OGŁOSZENIA

UWAGA!
Blog istnieje jako mój śmietniczek. Wylewam na nim wszystkie pomysły które zagnieżdżą mi się w głowie.

NIE realizuje zamówień, chyba, że napiszę wcześniej.
PRZYPOMINAM, że jest to ŚMIETNICZEK.

[06.11.2014]
ślę wirtualnego HUGA do każdego fana, czytelnika, miłośnika, Narutomaniaka, Narutardsa, i SasuSaku shippera! Z podziękowaniami dla wszystkich osób, którzy dzielnie i z zapartym tchem śledzili i trzymali kciuki za swoich ulubionych bohaterów i Naszego Najgłośniejszego ninja numer 1!
Wiele osób się zastanawia czy blog po zakończenia mangi będzie dalej funkcjonował. Ja bez wahania odpowiadam TAK! Tak długo jak mam wenę, tak długo jak mi pozwolicie i tak długo jak istnieją fani Naruto, SasuSaku, Shikatema etc, tak długo ja będę pisać. Będę dalej pisać, i pisać, aż zostanę ostatnim fanem SasuSaku w Polsce, a później na świecie.


[18/04/2020]
Jak się macie moi drodzy czytelnicy ? Czy wam też życie ucieka przez palce, ale wciąż czujecie się dziećmi ?


cr: all credis to the owner, DevinArt, tumblr, Masashi Kishimoto.

Szablon w całości stworzony prze ze mnie.



19 mar 2020

44 - Wspólna misja ( SasuSaku )





        
        Paring: SasuSaku, NaruHina
         M&A: Naruto
         Kategoria: Świat Shinobii, pusty okres, po wojnie. 


        W wolne dni jak te spędzał w swoim ulubionym barze Ichiraku Ramen. Za nim jeszcze usiadł przy barze, tuż przed wejściem wciągał do płuc przez nos cudowny zapach wywaru, który unosił się po całej ulicy. W głowie kręciło mu się, gdy myślał o idealnie ugotowanym makaronie i pysznym opiekanym boczku chashu. Gdy już siadał  na wysokim krześle barowym,  kropla śliny skapnęła po brodzie na blat.
          - Szefie! Miso ramen! Z podwójnym makaronem i podwójnym boczkiem chashu! - zawołał rozmarzony, a ręce z podekscytowania zacisnęły się w pięść. 
          - Naruto! Dawno cię nie było - Ayame przywitała ulubionego gościa z uśmiechem na twarzy. 
         - Musisz ostatnio dużo pracować. Dobra robota Naruto! Dziś jesz ramen za darmo! - oznajmił równie podekscytowany szef kuchni, stawiając przed Naruto miskę z parującą zupą.
          - Dla takich chwil cieszę się, że jestem Shinobii - z łzami w oczach podziękował za posiłek.
          W drodze powrotnej rozmyślał głęboko o swoim przyjacielu. Wolne dni miały to do siebie, że za dużo czasu było problemem, i wtedy   skupiał się na wszystkim innym prócz odpoczywaniu. Wojna zakończyła się stosunkowo nie dawno, a miał wrażenie jakby pół życia przeleciało mu przez palce. 
          - Naruto! - zawołał go ktoś z oddali. 
        Naruto z uśmiechem na twarzy powitał dziewczynę, która stała przed wejściem do domu. Ubrana w swobodną sukienkę, przypomniało mu, że wiosna już za rogiem. 
          - Cześć Hinata! - radośnie przytulił ją. 
          - Naruto... - zarumieniona odwzajemniła uścisk.
          - To co chciałabyś dziś robić? Możemy iść do kina, albo wesołego miasteczka, możemy też iść gdzieś za miasto! - Naruto bez wytchnienia wyliczał na palcach wszystkie możliwości, które wpadły mu do głowy.
          - Przepraszam Naruto. Ale właśnie była u mnie Sakura - krótka pauza niechętnie wdała się pomiędzy jej zdanie - Szósty Hokage cię szuka - powiedziała spokojnie, ukrywając smutek w głosie. 
          - R...rozumiem - smutny głos Naruto uderzył w nią jak piorun. Byli ze sobą już ponad rok. Od tamtego wydarzenia z porwaniem, Naruto nie odstępował jej na krok jednak gdy Hokage wzywał mogło to oznaczać tylko jedno. 
          - Jak wrócisz z misji to pójdziemy do wszystkich tych miejsc! - wesoły głos Hinaty od razu go rozchmurzył. 
          - Obiecuję, że następnym razem będziesz mnie miała całą dla siebie - zaśmiał jej się do ucha. 
          - Chodź odprowadzę cię do Hokage - oznajmiła, łagodnie łapiąc go za dłoń. 



          Do gabinetu Hokage doszli szybciej niż się spodziewali. Rozmawiając, śmiejąc się i żartując nie liczyli czasu. Gdy byli razem świat wydawał się nie istnieć. Wszystko to ich otaczało było tylko zbędnym tłem. Liczyli się tylko oni.
          - W takim razie powodzenia! - Hinata ucałowała Naruto usta. Kiedyś każdego jego najmniejsze spojrzenie wprawiało ją w osłupienie. 
          Tak jak się spodziewał wszyscy czekali na niego. Nie ważne go sprawował władze gabinet zawsze wyglądał tak samo. Średniej wielkości biurko, które stało pod wielkimi oknami. Jakieś książki, zwoje i milion innych rzeczy, z którymi zmagał się Hokage i jego pomocnicy. 
          Kakashi zazwyczaj siedział w tym fotelu i z znudzonym wyrazem twarz wypełniał swoje obowiązki. Zawsze, gdy kończył jedną stertę dokumentów, a Shizune przynosiła drugą narzekał, że wolałby być zwykłym shinobii niż Hokage. Teraz gdy wszystkie pary oczów zwróciły się na Naruto i jego wzrok wydawał się pełen energii i życia.
          - Myślałem, że mam kilka dni wolnego - mruknął pod nosem, zamykając za sobą drzwi - Miałem w planach odwiedzić z Hinatą wszystkie super - hiper fajne miejsca dla par - burknął głośniej, mając nadzieje, że Kakashi zrozumie aluzje. Zamiast tego w odpowiedzi dostał głośnie westchnięcie, które nigdy nie zwiastowało nic dobrego.
          - Myślałem, że się ucieszysz na nową misję, którą wam przygotowałem, ale chyba będę musiał zmienić plany - Kakashi aktorsko pomachał w powietrzy dłonią. 
          - Mistrzu Kakashi....znamy cię na tyle dobrze, że nie oszukasz nas - wtrąciła Sakura, która również jak Naruto nie pałała entuzjazmem na to nagłe wezwanie. Sama niedawno wróciła z wioski Chmury, gdzie odbywał się tego roczny egzamin na Chuunina. 
          - I co ja mam zrobić Shizune? Moi mali uczniowie chyba już mnie nie lubią - zasmucony odwrócił się do asystentki. 
          - Przestań grać nam na nerwach, jeśli to nic ważnego to...to.... - Naruto zacisnął pięść. 
          - Chciałem was wysłać na wspólną misję z Sasuke... ale nie pomyślałem o tym, że ostatnio dużo pracowaliście - Kakashi triumfalnie spojrzał na swoich uczniów, którzy słysząc imię Sasuke, wzdrygnęli się, a później niczym za dotknięciem różdżki, zmienili swoje nastawienie - Powinienem bardziej o was myśleć. Możecie dalej iść odpoczywać wyślę na tą misję inną drużynę. Z tego co mi wiadomo drużyna Shikamaru powinna być wolna - przeciągając swoje przedstawienie, Kakashi spojrzał do dokumentów w poszukiwaniu jakiś informacji. 
          - ZARAZ BĘDZIEMY GOTOWI! - Sakura i Naruto krzyknęli razem, wpychając swoje twarze przed twarz Kakashiego.
          - A więc Sasuke w końcu się odezwał...ten mały palant! - zawołał zadziornie Naruto.
          - Hej, hej spokojnie ... - nagłe podekscytowanie Kakashiego zniknęło.
          - Co to za misja? Myślałam, że Sasuke jest teraz na północny na dzikich pustyniach - wtrąciła Sakura.
          - Dostaliśmy informacje, że dawni więźniowie Orochimaru, którzy zostali zainfekowani przeklętą pieczęcią, wpadli w ręce jakiegoś kolejnego szalonego naukowca. Podobno udoskonalił pieczęć, a teraz testuje ją na setkach ludzi. Sasuke jest już nie daleko tego miejsca wraz z Karin oraz Suigetsu. Wasza dwójka ma do nich dołączyć pomóc w schwytaniu wszystkich więźniów i zaprowadzić ich do Kabuto. On będzie wstanie im pomóc.
          - Huh? Karin i Suigetsu? Myślałem, że Sasuke podróżuje sam - burknął Naruto zły, że ktoś inny, a nie on z nim wykonuje misje. 
          - Orochimaru ich wysłał. Karin jest w stanie bardzo łatwo ich znaleźć. No i ta dwójka już kiedyś pracowała z Sasuke, to jest najlepsza opcją na ten moment - wyjaśnił Kakashi.
          - Dla kogoś takiego jak Sasuke, kilka set osób, czy tam kilka tysięcy nie powinna być problemem - burknął ponownie. 
          - Naruto przestań narzekać. Ile to już minęło od naszego ostatniego spotkania - łagodny głos Sakury sprowadził go na ziemie. Z jej wyrazu twarzy łatwo było odczytać, jak cieszy się na to spotkanie. Oczy momentalnie rozbłysły, policzki nabrały delikatnego rumieńca, a uśmiech wyrażał więcej niż milion słów. 


          Już godzinę później szli w stronę północny, gdzie za dwa dni mieli dołączyć do Sasuke. Oboje czuli niesamowite podekscytowanie na to spotkanie jakby na nowo rozpalała się w nich dziwna energia. Mieli się spotkać z Sasuke nie jako wrogowie, nie jako zdesperowane dzieciaki, które w przeszłości biegali za nim by zabrać go do domu. Tym razem szli zobaczyć swojego przyjaciela, który wyczekuje ich przybycia i pomocy. 
          - Wiesz Naruto...ciekawe czy Sasuke o nas myśli czasem - powiedziała nagle Sakure.
          Był już środek nocy. Oboje leżeli pod rozgwieżdżonym niebem i wspominali stare czasy. Obok nich paliło się małe ognisko, które rzucało światło na ich twarze. Podekscytowanie nie pozwalało im spać. 
          - Na pewno nie! Wiesz jaki z niego dupek - mruknął złośliwie. 
          - Hm...może masz rację. Ja o nim myślę codziennie... dziwne prawda? - zaśmiała się cicho. 
          - Ani trochę. Ja też myślę o nim codziennie - przyznał się Naruto. Już jutro miał spotkać swojego najlepszego przyjaciela i nie mógł się doczekać, aż zobaczy tą głupkowatą twarz. 


          Tym czasem Sasuke siedział na najwyższej gałęzi drzewa, który mógł znaleźć. Z stoickim spokojem wpatrywał się przed siebie i co jakiś czas wzdychał cicho. Takie noce jak te przywracały dużo wspomnień. Czyste niebo, pełnia księżyca, delikatny wiatr i wszechotaczająca cisza. Gdy Itachi i Obito napadli na jego klan panowała ta sama aura, później pod gdy Itachi umierał księżyc był jednym z światków tej sytuacji. Takich momentów mógłby wymieniać i wymieniać. Nie były to na pewno miłe wspomnienia. 
          - Co jest? Nie możesz spać? - postać kobiety pojawiła się obok niego.
          - Potrzebowałem świeżego powietrza - oznajmił spokojnie. 
          - Świeżego powietrza? Cały czas podróżujesz po świecie   - wytknęła mu.
          - Masz racje. Wracajmy - oznajmił, zeskakując na ziemie. 
          - Jutro ten cały Naruto i Sakura mają do nas dołączyć.
          - Tak wiem.
          - Nie wyglądasz na wyjątkowo zadowolonego - Karin nie pewnie zrównała z nim kroku. Sama nie widziała go od zakończenia wojny. Fakt, że Orochimaru ich tu wysłał był dla niej więcej niż wygraną na loterii. Wciąż czuła do niego wielką słabość i gdyby mogła uciekłaby z nim na koniec świata choćby w tej chwili. 
          Sasuke nie odpowiedział jej na to pytanie. Czuł, że dzisiejsza noc zwiastuje coś dobrego. 

          Naruto wszedł do gęstego i ciemnego lasu. Był jeszcze wczesny poranek natura dopiero co budziła się do życia, a co za tym idzie krople rosy co nie gdzie kapały na młodą trawę. W powietrzu unosił się chłodny zapach halnego wiatru. Wraz z tym wiatrem czuć było wiosnę pachnącą i młodą. W takich chwilach najmniejsze szczegóły sprawiały radość. Każdy młody liść, który pączkował, każde zwierzę, które się budziło. Nawet najmniejszy podmuch wiatrów przynosił mu niesamowitą satysfakcję. 
          - Znalazłem cię - szepnął sam do siebie, uśmiechając się do siebie. Kunai które trzymał w dłoni jednym zwinnym ruchem poleciało prosto do celu. Sekundę później narzędzie wróciło do niego wbijając się przed jego prawą stopę. 
          - Jesteście wcześnie - powiedział spokojnie Sasuke. Spojrzał na przyjaciela, który stał obok niego. Jak zawsze ubrany w swój pomarańczowy kombinezon i przyodziany szerokim uśmiechem.
          - Ostrożny jak zawsze - zaśmiał się Naruto, uderzając go w ramię. 
          - Gotowi? 
          - Ahh....daj nam żyć. Szliśmy tu pół nocy i cały poranek - mruknął Naruto - Poza tym wszyscy zaraz powinni tu być - uśmiechnął się.
          Zaraz po tym jak Naruto zakończył zdanie damski głos dobiegł ich z dołu. Gdy byli młodsi ten głos nieustanie ich wołał. Podczas każdej misji, wolnego dnia czy innych ważnych wydarzeń. Wtedy spędzali z sobą dużo czasu i nie sposób było zapomnieć tego wołania. Później, gdy Sasuke opuścił wioskę doznawał różnych dziwnych koszmarów, a wtedy, gdy czuł, że sięga dna i pożera go ciemność ten głos znów go wołał i niczym światło w tunelu nadawał mu kierunek. 
          - Cześć - przywitał się Sasuke. 
          - Ile wy macie lat, żeby wspinać się po drzewach - wtrącił Suigetsu. Był widocznie poirytowany faktem, że musiał wstać tak wcześnie. 
          - Sasuke! Dawno się nie widzieliśmy! - Sakura stanęła naprzeciwko niego w odległości pół metra. Jej wzrok był skierowany i skupiony na nim. Zielone tęczówki mrugały radośnie, a uśmiech w takich chwilach wyrażał cały ten okres, gdy się nie widzieli. 
          - Masz rację - przytaknął spokojnie, mierząc swój wzrok z jej. Czuł, że powinien powiedzieć coś jeszcze, zadać jakieś pytania, ale nic nie przychodziło mu do głowy. Fakt, że wszyscy tu byli nie ułatwiał mu sprawy, dlatego też po kilku sekundach odwrócił się od niej i bez słowa skierował w głąb lasu. 
          - Chłodny jak zawszę - mruknął ponownie Suigetsu, idąc za nim. 
          Sakura spojrzała na Naruto, który mroził Sasuke wzrokiem. Za nim zdążyła mu coś powiedzieć ten już pędził w jego stronę. Naruto wskoczył na Sasuke, a później nakrzyczał na niego za oschłe zachowanie. I choć minęło tyle lat to dla tej dwójki  był to dopiero początek przekomarzania się. 
          Karin uśmiechnęła się pod nosem. Po zakończeniu czwartej wojny światowej chwile czasu spędziła w wiosce Liścia. Nie był to najprzyjemniejszy okres w jej życiu, dlatego nie wracała do niego za często, ale dzięki temu udało jej się poznać tamtejszych mieszkańców, a zwłaszcza starych przyjaciół Sasuke. Nie od dziś wiedziała, że Sakura kochała Sasuke, była to jej rywalka w miłości i tak chciała ją traktować. Widząc jak olewczo Sasuke podszedł do tej dwójki ziarno nadziei dało jej do myślenia, że nie jest jeszcze na straconej pozycji. Serce podpowiadało jej, że gdyby się teraz postarała mogłaby zdobyć jego serce. Za wszelką cenę chciała słuchać głosu serca i nie poddawać się, ale dawno temu coś jednak pękało w głębi jej serca, a rozum podpowiadał, żeby dała sobie siana. Sasuke nieświadomie co jakiś czas delikatnie odwracał głowę to prawo to w lewo i choć był zajęty sprzeczką z Naruto jego wzrok mimowolnie kierował się na Sakure, która szła kilka kroków przed nią, a pół metra za nim. Gdy ich spojrzenia spotykały się gdzieś po drodze każdy z nich odwracał się, po czym chwilę później znów na siebie spoglądali. Były to momenty, które Karin chciała ignorować, ale sygnały były tak mocne, że nie była wstanie oderwać wzorku od Sasuke. Dla niej jego zachowanie było czymś kompletnie nowymi, obserwowała tą stronę, której ten nigdy nie ujawniał. Sam pewnie nie wiedział o jej istnieniu, i fakt, że Karin mogła ujrzeć jego łagodną twarz sprawiał, że zakochiwała się w nim jeszcze bardziej. 
          Odnaleźć cel nie było trudno. Zaledwie godzinę później cała ich piątka stanęła przed setkami więźniów, na których eksperymentowano. Przeklęta pięć w fazie drugiej wyglądała jak oryginalna jej forma, która stworzył Orochimaru. Różnica była taka, że użytkownik posiadł dziesięć razy więcej mocy, a i żądza mordu nie była tak wielka przez co kontrolowanie własnych sił i umysłu było dużo łatwiejsze. 
          - Wiecie jaka jest zasada? - Sasuke wyciągnął swój miecz w powietrze. Srebrne ostrze zabłysnęło w promieniach słonecznych. 
          - Ja już cię znam...mamy nikogo nie zabijać? - to samo zrobił Suigetsu, celując swoim mieczem w przeciwników. 
          - Do roboty Sasuke! - zawołał Naruto, a chwilę później rzucił się w tłum.

          Dla Sakury walka wręcz nie była problemem z łatwością pokonywała przeciwników, którzy bezpośrednio rzucali się w jej stronę. Problem powstawał, gdy któryś nich korzystał z skrzydeł. Sasuke i reszta byli wystarczająco zajęci swoją walką, więc nie mogła polegać na tym, że ktoś nagle rzuci się w jej stronę. Na domiar tego była w parze z Karin, która pomimo swoich umiejętności szybciej męczyła się w dług walkach. 
          - Karin! - zawołała Sakura. Nie zwracając uwagi na krzyki Naruto rzuciła się w gonitwę za dziewczyną, którą porwał w locie jeden z więźniów. Ostatnią rzecz, która zdążyła powiedzieć to to, żeby zostawić Karin w jej rękach, a później zniknęła za wielką górą. 
          - Cholera... - krzyknęła Sakura. 
          Karin wisiała wysoko w powietrzu, a łzy nieustanie kapały po jej policzkach. Wróg był na tyle brutalny, że nie zważał na to, że trzyma w  kobietę. Bez skrupułów trzymał ją za włosy i wymachiwał w agonii, krzycząc jakieś głupoty. 
          - Nie, nie, nie! - wołała Sakura. Jej głuchy krzyk wydarł się z piersi w momencie, gdy puścił Karin odlatując w drugą stronę z szaleńczym uśmiechem na twarzy. Jej wrzaski wymieszały się z krzykami Karin, która leciała w dół wzdłuż wielkiego klifu. Sakura bez zastanowienia skoczyła za nią, i choć w locie ledwo co ją widziała to jedyne o czym teraz mogła myśleć to to, żeby przywołać Katsuyu i zamortyzować upadek. 
          - Sakura idiotka co robisz! - krzyknęła Karin.
          - Zamknij się, nie pozwolę Ci tak umrzeć! - wołała Sakura. 
          Im dłużej leciały tym ciężej jej się oddychało. Ciśnienie było na tyle niskie, że nawet dla nich medyków ciężko było zapanować nad oddechem. 
      I właśnie wtedy, gdy Sakura miała kończyć pieczęć Susanoo minęło ją. Filetowa zmaterializowana chakra leciała w stronę Karin. Sasuke z łatwością złapał dziewczynę, za nim ta zdążyła uderzyć w ziemie. W stronę Sakury wymierzył zaś strzałę z łuku.
          - Auć! - Sakura jęknęła pod wpływem uderzenia. Strzała przestrzeliła jej płaszcz i uderzyła w ścianę z skały, ratując ją tym samym przed dalszym lotem w dół.
          - Sakura!  -   donośny głos Sasuke chwilę później znalazł się przy niej. - Przepraszam - delikatnie pomógł jej wejść do Susanoo.
          - Karin jak się czujesz? - spytała słabym głosem, spoglądając na koleżankę.
          - W takiej chwili martwisz się o mnie. Głupia jesteś! - skarciła ją.
          - To chyba oznacza, że dobrze. Jak misja? - zwróciła się do Sasuke.
          - Naruto prawie skończył - Sasuke spojrzał na Sakure, która słysząc jego słowa z ulgą usiadła na kolanach. - Nie potrzebuje, żebyś mnie leczyła. Zacznij od siebie - dodał pośpiesznie. 
          Dla Karin, która siedziała za nimi przegryzała mocno wargę. Serce waliło jej jak oszalałe na wspomnienie, że z ich dwójki to jej ruszył na pomoc. Nie spodziewała się, że pierwszą osobą, którą uratuje będzie ona, a nie Sakura. Jak wyczuła jego chakrę była pewna, że rzuci się Sakurze na pomoc. Tym czasem gdy Sasuke leciał w ich stronę,  jego wzrok utkwiony był w nią. Nic nie mówił, ale z jego wyrazu twarzy wyczytać mogła, że krzyczy do niego, żeby się nie bała i zaraz będzie bezpieczna. Jego spojrzenie było na tyle silne, że gdyby wtedy umarła nie żałowałaby niczego w swoim życiu. Była szczęśliwa samym faktem, że Sasuke o niej myśli i martwi się. Jednak coś było nie tak. To ją uratował najpierw, a dopiero później Sakure. To Karin zostało wytargana z pola bitwy i wyrzucona na pastwę losu jak śmieć, a mimo to nie rozumiała czemu teraz skupiał cała swoją uwagę na niej.  Oboje nie byli świadomi tego jak wyglądają. Sasuke stał wyprostowany i co jakiś czas spoglądał na Sakure. Ona zaś siedziała na ziemi plecami oparta o jego nogi. Musiała mocno uderzyć w skałę, bo od jakiegoś czasu używała medycznego ninjutsu. Tą samą dłonią, którą wcześniej uratował Karin teraz trzymał na ramieniu Sakury. Wszystko robili tak nieświadomie, że aż sama Karin nie potrafiła wyjaśnić tego co czuje. Czy była to nienawiść, czy złość, a może zazdrość przeplataną zrozumieniem. 


          Droga do Kabuto nie była w cale taka łatwa. Mając na uwadze setki więźniów łatwiej było sprowadzić samego Kabuto. Dzięki Sasuke kontrolowanie tak dużej ilości osób nie było tak trudne jak mogłoby się zdawać. Złapanie szalonego naukowca również potrwało kilka godzin. Jedyną opcją jaką mieli to zaczekać półtora dnia. Czas ten w dużej mierze Sakura i Karin poświęciły na leczeniu. Oczywiście w tak bezpośredniej walce nie dało uniknąć się obrażeń. Jako medyk Sakura czuła się w obowiązku, żeby pomóc tym ludziom. W końcu do nie ich wina, że zostali porwani i poddani eksperymentom. 
          Po kilkunastu ciężkich godzinach Sakura wróciła do miejsca, w którym rozbili obóz. Wszyscy spali spokojnie zupełnie jakby Bóg snu chciał zrekompensować ciężki dzień. Sakura usiadła przy ognisku, gdzie łatwiej i szybciej mogła wysuszyć mokre włosy. Minęło sporo czasu, odkąd ostatni raz kąpała się w jeziorze. Tej nocy woda była wyjątkowo ciepła i przyjemna zupełnie jakby natura oczekiwała jej przybycia. 
          - Chyba pójdę poszukać Sasuke - szepnęła sama do siebie - I chyba nawet wiem, gdzie - uśmiechnęła się. 

          Usiadła obok Sasuke, który pochłonięty był oglądaniem księżyca. Nawet jak siedzieli z łatwością mogła stwierdzić, że od ostatniego spotkania Sasuke urósł kilka centymetrów. Jego czarne kruczoczarne włosy były dłuższe i jeszcze bardziej opadały na twarz.  Zazwyczaj stylizował je tak, że zakrywały lewe oko. Teraz jego włosy niesfornie powiewały na wietrze, ukazując jego spokojną twarz. Minęły trzy lata od ich ostatniego spotkania i teraz gdy byli sami serce waliło jej jak szalone. Sasuke nie zmienił się z wyglądu ani trochę. Śmiało mogła powiedzieć, że nawet wyprzystojniał. 
          - Przepraszam, że nie zdążyłem cię uratować prze ze mnie się zraniłaś - powiedział nagle, nie odwracając wzroku.
         - Nie masz przecież za co. Dobrze zrobiłeś, gdybyś uratował najpierw mnie mógłbyś nie zdążyć uratować Karin - powiedziała łagodnym głosem. 
          Sam dźwięk jej głosu wystarczył, żeby całe jego zmęczenie zniknęło w magiczny sposób. Wcześniej tego nie odczuwał, ale mając kogoś bliskiego przy sobie wpływało na niego kojąco. Czy to był Naruto czy Sakura, a nawet Suigetsu i Karin.
          - Jak twoje ramię? - Sasuke w końcu spojrzał na Sakure. Jej błyszczące zielone oczy były zwrócone prosto na niego. Nieprzerwanie od ponad dziesięciu lat Sakura obserwowała go i nawet na chwilę nie myślała, żeby odwrócić się od niego. Wcześniej irytowało go jej zachowanie, teraz był wdzięczny i szczęśliwy za każde jej uczycie,  którym go darzyła.
          - Już w porządku. Nastawiłam kości w przedramieniu. Za kilka dni nie powinno być też śladu po złamaniach - uśmiechnęła się.
          - Rozumiem - smutny głos Sasuke wypełnił ciszę między nimi - Przepraszam - powiedział ponownie. Sasuke wyciągnął dłoń w stronę Sakury. Położył sobie na kolanach jej rękę i mocno zacisnął. Chwilę trzymali się za ręce za nim przejechał opuszkami palców po jej  świeżej ranie. Był to na tyle delikatny dotyk  że każde muśniecie wymagała wstrzymania oddechu. 
          - Jestem w końcu medykiem - zaśmiała się. 
          Sakura oparła podbródek o ramie Sasuke. Siedząc na drzewie, pod osłoną nocy, w blasku księżyca cieszyli się swoją obecnością w najbardziej intymny sposób, na który mogli sobie teraz pozwolić. Z dala od ludzi, od hałasu od problemów. Tylko ich dwójka. 
          - Jeśli nie jesteś śpiący co powiesz na spacer? - spytała łagodnie.
          - Jasne - zgodził się Sasuke.
          - Jeśli nie brałeś jeszcze kąpieli to znam super miejsce - Sakura pociągnęła go za rękę w stronę jeziora. Było to miejsce głęboko schowana wśród drzew i gór.
          - Dopiero co się kąpałaś. Przeziębisz się - mruknął.
          - W takim razie możemy tam posiedzieć i popatrzeć w niebo - zaproponowała pośpiesznie. Dopiero teraz zrozumiała co zasugerowała i jaki to miało brzmienie. Kiedyś jak byli młodsi nie raz przy okazji różnych misji i czynnych spędzonych wspólnie momentów, pływali razem w jeziorach, czy ćwiczyli wśród rzek. Wtedy byli tylko niewinnymi dziećmi. 
          - Sakura przestań chować twarz - spokojny głos Sasuke sprawił, że rumieniec jeszcze mocniej oblał jej policzki. Minęło tyle czasu, odkąd ostatni raz trzymali się za ręce czuła, że w każdej chwili mogła zemdleć. 
           Oprócz jeziora znajdował się tu również mały wodospad.  Szum wody wypełniał całe to magiczne miejsce, w którym teraz się znajdowali. Tysiące małych świetlików latało wokół nich. Ich jasny zielonkawy blask mieszał się z światłem księżyca. Było to na tyle piękne z strony matki natury, jakby sam Bóg ich tu ugaszczał. 
          - Chciałabym, żeby poranek nastał później - Sakura westchnęła cicho. 
          Słońce powoli wstawało, a ptaki budziły się do życia. To był znak, że musieli już wracać. 
          - Możemy jeszcze chwile zostać - Sasuke zacisnął mocniej uścisk. 
          Sasuke siedział na ziemi oparty plecami o drzewo. Sakura siedziała między jego nogami oparta o klatkę piersiową. Kolana miała podciągnięte pod brodę na których opierała się. Prócz tego, że Sasuke obejmował ją mocno, to również schowana była pod jego płaszczem, który otulał ich ciała. Gdyby raj na ziemi istniał to miejsce byłoby ich utopią. 



          Naruto rozejrzał się jeszcze raz po obozowisku. Nie było ani śladu Sasuke ani śladu Sakury. W nocy, gdy się przebudził również ich nie zastał teraz gdy słońce było wysoko na niebie, a Kabuto dotarł na miejsce lekka nutka strachu zaczęła go otaczać.
          - Są razem nie martw się - z myśli wyrwała do Karin.
          - Myślę, że powinniśmy iść po nich. Jesteśmy wszyscy na misji co to ma znaczyć, że ta dwójka wymsknęła się w nocy, że by spędzić razem trochę czasu - mruknął Suigetsu wyraźnie podekscytowany pomysłem, że mógłby by ich nakryć na czymś. I nim pozostała dwójka zdołała zareagować cała ich trójka stała na górze, gdzie woda spływała z wodospadu. 
          - Chyba będzie lepiej ich zostawić - powiedziała obojętnie Karin, zawracając. 
          - Aż mam ochotę ich zbudzić - Suigetsu przygotowywał się do skoku - Ale z drugiej strony... niech im będzie - zrezygnował w ostatnim momencie. 
          - Wrócę po nich później...
          Naruto za nim dołączył do pozostałej dwójki jeszcze raz spojrzał na swoich przyjaciół. Oboje spali tak spokojnie i niewinnie. Gdyby zamknąć oczy zamiast dwudziestoparoletniej pary zobaczyłby dwunastoletnie dzieci, które nie mogą się od siebie oderwać. 


          Naruto wyciągnął dłoń w stronę Sasuke. To był ten moment, gdy ich drogi po raz kolejny się rozdzielały. Karin i Suigetsu wrócili do Orochimaru, Kabuto obiecał, zająć się więźniami, więc i na nich przyszła pora by się pożegnać. Sasuke miał wrócić na północ, gdzie kontynuować miał swoją podróż. Naruto i Sakura oczywiście wracali do Konohy.
          - Ja nie wrócisz na mój ślub to skopie ci tyłek - ostrzegł go Naruto, ukazując zadziornie ząbki.
          - Jakbym się ciebie bał - prychnął mu w twarz - Trzymajcie się - Sasuke uścisnął Naruto dłoń. 
          - Do zobaczenia - Sakura uśmiechnęła się do niego radośnie. 
          - Będę pisać - obiecał.
          - Będę czekać - zapewniła go. Do samego końca patrzyła jak jego sylwetka znika za horyzontem, aż nie była w stanie go więcej dostrzec. Przysięgła sobie, że następnym razem choćby świat miał się zawalić dołączy do niego i już nigdy nie zostawi. 

***
  
 Jak się macie wszyscy? 
Wchodzę na tego bloga dość regularnie, ale dopiero teraz coś mnie natchnęło. Może ktoś z stałych czytelników zauważył zmianę szablonu.
To chyba wszystko w ramach #ZostańWDomu. Mam nadzieje, że jesteście wszyscy bezpieczni i zdrowie.

Ta jednopartówka to nic szczególnego. Napisałam ją dość szybko w przypływie chwili.
Jak zawsze za błędy przepraszam. Wiecie, że nie lubię czytać na nowo swoich opowiadań i poprawiać błędy.

Chciałabym Wam obiecać, że pojawi się więcej historii, ale nie chce. Wole żebyście byli miło zaskoczeni. 

Pozdrawiam ciepło.