OGŁOSZENIA

UWAGA!
Blog istnieje jako mój śmietniczek. Wylewam na nim wszystkie pomysły które zagnieżdżą mi się w głowie.

NIE realizuje zamówień, chyba, że napiszę wcześniej.
PRZYPOMINAM, że jest to ŚMIETNICZEK.

[06.11.2014]
ślę wirtualnego HUGA do każdego fana, czytelnika, miłośnika, Narutomaniaka, Narutardsa, i SasuSaku shippera! Z podziękowaniami dla wszystkich osób, którzy dzielnie i z zapartym tchem śledzili i trzymali kciuki za swoich ulubionych bohaterów i Naszego Najgłośniejszego ninja numer 1!
Wiele osób się zastanawia czy blog po zakończenia mangi będzie dalej funkcjonował. Ja bez wahania odpowiadam TAK! Tak długo jak mam wenę, tak długo jak mi pozwolicie i tak długo jak istnieją fani Naruto, SasuSaku, Shikatema etc, tak długo ja będę pisać. Będę dalej pisać, i pisać, aż zostanę ostatnim fanem SasuSaku w Polsce, a później na świecie.


[18/04/2020]
Jak się macie moi drodzy czytelnicy ? Czy wam też życie ucieka przez palce, ale wciąż czujecie się dziećmi ?


cr: all credis to the owner, DevinArt, tumblr, Masashi Kishimoto.

Szablon w całości stworzony prze ze mnie.



28 lip 2014

32 - Wspomnienia (SasuSaku)

          Paring: SasuSaku
          M&A: Naruto
          Dozwolone: od 18 lat.
          Uwagi: Rozdział pisany jest od chaptera 674, a dokładnie od ostatnich dwóch stron dlatego osoby, które nie czytają mangi nie zrozumieją kilku wątków. Jest to również SPOILER więc jeśli ktoś nie chce sobie psuć zabawy lepiej ominąć tego shota.
          W końcu mam wolny dzień od pracy, i chwile czasu by poprawić błędy. Jak internet mi znów nie wywali to druga partówka pojawi się za niedługo - nie pytajcie mnie ile to jest za niedługo - ja sama nie wiem. Dni mijają mi tak szybko, że miesiąc jest nagle definiowany jak za niedługo.  Nie dorastajcie...życie po maturze z ssie<3 W podziękowaniach dla Leny, której obiecałam, ze dodam partówek, i po prostu  musiałam ją dodać. Koniec kropka.
          P.S Ostatni chapter Naruto - OIHGEUHRGEIRUHEG, Ostatnia okładka Naruto - OIHEGIUHRGEIURG.
          P.S2 - kocham jak ulewy i burze odcinają mi dostęp do świata, a co za tym idzie Internet...jeszcze cztery dni i kończę prace. W końcu będę miała miesiąc wolnego!

         Nie pytajcie mnie kiedy będzie kolejna notatka. Tą poprawiałam na prawdę długo, a nie jest najwyższych lotów. W ogóle nie jest jakoś satysfakcjonująca. W porównaniu do tej drugiej, która czeka w szkicowniku na poprawki, to ta jest małym epizodem. Ale obiecałam, że coś dam, więc coś wrzucam. Może Wam się to spodoba, a może nie.




          Czuła jak drżą jej ręce, a reszta ciała zastygł na kilka sekund. Wewnątrz siebie walczyła z zadaniem zabicia drugiej osoby. Ciężko jej było znieść widok klęczącego Obito, który prosił ją o zniszczenie tego oka. Mogła zrobić tylko jedno. Zabić go, zniszczyć oko i nie pozwolić by czarny Zetsu przejął kontrole nad jego ciałem. Może i był wrogiem, ale był też człowiekiem, który zabłądził na swojej drodze. Osobą, która straciła sens życia wraz z stratą przyjaciół. Trudno jej było wykonać jakikolwiek ruch, zwłaszcza po tym jak uratował Naruto i przywrócił pewną wiarę w Kakashiego.
          - Zrób to szybko! Nie mogę długo z nim walczyć! - pośpieszył ją , zaciskając mocno palce na kolanach.
          - Tak jest! - zakomunikowała.
          Wzięła głęboki oddech. Odliczyła w głowie do trzech i pchnęła kunai, z całych sił.
          - Nie pozwolę wam na to! - zawołał ktoś, rzucając w nich metalowym prętem.
          Kunai odbiło się w bok, raniąc jej nadgarstek.
          Ciężkie powietrze nagle wypełniło ten wymiar. Dobrze znali ten głos. Madara się tu pojawił, a pytanie brzmiało jakim cudem.
          - Te oczy to był prezent dla ciebie Obito. Nie ładnie tak niszczyć prezenty - mruknął obrażony, podchodząc do nich bliżej. W jego oczach biła siła, siła której nigdy wcześniej nie widzieli.
          - Jak się tu znalazłeś? - syknął Obito, zrywając się na proste nogi. Trzymając w dłoni atrybut Mędrca, osłonił młodą kunoichi swoim ciałem.
          - Dostałem mały prezent - oznajmił, pokazując palcem lewe oko, w którym lśnił sharingan.
          - Ty nie... - szepnął.
          - To oko mistrsza Kakashiego... - dokończyła za niego - Co mu zrobiłeś? Co zrobiłeś Kakashiemu! - warknęła zła, mierząc go morderczym wzrokiem. Rana na jej dłoni już dawno zagoiła się. Teraz gdy patrzyła w jego oczy czuła jak siła i złość przenikają przez siebie.
          - Powiedzmy, że jest teraz nie zbyt zdolny to walki.
          - Zapłacisz za to. Za mistrza, za Naruto i za całą tą wojnę - powiedziała pełna jadu, wychodząc przed szereg. Zacisnęła mocno pięść, która gotowała się do walki.
          - Przykro mi. Nie mam czasu, żeby się bawić z małymi, głupimi dziewczynkami. Potrzebuje coś odzyskać więc odsuń się - rozkazał, wyciągając w jej stronę dłoń. Mała, czarna, kula czakry kumulowała się w powietrzu. Wycelowana prosto w nią była gotowa zaatakować w każdej sekundzie.
          - Zmywamy się stąd! - oznajmił Obito. Zanim bijuma wystrzeliła on i Sakura zniknęli z tego wymiaru, przedostając się znów do świata zewnętrznego.

          Wylądowali na ziemi tuż obok Kakashiego, który klęczał, trzymając się za lewe oko. Z pomiędzy jego palców sączyła się krew. Wyglądał tak samo jak tego dnia gdy stracił swoje oko po raz pierwszy.
          - Kakashi trzymaj się! Musisz wziąć to oko! - krzyczał Obito.
          - Przecież to...chyba nie zamierzasz... - zaskoczona Sakura, spojrzała na niego pełna obaw.
          - Nie ma czasu! On zaraz tu będzie. Po prostu wyjmij to oko i wsadź go z powrotem w miejsce lewego oka Kakashiego! Szybko! - popędził ją, zaciskając palce na jej ramionach.
          - Sasuek, Naruto! Madara zaraz tu będzie kupcie nam trochę czasu! - rozkazał Gaara, zwracając się do tamtej dwójki.

          Naruto stał w bezruchu. Próbował kontrolować złą energie, która pojawiła się w momencie gdy zobaczył krwawiącego Kakashiego. Dobrze wiedział jak ważne jest dla niego to oko. Od kogo go ma w jakich warunkach je dostał. Nie mógł pogodzić się z myślą, że Madara je ukradł i znów sprawił mu ból. Pragnął go jeszcze bardziej zabić i odwdzięczyć się za wszystko. Na szczęście widok Sakury dodał mu otuchy. Wiedział, że mają jakiś plan.
          - Do roboty Sasuke...mam zamiar mu dołożyć za mistrza Kakashiego... - warknął.
          - Ta. Zróbmy to - powiedział cicho, podzielając jego zdanie.


          - Sasuke powiedziałeś?!
          - Nie ma na to czasu! Sakura śpiesz się! - popędził ją. - Już tu jest - powiedział, mierząc się wzrokiem z Madarą, który stał kilka metrów od nich.
          - Zabierzmy się do pracy - powiedziała z powagą, zaciągając rękawy.


          Otworzył delikatnie nowe oko. Czuł się dziwnie. Jakby jakaś nieznana mu moc przejmowała kontrole nad jego ciałem i wysyłała nowe pokłady energii do jego kończyn. Nie było to jego stare oko, ale było to coś co dostał od starego przyjaciela i ta myśl napędzała go do pracy.
          - Dziękuję Obito...znów mnie uratowałeś - szepnął z żalem, spoglądając na przyjaciela, który klęczał tuż obok niego, z zamkniętym okiem, ale uśmiechem na twarzy.
          - Przynajmniej tak mogę pomóc. Zniszcz go. Za mnie za Rin, za wioskę, za te dzieciaki.
          - Na prawdę nie dasz rady dłużej walczyć z Zetsu?
          - Nie dam. Po za tym to i tak nie ma sensu. Po prostu zabij mnie. Chce jak najszybciej stanąć przed Rin i błagać ją o wybaczenie. Jednak najpierw przekaże ci resztki mojej czakry. I Tobie też. Odkąd posiadłem komórki i czakrę pierwszego mogę ci ją oddać. W ten sposób wzmocnisz swoje medyczne jutsu - zwrócił się do Sakury.
          - Dziękuje Obito...na prawdę...pomimo wszystko cieszę się, że cię spotkałem. Nawet w takim miejscu jak to - powiedział Kakashi, klęcząc przed nim Wiedział, że to nie jest najlepszy moment na sentymenty, ale nie potrafił od tak odrzucić od siebie wspomnienie Tobiegi i Obito.
          W jego dłoni zabłysło chidori.
          Głęboki oddech.
          Chwila wahania.
          I ręka przebiła go na wylot.
          Położył martwe ciało przyjaciela na ziemi. Czarny Zatsu również zmarł.
          - Madaro...to twój koniec... - ostrzegł go groźnie, odwracając się do niego przodem. Biały Rinnegan zalśnił w jego oku, zwiastując koniec Madary.
          - Oddasz mi to oko po dobroci czy mam ci zrobić krzywdę? - spytał kpiąco, podchodząc bliżej.
          - Zobaczymy kto komu zrobi krzywdę! - krzyknął Naruto, który leciał w jego stronę z rasenganem w dłoni.
          - Chyba musimy się inaczej zabawić. Skoro jest was trzy na jednego też powinien zagrać nie czysto - oznajmił, przenosząc się za Sakure. Przebijając jej ciało czarnym prętem, nie spuszczał wzroku z ich twarzy. Uśmiechnął się tylko kpiąco. Z pełną satysfakcją obserwował jak rodzi się w nich gniew. Ziarno złości i agresji.
          - Ty sukinsynie.... - warknął Naruto.
          - Nie jestem już dziewczynką w opałach. Potrafię o siebie zadbać! - oznajmiła Sakura. Jednym stanowczym ruchem, wyciągnęła z siebie pręt. Zrzuciła go na bok, i obracając się szybko wycelowała w niego z pięści. Madara z hukem uderzył w skałę, robiąc w niej głęboki krater.
          - Nie tylko wy dostaliście prezent - powiedziała dumnie, stając obok nich. Rana w jej piersi powoli goiła się.
          - Ty nawet pieczęci nie zrobiłaś - zauważył Naruto.
          - Czakra pierwszego faktycznie jest niesamowita - dodał Kakashi, który widocznie odetchnął z ulgą - Ahh...to przypomina mi stare czasy. Ja i moi mali uczniowie.
          - Przestań pieprzyć głupoty. Lepiej się przygotuj nadchodzi! - rozkazał Sasuke, biegnąc w stronę Madary.

***

          Biegła ile sił w nogach. Za każdym razem gdy potykała się o kamyki szybko wstawała i dalej pędziła przed siebie. Musiała zdążyć na czas. Niczym mantrę powtarzała sobie, że musi zdążyć na czas. Im bliżej czarny pręt widziała tym większy strach ją oganiał. Na ostatniej prostej wykrzesała z siebie ostatnią resztę sił i rzuciła się przodu jakby od tego zależało jej życie.
          Sekunda - tyle trwało przebicie. W momencie gdy metal trafił w nią poczuła ulgę i pewnego rodzaju radość. Zdążyła na czas i to się teraz liczyło. Uginając lekko kolana starała się złapać równowagę oraz oddech, który nagle kurczył się w jej płucach.
          - Zdążyłam - szepnęła zadowolona, mocno łapiąc zakrwawiony koniec metalu.
          Odwrócił się w jej stronę. Dziwne napięcie sparaliżowało jego ciało. Ciężko przełknął ślinę, widząc jak jedna z kopi Madary stoi naprzeciwko niego, przeszywając go wzrokiem. Elektryzujące spojrzenie pełne gniewu i złości przeniosło się na Sakurę. Kpiący uśmiech zagościł na jego twarzy.
          Nim się zorientował klon zamachnął się mocno, wyrzucając pręt na bok. Sakura wciąż nabita na bron odleciała w prawo, uderzając głośno o ścianę. Cichy pisk, jakby ostatnie tchnienie wydobyło się z jej klatki piersiowej, zagnieżdżając się tym samym w jego głowie. Jej prawa dłoń, która ciasno trzymała się jego koszuli, nagle znikła, tak samo jak jej ciepły oddech. Przez jej jasną i uśmiechniętą twarz przeszedł grymas bólu, który na pewno rozrywał ją od wewnątrz.
          Bóg Susanoo wyciągnął swoją dłoń, ratując Sakure przed upadkiem. Ostrożnie położył ją na ziemie z dala od tego bagna. Wściekle, żółte oczy zwróciły się w stronę wroga, który nie spuszczał z nich oczu. Wręcz delektował się tą chwilą, zlizując kpiąco krew.
          - Zabije cię - wrzasnął trzeci głos.
          Naruto, który z drugiego końca przyleciał, rzucił się na niego z pięściami.
          - Naruto...idź i sprawdź co z nią. Ty masz zdolność do ratowania ludzi. Ja się nim zajmie - rozkazał Sasuke.
          W jego prawym oku zalśnił drugi rinnegan. Ogromna fala mocy przeszła przez jego ciało. Czuł tą nienormalną siłę w każdej komórce, w każdym mięśniu. Ta szalona moc mieszała się z złymi emocjami, które wylewały się z niego. Kciukiem odarł ślad krwi z koszuli, i wykonał pieczęć przywołania. Z nieba prosto przed jego nogi padł miecz. Zrobiony z czarnego, szlachetnego kamienia, mienił się naturalnym blaskiem minerałów. Nie tracąc czasu, ani ofiary z oczów, złapał za srebrny rękojeść i wycelował ostrzem prosto na w tą maleńką, roślinkę.
          - Zgiń - wycedził beznamiętnie, przebijając go w ułamek sekundy.
          - Jesteśmy w środku wojny, a ty dopiero teraz wyciągasz pieczętujący miecz...musisz być naprawdę arogancki - wydusił z siebie tuż przed śmiercią.
          - Madara...gdzie jesteś? - zwrócił swoje złowrogie oczy na mężczyznę, który stał nad nim.





          Jako ostatni wszedł zobaczyć jak czuje się Sakura.
          Stanął obok jej łóżka. Tępo i bez uczuciowo spojrzał na jej zabandażowaną głowę.
          Spała nieprzerwanie odkąd wrócili do wioski. Nawet pierwsza pomoc medyków, komórki pierwszego i moc Naruto nie zdawała się na nic. Jedynie co mógł zrobić to ująć jej prawą dłoń i zacisnąć mocno, mając nadzieje, że odwzajemni uścisk.




          - Wrócisz jutro?
          - Nie wiem.
          - Minął dopiero tydzień. Tsunade mówi, że wszystko jest w porządku. Za niedługo się obudzi.
          - Wiem. Ale chciałbym odejść na jakiś czas.
          - Żartujesz sobie?!
          - Tylko na jakiś czas...chce po prostu poukładać sobie wszystko w głowie. Wojnę, wioskę, moje plany, Madare, mędrca...chce pobyć sam.
          - I co? Będziesz się tułał po świecie? Nie możesz po prostu zostać? - spytał z złością.
          - Przecież do cholery wrócę okej... po protu daj mi czas! - wrzasnął i ruszył przed siebie, wymijając Naruto, który stał w miejscu niczym posąg.
          - Akurat teraz...gdy... - westchnął ciężko, nie mogąc powstrzymać, napływając łez. Na ugiętych nogach, z dłonią na twarzy myślał o Sakurze, która w leżała w szpitalnym łóżku i nie dawała oznak życia. Bolało go to, że znów został sam, a jego przyjaciel ucieka od problemu.



          Półtora roku później.
          Leżał na świeżej, młodej, trawie twarzą do słońca. Wiosna była jego ulubioną porą roku. Mógł cieszyć się pierwszym podmuchem wiatru, delikatnymi promieniami słonecznymi i śpiewem ptaków. W ciszy i spokoju delektował się wolnymi dniami, porzucając wszelkie zmartwienia dotyczące jego towarzyszy i nowych misji.
          Wraz z podmuchem wiatru usłyszał cichutkie kroki. Ktoś uklęk przy jego głowie, składając dłonie na jego czole. Delikatne palce, dotykały jego twarzy, emitując w niego swoją chakrę.
          - Co robisz? - spytał surowo, łapiąc kobietę za nadgarstek.
          Zimnym spojrzeniem przeszył intruza. Jej twarz skąpana w cieniu słońca, wydawała mu się dziwnie znajoma.
          - Przepraszam. Myślałam, że coś ci się stało lub jesteś ranny - odpowiedziała łagodnie, odsuwając się od niego trochę.
          Dopiero wtedy dostrzegł kim tak na prawdę jest tajemnicza postać.
          Jego dawną przyjaciółką. Dziewczyna, która ponad rok temu poświęciła się, żeby go uratować siedziała przed nim, uśmiechnięta i zdrowa.
          - Jestem medycznym ninja, więc się nie bój. Widzę, że nic ci nie jest. Następnym razem proszę nie spać tak na ziemi. Możesz się przeziębić - oznajmiła łagodnie.
          Pełna gracji i delikatności wstała z ziemi. Poprawiła swój biały, do ziemi płaszcz, i ruszyła przed siebie nawet się za nim, nie oglądając. Już na pierwszy rzut oka wydawała mu się dziwna. Nie rozpoznała go, zwracała się do niego nazbyt uprzejmie, jakby się nigdy nie spotkali. Te kilka rzeczy sprawiły, że jakiś czas siedział na ziemi, wpatrując się przed siebie.

          Wielki biały pies z mężczyzną na grzbiecie przebiegł obok niego. Byli szybcy. Prawie jak wiatr, pędzili przed siebie. Tuż za nim mignął mu mężczyzna na atramentowym ptaku, oraz zielona bestia. Żaden z nich nie zwrócił na niego uwagę. Wydawali się skupieni i zdeterminowani. Jakby pędzili za czymś ważnym.
          - Naruto! - krzyknął, widząc jak pomarańczowy kombinezon. Nieodłączona część jego garderoby, widoczna była nawet z drugiego końca lasu.
          - Sasuke....SASKUE!Co ty tu robisz? - spytał zdziwiony, zatrzymując się przed nim.
          - Co się dzieje? Spotkałem właśnie Sakurę. Wydawała się trochę...dziwna.
          - Widziałeś ją?! Kiedy ?!
          - Jakąś godzinę temu. Szła przed siebie.
          - Nic jej nie było?
          - Nie. Spokojnie. Gadaj co się dzieje! - naciskał bardziej rozdrażniony.
          - To długa historia. Dużo się wydarzyło, ale tak w skrócie to Sakura straciła dość dużą część pamięci. Dziś się dowiedzieliśmy, że wyszła z wioski bez pozwolenia. Właśnie ruszyliśmy na  poszukiwanie.
          - Co straciła? Pamięć?
          - To na prawdę długa historia. Przyjdź do wioski to ci wszystko wytłumaczę - poprosił, wycofując się powoli.
          - Co czekaj, ej! Naruto! - wrzasnął.


          Juugo, który wrócił z miasta podszedł do niego, trzymając w rękach posiłek na wynos. Na jego twarzy malował się niepokój. Rzadko widywał Sasuke tak zapatrzonego i głęboko myślącego. Zwłaszcza w takie dni jak te, które marnował na spaniu i leżeniu.
          - Stało się coś?
          - Chyba czas zawitać Konohe - powiedział obojętnie, wytężając wzrok.
          Z głębi lasu wracali jego rodacy. Na przodzie stał Naruto. Uśmiechnięty i beztroski, nie przypominał tego chłopaka, którego spotkał pól godziny temu. Kiba swobodnie szedł w ramie w ramie z Akamaru, mrucząc coś pod nosem. Lee szedł tuż obok. Na jego lewym policzku malował się czerwony odcisk dłoni.
          - Nie wiem o co wam chodzi. Przecież nie wyszłam daleko. A po za tym potrafię się bronić i znam drogę do domu - trwała przy swoim.
          - Mimo wszystko powinnaś nam powiedzieć. Dobrze wiesz, że opuszczanie wioski jest niebezpiecznie - zwrócił jej uwagę Sai. W jego głosie można było dosłyszeć smutek, oraz kazanie. W oczach za radością i szczęściem ukrywał się promyk strachu. Wizja, że mogło jej się coś stać.
          - Przepraszam... - szepnęła pełna skruchy, wtulając się w jego ramie. Delikatnie wplotła swoje palce w jego, i zamykając na sekundę oczy, wchłonęła jego zapach głęboko do płuc.
          - Dawno się nie widzieliśmy - rzucił Sasuke, wychodząc im na przeciw.
          - O stary. Nadal tu jesteś? Myślałem, że zwiniesz się zaraz po tym jak cię minęliśmy. Bądź co bądź dobrze cię widzieć - zaśmiał się głośno Kiba.
          - O to ten chłopak. Spotkałam go wcześniej - wskazała palcem, wychylając się za ramienia Saia - Znacie się? - spytała po chwili.
          - Tak. Sasuke. Opowiadałem ci o nim - przypomniał jej Naruto, mając nadzieje, że teraz jak spotkała się z nim twarzą w twarz, to przypomni sobie resztę.
          - Przepraszam. Nie pamiętam cię - wyznała z skruszoną miną.
          - Przeżyje jakoś. Chyba wrócę do wioski na jakiś czas - oznajmił, nie spuszczając wzroku z kolegów.
          Sai, który napotkał jego zimne, i tajemnicze spojrzenie wypiął pierś, chowając dziewczynę bardziej za sobą.
          - No stary w końcu! - zawołał Naruto, klepiąc go po plecach.
          - Nie dotykaj mnie - warknął groźnie, strzepując jego dłoń - Możecie iść ze mną, możecie tu też poczekać. Nie zajmie mi to dużo czasu - zwrócił się do Juugo.
          - Idę z tobą. W końcu jesteś moją klatką. Powiadomię Karin i Suigestu.
          - Spotkamy się w Konoha - rzucił Sasuke, znikając sekundę później. Korony drzew ciężko ugięły się pod naciskiem silnego wiatru, który zerwał się niespodziewanie, przynosząc ze sobą wiele niespodzianek.


          Zachowując spokój, zakładając maskę obojętności i aurę chłodu szedł spokojnie kilka kroków z tyłu. Czarnymi przenikliwymi oczami bacznie obserwował każdy ruch swoich znajomych. Nadal byli tymi samymi dziećmi co kiedyś: głośnymi, nieogarniętymi, nie oswojonymi, a najważniejsze wiernymi swoim ideałom, marzeniom i przyjaźni. Cała ich panika i strach zniknął w sekundę od ujrzenia dziewczyny. Jakby ten czas gdy jej szukali nie istniał, a ona sama nigdzie nie zaginęła.
          Wytężając wzrok skupił się na plecach Haruna. Nie szła z boku, ani z tyłu. Nie chowała się za niczyimi plecami, nie widział w jej oczach strach i panikę jak to zazwyczaj bywało na ich misji. Wręcz przeciwnie. Była uśmiechnięta, spokojna i zrelaksowana. Trzymając tego nowego za rękę, wydawała się jakby cały świat był dobry i bezpieczny w jej oczach. W jej postawie brakowało czegoś, co niegdyś dopełniało ją. Coś co sprawiało, że ją irytowała.
          - Ej...odludku - zawołał znudzonym głosem, jeden z jego towarzyszy.
          Groźnym spojrzeniem przeszył węglowe oczy Inuzuki, który wzdrygnął się minimalnie.
          - Masz zamiar nadal iść z tyłu jak ostatnia oferma? - ciągnął dalej.
          - Pf...lepsze to niż przebywanie w waszym towarzystwie  - skwitował wyniośle, wymijając go.
          - Ja mu zaraz coś zrobię! - warknął pod nosem, pokazując ostre kły.
          - Hej, hej Kiba - powstrzymał go Lee - Cały Sasuke. Nic, a nic się nie zmienił - westchnął, uspokajając przyjaciela.
          - No nie bądź taki nadąsany! Dawno się nie widzieliśmy. Mógłbyś choćby się uśmiechnąć, lub powiedzieć coś - mruknął Naruto, robiąc obrażoną minę.
          - Zawsze jesteście tacy wolni? - spytał sarkastycznie.
          - A może Sasuke jest taki nadąsany, bo pierwszy raz w życiu Sakura nie zwraca na niego uwagę! - zawołał złowieszczo Kiba, szczerząc się pod nosem. Wymieniając znaczące spojrzenie to z Kibą to z Naruto, zakrywał usta, bojąc się, żeby nie wybuchnąć śmiechem.
          Sasuke rzucił mu spojrzenie pełne mordu i złości. Jakby niewidzialny laser przeszył jego dawnych towarzyszy, sprawiając, że tamta trójka zatrzymała się w miejscu, przełykając głośno ślinę.
          - A jednak - szepnął Kiba,
          - Ej wy co tam robicie?! Nie macie zamiaru się ruszyć! - zawołał za nimi damski głos.
          - Sasuke jak zawsze blokuje nam drogę! - powiedział obronnie Naruto, wskazując palcem na przyjaciela.
          - Ty - szepnęła groźnie - Nie wiem kim jesteś, ale przestań denerwować Naruto. W tej wiosce tylko ja mogę to robić. Po drugie rusz się w końcu, bo takim tempem nigdy nie dojdziemy do wioski - rozkazała chłodnym tonem. Jej soczyście zielone oczy zabłysnęły płomykiem, który zwiastował burzę. Był to wzrok, który powaliłby nawet diabła oraz Boga Śmierci, gdyby tylko mieli okazje zmierzyć się z charyzmą tej kobiety.
          - To jest ten moment kiedy powinieneś przytaknąć grzecznie, uśmiechnąć się i ruszyć przed siebie - szepnął panicznie  Naruto, wymijając go z rękami podniesionymi wysoko ku górze.
          - He..hee... Tak Sakura, idziemy, idziemy - zawołał Kiba, utrzymując fałszywy uśmiech strachu na ustach.
          - Świetnie! - uśmiechnęła się radośnie. Artystycznie odgarnęła włosy dłonią, i niczym skowronek odwróciła się przodem do chłopaka, prowadząc go dalej przed siebie. Mocno wtulona w jego ramię, opisywała mu świat, który widziała po za tamtymi murami, i odczucia jakie jej towarzyszyły pod czas tej krótkiej podróży.
          - To chyba pierwszy raz gdy widzę Sakurę, która grozi Sasuke - Lee ciężko przełknął ślinę. Idąc obok Uchihy, czuł jak dziwna złowroga aura pełna gniewu ulatnia się do ich powietrza i zanieczyszcza złymi emocjami.
          - Sakura troszeczkę się zmieniła. Ale jak spędzisz z nią trochę więcej czasu zobaczysz, że wciąż jest tą samą Sakurą co kiedyś - oznajmił Naruto, poklepując go po ramieniu - Sam nie wiem co siedzi jej w głowie. Nie rozumiem jej czynów i niektórych słów które wypowiada, ale Sakura to Sakura. Mimo wszystko - dodał, wzdychając głęboko.
          Sasuke spojrzał na niego kpiąco. Chciał wydusić z siebie coś co będzie brzmiało jak On, jednak im dłużej wpatrywał się w tą parę przed nim, tym większa ciekawość go ogarniała. Coś mu nie pasowało w tej układance, i nie miał zamiaru opuszczać wioski, póki nie dojdzie przyczyny tych dziwnych zdarzeń, których był dziś świadkiem.
       


          Tak jak przypuszczał od początku Hokagę nie było zadowolona  z jego nagłego powrotu. Wykład który wygłosiło był zdumiewająco długi i, aż za bardzo przynudzający ja na jej siły. Nawet Shizune, która stała z boku usypiała co chwile, kiwając głową w dół i w górę niczym figurka misia z głową na sprężynie.
          - Jeśli jeszcze raz ktoś z was wyjdzie z wioski bez wcześniejszego powiadomienia mnie, zdegraduje was do rangi genina, zrozumiano! - warknęła na koniec,akcentując swoją wypowiedź soczystym  uderzeniem w blat.
          - T..tak jest! - odkrzyknęli zgodnie chórem.
          - Pf.. - prychnął jako jedyny Sasuke - Mogę dostać jakieś tymczasowe mieszkanie czy mam się zarejestrować w hotelu?
          - Tymczasowe mieszkanie...a co my jesteśmy agencją nieruchomości? Zamieszkaj z Naruto, lub z kimś innym. Jak chcesz wydać swoje pieniądze to zapraszam do hotelu - uśmiechnęła się drwiąco.
          - Pomocna jak zawsze - uśmiechnął się kpiąco.
          - M..my już pójdziemy. Chodź Sasuke! - popędził go Naruto.
          Zaciśnięta szczęka Tsunade oraz trzęsąca się pięść nie wróżyła nic dobrego. W takich sytuacjach najrozsądniej było się wycofać i uciec do jaskini i schować się przez zwierzyną.
          - Przepraszam mistrzu. To się nie powtórzy. Do widzenia - pożegnała się Sakura, kłaniając się w nisko.


          - Dobra ludzie. Wracam do domu ja i Akamaru padam z nóg! - oznajmił Kiba, ziewając głośno. Wyciągając ramiona wysoko nad głową ruszył w stronę północy, gdzie znajdował się jego dom.
          - Ja też już idę! Przed zachodem słońca muszę zrobić swój codzienny trening! - dodał Lee, salutując niczym żołnierz.
          - Ja odprowadzę Sakurę do domu i poszukam Kakashiego.Pewnie będzie chciał się z tobą zobaczyć - Sai zwrócił się do Sasuke pierwszy raz w tym dniu. Ich spojrzenia spotkały się na kilka sekund, pod czas których oboje walczyli ze sobą w odosobnionym wymiarze. Była to walka o dumę, męskość i honor. O coś co nie byli w stanie określić słowami.
          - Sam go poszukam...chyba nawet wiem gdzie jest - rzucił chłodno.
          - Znasz mistrza Kakashiego? - zdziwiona Sakura, spojrzała na chłopaka badawczym wzrokiem. Miała wrażenie, że znała go skądś. Wydawał jej się znajomi. Ta chłodna postawa, kpina w głosie, wiecznie arogancki i zamknięty. Były to elementy, które działały na jej bodźce w mózgu.
          - Czy jest na świecie ktoś kto go nie zna? - spytał sarkastycznie.
          - Jak on mnie irytuje! - szepnęła, zaciskając pięść. Chwile wpatrywała się w miejsce gdzie sekundę temu stał brunet, po czym napięcie odwróciła się, powstrzymując w sobie wybuch agresji, który zbierał się w niej od kilku godzin.
          - Nie tylko ciebie, nie tylko ciebie - pocieszył ją Sai.
          - To co? Ja też wracam do siebie. Pilnuj jej Sai, jak znów gdzieś zniknie dostaniesz - ostrzegł go pół żartem, machając ręką na pożegnanie.



          Stał nad urwistkiem cierpliwie czekając, aż jego były mistrz pojawi się. Kiedyś spędził w tym miejscu trochę czasu. To właśnie tu Kakashi nauczył go techniki Chidori, to właśnie tu spotkał Gaare i to tutaj czasami rozmyślał nad swoim życiem i minionymi wydarzeniami. Spoglądając w dół co jakiś czas widział jak mała czarna kropka wspina się ku górze, tak zawzięcie, i tak ciężko jakby zaraz miała przegrać walkę o życie.
          - Starzejesz się Kakashi - rzekł spokojnie, widząc jak palce kurczowo, zaciskając się na brzegu góry.
          - Milusi jak zawsze - wysapał.
          Ostatkiem siły podciągnął się na jednej dłoni. Mimo zgrabnego lądowania, pot na czole i głośne dyszenie zdradzały jego zmęczenie i kondycje fizyczną.
          - Dobrze się trzymasz.
          - Wciąż daleko mi do starej formy, a co dopiero do Obito - westchnął, machinalnie, dotykając lewego oka, które było zakryte ochroniarzem. Ta ogromna siła, która została mu powierzona, przyszłość jego przyjaciela i jego marzenia zdawały się zbyt wielką energią i odpowiedzialnością nawet dla niego.
          - I tak kontrolujesz większą cześć tego oka. Słyszałam o kilku Twoich misjach - uśmiechnął się leniwie.
          - Co cię sprowadza do wioski? Dawno się nie widzieliśmy. Naruto i reszta wiedza?
          - Widzą, wiedzą. Wpadliśmy na siebie gdy byłem w sąsiedniej wiosce. Byłem ciekawy....Sakury - oznajmił po chwili namysłu.
          - A więc tu cię boli - zaśmiał się Kakashi.
          - Po prostu chce sprawdzić jak będzie działał i reagował jej mózg. Chce się trochę pobawić.
          - Sasuke - zaczął poważnie - To jest bardzo delikatna sprawa. Sakura wystarczająco dużo przeszła przez ostatnie dwa lata. Dla ciebie amnezja i utrata pamięci może brzmieć śmiesznie, ale ona naprawdę długo walczyła, żeby przypomnieć sobie cokolwiek. Pewnie sam zauważyłeś, że wciąż nie pamięta większości.
          - I właśnie to mnie interesuje. Ile pamięta, jak wracają jej wspomnienia. A po za tym...jestem jej coś dłużny. Uważam, że to pora się zrewanżować i przywrócić jej pamięć. Zobaczymy czy moje oczy są do tego zdolne - powiedział pewny siebie.
          Czarne oczy zabłysły czerwienią, szkarłatnego nieba, które chyliło czoło przed tą dwójką. Potęga jego lewego oka wzburzała nie tylko krew Kakashiego, ale i przyrodę.
          - Nie sądzę żeby to było potrzebne. Skoro się widziałeś z Naruto i Sakure pewnie też zauważyłeś jej relację z Saiem. Wolałbym żebyś nie ingerował w jej dotychczasowe życie. Naruto pewnie też nie będzie zadowolony z tego pomysłu. Na razie zostań przez jaki czas w wiosce. Może odpocznij trochę, potrenuj z Naruto. Poobserwuj tutejsze życie. W końcu zmieniło się dość sporo od wojny.
          - Sam zdecyduje co będę robił. Póki co wracajmy. Wyglądasz jakbyś miał zaraz paść z sił.
          - Hehehehe, trochę minęło od mojego ostatniego treningu - usprawiedliwił się.


          Następnego dnia podczas zakupów nie mogła odpędzić od siebie myśli, że ten chłopak, który wczoraj przylazł za nimi do wioski jest jej bardzo znany. Krążąc między stoiskami w poszukiwaniu odpowiednich ziół, i składników próbowała odtworzyć w głowię choćby najmniejsze wspomnienie z brunetem.
          - Dwanaście jenów
          Sakura spojrzała na zirytowaną starszą panią, która wyciągała do niej dłoń. Zawstydzona ukłoniła się delikatnie, zapłaciła za zakupy i szybko odeszła. Znów czuła, że ma w mózgu wielką czarną dziurę, która pochłania wszystko.
          Idąc do następnego sklepu zauważyła przed sobą czuprynę, czarnych, odstających włosów, oraz białą koszulę z czerwono - białym wachlarzem na plecach. Im dłużej wpatrywała się w symbol jego klanu tym większa robiła się dziura w jej głowie.
          - Hej ty! - zawołała za nim, podchodząc bliżej. - Hej! Zaczekaj!
          - A to ty.
          - Jak cię ktoś wołała, to zareaguj - prychnęła niemiło - Weź to i chodź za mną - rozkazała, rzucając mu siatki na klatkę piersiową.
          - Oszalałaś? Nie jestem twoim tragarzem!
          - Nie krzycz tylko rusz się!
       
           Ciągnięty od sklepu do sklepu, tachając tony siatek, i wysłuchując babskich pogaduch w końcu udało mu się uwolnić z tego cyrku. Wszystko co miał w dłoniach rzucił dziewczynie na łóżko, po czym przeszył piorunującym wzrokiem.
          - Przypomnij mi jak masz na imię?
          Wziął głęboki wdech po czym ostrożnie wypuścił powietrze przez nos.
          - Sasuke...Sasuke Uchiha - powiedział z irytacją.
          - Sasuke, Sasuke, Sasuke - szeptała pod nosem, krzątając się po pokoju.- Już wiem! - zawołała.
          Niczym mała dziewczynka pobiegła do biurka. Chwilę przebierała wśród papierów, dokumentów i książek, aż w końcu stanęła przed chłopakiem z zdjęciem w ramce. Kilka minut stała, wpatrując się w fotografię, jakby coś w niej nie pasowało.
          - To jesteś ty prawda? - spytała, pokazując palcem na jego postać sprzed kilku ładnych lat.
          - Nie widać? - prychnął.
          - Zaraz ci coś... - ugryzła się w język. W zamian za to spojrzała na niego gniewnie - Naruto opowiadał mi o tobie. Kakashi też. Byliśmy razem w drużynie. Później tak jak Naruto wyruszyłeś trenować, i wróciłeś pomóc nam w wojnie, tak?
          - Mniej więcej.
          - A po wojnie znów wyruszyłeś w świat - powiedziała po chwili namysłu. Teraz gdy widziała go, miała go przed oczami i wiedziała kim jesteś, miała nadzieje, że wspomnienia z nim związane wrócą.
          - Nie wdając się w szczegóły można powiedzieć, że tak było.
          - Kurcze nadal nie mogę sobie ciebie przypomnieć - jęknęła załamanym głosem, odstawiając zdjęcie na parapet.
          - Nie wiem czy to dobry pomysł, żebyś sobie przypomniała kim jestem - szepnął pod nosem.
          Rozglądając się po pokoju utkwił wzrok w obrazie, który wisiał nad jej łóżkiem.
          - Sakura! Jesteś tu! - krzyczał ktoś z dołu.
          Do pokoju wszedł Naruto. Zaskoczony ich widokiem stanął na środku, przybierając postać podejrzliwego człowieka: lekko zgarbiony na wysuniętej, ugiętej nodze, z jedną ręką na biodrze, a z drugą przy ustach.
          - Co tu się dzieje? - spytał, unosząc lewą brew.
          - Czemu mi nie powiedziałeś, że to ten Sasuke, o którym mi opowiadaliście kiedyś - fuknęła na niego Sakura.
          - A kiedy miałem ci powiedzieć, skoro ty bez przerwy tkwisz przyklejona do Saia jak jakaś pijawka! - opowiedział tym samym.
          Jakaś nie widzialna żyłka pękła jej na czole. Zaciskając mocno dłoń uderzyła Naruto, dając upust emocjom. Czuła jak cała jej agresja ulatnia  się w sekundę i wyparowuje do  powietrza.
          - Jeszcze jedno słowo - ostrzegła go.
          - P...przepraszam - jęknął Naruto.
          Przyglądając się tej sytuacji z boku, uśmiechnął się pod nosem. Kolejne dejavu, które przyniosło ze sobą smak dawnych lat. Naruto miał rację. Sakura wciąż była Sakurą, a ta sytuacja była na to dowodem.
          - Nie przypominasz sobie nic o Sasuke?
          - Nie. Czarna dziura - westchnęła głośno.
          - Przypomnisz sobie. Zawsze sobie przypominasz. Jego na pewno sobie przypomnisz - uśmiechnął się szeroko. Nie był to zwykły uśmiech, którym obdarowywał każdego na ulicy. Był to uśmiech pełen nadziej, troski i prawdy. Nie mogła nie uwierzyć mu na słowo.
          - Chwilę tu pobędę. Może sobie przypomnisz.
          - Nie zamierzasz zostać? - spytała zdziwiona.
          - Nie. Moja drużyna na mnie czeka. Może tu przyjdą na chwilę.
          - A...masz drugą drużynę - szepnęła. Spojrzała na niego badawczym wzrokiem. Tak na prawe nic o nim nie wiedziała. Naruto i Kakashi nie powiedzieli jej nic więcej prócz tego, że byli razem w drużynie, że pochodzi z klanu Uchiha i, że opuścił wioskę. Resztę zdążyła poznać na nowo, wróciły jej wspomnienia związane z rodziną, Hokage, Ino i resztą. Wszyscy od razu gdy dowiedzieli się, że utraciła pamięć powiedzieli jej o sobie wszystko. Co lubią, czego nie, co przeżyli razem, kiedy się poznali. On zaś nie odzywał się do niej za często. Obserwował ją bacznie, jakby zrobiła coś złego.
          - Można tak powiedzieć. Bardziej to oni chodzą za mną i mi towarzyszą, niż to, że stworzyłem drużynę.
          - Daj spokój! W końcu wróciłeś do domu! Nie możesz znów tak szybko uciec - wtrącił Naruto.
          - Zobaczymy.
          - Nigdzie cię nie puszczę. A teraz chodźcie. Kakashi  na nasz czeka! Skoro wszyscy jesteśmy tu razem to trzeba do jakoś uczcić! - zawołał, ciągnąć ich do wyjścia.


          Minęły lata odkąd ostatnim razem siedział w Ichiraku ramen. Nigdy nie przepadał za tym miejscem. Nie lubił publicznych miejsc, a zwłaszcza tej zupy. Unikał wypadów na miasto oraz grupowych spotkań. Teraz gdy tu siedział czuł pewien spokój ducha. Nawet miska z parującą zupową wydawała się relaksująca i wyjątkowo dobra. Nawet jeśli nie uczestniczył w rozmowie tak namiętnie jak reszta to nie czuł się z niej wykluczony.
          - Teraz coś pamiętam. Jak przez mgłę, ale pamiętam. Zawsze się kłóciliście - zaśmiała się Sakura.
          - Nadal tak jest - poprawił ją Kakashi. - Byliście kiedyś tak uroczymi dziećmi - dodał pod nosem.
          - Mówisz jakbyśmy mieli co najmniej po czterdzieści lat - wtrącił Sasuke.
          - Dużo się pozmieniało i wydarzyło od naszego ostatniego spotkania w tym miejscu - szepnął Naruto. Zapatrzony w złocisty bulion uśmiechnął się sam do siebie. Brakowało mu tego. Tych dni gdy byli razem, gdy się kłócili, gdy Sakura się nim nie przejmowała i całą swoją uwagę skupiała na Sasuke.
          - A tak w ogolę to czemu opuściłeś wioskę po egzaminie? Co robiłeś cały ten czas? Nie widzieliśmy się później? - pytała Sakura. Czuła, że to najodpowiedniejszy czas by wypytać o szczegóły.
          Naruto spojrzał na Sasuke po czym na Kakashiego. Wczoraj wspólnie doszli do wniosku, że nie będą zdradzać jej za dużo szczegółów. Dobrze wiedzieli jak jej umysł reaguje na pewne informację. Nie chcieli jej narażać na większe niebezpieczeństwo.
          - Trening. Trenowałem dużo. Widzieliśmy się kilka raz. Może dwa lub trzy. Podczas waszych misji - odpowiedział spokojnie Sasuke.
          - Naruto mówił, że jesteście przyjaciółmi. Czemu więc nadal mieszkasz po za wioską?
          - Przyzwyczaiłem się do takiego trybu życia.
          Sakura zmierzyła go wzrokiem. Coś jej nie pasowała. Nie mówił prawdę, ukrywał coś przed nią. Cała trójka coś kręciła. Potrafiła to wyczuć, ale nie chciała robić sceny niczym z taniego filmu komediowego.
          - Byliśmy na prawdę wspaniałą drużyną. Nigdy nie byłem z was dumniejszy niż w tamtych czasach. Później doszedł do nas Sai i tak już zostało. Też nam było przykro z powodu decyzji Sasuke, ale co mogliśmy zrobić. Nikt go nie był w stanie zatrzymać. Nawet ty Sakura. Musimy się pogodzić z tym, że Sasuke to typ wolnego człowieka. Wędrującego i tułającego się po świecie w poszukiwaniu własnego miejsca - oznajmił Kakashi.
          Jego wypowiedź zadowoliła każdego. Nie było trzeba więcej mówić, i o nic więcej pytać. To była jedna z jego cech, która sprawiała, że był Shinobi najwyższej klasy i godnym podziwu.
          - A co to za grobowa atmosfera?
          - Sai! - zawołała dziewczyna.
          Wszyscy odwrócili się za siebie. Chłopak usiadł obok Sakury, uśmiechając się do nich promienie. Gestem ręki poprosił o to samo, i jakby znał ich całe życie płynnie wmieszał się w rozmowę.
          - Wspominaliśmy stare dobre czasy. Nawet te kiedy doszedłeś do nas - wyjaśniła.
          - Oj pamiętam do bardzo dobrze. Nie polubiliśmy się do razu - zaśmiał się gorzko.
          - To prawda. Yamato miał z wami nie lada problem - przypomniał Kakashi.
          - Tej historii jeszcze nie słyszałam.
          - Nie ma o czym mówić. Po prostu nie polubiliśmy się od razu. Tak długo byliśmy przywiązani do Sasuke, że trudno było nam się przyzwyczaić - wyjaśnił Naruto.
          - Ale w końcu przyzwyczailiśmy się do siebie - uśmiechnął się szarmancko.
          W tym właśnie uśmiechu zakochała się. Szczerym i pełnym miłości.
          - Sai czy mógłbym cię prosić żebyś usiadł obok Sasuke...- mruknął Naruto, odwracając twarz w drugą stronę.
          - Przeszkadza ci coś? - spytała ostrzegawczo.
          - Spokojnie. Ja tylko na chwilę. Musze zaraz wracać zdać Hokage raport.
          - Nie przemęczaj się za bardzo! - polecił mu mistrz.
          - Widzimy się jutro - uśmiechnął się do, całując Sakure w czoło - Na razie - pożegnał się z resztą.
          - Bleaaah.
          - Naruto - ostrzegła go dziewczyna, przeszywając wzrokiem.
          - Ha, ha, ha. Naprawdę brakowało mi tego! - zaśmiał się głośno Kakashi - Dawaj Sasuke, dodaj swoje 3 grosze.
          - Nie mam nic powiedzenia temu durniowi - powiedział chłodno, kończąc swoją zupę.
          - Od kiedy lubisz ramen, co? - fuknął na niego.
          - Zamknij się już. Nie mogę cię słuchać.
          - Sam zacząłeś durniu.
          - Tak, to jest właśnie to co sprawia, że nadal są małymi, kochanymi chłopcami - szepnął do Sakury, uśmiechając się przez maskę.
          Oboje spojrzeli na nich. Ten obraz był jej bardzo znany. Byli niczym lód i ogień. Dwie różne siły, oboje potężni i oboje tak różni. Pamiętała ich. Pamiętała to.
          - To musiały być na prawdę wspaniałe czasy - odpowiedziała pełna natchnienia.
          - Oj były. Na prawdę były - rozmarzył się.



          Siedzieli w niewielkiej sali bez okien. Biel ścian biła po oczach, prawie tak samo jak pustość która ich otaczała. Nie było to nic prócz dwóch krzeseł i niewielkiego stolika. Wszystko w kolorze biały. Nie miłe uczucie towarzyszyło jej. Jakby zostało rzucona na głęboką wodę, bez koła ratunkowego.
          - Nie będzie, aż tak bolało - oznajmił spokojnie.
          - Aż tak? - przełknęła głośno ślinę.
          - Jesteś medykiem. Dasz sobie radę.
          - Pamiętaj, że jestem też shinobii, jak mnie okłamiesz to wiesz co się stanie.
          Złączyła palec środkowy z kciukiem po czym przyłożyła koniuszki palców do stolika. Z lekko przechyloną głową na lewo, pstryknęła w blat, który z niewyobrażalną siłą poleciał na ścianę, rozsypując się na kilka ładnych kawałków. Widząc jak drgnął minimalnie uśmiechnęła się triumfalnie.
          - Widzę, że w końcu nabrałaś charakteru - skwitował nie przejęty.
          - Kiedyś musiałam - uśmiechnęła się sztucznie.
          - Robię to, bo Hokagę mi kazała. Nie myśl sobie, że lubię zaglądać ludziom do umysłu i bawić się w ich wspomnieniach.
          - Jak daleko będziesz musiał zajrzeć.
          - Nie wiem. To zależy od ciebie. Nie będę robił nic co będzie ci przeszkadzało.
          - Lepiej żebyś nie wchodził za daleko - ostrzegła go.
          - Nawet bym nie chciał - prychnął. - Rozluźnij się. To może na prawdę zaboleć.
          Sakura wzięła głęboki oddech. Ostrożnie podniosła głowę,i wolnym ruchem sunęła wzrokiem od klatki piersiowej w górę. Im bliżej oczów była tym większą panikę czuła w żyłach. W końcu natrafiła na jego czarne oczy. Głębokie i ciemne. Pełne tajemniczości, pełne uczuć, które były zaszyfrowane niczym najtrudniejszy kod na świecie. Ten wzrok przeniknął ją na wskroś. W sekundę. Nie była w stanie się bronić. Jakby niewidzialny laser przeszedł przez jej mózg i penetrował jej wnętrze.
          - To dopiero początek - oświadczył.

          Powoli przebierał w jej wspomnieniach. Tych nowych jak i starych. Wyciągał na światło dziennie wszystko co mogło by mieć znaczenie. Jej pierwsze spotkanie z Ino, jej kompleksy z dzieciństwa, kłótnie z rodzicami, kłótnie z Naruto. Egzamin na Chuunina. Ostrożnie wybierał to co zdawało mu się bezpiecznie. Nie ruszał nic co było związane z nim. Zacierał je lekko jak we mgle. Pamiętała, że byli razem, ale nie pamiętała tego uczucia. Im więcej wędrował w jej wnętrzu i im więcej natrafiał na własne obrazy tym dziwniej się czuł.
          Z pierwszego poziomu przeszedł na drugi. Tam przywrócił wszystko co było związane z jej treningiem pod okiem Tsunade. Przy okazji dowiedział się jak spędziła te trzy lata, gdy Naruto był na treningu, a on u Orochimaru. Oglądał jak smutna siedziała na łóżku, jak godzinami tkwiła przy ich zdjęciu. Wszystko jak na dłoni układało mu się w jedną całość.
          - Zróbmy sobie przerwę - poprosiła zmęczona.
          - Byłaś w stanie zobaczyć to co widziałem?
          - Nie...widziałam tylko poszczególne rzeczy. Spotkanie z Ino, kłótnie z Naruto, kilka naszych misji. Trening z Tsunade.
          - Dobrze. 
          Sasuke spojrzał na zegar, który wisiał na ścianie. Na początku nie zauważył go. Przez białą tarczę i obramowanie wtapiał się w tło. Gdyby nie czarne cyferki i wskazówki pewnie by nawet nie zwrócił uwagi.
          - Trzy godziny...tyle trwało przywrócenie kilku wspomnień.
          - Jestem zmęczona. Możemy na dziś skończyć? - poprosiła. Czuła się słabo, jakby ktoś wyssał z niej moc.
          - Jak chcesz - oznajmił, wstając z krzesła.
          - To boli bardziej niż mówiłeś, ale nie mam siły cię ukarać - westchnęła, wspierając się na nim. Delikatnie objęła ramieniem jego ramie, i krok po kroku szła do przodu.
          - Będzie boleć jeszcze bardziej - oznajmił.
          Napiął nieświadomie mięśnie lewej ręki, chłodnym wzrokiem spojrzał na jej zmęczoną twarz. Oddychała nierównomiernie i równie ciężko chodziła. Chciał strzepać jej dłoń z swojego ramienia, ale nie potrafił. Wspomnienie tamtego dnia gdy go uratowała pojawiło się przed jego oczami. Delikatnie rozluźnił ramie, jak i całe ciało.
          Światło na zewnątrz biło bardziej niż tamten pokój. Nagle wyszli z jaskini na świat który powitał ich radośnie. Do centrum wioski mieli piętnaście minut drogi. Zastanawiał się czy powinni usiąść na ławce i odpocząć chwile, czy ruszyć do centrum.
          - Chcesz siąść na ławce?
          - Tak - przytaknęła.
          - Ohohoho! Co nasz mały Sasuke robi? - rozbawiony, szyderczy głos zwrócił ich uwagę.
          Oboje spojrzeli za siebie. Trójka obcych jej osób stała w cieniu pod drzewem. Mężczyzna o seledynowych włosach, w fioletowej koszulce i z bidonem w dłoni uśmiechał się do nich znacząco, machając co jakiś czas. Tuż za nim stał chłopak w pomarańczowych włosach, kojarzyła go z ostatniego spotkania, gdzie poznała Sasuke. Trzecia postać, była schowana. Stała bokiem za tamtą dwójką.
          - Oho, Karin wkracza do akcji  - zaśmiał się Suigestu, robiąc krok w bok.
          Czerwono włosa kobieta wyszła na przód. Krótkie spodenki odsłaniały i podkreślały jej długie i zgrabne nogi, bluza do połowy zapięta pod biustem, i okulary, które błyszczały w słońcu. Sprawiała wrażenie, potężnej i charyzmatycznej kobiety, która nie da sobie w kasze dmuchać.
          - Co tu robicie?
          Delikatnie wysunął jej dłoń spod ramienia. Nie spuszczając wzroku z towarzyszy zrobił krok do przodu na chwilę, zapominając o Sakurze.
          - Chyba nie myślisz żebyśmy cię tu sami zostawili. Ty sobie flirtujesz z piękną Sakura, a my mamy się nudzić? - zarzucił mu Suigestu.
          Odruchową uderzył z otwartej dłoni w czoło. Czasem zapominał, że na tym świecie istnieją ludzie głupsi, lub prawie tak samo głupi jak Naruto.
          - Cześć - przywitał się Juugo, kłaniając się delikatnie.
          - M..miło mi - przywitała się Sakura. Na słabych nogach podeszła bliżej.
          - Nie wyglądasz za dobrze, czyżby zmęczyła cię sztywna aura Sasuke? - zażartował Suigetsu, łapiąc Sakure przed upadkiem. Ostrożnie pomógł usiąść jej na ławce, gdzie zaczerpnęła świeżego powietrza.
          - A więc wy jesteście przyjaciółmi Sasuke - powiedziała po chwili.
          - Można tak powiedzieć - uśmiechnął się Juugo.
          - Sakura miło mi.
          - Juugo. Znamy się.
          - Aa...przepraszam. Miałam mały wypadek i tak się trochę sprawy po skomplikowały.
          - Mały? Mały to mało powiedziane! Prawie umarłaś tam wtedy, gdyby nie ty to Sasuke to... - mocne kopnięcie Karin zamknęło mu usta. Kobieta zgrabnie strzepnęła wodę z buta, i z cichy prychnięciem wróciła na swoje miejsce.
           Wkurzony Suigetsu powrócił do swojej normalnej postaci, by po sekundzie znów zamienić się w wodę.
          - Co powiedziałeś? - spytała Sakura, wytężając słuch.
          - Mówiłem, że....
          - Chodźcie już. Musze odprowadzić Sakure do domu - rozkazał Sasuke, rzucając Suigetsu ostrzegawcze spojrzenie.
          - T... tak jest - zasalutował, podskakując ze strachu.



          Usiedli w hotelowym pokoju Sasuke z myślą, że porozmawiają o ich planie na najbliższe kilka dni. Nikt nie wiedział co Sasuke siedzi w głowie, czy zostanie tu czy znów gdzieś wyruszą. Jako drużyna mieli niekończącą się listę zleceń i misji, które musieli wykonać. Do tego sprawa z Sakurą komplikowała im życie.
          - Słuchaj stary. To nie twoja sprawa, że straciła pamięć. Dobrze się czuje, jest zdrowa, ma chłopaka, ma rodzinę. Jest szczęśliwa - powiedział - Zabieramy swoje rzeczy i zmywamy się!
          - Suigetsu nie bądź nie miły. To, że Sakura straciła pamięć to akurat powinno Sasuke bardzo interesować - wtrącił Juugo, spoglądając na przyjaciela. Dobrze wiedział, że tamta sytuacja dręczyła go nie przerwanie przez ten rok. Czasami słyszał jak budzi się w środku nocy. Koszmary nawiedzały go i przypominały, że ma tutaj sprawy do załatwienia, że do póki nie odpokutuje nie będzie wolny.
          - Wracajcie. Ja tu zostaje. I tak miałem w planach żeby wrócić do wioski na jakiś czas - powiedział w końcu.
          - Sasuke, żartujesz sobie?! Wiesz ile misji przyjęliśmy? Czy chcesz wszystko zepsuć i zostawić nas, bo jakaś dziewucha cię nie pamięta?! - zdenerwowany Suigetsu stanął naprzeciwko Sasuke, i nie miał zamiaru odpuścić.
          - Akurat was powinno najmniej obchodzić co robię, gdzie jestem i jakie mam plany - warknął.
          - Ja zostaję z tobą! - oznajmił Juugo, stając po stronie przyjaciela.
          - Ja też! - powiedziała natychmiast Karin.
          - Super...utknąłem w tej dziurze! - załamał się Suigetsu, upadając na sofę.
          Sasuke westchnął głośno. Nie dość, że miał jeden wielki problem na głowie, oraz Naruto to dodatkowo zrzucono na niego dodatkowe trzy bomby.


          Z samego rana zjawił się u Sakury, by odebrać ją na drugą sesję spotkań. Zirytowany siedział w jej pokoju na łóżku i czekał, aż łaskawie wyjdzie z łazienki. Znudzony sunął wzrokiem po szafkach, książkach i zdjęciach, by w końcu zatrzymać się na obrazie nad łóżkiem. Kącik ust delikatnie uniósł się w górę. Był w tym obrazie coś co sprawiało, że gotowało się w nim. Sam nie wiedział co, ale nie czuł się przyjemnie gdy na niego patrzył.
          - Jesteś zboczeńcem? - spytała, wychodząc do pokoju.
          Sasuke spojrzał na nią pytającym wzrokiem.
          - Nie bądź śmieszna.
          - Żartowałam przecież.
          - Kto jest na tym obrazie?
          - Ja...a kto miałby być?
          Zwrócił wzrok na Sakure, która rozmarzyła się na chwilę. Domyślał się, że ten obraz został namalowany przez Saia. Delikatne i owalne kreski prawie idealne odzwierciedlały nagie ciało dziewczyny. Delikatne muśnięcia pędzlem stworzyły prawdziwe gałęzie włosów, który zdawały się falować na jej plecach i ramionach. Wdzięcznie ustawiona kobieta, kusiła swoim profilem.
          - I kto tu jest zboczony... - szepnął, wstając z łóżka.
          Nie musiał używać swoich mocy, żeby domyśleć się o czym właśnie wspominała. Jej uśmiech i rozpromieniona twarz mówiły wszystko za siebie. Wychodząc z pokoju miał nadzieje, że w jej wspomnieniach nie natknie się na nic co związane jest z Saiem i tym obrazem.



          - Cz...czy my się nie lubiliśmy? - spytała nagle.
          Drugi identyczny biały stolik został wstawiony w miejsce starego. Nieskazitelnie białe i czyste, idealnie wpasowało się w nowe otoczenie.
          - Co?
          - Pytam się czy jak byłeś jeszcze w naszej drużynie to się nie lubiliśmy.
          - Czemu o to pytasz?
          - Tak po prostu. Zauważyłam, że nie gadasz z nikim prócz Naruto i czasami Kakashim. Wyglądasz jakbyś siedział tu za kare...i...i nie wyglądasz na kogoś kto mogłaby polubić. Sama nie wiem czy cię teraz lubię a co dopiero kiedyś.
          - Czy się lubiliśmy to trudno określić...można powiedzieć, że naszą czwórkę łączyły dziwne relacje - odpowiedział wymijająco, kładąc na stole dwie szklanki z wodą.
          - To dlatego nas zostawiłeś? Bo się nie lubiliśmy? Bo nas nie lubiłeś? - ciągnęła dalej.
          - Nie muszę ci odpowiadać na takie pytania. Gotowa?
          - Wejdź w niewłaściwe wspomnienie, a wiesz co będzie - ostrzegła go, pstrykając palcami w powietrzu.
          Sasuke zaśmiał się kpiąco. Bez ostrzeżenia uaktywnił rinnegana, wchodząc jednocześnie do jej umysłu.


          Ostatnie dwa drzwi, które zostały mu na tym poziomie stały na samym końcu korytarza. Jedno ciemne, spod spodu przebijało się ciemne światło, podczas gdy te drugie drzwi biły jasnością i pozytywną aurą. Jako pierwszy cel wybrał to ciemniejsze. Ostrożnie wszedł do środka. Na podłodze znajdowała się woda. Chłodna ciecz sięgała mu do kostek. Im głębiej wchodził tym chłodniej się robiło. Bojąc się, że może trafić na coś niewłaściwego, dezaktywował Sakurze całkowity pogląd jego badań. Pierwsze wspomnienie, które stanęło mu drodze było ich wspólne. Z dnia w którym ogłoszono, że są w jednej drużynie. Siedzieli na ławce i rozmawiali o czymś. Szybko zorientował się, że ten Sasuke, który tam siedział to był Naruto w jego transformacji. Mimowolnie uśmiechnął się, widząc to. Sytuacja przeniosła się do momentu gdy prawdziwy on spotkał się z Sakurą. Była to ich pierwsza rozmowa w życiu i pierwszy raz gdy nakrzyczał na nią, nazywając irytującą. Następne wspomnienie pochodziło z lasu śmierci gdy próbował zabić tamtego Shinobii z wioski dźwięku. Nie trudno było zauważyć, że ten pokój był pokojem związanym z nim. Najsmutniejsze wspomnienia, których on był głównym bohaterem. Jego odejście z wioski, jego ostre słowa, walka na dachu, przeklęta pieczęć, walka w eliminacjach i wiele innych momentów, które wypełniały ten pokój po brzegi. Tuż przed tym gdy miał wychodzić na drodze stanęło mu jeszcze jedno wspomnienie. Był to moment, który pokazywał jego intencje zabicia Sakury podczas spotkania pięciu Kage. Zaraz po tym wspomnieniu pokazało się kolejne. Tym razem Sakura biegła po moście z Kunai w dłoniach. Zatrzymała się za jego plecami, płacząc cicho.
          Zamknął odruchowo oczy, gdy jego wspomnienie zamachnęło się, by ją zabić.
          Bojąc się, że coś zaraz wypełznie z brudnej wody, wybiegł z tego pokoju. Pot kapał mu z czoła, i ciężkim echem odbijał się od ziemi. Nie miał już siły wchodzić do drugiego pokoju, ale wiedział, że tamte drzwi kryją tylko te dobre wspomnienia.
          Zaciągnął się głęboko i wszedł do środka. Ciepłe promienie słoneczne musnęły jego spoconą twarz. Tu było inaczej. Przyjemniej, cieplej, radośniej. Zamiast wody była trawa. Miękka, pachnąca i świeża. Nawet wspomnienia były pięknie ułożone. Dryfowały beztrosko w powietrzu, ciesząc oczy. Przenikały się nawzajem, jakby jedno chciało się pochwalić drugiemu swoją historią. Zdziwił się gdy na kilku obrazach rozpoznał siebie. Ich pierwsza misja gdy osłonił ją przed tamtym ninją, dzień w którym zanosili papiery na egzamin chunnina. Był to pierwszy raz gdy powiedział jej, że jest inteligentną i bystrą kobietą. Znalazł tu nawet wspomnienie gdy Tsunade uleczyła go, a on po raz pierwszy od kilku dni otworzył oczy. Gdy rzuciła mu się na szyje, słyszał jak bije jej serce. Jak dziękuję w duchu, że żyje i jest zdrów. Jak za mrugnięciem oka pojawił się kolejny obraz. Sakura biegłą w jego stronę. Potykała się na kamieniach, głośno oddychała. Nagle pokój wypełnił się jej głośnym oddechem. Myśli które towarzyszyły jej tamtego dnia były tutaj razem z nim. Błagała Bogów by pomogli jej dobiec na czas. By pozwolili jej uratować miłość życia.
          - Zdążyłam - szepnęła Sakura. - Zdążyłam uratować Sasuke...jednak nie jestem taka bezużyteczna.
          Wspomnienie Sakury upadło na kolana. Ostatni wdech, i jak laleczka kukiełkowa wystrzelona z procy poleciała spotkać się z śmiercią twarzą w twarz.
          To było ostatnie wspomnienie jakie zarejestrował jej mózg. Ostatnie wspomnienie jakie miała z Sasuke i ostatnie, które należało do tych smutnych i traumatycznych.
          Stał oszołomiony, zastanawiając się jak to możliwe, że znalazł je tutaj, a nie w poprzednim pokoju. Jak mogła się cieszyć z tego, że prawie umarła. Na ugiętych kolanach poszedł dalej. Akurat wtedy gdy tracił kontrolę nad niektórymi bodźcami, pokazał mu się Sai. Łańcuszek wspomnień z Saiem. Ich pierwszy pocałunek, milion spacerów, pierwszy raz. Nawet dzień w którym powstał tamte obraz był zachowany w najmniejszych szczegółach. Każdy jej uśmiech, i śmiech gdy ją dotykał, gdy ją malował. Rozbierał i ubierał. To wszystko mieszało mu się przed oczami.

          Uderzył plecami w ścianę. Jego kręgosłup wygiął się pod wpływem siły i ciężaru. Czuł jak wbija się w cement i przebija się prawie na wylot. Klatka piersiowa pulsowała niebezpiecznie. Przysiągł by, że czuł jak coś mu się łamie.
          - Mówiłam, żebyś nie wchodził za głęboko. Zboczeńcu! - warknęła.
          Ciężkim wzrokiem spojrzał na dziewczynę, która stała na ugiętych nogach. Oddychała ciężko, a z jej oczów kipiał gniew, i złość. Marszczyła niebezpiecznie nos i brwi jakby patrzyła na największego wroga na świecie.
          - P...przepraszam - wydusił z siebie.
          - Chce też wiedzieć co było w tym pierwszym pokoju...czemu ograniczyłeś mi widoczność do wszystkich wspomnień które widziałeś...co ty mi robisz w tym mózgu? - syknęła, podchodząc bliżej.
          - Chyba złamałaś mi żebra...
          - Zaraz złamię ci znacznie więcej - zakomunikowała.
          Przez chwilę mierzyli się wzrokiem. Nikt nie chciał dać za wygraną. Nikt nie chciał przegrać.
          Im dłużej wpatrywała się w jego czarne oczy tym większy niepokój w niej rósł. Czuła, że zna to spojrzenie, że jest coś bardzo ważnego co związane jest z tymi oczami. Nagle przed jej oczami ukazał się jakiś niejasny obraz. Czyiś głos wypełnił jej głowę. Płacz małego chłopca, odbijał się echem w jej głowie. Czarne oczy patrzyły na nią przenikliwie i skazywały na śmierć.
          Upadła na ziemie, łapiąc się za głowę. Rozdzierające wnętrze krzyki wypełzały z jej ust, błagając o pomoc.
          - Cholera! - warknął Sasuke.


          Otworzyła delikatnie oczy. Rozmazany obraz wyostrzył się po kilku sekundach. Była u siebie w pokoju. Poznawała te ściany, ten sufit i te meble. Była pewna, że jest w swoim pokoju.
          - Co tu robisz?  - spytała niemiło, spoglądając na Sasuke, który siedział w fotelu.
          - Pilnuje cię.
          - Ależ ty dobro duszny.
          - Dobrze się czujesz? - spytał, zaciskając zęby.
          - Tak, lepiej - odpowiedziała, opadając ciężko na poduszkę.
          - Obudziła się? - do pokoju wszedł Suigetsu. Pełen radości i spokoju usiadł na parapecie, nie odrywając się od bidonu.
          - Mieliście zaczekać w hotelu - przypomniał.
          - Nudno tam jest. Po za tym jesteś ranny. Juuga zaraz cię naprawi. Nie ładnie tak ranić swojego terapeute - zwrócił się do Sakury, imitując dłonią pistolet - Puff - szepnął.
          - Jak się wchodzi tam gdzie nie trzeba, to się ma za swoje - ciężko wstała z łóżka.
          - Dam sobie rade - mruknął, odmawiając pomocy.
          - Siedź cicho - poprosiła.
          Usiadła bliżej niego na krześle, po czym delikatnie rozsunęła koszulę. Opuszkami palców dotykała jego klatki piersiowej, zupełnie jakby badała nieznany jej terytorium. Tak jak przypuszczał, miał złamane jedno żebro. Uśmiechając się szyderczo pod nosem, wykonała jeden drastyczny ruch.
          Głośny krzyk wypełnił pokój. Sasuke spojrzał na Sakurę groźnie, jakby ostrzegał ją, że zaraz zrobi jej krzywdę.
          - To kara za tego rinnegana. Nie ruszaj się - rozkazała.
          Niewyobrażalny ból znikał jak za dotknięciem różdżki. Czuł się dziwnie z faktem, że Sakura dotyka. Przed oczami miał jeszcze tamte wspomnienia z Saiem, nad łóżkiem, tuż naprzeciwko niego wisiał ten obraz, a on jakby czerpał przyjemność z jej dotyku.
          - Kiedyś tak bardzo kochałaś Sasuke, a teraz go ranisz...eh kobiety.
          - Co? - Sakura spojrzała na niego. - Czy ty właśnie powiedziałeś, że kochałam się w Sasuke? - próbowała powstrzymać w sobie wybuch śmiechu.
          - Żartujesz sobie? Z tego co słyszałem, to był okres gdy byłaś większą psychofanką niż Karin!
          - Suigetsu... - powiedział ostrzegawczo Sasuke.
          - Zamknij się! - rozkazała, naciskając lekko na jego klatkę piersiową.
          - Ja już chyba będę leciał - powiedział pośpiesznie, wyskakując z okna.
          - Ja kochać się w tobie...śmieszne - prychnęła pod nosem.



          Słowa Suigetsu prześladowały ją cały dzień. Jakaś cząstka jej odżyła. Coś w środku jej duszy zapłonęło i torowało sobie drogę na zewnątrz do jej podświadomości. Jakby próbowało powiedzieć coś bardzo ważnego. Coś co zapomniała, a było kluczowe.
          - Sakura - szepnął chłopak, wyrywając ją z myśli.
          - Sai.
          - Co się stało? - spytał troskliwie, siadając obok niej. Delikatnie ujął jej dłoń w swoje ręce, kciukiem masując wewnętrzną część skóry.
          - Czy ja się kiedyś kochałam w Sasuke? Kim on tak w ogolę jest i czemu grzebie w wspomnieniach?  - spytała ze łzami w oczach.



          Spotkali się na dachu jednego z budynków Konohy. Noc była przerażająca i straszna. Całe niebo pokryte było chmurami, wiatr wiał mocno i tępo, a śmieci turlały się po uliczkach, tworząc własną kołysankę.
          - Jesteś już? - spytał chłodno, odwracając się przodem do chłopaka.
          Sasuke szedł w jego stronę. Oboje mieli chłodny wyraz twarz i tą samą aurę wokół siebie.
          - Czemu mnie tu zawołałeś?
          - Chciałbym żebyś możliwie jak najszybciej opuścił wioskę.
          - A jak nie to co? - prychnął pod nosem.
          - To ja to zrobię i zabiorę Sakurę ze sobą.
          Sasuke wyostrzył wzrok i obnażył kły.
          - Myślisz, że kim jesteś?
          - A ty?
          - Boisz się, że przywrócę jej wspomnienia o mnie?
          - Tak dokładnie. Boje się, bo wiem, że ja znów zranisz. A nie pozwolę na to nikomu. Dla ciebie Sakura może nie jest najważniejszą osobą na świecie. Nie wiem nawet czy traktujesz ją jak przyjaciółkę, ale ja tak, dlatego chce żebyś ją zostawił.
          - Nie wiem o czym mówisz, ale jakbyś nie zauważył to nie interesuje się Sakurą.
          - To po co tu jesteś?
          - Z własnych pobudek - odpowiedział zadziornie.
          - Słuchaj Uchiha. Mówię serio. Wiem, że Sakura cię kiedyś bardzo kochała....nadal tak jest. Może tego nie wiesz, albo wiesz. Kto wie co tak na prawdę robisz w jej umyślę, ale Sakura odnalazła we mnie coś co sprawiło, że pomyślałam, że jestem tobą. Wiem, że myśli, że to ja jestem tobą, ale nie przeszkadza mi to. Sakura jest moją pierwszą przyjaciółką. Jest dziewczyną i kobietą, która była przy mnie przez te kilka lat, która troszczyła się i dbała o mnie. I może to płytkie z mojej strony, że chce ją zatrzymać przy sobie mimo to, że znam jej prawdziwe uczucia, ale nic na to nie poradzę. W przeciwieństwie do ciebie na prawdę ją kocham i na prawdę traktuję jak członka swojej rodziny, jak przyjaciela, towarzysza i rodaka. Nie pozwolę żebyś odgrzebał jej stare rany...w końcu to ty sprawiłeś jej najwięcej smutku i przykrości.
          Te ostatnie słowa były niczym gwoźdź do trumny - trumny którą sam sobie budował.
          - Nie chce żeby sobie przypomniała kim byłeś i co zrobiłeś. Pozwól zatrzymać w pamięci te miłe wspomnienia. Wspomnienia w których nie próbujesz jej zabić, w których nie ranisz jej i nie zostawiasz. Pozwól jej być Sasuke, którego ona chciałaby mieć i znać.
          Coś zwaliło mu się na głowie. Przeniósł się do innego wymiaru w którym pękła jedna z głównych ścian jego duszy. Fundament rozsypał się mu się pod nogi, jakby wcale nie był stworzony z silnych łańcuchów przyjaźni i zaufania, ale słabej tektury kłamstw i smutku.
          - Przemyśl to. Nie jesteś głupi...nie jesteś też obojętny na uczucia Sakury i Naruto. Wiem, że tak na prawdę zależy ci na nich. Pomyśl co będzie dla nich najważniejsze i nie rań ich więcej - powiedział na koniec.

          Jeszcze długo stał sam, tempo wpatrzony w niewidzialną przestrzeń. Kolejny huragan zerwał się w jego głowie, przewracając wszystkimi myślami, wydarzeniami na prawo i lewo.



          - Co? Ale czemu? - spytała zaskoczona.
          - Po prostu. Doszliśmy do wniosku, że najnaturalniej będzie jak sama powoli sobie wszystko przypomnisz. Po za tym mam dość grzebania ci w mózgu.
          - Coś się stało - powiedziała nagle - Pokłóciłeś się z kimś...z tą dziewczyną...albo z Naruto...Hokage ci coś powiedziała?
          - Co?
          - Znam cię...może cię nie pamiętam, ale znam. Widzę, że coś się stało. Wystarczy, że spojrzę ci w oczy. Co się stało? - naciskała dalej. Pełna determinacji stanęła na przeciwko niego, równając się z nim wzrokiem.
          - Opuszczam wioskę
          Głos mu się zachwiał, ale miał nadzieje, że nie zauważyła tego. Jej wzrok nagle zbladł, jakby zmatowiał. Cała jej twarz posmutniała, przecież nie tej odpowiedzi oczekiwała.
          - Jak to opuszczasz? - szepnęła, cofając się do tyłu.
          Nie minęło dużo czasu odkąd wrócił do wioski. Ponad tydzień? Może dwa. Miała wrażenie, że spędziła z nim maksimum dwa lub trzy dni. Jakby dopiero wczoraj spotkała go na leżącego na trawie. Nie rozumiała tego, ale jej serce nagle opustoszało. Zamarzło, i zatrzymało się na kilka krótkich chwil.
          - Mamy kilka misji do załatwienia. Nie możemy tu dłużej być.
          - Kiedy wyruszacie?       
          - Tego jeszcze nie wiem. Pewnie za kilka dni. Muszę tu jeszcze załatwić parę spraw.
          - Aha...w sumie. Cieszę się. Nie będziesz mnie już denerwował! - uśmiechnęła się nagle, uderzając go w klatkę piersiową. - O Sai! Naruto! - zawołała pośpiesznie, widząc jak dwójka przyjaciół wyłania się za zakrętu.
          Rzuciła się chłopakowi w ramiona jakby szukała pocieszenia. Jakby błagała bezdźwięcznie, żeby ją schować, ochronić i pocieszyć. Tylko on wiedział, że ten świetnie wyćwiczony uśmiech, jest fałszywy i pełen bólu i smutku, który znów jej podarował w prezencie pożegnalnym.
          - Rusz się Sasuke! Czekają na nas! - zawołał Naruto.

          - Co macie takie miny jakbyście stracili kogoś! Bawimy się! - zawołał Kiba, podnosząc swój kufel z piwem.
          - Czemu my też tu jesteśmy? - mruknęła Karin, której miejsce trafiło się między Suigetsu, a Shino.
          - Też tego nie rozumiem - powiedział Juugo, który uprzejmie powlewał wszystkim sake.
          - Sakura dobrze się czujesz? Wyglądasz na trochę zmęczoną - powiedział Naruto.
          - W porządku. Nie odespałam jeszcze wczorajszej zmiany.
          - Powiedź jak będziesz zmęczona to pójdziemy do mnie - szepnął Sai, czule głaskając po głowie.
          - Dobrze - uśmiechnęła się, wtulając nos w jego ramie.
          - Okey! Kto chciał oglądać opere mydlaną?! - zawołał Kiba, mając na myśli Sakurę i Saia.
          - Ej, no ale co to opera mydlana bez złego bohatera. Powinna być teraz akcja, jak chłopak zakochany w głównej bohaterce patrzy na nią z utęsknieniem, a w tym samym czasie zła dziewczyna zakochana w drugoplanowym mężczyźnie, próbuje zrobić krzywdę głównej bohaterce - powiedział Suigetsu, ożywiając się nagle - Sasuke, Karin - powiedział szyderczo, spoglądając na ową dwójkę. Śmiejąc się pod nosem, nie mógł powstrzymać się od zażartowania z nich.
          - Jedź tą swoją wołowinę! - rozkazała Karin, uderzając chłopaka w tył głowy.
          - Hee, heee.. no już toast...toast! - zawołała Ino, próbując rozluźnić atmosferę.
       


          Świeże powietrze przyjemnie rozdzierało mu pierś. Miał dość tej głośnej zgrai, do której powoli się przyzwyczajał. Wpatrzony w czyste niebo, wzdychał głośno, mając nadzieje, że ujrzy na niebie jakąś odpowiedź.
          - Chciałbyś gdzieś iść? - spytał kobiecy głos.
          Sakura stanęła obok, opierając się plecami o drzewo. Powietrze dziś było wyjątkowo rześkie i przyjemne, czuła jak wiatr maluje rumieńce na jej bladej cerze.
          - Powinniśmy wracać. Nie jesteś w zbyt najlepszej kondycji - zauważył.
          - Tylko troszeczkę pijana jestem. Troszeczkę - powtórzyła, uśmiechając się.
          - Troszeczkę bardzo - westchnął, dotykając rozgrzanego czoła.
          - Szkoda, że odchodzicie. Zaczęłam cię lubić  - szepnęła. - Jesteś na prawdę dobrym człowiekiem. Zupełnie takim jak mi cię opisywali. Chłodnym, dupkowatym, aroganckim, i silnym.
          - Pf.
          - Ale równie dobrym i troskliwym. Nawet jeśli tego nie okazujesz. Taki właśnie jesteś. Uchiha Sasuke... - czknęła pod nosem, uśmiechając się delikatnie.
          W blasku gwiazd jej twarz wydawała się jeszcze wyraźniejsza niż zazwyczaj. Teraz gdy stała przed nim pijana i uśmiechnięta wiedział, że taką chce ją zapamiętać. Chciał również by Ona zapamiętała go takiego jakiego chciała. Dobrego i miłego. Nie ważne jak bardzo kiczowato to dla niego brzmiało. Chciał był by tak było.
          - Sakura jesteś tu? - zawołał Sai.
          - O, Sai! Tutaj - odkrzyknęła, idąc za głosem chłopaka. Chwiejnym krokiem wyszła przed bar, zanikając w jego ramionach. - Wracajmy do domu - poprosiła.
          - Tak, wracajmy - powiedział, nie odrywając wzroku do Sasuke, który stał nieruchomo, obserwując go.
       


          Usiedli na kamieniach, pozwalając by wodospad zmył z nich pot i brud treningu. Najlepsze uczucie jakie można było doznać pod czas ćwiczeń, do chłodny wodny prąd, który uderza o nagie rozgrzane ciała, powodując przyjemne ukojenie.
          - Naruto.
          - Co?
          - Chciałbym usłyszeć jak to było gdy Sakura się obudziła.
          Naruto zaciągnął się głęboko powietrzem.
          - Myślałem, że już nigdy nie zapytasz - zaśmiał się.- Sakura obudziła się mniej więcej miesiąc o twoim odejściu. Na początku nie poznawała nikogo. Bała się, szarpała się w łóżku i płakała. Chowała się często przed nam. Mimo iż nie pamiętała ludzi to pamiętała jak się używa chakry, jak walczyć i jak wykorzystywać swoją moc. Czasami znikała gdzieś do lasu, a później gubiła się. Chodziła po mieście i błądziła po uliczkach. Był to okres gdzie bolało mnie serce gdy na nią patrzyłem. Po kolejnym miesiącu wracały do niej wspomnienia. Stopniowi oswajała się z nami. Im więcej jej o sobie mówiłeś tym więcej sobie przypominała. Mnie i Kakashiego najszybciej sobie przypomniała, później rodziców, Hokage, Saia, Ino i całą resztę. Sama z siebie. Przychodziła do Nas i opisywała wszystkich, a później poznawała ich na nowo. Jedynej osoby której sobie nie przypominała do ciebie. Opowiadałem jej o tobie. Kiba czasami wspominał, Ino mówiła o ich rywalizacji, ale zawsze mówiła, że nie pamięta. Wtedy też miała koszmary. Mówiła, że w śnie widzi jakiegoś mężczyznę, jest to ktoś naprawdę ważny. Mówiła, że widziała czarne oczy, które przenikały przez nią. Na szczęście szybko minęły.
          - kiedy minęły?
          - Mniej więcej wtedy kiedy zaczęła czuć coś do Saia. Za nim przypomniała sobie Saia, on był na misji u Gaary. Wrócił  jakoś dwa tygodnie po tym jak się obudziła. Jak wszyscy był przy niej. Pomagał, starał się jej wszystko przypomnieć. Z tego co mi opowiadał Sai którejś nocy, gdy czuwał nad nią w szpitalu Sakura obudziła się po jednym z koszmarów. Spojrzała na niego i powiedziała, że to musi być On. Że to Sai jest mężczyzną którego powinna pamiętać, ale nie może sobie przypomnieć. Pewnie tak pomyślała, bo oboje macie czarne oczy. Sai nie zaprzeczał. Przytaknął tylko i tak o to jak oboje zostali parą. Zaczął o nią dbać, czuwać nad nią i spełniać wszystkie warunki, żeby zając twoje miejsce. Stał się po prostu Sasuke o który marzyła i który  byłby idealny dla Sakury.
          Sasuke uśmiechnął się gorzko. Przecież nie wiadomo czy to o niego chodziło, a Naruto już zakładał, że to on. Po wysłuchaniu tej historii, miał wrażenie, że to wszystko to wielka ukryta kamera.
          - Sai na prawdę dobrze dba o Sakure...na pewno ją kocha...ale wiem, że Sakura nie jest w stu procentach pewna swoich uczuć, że wyczuwa, że coś jest nie tak, że brakuje mu czegoś. Czasami patrzy na Saia i wygląda to tak jakby patrzyła przez szkło.
          - Widzę, że stałeś się ekspertem - prychnął.
          - Myślę, że Sakura nadal cię kocha, i że jakbyś chciał mogłaby sobie z łatwością przypomnieć o tym uczuciu.
          - Nie bądź głupi. Jakim uczuciu? Za mocno cię uderzyłem pod czas treningu? Mi to całkiem na rękę. Wykreowaliście takiego Sasuke jakiego nigdy nie pozna - zarzucił na wpół żartem.
          - Po prostu opisaliśmy cię takim jak cię widzimy - bronił się.
          - Nie mówiłem ci, ale postanowiłem, że wracamy za niedługo do starego życia.
          - Co? - Naruto spojrzał na niego gniewnie.
          - Tak będzie lepiej. Sam mówiłeś, że Sakura łatwo sobie przypomina różne rzeczy. Ostatnio znów miała ten zły sen. To nie jest dobry pomysł, żebym tu przebywał. Nie póki nie pamięta kim jestem co zrobiłem, i co robię. Nie niszczmy dobrego Sasuke, którego sobie wykreowała.
          - O czym mówisz?
          - Mówię, że tym razem odchodzę na dobre. Do  moja zapłata za to, że uratowała mi życie. Usunę z jej głowy wszystkie niemiłe wspomnienia, które są związane ze mną. W sumie wszystkie złe wspomnienia są związane ze mną. Zostawię te dobre i zniknę. Po co dziewczyna ma się denerwować i przechodzić przez faze agresji i rozczarowania? Wiesz co by wam zrobiła, gdyby wyszło na jaw, że okłamaliście ją, że zatailiście połowę jej życia i majstrowaliśmy przy jej głowie? Łoo człowieku.
          - Sasuke...ty...ty na prawdę chcesz to zrobić?
          - Wyglądasz jakbyś  miał się zaraz rozpłakać
          - Na prawdę jesteś złym facetem...nie wiem jak mogłem tak okłamać Sakure...
          Zimna woda nagle zamroziła jego serce. Szczelnie zamknęła w sobie wszystkie uczucia, które skumulowały się w nim przez te kilka tygodni.
          - Zostawię jej tylko jedno wspomnienie. W końcu jej też należy się coś dobrego, i coś prawdziwego - szepnął, a w głowie widział obraz który zostawił. Ostatnie wspomnienie, które i jemu raniło duszę, a które można było zobrazować jednym krótkim słowem...
          -...Sasuke...dziękuję - powiedział Naruto.
          - Hejjj! Jesteście tu! - zawołał ktoś.
          - Sakura... - szepnął Naruto.
          - Zrobiłam wam bento! - zawołała, machając im ręką.


          Usiedli na ziemi pod drzewem, rozkoszując się letnim dniem. Piękne pudełka były wypełnione przeróżnymi smakołykami. Domowej roboty sprawiały, że smakowały jeszcze lepiej, a fakt, że jedli je we trójkę dopełniał to cudowne popołudnie.
          - Skąd wiedziałaś, że lubi pomidory?
          - Co? - spytała zaskoczona, spoglądając na pudełko Sasuke.
          - Ja i ty nie mamy pomidorów, a Sasuke ma całą jedną przegródkę - wyjaśnił Naruto. - Mówiłeś jej, że kochasz pomidory bardziej niż własne życie?
          - Po co miałbym jej to mówić.
          - Sama nie wiem...po prostu robiłam je rano i jakoś tak...odruchowo je tam dałam.
          - Patrz...na kulki ryżowe też nie dałaś mu natto...
          - Nie lubisz natto? - spytała, marszcząc brwi.
          - Nie.
          - Dziwnę...to też tak odruchowo zrobiłam.
          - Sakura...dziwna jesteś - skwitował jednym słowem Uzumaki.
          - Nie dziwniejsza niż ty! - wtrącił wesoło Kakashi.
          - Mistrzu! - zawołała radośnie.
          - Sakura, czuje się pominięty. Czemu mi nie przygotowałaś?
          - P...przepraszam nie wiedziałam, że też tu będziesz.
          - Wracałem z misji i was zauważyłem - wyjaśnił.
          - Następnym razem ci zrobię. Następnym razem - zapewniła.
          - Mam nadzieje, że do tego czasu nadal tu będziesz - spojrzał na Sasuke, który odwrócił wzrok w drugą stronę. Wszyscy wiedzieli, że jutro miał opuścić wioskę.
       
       



          Nie wiedziała co powinna mu powiedzieć. Jak się pożegnać, co zrobić i jak się zachować. Fakt, że byli sami w jej pokoju nie pomagał. Nie chciała się żegnać. Czuła, że cząstka jej duszy chce go zatrzymać.
          - Dziękuję - powiedziała nagle - Dziękuję, że zostałeś tu dłużej te kilka dni. Wiem, że dla Naruto to bardzo ważne. Na prawdę jesteście jak bracia. Mam nadzieje, że spotkamy się za niedługo - uśmiechnęła się.
          - Nie wiem czy będzie to możliwe.
          - Czemu?
          - Po prostu. Nie rób takiej miny wyglądasz jakbyś miała się rozpłakać...
          - A tak...zapomniałam, że gardzisz kobietami, które płaczą - uśmiechnęła się sztucznie.
          - Po prostu chciałbym cię zapamiętać uśmiechniętą. Taką jaką byłaś cały ten czas gdy tu byłem.
          - Dziwnie to brzmi w twoich ustach...te wszystkie...miłe rzeczy.
          - To lepiej zapamiętaj je - poradził, kładąc dłoń na jej głowie.
          - Nie wiem czemu, ale czuje, że na prawdę dobrze się znamy. Szkoda, że nie mogę sobie ciebie do końca przypomnieć. Coś tam wróciło, ale jestem pewna, że to nie wszystko. Mam nadzieje, że któregoś dnia, gdy wrócą mi wspomnienia i uda mi się odblokować to co mi zablokowałeś będę w stanie spojrzeć na ciebie jak na prawdziwego przyjaciela o którym wiem wszystko i którego darze wyjątkowym uczuciem. Do tego czasu...bądź szczęśliwy. Dbaj o siebie, nie złość się na Suigetsu za często. Nie pozwól by Karin go za często biła, i...i pamiętaj o nas - poprosiła.
          Obdarzyła go prawdziwym szczerym uśmiechem. Uśmiechem, który postanowił zatrzymać w pamięci i zamknąć w pokoju w którym znajdowały się wszystkie wspomnienia związane z Sakurą. Każdy jej płacz, każde jej uderzenie, każdy moment, który spędzili wspólnie przez ostatni miesiąc.
          - Sakura... - szepnął, przytulając ją do siebie - Dziękuję...
          Coś pękło w jej sercu. Jakaś kłódka, która była zamknięta przez cały ten czas. Ciężkie łańcuchy opadły na ziemie, wyzwalając coś co jej odebrano.
          - Sakura jesteś w domu!? - zawołał ktoś z dołu.
          - Sai  - szepnęła, chcąc się wyswobodzić.
          - Sakuraa!
          - To nie Sai jest tym chłopakiem prawda? - ostrożnie odwróciła się plecami do Sasuke. Jego żelazny uścisk, wysysał z niej energię.
          - M..muszę iść - powiedziała.
          - Jeszcze chwile - szepnął.
          Impuls...tylko tak mógł to nazwać. Ewentualnie zwierzęcym instynktem. Złapał ją w swoje sidła niczym Lew bezbronnego baranka. Zamiast zjeść swoją ofiarę postanowił ją zatrzymać i pilnować. Tak też chciał zrobić. Chciał ja na chwilę zatrzymać w ramionach, a później zostawić dla własnego dobra. Nie kontrolował tego co robi. Poddawał się emocji i chwili. Jego zwierzęca męska strona dała sobie znaki i nie miała blokad, które by go powstrzymały.
          - Sasuke...co robisz? - jęknęła załamanym głosem. Zacisnęła obie dłoni na jego dłoniach, które sięgnęły jej pod spódniczkę.
          - Gdzie ta kobieta znów poszła! - westchnął Sai.
          - Sai...Sasuke przestań  - poprosiła. Zamknęła mocno oczy, czując jak bluzka nagle w kawałkach upada na ziemie.
          Jęknęła cicho, słysząc trzask drzwi.
          Ich oddechy nieświadomi synchronizowały się.
          Chciała go odepchnąć, zabronić mu tego co robił uderzyć go, lub wezwać pomoc, ale nie potrafiła. Nogi uginały się pod nią, a wraz z nią jej wola. Mężczyzna z jej koszmarów znów ją prześladował. Widziała go przed oczami, bardzo wyraźnie.
          - Sasuke ja naprawdę zaraz...
          Jej rozsądna część mózgu błagała niebiosa, żeby Saiowi nic nie wpadło do głowy i żeby nie zajrzał tu teraz. Ostrzegała ją również i nakazywała sprzeciwić się, podczas gdy jej ukryte alter ego, czerpało niemałą przyjemność z jego bliskości i obecności.
          Oboje zsunęli się na ziemie. Dopiero gdy ciepła ciecz, spłynęła mu po dłoni zorientował się co zrobił. Spanikowany, puścił ją i odsunął się do tyłu. Nie wiedział co się dzieje. Sakura siedziała przed nim na wpół goła, oddychając ciężko. Jemu samemu trudno było oddychać. Miał krople potu na twarzy.
          - Sakura... ja... - nie wiedział co powiedzieć. Wstyd mu było przyznać się, że rzucił się na nią, że nie chciał jej puścić do Saia, że zrobił co zrobił.
          - P...przepraszam - powiedział załamanym głosem, odsunął się jak najdalej mógł.
          Sakura spojrzała na niego przez ramie. Pamiętało to małe biedne dziecko, które trzęsło się ze strachu. Nie wiedziała jak ma na imię, ale pamiętała jak płakało i wzywało imiona swoich zmarłych rodziców. Te czarne oczy, które ją prześladowały, też należały do niego.
          Ona również nie panowała na jej ciałem. Poruszała się swobodnie zupełnie jakby mózg nie miał nad nią kontroli.
          - C...czemu nie mogę sobie ciebie przypomnieć? - spytała, zbliżając się.
          Zachłannie pocałowała. Oplotła go ramionami, bojąc się, że to małe dziecko może znów uciec i zostawić ją.
          - Sakura...
          - Wszystko w porządku...jestem przy tobie - powiedziała, całując go ponownie.


          Przełknął głośno ślinę. To co widział w jej głowie nie dorównywało jej prawdziwemu pięknu. Gładkie niczym papirus skóra, pachnąca i lśniąca. Wszystko takie nierealne. Jej nagość, jej słodycz, a nawet głos.
          - Nie bój się... nie jesteś chyba, świerzakiem.
          Nie odpowiedział jej na to pytanie. Oczywiście, że był. Do tej pory nie interesowały go kobiety. Bał się. Bał się, że zrobi jej krzywdę. Była taka delikatna i mała. Nie wyobrażał sobie, że może w nią wejść, nie sprawiając bólu.
          - W porządku. Na prawdę. Zaufaj mi.
          Poczuła go w sobie. Tak nagle, nieoczekiwanie wypełnił ją. Wygięła ciało, dusząc w sobie jęk. Było to zupełne inne uczucie niż w przypadku Saia...czuła, że to jest prawdziwe, że te czarne oczy, które teraz na nią spoglądają z troską są prawdziwe.
          - Sakura zrelaksuj się, nie mogę wejść głębiej - zacisnął mocno zęby. Widział jak odpływa do innego świata, jak realizuje wszystkie wydarzenia i próbuje je poukładać.
          - Cholera - syknął.
          Wiedząc, że w tej pozycji nic nie zdziała, usiadł wygodnie, układając Sakurę na kolanach.
          - Sasuke - jęknęła, oplatając go mocniej ramionami.
          Rozluźniała się, czuł to. Całe jej ciało powoli relaksowało się, a on miał w końcu swobodę ruchu. Wiedział, że jest zmęczona, że nie wytrzyma długo, że drugi orgazm może ją zmęczyć jeszcze bardziej, ale brnął dalej. Zatracił się w niej i nie potrafił się z tego wydostać. Każdy jej krzyk, każda ślad na plecach był niczym zachęta do dalszego działania.
          - Nie kończ! - poprosiła, czując jak rozlewa się po jej ciele. Jak atakuje jej komórki i mięśnie. Przyjemna fala rozprzestrzeniała się trafiając do najmniejszych zakamarków jej ciała i duszy.
          - P...przepraszam - szepnął.
          Za nim wyszedł z niej, podparł się łokciami po obu stronach jej głowy i oparł czoło o jej. Głęboko spojrzał w jej w oczy, próbując zapamiętać każdy szczegół. Chciał zarejestrować bicie jej serca, oddech, a nawet to jak mruga.
          - Śpij - szeptał, głaszcząc ją po plecach.
          - Boje się
          - Czego?
          - Że to będzie kolejny koszmar, że jak się obudzę ciebie nie będzie, że sobie nie przypomnę kim jesteś.
          - Chciałbym żebyś sobie tego nie przypominała.
          - Czemu?
          - Bo wcale nie jestem dobrym człowiekiem. Nie jestem taki jaki myślisz.
          - Co?
          - Nic...śpij, śpij... - szeptał, tuląc jej ciało mocniej.
          - Nie uciekniesz?
          - Nie.






          Leżał swobodnie na zielonej trawie, upijał się dźwiękiem wiatru, i czerpał energie z słonecznych pocałunków. Oczami wyobraźni dopasowywał te wszystkie rzeczy do oddechu Sakury, do koloru jej oczów, do pocałunków i dotyku. Wszystko odtwarzał w głowię, nie pozwalając, żeby coś mu przeszkodziło.
          Nawet ciche kroki nie odwróciły uwagę od jego wspomnień. Nawet chmura, która zasłoniła mu słońce.
          - Mówiłam ci kiedyś, że możesz się przeziębić jak będziesz nadal spał na ziemi.
          Szept motyla wydawał się taki prawdziwy i realny.
          Sasuke otworzył powoli oczy. Te zielone oczy, przy których więdły źdźbła trawy, patrzyły się na niego radośnie. Delikatnie dłonie, które były cieplejsze niż słońce, dotykały jego czoła, a kaskady różowych fal, opadały delikatnie na jego twarz, otulając zapachem rozkoszy.
          - Co robisz?
          - Karzę cię. Karzę cię za to, że mnie okłamałeś, że mnie zostawiłeś, i za to, że przez te pieprzone trzy miesiące musiałam cię szukać - szepnęła, całując jego usta.
          Zatopił się w jej wargach, spijając gorzką słodycz. Gdy chciał więcej, nagle źródło rozkoszy odsunęło się od niego.
          - To będzie twoja kara.
          - Przypomniałaś sobie wszystko?
          Sakura przytaknęła delikatnie.
          - Wszystko co potrzebowałam.
          - Czyli?
          - Jesteś Sasuke Uchiha, chłopak którego pokochałam jego mała dziewczynka, a którego teraz kocham jako kobieta. Jedyny mężczyzna, który sprawia, że płaczę, ale nie jestem w stanie przestać o nim myśleć, bo kocham go jak szalona.
          Sasuke uśmiechnął się kpiąco pod nosem. Delikatnie dotknął jej policzka. Było takie ciepłe, i delikatnie. Rumiankowe i zdrowe.
          - Uciekniesz jak sobie przypomnisz resztę.
          - Nie wiem...zobaczymy.
          - Igrasz z ogniem.
          - Wiem. Po prostu tworze nowe wspomnienia, których mi nie odbierzesz - musnęła ustami kącik jego warg.
          - Wracajmy do domu - szepnął, przyciągając ją do siebie.
          - Czy możemy zostać tu przez jaki czas? Chciałabym się tobą choć trochę nacieszyć - pogłaskała go po głowie.
          - Skoro i tak mam się przeziębić.
          Leżał na ziemi z głową opartą na jej kolanach i już wiedział, że jego miejsce jest gdzie ona jest. Tam gdzie jest Naruto i Kakashi, że bez nich jest pusty, i że to oni wypełniają go wspomnieniami, które rozgrzewają jego serce.


Za błędy przepraszam.