OGŁOSZENIA

UWAGA!
Blog istnieje jako mój śmietniczek. Wylewam na nim wszystkie pomysły które zagnieżdżą mi się w głowie.

NIE realizuje zamówień, chyba, że napiszę wcześniej.
PRZYPOMINAM, że jest to ŚMIETNICZEK.

[06.11.2014]
ślę wirtualnego HUGA do każdego fana, czytelnika, miłośnika, Narutomaniaka, Narutardsa, i SasuSaku shippera! Z podziękowaniami dla wszystkich osób, którzy dzielnie i z zapartym tchem śledzili i trzymali kciuki za swoich ulubionych bohaterów i Naszego Najgłośniejszego ninja numer 1!
Wiele osób się zastanawia czy blog po zakończenia mangi będzie dalej funkcjonował. Ja bez wahania odpowiadam TAK! Tak długo jak mam wenę, tak długo jak mi pozwolicie i tak długo jak istnieją fani Naruto, SasuSaku, Shikatema etc, tak długo ja będę pisać. Będę dalej pisać, i pisać, aż zostanę ostatnim fanem SasuSaku w Polsce, a później na świecie.


[18/04/2020]
Jak się macie moi drodzy czytelnicy ? Czy wam też życie ucieka przez palce, ale wciąż czujecie się dziećmi ?


cr: all credis to the owner, DevinArt, tumblr, Masashi Kishimoto.

Szablon w całości stworzony prze ze mnie.



18 cze 2013

12 - Rozdział 2- Czas (SasuSaku)


          A&M: Naruto
          Dozwolone: 13 lat


Rozdział 2


          Minął tydzień odkąd Naruto wyruszył na trening z Jirayą. W wiosce zrobiło się jakoś dziwnie cicho i pusto. Nie słychać było głupich krzyków i sprzeczek. Nikt nie wygadywał głupot na temat bycia Hokage, nikt nie robił takich problemów jak On.
          Sakura dzień w dzień chodziła do Tsunade ciężko, studiując zwoje medyczne. Zawsze koło południa wychodziła i wracała do domu na obiad. Jedną porcję brała na wynos, a druga jadła w pośpiechu. Zapakowane bento, niosła na obrzeża wioski. Upewniwszy się wcześniej, że nikt jej nie śledzi, szła do Sasuke, który między przerwami na treningi studiował wszelakie zwoje i techniki jakie znalazł w podziemiach.
          - I jak ci idzie? - spytała, zostawiając obiad na stole. Wszędzie walały się kartki, i książki. Panował tu niesamowity bałagan, który mogła się spodziewać tylko u Naruto. Samo to porównanie przypomniało jej jak bardzo za nim tęskni.
          - Dobrze, jest tu tyle niesamowitych technik. Niestety większość można zdobyć, w makabryczny sposób - syknął pod nosem. Dokładnie pamiętał słowa brata, w jaki sposób, można zdobyć jedną z tych mocy. Na samą myśl o zabiciu przyjaciela robiło mu się nie dobrze, zbierała się w nim agresja.
          - Makabryczny? - spytała, siadając naprzeciwko niego. Czuła się trochę znużona i zmęczona.
          - Na przykład, żeby uaktywnić Mangekyo Sharingana, trzeba zabić bardzo bliską ci osobę. To ma mieć coś wspólnego z silnymi emocjami, które uaktywniają jakieś bodźce. Niestety nadużycie tej mocy powoduje ślepotę, chyba, że przeszczepi się oczy innego członka klanu - wyjaśnił, spokojnie, wertując kolejny zwój. Nie podobał mu się ten sposób zdobywania mocy. Im więcej o tym myślał tym bardziej bolała go głowa. Najbardziej jednak nienawidził się gdy wieczorami kład się spać i myślał o swoich przyjaciołach i o tej sile.
          - Nie chce byś zabijał przyjaciół - szepnęła, powstrzymując ziewnięcie.
          - Co dziś robiłaś? - spytał, podnosząc wzrok. Przyzwyczaił się do tego, że przychodziła do niego dzień w dzień, dotrzymując mu towarzystwa. Lubił również jej obiady, chodź nie mówił jej tego. Nie trudno było zauważyć, że chodzi zmęczona i senna.
          - Jak zawsze byłam u Tsunade.
          - Wydajesz się jakaś zmęczona.
          - Aaa, to dla tego, że prócz medycznych jutsu, zaczęła mnie trenować.  - wyjaśniła lekko zakłopotana. Mimo iż zaczęła swój trening kilka dni temu, do teraz czuła jak bolą ją mięśnie po pierwszym spotkaniu.
          - Powinnaś wrócić do domu - rozkazał bardziej niż zasugerował. Nigdy do końca nie wiedziała co może oznaczać ten zimny, chłodny, opanowany ton.
          - Nie, jest dobrze. I tak za niedługo muszę tam wrócić. Nie mogę zostać w tyle - uśmiechnęła się pół senna.
     
           Pół godziny później Sakura leżała z głową na stole głośno, oddychając. Sasuke westchnął pod nosem. Podszedł do szafy i wyciągnął z niej mate oraz kołderkę. Delikatnie ułożył przyjaciółkę pod ścianą, po czym wrócił do czytania zwojów.
          Wstała godzinę później. Czuła się mniej zmęczona i pełniejsza energii. Spojrzała na stolik, na którym stało puste pudełko po obiedzie. Sasuke jak siedział, tak siedział. Świeczka która, jeszcze rano była cała, teraz prawie gasła.
          - Która godzina? - spytała pół senna. Złożyła kołderkę w idealny prostokąt i odłożyła do szafy. Nadal była pod wrażeniem jego czynów i zachowania. Im więcej czasu z nim spędzała tym więcej rzeczy odkrywała na jego temat. W końcu mogła dostrzec jego łagodną stronę, a nie zimną maskę.
          - Koło siedemnastej.
          - Przepraszam, chyba ci zbytnio nie pomagam - oznajmiła przepraszająco, drapiąc się głowie.
          - Dzięki za obiad - zmienił temat, jakby nie chciał odpowiadać na to pytanie.
          - Wpadnę do ciebie jutro. Nie siedź tu do późna, to źle wpływa na wzrok. Masz tu bardzo ciemno - poleciła mu, wychodząc na górę.


          Sasuke wyciągnął lśniący miecz, który ukryty był pod trzecią matą. Piękny i ostry lśnił się w blasku słońca. Niezbyt znał się na szermierce, więc po kilku ruchach, upadł z zmęczenia na ziemie. Raz nawet sam się przyciął, co spowodowało u niego rozżalenie i złość na samego siebie. Potrzebował jakiegoś nauczyciela i to szybko.
          - Jejku...czasami gorzej z tobą niż z Naruto...jak mogłeś się sam okaleczyć - mruknęła zła, przejeżdżając dłonią po jego, przedramieniu. Małe rozcięcie zniknęło w mgnieniu oka.
          - Potrzebuje trenera - oznajmił  nieprzejęty.
          - Może Kakashi? I tak mówiłeś, że jest tam wiele technik, których sam nie ogarniesz. A mistrz na pewno ci pomoże.
          - Ale chyba aktualnie nie ma go w wiosce.
          - Za niedługo wróci. Póki co, ćwicz swoją wytrzymałość.
          - Ta, dzięki - mruknął, gdy został już uleczony. Wziął katanę do ręki, z zamiarem oswojenia jej. Po kilku minutach znów upadł na ziemie, tym razem rozcinając sobie nogę.

           Każdą ceną sekundę poświęcali na treningu i samodoskonaleniu. Sasuke zazwyczaj trenował sam w samotności, Sakura zaś całe dnie spędzała u Tsunade, chłonąc informacje i techniki z pierwszej ręki. Cieszyła się gdy słyszała pochwały. W końcu miała dużo motywację. Nie mogła zostać w tyle, też chciała się być przydatna w tej drużynie.

          Tydzień później Kakashi wrócił do wioski. Jak zawsze udał się do Hokagę zdać raport, a później na cmentarz i pod pomnik bohaterów, gdzie relacjonował swoje przeżycia. Tęsknił za swoją głośną drużyną i wspólnymi misjami. Uśmiechał się na wspólne wspomnienia. Dobrze wiedział, że te dni nie wrócą zbyt szybko. Drużyna siódma bez któregoś z nich nie jest już tą samą drużyną.

          - Sasukee! - krzyczała z oddali, biegnąc jak oszalała.
          - Co jest? - spytał niewzruszony, wbijając miecz w ziemie. Z każdą chwilą coraz lepiej czuł miecz, i coraz lepiej nią władał.
          - Kakashi...Kakashi sensei wrócił! - wyrzuciła z siebie, łapiąc głęboki oddech. Z szerokim uśmiechem spojrzała na Sasuke, któremu zabłysły oczy. W mgnieniu oka, wyciągnął katanę i schował do pochwy.
          - Gdzie się teraz znajduję? - spytał pośpiesznie.
          - Mnie szukacie? - cichy wybuch przyniósł ze sobą, szarą smugę, dymu, z którego wyłonił się Kakashi. Jak zawsze wpół śpiący, trzymał jedną rękę w kieszeni. - Widzę, że znalazłeś bardzo ciekawy przedmiot - skomentował głośno, spoglądając na pochwę.
          - Miałem nadzieje, że nauczysz mnie jak z niej korzystać.
          - Niestety władam mieczem prawie tak słabo jak Naruto chwilami mózgiem, ale znam kogoś kto ci w tym pomoże - uśmiechnął się, przez maskę. Sasuke przytaknął zadowolony. Wszystko co mówił Kakashi było prawdą, mógł mu wierzyć na słowo.


          Na drugi dzień spotkali się w dokładnie w tym samym miejscu co wczoraj.
          - Jestem Yugao Uzuki, a ty pewnie Sasuke Uchiha - przedstawiła się młoda kobieta. Wiekowo zbliżona była do Kakashiego. Miała długie fioletowe włosy i ciemne oczy. Prawie ramie zdobił znak ANBU. Na plecach trzymała miecz.
          - Yugao to moja dawna przyjaciółka z ANBU. Jest też jedną z najlepszych szermierzy jakich widziałem - powiedział Kakashi.
          - Mam nadzieje, że jest wytrzymały, bo to nie będą łatwe lekcje. To, że jesteś genninem, nic mnie nie obchodzi, wycisnę z ciebie siódme poty! - oznajmiła twardo, rzucając w jego stronę drewnianym mieczem - bokken. Sasuke bez problemu złapał przedmiot, uśmiechając się kpiąco pod nosem.
          - Nie możemy od razu zacząć uczyć się na prawdziwych mieczach?
          - Jak chodź raz dotkniesz mnie tym drewnianym mieczem, to wtedy przemyślę to. Na razie stań w rozkroku. Najpierw zaczniemy od nauki Kenjutsu, później może przejdziemy do czegoś trudniejszego - zakomunikowała, okrążając go dookoła. - Musisz stać bardziej rozluźniony na nogach - poprawiła go. - Pamiętaj, że miecz to nie jest narzędzie. Miecz to przedłużenie twojej ręki, nogi, umysłu. Musisz ćwiczyć z nim całe dnie. Podczas burzy, podczas deszczu, upałów. Musisz się zjednoczyć z mieczem. Wtedy każdy twój ruch będzie perfekcyjni.
          Sasuke przytaknął. Starał się zapamiętać każdą informacje, którą mu przekazywała. Robił wszystko co mu kazała. Gdy padał deszcz, to ćwiczył, gdy była burza to ćwiczył. Chwilami nawet wdrapywał się na wysokie góry, gdzie temperatura przekraczała 40 stopni Celsjusza. Dzień w dzień, toczył walkę z Yugao, testując swoje umiejętności. Za każdym razem walczył z myślą o uderzeniu jej.
          - Dobrze zróbmy sobie przerwie, później nauczę cię kilku technik.
          - Jeszcze nie jestem zmęczony, mogę dalej trenować - mruknął pod nosem.
          - Ty tak, ale to drewno już nie - wskazała na bokken, który w kilku miejscach miał wyraźne pękniecie. Musiał dużo trenować, bo w przeciągu dwóch tygodni złamał już trzy takie miecze. - Tym razem będę cię uczyć na prawdziwej katanie, dlatego odpocznij sobie trochę - uśmiechnęła się, idąc w stronę Kakashiego.
          - Przecież powiedziałaś, że dopóki cię nie dotknę drewnianym to nie będę mógł używać zwykłego. Nie chce iść na łatwiznę, muszę stać się silniejszy, bez względu na wszystko. Najpierw cię dotknę bokkenem, a później będziemy kontynuować trening z prawdziwym mieczem - zażądał, a jego oczy płonęły determinacją.

          - Masz bardzo zdeterminowanych i utalentowanych uczniów - pochwaliła kobieta.
          - Widać mają ważne cele. Jak myślisz ile to jeszcze potrwa?
          - Daj mi jakiś tydzień góra półtora. Robi postępy w zastraszającym tępię. Będziesz musiał pilnować go by sumiennie ćwiczył.
          - Taki mam zamiar.
          - Dobrze. Jak dobrze pójdzie może być lepszym szermierzem niż Hayate - szepnęła, a jej głos załamał się, wypowiadając imię zmarłego partnera.
      


          Upadła zmęczona na ziemię. Nie czuła kości, nie czuła mięśni, czuła przeraźliwy ból, który rozdzierał jej ciało na kawałki. Słony pot spływał jej po twarzy.
          - Wstawaj Sakura! To nie wszystko na co cię stać! Musisz być wytrzymalsza i silniejsza! - krzyknęła Tsunade, stając w pozycji atakującej. Teraz rozumiała czemu bało się jej tak wiele mężczyzn. W takich momentach była wcieleniem diabła.
          - Tak jest! - zakomunikowała. Otarła czoło i zmyślą o Sasuke i Naruto, biegła na swojego mistrza. Chciała się stać silniejsza. Chciała przewyższyć swojego mistrza.


          Zmęczeni upadli na chłodną ziemie. Przyjemne uczucie rozeszło się po ich ciele, dając ukojenie. W tak upalne dni jak te, przebywanie w chłodnym pokoju, ukrytym pod ziemią było niczym wejście do basenu. Ciepły obiad parował na stole i jakby domagał się by ktoś go w końcu skonsumował.
          - Umieram! - załamała się Sakura, oddychając ciężko.
          - Nie musiałaś przynosić mi obiadu. Dobrze, że trenujesz, ale odpoczynek też jest ważny - zwrócił jej uwagę, przegryzając dolną wargę. Jego ciało również krzyczało o chwile relaksu. Był cały poobijany, i pocięty. Już dawno się tak nie czuł.
          - I kto to mówi. Po za tym musisz się zdrowo odżywiać. Inaczej twoje ciało nie będzie miało odpowiednich witamin, węglowodanów i energii do odpowiedniego rozwoju - wyrecytowała mu.
          - Masz racje  - westchnął. Ciężko usiadł, sięgając po pudełka z bento. Jedno z nich położył Sakurze na brzuchu, zmuszając tym samym do wstania.
          - Ciekawe co robi Naruto - zamyśliła się na chwilę. Minęły dwa miesiące odkąd wyruszył na swój super trening. Nie tylko oni trenowali jak szaleni. Drużyna ósma oraz dziesiąta również wzięli się za samodoskonalenie. To był jak nie oficjalny konkurs kto zrobi większe postępy i która drużyna będzie silniejsza.
          - Na pewno ciężko trenuje. Albo podgląda dziewczyny w gorących źródłach - skwitował.
          - To by w sumie do niego pasowało - zaśmiała się. Prawie widziała go jak stoi za drewnianą ścianą i łamie sobie kark, by coś zobaczyć. Żałowała, że poszedł na ten trening, z drugiej strony cieszyła się, że staje się silniejszy tak samo jak Sasuke. Co noc dziękowała wszystkim, za to, że Sasuke jest wiosce i może go na swój sposób pilnować i wspierać. Modliła się również za Naruto i jego szybki powrót.
          - Skoro już o tym mowa, to też mam zamiar wyruszyć z Kakashim na krótki trening - oznajmił, odkładając puste pudełko na stolik. Sakura spojrzała na niego, pytającym wzrokiem.
          - Kiedy? - spytała, starając opanować swój głos. Nie chciała pokazać, że smuci ją ten fakt, choć w głębi duszy spodziewała się, że poprosi go o to. Nie mógł przecież zostać w tyle za Naruto.
          - Jak tylko skończę swój trening z Kataną - oznajmił. - Za tydzień, może półtorej - dodał po chwili.
          - Cieszę się. Dobrze ci to zrobi. Ja też będę ciężko trenować - uśmiechnęła się sztucznie. Przyzwyczaiła się do tych krótkich chwil które z nim spędzała. Do ciężkich treningów i czasami wspólnych obiadów. Lubiła patrzeć, jak po zjedzonym posiłku, nabiera sił i wraca trenować.
      


          Dwa tygodnie później stali pod wejściem do Konohy tym razem, żegnając Sasuke. Sakura jak to miała w zwyczaju, przygotowała dwa bento. Jedno dla swojego mistrza, drugie dla chłopaka. Czując małą pustkę w serce, uśmiechała się szeroko. Dobrze wiedziała, że ta podróż wyjdzie im wszystkim na dobre. Ona również nie zamierzała próżnować. Powoli przyzwyczajała się do piekielnych treningów Tsunade, i widziała efekty swojej pracy.
          - Gdyby Naruto to zobaczył to by zaczął płakać - powiedział Kakashi, chowając swoje jedzenie do plecaka. Już od dekady nie pamiętał kiedy ostatnio dostał bento. Lekko rozbawiony, zmierzwił dziewczynie włosy.
          - Czemu tak myślisz? - powiedziała zła, przyklepując sobie włosy.
          - Jemu nie zrobiłaś drugiego śniadania na podróż - przypomniał.
          Sakura uśmiechnęła się przepraszająco. Faktycznie, wtedy nie wpadła na ten pomysł. Z przyzwyczajenia zrobiła te pudełka.
          - Nie chciałam po prostu żeby się zmarnowało.
          - Tak, tak. Jak nas nie będzie trenuj ciężko. Wiem, że Tsunade może być wymagająca, ale potrafi zdziałać cuda.
          - O mnie się nie martwcie w końcu, nigdzie się nie wybieram. Skoro jesteś z Sasuke to mam nadzieje, że żaden członek Akatsuki wam nie sprawi kłopotów.
          - Niech się tylko pojawią, ja już im pokaże - wtrącił Sasuke.
          - No cóż czas na nas. Wrócimy za jakiś czas, do tego czasu dbaj o wszystkich! - zawołał Kakashi, udając się przed siebie. Sakura odprowadziła ich wzrokiem. Zniknęli dosłownie w tym samym momencie co Naruto i Jiraya.





Te upały mnie wykańczają. Zastanawiam się czy iść na Krakon.
         
         


         

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz