OGŁOSZENIA

UWAGA!
Blog istnieje jako mój śmietniczek. Wylewam na nim wszystkie pomysły które zagnieżdżą mi się w głowie.

NIE realizuje zamówień, chyba, że napiszę wcześniej.
PRZYPOMINAM, że jest to ŚMIETNICZEK.

[06.11.2014]
ślę wirtualnego HUGA do każdego fana, czytelnika, miłośnika, Narutomaniaka, Narutardsa, i SasuSaku shippera! Z podziękowaniami dla wszystkich osób, którzy dzielnie i z zapartym tchem śledzili i trzymali kciuki za swoich ulubionych bohaterów i Naszego Najgłośniejszego ninja numer 1!
Wiele osób się zastanawia czy blog po zakończenia mangi będzie dalej funkcjonował. Ja bez wahania odpowiadam TAK! Tak długo jak mam wenę, tak długo jak mi pozwolicie i tak długo jak istnieją fani Naruto, SasuSaku, Shikatema etc, tak długo ja będę pisać. Będę dalej pisać, i pisać, aż zostanę ostatnim fanem SasuSaku w Polsce, a później na świecie.


[18/04/2020]
Jak się macie moi drodzy czytelnicy ? Czy wam też życie ucieka przez palce, ale wciąż czujecie się dziećmi ?


cr: all credis to the owner, DevinArt, tumblr, Masashi Kishimoto.

Szablon w całości stworzony prze ze mnie.



26 wrz 2015

Przerwa techniczna

Z powodu braku internetu nie jestem w stanie dokończyć opowiadania.
Kabel internetowy, który jest jeden na trzy sąsiednie domy został uszkodzony.
Oczywiście nie wiadomo z kogo to winy, kto naprawi i jak to rozwiązać. Firma internetowa nie jest zobowiązana do darmowej naprawy, a moja rodzina chce podłączyć własny prywatny kabel, żeby uniknąć takich sytuacji, trwając wiec  rozmowa nad rozwiązaniem umowy co oczywiście rozciąga się w czasie.

Partówka jest praktycznie skończona. Brakuje kilku akapitów i korekty.
Sama jestem poirytowana tym faktem, bo przez to, że nie ma internetu mój i brata wspólny laptop wciąż wędruje między domem - pracą - kolegami brata, a co za tym idzie ja sama nawet w wordzie nic nie mogę napisać.


Stay tuned.
Tym razem z problemów technicznych.

25 lip 2015

42 - 365 dni przed ( SasuSaku )


        Paring: SasuSaku
        M&A: Naruto
        Dozwolone: od 18 lat
        Kategoria: Spoiler: Naruto po latach, Naruto the movie: Naruto the Last, Sakura Hiden
        Uwagi: Piszę tego shota z chłodną butelką Asahi oraz paczką delicji. Enjoy.




        Biegła przez cała wioskę zwinnie, omijając każdego na swojej drodze. Dopiero jak dobiegła do bramy nagle zatrzymała się tuż za zakrętem. Jak na baczność stanęła przy drewnianym płocie, zaciskając lewą dłoń na piersi. Serce waliło jej szybciej i głośniej niż w dniu gdy go po raz pierwszy go zobaczyła. Wprawdzie była wtedy tylko  małą dziewczynką. Niepewną siebie siedmiolatką, którą  nie wiedziała czym jest miłość. Minęło ponad dziesięć lat od tego dnia, a ona pamiętała je tak wyraźnie i dokładnie jakby wszystko wydarzyło się wczoraj.
        To uczucie, które  towarzyszyło jej każdego dnia w Akademii. Motylki w brzuchu, które wariowały gdy tylko spoglądała w jego stronę. Teraz czuła to samo tylko emocje były dwa razy silniejsze. 
        Śnieg tego dnia powitał ich z samego rana dzięki czemu czysta biel otaczała ich z każdej strony. Zamiast zimna czuła ciepło. Gorącą falę wibracji, które rozchodziły się po całym jej ciele. Jej jasna twarz różowiała z każdą chwilą. Nie była to wina zimna, a zawstydzenia. Rumieniła się na samą myśl o tym za co się bardzo wstydziła.
        Ostrożnie wyjrzała za płotu. Naruto i Kakashi już tam stali. Naruto chodził w kółko z rękoma  założonymi za głowę i mruczał coś głośno pod nosem. Kakashi dla kontrastu stał spokojnie oparty o ścianę. Jak zawsze czytał swoje ukochane książki.
        Jakaś czarna, mała plamka pokazała się na horyzoncie. Serce nagle podskoczyło jej do gardła, jakby jakaś telepatia nią kierowała. Wiedziała, że to on. Chciała go zobaczyć. Pragnęła tego. Przez cały ten czas, każdego dnia powtarzała sobie, że chce go zobaczyć. Choćby na kilka chwil.
        Koniec końców została schowana za płotem. Nie potrafiła wyjść i przywitać go. Bała się. Jeszcze nie wiedziała czego, ale bała się. Krzyk szczęśliwego Naruto było słychać w całej wiosce. Była pewna, że ten huk i skrzyp śniegu, który nagle się rozniósł to Naruto, który wylądował na ziemi. Nie musiała wyglądać. Mogła sobie wyobrazić co teraz się dzieje. Nawet słyszała wszystko. Docinki Naruto do Sasuke, pytania Kakashiego, i zdawkowe odpowiedzi Uchihy. Nie była tam obecna, a miała wrażenie jakby stała gdzieś obok. Między ich całą trójką. Z boku uśmiechnięta i pełna radości. Prawie, że niewidoczna.
         Westchnęła głośno, wypuszczając pół przeźroczystą parę z ust. Lewa dłoń opadła swobodnie wzdłuż tułowia, a serce uspokoiło się delikatnie. Teraz jak Sasuke wrócił do domu mogła odetchnąć z ulgą. Nie potrzebowała dużo do szczęścia. Tylko jego obecności.

     
        - No stary! Już myślałem, że się nigdy nie doczekam! - zawołał po raz kolejny Naruto, uderzając przyjaciela mocno w ramie.
        - Teraz się zastanawiam czy to dobry pomysł - mruknął.
        Nie zainteresowany, ani Sasuke ani Kakashim spojrzał na lewo, spojrzał na prawo, a później przed siebie. Prócz ich trójki nikogo nie było w pobliżu.
        - To co? Gotowy na małą walkę?  - podekscytowany Naruto, rozpiął bluzę i przybrał bojowy wyraz twarzy.
        - Nie teraz. Daj mu odpocząć dopiero wrócił - wtrącił Kakashi - Wprawdzie widzieliśmy się całkiem niedawno, ale miło cie znów widzieć. Cały czas jesteśmy ci wdzięczny za uratowanie Sakury.
        - Trudne to to nie było...Aż dziwne, że sami nie potrafiliście tego załatwić.
        - No wiesz...są kwestie, które tylko ty potrafisz rozwiązać...prawda mój uczniu - Kakashi uśmiechnął się przez maskę. To był ten typ uśmiechu, który pokazywał się tylko wtedy gdy miał pewność, że ma swoich rozmówców w garści.
        - A pro po Sakury. Czemu jej tu jeszcze nie ma? - Naruto rozejrzał się dookoła.
        - Pewnie jest zajęta. Klinika dla dzieci pochłania ogromne pokłady czasu - usprawiedliwił ją Kakashi, choć sam był zdziwiony tym faktem. Wczoraj popołudniu niemal, że lata na niewidzialnych skrzydłach.
        - No nic. Chodźmy coś zjeść! Pewnie umierasz z głodu! - zawołał Naruto, zarzucając swoje ramie na jego szyje. Z uśmiechem na twarzy ciągnął go przez wioskę do ulubionego baru. Przez całą drogę opowiadał o tym jak spędził ostatni rok i jak bardzo zmieniło się miasto.
         - Naruto - senpai! - zawołał dziewczęcy głos. 
        Trzy młode chunninki pojawiły się znikąd przy boku Naruto. Każda z nich wpatrzona w niego w jak obrazek. 
        - O.oo...cześć - nieśmiało uśmiechnął się. 
        - Gdzie idziesz? Czy możemy się przyłączyć? - wołały jedna przez drugą. 
        Naruto był Wojennym bohaterem. Nie tylko wioski, ale i innych krajów. Nawet jego oficjalny związek z Hinatą nie był w stanie powstrzymać miliona serc młodych dziewczyn, które podziwiały w nim absolutnie wszystko.
        - Idę z Sasuke na ramen - wyjaśnił, wskazując ręką na swojego przyjaciela.
        Trzy pary lśniących oczów automatycznie przeniosły się na niego. Wszystkie wydały z siebie ciszy okrzyk radości. 
        - Łooooo, Sasuke Uchiha!  - zawołała jedna z nich, stając tuż na przeciwko niego.
        - Sasuke - senpai w końcu wrócił do wioski! Nie mogłam się doczekać, aż wrócisz!
        - Sasuke - senpai wydaje się dużo przystojniejszy i fajniejszy niż Naruto - senpai!
        Cała ta sytuacja przywiała mu na myśl wspomnienia z czasów akademii. Grupy dziewczyn, które obserwowały go z daleka i słały mu swoje uczucia. 
        - Wybaczcie, ale to męski wypad. Zgaduje, że skoro jesteście tak wcześnie na nogach do idziecie trenować - zasugerował Naruto, wpychając przez Sasuke.
        - Tak jest... - westchnęły zgaszone niechętnie, opuszczając ich. 
        - Popularny jak zawsze - zaśmiał się Naruto.
        - Nie żebym się o to prosił - mruknął.
        


        Drugi dzień w wiosce spędził na sprawach biurowych. Po ciężkiej nocy, którą spędził z Naruto w Ichiraku ramen i po kilkunastu kieliszkach Sake czuł jak głowa buzuje mu od środka. Bywały momenty gdy słuchał Kakashiego i jego relacji z ostatnich tajnych misji, a tak naprawdę słyszał jeden wielki bełkot.
        - Sasuke może chcesz się czegoś napić? - spytał Kakashi zmartwiony postawą swojego ucznia.
        - Nie dzięki. Za dużo wypiliśmy z Naruto - wyjaśnił.
        - No tak. Ledwo uzyskaliście pełnoletniość,  a już pijecie...co ja z wami mam - westchnął - Ale cieszę się, że tak szybko się dogadujecie z Naruto - powiedział szczerze. 
        - Niestety nie mam za dużego wyboru. 
        - Uroczy jesteś jak zawsze! - zaśmiał się głośno.
        Czyjeś kroki ustały nagle pod drzwiami. Oboje zwrócili twarze w stronę wejścia, oczekując, aż ktoś w końcu wejdzie. Po trzech minutach spojrzeli na siebie jakby nigdy nic i wrócili do omawiania dalszych tematów na temat Akatsuki.
        - Dziwne...byłem prawie pewny, że ktoś tam jest - powiedział do siebie Kakashi.
        - Starzejesz się.


        Z głośnym westchnięciem zatrzymała się na pól piętrze. Nie miała pojęcia, że o tej godzinie ktoś może być u Hokage. Zwłaszcza Sasuke. Z drugiej strony jak o tym pomyślała, mogła to przewidzieć. Sasuke odgrywa w wiosce ważną rolę ninja rangi SS. Zbiera niebezpieczne i niezbędne informację, wędrując po całym świecie. To naturalne, że miał z nim do omówienia  wiele spraw. Mimo to czemu czuła strach? Gdy tylko usłyszała jego głos jej ciało zamarło w przeciągu sekundy. Nie potrafiła wejść do środka. Choć większa część jej duszy i umysłu prawie wbiegła tam na spotkanie z Sasuke, to i tak w końcu zawróciła do domu.
        Zmęczona niczym padła na łóżko. Rok minął od ich ostatniego spotkania. Wszystko tak szybko się potoczyło. Jednego dnia rozmawiała z Saiem na temat zamaskowanego człowieka, by drugiego dnia znaleźć się jako zakładnik w nieznanym jej miejscu. Sasuke pojawił się jak grom z jasnego nieba. Przyszedł uratował ją, odstawił do domu, a później znów wyruszył. Nie było w tym nic romantycznego. Nie spędzili ze sobą nie wiadomo ile czasu i nie obiecał jej nie wiadomo czego. Jedynie co pozostawił po sobie to krótkie "Do zobaczenia następnym razem"
        - Ale jesteś żałosna  - mruknęła, dotykając swojego czoła.


        Po dłuuuuugiej i męczącej wizycie u Kakashiego przyszedł czas na obiad. Kierując się w stronę miasta przeszedł obok Kliniki dla osieroconych przez wojnę dzieci. Klinika nie była duża. Była w sam raz. Stojąc u progu słyszał dziecięce odgłosy, tupot małych nóg i szmer ich egzystencji. Tu i tam słyszał, że klinika jest dość popularna i bardzo dobrze się ma. Był ciekaw jak to wygląda w środku. Kto się tym znajduję, jak wyglądają dzieci i jak się mają. Rok temu to miejsce jeszcze nie istniało więc był bardzo ciekaw. I choć myśli skupił na tym ośrodku to koniec końców doszedł do Sakury, której nie widział już drugi dzień.
         Jego głowa na kilka chwil wypełniła się myślami o Sakurze, która pojawiała się co jakiś czas tu czy tam. Nawet w drodze do domu gdy miał wszystkich ludzi, wszystkie grupy dziewczyn i starych przyjaciół zastanawiał się kiedy w końcu ujrzy jej twarz. 

        Ku jego zdziwieniu w jego mieszkaniu zastał Saia. Nie zastanawiał się zbyt nad tym jak się tam znalazł. Bardziej interesowało go to czemu siedzi na ziemi w salonie i rysuje coś w swoim zwoju.
        - Cześć - uśmiechnął się Sai, machając mu z nad białego papirusu. 
        - Sai, tak? - udał się do pokoju, który mieścił się na prawo od salonu.
        - Słyszałem od Sakury, że wróciłeś do wioski. Kazała mi zawrzeć z tobą miłe stosunki - wyjaśnił, przechodząc do sedna sprawy.
        - Sakura kazała ci zawrzeć ze mną miłe stosunki? - powtórzył zdziwiony, wchodząc do salonu.
        Przebrany w zwykłe spodnie i t-shirt usiadł na kanapie. 
        - Powiedzmy. Wspomniała coś, że skoro wróciłeś i jesteśmy wszyscy ze sobą powiązani to przydałoby się, żeby polepszyć nasze stosunki.
        - Aha...i ?
        - I pomyślałem, że przyjdę powiem cześć. Pogadamy i pójdę do domu.
        - Dobrze myślisz - pochwalił go sarkastycznie. 
        - Jednak nie różnic się nic, a nic z historii Naruto.
        - Choć raz ma racje. 
        - Popatrz na to z innej strony. Jestem trochę lepszym rozmówcą niż Naruto więc jeśli jesteś czegoś ciekaw lub masz jakieś pytanie możesz mnie spytać - uśmiechnął się. 
        Sasuke spojrzał na niego ciekawskim wzrokiem. Nie znał Saia za dobrze, ale mógł śmiało powiedzieć, że lubi go.
        - Ta klinika? Byłeś tam kiedyś? - spytał po dłuższej chwili.
        - Masz namyśli tą klinikę Sakury?
        - Taaa...
        - Jestem prawie codziennie. 
        - I jak tam jest?
        Sai spojrzał na Sasuke pytającym wzrokiem. Fakt, że siedział do niego bokiem i miał twarz zwróconą w stronę okna sprawiał, że wydawał się bardzo dziwnym człowiekiem. Próbował wejść mu do głowy i domyślić się o co może mu chodzić. A gdy w końcu skojarzył ze sobie kilka faktów to uśmiechnął się pod nosem.


        Trzeci dzień był dniem gdy wszyscy oficjalnie mieli powitać go w wiosce. Chouji i Shikamaru wynajęli sale w ich ulubionym barze gdzie na spokojnie mogli zjeść, napić się i porozmawiać. Cała ich dziewiątka genninów plus Sai, Tenten i Lee zebrali się punkt osiemnasta.Był to też idealny moment by w końcu spotkać się i powspominać stare czasy. Odkąd wojna się zakończyła, odkąd wszyscy skończyli akademie i odkąd wszyscy zostali Chunninami i Jouninami minęło sporo czasu.
        Gdy Sasuke zobaczył stare dobre twarzy w jednym miejscu było to dla niego czymś niesamowitym. Nigdy nie miał z nim super relacji. Nie łączyło ich nic szczególnego. Byli po prostu znajomymi z szkoły i z wioski, a mimo to teraz gdy znów zobaczył pałał do nich przyjaznym nastawieniem. Szanował ich, a oni szanowali jego.
        - No Sasuke. Długo się musieliśmy naczekać na ten dzień! - powiedział zgryźliwie Kiba, podnosząc kieliszek sake jako znak toastu
        - Dziesięć lat? Prawie dziesięć lat musieliśmy czekać, żeby napić się z tobą alkoholu i porozmawiać jak z normalnym człowiekiem, a nie odludkiem -  wtrącił Shikamaru.
        - Nie zapeszaj, bo okaże się, że znów będziemy musieli czekać następne dziesięć lat, aż znów go przywieje - poradziła Ino.
        - A co jest z Sakurą? - Sai rozejrzał się.
        - Jak o tym wspomniałeś to nie widziałem jej już kilka dni - zauważył Naruto.
        - Ahhh ta Sakura...nic tylko pracuje. Biedna - Ino pokręciła głową z dezaprobatą.
        - Przyznaj się Sasuke...znów coś zrobiłeś! - powiedział pół żartem Kiba, wymierzając w niego dłoń z kieliszkiem.
        - Od mojego powrotu nie widziałem się z nią ani raz. Nie mieszaj mnie w to - zgasił go.
        - Zaraz na pewno się pojawi - zapewniła Hinata. Jeszcze wczoraj rozmawiała z nim, więc wiedziała w czym tkwi problem. Sama długo zmierzała się z swoimi uczuciami do Naruto. Teraz gdy tylko spoglądała na Uzumakiego, świat zatrzymywał się dla nich na kilka minut.


        Sakura pojawiła się na spotkaniu  godzinę  później. Z przepraszającym uśmiechem usiadła na wolnym miejscu pomiędzy Kibą, a Ino. Wyglądała na delikatnie speszoną i zmęczona. Oczy miała podkrążone od braku snu, a ruchy dość leniwie i ociężałe.
        - Zjedz póki ciepłe. Musisz jeść dużo mięsa żeby mieć siłę dla tych dzieci - powiedział uprzejmie Chouji, kładąc świeże plastry mięsa przed jej talerzem.
        - Dziękuje. Umieram z głodu! - podziękowała.
        Kątem oka spojrzała na Sasuke.Wydawał się rozluźniony i cieszył się atmosferą. Nie był, ani speszony, ani zirytowany. Miał łagodny wyraz twarz, który sprawiał, że jej brzuch wypełniał się sam radością  po brzegi.
        Między rozmowami, wspomnieniami i kłótniami alkohol lał się i lał i nikt nie widział kiedy się lał. Naruto czerwony jak pomidor kiwał głową to na prawo to na lewo, wykłócając się o coś z Kibą.
        - Pakkun i inne psy Kakashiego potrafią mówić, to czemu twój pies nie umie - czknął.
        - Akamaru nie musi umieć mówić ważne, że ja go rozumiem!
        - W takim razie nie jest prawdziwym psem ninją skoro nie umie mówić...Nawet ślimak Sakury i wąż Sasuke potrafią mówić. Małpa trzeciego Hokage gadała...tylko Akamaru nie mówi...
        - Przecież mówię, że ja go rozumiem! - warknął. Poirytowany wstał chwiejnym krokiem, przesiadając się do  Naruto.
        - Sakura, przesuń się  - szepnęła Ino, przesuwając ją tyłkiem - Sasuke wspomniał coś, że nie widziałaś się z nim odkąd wrócił - powiedziała z niedowierzaniem, pchając ją cały czas ku Sasuke.
        - Tak jakoś wyszło - powiedziała zakłopotana - Cześć - mruknęła krótko, wracając do szklanki z piwem.
        - No weź. Pewnie się stęskniłaś. Ostatnie kilka dni nie mówiła o niczym innym jak o twoim powrocie.
        - Ino! - pisnęła Sakura, zatykając jej usta dłonią.
        - No weź puść mnie! - warknęła.
        - Za dużo gadasz jak wypijesz! - powiedziała tym samym.
        - Powiedziała pani wiecznie nie pijąca!
        - Ino zaraz stracę do ciebie cierpliwość....
        - Dobra, dobra. Dość - wtrącił Sai, łagodząc sytuacje. Dyplomatycznie usiał między nimi, zastanawiając się w duchu czy dobrze zrobił.
        - Nie pomagasz Sai... - strzegła go Ino.
        - No już, już. Ładniejsza jesteś gdy nie marszczysz tak tego czoła - powiedział jej.
        - A oni znów swoje  - skomentowała cicho, dopijając piwo.
        Kątem oka spojrzała na siedzącego obok Sasuke. Rozmawiał o czymś z Shikamaru. Wydawało się, że nie jest to jakiś poważny, a wręcz mało ważny. Temperatura w pomieszczeniu nagle podniosła się, a ona czuła jak pot spływa jej po plecach. Im dłużej patrzyła się na Sasuke tym cieplej jej się robiło. Gdy ich wzrok spotkał się w którymś momencie to uśmiechnęła się do niego szerze, a później pomachała. To była ostatnia rzecz jaką zrobiła na tej imprezie.


        Kolejną rzecz jaką zrobiła było obudzenie się w obcym miejscu. W totalnych ciemnościach,  w nie jej  łóżku i w śmierdzących ubraniach. Przestraszona i zdezorientowana wyskoczyła z łóża jak oparzona. Wystrój pokój jej o niczym nie mówił. Wyglądał jak nowy. Łóżko, puste szafki, puste biurko, i zero zdjęć. Przestraszona wyszła na przedpokój gdzie panowała ta sama ciemność. W pokoju obok świeciło się światło. Tam musiał być właściciel tego mieszkania. Pytanie tylko czy chciała go poznać.
        - Halo? - spytała niepewnie, zaglądając do środka - Sasuke?  - zdziwiona weszła głębiej.
        - Wstałaś?
        Sasuke odwrócił się do niej przodem. Stał przy kuchence i gotował coś. Nie było to nic specjalnego. Jakieś gotowe danie  podgrzane w rondlu. Do tego szklanka wody, i kilka sałatek z supermarketu.
        - Głodna?
        - Nie bardzo...co ja tu robie?
        - Za dużo wypiłaś i zasnęłaś.
        - Aha...
        Tak się upić i to na pierwszym spotkaniu. Było jej wstyd i głupio.
        - Wiesz...ja już będę wracać do domu. Dzięki, że mnie jakoś tu przyprowadziłeś - uśmiechnęła się, przepraszająco powoli, kierując się do wyjścia.
        - Sakura  - powiedział nagle, znajdując się przy niej. Wyciągnął dłoń na ścianę, blokując jej drogę - Czy ty mnie unikasz?
        - Co? Ja? Czemu? - spanikowana, odsunęła się o krok.
        - Ukrywasz się, uciekasz, ignorujesz...mogę wymieniać dalej.
        - Nie ukrywam i nie uciekam - poprawiła się - Po prostu...chce ci dać trochę czasu dla siebie. Wiem, że masz dużo rzeczy na głowie. Musisz się oswoić z powrotem do wioski. Nie chciałam się narzucać - wyjaśniała.
        - Po dwudziestu dwóch latach nagle coś ci się odwidziało - powiedział z niedowierzaniem.
        - Nie jestem już tym dzieckiem co kiedyś - przypomniała mu.
        - Wiem. To nie oznacza, że nie chce cię widzieć. Powiedziałem przecież, że zobaczymy się gdy wrócę...głupia - prychnął pod nosem, pstrykając ją dwoma palcami w czoło. Poirytowany wrócił do zupy.
        Serce podskoczyło jej do gardła, a jej pole widzenia skupiło się tylko i wyłącznie na Sasuke. 
        - Tak bardzo tęskniłam  - jęknęła, przytulając się do jego pleców. W końcu mogła być sobą. Sakurą, która jest zakochana w Sasuke  i kocha go na zabój.
        Sasuke zacisnął niepewnie dłoń. Kątem oka spojrzał na Sakurę. Rumieniła się jak mała dziewczynka. Jak za czasów gdy chodzili do akademii.
        - Jest już późno. Jak chcesz możesz zostać. Prześpię się na kanapie.
        - Nie możemy spać razem w tym samym pokoju? Jak za dawnych lat. Wyobraź sobie, że jesteśmy na misji, i śpimy na ziemi. Obok będzie chrapał Naruto, a po drugiej stronie będzie spał Kakashi - mruknęła ściszonym głosem.
        - Wole nie mieć ich w sypialni - zaśmiał się cicho.
     

        Cichutko przewróciła się na drugi bok. Minęła prawie godzina odkąd oboje położyli się obok siebie. Nawet zarys jego pleców przyprawiał ją o szybsze bicie serca. Była pewna, że dźwięk jej wnętrza rozchodzi się po całym pokoju i miesza się z myślami. Jej ukochany leżał tuż na wyciągnięcie ręki. Wystarczyło, że wyprostuje rękę, a będzie  w stanie go dotknąć.
        Sasuke odwrócił się do niej przodem. Wstrzymała dech w piersiach gdy ich oczy się spotkały. Prawe czarne oko świdrowało ją na wylot. Delikatnie biały przechodzący w fiolet rinnegan również spoglądał na nią za ciemnej grzywki. Wpatrywał się w nią nieobecnym wzrokiem, trochę stęsknionym, a trochę sennym.
        Wcale nie spał. Musiał leżeć tak jak ona. Bić się z własnymi myślami.
        - Witaj w domu - powiedziała w końcu, kładąc dłoń na jego policzków.
        - Wróciłem - położył swoją dłoń na jej, w obawie, że może zaraz zniknąć.
        Zasnęli kilka minut później, trzymając się ręce jak najwięksi kochankowie.

     
        Nigdy nie przykładała większej wagi do gotowania. Nie musiała i nie miała na to czasu. Jadła albo w domu albo na mieście. Nie miała kiedy gotować, a nawet jeśli to i tak zostawiała to swojej mamie. Dziś chciała zrobić jeden krok do przodu. Z obrzydzeniem patrzyła na półki wypełnionymi gotowymi daniami i zupami z proszku. Nie wiedziała jak organizm Sasuke to przyswaja, ale była pewna, że domowe jedzenie wyjdzie mu na lepsze.
        - Nie musiałaś gotować. Mogliśmy zjeść coś na mieście.
        - Musisz oduczyć się jedzenia na mieście. Kiedy ostatnio jadłeś porządny posiłek? - skarciła go.
        - Wiesz...minęło trochę czasu. Chyba z piętnaście lat? Może więcej - westchnął, siadając przy stole.
        - Przepraszam...nie chciałam  - ugryzła się w język.
        - Nie masz za co. Każdy zna tą historię. Nie jest to nic czego powinienem się wstydzić.
        - Jednak wciąż...byłeś dzieckiem gdy straciłeś całą rodzinę. Nie powinnam.
        - Mówię żebyś się nie przejmowała.
        - Skoro tak mówisz - pogłaskała go po głowie.
        Drgnął pod jej dotykiem, ale nie powiedział słowa. Powoli otwierał się na nią i jej uczucie.

        Po śniadaniu Sasuke odprowadził Sakurę do szpitala, a później poszedł na mały sparing z Naruto. Nawet jeśli nie było to nic poważnego to wciąż musieli odbyć honorową walkę. Tak dla zasady. Jeden musiał udowodnić drugiemu swoją siłę i postęp w treningu.
        - Z Sakurą wszystko w porządku? - wysapał Naruto. Zmęczony padł na ziemi przy rzece, gdzie spuścił nogi do wody.
        - Tak. Odprowadziłem ją rano do pracy.
        - Odprowadziłeś Sakurę do pracy? - powtórzył Naruto, podnoszą jedną brew.
        - Czy to coś dziwnego?
        - Sasuke Uchiha odprowadza kobietę do pracy. Gdyby nie "Sasuke Uchiha" to wszystko było by okey.
        - Przesadzasz.
        - To coś poważnego? Lubisz ją w ten sposób? - naciskał dalej.
        - W jaki sposób?
        - No wiesz w jaki...w ten...czy lubisz ją tak bardzo jak ona ciebie.
        - Obawiam się, że nic nie jest w stanie przebić jej poziomu zakochania.
        - W sumie Karin można byłoby porównać...z drugiej strony to już poziom psycho zakochania - stwierdził po chwili - Tak czy inaczej. Chce się upewnić, że nie będzie później płakać.
        - A czemu by miała?
        - No wiesz...nie jesteś typem...faceta, który wdaje się w poważne związki...który w ogóle mógłby kochać...Umówmy się! Jesteś idealną definicją samotnika zamkniętego w sobie, który jest arogancki, i kompletnie oziębły na miłość! Nie to co ja i Hinata! - powiedział dumnie.
        - Moje życie i moje decyzje to moja sprawa. Trzymaj się swoich  - poradził mu.
        - Z drugiej strony...nie brał byś jej do siebie...Ejjjjjj! Co ty jej wczoraj zrobiłeś?!
        - Nic jej nie zrobiłem debilu! - warknął.
        - Myślisz, że ci uwierzę. Za dobrze cię znam!
        - Uspokój się! - fuknął.
        - Sam się zamknij! - wykrzyczał, podnosząc się z ziemi, i aktywując tryb Kyubiego.



     
        Siedział spokojnie w gabinecie Piątej Hokage, oczekując na swoje nowe ramie. Pokój był dość czysty, w jasnych kolor, bez zbędnych rzeczy. On na krześle, przed nim stolik, na stoliku jakaś lampa, obok jakaś maszyna, obok maszyny wózek z wszystkimi potrzebnymi narzędziami i to w sumie tyle. Czuł się bardziej jak w wariatkowie niż w szpitalu.
        - Nie ma jeszcze Hokage?  - do pokoju weszła Sakura.
        - Spóźnia się - mruknął znudzony.
        - Ona tak czasami ma - powiedziała przepraszająco, siadając naprzeciwko niego.
        - Jakoś wytrzymam.
        - Naruto przeżył. Po za tym nie takie rzeczy przechodziłeś - uśmiechnęła się.
        Objęła jego rękę w obie dłonie, mocno zaciskając w uścisku.
        - Wiem - powiedział weselej delikatnie, masując skórę jej dłoni kciukiem.
        - To nie pokój schadzek. Nie masz nic do roboty? - surowy ton Piątek wywołał dreszcze na plecach Sakury.
        - Już idę! - powiedziała odruchowo, zrywając się z miejsca.
        - Nie wracaj tu szybciej niż za kilka godzin - poleciła jej, uśmiechając się chytrze - Jak tam Uchiha? Wyspany? - powiedziała zadziornie.
        - Powiedzmy - przełknął głośno ślinę. Ta kobieta wzbudzała w nim złe emocje. Była przerażającą osobą. Sam fakt, że była Hokage nie robił na nim wrażenie. Bardziej to, że była najsilniejszą kunoichi na świecie, a jej siła i charyzma przeszła na Sakurę. Biło od niej coś co zwie się " Wredna Suka", ale z dobrym sercem.


        Już pół godziny ruszał sztuczną dłonią. Nie robił nic specjalnego. Ściskał i rozkładał palce, uginał ramiona w łokciach i prostował, podnosił dłoń i spuszczał. Na początku dziwnie się z nią czuł. Jakby nie była jego, jakby coś obcego przykleiło się do jego kończyny. Po kilku minutach komórki pierwszego Hokage zaczęły kompatybilzować  się z jego komórkami i dzięki temu uzyskał pełną kontrolę na nowym ramieniem.
        - Boli cię? - spytała Sakura.
        Stała w salonie, wpatrując się w Sasuke. Odkąd wrócili do mieszkania Sasuke cały czas testował nową kończynę.
        - Nie...nic nie boli. Po prostu jakoś tak dziwnie - oznajmił, zwracając na nią oczy.
        - To dobrze. Już się bałam, że coś mogło puść nie tak - westchnęła, robiąc krok do przodu. Spokojnie usiadła na sofie obok niego w odstępie pół metra.
        - Nie powiem, nie było łatwo.
        - Przyzwyczaisz się do niej. Jakby się coś działo zawsze tu jestem - uśmiechnęła się szeroko, mrużąc delikatnie oczy.
     
        Czas na kilka sekund zatrzymało się dla niego gdy tak spoglądał na nią. Cały czas nie docierało do niego, że Sakura siedzi tuż obok, uśmiecha się tak szczerze i tak radośnie jakby wszystko co do tej pory się wydarzyło nie miało miejsca. On cały czas pamiętał o wszystkim co zrobił. Każdy najmniejszy grzech. Za każdym razem kiedy spoglądał na szczęśliwą Sakurę, nie rozumiał jak ona mogła zapomnieć o tym wszystkim.
        - Wiem...dziękuję.
        Teraz patrzył na nią inaczej niż kiedyś. Bardziej przychylnie, bardziej intymnie i bardziej rzeczowo. Bez słownie zobowiązał się do czegoś wobec niej, i choć dokładnie nie wiedział do czego to czuł, że za niedługo odnajdzie odpowiedź na to pytanie.
     


         Spotkali się na drodze do Konohy, dokładnie kilkanaście metrów od głównego wejścia. Zima powoli ustawała, ale śnieg wciąż trzymał ich w garści. Nawet na początku Marca prószyło śniegiem jak z najpiękniejszej dziecięcej bajki. Drzewa otulone białym puchem, ścieżka przed nim była pokryta grubą, czystą, warstwą białego dywanu. Jedyne co ciągnęło się za nim to ślady jego butów. Śnieg skrzypiał pod każdym jego krokiem, a wiat grał cichą nieznaną piosenkę. Pośrodku tego wszystkiego, dokładnie z na przeciwka szła Sakura. Wśród płatów śniegu, między koranami drzew, na ośnieżonej drodze. Jak zawsze na jego widok uśmiechnęła się szeroko.
        - Witaj w domu Sasuke! - zawołała wesoło, dobiegając do niego. Kilka głębokich wdechów i znów mogła spokojnie oddychać.
        - Nie musiałaś wychodzić tak daleko - mruknął.
        - Nie mogłam się doczekać, aż wrócisz - radośnie, podeszła bliżej - Nawet jeśli nie było cię trzy..... - nie spodziewane kichnięcie przerwało jej w połowie słowa.
        - Przecież widzisz, że pada śnieg - powiedział bardziej surowym głosem.
        Z cichym westchnięciem zdjął z siebie gruby płaszcz, i zarzucił na ramiona Sakury. Głęboki i duży kaptur założył jej na głowę, a później odwrócił ją do siebie tyłem i pchnął przed siebie.
        - Zachorujesz...
        - Nie dziękuj tylko idź szybciej. Jak nie chcesz bym i ja zachorował to przestań narażać swoje zdrowie - opowiedział stanowczym głosem.
        - D...dobrze.
        Sakura otuliła się płaszczem, wciągając jednocześnie zapach, który przeszedł na materiał. Uśmiech nie schodził jej z twarzy nawet na sekundę, a to dlatego, że nigdy nie spodziewałaby się takiego zachowania z strony Sasuke. Miała wrażenie, jakby wszystkie marzenia, które wykreowała, będąc nastolatką powoli się spełniały.
        - Idziesz od razu do Mistrza Kakashiego? - spytała, stając u wejścia do sypialni Sasuke.
        - Tak, tylko się przebiorę i zaniosę mu ten zwój - schował rzecz do wewnętrznej strony bluzy.
        - Chcesz żebym ci coś ugotowała? - wpadła na pomysł, rozszerzając szeroko oczy.
        - Nie wiem czy nie zjem czegoś na mieście z Kakashim. Ten człowiek pewnie nie wystawia nosa z po za jego książki. Zwłaszcza w taką pogodę - przeszedł z pokoju na przedpokój gdzie, włożył buty.
        - Aha...no tak - przyznała troszeczkę zgaszonym głosem.
        - Możesz tu zostać jak chcesz. Zobaczymy się później - powiedział pośpiesznie, podchodząc do niej - Na razie - uśmiechnął się delikatnie, zamykając za sobą drzwi.
        - Na...na razie... - powiedziała do siebie, dotykając dłonią czoła.
        Nie było to nic specjalnego. Zawsze robił ten gest, gdy jej czegoś odmawiał, lub przekładał jakieś rzeczy na inny termin. I choć może nie było to coś romantycznego, ale dla niej znaczyło bardzo dużo. Za każdym razem gdy wykonywał ten ruch to czuła jakby częsta niego w niej zostawała. Domyślała się, że to zachowanie musiało mieć jakieś głębokie podłoże psychiczne i emocjonalne i ten fakt sprawiał, że czuła się jeszcze szczęśliwsza.



        Po spotkaniu z Kakashim zawsze się czuł lepiej. Nie rozmawiali o niczym szczególnym. Nie zadawał mu żadnych prywatnych i osobistych pytań, w sumie to nie wdrążali się w żaden temat zbyt szczególnie, a mimo to potrafili przegadać godziny o niczym ważnym. Samo przebywanie z nim wpływało na niego kojąco. Miał pewność, że może na nim polegać. Był kimś więcej niż tylko mistrzem i przyjacielem. Żywił do niego podobne uczucia jakie pewnie żywił by do swojego ojca gdyby żył. Szacunek, wdzięczność, zaufanie, i uczucie, które chciał pielęgnować.
        Do domu wrócił późnym wieczorem. W całym mieszkaniu panowała cisza i ciemność. Nie oczekiwał w nim żadnej osoby, wręcz był przygotowany na to, że zastanie pustki i samotność. Gdy wszedł do sypialni zastał Sakurę śpiącą na jego łóżku. Jej widok sprawił, że coś ukuło go w serce. Nagła pustka w sercu i w głowie wypełniła się myślami o niej. Jedyne co widział to ona. I nie wiedzieć jak to ująć w słowa był jej niezmiernie wdzięczny, że tu jest.
        Z skruszoną i rozżaloną miną usiadł na brzegu łóżka. Nie zbyt wiedział jak zabrać się za to, ale musiał ją obudzić.
        - Sakura...Sakura  - wołał - Sakura, musisz wstać - powtarzał.
        Senna otworzyła delikatnie oczy. Tak przyjemnie jej się spało. Nie pamiętała jak zasnęła, ale już dawno nie miała tak przyjemnej drzemki jak dziś.
        - Sasuke - ziewnęła, podnosząc się.
        - Zrobiłaś nam kolacje. Zjedzmy ją i odprowadzę cię do domu. Twoi rodzice pewnie się niepokoją.
        - Kolację? - spytała, rozglądając się po pokoju. Dopiero teraz zrozumiała, że jest u Sasuke, a zanim zasnęła przygotowała mu posiłek.
        - Wstawaj - rozkazał jej delikatnie, podnosząc się z łóżka.
        Przez chwile żałował, że nie przytulił ją. Moment w którym otworzyła oczy na niego cały czas przewijał mu się przez głowę.

        Ten posiłek różnił się znacząco od tego, który spożył w towarzystwie Kakashieg. Nawet jeśli jedzenie nie było najwyższych lotów: ryż trochę rozgotowany, ryba przypalona, warzywa przesolone, a zupa bez smaku to smakowało mu to dużo bardziej niż dania barowe. Jedząc w towarzystwie Sakury, która opowiadała mu różne rzeczy nawet, nie myśląc o tym co mówi po raz kolejny czuł, że nie jest sam w tym wielkim mieszkaniu. Był po prostu szczęśliwy, że może zjeść kolacje w własnej kuchni i nie przy stoliku zastawionym dla jednej osoby, ale przy stoliku pełnym domowych dań z osobą, którą bardzo cenił.


        - Nie musisz mi tego oddawać teraz. Oddasz później - powiedział, widząc jak przymierza się do ściągnięcia jego bluzy.
        - Dzięki - zarumieniła się.
        - Po prostu nie zapominaj się ubrać ciepło jak gdzieś wychodzisz - poradził jej.
        - Ty też - poprosiła.
        - Jutro widzę się cały dzień z Shikamaru i Temari - powiedział, a to oznaczało, że nie spotkają się. Nigdy nie pytała się go o plany, ani o to czy może przyjść się z nim zobaczyć. To Sasuke zazwyczaj oznajmiał jej co będzie robił danego dnia i sugerował kiedy będzie miał wolny czas.
        - Ja jutro mam zajęcia praktyczne w Akademii - zmarszczyła delikatnie nos.
        - Naucz  tych młodych medyków jak najwięcej - poradził jej.
        - A ty nie przeszkadzaj Shikamaru i Temari za dużo - mruknęła ostrzegawczo - Dziękuje, że mnie odprowadziłeś.
        - Na razie - pożegnał się krótko, a później zawrócił w stronę własnego mieszkania.


        Stanęła przed lustrem, przyglądając się sobie z każdej strony. Granatowa bluza Sasuke, którą dostała była na nią troszeczkę za duża. Dłonie chowały się rękawach, a długość sięgała jej do połowy ud. Gdy zanurzyła nos w ciepłej bawełnie to wciąż czuła wyraźny zapach Sasuke.
        - Sakura jesteś? - do pokoju weszła jej mama - Co ty robisz? - spojrzała na nią wielkimi oczami.
        - Pukaj...  - mruknęła zirytowana.
        - Czy to...znak Uchiha? - kobieta  w średnim wieku, skupiła wzrok na plecach córki.
        - T..tak - przyznała się, stając tyłem do lustra.
        Znak Uchiha widniał na jej plecach. Dumnie prezentował się na ciemnym materiale, a jeszcze lepiej na jej osobie.
        - To Sasuke?
        - Tak - zawstydzona, spuściła wzrok.
        - Powinnaś go kiedyś zaprosić na obiad - powiedziała nagle, udając się do wyjścia - Ta bluza...całkiem ładnie na tobie wygląda - dodała, uśmiechając się do niej z radością i miłością.
        - Uchiha... - szepnęła, nie spuszczając wzroku od pleców - Uchiha.....Sakura....




        - Ej, Sasuke. Musimy przełożyć nasze jutrzejsze spotkanie na popołudnie - powiedział nagle Naruto, odrywając się od miski Ramen.
        - Czemu tak nagle? - spojrzał na niego spod byka.
        - Bo Sakura poprosiła mnie bym przyszedł rano do Tsunade - wyjaśnił.
        - Po co? 
        - Nie wiem po co...pewnie znów chce mnie do czegoś wykorzystać - mruknął niezadowolony, przypominając sobie masę innych sytuacji w których robił za pachołka Piątej i Sakury.
        - Jak chcesz.
        - A skoro już o tym mowa...to co robiliście wczoraj z Sakurą?
        - To znaczy?
        - No wiesz...jak wyszedłeś w końcu od Saia to nie widziałeś się z Sakurą?
        - Spotkaliśmy się na chwile, a co?
        - No to chyba jakoś uczciliście jej urodziny...prawda? - spytał z naciskiem w głosie - Nie mów, że nie wiedziałeś, że Sakura miała wczoraj  urodziny... - powiedział nagle, spoglądając na niego załamanym wzrokiem.
        - Cholera...nie mogłeś mi....skąd miałem wiedzieć! - fuknął na niego, przeklinając na siebie w duchu.
        - Skąd mogłem wiedzieć, że nie wiesz! Przecież spędzacie teraz ze sobą dużo czasu! Jesteś w wiosce już prawie cztery miesiące...jak możesz nie wiedzieć kiedy Twoja przyjaciółka ma urodziny! -  fuknął tym samym.
        Sasuke nie opowiedział mu na to. Czuł jak złość wzbiera się w nim. Nie było go w wiosce większość czasu. W akademii nie zwracał uwagi na coś takiego jak czyjeś urodziny, a jako drużyna spędzili ze sobą za mało czasu by przeżyć wspólnie urodziny każdego z nich. Cudem pamiętał swoją datę narodzin, a co dopiero kogoś innego.
        - No to wpadłeś po uszy... - podsumował krótko jak gdyby nic, wracając do posiłku - Nie chce wiedzieć co mi by zrobiła...nie chce wiedzieć co Temari by zrobiła Shikamaru...mam szczęście, że Hinata jest jak jest - westchnął z ulgą, podziwiając łagodną naturę swojej ukochanej.
        - Skończyłeś? - mruknął.
        - Nie pójdziesz do niej?
        - A muszę.
        - No wiesz...chyba tak... - powiedział nie pewnie.
        - Nasze stosunki nie są takie same jak twoje i Hinaty, czy Temari i Shikamaru.
        - To jakie one są? Bo o ile się nie mylę to spędzacie ze sobą trochę czasu. Nawet jeśli to nie są jak to określają dziewczyny "randki" to wciąż widzicie się sam na sam. Rozmawiacie, chodzicie na spacery, odprowadzasz ją do domu....A nawet jeśli nie o to chodzi urodziny przyjaciółki to kompletna inna rzecz. Sakura praktycznie każdego roku od twojego odejścia spędzała samotnie dzień twoich urodzin i modliła się w świątyni o zdrowie dla ciebie.
        Sasuke zacisnął odruchowo pięść. Rozmowy z Naruto czasem przyprawiały go o ból głowy. Mówił dużo za dużo i za mało przy tym myślał.
        - Jest dopiero osiemnasta. Jeśli nie ma jej u Tsunade to pewnie jest w domu - ciągnął dalej.
        Sasuke zapłacił za swój danie, a później wyszedł, nie pozostawiając po sobie żadnego słowa.
        - Ta jasne...nic was nie łączy - zacytował ironicznie, wykrzywiając przy tym twarz.



        Znalazł ją w zachodniej części wioski. Otulona w gruby szal, który zakrywał jej połowę twarzy szła przed siebie, ledwo wyciągając nogi przed siebie. Śnieg sięgał jej za kostki, a ona człapała się w butach na obcasie.
        - Cześć - powiedział nagle, stając przed nią.
        - Sasuke! - wrzasnęła, przestraszona.
        - Stała się coś?Nie jesteś z Naruto.
        - Gdzie idziesz? - zignorował jej pytanie.
        - Do Ino. Obiecałam jej, że się z nią i z dziewczynami spotkam - wyjaśniła, spoglądając na niego pytająco.
        Zamilkł na kilka sekund. Był pewien, że spotyka się z Ino i resztą by świętować jej wczorajsze urodziny. Głupio mu było prosić ją by przełożyła spotkanie, a to głównie dlatego, że i tak nie miał dla niej nic przygotowane.
        - Zobaczymy się jutro jak wrócisz od lorda Feudalnego.
        - Nie idę do niego wcale tak wcześnie. Pewnie koło południa pójdę.
        - Ale rano jestem zajęta. Więc wieczorem będzie mi pasowało - uśmiechnęła się.
        Sasuke westchnął cicho.
        - Stało się coś? Szukałeś mnie?
        - Powiedzmy. Idź, bo Ino się pewnie nie pokoi.
        - D..dobrze, ale zaniepokoiłeś mnie. Wszystko gra?  - zrobiła krok do przodu, stając tuż przed nim. Podniosła twarz wysoko, by spojrzeć mu w oczy.
        - Nie. Po prostu Naruto powiedział, że miałaś mi coś do przekazania.
        - Znów coś sobie ubzdurał - pokręciła głowa z dezaprobatą.
        - A ja głupi go posłuchałem....idź już - poradził jej.
        - Zobaczymy się jutro - uśmiechnęła się szeroko, machając mu na pożegnanie.

        Jeszcze kilka chwil stał w miejscu, wpatrując się w miejsce w którym zniknęła Sakura. Znów zawalił sprawę na całej linii, a ona znów nie miała mu nic za złe. Miał nadzieje, że spojrzy na niego smutnym wzrokiem, że będzie oziębła lub marudna. Zamiast tego dostał jej radosną twarz i wiecznie szeroki uśmiech, którym żegnała go i witała za każdym razem.
        - Co za głupia dziewczyna... - szepnął do siebie, kopiąc w śnieg.



        Sprawa Naruto i Sakury nie dawała mu spokoju. Czemu Sakura poprosiła Naruto o pomoc, i czemu oboje byli zajęci z samego rana? Gdyby to było coś ważnego Sakura by mu o tym powiedziała. Nie mogąc usiedzieć długo w kuchni wziął nogi zapas i udał się pod gabinet Tsunade.
         Po drodze minął Shikamaru z wielkimi pudłami na rękach, później Lee, który tachał jakieś teczki, a na końcu Naruto, który obładowany był meblami.
        - Co robicie? - spytał Sasuke, wchodząc do gabinetu Tsunade. Spotkał tu chyba każdą osobę z ich towarzystwa.
        - Sakura dostała w końcu własny gabinet i przenosimy stąd połowę rzeczy - wyjaśnił Sai.
        - Krócej mówiąc wykorzystuje nas...  - podsumował Kiba. - Czemu dopiero teraz przyszedłeś? Wiesz ile rzeczy jeszcze zostało... - mruknął.
        - Sasuke! - usłyszał głos Sakury - Co tu robisz? - spytała, podbiegając do niego.
        - Słyszałem, że coś się dzieje.
        - Nie zupełnie. Dostałam własny gabinet - uśmiechnęła się.
        - Nie wiedziałem.
        - Tak? Wspominałam ci ostatnim razem jak wróciłeś z tej trzydniowej misji. Jak jedliśmy pamiętasz?
        - Musiało mi umknąć - skłamał, nie mogąc sobie przypomnieć tej sytuacji.
        - Sakura...powiedź mi po co ci trzy takie wielkie półki! - krzyknął poirytowany Naruto.
        - Do wielu rzeczy. Przenoś to, a nie marudź! - popędziło go, rzucając mu groźne spojrzenie.
        - Widzę, że wszyscy pomagają - rozejrzał się.
        - Musiałam ich dwa dni błagać o pomoc - zaśmiała się.
        - Nie dziwie się. Muszę już iść - powiedział nagle.
        - Zobaczymy się później - powiedziała podekscytowana, łapiąc go za nadgarstek.
        - Tak chyba tak - powiedział krótko, i udał się do wyjścia.




        Sasuke leżał na łóżku, wpatrując się znużonym wzrokiem w sufit, a Sakura siedziała obok, ucząc się jakiś notatek od Tsunade. Odkąd wrócił minęła, jakaś godzina, a oni nie odezwali się do siebie ani słowem. Fakt sam nie był chętny do rozmów i trochę ją olał po powrocie, ale to dlatego, że czuł się poirytowany.
        - Sakura?
        - Hmm?
        - Czemu nie poprosiłaś mnie o pomoc?
        - Słucham? - poniosła wzrok z nad białych kartek.
        - Dziś rano. Poprosiłaś o pomoc wszystkich tylko nie mnie.
        - Bo miałeś misje. Po za tym masz dużo spraw na głowie nie chciałam ci zawracać głowy - wyjaśniła z poważnym spojrzeniem.
        - Następnym razem poproś mnie o pomoc - poprosił, przewracając się na bok.
        - Co? A...no...dobra - zmieszana nie wiedziała co powiedzieć. Czy on był na nią zły z powodu takiej błahostki?
        - Czy będę miał dziesięć misji, i spotkania co godzinę, czy nie...jeśli czegoś potrzebujesz to mów mi - dodał.
        - Ty też - uśmiechnęła się,siadając przed nim.
        - Przybliż się - poprosił, machając na nią dłonią.
        - Czemu? - pochyliła się.
        - Jeszcze - rozkazał.
        Sakura pochyliła się jeszcze trochę. Jej twarz znalazła się tuż przed twarzą Sasuke, i za nim się zorientowała Sasuke pocałował ją. Bardzo niespodziewanie. Musnął jej usta kilka razy, a później odsunął się. Spojrzał na nią czarnymi, tajemniczymi oczami, po czym usiadł naprzeciwko niej.
        - Co...ty właśnie...zrobiłeś... - speszona, odchyliła się tyłu,
        Sasuke uśmiechnął się pod nosem. Niespodziewanie pocałował ją po raz drugi. Prawą ręką złapał jej dłoń w powietrzu, ciałem przewalił ją na plecy, a lewą dłoń podłożył jej pod głowę. Był trochę spragniony, delikatnie atakujący, a przy tym dość czuły.
        - Sasuke! - pisnęła, gdy ten odsunął się od niej, i z powrotem położył się na poduszce.
        - Co?
        - Właśnie...właśnie...właśnie mnie pocałowałeś...nasz pierwszy pocałunek - mamrotała pod nosem, zakrywając twarz dłonią.
        - I co z tego?
        - Czemu to zrobiłeś?! - pisnęła czerwona.
        - Bo miałem na to ochotę - zaśmiał się, nie spuszczając z niej rozbawionego wzroku.
        Sakura przesunęła się na drugi koniec łóżka. Czuła, że cała płonie. Nie tylko na twarzy, ale na całym ciele.
        - Gdzie idziesz? Te notatki się same nie nauczą.
        - Musze się napić - pośpiesznie wstała. Potykając się o własne nogi wyszła do kuchni, gdzie wypiła dwie duże szklanki zimnej wody.


        Gdy już ochłonęła i przetworzyła wszystkie dane w głowie wróciła do pokoju Sasuke.
        Stanęła w drzwiach, uśmiechając się pod nosem delikatnie.
        Cichym krokiem usiadła na łóżku, pochylając się nad Sasuke.
        - I jak ty chcesz, żebym zawracała ci głowę własnymi sprawami? - spytała, ściągając z jego śpiącej twarzy, kartkę papieru. - Gdy cała wioska coś od ciebie chce? - szepnęła, kładąc się obok na boku. Twarz położyła przy jego twarzy, tuż nad jego ramieniem.



        Usiedli do śniadania, stając się nie myśleć o wczorajszym dniu. Sakura, która od samego rana unikała kontaktu z nim, cały czas rumieniła się. Sasuke, który miał ubaw z tego zachowania siedział spokojnie, obserwując działania dziewczyny.
        - Kiedy w wiosce kwitnie Kwiat Wiśni? - spytał, spoglądając przez okno.
        - W kwietniu, a co?
        - Powinniśmy się wybrać.
        - Chcesz zobaczyć jak Kwitnie Sakura?
        - Minęło trochę czasu odkąd oglądałem kwitnącą  Wiśnie.
        - Możemy iść. A co cię tak wzięło nagle? - spytała zaciekawiona, stając obok niego przy oknie.
        - Twoje urodziny.
        - Moje co?
        - Przepraszam, że zapomniałem o twoich urodzinach.Szczerze, mówiąc nawet nie wiedziałem kiedy je masz - przyznał się w końcu.
        - Nic się nie stało. Na prawdę - uśmiechnęła się.
        - Przestań się uśmiechać...zawsze to robisz, nawet jeśli nie powinnaś.
        - Na prawdę nic nie szkodzi.
        - Za rok będę pamiętał.
        - Dobrze. Za rok więc nie zapomnij - uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
        - Następnym razem...upominaj się - poprosił, pochylając się nad nią.
        Sakura, która przygotowana była na to, że zaraz stuknie ją w czoło, zamknęła delikatnie oczy. Gdy to już zrobił dreszcze przeszły po jej ciele. Za nim z powrotem otworzyła oczy, poczuła jego usta na sobie. Bardzo wyraźnie. Tym razem gdy był ich to trzeci pocałunek nie potrafiła się już rumienić tak jak wczoraj. Delikatnie wsunęła jedną dłoń w jego włosy, zatracając się w tej jednej chwili.



        Zima minęła bardzo szybko i w końcu przyszła upragniona wioska. Wszystko  w wiosce i po za wioską zakwitło na nowo, przynosząc ze sobą świeżość, radość i nowy początek. Dni robiły się coraz cieplejsze i dłuższe, a życie w mieście w końcu odżyło i powróciło do normalnego głośnego trybu dnia.
        Tego dnia dokładnie w sześć miesięcy od powrotu do wioski, Sasuke wracał z swojej kolejnej kilkudniowej misji w Suna. Sakura zdawała sobie sprawę, że ich czas się kurczy. Wiedziała, że wciąż miał nie pozałatwiane sprawy i prędzej czy później znów ją opuści.
        - Witaj w domu Sasuke! - zawołała głośno, odnajdując go w tłumie.
        - Jak się masz? - spytał, stając przed nią.
        - Cieszę się, że już jesteś - szeroki uśmiech ciągnął się do jednego ucha do drugiego.
        - Idziemy? - spytał
        - Idziemy! - podekscytowana, wymierzyła palcem  w stronę wschodu.

        Przeszli do centrum, gdzie o tej porze musieli się przecisnąć przez tłum ludzi. W tym tłumie jeden z znajomych Sakury wyłapał ją, załapał za ramie i zaczepił na kilka chwil.
        - Dzień dobry - przywitał się chłopak, kłaniając się delikatnie.
        - Oooo, dzień dobry - odpowiedziała entuzjastycznie, uśmiechając się.
        - Nie sądziłem, że spotkam cię tutaj o tej porze. Cóż za niespodzianka - powiedział lekko zakłopotany.
        - Prawda? Niby wszyscy mieszkamy w jednej wiosce, a tak na prawdę nie zna się połowy mieszkańców.
        - Sama jesteś? Jesteś taka mała, a weszłaś w najgorszy tłum.
        Sasuke stał z z boku i z przymrużeniem oka przyglądał się całej tej rozmowie. Oboje zachowywali się jakby go tu nie było. W prawdzie Sakura szła za nim kilka metrów. Teraz również nie znajdował się jakoś bardzo blisko, ale mógłby się domyślić, że nie jest tutaj sama. Marszczył niebezpiecznie czoło za każdym razem gdy Sakura śmiała się głośno, a on mówił jej jakieś komplementy.
        - Sakura spóźnimy się na obiad do twoich rodziców - wtrącił w końcu Sasuke, łapiąc ją nagle za rękę.
        - A tak! Zapomniałam! - przypomniała sobie nagle  - Wybacz musimy już iść. Zobaczymy się w poniedziałek - pożegnała się uprzejmie. Za nim zdążyła mu coś jeszcze powiedzieć, Sasuke pociągnął się w swoją stronę.
        Rozmówca przyglądał im się kilka chwil, aż w końcu zrozumiał, że ten mężczyzna to Sasuke Uchiha. Jedyna i największa miłość sensei'a.
        - Kim był ten chłopak? - powiedział nagle, przyśpieszając kroku.
        - On? Uczeń, którego uczę w tym roku. Jest chyba w wieku Konohamaru, albo rok starszy?
        Sasuke spojrzał na nią pytającym wzrokiem. Skoro jest w wieku Konohamaru to oznaczało, że jest dużo młodszy od nich.
        - Jeden z najbardziej utalentowanych ninja. Kiedyś będzie wspaniałym medykiem.
        - Miejmy nadzieje... - mruknął.
        - Sasuke...nie musisz mnie trzymać za rękę. Już wyszliśmy z tłumu - powiedziała.
        - Nie przeszkadza mi to - zacisnął mocniej dłoń. Wolał się upewnić, że nie zniknie mu nigdzie znów.
         - Jeśli tobie to pasuje - zawstydzona odwróciła twarz w drugą stronę.




        Pierwsze spotkanie  z rodzicami Sakury przebiegło lepiej niż myślał. Pani Haruno było bardzo silną i charakterną kobietą. Był pewien, że to po niej Sakura odziedziczyła wszystkie cechy. Może prócz talentu do gotowania. Pan Haruno przywitał go bardzo ciepło. Od razu po tym jak weszli do jego domu to zabrał go na ogród gdzie napili się herbaty i porozmawiali trochę. W porównaniu do tych dwóch kobiet Ojciec Sakury był bardziej niezdarnym człowiekiem. Dużo żartował, dużo się śmiał, i biła od niego aura dobroci. To po nim Sakura musiała odziedziczyć wrażliwość, wielkie serce, i śmiech.
        Obiad sam w sobie też był bardzo przyjemny. Każde danie było przepyszne. Dawno nie jadł domowego jedzenia więc z przyjemnością brał dokładki. Rodzice Sakury opowiadali trochę dzieciństwie córki, o jej zabawnych historiach czy innych zabawnych rzeczach. Jemu za to zadawali ostrożne, ale na tyle prywatne pytania by mogli się dowiedzieć co robił jak był dzieckiem, co zwiedził jak był po za wioską, i co teraz planuje.
        Po obiedzie oboje usiedli z tyłu domu na ganku. Sakura siedziała obok niego z głową opartą o jego ramie. Musiała być bardzo zmęczona, by gdy tylko zamknęła oczy to od razu zasnęła. Nie przeszkadzało mu to. Wręcz przeciwnie. Był to obraz, o którym nigdy nie śnił, ale który przewijał mu się czasem w głowie. Zachód słońca, talerz z owcami, czajnik z ciepłą zieloną herbatą i On siedzący w ogrodzie obok kobiety która miała być matką jego dzieci. Czuł tutaj spokój umysłu i ciała. Płynęła z niego czysta radość. Z każdej komórki jego działa i każdego mięśnia. Jeszcze nigdy nie czuł się tak szczęśliwym jak w tym momencie.
         - Następnym razem odwiedź nas wcześniej!  - zaśmiał się Pan Haruno.
         - Powiedz mi co chcesz zjeść następnym razem, a na pewno to przygotuje - zapewniła go ciepło Pani Haruno, obdarzając go matczynym uśmiechem.
        - Dziękuję, ale chciałbym was prosić o jedną rzecz.
        - Proś o co chcesz! Byle nie o pieniądze - powiedział w żarcie mężczyzna, za co dostał od swojej żony.
        - Czy mogę prosić o pozwolenie, by Sakura dziś u mnie nocowała? - spytał poważnie, łapiąc stojącą obok Sakure za rękę.
        - Słucham? - powiedziała Matka.
        - Chciałbym by Sakura u mnie zanocowała, a może zamieszkała...nie wiem o co dokładnie mi chodzi, ale nie chce się z nią rozstawać. Przynajmniej nie na razie - kontynuował.
        Pan Haruno spojrzał na swoją żonę.Oboje wymienili się wzrokiem. Była to niema rozmowa, którą potrafili zrozumieć tylko rodzicie.
        - To wszystko zależy od naszej córki, nie od nas - powiedziała nie pewnie, zwracając się do Sakury.
        - Ja...ja nie mam nic przeciwko. Też chce z nim iść - powiedziała bez namysły,  łapiąc go za ramie drugą ręką.
        - Masz odpowiedź, mój synu - powiedział Pan Haruno, próbując się uśmiechnąć radośnie.
        - Dziękuję - ukłonił się, po czym spojrzał Sakurze głęboko w oczy. Miał nadzieje, że tym jednym spojrzeniem przekazał jej wszystko co chce.



        Usiadł na skraju łóżka, wyciągając ręce po Sakure.  Najpierw zsunął  z niej majtki,  a później stanik. Całkowicie goła, przykryta ciemnością stała przed nim. Jego ciepłe usta pocałowały ją w brzuch, a ręce objęły w pasie. Gdy kładł ją na łóżko, czuła się zawstydzona, ale szczęśliwa. Niezbyt wiedziała jak się zachować, więc jedynie co robiła to szukała pomocy w jego oczach, które cały czas się w nią wpatrywały. Delikatnie wręcz symbolicznie ucałował ją w czoło, później w nos, w policzek, usta, kącik ust, w brodę, następnie zjechał ustami w dół na szyje i dekolt. Dalej się nie posunął tylko zmierzył z nią wzrok i znów pocałował.
        - Wystarczy mi krótkie" nie"
        - Masz moje "tak" - na wydechu, zanurzyła dłonie w jego włosach, przyciągając go z powrotem do siebie. Między pocałunkami jej ręce pracowały sprawnie, ściągając z niego pozostałości ubrań. Oboje byli nadzy, ale nie czuli się zawstydzeni. Nie czuli się nawet zdenerwowani. Wszystko szło naturalnie i według ich instynktu. Robili to na co mieli ochotę.
     

        Sakura przebudziła się w środku nocy, a może poranka. Gdy spojrzała przed siebie zobaczyła delikatny zarys księżyca, który świecił za ciemnej chmury. Po jej prawej stronie spał Sasuke. Był odwrócony do niej przodem, głowie opierał na ugiętym ramieniu, a drugą rękę przerzucił sobie przez twarz. Chrapał cichutko, wręcz urocza.
        Chichocząc pod nosem dotknęła jego nosa, który wystał spod ramienia. Sasuke nieświadomie odsłonił twarz, przewracając się jednocześnie na plecy. Czarne kosmyki włosów opadły mu na ramiona, a ona w końcu mogła spojrzeć na jego śpiącą buźkę. Spokój przepływał przez jej ciało i umysł. Czuła się wyciszona i bezpieczna. Odkąd się przebudziła przez myśl nie przeszła jej nic z ostatnich kilku godzin.
        - Sakura...trudno mi spać gdy się tak przyglądasz - mruknął, otwierając leniwie oczy.
        - Taki odruch - usprawiedliwiła się zawstydzona, naciągając kołderkę na nos.
        - Z drugiej strony jak już się przebudziłem - oznajmił głębokim głosem, podnosząc się delikatnie.
        - Hej...co robisz... - speszona, próbowała jeszcze bardziej wbić się w materac.
        Sasuke nie odpowiedział jej. Leżał podparty o jedno ramie i spoglądał na nią świdrującym wzrokiem. Miał w sobie jakąś żądzę, której nie potrafiła pojąć. Czasem jakieś ukryty charakter przejmował nad nim kontrolę i zmuszał do różnych rzeczy. Teraz było podobnie. Nic nie robił, ani nie mówił tylko wpatrywał się w nią, a gdy już poczuł, że ma dość pocałował ją. Bardzo zachłannie, trochę agresywnie, i z pasją. Nie pytał o nic. Nie musiał. Wystarczyło, że odsunie się od niej na kilka centymetrów, spojrzy jej głęboko w oczy, i znajdzie się na jej nagim ciele. Odpowiedz wyczytywał z jej zachowań, reakcji i dźwięków. Więc gdy tylko zapowietrzyła się, wyciągnęła po niego ręce i rozchyliła delikatnie usta to wiedział, że może posunąć się dalej.



        Poranek nie był, aż tak niekomfortowy jak myślała, że będzie. Gdy wstała Sasuke już był na nogach i przygotowywał coś w kuchni. Pierwsza wymiana spojrzeń, a ona czuła, że pali się ze wstydu. Na szczęście Sasuke rozłożył śniadanie na stole i krótkim hasłem rozkazał jej siąść.
        - Przestań się już denerwować - mruknął Sasuke, wzdychając pod nosem.
        - Tylko ja się dziwnie czuje....to dziwne...
        - Ty jesteś dziwna. Zrobiliśmy to wczoraj dwa razy. Nie wiem co w tym dziwnego.
        - Nie mów o tym tak głośno! - pisnęła, chowając twarz w rękawy.
        - Sakura błagam cię - jęknął - To nie tak, że ostatni raz to zrobiliśmy - spojrzał jej głęboko w oczy.
        Sakura westchnęła cicho pod nosem. Sasuke wydawał się taki spokojny i opanowany. Jakby w ogóle tego nie przeżywał. Jadł spokojnie śniadanie, przeglądając poranną gazetę. Nawet nie zdawał sobie sprawy, że spod koszulki widać było kilka zadrapań, a jego włosy były w większym nieładzie niż zazwyczaj
        - Jesteś dzisiaj wolna?
        - Czemu pytasz?
        - Mamy już wiosnę. Możemy w końcu iść na górę Myoboku i obejrzeć kwitnącą wiśnie.
        Sakura spojrzała za okno. Słońce świeciło dość mocno, niebo było nieskazitelnie czyste, a zapach kwiatów i trawy wkradał im się do kuchni.
        - Jeśli ty też nie masz planów - uśmiechnęła się do niego.
        Krótka rozmowa o niczym sprawiła, że znów mogła poczuć się swobodnie i przestać myśleć o wczorajszej nocy.


        Złapał ją za rękę i pociągnął w stronę miasta. Było to coś naturalnego, coś co przyszło im z wielką łatwością.
        - Nie musisz - speszona spojrzała na niego.
        - Ale chce...niech w wioska wie, że należysz do mnie. Ostatnio za dużo chłopców się kręci wokół ciebie - stwierdził spokojnie, zaciskając uścisk.
        - W takim razie. Ty też należysz do mnie...  - wyszeptała cichutko, odwracając twarz w druga stronę. Mocno objęła go za ramie, nie puszczając jego dłoni, ani na sekundę.


        Przeszli przez długi szlak, który prowadził ich na sam szczyt góry. Z każdej strony otaczały ich korony kwitnących Wiśni. Pudrowo-różowe płaty kwiatów tańczyły im nad głowami, ciesząc widokiem każdego przechodniego. Po drodze minęli nieduży wodospad, kilkoro bawiących się dzieci oraz starszych par. Szli spokojnie jak zwykła para, rozmawiając na różne tematy. Nawet nie pamiętali o czym rozmawiali. Trochę o pracy, trochę wspominali, trochę o własnych upodobnieniach. Poznawali siebie nawzajem.
        - Następnym razem...mam nadzieje, że będzie nas trójka - powiedziała nagle. Oczy miała zwrócone na wioskę, która rosła w siłę każdego dnia. Miała dwadzieścia parę lat, a już czuła się spełniona. Wystarczyło, że jej mężczyzna jest obok.
        Sasuke spojrzał na nią zdziwionym wzrokiem. Nie wiedział jak jej odpowiedzieć na to. Myśl o dziecku mignęło mu gdzieś przez głowę i zostało w pamięci. W takiej chwili mógł zrobić tylko jedno. Przytulić ją mocno, oprzeć się o jej ramie i spoglądać w tą samą stronę co ona. Na ich własny wspólny cel, który mieli zrealizować tuż po jego powrocie.
     

        Koniec roku zbliżał się wielkimi krokami, a co za tym szło Sasuke powoli przygotowywał się do kontynuowania swojej misji. Od kilku miesięcy skrupulatnie i szczegółowa omawiał każdy plan swojej podróży z Kakashim i Shikamaru. Na wielkiej mapie, która przedstawiała nieznane im jeszcze lądy zaznaczali miejsca które Sasuke już odwiedził oraz miejsca, która miał sprawdzić. Brudno - brązowa kartka z dnia na dzień robiła się coraz bardziej kolorowa, a żółte kartki z czerwonymi notatkami wypełniały cały pokój.
        - Tym razem może cię nie być dłużej niż rok czy dwa - oznajmił Kakashi, nie spuszczając wzroku z wielkiego obrębu, które mieściło się w wielkim fioletowym kółku.
        - Mnie też to martwi - wtrącił Shikamaru, spoglądając na lewy dolny róg mamy. Na legendzie fioletowa linia miała oznaczać: Nie znane terytoria. Nikt tam jeszcze nie był.
        Sasuke spojrzał bacznie na każdego z nich. Bycie ninja to jego życiowa praca. Urodził się by nim być i jako Shinobii miał swoje obowiązki. Był dumny z tego powodu, a jako mieszkaniec wioski musiał robić wszystko co dla niej najważniejsze. 
        - Czy moglibyśmy się najpierw skupić na tej części? Jest coś co chciałbym zrobić - wyjaśnił. Palcem przejechał po kilku miejscach na mapie, które zaznaczone były żółtym flamastrem.
        - "Sprawdzone, ale niepewne" ? - powiedział Shikamaru.
        - Co planujesz? - spytał Kakashi.
        - Chciałbym najpierw sprawdzić te rejony. Jako, że są sprawdzone to pójdzie mi z nimi dość łatwo i nie są niebezpiecznie. Nie zajmie mi to, aż tak dużo czasu jak na te "Nieznane"
        - Do sedna Sasuke. Ostatnio coś za dużo kręcisz - powiedział pół żartem Kakashi, domyślając się o co chce ich prosić. 



        
         Rodzinny ganek Sakury z widokiem na ogród  to było jego ulubione miejsce w całej wiosce. Miał tu spokój, ładny widok. Czuł się swobodnie i lekko. Nic go nie przytłaczało i mógł odprężyć się. Wokoło nic go nie rozpraszało. Panowała tu idealna cisza. Przychodził tu z Sakura za każdym razem gdy chciał uciec od świata i pobyć z nią sam na sam. 
        - Wydajesz się bardzo zamyślony - powiedziała Sakura, spoglądając na niego.
        - Wiesz, że wyruszam za niedługo. 
        - Wiem - powiedziała z udawaną radością.
        - Jesteśmy shinobii. Każdy z nas ma swoją role do wypełnienia. 
        - Wiem.
        - To będzie na prawdę długo misja. Przebadać nieznane pustynie, niezarejestrowane wioski. Lasy i wymiary, które mogę przekroczyć tylko ja.
        - Wiem o tym - mówiła machinalnie.
        - Nie mniej jednak...chciałbym, żebyś towarzyszyła mi przez jakiś czas.
        - Słucham? - Sakura otworzyła szeroko oczy.
        - Wiem, że wioska to miejsce, które kochasz całym serce. Masz tu wszystkich na których ci zależy. Ale...za nim się rozstaniemy na tak długo chciałbym, żebyś mi towarzyszyła. Nie będzie to podróż o jakiej myślisz, ale będzie to bezpieczne. Będę miał cię na oku, będziemy mogli zwiedzić kilka miejsc, a ja przy okazji zebrać ważne dane - z twarzą zwróconą w stronę wschodu, przyglądał się jak słońce zachodzi za horyzontem. Rozpaczliwie zaciskał dłoń Sakury, bojąc się, że lada sekunda zniknie. Gdy tylko zapadnie zmrok jej nie będzie przy nim.
        - Pójdę z tobą. Choćby na koniec świata. Gdziekolwiek byś nie zechciał pójdę z tobą! - powiedziała łamliwym głosem, przytulając go od tyłu. Wtuliła twarz  w jego kark, modlą się w duchu o to, żeby ktoś zabrał z ich braków tytuł Shinobii. W tej chwili pragnęła by ich dwójka była zwykłymi cywilami, którzy nie muszą się martwić o losy wioski. 
        - Wiem, że to samolubne - prychnął sam na siebie - Ale za nim to się stanie... chce żebyśmy wzięli ślub. Nie jakiś wielki. Chce żeby nas związek był formalny i na piśmie. Gdy już odstawię cię z powrotem do domu chce byś  nosiła tytuł"Uchiha". Więc jeśli się tylko zgodzisz na wszystkie moje prośby, to chciałbym, żebyś podjęła się tego brzmienia bycia ze mną. Nawet jeśli to będzie trudne. To jedyną osobę na którą musisz patrzeć i ufać jestem ja. 
        Odwrócił się w jej stronę. Tyle myślał nad rozwiązaniem tej sytuacji, a to było jedyne najlepsze wyjście. Wziąć ją ze sobą w roczną lub dwuletnią podróż. Później odstawić do domu i wyruszyć samemu w nieznane miejsca. Tylko tak mógł być z nią trochej dłużej. I choć dwa lata to wcale nie żaden szmat czasu to w obecnej sytuacji chciałby z nią spędzić jak najwięcej czasu. 
        - Zgadzam się na wszystko. Wszystko co powiesz. Ja to akceptuj! - czknęła przez łzy, przytulając się do niego jeszcze mocniej. 


***

        Sakura weszła do pierwszej lepszej apteki. Gdy tylko kupiła potrzebne jej rzeczy wróciła do ich hotelowego pokoju gdzie zamknęła się w łazience na wszystkie cztery spusty.
        Sasuke pośpiesznie wrócił do ich obecnego miejsca zamieszkania. Cały poranek martwił się o Sakurę. To co ostatnio się z nią działo było niepokojące. 
        - Sakura!? - zawołał, wchodząc do pokoju - Sakura!
        Głucha cisza odpowiadała mu z każdej strony. Pokój był usty. Jedyny ślad życia dobiegał z łazienki, w której świeciło się światło.
        - Sakura - zapukał do drzwi.
        Znów odpowiedziała mu cisza. Mimo iż słyszał dochodzące z środka dźwięki, to nikt mu nie odpowiadał.
        - Otwórz drzwi - rozkazał delikatnie, naciskając na klamkę. 
        - Sasuke - jęknęła Sakura, otwierając drzwi.
        - Co ci się stało? - spytał, widząc jej przestraszoną twarz.
        - Chyba...chyba na pewno jestem w ciąży - oznajmiła, pokazując mu test ciążowy. 

31 maj 2015

41 - W poszukiwaniu prawdy ( Uchiha )

           Paring: SasuSaku - Sasuke i Sarada
           M&A: Naruto
           Dozwolone: od 16 lat
           Kategoria: Spoiler ( końcówka 2  rozdziału  Naruto Gaiden), Świat Shinobii, Po wojnie.
           Uwagi: Czy tylko ja nie mogę uwierzyć w to, że pięć rozdziałów za nami, a przed nami drugie tyle? Ugh. Ostatnio nie potrafię się przestawić na "młodych" Naruto. W prawdzie mam dłuuugą partówkę w szkicowniku z kategorii High School, ale nie potrafię jej dokończyć.  Rozdział ma w sobie mieszanki z pięciu chapterów Naruto Gaiden. Inne wątki są wymyślone przeze mnie i nie mają nic wspólnego z mangą. Żeby za bardzo nie niszczyć Wam lektury,  nie powiem które są prawdziwe, a które wymyślone. Choć pewnie Ci najzagorzalsi fani od razu znajdą prawdę.Tak czy siak zapraszam na krótkiego Shota.


           Shikamaru odprowadził Siódmego Hokagę do głównej bramy. Ukryci między gąszczem jeszcze raz omawiali plan na najbliższe klika dni. Z klonem Yamato Naruto miał się spotkać w połowie drogi południowej części Lasu Ognia. Później zamierzał od razu udać się do miejsca w którym miał na niego czekać Sasuke. W tym czasie jego klon miał sprawować władzę w wiosce i czuwać nad bezpieczeństwem oczywiście w tajemnicy przed wszystkimi. Pomagać mu mieli Shikamaru , Shizune, Hinata oraz Kakashi. Jako jedyni wtajemniczeni  mieli udawać, że jego klon to oryginał i prowadzić normalny tryb dnia. Resztę wykwalifikowanych shinobii musieli po prostu unikać.
          - I proszę cię byś nie wdawał się w głupie bójki z Sasuke. Musisz jak najszybciej wrócić - poprosił Shikamaru z westchnięciem w głosie.
          - Mówisz tak jakbym nastawił się tylko na walkę - mruknął.
          - Bo znając ciebie tak jest.
          - No cóż. Jak mu skopie lekko dupsko to nic się nie stanie. Może wtedy wróci na jakiś czas. Przez niego ja i Kakashi wychodzimy na jakiś tyranów w oczach Sarady - mruknął poirytowany.
          - A skoro już mowa o Saradzie - zaczął Shiakamaru.

           Sarada oraz Chouchou wzdrygnęły się odruchowo. Siódmy oraz ojciec Shikadai wyrośli przed nimi niczym morderca w ciemnej uliczce. Oboje z groźnymi minami i ramionami skrzyżowanymi na piersiach spoglądali na nie ciekawskim wzrokiem.
          - Co wy tu robicie? Robi się późno, czemu nie jesteście w domach albo trenujecie? - Naruto pochylił się nad nimi, wydymając groźnie usta.
          - Siódmy...eehhe... - zaczęła ChouChou - Wyruszamy z tobą! - dodała jaśniej, zaciskając mocno pięść.
          - Słucham? - powiedział Naruto.
          - Wyruszamy z tobą. Muszę odnaleźć swojego prawdziwego ojca!
          - ChouChou o czym ty do cholery mówisz? - wtrącił w końcu Shikamaru. Znał to dziecko od urodzenia i po dzisiejszy dzień zaskakiwała go coraz to głupszymi wymysłami.
          - Chouchou doszła do wniosku, że jej rodzice nie są jej rodzicami, i że jest adoptowana więc chce wyruszyć w podróż by ich odszukać - wyjaśniła Sarada.
          - Przykro mi, ale Chouji i Karui to na sto procent twoi rodzice. Nie ma co do tego najmniejszych wątpliwości. Mogę ci nawet badania DNA zrobić - powiedział Shikamaru, rozwiewając jej wszelkie wątpliwości. - Więc marsz do domu. I postarajcie się utrzymać tę sytuacje między sobą. To jest bardzo ważna misja. Proszę was o to.
          - Ja mam inny motyw. Wyruszam z Siódmym.
          - Sarada? Co w ciebie wstąpiło...nie jestem adoptowana nasz plan zawalił - mruknęła jej przyjaciółka.
          - Nie o tym mówię. Ty idziesz na spotkanie z Sasuke. Moim ojcem, którego nigdy nie widziałam. Nigdy w przeciągu dwunastu lat. Chce go  w końcu spotkać. Skoro on nie śpieszy się z powrotem w takim razie ja go odnajdę - oznajmiła Sarada, mrużąc z determinacją czarne oczy.
           - Sarada to niebezpieczna podróż. Nie wiem skąd macie te informacje, ale na pewno nie możecie iść za Hokagę. Po za tym twoja matka nas zabije jeśli  cokolwiek ci się stanie - powiedział stanowczo Shikamaru, kręcą przecząco głową.
          - Nie obchodzi mnie czy to bezpieczna czy nie bezpieczna podróż. Tak samo jak nie obchodzi mnie ta głupia ceremonia ninja. Chce się w końcu spotkać z moim ojcem. Chce się dowiedzieć prawdy i tego czemu ani razu nie wrócił by się ze mną zobaczyć - marszcząc nos i mrużąc oczy bacznie obserwowała Siódmego. Wiedziała, że łatwiej będzie do niego dotrzeć niż do jego asystenta.
          Naruto westchnął głośno pod nosem. Z jakiej strony by nie spojrzeć to dziecko odziedziczyło po Sasuke dużo więcej niż powinno. Tak samo uparta, twardogłowa i dumna. Dobrze wiedział przez co musi przechodzić i mógł sobie tylko wyobrażać co czuje. Sam całe życie tęsknił za swoimi rodzicami mimo, że ich nie znał. Gdy w końcu poznał nie mógł czuć się dumniejszym i szczęśliwszym synem. On jako rodzic i ojciec kochał swoje dzieci nad życie i nie wyobrażał sobie, by zostawić swoją rodzinę na tak długi okres czasu.
          - Słuchaj Sarada - poirytowany Shikamaru złapał ją w swoją technikę - Nie lubię użerać się z dziećmi, więc proszę cię wróć grzecznie do Sakury. Z tego co wiem nie czuje się najlepiej powinnaś przy niej teraz być. Naruto porozmawia z Sasuke i na pewno przekaże mu twoje uczucia i prośby. Więc współpracuj.
          - No właśnie. Moja mam leży nieprzytomna, nasz dom jest zniszczony, a mój ojciec szlaja się po świecie. Gdzie jest gdy jest potrzebny! Powinien teraz być przy niej! - warknęła, obnażając zęby. Zdenerwowana zacisnęła mięśnie ciała. Czuła, że lada moment, a przełamie jego technikę.
          - Puść ją Shikamaru. Wezmą ją ze sobą - westchnął Naruto.
          - Naruto!
          - Słuchaj. Lepsze to niż żeby miała się wymknąć  z domu. Przynajmniej jak będzie ze mną to nic jej nie będzie grozić, a z Sakurą porozmawiam osobiście. Ja również uważam, że Sasuke powinien w końcu spotkać się z własną córką.
          - Jesteś Hokagę idziesz do niego w bardzo ważnej kwestii. Nie możesz ryzykować i bawić się w mediatora!
          - Nie bój się. Właśnie dlatego, że jestem Hokagę będę w stanie wypełnić to zadanie. Szybko się z tym uwiniemy i zaraz wracam. W końcu ty też byś nie chciał by Temari żyła w Wiosce Suny i nie miała kontaktu z Shikadai prawda?
          - To zupełnie co innego! Co jeśli ci zamaskowani Akatsuki was zaatakują?!
          - To ich pokonam. Jestem Hokagę. Nie pozwolę by coś jej się stało. Jestem najsilniejszym ninja o to nie masz się co martwić.
          Shikamaru przeklął pod nosem, łapiąc się za głowę. Chcąc czy nie chcąc musiał słuchać swojego przełożonego. I tak by nie wygrał, jak Naruto coś postanowi to nie ma odwrotu. Z bólem serca dezaktywował swoje jutsu i pozwolił Saradzie dojść do Siódmego.
          - A ty wracasz do domu - spojrzał groźnie na Chouchou.
          - To jest nie fair...jesteś beznadziejnym wujkiem - mruknęła dziewczyna, odwracając się do wszystkich tyłem.
          - Radze wam się pośpieszyć - powiedział Shiakamru, przytakując Naruto.
          - Zaopiekuj się wioską. Ufam ci Shikamaru.


          Naruto spojrzał kątem oka na Saradę. Biegła w ciszy tuż obok niego z głową pełną myśli. Z lekko zmarszczonymi brwiami pędziła przed siebie, co jakiś czas przegryzając wargę. W tym momencie jak nic przypominała mu Sasuke. Musiała mieć wiele rzeczy do przemyślenia. Biegła na spotkanie z ojcem, którego nie widziała nigdy w życiu. Nie wiedziała czego powinna oczekiwać i na co się przygotować. Znał ją odkąd się urodziła. Był przy jej narodzinach, trwał przy jej matce. Odwiedzał ją gdy była mała. Starał się być najlepszym wujkiem i ojcem Chrzestnym jakim mógł być. Jednak nie ważne jak bardzo się starał nigdy nie zastąpił jej ojca. Nawet nie próbował. To miejsce i ten tytuł był zarezerwowany tylko i wyłącznie dla Sasuke.
          - Hej Sarada. Może jesteś ciekawa czegoś na temat swojego taty? - zagadał nagle, mając nadzieje, że w ten sposób ją rozluźni.
          Młoda dziewczyna jakby wyrwana drastycznie z swoich myśli spojrzała ciekawym i lekko pytającym wzrokiem na Hokage.
          - Słucham? - spytała, z nutką przeprosin w głosie.
          - Spytałem się czy nie chcesz się czegoś dowiedzieć o Sasuke - powtórzył rozbawiony. Ile razy na nią patrzył i ile razy ją słuchał cały czas widział to Sasuke to Sakurę.
          - Jeśli nie masz nic przeciwko. Chętnie posłucham  - uśmiechnęła się szeroko.
          - Więc od czego tu zacząć? - szepnął sam do siebie, zakasując rękawy. Uśmiech jego chrześnicy sprawiał, że chciał dla niej zrobić wszystko.
          - Najlepiej od początku - zachęciła go przyjaźniej.
          Sakura rzadko opowiadała jej o tacie. Bynajmniej do póki nie zapytała ją wprost. W prawdzie wiedziała, że to silny shinobii, znała też przykrą historię jej klanu, oraz jej wujka. Widziała jego zdjęcia z przed czwartej wojny światowej, ale nigdy nie słyszała historii na temat ich drużyny. Jakim był dzieckiem, jakim przyjacielem, jakie były ich stosunki i jak się poznali. Nic prawie o nim nie wiedziała prócz tych kilka małych faktów, które mogła znaleźć w każdej kronice.
          - No wiesz Sarada. Twój ojciec już jako dziecko miał niezłe branie wśród kobiet! Zupełnie jak ja! - powiedział dumnie - Miał najlepsze stopnie w klasie...tak samo jak ja...a do tego był bardzo utalentowany jeśli chodzi o ninjutsu, genjutsu i taijustu...tak samo jak ja! - z dumą poklepał się po piersi, śmiejąc się głośno pod nosem.
          Sarada uśmiechnęła się szeroko. Im więcej komplementów i dobrych słów słyszała o swoim ojcu, tym większe ciepło rozchodziło się po jej ciele.
          - Ale! - zaznaczył groźnie - Sasuke był również bardzo arogancki! Nie potrafił pracować w drużynie, był oschły i patrzył na każdego z góry. W przeciwieństwie ode mnie! - podkreślił ostatnie zdanie, a dreszcze przeszły mu po plecach na wspomnienie pierwszych lat z młodości gdy poznał się z Sasuke.
          - Aha...  - westchnęła Sarada, a niewidzialny kubeł lodowatej wody nagle spadł na jej głowę.
          - Prościej mówiąc. Twój tata był moim największym rywalem i najlepszym przyjacielem. I to się nigdy nie zmieniło. Jest tak do teraz - ton jego głosu zmienił się naglę. Mówił o nim z pełnym szacunkiem, radością i dumą inna niż wcześniej. Był po prostu szczęśliwy, że miał Sasuke obok siebie.
          Sarada uśmiechnęła się jeszcze szerzej. Jak jej mama z przed prawie piętnastu lat, jej uśmiech był szczery, szeroki i świeży jak wiosenny poranek. I choć wszyscy mówili, że jest bardzo podobno do Sasuke, ona widziała w sobie więcej z matki niż z ojca.
       
          Usiedli na pobliskim głazie, dając nogom chwile wytchnienia. Od krótkiego spotkania z Yamato biegli nieustannie przez kilka godzin, i choć Sarada wciąż nie zdała jeszcze egzaminu na gennina świetnie dawała sobie rade. Wiele osób w jej wieku nie miało takiej wytrzymałości fizycznej i psychicznej.
          - Przez naszą rozmowę przypomniało mi się wiele zabawnych historii. Pamiętam jak mistrz Kakashi pierwszy raz uczył nas kontroli nad Chakrą. Musieliśmy skupić chakrę w stopach i wspiąć się po drzewie. Brzmi łatwo, ale tak naprawdę nie jest to hop siup. Za pierwszym razem nawet dwóch kroków nie zrobiłem od razu upadłem na łeb - zaśmiał się głośno, łapiąc się za tył głowy. - Sakura twoja mama oczywiście była z nas najlepsza. Ona skubana w pierwszym dniu wbiegła prawie na sam szczyt. Taka super była! - pochwalił ją, uśmiechając się i podnosząc lewy kciuk.
          - Lee sensei tak robi...proszę nie rób tak... - zniesmaczona, odsunęła się od niego o kilka centymetrów.
          - Żartuje - pogłaskał ją po głowię - Wracając do historii. Jako pierwszy poprosiłem Sakurę o kilka rad. Żebyś widziała minę swojego ojca...hahaha...już wtedy musiało coś między niby być...bo spoglądał na nas mniej więcej co sekundę, haa, haa, haa.
          - Nie wiem czemu, ale nie pasuje mi to do opisu: "Arogancki, oschły, patrzący z góry na innych"
          - Taki był - zapewnił ją - Ale w głębi serca i duszy Sasuke zawsze był dobry. Właśnie podczas tej misji zbliżyliśmy się do siebie jak bracia. Wspólnie trenowaliśmy, jedliśmy, spaliśmy, i kąpaliśmy się. Na tej też misji... - zatrzymał się na sekundę, by zebrać powietrza do płuc  - Sasuke prawie oddał za mnie życie - powiedział spokojnym głosem, spoglądając przed siebie. Na jego drodze kilka kilometrów przed nim napotkał niewielką drewnianą świątynie. Dziwne nostalgiczne uczucie zebrało mu się w żołądku i w gardle.
          - Oddał za ciebie życie? - przestraszona, podniosła się delikatnie na dłoniach.
          - Tak. Walczyliśmy z takim dzieckiem Haku. Był czysty jak śnieg i dobry jak nikt inny. Twój ojciec osłonił mnie własnym ciałem przed jego atakiem. Nawet nie wiesz jak się wtedy wkurzyłem. Prawdę, mówiąc  na początku nie lubiłem Sasuke. Denerwował mnie. Chciałem mu utrzeć nosa za wszelką cenę. Ale gdy wtedy mnie uratował poczułem, że jesteśmy prawdziwymi przyjaciółmi. Wiedziałem, że za wszelką cenę nie ważne co miałoby się wydarzyć w przeyzłości jest mi bliski jak brat i nigdy go nie stracę, a na pewno nie odwrócę się od niego.
          - I jak to się skończyło.
          - Mówiłem już, że Haku miał serce czyste jak śnieg. Igły, które powinny trafić go w punkty witalne chakry i go zabić nie trafiły. Specjalnie spudłował i jedyną rzecz jaką mu wyrządził to chwilowa śmierć kliniczna. Obudził się tuż po walce.
          Sarada westchnęła cicho pod nosem. Była dumna z ojca, że jest takim dobrym przyjacielem i był w stanie oddać życie za swojego przyjaciela. Ona sama nie wiedziała czy gdyby była na misji z Boruto czy Chouchou i któremuś z nich zagrażało by życie wstawiła by się za nimi. Teraz gdy usłyszała tą historię była pewna, że postąpiła by tak samo jak jej tata. Szósty Hokagę bardzo często jej powtarzał, że przyjaciele i ich bezpieczeństwo to najważniejsza rzecz. Do teraz często wspominała jego złotą myśl, że ci którzy łamią zasady są śmieciami, ale ci którzy porzucają swoich przyjaciół są gorsi niż śmiecie. Zgadzała się z nim w stu procentach.
          - Bądź co bądź przeżyliśmy wiele takich historii. Ile my się natrudziliśmy, żeby zobaczyć prawdziwą twarz mistrza Kakashiego. Za każdym razem ponosiliśmy porażkę. Kłóciliśmy się prawie przy każdym spotkaniu. Szczerze, mówiąc...nie pamiętam takiego spotkania czy takiej misji, żebyśmy się nie kłócili i nie pobili. Zawsze coś między nami było nie tak, ale w ten sposób właśnie się do siebie zbliżyliśmy. Tak właśnie zostaliśmy przyjaciółmi i rywali. Mój najlepszy kompan i twój Ojciec. Taki jest właśnie Sasuke - zakończył z godnością na miarę Hokagę.
          - Mój tata musi być naprawdę super człowiekiem!
          - Prawie tak super jak ja!
          Prawdziwy, głośny, lekki i przyjemny śmiech rozniósł się po całym lesie.
          To uczucie, które jej towarzyszyło przy Naruto. Miała nadzieje, że przy ojcu poczuje coś jeszcze silniejszego. Bezpieczeństwo, radość, a przede wszystkim ojcowską miłość. Marzyła o tym, że gdy tylko go ujrzy jej serce oszaleje, a szczęście będzie tak duże, że aż rozpychające od środka. Im bliżej tej wierzy była tym większe napięcie odczuwała w żołądku. Odliczała każdy krok, każdy zmniejszający się metr. Tuż przed wejściem przez głowę przeszło jej tysiąc wspomnień. Ona, jej mama, Hokagę, Boruto. Wszyscy wujkowie i ciotki, dziadkowie. Pierwsze pytanie o tatę, pierwsze zdjęcie jakie ujrzała. Wszystko to zmieszało się i skumulowała w wyraźną i prawdziwą postać, którą w końcu dostrzegła. W osobę, która stała naprzeciwko niej.
          - Tata... - wszeptała.
          Ta porażająca postawa. Aura tajemniczości, ciemności i niebezpieczeństwa. Jego surowy wyraz twarzy, przeszywające spojrzenie i czarny strój. Wzbudzał w niej respekt i strach, który nie powinna odczuć. Wyglądał na człowieka, który wszędzie widzi zło i ciemność.
          - Sarada? - Sasuke zrobił krok do przodu. Pierwszy raz od jej narodzin widział ją na żywo. Nie musiał czekać na odpowiedź. Nie musiał spoglądać na herb na jej plecach. W chwili gdy pojawiła się w drzwiach wiedział, że to ona. Gdzieś z tyłu jego myśli pojawiła się nawet Sakura.
          - Cześć Sasuke, sorki za spóźnienie - wyluzowany Naruto wszedł do środka, podnosząc dłoń w geście powitania.
          - Co to ma znaczyć - mruknął na niego.
          - Przyprowadziłem twoją córkę. Wiesz jaka jest. Jak się już uprze to nie ma przebacz. Ciekawe po kim to ma - zaśmiał się chytrze.
          - Czemu tu jesteś z nią? - poirytowany wziął w płuca głęboki oddech.
          - Czemu tu jestem? - powtórzyła zdziwiona, otwierając szeroko oczy - Nie widziałam cię...nie widzieliśmy się dwanaście lat, a ty się pytasz "czemu tu jestem?"  - warknęła, marszcząc brwi.
          Nie tego się spodziewała. Cały jej obraz, który sobie kreowała nagle pękł na milion kawałków i rozsypał się po podłodze. Ona jeszcze bardziej wkurzona deptała po swoich marzeniach wbijając w tatę morderczy wzrok.
          - Sarada wybacz. To nie jest odpowiedni czas byś tu była - powiedział spokojnie.
          - A kiedy będzie odpowiedni czas?! Przyszłam tu za Hokagę, w tajemniczy przed mamą tylko po to żeby zobaczyć twarz swojego ojca, a ty jesteś rozczarowany moim widokiem...to chore! - warknęła groźnie wręcz z frustracją i niechęcią do samej siebie i sytuacji w której się znalazła.
          To spojrzenie, które ujrzała gdy ich oczy się spotkały. Jeszcze nigdy w życiu nie była tak zawiedziona i zraniona. Czuła się upokorzona i zdradzona. Wszystkie te dobre słowa na temat jej taty zamieniły się miejscami z przekleństwami. Nawet w najgorszym koszmarze nie śniła o tym by ujrzeć jego zawiedzioną i rozczarowaną twarz. Nic tak bardzo nie bolało jak myśl, że faktycznie jest porzuconym dzieckiem.
          - Sarada proszę uspokój się. Mówiłem, że twój tata jest dość specyficzny - do akcji wkroczył Naruto. Widział tą reakcje już nie raz. Odziedziczyła po Sakurze nie tylko charakterek, ale i siłę, która niszczyła wszystko.  Z drugiej strony on sam nie przewidywał, że sprawy potoczą się tak źle - Wybacz Sasuke. Powinienem cię powiadomić, że przyjdę z Saradą. Pewnie też jest zdziwiony. Moja wina.
          - Nie powinieneś jej w ogóle tutaj przyprowadzać. To jeszcze dziecko.
          - Nie jestem już dzieckiem - wtrąciła - Przynajmniej nie twoim.
          Sasuke wzdrygnął się na jej słowa. Ten chłód i ziąb. Ton jej głosu. Miał wrażenie, że patrzy na siebie sprzed piętnastu lat.
          - W porządku. Skoro nie chcesz mnie widzieć to załatwmy to szybko! Kim jest ta kobieta - Sarada wyciągnęła z plecaka grupowe zdjęcie Taka, które zrobione było w pierwszych dniach formacji grupy.
          - Skąd masz to zdjęcie? - Naruto spojrzał na nie zaciekawiony. Nie wiedział, że zanim kryje się coś więcej.
          - Czemu o nią pytasz? - westchnął.
          - Ponieważ ta kobieta ma te same okulary co ja. Chce wiedzieć kim jest. Jakie ma ze mną powiązanie...a przede wszystkim....chce wiedzieć czy moja obecną mama jest moją prawdziwą mamą.
          Sasuke jak i Naruto rozszerzyli szeroko oczy. Nagły i nie spodziewany paraliż przeszedł przez ich ciała i zatrzymał pracę serc na milisekundy. To co powiedziała ta dziewczynka nie mieściło im się w głowach. Z drugiej strony czego mogli oczekiwać. Nie widzieć tyle lat ojca. Nie znać prawdy. Nie wiedzieć niczego.
          - To nie jest dobry moment na rozmowę. Mamy z Naruto dużo spraw do obgadania.
          - Nie obchodzą mnie twoje rozmowy z Naruto.
          - Sarada, to jest Hokgę. Wyrażaj się proszę! - powiedział surowo.
          - Najpierw odpowiedź mi na te pytania. Gdzie byłeś tyle lat? Czemu nas porzuciłeś? Czemu porzuciłeś mamę, czy ty w ogolę myślałeś o nas przez cały ten czas? Czy myślałeś o mamie? Czy ty w ogóle kochasz moją mamę?! I kim jest tak kobieta? Chce wiedzieć wszystko! - warknęła, tupiąc nogą w ziemię.
          Jej złość powoli sięgała granic. Czuła jak namacalna energia wyłania się z jej ciała i przeistacza w coś złego. Im większy spokój widziała na twarzy tego człowieka tym większą niechęć czuła. Cała jego postawa była zbyt stoicka. Jakby nie obchodziło go nic prócz misja którą wykonuje. 
          - Są sprawy o których nie powinnaś wiedzieć, ani pytać na razie. Fakt widzimy się po dwunastu latach. Jest to dla mnie też trudne, ale nie jestem w stanie poświęcić ci teraz czasu. Mam ważną misję do wykonania, a od niej zależą dalsze losy wioski i jak świata.
          - Nie obchodzi mnie twoją misją....w sumie...to zapomnij. Wracam do domu.
          - Gdzie wracasz. Masz tu zaczekać na mnie! Sakura mnie zabije jak wrócisz beze mnie. Jestem za ciebie odpowiedzialny. Uspokój się troszeczkę. Zamienię z Sasuke kilka słów i wtedy porozmawiacie na spokojnie dobrze?
          - Nie mam zamiaru - powiedziała w prost - Osoby które porzucają swoich przyjaciół są gorsi niż śmiecie... - zacytowała - Ten człowiek porzucił mnie i mamę. Nie interesuje się mną, ani mamą. Nawet nie próbuje ze mną porozmawiać...z własną córką...w sumie nawet nie wiem czy powinnam nazywać się jego córką - przełknęła głośno ślinę, za nim odwróciła się do niego przodem - Wiesz co tato? Jestem w stanie zrozumieć, że mnie porzuciłeś i nie masz mi nic dopowiedzenia, bo się nie znamy. Nie widziałeś jak dorastam, jak stawiam pierwsze kroki, jak wymawiam pierwsze słowa. Jak idę do przedszkola, do akademii. Ominąłeś to wszystko. Rozumiem to...ale nie rozumiem jak tak łatwo porzuciłeś mamę. Teraz gdy powinieneś być przy niej i przy jej łóżku. Teraz gdy śpi zmęczona i schorowana...teraz gdy potrzebuje cię najbardziej to ciebie tam nie ma. I choć mama jest silną kobietą, to żal mi jej, że pokochała takiego człowieka jak ty. Prócz mnie nie ma nikogo. Ja jestem jej rodziną, a jako rodzina muszę przy niej być. Więc wy sobie tam rozmawiajcie i omawiajcie te sprawy ważnej rangi, a ja do niej wracam - z skruszonym sercem i łzami  w oczach odwróciła się do nich tyłem. Cała ta jej podróż miała być odpowiedzią na jej pytania i kompleksy. Chciała się dowiedzieć kim jest ta kobieta, czemu obie noszą te same okulary, chciała dowiedzieć się kim jest ona sama. Taki miała cel. Ale w głębi duszy wiedziała, że chciała poczuć się kochana. Chciała usłyszeć od swojego ojca, którego kochała nad życie, że jest kochana. Chciała również potwierdzić istnienie swojej mamy. Patrząc na nią każdego dnia widziała jak się męczy. Na każdym spotkaniu rodziców ona przychodziła sama. I może uśmiechała się do innych par, ale w głębi sercu płakała, że nie ma przy niej  Sasuke. Godzinami...nawet dłużej niż ona sama przyglądała się zdjęciom w ich domu i wracała wspomnieniami do chwil które z nim spędziła. I choć było ich niewiele to przecinały jej serce na pół ja najostrzejszy miecz. Wiedziała o tym. O każdym szczególe i chciała to zmienić. Ale teraz, gdy była odwrócona do niego tyłem. Gdy ujrzała go na oczy, wiedziała, że to najczystsza prawda. Wszystko czym się zamartwiała to prawda. Była porzuconym dzieckiem. Jej mama też była porzuconą kobietą. Obie zostały porzucone i obie żyły złudnymi marzeniami i nadziejami, że to się zmieni pewnego dnia.
          - Sarada! Zaczekaj! - zawołał Naruto.
          - Czcigodny Hokagę nich tu zostanie. Jest pan na misji. Proszę zachowywać się jak na Hokage przystało i dopiąć sprawy wioski na ostatni guzik. Ja porozmawiam z mamą. Powiem, że to moja wina, więc nie będzie na ciebie zła. Obiecuję - łkając grochowe łzy, zamknęła za sobą drzwi.
          Dźwięk drewna był jednoznaczny z zakończeniem pewnego rozdziału w jej życiu. Bolało ją serce i dusza. Bolało ją tak bardzo, że mogła by umrzeć. I choć wiedziała, że to tak się skończy nie mogła żałować swojej decyzji.

          - Cholera Sasuke! Coś ty narobił! - wyrzucił mu Naruto, kierując się do wyjścia - Nie wiesz o tym, ale całą drogę ktoś nas śledził. Jeśli ten ktoś ma na celowniku Saradę to w tym momencie rzuciłeś im ją na talerz... - nim zdążył się odwrócić do przyjaciela jego już nie było. Zniknął w sekundę, z morderczymi myślami.


          Zakryła usta dłońmi w obawie o swoje życie. Ten chłopak, który wyrósł przed nią był przerażający. Miał sharingana, ich rodzinny herb na plecach i wcale nie patrzyło mu dobrze z oczów.
          - Musisz ze mną iść. Musisz - powiedział w mantrze, wyciągając po nią dłoń.
          - Co? Kim jesteś? - przestraszona zrobiła krok do tyłu. Była w zbyt dużym szoku by myśleć racjonalnie. Czuła się słaba i nieporadna. Jak mała bezbronna dziewczynka, jak kapturek, który spotyka na swojej drodze złego wilka.
          - Musisz ze mną iść. Ojciec kazał - powtórzył chłopak, robiąc krok tu przodu.
          - Po co... nie chce!
          - Zabiorę cię. Choćby siłą! - warknął, wyciągając za pleców jakąś broń.
          - Dotknij ją, a pożegnasz się z tym światem.
          Postać mężczyzny w pelerynie wyrosła przed nią równie niespodziewanie co tamten chłopak.
          Sasuke wycelował swój miecz w przeciwnika, który warknął na niego cicho. Oboje uaktywnili sharingany, które w każdych chwilach był gotowe do akcji.
          - Sasuke Uchiha...hańba naszego klanu - szepnął niczym wąż, odsuwając się od niego - Musimy oczyścić naszą historię z twoich porażek. Ona nam w tym pomoże - wskazał palcem na Sarade.
          - To będziesz miał nie lada wyzwanie przed sobą!
          - Siódmy! - krzyknęła Sarada. Nagle cały jej strach zniknął. Poczuła się bezpieczna w momencie gdy Naruto znalazł się tuż obok. 
          - Widzisz co narobiłeś...kazałem ci trzymać Saradę i Sakure w wiosce - warknął.
          - Wybacz, wybacz...widzisz jak twoja kochana córeczka tęskniła za tobą - zaśmiał się, głaszcząc ją po głowię - Przypatrz się uważnie Sarada. Twój ojciec jest ostatnim przykładem, i ostatnim człowiekiem do którego powinnaś kierować te słowa.
          Sasuke spojrzał na nią kątem oka. Była taka przestraszona i bezbronna. Mimo iż udawała silną, to była jeszcze dzieckiem. Widział w niej Sakurę za czasów genina. Las Śmierci mignął mu przed oczami, a to sprawiało, że miał ochotę zabić tego człowieka, który jej groził.
       


          Przebudziła się delikatnie wraz z zapachem świeżej nocy. Wokół niej było jeszcze widno, choć zbliżał się wieczór. Niebieskie i czyste niebo rozciągało się nad nią, aż po kres tego świata. Zamglona i zamyślona długo patrzyła na sklepienie niebieskie, próbując sobie przypomnieć całą dzisiejszą sytuację.
          - Już nie daleko - powiedział ktoś.
          Spojrzała na człowieka, który niósł ją na rękach. Czarna grzywka zakrywała mu pół twarz co utrudniało jej wyczytanie jego myśli i emocji. Nie wydawał się zadowolony, ale  również nie był  rozzłoszczony tą sytuacją. Był spokojny i opanowany.
          - Dobrze - przytaknęła cicho, zamykając z powrotem oczy - Tato...


          Obudziła się wśród granitowej ciemności. Delikatne światło zewnętrznego świta  wpadało do środka, otulając ją aurą tajemniczości, ale jednocześnie bezpieczeństwa. Oddychając spokojnie i głośna miała wrażenie, że jej ojciec znajduje się w powietrzu. Samo wspomnienie o nim sprawiało, że coś szarpało ją za serce. Skoro go tu nie było musiało oznaczać, że znów wyruszył w świat. W sumie była prawie pewna, że jest już daleko od wioski. Nie miał powodu by tu zostać. Uratował ją, bo taki był jego obowiązek jako shinobii. Nic więcej.
          Spragniona wypiła dwie szklanki chłodnej wody. Jej piżama była przemoczona od potu. Musiała bardzo źle spać skoro się tak zmęczyła. Po pięciu minutach odetchnęła spokojnie. Teraz mogła na spokojnie myśleć. Pierwszą rzecz jaką zrobiła było rozejrzenie się po pokoju. Była tu już wcześniej nie raz. Dobrze znała to mieszkanie. Należało do Shizune za nim przeprowadziła się do swojego męża. Tutaj głównie odbywały się spotkania jej mamy, Piątej Hokagę oraz Shizune. Często też przesiadywała tu z Sakurą i uczyły się różnych podstaw medycznych, które były niezbędne do opanowania jej i Piątej techniki.
          - Mamo? - spytała cicho, wchodząc do jej pokoju.
          Pragnęła znaleźć się obok swojej matki. Nawet jeśli nie była pewna czy jest jej biologiczną mamą, kochała ją nad życie. Ona zawsze będzie jej rodzicem nie ważne jaka jest prawda. I choćby cały jej życie miało okazać się kłamstwem nie potrafiła się od niej odwrócić. Jej ciepło serca, ciała i głosu sprawiały, że była szczęśliwa. Tak naprawdę to dzięki niej była kim była. Zawdzięczała jej wszystko.
          - Sarada? - cichy głos wydobył się z mroku.
          - Tata? Co tu robisz?
          Przez chwilę zdawało jej się, że jest we śnię. Była pewna, że to jakaś iluzja. Jej ojciec siedział na krześle przy łóżku jej mamy i właśnie spoglądał na nią prawie, że troskliwym wzrokiem. Nawet w pół mroku jego twarz była wyraźna. Jakby patrzyła na białą kartkę i czarny atrament.
          - Mówiłaś, że Sakura źle się czuje, więc postanowiłem zostać kilka dni - zrobił pauzę, nie przestając spoglądać na córkę - W końcu jestem jej mężem.
          Gniew i złość zebrały się w jej żołądku. Była zła wręcz wściekła, że ten człowiek tu jest. Kilka godzin temu nie przyznawał się ani do niej ani do swojej "żony", a teraz udawał troskliwego męża. Chciała rozkazać mu odejść, ale nie potrafiła. Nawet gdy zmarszczyła groźnie czoło, zacisnęła pięść i zrobiła krok do przodu nie była w stanie go wygonić.
          - Rób co chcesz - nieprzejęta weszła pod kołderkę, gdzie szczelnie otuliła kobietę ramieniem. Ułożyła głowę przy jej twarzy i dokładnie przyglądnęła się jej rysom. Wciąż wyglądała na zmęczoną. Na jej czole co jakiś czas pojawiały się to nowe krople potu, oddychała płytko i ciężko. Kilka głębokim zmarszczek zdobiły jej twarz na skroni. 
          - Sarada? To ty?
          Delikatnie otworzyła oczy na ciemny sufit. Miłość swojej córki potrafiła wyczuć wszędzie. Mała iskierka jej uczuć była w stanie przebudzić ją z snu  najgłębszego i najpiękniejszego.
          - Jak się czujesz? - z troską, położyła dłoń do jej twarzy. Mimo iż nie przypominała tej pięknej, silnej i młodej kunoichi sprzed kilku dni, to wciąż rumieniła się, widząc jak cudowną urodą obfituje jej mama.
          - Teraz już dobrze - powiedziała ciepło, uśmiechając się do córki.
          - Cieszę się - wyszeptała.
          - Cóż...chyba jestem tu trochę zbędny - wtrącił Sasuke.
          - Sasuke? Co ty tutaj robisz? - zaskoczona podniosła się na ramionach, by spojrzeć na ukochanego.
          - Nasza córka powiedziała mi kilka niemiłych słów - powiedział krótko, przysuwając krzesło bliżej łóżka  - Lepiej się czujesz? Bywały czasy gdy wyglądałaś dużo lepiej  - przyłożył dłoń do jej czoła.
          - Nie mogę powiedzieć, że nie. Po kimś musiała odziedziczyć ten uparty charakter - uśmiechnęła się słabo.
          - Coraz bardziej jestem pewny, że nie po mnie.
          - Przepraszam. Nasz dom jest chwilowo w ruinie - uśmiechnęła się przepraszająco, muskając dłonią jego dłoń. 
          - Wiem. Rozmawiałem z Shizune. Masz bardzo złego nosa jeśli chodzi o inwestycję. Bądź co bądź porozmawiałem już z paroma osobami. Do miesiąca powinni uporać się z budową. Do tego czasu po prostu będziecie mieszkać w moim starym mieszkaniu. Raty za kredyt też spłaciłem.
          - Nie musiałeś.
          - Choć tyle jestem w stanie zrobić. Nawet jeśli jest to mały gest w morzu obowiązków jakie posiada ojciec i mąż.
          Sakura westchnęła delikatnie. Chciała zadać mu tyle pytań, przytulić się do niego. Być po prostu w jego obecności.
          - Będziemy musiały przenieś nasze rzeczy - zwróciła się nagle do córki, głaszcząc ją po głowię. - Nie wiem co się wydarzyło, ale obiecuje, że odpowiem ci na wszystkie pytania - położyła się z powrotem, twarzą do niej.
          - Nie musisz. Wiem wszystko co potrzebuje wiedzieć. Ty jesteś moją mamą. Jedyną mamą jaką mam i jaką kocham.
          - Też cię kocham Sarada. Twojego tatę również. Domyślałam się, że wasze pierwsze spotkanie musiało być dość specyficzne. Przepraszam, że nie byłam w stanie cię chronić.
          - Nie mów już nic. Jesteś wciąż osłabiona. Jesteś najlepszym medycznym ninją, a ledwo trzymasz się na nogach - mruknęła, przegryzając dolną wargę.
          - Już dawno nie spałyśmy razem - zaśmiała się cicho, opierając swoje czoło o czoło córki. Teraz gdy miała Sarade przy sobie nie czuła się taka samotna. Jej myśli nie krążyły tylko i wyłącznie na Sasuke, ale skupiały się córce, którą kochała nad życie. Sama jej obecność przynosiła ze sobą mały pierwiastek Sasuke. Dzięki temu potrafiła żyć z myślą, że jej mąż jest z dala od domu.


          Już którąś godzinę siedział na dachu bezczynnie, przyglądając się wiosce. Z tego punktu miał ładny widok na kamienne twarze Hokage, na centralną  cześć miasta oraz rozciągający się las za wioską. Minęły lata odkąd mógł spokojnie usiąść i pogapić się na rodzinę strony. Wspomnienia jakoś same tłukły mu się do głowy. Nie musiał nic robić. Przeróżne obrazy pokazywały mu się i znikały. Jakby ktoś obcy odtwarzał kliszę jego przeszłości.
          Sarada, która przebudziła się w środku nocy weszła do salonu, skąd ujrzała zarys Ojca. Nawet jego plecy wydawały się tajemnicze. Niby nic takiego nie robił, a cała ta aura wlokła się za nim jak smród po gównie.
          - Czemu nie śpisz? - spytała naglę, uchylając okno na oścież. Spokojnie oparła się dłońmi o parapet, wychylając ciało delikatnie do przodu. Ciężar ciała utrzymywała na ugiętych palcach dzięki czemu łatwiej jej było, bujać się w tył i w przód.
          - A ty?
          - Nie mogłam spać. Byłam ciekawa czy wziąć tu jesteś.
          - Przecież powiedziałem, że zostanę na jakiś czas. Nie musisz się o to martwić.
          - Eh..może i masz rację - uśmiechnęła się delikatnie.
          - Chcesz teraz porozmawiać?  - mimowolnie spojrzał na córkę. Nie wydawała się już zła czy rozgoryczona. Wręcz przeciwnie. Uśmiechała się delikatnie, jej oczy błyszczały, a ciało jakby rozluźniło się. Wyglądała jakby nowa energia wstąpiła w nią.
          - Nie wiem czy chce. Póki mama jest szczęśliwa nie mam na co narzekać - niechętnie przyznała się do tego.
          - Jesteś niewątpliwie bystrą dziewczyną - westchnął z dumą, kładąc dłoń na jej głowie - Mimo wszystko uważam, że należy ci się kilka słów wyjaśnień.
          Sarada zadrżała pod jego dotykiem.
          - Nie znamy się za dobrze. W przeszłości wiele się wydarzyło. Nie wiem ile rzeczy wiesz o mnie, ani co mówiła ci Sakura czy Naruto. Ale musisz być pewna, że nie jestem typem człowieka, który bawi się w takie błahe rzeczy jak małżeństwo czy rodzina.
          - A...e...dobra - wyjąkała, nie bardzo wiedząc jak odpowiedzieć mu na to wyznanie.
          - Zadałaś mi wcześniej pytanie czy ja w ogóle myślałem o tobie czy Sakurze. Prawda jest taka, że myślałem. Jak bardzo bym nie był skupiony na swojej misji, wy dwie bardzo często pojawiałyście się w moich myślach. Prawdopodobnie będziesz pierwszą i ostatnią osobą, która usłyszy to z moich  ust. Minie jeszcze wiele lat za nim znów to powiem, ale... - Sasuke zrobił dramatyczną pauzę, by wciągnąć chłodne powietrze do ust. Wzrok z Sarady powędrował na kamienne twarze. Kilka sekund wpatrywał się w podobiznę Naruto, po czym znów spojrzał na córkę - Prawda jest taka, że gdybym nie kochał jej choć trochę nie tracił bym czasu na rolę męża czy ojca. Równie dobrze mógłbym podróżować po kres moich dni i mieć w głębokim poważaniu cały świat. Na szczęście Naruto wybił mi z głowy to i owo i byłem w stanie spojrzeć na wiele rzeczy z innej perspektywy. Gdy tak patrzyłem i poszukiwałem odpowiedzi Sakura stała się jedną z tych rozwiązań na zadanie, które nie byłem w stanie rozwiązać. Stała się moją odpowiedzią na zbudowanie rodziny i relacji między małżeńskich. Więc choćbyś miała poszukiwać w sobie milion odrębności ode mnie czy swojej matki, nic nie zmieni faktu, że oboje cię poczęliśmy.
           Tonowy głaz spadł je z barków. Jej płuca nagle nabrały większych objętości, a ciało stało się lżejsze. Czuła jak wzbierają się w niej emocje, których nie potrafi kontrolować.
          - I choć nie było mnie przy was fizycznie, to mentalnie wy zawsze byłyście przy mnie. Same twoje narodziny sprawiły, że musiałem wyruszyć na misję. By chronić najukochańszą córkę muszę zlikwidować wszystko i wszystkich, którzy ci zagrażają.
          - Co mi może zagrażać?
          - Pytałaś wcześniej  o tą kobietę z zdjęcia. Ta dziewczyna to Karin. Poznaliśmy się gdy tworzyłem drużynę Taka. Pochodziła ona z tego samego klanu co Naruto, jego Matka, czy żona pierwszego Hokagę. Klan o niesamowitej sile witalnej, sile duchowej, energii życiowej i zasobach chakry.
          - Co to ma wspólnego ze mną?
          - No więc już jako rozwijający się płód, a później dziecko miałaś w sobie coś silnego. Żeby żyć i rosnąć w siłę pobierałaś od Sakury nienaturalnie dużo energii i chakry. I i choć Sakura ma jej nie mało to bardzo ją osłabiałaś. Tsunade już wtedy wiedziała, że będziesz wyjątkowym dzieckiem. Bardzo mocno kopałaś, wierciłaś się, a czasem robiłaś te wszystkie rzeczy na raz. To był naprawdę trudny okres w moim...raczej w naszym życiu. Czuwałem wtedy nad Sakurą prawie dzień i noc. Odpowiedzialność za was dwie ciążyła na każdym kroki. Czasem bałem się, że gdy zaśnie i nie będzie w stanie kontrolować się, to zabierzesz z niej całe życie. Dlatego wiele nocy nie przespałem i tylko obserwowałem czy nic dziwnego się nie dzieje. Na szczęście im bliżej porodu było tym więcej reakcji było między tobą, a nami. Sakura dużo z tobą rozmawiała, śpiewała, często wykonywała różne ćwiczenia. Nawet czytała ci książki. Dzięki temu gdy prosiliśmy cię byś łagodniej się zachowywała to tak faktycznie robiłaś. Słuchałaś Nas.
          Sarada wzdrygnęła się lekko. Zimne ciarki przeszły przez jej ciało, a chłodny pot oblał jej plecy. Czy już jako płód była niedobrym dzieckiem? Czy już wtedy zadawała swojej matce ból? Gdyby mogłaby być świadoma swoich zachowań, nigdy by nie pobierała od niej tyle energii. Kochała mamę nad życie i nigdy nie pozbawiła by jej życia.
          - Pewnie wiesz, że nie ma twojego aktu urodzenia w wiosce. Na świat przyszłaś w tej strażnicy, w której się spotkaliśmy. Poród był ściśle tajny. Ze względu na to, że jest moim dzieckiem, dziedzicem krwi Uchiha, a do tego masz w sobie takie pokłady siły zwróciłaś uwagę wielu złych ludzi na świecie. Poród też nie należał do najłatwiejszych rzeczy. W prawdzie to nie ja rodziłem, a czułem się jakbym współdzielił ból Sakury. Nigdy w życiu nie widziałem by tak się męczyła. Nie dość, że była osłabiona długimi godzinami, które spędziła w tej strażnicy, to ty sama pobierałaś od niej dwa razy więcej energii niż zwykle. Wręcz pochłaniałaś całe jej życie. Wspominałem już, że Klan Uzumaki ma specyficzną chakre. Karin była osobą, która potrafiła przekazywać ją innym. Martwiąc się o życie twojej mamy poprosiłem ją by była przy tym porodzie. Dzięki temu w krytycznych momentach Sakura była wstanie pobrać jej siłę poprzez spijanie jej krwi. Gdy to nastąpiło chakra Karin, Moja i Sakury zmieszały się w tobie. Posiadasz w sobie linie krwi Klanu Uchiha oraz klanu Uzumaki. Można to porównać do mocny Uchiha i Senju. Jesteś jedyną osobą, której udało się to uzyskać w tak niespotykany sposób co czyni z ciebie jeszcze bardziej niesamowitą osobę.
          - A więc nie był cię tylko czasu, bo chciałeś mnie chronić?
          - Na tym świecie zawsze znajdzie się ktoś kto jest silniejszy od ciebie. Tak samo jak zawsze będą ci źli bohaterowie. Żeby chronić wioskę i was muszę stawić im czoła.
          - Czy ty w ten sposób nie narażasz się zbyt? Na świecie zapanował spokój. Jak coś złego się pojawi zawsze możecie zjednoczyć siły i znów pokonać tą złą osobę. Czy to nie lepsze niż przebywanie z dala od domu?
          - Chciałbym, żeby to było tak proste - westchnął.
          - Mam jeszcze jedno pytanie. Czy ta kobieta Karin? Czy ona jeszcze żyje?
          Sasuke uśmiechnął się smutno pod nosem. Chwile zajęło mu za nim odpowiedział na to pytanie. Wspomnienie o Karin znów zawitało przed jego oczami. Za każdym razem gdy ją widział czuł, że nigdy nie odkuje się z swoich grzechów.
          - Czyli nie? - naciskała.
          - Niestety nie. Mówiłem już. Jesteś bardzo silnym dzieckiem - pogłaskał ją po głowie.
          Jego czarne oczy nagle posmutniały. Patrzył na nią, ale tak naprawdę nie na nią.
          - Czemu ona to zrobiła? Poświęciła swoje życie dla obcej osoby i jakiegoś dziecka?
          - Kto wie...myślę, że to był jej sposób na wyrażenie swojej miłości do mnie.
          - Ona też się w tobie kochała?
          - Niestety tak. W tamtych czasach kochało się we mnie wiele dziewczyn.  I choć nie zasługiwałem na to, obdarzały mnie tym uczuciem.
          - A ty?
          - Co ja? Przecież mówiłem ci. Sakura to jedyna osobą na którą zwróciłem uwagę. Jest też jedyną osobą na miłość której nie zasługuje. I choć bardzo się starałem, nie potrafiłem poddać się i odmówić sobie tego kolejnego grzechu.
          - Tato?
          - Hm?
          - Czy mógłbyś już wejść do środka? Zimno jest - poprosiła, odsuwając się od okna. W świetle nocy gdy tajemniczość i tajemniczość chowała się w sobie. Gdy w ciemnościach trudno było rozpoznać przyjaciela od wroga, ona ujrzała kompletnie inną osobę. 
          - Dziękuje ci - wyszeptała, przytulając go od tyłu. W ten jeden uścisk włożyła całe swoje serce i całe swoje marzenie. Przytulić własnego ojca to to o czym śniła każdego dnia i każdej nocy. I choć nie oczekiwała, że odwzajemni jej gest czuła jak radość przepełnia się w jej ciele. Ciepło jego ciała, zapach jego ubrań, poczucie bezpieczeństwa. To wszystko było dane jej przeżyć w tej jednej chwili.
          - To ja powinienem ci dziękować. Dziękuję ci za wszystko - powiedział szeptem, kucając przy niej.
          Jej czarne czy zaszkliły się od łez, które w ciemnościach przypominały, spadające gwiazdy. Żeby spełnić swoje marzenia musiał mocno złapać te gwiazdy i trzymać je przy sobie, żeby nigdzie mu nie uciekły. A gdy tak trzymał najcenniejszą gwiazdę w swoich ramionach to czuł, że spełniają się wszystkie jego marzenia.



          - Jak ja dawno tu nie byłam! - powiedziała zadowolona Sakura, wchodząc do salonu.
          - Miałeś bardzo duże mieszkanie jak na jedną osobę - zauważyła Sarada, rozglądając się po kątach.
          - Takie mi przydzielono. Ja nie wybierałem sobie miejsca zamieszkania - usprawiedliwił się.
          - Plusy bycia elitarnym ninją i ulubieńcem Hokagę - szepnęła córce do ucha, chichocząc pod nosem.
          - Chyba powinnam zadbać o swoją pozycje ulubieńca w oczach Siódmego. Skoro już o tym mowa to ja muszę iść do akademii. Mamy dodatkowe zajęcia przed egzaminem.
          - Co już? Dopiero się przenieśliśmy nie chcesz nic zjeść? - Sakura wyjrzała za pudeł, które ustawili pod ścianą.
          - Przecież dopiero co jedliśmy  u dziadków - mruknęła - Po za tym ty i tata powinniście spędzić trochę czasu razem. Odkąd wrócił do wioski to cały czas ktoś go zagaduje. To się staje powoli uciążliwe...ja nie mogę spokojnie przejść z klasy do klasy, żeby ktoś nie zapytał mnie o tatę - poirytowana zacisnęła pięści.
          - Powinnaś być dumna z taty  - zaśmiała się.
          - Powiedzmy, że tak jest. Wrócę na kolację. Do tego czasu...spytaj tatę o czym rozmawialiśmy tamtej nocy.
          - Hm? O czym rozmawialiście? - spytała gdy Sarada zniknęła w drzwiach.
          - Kiedy?
          - Tej nocy co wróciłeś do wioski?       
          - Nie pamiętam. To małe istotne rzeczy - zmienił temat.
          - Dobrze się czujesz? Ostatnio wyglądasz na trochę zmęczonego - zauważyła troskliwie, siadając obok niego na kanapie. Wbijając w niego duże, zielone oczy, patrzyła z miłością i lekkim strachem.
          - Nie, wszystko w porządku. Tylko faktycznie jestem może trochę zmęczony - oznajmił jej, kładąc czoło na jej ramieniu.
          Potrzebował chwili wsparcia i słabości. Teraz jak już tu był i mógł sam na sam porozmawiać z żoną nie musiał udawać silnego i opanowanego człowieka. Chciał przez kilka sekund odpocząć w ramionach kobiety, i dać upust myślom.
          - Jestem tu więc nie masz się czym zamartwiać - powiedziała ciepło, przytulając go.
          Kilka krótkich minut w objęciach Sakury i znów mógł spojrzeć jej w oczy. Jedno jej spojrzenie potrafiło wydobyć z niego wszystkie ukryte emocje i uczucia. Wczorajsze wspomnienia ostatnich lat wywarły na nim duży strach. Teraz się cieszył, że nic jej nie jest. Jej drobne i kruche ciało, okrągłą twarz i delikatny zapach ciała. Wszystko w niej było perfekcyjne. Od stóp zaczynając po włosach kończąc. 
          I gdy ją tak całował delikatnie i niespodziewanie to wylewał w nią wszystko co w sobie tłamsił.
          - Już mi lepiej  - uśmiechnął się.
          - Ciesze się - obdarzyła go szerokim śmiechem.
          I choć zdążył tylko posmakować na nowo jej ust czuł, że to o wiele za mało. Więc gdy tylko ich oddechy wyrównały się, a oczy nie potrafiły się rozłączyć. Pocałował ją jeszcze raz i jeszcze raz, aż nie oddał jej całego siebie.



          Świeży zapach wczesnego południa i obraz nagiej kobiety śpiącej tuż obok niego było jak kadr z jakieś bajki. Było mu nadzwyczaj przyjemnie i pierwszy raz o dwunastu lat czuł, że jest w domu. Że jest we właściwym miejscu, z właściwą osobą i nigdzie indziej nie chciałby być. Z drugiej strony jak myślał o Akatsuki, Kaguyi i innych osobach nie potrafił leżeć swobodnie i czekać, aż któregoś dnia ktoś odbierze mu ten sen.
          Nawet teraz jak wtulał nos w jej zgrabne plecy, kosmyki włosów i zagłębieniu nad łopatką to nie był w stanie zrezygnować z misji, którą sam na siebie nałożył.
          - Śpij jeszcze - powiedział cicho, zakładając kosmyk za jej ucho.
          - Wyglądasz na zamyślonego - ziewnęła.
          - Nie jestem.
          - Nie odchodź na razie nigdzie - szepnęła mocno, obejmując jego ramie wokół swojej tali.
          - Na razie nie idę - ucałował ją w kark.


          Przyjemnie było spędzić ostatnie dni w wiosce na spacerach, wspólnych posiłkach i treningu. Poprzez walkę z córką dowiadywał się od niej dużo więcej niż przy zwykłej rozmowie. Mówili do siebie, wymieniając się ciosami. Opowiadali sobie różne rzeczy gdy oboje leżeli zmęczeni na ziemi i przyglądali się płynącym chmurom. Nadrabiali ten stracony czas i już planowali nowe rzeczy na kolejne spotkania. Popołudniami gdy Sarada była jeszcze na misjach to on i Sakura błąkali po wiosce. Trzymali się za ręce, chodzili pod ramię, szeptali sobie różne słówka na ucho byli dla siebie inni. Wieczorami gdy spędzał czas z Naruto, Kakashim lub innymi to przybierał postać dawnego Sasuke. Lekko aroganckiego, dumnego i wylewnego. W końcu robił to co chciałby robić gdyby mieszkał na stałe wiosce. Miesiąc wakacji przeminęło z wiatrem, ale nie zwiastowało to wcale końca. 
          - Zobaczymy się za niedługo - pogłaskał Sarade po głowie, a Sakurę ucałował w policzek. 
          - Spóźnij się choćby dzień, a pożałujesz - ostrzegła go córka.
          - Uważaj na siebie dobrze.
          - Ty powinnaś na siebie uważać - przypomniał jej - Dbaj o mamę i o młodsze rodzeństwa - przytaknął do Sarady - I nie zapomnij niczego czego cię nauczyłem. Gdy wrócę lepiej spożytkujemy czas - zapewnił ją.
          - Idź już. Naruto na pewno już na ciebie czeka. 
          

          Z miłością w oczach i uśmiechem na twarzy opuścił ich rodzinny dom do którego co dopiero się przeprowadzili. Miał dobre przeczucie. Gdy w połowie drogi odwrócił się za siebie to ujrzał siebie i Sakurę siedzących na ganku, a wokół nich całą masę wnucząt. O to marzenie właśnie walczył.



Za błędy przepraszam.