OGŁOSZENIA

UWAGA!
Blog istnieje jako mój śmietniczek. Wylewam na nim wszystkie pomysły które zagnieżdżą mi się w głowie.

NIE realizuje zamówień, chyba, że napiszę wcześniej.
PRZYPOMINAM, że jest to ŚMIETNICZEK.

[06.11.2014]
ślę wirtualnego HUGA do każdego fana, czytelnika, miłośnika, Narutomaniaka, Narutardsa, i SasuSaku shippera! Z podziękowaniami dla wszystkich osób, którzy dzielnie i z zapartym tchem śledzili i trzymali kciuki za swoich ulubionych bohaterów i Naszego Najgłośniejszego ninja numer 1!
Wiele osób się zastanawia czy blog po zakończenia mangi będzie dalej funkcjonował. Ja bez wahania odpowiadam TAK! Tak długo jak mam wenę, tak długo jak mi pozwolicie i tak długo jak istnieją fani Naruto, SasuSaku, Shikatema etc, tak długo ja będę pisać. Będę dalej pisać, i pisać, aż zostanę ostatnim fanem SasuSaku w Polsce, a później na świecie.


[18/04/2020]
Jak się macie moi drodzy czytelnicy ? Czy wam też życie ucieka przez palce, ale wciąż czujecie się dziećmi ?


cr: all credis to the owner, DevinArt, tumblr, Masashi Kishimoto.

Szablon w całości stworzony prze ze mnie.



18 lut 2017

43 - Czy kiedykolwiek zdradziłeś?(Sasusaku 1/3)

Paring: SasuSaku
        M&A: Naruto
        Dozwolone: od 16 lat
        Kategoria: Highschool, młodzieńce, dorosłość, życie prawdziwe.


Sakura siedziała znudzona tępo, wpatrując się w ślepy punkt za oknem. Mimo iż jechała najszybszą linią w krają, miała wrażenie, że od kilku godzin krajobraz wlecze się za nią z prędkością ślimaka. Cały czas miała te same drzewa, co jakiś czas ten sam most nad tą samą rzeką i do złudzenia podobne do siebie miasta zupełnie jakby jeździła wokoło tej samej wioski. Jej rodzice za to zachwycali się każdym najmniejszym szczegółem ich wycieczki. Wpatrzeni w aparat cyfrowy w przeglądali te same zdjęcia, uśmiechając się od ucha do ucha. Nie rozumiała co tak fascynującego znajdowali  w górach, lasach i innych wioskach, które zwiedzili w przeciągu ostatnich dwóch tygodni. Koniec końców i tak udało im się wrócić do domu o kilka dni wcześniej niż planowali. Gdyby nie te dzieci z apartamentu niżej, dom w którym wynajmowali pokoje, nie musiałby przechodzić teraz przez remont rur.
- Kochanie uśmiechnij się w końcu. Wracamy przecież - zwrócił się do córki mężczyzna, patrząc na nią łagodnym wzrokiem.
Oboje z żoną wiedzieli, że jedyna pożyteczna rzecz w tych wakacjach to powrót do ukochanego chłopaka. Tylko o nim myślała przez ostatnie dwa tygodnie, ignorująć rodziców do granic możliwości.
- Całe szczęście! - powiedziała znudzona. Wzrok z brudnego okna powędrował na ekran komórki, którą trzymała. Na wyświetlaczu było ich wspólne zdjęcie. Za każdym razem gdy na nie patrzyła uśmiechała się mimowolnie pod nosem.
Odczytała w myślach wiadomość, którą właśnie dostała. Lekki grymas przeszedł jej po twarzy na myśl, że jej chłopak po raz kolejny urządził domówkę w domu. Nawet nie chciała zliczać ile tych imprez miał  w ostatnim czasie. Resztkami woli powstrzymała się  by mu napisać o nadjeżdżającej niespodziance.

Nie wiedział czy to ta głośna muzyka, czy kilka piw szumi mu w głowie. W błogim stanie siedział na sofie, sącząc kolejny trunek. Jego znajomi pałętają się mu gdzieś pod oczami, wykrzykując jakieś głupoty do niego. Uwielbiał takie dni - gdy jego rodzice wyjeżdżali na ważną delegację, a on zostawał sam w domu. Mógł zaprosić znajomych, napić się i nic nie robić.
- Dziewczyna? - zapytał ktoś piskliwy głos.
    Sasuke zablokował ekran telefonu. Nie lubił jak ktoś zaglądał mu przez ramię, normalnie  powiedział by o kilka słów za dużo, ale w obecnej sytuacji było mu wszystko jedno. Nawet nie doczytał SMS do końca. Były to tylko nieprzyjemne pytania na temat co robi, kto jest i ile wypił. W przeciągu kilku dni opowiadał na nie prawie codziennie po kilka raz. Dziś miał zamiar sobie odpuścić.
- Czemu jej nie ma? - pytała dalej. Kobieta przełożyła nogę na nogę delikatnie, dotykając jego ramienia.
- Jest na wakacjach. Jutro wraca - oznajmił spokojnie. Upił duży łyk piwa, po czym spojrzał na koleżankę, która prężyła się do niego biustem. W tak obcisłej bluzce ledwo utrzymywała je na miejscu. Choć, znając taki typ kobiet wiedział, że one czekały na to, aż “przypadkowo” ktoś rozerwie im ubranie, ewentualnie wyleje cole.
- Więc cała noc przed nami - uśmiechnęła się tajemniczo. Do dwóch pustych szklanek, które leżały na stoliku wlała trochę coli, i dopełniła je Whiskey. - Na zdrowie - popatrzyła na niego pewnym wzrokiem, podając mu szklankę.
Sasuke prychnął cicho pod nosem. Wstydem by było odmówić Whiskey kobiecie. Nie ważne, jak bardzo pijanym się było, gdy dostaje się takie wyzwanie, i to od płci przeciwnej nie można było nie  przyjąć zakładu.  Jednym susłem dopił piwo, a drugim wyzerował drink. Puste naczynie położył obok drugiej szklanki.
    -  Jak już mówiłam. Długa noc zanim przyjdzie dzień zaśmiała się. Leniwie i delikatnie pociągnęła Sasuke za rękę, pomagając mu wstać z kanapy. Wolnym krokiem przeszli przez salon, przecisnęli się przez przedpokój i skierowali schodami w górę do pustego pokoju.
    Było ciemno. Bardzo ciemno. Wręcz mrocznie, a mimo to dokładnie widział twarz kobiety, którą rozbierał. Księżyc, który zazwyczaj omija jego okno dziś postanowiło zawitać do jego pokoju. Pół srebrny blask odbijał się od każdej rzeczy w pokoju, rzucając światło na ich nagie ciała. Mimo hałasu dobiegającego zza drzwi  słyszał dokładnie każde wypowiadane przez nich słowa,  każdy jęk. Spocone łóżko odbijało się framugą od ścian, przesuwając się centymetrami po drewnianej podłodze. Szumiło mu w głowie tak bardzo, że przez chwile wydało mu się, że widzi złe rzeczy. Jakieś obrazy które nie powinien widzieć. Później na kilka sekund zamykał oczy, a gdy je znów otwierał widział, przed sobą nagie plecy i wachlarz rozłożonych czerwonych włosów, które rozkładały się po całym ciele. Wtedy przełykał ślinę znów zamykał oczy i miał nadzieje, że jak je otworzy to zobaczy coś innego. Wręcz błagał w myślach o to, żeby móc widzieć co innego.

    Do Konohy wjechali wczesnym rankiem chwile minut po tym jak słońce wzeszło, oświetlając całą okolicę. Szybkim krokiem prowadziła rodziców na parking gdzie był postój taksówek. Jej radość wzrastała z każdym kilometrem który pokonywali w kierunku ich domu.
    Niechlujnie rzuciła walizkę na ziemię, porwała z szafy świeżą bieliznę i pobiegła do łazienki. Przez pół nocy marzyła o tym, żeby wziąć kąpiel. We własnej wannie z własnymi kosmetyki, wśród bąbelków, które uwielbiała. Czuła, że energia wraca do niej, i jest gotowa na spotkanie z ukochanym.
    Przed wyjściem zjadłam szybkie śniadanie w postaci kromki chleba, dopiła to świeżą kawą i wyszła z domu, nie mówiąc nikomu ani słowa.
    Dokładnie czterdzieści pięć minut później trzasnęła mocno drzwiami i wbiegła po schodach do swojego pokoju. Kolejny huk rozniósł się po korytarzu, wybudzając jej rodziców  z krótkiej drzemki.

   
    Gdy otworzył oczy było już jasno. Bardzo jasno. Nie musiał spoglądać na zegarek, żeby stwierdzić, że już południe. Obok było puste miejsce. Wzdrygnął się  gdy poczuł delikatne ciepło na poduszce. Zastanawiał się kto jest na dole i jaki syf tam musi. Później spojrzał na komórkę i prócz jednej wiadomości nie było nic więcej. Odłożył komórkę na półkę nocną. Jego wzrok zatrzymał się na zdjęciu w ramce, które tam stało całą noc. Wziął je do ręki i przyglądał się im długo.
    - A więc to jest twoja dziewczyna - usłyszał nagle. Usiadła obok niego na łóżku. Musiała dopiero wyjść spod prysznica, bo poczuł zapach swojego mydła. - Dziwne. Rano jak się przebudziłam to miałam wrażenie, że ją widzę - zaśmiała się.
    - Widziałaś? - prychnął, odkładając zdjęcie na miejsce.
    - Niestety mam taką brzydką tendencję, że śpie z pół otwartymi oczami, i czasami jak się przebudzę to od razu widzę, co jest przede mną. Choć często są to rzeczy mojej wyobraźni. Wiesz...taki jakby świadomy sen - wytłumaczyła. Wygodnie usiadła obok niego, opierając się plecami o poduszki. Jeszcze wilgotną dłonią dotknęła nagiej klatki Sasuke. Miała nadzieje, że to pobudzi go do działania. Gdy ten dotyk nie wystarczył, wsunęła stopę pod jego kołdrę.
    - Powiedz mi dokładnie, kogo rano widziałaś - strzepnął jej nogę.
    - Mówię ci, że to pewnie wyobrażenia. Trwało do zaledwie kilka sekund. Przebudziłam się, spojrzałam na drzwi. Ktoś tam stał. Przetarłam oczy, i już nikogo tam nie było. Drzwi były zamknięte.
    - Jak ten ktoś wyglądał? - drążył dalej.
    - Trochę jak ona. Pokazała palcem na zdjęcie. W sukience jakieś, trzymał coś w dłoni. Tylko włosy miała dłuższe. Chyba do pasa.
    Sasuke jeszcze raz spojrzał na Sakure sprzed roku. Wtedy włosy sięgały jej do ramion, a teraz. Jak o tym pomyślał to faktycznie były prawie do pasa.
- Musisz już iść - powiedział ozięble, wychodząc z łóżka.
- Nie denerwuj się tak. Sam tego chciałeś. Nawet jeśli to była ona to już po waszym
związku. Nie ma nic gorszego jak przyłapać na zdradzie - zachichotała pewna siebie, rozkładając się wygodnie.
    -  Nie zapomnij swoich ubrań. Nie chce mieć na ziemi nic  co może należeć do ciebie - rzucił na do widzenia i trzasnął drzwiami.

    Biegł przed siebie chociaż mógł wziąć rower, złapać taksówke, albo iść na autobus. Mimo to biegł jak szalony, jakby ktoś go gonił. Co jakiś czas spoglądał na telefon. Z wiadomości wynikało, że miała wrócić do domu za trzy dni. Nie mogła to być ona. Nie dopuszczał do siebie takiej myśli. Nie wiedzieć czemu serce waliło mu jak opętane. Może był jeszcze pijany, może to kac, a może przez ten bieg w środku dnia. Cokolwiek to nie było coś dziwnego skręcało go w żołądku.
    Energicznie zapukał do drzwi, dysząc głośno pod nosem.
    - Sasuke! Witaj - drzwi otworzyła mu uśmiechnięta kobieta. Nie spodziewał się by ktokolwiek mu otworzył. Z przerażenia upadł na wycieraczkę - O matko boska. Czy ty tu biegłes? - spytała przestraszona, pomagając mu wstać.
    - Czy Sakura jest w domu ? - pośpiesznie zaglądnął do środka.
    - Oczywiście, że tak. Pewnie śpi. Niedawno wróciliśmy
    - Sakura nic nie wspominała, że wracają państwo wcześniej - przełknął ślinę. Choć gula starła mu  w gardle, musiał panować nad głosem.
    - Chciała ci zrobić niespodziankę, ale biedaczka była tak zmęczona, że od razu się położyła spać.
    - Kiedy państwo wróciliście?
    - Jakieś...hmmm - spojrzała na zegarek  - Pół godziny temu? - stwierdziła uprzejmie.
    - Pół Godziny - powtórzył pod nosem - I od tej pory cały czas śpi? Nie wychodziła nigdzie? - dopytywał.
    - Jasne, że tak. Może wejdziesz do niej? Skoro tak tu biegłeś - zaśmiała się.
    - Tylko na sekundkę, nie chce jej budzić  - oznajmił i wszedł do środka.
    Minęło kilko minut zanim ośmielił się wejść do pokoju. Serce waliło mu tak głośno, że nic prócz dudnienia nie słyszał.
    - Sakura - wyszeptał.
    Dziewczyna leżała w łóżku otulona kocem, twarzą do ściany. Spokojnie spała, trzymając pod ramieniem poduszkę. Zawsze tak spała. Musiała coś trzymać, żeby czuła się bezpieczniej. Odetchnął z ulgą. To musiało być tylko wyobrażenie. Przecież wróciła pół godziny temu. Nie mogła być w jego domu nad ranem. Do Tego spała tutaj przed nim. Spała jak małe dziecko.
    - Już idziesz? - spytała pani Haruno.
    - Tak. Musi być bardzo zmęczona. Nie chcę jej budzić - powiedział ładnie.
    - Skąd wiedziałeś, że wróciliśmy? Do tego... zdaje się, że biegłeś?
    - Przeczucie. Dziwne przeczucie - wyjaśnił niepewnie.
    Spojrzenie, które dostał w odpowiedzi było dziwne. Takie przeszywające, agresywne i oszczercze. Jakby wiedziała coś czego on nie wie. Świdrowało go tym wzrokiem zaledwie kilka sekund. Później uśmiechnęło się matczyno i pożegnała.

    Kopnął puszkę piwa, która leżała w przedpokoju. Wszędzie był taki bałagan i syf. Nienawidził bałaganu. Śmierdziało tu alkoholem i rzygami. Na ziemi leżały śmieci wymieszane z jedzeniem, zlew był zatkany jakimiś resztkami, a koszt nie domykał się od nadmiaru butelek. Był taki zły na siebie, a sam nie wiedział czemu. Czuł wewnętrzną agresję.
   -Cholera! - warknął sam na siebie. Zerwał z lodówki żółtą samoprzylepną karteczkę, na której był jakiś numer.

    Usiadł na ławce, która mieściła się nad rzeką. Po jego stronie był park, a po drugiej miasto. Most oddzielał jedną stronę natury od drugiej strony technologii. Było to ich ulubione miejsce. Tutaj chodzili na wagary, tutaj często spacerowali, tutaj leżeli i nic nie robili. Był to jeden z ostatnich dni wakacji,  trzeci dzień po powrocie Sakury a ich pierwsze spotkanie. Sakura wróciła przeziębiona i nie chciała go zarazić. Taka była jej wymówka. Nawet nie wiedziała jak bardzo się ucieszył gdy zaproponowała spotkanie. W końcu mógł ją zobaczyć na żywo. Wiadomości które wymienili były takie puste.
-  Wybacz stary
    Znajomy głos wybudził go z myśli.
    - Naruto, Kiba - zdziwiony spojrzał na pudełka, które postawili obok niego. - Co to jest? - przełknął głośno ślinę.
    - Sakura prosiła żeby ci to przekazać - powiedział niepewnie Naruto.
    - Nie wiem co to jest, ale nie chce tego. Zabierzcie to - mruknął chłodno, odwracając twarz z powrotem w stronę miasta.
    - Sakura zaraz tu będzie. Prosiła nas żeby ci to przekazać - dodał Kiba.
    - Czemu sama mi tego nie dała? To jakieś prezenty z wakacji?
    - Nie wiemy co to. Po prostu poprosiła nas żeby ci to tutaj przynieść - podenerwowany Naruto, zacisnął pięść.
    - Chłopie przecież to ciężkie rzeczy. Chyba nie chcesz, żeby sama to niosła. Zobaczymy się później. Dzwoń do nas! - rozkazał mu Kiba.

    Sakura przyszła piętnaście minut później. Ubrana w letnią sukienkę, z kapeluszem na głowie, zasłaniała się przed ciepłym słońcem. Oprócz torebki miała z sobą jeszcze jedno pudełko. Znacznie mniejsze niż dwa poprzednie. Dość ozdobne i kolorowe.
    - Co to jest? - spytał Sasuke, stając do niej naprzeciwko.
    - Twoje rzeczy - postawiła ostatnie pudełko.
    - Jakie moje rzeczy?
    - Wszystkie które były w moim domu
    - Czemu mi je oddajesz? - powiedział ciężko, starając się nie załamać głosu.
    - Bo chce z tobą zerwać - odpowiedziała tym samym.
    - Nie pozwalam ci na to
    - Sasuke przestań grać idioty...widziałam na własne oczy! - wrzasnęła.
    - Co widziałaś?! - krzyknął.
    - Mam ci to opisać? Naprawdę? Chcesz żebym ci opisała co widziałam, z kim cię widziałam, i kim była ta kobieta? - pisnęła rozżalona.
    - Sakura - załamał się, robiąc krok w tył.
    - Czemu to zrobiłeś?
    - Nie wiem.
    - Czemu to zrobiłeś?
    - Nie wiem…
    - Czemu to do cholery zrobiłeś? Czemu mnie zdradziłeś?! - wrzasnęła, patrząc na niego gniewnie.
    Serce stanęło mu na kilko sekund. Powiedziała to na głos. Wiedziała o jego zdradzie. Widziała go...wszystko było prawdziwe. Naprawdę ją zdradził.
    - Z resztą nie chcę wiedzieć. Nie chcę słyszeć żadnego wytłumaczenie. Mam to gdzieś. Przyszłam tu tylko po to, żeby ci oddać te rzeczy. Nie chce mieć z tobą nic wspólnego. Nic, a nic - wysyczała.
    - Sakura, proszę cię - złapał ją za nadgarstek.
    - Nie dotykaj mnie! - wrzasnęła - Nie dotykaj mnie tymi samymi rękami, którymi dotykałeś tamtą dziewczynę!
    - Byłem pijany dobra? Pijany!
    - Ah tak...to może też się upije? Nawale się jak nigdy, pójdę do łóżka z twoim kolegą i powiem “Ups upiłam się” Co ty na to?!
    - Nie wygaduj głupot!
    - Mówiłam żebyś mnie nie dotykał! - zrobiła krok w tył, gdy on zrobił krok do przodu - Naprawdę nie chcę cię widzieć. Zraniłeś mnie...tak mocno...tak mocno, że przez dni nie wiedziałam jak oddychać. Ten obraz wciąż mi się pojawia przed oczami. Jak ją obejmujesz, jak śpi wtulona w ciebie...na twoim własnym łóżku...na poduszce, która jest moja...nie wiesz jak to boli - zająkała się. Łzy cisnęły jej do oczu. Z całych sił starała się je zatrzymać. Panować nad sobą.
    - Sakura… - poprosił.
   
    - Nie...prosze cię nie...nie chce tego słuchać. Nie ma usprawiedliwienia dla zdrady… nie ma - powiedziała ostatecznie.
    Patrzyli na siebie smutnym wzrokiem. Bardzo długo i bardzo intensywnie. Wymieniali ze sobą myśli, które nikt poza nimi nie słyszał. Grochowe łzy z echem na ziemię, tworząc w ich sercach wielką ranę. Ten ciepły letni wiatr, który ich otulał pachniał goryczą, żalem i bólem. Sasuke patrzył na nią stęskniony, jakby patrzył na ducha, a ona choć kiedyś topiła się w jego oczach teraz już ich nie widziała. Zupełnie jakby przed nią nic nie stało. Tylko wielka czarna rozmazana plama. Taka którą się robi w paincie gumką, jak się nie chce na coś patrzeć.

    Minęła jakaś godzina, a on wciąż stał w miejscu wpatrując się w przestań. Oglądał się za plecami, które znikły mu sprzed oczu jakiś czas temu. Miał nadzieje, że zaraz wróci, że to jakiś żart, że to tylko sen. Ale im dłużej tak stał tym bardziej trafiało do niego to co się stało. Każde jej słowo, jej wyraz twarzy gdy powstrzymywała łzy, jej smutne oczy, które jednocześnie przepełnione były nienawiścią. Jeszcze nigdy nie widział by w jej zielonych oczach była taka złość, taka bezbronność.
    Westchnął głośno. Nie wiedział co zrobić. Pobiec za nią czy nie. Co by mu to dało. W najlepszej sytuacji pocałowałby w klamkę, w najgorszej dostałby łomot od jej Ojca. Chciał za nią iść, ale z drugiej strony nie czuł takiej potrzeby. Chciał się ukarać, należało mu się to. Wiedział dobrze co robił. Cała wina leżała po jego stronie. Nie było  usprawiedliwienia.

    Usiadł na ziemi z puszką piwa w dłoni. Czuł się taki zmęczony. Jakby ktoś przywalił mu ciężkim młotem w łeb, a do tego załadował tonę kamieni na barki. Dziś był pierwszy dzień rozpoczęcia roku szkolnego. Jego ostatni rok w liceum. Choć szkoła interesowało go tyle co lodowce, to najbardziej nie mógł przeboleć spotkania z Sakurą. A raczej jego brak. Oboje minęli się na korytarzu jakby byli dla siebie kimś obcym. Ani jednego słowa, nawet nie spojrzała na niego. Wyminęła go jak powietrze.
    - Ta mała… - szepnął pod nosem,
    W dłoniach trzymał zdjęcie, które cały czas stało na oknie. Byli na nim tacy szczęśliwi. Beztroscy, pełni energii i miłości. Dobrze pamiętał tę wycieczkę w góry. Sakura zawsze odmawiała wypraw z rodzicami, ale gdy on ją poprosił by spędzić w weekend w górach zgodziła się od razu. Jak małe dziecko szła za nim wszędzie, nie pytając o nic. Upił łyk piwa za nim wspomnieniami wrócił jeszcze dalej. Do ich pierwszego spotkania w szkole. W podstawówce była taka irytująca. Jak cień chodziła za nim na każdy mecz, na każdy trening i spotkanie z kolegami. Gdy on wolał biegać za piłką i zbijać bąki ona obserwowała go z daleka. Była wtedy jak piesek, który nigdy nie opuszczał swojego właściciela. Denerwowało go to, a jednocześnie fascynowało. Pamiętał nawet ten moment w którym się zorientował, że ją lubi. Gdzieś w drugiej klasie gimnazjum ? Ich wychowawca zdenerwował się na nich za to co zrobili na lekcji matematyki i zapowiedział całej klasie tygodniowe testy z każdego przedmiotu. Jeśli ktoś nie zdałby jakiegoś musiał się liczyć z letnią poprawką. Był to jedyny okres w którym Sakura opuszczała jego treningu. Przez dwa tygodnie nie widywał ją nigdzie prócz na zajęciach. Po lekcjach od razu biegła do domu się uczyć, a rano w szkole rozmawiała tylko z koleżankami. Pamiętał nawet jak po tych egzaminach wszyscy poszli do pobliskiej kawiarni, żeby odetchnąć trochę. Wtedy po raz pierwszy zauważył jak uczniowie z innych szkół spoglądają na nią. Jednej zagadał do niej przy ladzie, drugi rzucił w nią liścikiem, a trzeci pod pretekstem, że rozładowała mu się zgubił komórkę poprosił Sakure by zadzwoniła do niego. Tak się wtedy zdenerwował, że o mało co  nie pobił tamtych kolesi. Po tej sytuacji złapał Sakure za rękę i w drodze powrotnej do domu powiedział jej, że ma nie zwracać uwagi na żadnego innego chłopaka niż niego. Ona się zgodziła. Przytaknęła grzecznie, uśmiechając się pod nosem. Zupełnie jakby czekała na to polecenie od dawna.
    Była jesień. Pachnąca liśćmi jesień. Trochę ciepła z drobinkami zbliżającej się zimy.

    - Pfff...nie mogę uwierzyć własnym oczom - Ino zmierzyła nową dziewczynę Sasuke. To była już czwarta w tym miesiącu.
    - Ja już dawno przestałam się tym ekscytować. Ty też powinnaś - poradziła jej Sakura.
    - Podziwiam cię...ja bym nie potrafiła. z ex - chłopakiem w jednej klasie - aż wzruszyła ramionami.
    - Nie ma czego. Jest mi zupełnie obojętny - odparła.
    - Jestem z ciebie taka dumna - przyjaciółka przytuliła ją mocno. Tylko ona jedyna wiedziała przez co przechodzi. Tylko ona jedyna ją rozumiała. Były siostrami, które rozumiały się bez słów.

    Wieść o zerwaniu tej dwójki dość szybko rozeszła się po szkole. Wystarczyło kilka dni by pół miasta zebrała się pod szkołą, by  wyrwać Sasuke na jakąś randkę. On sam nie unikał ich. Był wolnym w pełni zdrowym samcem, który musiał jakoś korzystać z ostatnich chwil młodości. Wybór studiów tuż przed nim. Nie chciał zatracić ostatniego roku w szkole przez jakieś zerwanie. I choć sam latał z jednej imprezy na drugą, podrywając co noc to nowe dziewczyny, sam trzymał oko na każdym facecie, który chciał zrobić krok w stronę Sakury. Nawet jak poza szkołą wpadli na siebie dokładnie trzy raz: pierwszy na urodzinach Naruto, drugi na urodzinach Kiby i trzeci na pożegnalnym ognisku. Ostatni dzień rozdania świadectw był ostatnim dniem w którym widział Sakure.
    Wyszła z rodzicami, ubrana w piękną jasną sukienkę, z mocnym i grubym warkoczem, który sięgał jej do pasa. Trzymając świadectwo w ramionach pożegnała się z każdym. Jemu wysłała tylko pół ciepły uśmiech. Jakby mówiła mu “Jestem szczęśliwa, że się już nie zobaczymy”, taki właśnie miała wyraz twarzy, gdy go żegnała.

KILKA LAT PÓŹNIEJ

    Sakura szła przez główny hol szpitala zgrabnie, postukując czarnymi, lakierowanymi butami. Z lewej dłoni trzymała zgiętą na wpół gazetę, którą dostała rano w metra, a prawej dużą, czarną kopertówkę. Z uśmiechem na twarzy witała pracowników szpitala, a do pacjentów wysyłała ciepłe spojrzenia.  Dokładnie za sześć miesięcy i 23 dni miała zakończyć swój pierwszy staż. W kalendarzu naściennym, tym w kuchni na lodówce oraz podręcznym, każdego wieczoru po powrocie do domu wykreślała prawie, że miniony dzień. Gdy tak skreślała liczbę, po liczbie czuła, że jest o jeden krok do przodu. Zbliżała się do tego by zostać pełnoprawnym lekarzem.
    Dziś była jej kolejna nocna zmiana na oddziale ratunkowym. Poniedziałek późny wieczór. Czas gdy ludzie leniwie wracali do swoich domów, marząc o tym, że piątek przyjdzie już lada dzień. W szpitalu był to jeden z luźniejszych dyżurów w tygodniu. I choć nie należy mierzyć poziom"trudności" w ten sposób, to w porównaniu do innych dyżurów te poniedziałkowe zawsze są lekkie. Nie ma, aż tylu wypadków, wszyscy jeszcze śpią po niedzieli więc nikomu nie chce się iść do baru, a co za tym idzie nie trafia tu, aż tylu nietrzeźwych pacjentów jak na przykład w weekendy. Dla pracowników początek tygodnia jest niczym dla większości jego koniec.
    - Ahhh...miło czasem w spokoju zjeść ciepłą zupkę instant. Nienawidzę gdy makaron wchłania połowę bulionu - podekscytowana koleżanka zachłysnęła się głęboko zapachem ostrej zupy o smaku wołowiny. Zaparowane okulary niezdarnie spadały jej z nosa, w zmierzwione od pracy włosy wykręcały się pod wpływem ciepłej pary.
    - Za niedługo kończysz zmianę co? - westchnęła Sakura, obracając się w jej stronę.
    Dwa krzesła obok siedział ich senior, trzyletni rezydent, który dziś był najstarszych z nich wszystkich. Oczy miał na wpół przymknięte, czarny kołnierz od swetra podciągnięty prawie po same oczy, a włosy tak zmęczone życie, jakby zaraz miały uschnąć z braku wody i mydła. Z cichym przełknięciem śliny zdawała sobie sprawę jak ciężkie jest życie stażysty oraz rezydenta. Doskonale wiedziała jak wielkim szczęściem jest zjeść ciepłą zupę z proszą zalaną sprzed trzech minut jak nakazuje instrukcja, a nie dwie godziny. Ceniła każdą minutę drzemki, którą ucinała czy to w kącie, czy to na krześle, a czasem nawet obok automatu do kawy.
    - Tak, następny dyżur mam w sobotę - westchnęła ciężko. Bulion ciekną jej po podbródku, a resztki makaronu znajdowały się nie tylko w kąciku jej ust, ale i na biurku. Mimo iż za piętnaście minut mogła oficjalnie wyjść, to każdy tu był przyzwyczajony do szybkiego jedzenia. Czy zmiana kończyła się za pięć minut, czy była już po zmianie. Liczyła się każda sekunda w tym zawodzie.
    - Ja za tydzień mam staż na położnictwie - powiedziała zamyślona, siadając głębiej w fotelu.
    - Obyś w tym okresie doświadczyła same dobre przypadki, Sakura  - polecił jej senior.
   - Ja w zeszłym roku niestety trafiłam na kilka ciężkich przypadków - przyznała koleżanka. Pusty kubek po makaronie od razu wyrzuciła do kosza - Dwie nagłe cesarki z powodu źle ułożonego płodu, a raz widziałam jak ciężko chore dziecko rodzi się, by po kilku minutach odejść do nieba - powiedziała zasmuconym głosem. Myślami wróciła minionych wydarzeń.
    - Oby mnie ominęły takie rzeczy - poprosiła cicho.
    - Wypadek samochodowy! W kolizji znalazły się trzy auta, w tym jeden minivan! - do pokoju wpadł inny stażysta.
   - Nawet tego nie zakładaj. Wracaj natychmiast do domu! - rozkazał starszy kolega, widząc jak młodsza stażystka sięga po biały fartuch - Damy sobie radę. Co to dla nas trzy auta - powiedział ciepło.
    - Wyśpij się. W końcu od wczoraj w nocy jesteś na dyżurze. Zostaw to nam - dodała Sakura, poklepując koleżankę po plecach.
    - Nie ma na to czasu! Szybko! - rozkazał stażysta, wybiegając natychmiast z pomieszczenia.
    Oddział ratunkowy był jednym z ważniejszych organów całego   szpitala. Najmniejszy błąd, a pacjent mógłby nigdy więcej nie ujrzeć światła dziennego. Odpowiednia reakcja na potrzeby rannych i wykwalifikowany oddział miał dbać o to, żeby udzielić jak najszybciej odpowiedniej pomocy, i wysłać tych ciężko rannych na dalsze operacje, które były niezbędne dla życia.
   W tym przypadku na szczęście nikt nie był w krytycznym stanie. Kilku pacjentów wysłano na badania wstrząsu mózgu, dwóch pasażerów miało otwarte złamania, a inni byli mniej lub bardziej potłuczeni. Wszystkie te przypadki były w stu procentach wyleczalne.
   - W porządku więc ten pacjent tutaj jest ostatni do sprawdzenia. Ma złamaną lewą kość promieniową i stłuczony obojczyk - powiedziała pielęgniarka, podając Sakurze kartę pacjenta.
   - Podamy mu leki na uspokojenie. I znieczulenie. Będzie przedramię będzie trzeba porządnie nastawić - stwierdziła, przyglądając się rentgenowi.
    - Zaraz przygotuje wszystko - zakomunikowała kobieta, odchodząc od.
   - W takim razie jest pan ostatni Panie... - Sakura jednym silnym ruchem odsłoniła zasłonę, które oddzielały każde łóżko pacjenta. Zielona zasłona zawiała w powietrzu, ukazując lekarzowi pacjenta, który siedział do niej tyłem. Białą koszulę miał poplamioną od krwi, czoło zabandażowane, a ramie trzymał w powietrzu ugiętą.
    - Sasuke...Uchiha... - dokończyła pół szeptem.
   Przestraszył się gdy ktoś szarpnął zasłonę. Nie mogąc znieść tego, że tyle czekał na głupiego lekarza, z złością w oczach odwrócił się głowę. Brązowa zakładka upadła z hukiem na ziemię, a kilka kartek wysunęło się na zewnątrz.
    - Sakura...doktor Sakura Haruno... - powiedział cicho pod nosem, nie mogąc uwierzyć własnym oczom.


Nie wiem ki, jesteś, ale
Dzięki Tobie postanowiłam nie uczyć się do poprawki z Mikroekonomii i powrócić na chwilę na stare śmieci. 

Z jednej strony jestem wściekła 3:( bo wszyscy czekamy, ale z drugiej strony kto ma gorzej? My ponad rok bez me2day czy me2day tyle samo czasu bez neta? :P


Nie będę się za długo rozpisywać. Nie chce też wypisywać żadnych wymówek. Wszystkie w końcu są takie same. Każdy zawsze mówi to samo: Praca, studia, sesja, brak weny, brak snu, brak życia.
I choć brzmi to, aż do bólu banalne, to jest to prawda.
Do wszystkich osób, które się przeżywają piękną wiosnę gimnazjum/liceum.
Przeżywajcie ją jak najdłużej, bo później nie jest fajnie.
Powtarzam: Dorosłość nie jest fajna.