OGŁOSZENIA

UWAGA!
Blog istnieje jako mój śmietniczek. Wylewam na nim wszystkie pomysły które zagnieżdżą mi się w głowie.

NIE realizuje zamówień, chyba, że napiszę wcześniej.
PRZYPOMINAM, że jest to ŚMIETNICZEK.

[06.11.2014]
ślę wirtualnego HUGA do każdego fana, czytelnika, miłośnika, Narutomaniaka, Narutardsa, i SasuSaku shippera! Z podziękowaniami dla wszystkich osób, którzy dzielnie i z zapartym tchem śledzili i trzymali kciuki za swoich ulubionych bohaterów i Naszego Najgłośniejszego ninja numer 1!
Wiele osób się zastanawia czy blog po zakończenia mangi będzie dalej funkcjonował. Ja bez wahania odpowiadam TAK! Tak długo jak mam wenę, tak długo jak mi pozwolicie i tak długo jak istnieją fani Naruto, SasuSaku, Shikatema etc, tak długo ja będę pisać. Będę dalej pisać, i pisać, aż zostanę ostatnim fanem SasuSaku w Polsce, a później na świecie.


[18/04/2020]
Jak się macie moi drodzy czytelnicy ? Czy wam też życie ucieka przez palce, ale wciąż czujecie się dziećmi ?


cr: all credis to the owner, DevinArt, tumblr, Masashi Kishimoto.

Szablon w całości stworzony prze ze mnie.



29 wrz 2013

20 - Sztuka Tańca (Zamówienie SasuSaku)


          Paring: SauSaku
          A&M: Naruto
          Kategoria: ZAMÓWIENIE - Sayuri. Świat realny, szkolne, Hentai, muzyka, taniec.
          Uwagi: Mam wrażenie, że czegoś tu brak. Jakby rozwinięcia. Chyba mam chwili zastuj.



"Za górami i za lasami"


          Kilka minut stała przed największą i najlepszą szkołą Artystyczną w Japonii. Całe swoje dzieciństwo, a już na pewno cały okres licealny marzyła o tym by się tu dostać, i któregoś dnia zostać wielką gwiazdą filmową, która znana będzie nie z ładnej twarzy i dobrego ciała, ale z swoich umiejętności aktorskich. Z zapartym tchem przekroczyła metalową, ozdobną bramę. Ogród który ciągnął się we wszystkie strony Akademii, zapraszał do siebie otwartą aleją. Idąc przez kamienną drogę mijała wiele grup. Muzycy siedzieli na ziemi, z różnymi instrumentami i śpiewali sami dla siebie, malarze i inni uzdolnienie plastycznie siedzieli na specjalnych ławkach, które przeznaczone były do miłego spędzania czasu przed, po i w trakcie szkoły. Im głębiej wchodziła tym magiczniej się czuła. Serce waliło jej jak oszalałe. Wchodząc po marmurowych schodach do Akademii, napotkała kolejną subkulturę -  ludzi, którzy siedzieli bezczynnie na schodach i obserwowali panujące tu życie. Jej wzrok zatrzymał się na brunecie. Wyglądał na znudzonego i nie zainteresowanego życiem. Siedział z ręką podpartą o kolano, i wpatrywał się ślepo w niewidzialny punkt na niebie.
          - Nowa? - spytał nagle chłopak w brązowych włosach. Na policzkach miał dwa czerwone paski, które dodawały mu dzikości. Ogólnie miała wrażenie, że cała jego postawa jest niczym dzikiego zwierzęcia, który czeka na okiełzanie.
          - Tak.
          - Na jakie zajęcia się zapisałaś? - spytała blond włosa dziewczyna. Nagle wyłoniła się za tłumu, i stanęła na jej wysokości. Jej długi koński ogon sięgał, aż do pasa, a grzywka zasłaniała lewą cześć twarzy. Ubrana była bardzo kobieco.
          - Aktorstwo i śpiew - powiedziała dumnie.
       
          Owa grupa nagle wybuchnęła tępym śmiechem. Chłopak z brązowymi włosami przybił piątkę jakiemuś innemu chłopakowi, dziewczyny zasłaniały usta dłońmi, jakby w ten sposób chciały ukryć rozbawienie.
          - Macie jakiś problem? - spytała z nutką agresji. Nie lubiła gdy naśmiewano się z jej marzenia. Dobrze zdawała sobie sprawę, że aktorzy w tym wieku nie są już tacy jak za dawnych czasów. Gdy grecki teatr skupiał się na emocjach, na psychologii bohatera. Ona chciała to zmienić, znów chciała zmusić ludzi do myślenia.
          - W sumie to ładna jesteś, więc na pewno nie oblejesz łatwo - powiedziała zgryźliwie czerwono włosa dziewczyna. Jej czarne okulary zabłysły w świetle słońca. Z przenikliwym wzrokiem stanęła obok blondynki, artystycznie, zakładając rękę na biodro.
          - Nie wiem co miałaś na myśli, ale na pewno zdam ten semestr dzięki talentowi, a nie wyglądowi - prychnęła, ilustrując dziewczynę wzrokiem. - Twoje spodenki, aż krzyczą, by je przedłużyć i zakryć połowę twoich pośladków - dodała pewniej siebie.
          - Ej nowa, nie pozwalaj sobie - fuknęła dziewczyna, zaciskając pieść.
          - Karin choć w pierwszym dniu powstrzymaj się od walki - powiedziała blondynka.
          - Sorry nie wiem kim jesteście, ale zaraz mam rozpoczęcie roku z swoją grupą. Nie mam zamiaru marnować czasu z kimś takim jak wy - powiedziała z wyższością, odwracając się do nich tyłem.
          - Idziemy stąd przez tą aktorzynę boli mnie głową. Mam wrażenie, że mi IQ zmalało od samego słuchania - powiedział chłodno brunet. Nagle jego oczy zwróciły się na nią. Czarne niczym smoła, tęczówki, z których nie wynikało nic przebiło jej ciało na wskroś - Wstawać - rozkazał, podnosząc. Minął ją w przejściu nawet, nie racząc ją spojrzeniem.
          - Ha, ha, ha...Sasuke jak zawsze szczery - zaśmiała się Karin, uderzając ją z barka.



          Wkurzona z pulsującą żyłką na czole weszła do sali A13. Była to główna scena w całej szkole. Mieściła ponad pięćset ludzi, nowoczesna i wygodna, zachwycała wzrokiem. Scena była przestronna, i wysoka, żeby każdy nawet na tyłach widział co tam się dzieje.
          Na rozpoczęciu były wszystkie trzy roczniki. W jej grupie było prawie piętnaście osób. Na pierwszy rzut oka wydawali się bardzo mili. I tacy się również okazali.
          - Cześć jestem Sakura Haruno miło mi was poznać - przywitała się grzecznie.
          - Witaj, Naruto Uzumaki - powiedział radośnie blondyn, ściskając jej dłoń.
          - Hinata Hyuuga - szepnęła dziewczyna, która stała trochę z boku. Wydawała się nieśmiała i speszona.
          - Rock Lee, miło mi piękna - szarmancko ucałował jej dłoń.

          - CISZA! - krzyknął nauczyciel. Wszyscy jak jedni mąż zwrócili oczy na środek sceny gdzie stał mężczyzna w średnim wieku. Miał długie, sterczące białe włosy, głupkowaty wyraz twarzy, i ubrany  był w dziwne łaszki, które nie pasowały na uroczyste rozpoczęcie roku.
          - Nie przejmujcie się taki jest Jiraya. Przyzwyczaicie się - szepnęła do nich blond włosa dziewczyna, na głowie miała związane cztery koki, które sterczały dumnie.
          - Po pierwsze chciałem serdecznie i gorąco powitać nowe pisklęta, które pod moją opieką będą uczyć się latać i szlifować umiejętności. Pewnie słyszeliście wiele plotek na mój temat, a jak nie to zaraz wam je powiem. Tak to prawda jestem dziwnym nauczycielem, tak to prawda wrzucam moje pisklęta na głęboką wodę, i tak to prawda nie odpuszczam nikomu! Mamy pracować razem na sto dwadzieścia procent. Nie toleruje obijania się i robienia czegoś na półmetek. Jesteśmy artystami i wszystko co robimy wypływa z naszego serca i duszy! Nie robimy nic na siłę rozumiecie?! Jeśli nie czujecie powołania do bycia aktorem, to proszę odejść już dziś! Każdy kto będzie się obijać, lub każdy kto chce zostać aktorem, bo myśli, że jest atrakcyjny, lub ma do tego walory estetyczne odpadnie już w przed biegach. Dlatego weźcie sobie moje zajęcia głęboko do serca.

          Sakura przełknęła ciężko silne. Patrząc na minę jej kolegów domyślała się, że czują i myślą to samo. Ten nauczyciel nie był zwykły. Był tak straszny jak go opisywali, dziwny i ekscentryczny, ale miał w sobie coś co napawało jej serce radością. Miał w sobie miłość i powołanie do bycia aktorem teatralnym. Gdy na niego patrzyła i słuchała jego pięknej mowy, czuła, że chce być kimś wielkim.


          - Ten Jiraya to na serio nie są żadne przelewki - mruknął Naruto.
          - Tak, też się go boje - wtrącił Chouji, który w przeciągu pięciu minut zdążył zjeść już dwie wielkie bułki.
          - Nie ma się co martwić damy radę! - krzyknęła dopingująco Sakura. Jej radość i podekscytowanie było tak wielkie, że idąc tyłem nie pomyślała, że może na kogoś wpaść.
          Upadając na ziemie, złapała się za głowę. Świat zawirował jej przed oczami i dopiero po kilku sekundach wszystko wróciło na swoje miejsce.
          - Przepraszam - szepnęła, podnosząc się. - Ty
          - O Aktorzy - powiedział przesadnie Kiba, zawieszając się na szyi Sasuke - Cześć Naruto - dodał z uśmiechem.
          - Miałam taki dobry humor, a tu nagle musiałam na was wpaść - skwitowała.
          - I vice versa - wtrąciła Karin, stając obok Sasuke.
          - Już skończyliście? - spytał Naruto.
          - Znacie się? - wtrąciła Sakura, nie mogąc uwierzyć w zbieg okoliczności.
          - No jasne! Ja, ten głupek i drugi głupek znamy się od lat! - powiedział radośnie, wskazując na Kibe i Sasuke.
          - Niestety - powiedział Sasuke, uśmiechając się kpiąco - Nie ważne. Pamiętaj o dzisiejszej imprezie. Możesz wciąż swój mały teatrzyk jak chcesz- machnął nosem na jego znajomych, po czym obrzucił kpiącym spojrzeniem Sakure, która stała z boku, zaciskając mocne palce.

          - Na pewno wpadną! - zakomunikował radośnie, nie pytając nikogo o zdanie.
        


          - A tak w ogóle to co to za impreza? - spytał Lee, gdy już wszyscy zebrali się przed bramą, gdzie mieli się rozejść.
          - Oficjalne zakończenie wakacji i oficjalne rozpoczęcie semestru! Będą tam wszyscy z Akademii, dziwne, że nie doszła do was wiadomość - powiedział zaskoczony.
          - To pewnie dla tego, że nikt zbyt nie lubi grupy aktorskiej - wtrąciła blond włosa dziewczyna.
          - O to ty, z rozpoczęcia - zauważyła Sakura.
          - Tak jestem Temari no Sabaku, jestem na drugim roku - przedstawiła się.
          - Co miałaś na myśli, że nikt nie lubi naszej grupy?
          - Po prostu. Tak akademia obfituje w wspaniałych i utalentowanych ludzi. Ale jakoś tak się stało, że od kilku lat zaczęto gardzić aktorami. Wszystko przez nowoczesne gwiazdki, które nie reprezentują sobą nic. Nowe pokolenie celebrytek, które zamiast skupić się na grze aktorskiej ładnie wyglądają, i zapamiętują dialogi, bez wcześniejszej interpretacji teksu, zesłały na nas złą sławę. Dlatego artyści którzy wkładają swe serce w obrazy i dzieła sztuki z nas gardzą, dlatego też tancerzy, którzy czują muzykę całym sobą z nas się śmieją i dlatego szkoła często szczędzi nam oszczędności na wytworne dekoracje, piękne stroje i inne rzeczy - wyjaśniła Temari z nutką goryczy w głosie i złością w oczach.
          - Dlatego jest to ważne by osoby, które chcą być aktorami robiły to z powołania. Z miłości do literatury, z miłości do dramatu i klasyki. To jest to co głównie punktuje u naszego mistrza - dodała z lekkim uśmiechem. - Nie zawiedźcie nas - uśmiechnęła się.

          Nowi stali chwile w osłupieniu, analizując wypowiedź starzej koleżanki. Dobrze czuli i wiedzieli o czym mówi. Pragnęli tego samego. Chcieli by tradycja wróciła i żeby słowo "Aktor" nie kojarzyło się innym z celebrytami. Chcieli wznieść się na szczyt dzięki swoim umiejętnościom i zamiłowaniu to tej starej sztuki, która poruszała ich serca.



          Ubrana w krótkie jeansowe spodenki, zwykły biały top i długi zapinany sweter wyszła z domu, na wyznaczone wcześniej spotkanie. O dwudziestej spotkała się z nowymi znajomymi na przystanku autobusowym skąd mieli się udać na plaże. Niebo już dawno pokryte  było gwiazdami, a obłok szarego dymu, sygnalizował, że impreza trwała i dobrze się miała.
          - Gotowi?! - spytał Naruto, podjeżdżając swoim pomarańczowym BMW. Odsłonięty dach i głośna muzyka zapowiadała świetną i długą noc.
          - Nie zamierzasz pić? - spytał Lee, zapinając pasy.
          - Mam zamiar upić się do nieprzytomność! - zawołał Naruto.
          - To zostawisz swoje auto na plaży? Chyba nie będziesz wracał po pijaku.
          - Sakura spokojnie. Do świtu zdążę wytrzeźwieć. A jak nie to, przecież nikt mi go nie ukradnie - zapewnił.

          Na plaże dojechali w dwadzieścia minut. Już z parkingu słychać było muzykę, i głośne krzyki. Morska bryza rozsiewała zapach grilla i ich zawartości. Wszędzie stały beczki z piwem i przenośne lodówki z zimnym alkoholem.
          - Łał! Zainstalowano nawet mini scenę! - zachwycił się Chouji jak zwykle, nie rozstając się z jedzeniem.
          - No to co? Bawimy się! - krzyknął Naruto, podając wszystkim kubeczki z piwem.


          Po dwóch kubeczkach alkoholu Sakura przeszła się po plaży. Tak jak się spodziewała byli tu chyba wszyscy z akademii. Jedni siedzieli na leżakach i rozmawiali głośno, inni tańczyli, wyginając swoje ciało w tym muzyki, a jeszcze inni bez skrupułów, kochali się ze sobą, pod gołym niebem przykrycie kocem lub bluzą. Wszyscy byli tu beztroscy, jakby jutra miało nie być.
          - A teraz przed wami grupa taneczna Sussano! - zawołał MC tej imprezy. Zainteresowana wepchała się do pierwszego rzędu. Głośne okrzyki uderzyły jej do bębenków. Piski dziewczyn wznosiły ją na inny poziom rozumowania. Spojrzała na scenę, która zamglona była od sztucznego dymu. W przeciągu kilku sekund rozbrzmiała głośna muzyka. Z tłumu wyskoczyły dwie dziewczyny w luźnych ubraniach z fullcapami na głowie, tańczyły synchroniczne. W następnej części dołączyli faceci i wtedy to zauważyła grupę, którą spotkała rano. Sasuke, który rano był arogancji i pewny siebie tańczył jazz jakby był najbardziej emocjonalnym i uczuciowym chłopakiem na świecie. Z Jazzu szybko przeszedł do hip - hopu i wtedy zobaczyła jaka energia od niego tryska. Lekko podpita wczuwała się w muzykę bardziej niż zazwyczaj.
          - Nieźli są co nie?! - zawołał Naruto, podając Sakurze tym razem drinka.
          - Niesamowicie, aż jestem w szoku! - krzyknęła, wlewając w siebie trunek na raz.



          Pierwszy dzień zajęć, był bardziej męczący niż myślała. Nie była pewna czy to przez ból głowy i kaca, który rozwalał jej czaszkę od wewnątrz, ale po kilku godzinach interpretacji tekstu i ćwiczeń na głos czuła, że pada z nóg. Na długiej przerwie, padła jak zabita, kładąc głowę na stolik.
          - Nie sądziłam, że aktorzy mają, aż tak słabą głowę - rozbrzmiał kpiący i piskliwy, głos który w tym momencie wbił jej się w głowę jak tysiąc szpilek.
          - Nie wiem czy wiecie, ale to jest zamknięta sekta, nie chcemy żadnych tancerzyków tu - mruknęła, podnosząc się.
          - Przesadzasz dziewczynko, pamiętaj, że my jesteśmy rok starsi, więc nie zadzieraj - powiedziała groźnie Karin, poprawiając okulary.
          - Hej, hej co tu się dzieje! - wtrąciła Temari, stając na przeciwko Karin. Obie mierzyły się wzrokiem i żadna nie chciała odpuścić. Napięcie i mordercze myśli były wręcz namacalne i nikt nie chciał wchodzić między  nie.
          - Okej odpuść im. Nie będziemy marnować na nich czas - rzekł Sasuke, ruchem głowy nakazał wszystkim iść za nim. Usiedli dwa stoliki dalej, śmiejąc się głośno.
          - Na pewno nas obgadują - szepnęła Ten Ten.
          - Olejcie ich. Może i dobrze tańczą, ale są zbyt pewni siebie. Jesteśmy od nich lepsi - powiedziała Sakura.


          Pierwszy miesiąc zajęć upłynął jak jeden dzień. W przeciągu trzydziestu dni, Jiraya zdążył udowodnić każdemu nowemu jak słabo rozwinięte ma umiejętności i jak je szlifować. Pracowali całe popołudnie by poprawić dykcję, barwę głosu, tonacje i interpretacje. Do tego miały dość lekcje podstawy  tańca, a to wszystko tylko po to by później zorganizować casting do szkolnego przedstawienia.
           - Nigdy się uczyłam tańca, wręcz nie umiem tańczyć! - powiedziała Sakura, niezadowolona z tego pomysłu.
          - Musicie być elastyczni! A co jeśli przyjdzie Wam zagrać jakiegoś tancerza? A co jeśli będziecie musieli się wcielić z postać, która kocha tańczyć? Jeśli teraz chcesz się poddać to proszę bardzo. Drzwi są otwarte, możesz wyjść w każdej chwili - powiedział bez emocji, wskazując na wyjście.
          Sakura wydymała usta. Musiała się przełamać.


          Tego popołudnia postanowiła skorzystać z szkolnej sali gimnastycznej i popracować nad układem, który dziś ćwiczyli. Przebrana w dresowe spodnie i luźną bluzkę, stanęła przed drzwiami. Muzyka wydobywająca się z sali, zatrzymała ją na chwilę. Ręka zamarła w powietrzu, w drodze do klamki. Dopiero gdy muzyka ucichła uchyliła drzwi.

          Na środku sali stał Sasuke. W dresowych spodniach, i czarnej bokserce, spocony wycierał czoło białym ręcznikiem. Stał na przeciwko wielkiego lustra i ćwiczył jakiś skomplikowany, ale bardzo efektowny krok. Gdy przytaknął sam do siebie, za pomocą pilota włączył muzykę. Spokojna klasyczna muzyka znów wypełniła pomieszczenie. Sasuke jak w transie  odruchowo poruszał ciałem. Uderzył kończynami w każdy takt, obcował z dźwiękami, przenosił się do własnego świata. Mimo iż miał otwarte oczy nie widział nic. Tylko niewidzialne nuty.

          Pełna podziwu, weszła głębiej na sale. Nie świadoma tego, stanęła pod ścianą i z otwartymi oczami obserwowała, czym jest piękno tańca. Muzyka ucichła stopniową, a wraz z końcem piosenki, zapanowała cisza.
          - Co tu robisz? - spytał Sasuke, odwracając się do niej przodem. Zmroził ją chłodnym wzrokiem, ciężko dysząc. Krople potu, spływały po jego ciele, obnażając każdy mięsień.
          - P...przepraszam...ja tylko chciałam...  - jąkała się. Pierwszy raz w życiu poczuła się speszona w jego towarzystwie. Pamiętała jego taniec z tamtej imprezy jak przez mgłę, ale teraz gdy była trzeźwa, nie mogła wyrazić, ani słowa - Chyba wyjdę - powiedziała pośpiesznie, łapiąc za klamkę. W tym samym momencie, mokra dłoń złapała za jej nadgarstek. Pociągnięta w stronę luster. Stanęła wyprostowana przed Sasuke, wpatrując się w swoje odbicie.
          - Przyszłaś tu poćwiczyć taniec tak? - spytał, nie spuszczając dłoni z jej ramion. Czuła, że traci oddech. Powietrze w jednej sekundzie stało się ciężkie i bardzo rzadkie. - Skoro widziałaś mój taniec, musisz mi pokazać swój w zamian - rzekł stanowczo, puszczając ją.
          - Tak się składa, że nie potrafię tańczyć. Dlatego tu jestem by poćwiczyć - wyjaśniła speszona.
          - Każdy umie tańczyć, trzeba po prostu to poczuć. Muzykę, dźwięki, trzeba odblokować swoje ciało, wypuścić duszę na wierzch.
          - Nie rozumiem co mówisz.
          - Jesteś humanistką, aktorką, a nie umiesz tak prostych rzeczy zrozumieć? Głupia jesteś? - zakpił z niej.
          - Ej przesadzasz! - fuknęła.
          - Być może. Naruto mi mówił, że mieliście już kilka lekcji z tańca, wspominał też, że nie idzie ci za dobrze. Pokaż na co się stać.
          - Akurat to nie twoja sprawa. Nie mam zamiaru przed tobą tańczyć. Równie dobrze mogę poćwiczyć w domu przed lustrem.
          - Jak chcesz. Chciałem być miły.
          - Jakoś słabo ci to idzie - mruknęła.
          Sasuke zaśmiał się pod nosem. Wytarł kark ręcznik, rzucił go na bok i znów podszedł do Sakury.

          - Najpierw rozluźnij mięśnie. Jak będą takie napięte, to będzie wyglądało jakbyś miała kłody zamiast kończyć. Wyluzuj się - nakazał, dotykając jej ramienia, później przedramienia, aż w końcu znów wrócił na barki.
          - Rozgrzałaś się prawda?
          - N...nie... - powiedziała cicho.
          - Serio jesteś głupia. Zawsze przed tańcem czy innymi ćwiczeniami musisz się rozgrzać. Inaczej możesz nabyć kontuzję, a to najgorsze! - powiedział groźnie.


          Przez półgodziny ciało Sakury było poddawane najgorszym torturą. Nigdy w życiu nie przypuszczałaby, że jest tak giętka i może się tak rozciągnąć. Czuła jak boli ją każdy mięsień, i wręcz wyobrażała sobie jak duże będzie miała jutro zakwasy.
          - Teraz jak jesteś rozgrzana możesz zacząć ćwiczyć. Pokaż mi te wasze prymitywne kroki
        
           Sakura zmroziła go wzrokiem. Po chwili jednak pomyślała, że nie będzie się z nim kłócić. To on się znał na tańcu, a nie ona. Dla niej układ, który ćwiczyli wydawał się mega trudny, dla niego były to kroki, które ćwiczył, będąc w podstawówce.
          - Kto wam wymyślił ten układ?
          - A bo ja wiem.
          - Aż nie chce mi się komentować, jak żałosny jest - skwitował.


          Kolejne kilka godzin Sasuke koordynował ćwiczenia i próby Sakury. Poprawiał jej ruchy, doradzał i pokazywał jak w tańcu interpretuje się muzykę i ruchy. Na sali był człowiekiem, która nie znała po za murami szkoły. Był bardziej cierpliwy niż myślała, bardziej rozmówmy i troszeczkę mniej arogancki. Tej sztuce tańca poświęcał całą swoją uwagę i serce. Żył i oddychał tańcem, co było widać w jego ruchach.
        
          Sakura upadła na ziemie. Chłodne panele schładzały jej rozgrzane ciało. Czuła jak leje się z niej pot, jeszcze nigdy w życiu nie czuła się tak wykończona i zmęczona. Była pewna, że gdy tylko zamknie, oczy to ich już dziś nie otworzy. Chłonęła wodę za wodą, która w takich momentach była bardziej uzdrowicielska niż przy kacu.
          - Nie mam siły kończę na dziś - oznajmiła.
          - Dobrze się spisałaś. Możesz skorzystać z naszych pryszniców.


          Czysta i świeża, w końcu zrozumiała czym jest błogość ciała. Nawet teraz gdy była ubrana czuła na sobie zimne krople wody. Świeże powietrze rozdzierało jej płuca. Nigdy wcześniej nie czuła się tak wyzwolona jak teraz.
          - Jestem na tej sali praktycznie codziennie po zajęciach. Następnym razem jak będziesz chciała mnie podglądać to rób to mniej widoczniej.
          - Akurat cię nie podglądałam. Chciałam wejść po ćwiczyć, a ty tam byłeś - broniła się.
          - I stałaś za drzwiami wpatrzona we mnie jak w obrazek. To jest podglądanie. Dobrze ci dziś poszło. Jak będziesz potrzebować pomocy, to możesz raz na jakiś czas wpaść. Oczywiście za drobną opłatą - skwitował, dotykając jej głowy.
          - Na prawdę dzięki za dziś...chyba....rozumiem o co ci chodził - powiedziała speszona. Uśmiechnęła się do niego delikatnie i ruszyła w swoją stronę, odwracając się do niego plecami.



           Na drugi dzień Sakura była bardziej pewniejsza siebie. Już u progu tryskała energią i radością. Wiedziała, że gdy tylko wejdzie na sale pokaże siłę, którą w sobie kryła. Gdy tylko wszedł ich choreograf ustawiła się na odpowiednim miejscu. Kilka sekund przed rozpoczęciem poprawiła kucyka, a chwile później odtwarzała taniec z tymi wskazówkami o którym mówił jej wczoraj Sasuke. Pozwalała by muzyka ją niosła.

          - Łał Sakura! - zawołał Jiraya, klaszcząc w ręce - Niesamowite! To się właśnie nazywa determinacja! Brawa! - zawołał, a na jego słowa sala zapełniła się aplauzami.
          - Jeśli każdy będzie ćwiczył równie ciężko jak Sakura myślę, że moja pomoc nie będzie wam potrzebna - powiedział choreograf.

          Z szerokim uśmiechem usiadła na schodach, na których zazwyczaj siadała sekcja muzyczna. Wraz z przyjaciółmi chłonęła ostatnie ciepłe dni lata. Nawet zwykłe docinki z tancerzami sprawiały jej radość. Te kilka pochwał, które dziś usłyszała dodały jej skrzydeł. W końcu uczyła się latać.
          - Nawet nie wiesz jak się poprawiłaś! - pochwalił ją Naruto, zakładając ramie na jej szyje. - Możesz chcesz mnie pouczyć? - spytał znacząco, uśmiechając się pod nosem.
          - Hahah, czyżbyś zapomniał jak się tańczy? - wtrącił Kiba, siadając między nimi. - Pewnie ci tego nigdy nie mówił, ale Naruto nas wystawił, żeby grać w jakimś tam teatrzyku.
          - To dlatego tak dobrze tańczysz! - powiedział Lee.
          - A to były stare czasy. Nadal kocham taniec, ale aktorstwo to moje powołanie.
          - Aż mi się rzygać zachciało! - prychnął Sasuke, siadając stopień wyżej niż reszta.
          - Czy ja się przesłyszałam, że aktoreczka dostała dziś pochwały od Guya - wtrąciła Karin, siadając obok Sasuke.
          - A co zazdrościsz, że ty nigdy nie dostałaś? - powiedziała zgryźliwie.
          - Uważaj na słowa nowa! - fuknęła.
          - Dziewczyny spokojnie. Nie żeby coś, ale nie chce dostać od żadnej z was - powiedział Kiba, łagodząc atmosferę - Jak chcesz mogę ci dać kilka darmowych lekcji tańca - szepnął jej do ucha, tym samym zwracając na siebie uwagę. Naruto, który siedział obok, uderzył go mocno w plecy.
          - Za co?!
          - Za twoją głupotę!
          - Dzięki, ale już mam swojego trenera - odszepnęła mu, puszczając oczko - Dobra kończy się przerwa wracajmy na zajęcia - oznajmiła pośpiesznie, wstając.
          - Nie wiem czy wiecie, ale dzisiaj jest nasz występ jak chcecie możecie wpaść - powiedział Sasuke, zatrzymując Sakurę. Jego nieobecny, przenikliwy wzrok sprawił, że na chwile zatrzymało się jej serce. Delikatnie zacisnęła palce lewej ręki, na której czuła dotyk chłopaka.
          - Czyżby tancerze zapraszali nas na występ Susanno? - zapytał podejrzliwie Lee, nie mogąc ukryć zdziwienia.
          - Jak nie chcecie to nie przychodźcie. Nie potrzebujemy sztucznego tłumu - prychnęła Karin.
          - Zadbam o to, żeby przyszli! - oznajmił Naruto. - Chodźmy na zajęcie! - zawołał po chwili, pełen radości, złapał Hinate i Sakure za rękę, ciągnąć tym samym w stronę wejścia.
          - Czy mi się zdaje, czy ta nowa cię zainteresowała? - spytała Ino, uśmiechając się znacząco do Sasuke - Chyba się czuje zazdrosna - zaśmiała się.



          Pierwszy raz była na undergroundowych zawodach. Ciemne miejsce, mnóstwo ludzi, których nie znała, głośna muzyka, litry alkoholu i ona sama w tym tłumie. Gdyby nie  Naruto pewnie by się nie pojawiła. Teraz siedziała z znajomymi przy jednym stoliku i pochłaniała drink za drinkiem, dbając o to by nie przesadzić jak ostatnio. O dwunastej w nocy w końcu przyszła kolej na Susanno. Stojąc pod sceną dopingowała swoich znajomych z całych sił. Kolejny raz zachwycała się pięknem tańca. Świecące oczka obserwowały każdy najmniejszy ruch Sasuke. W takim momencie, czuła ciepło na sercu. Im więcej i dłużej na niego patrzyła tym bardziej jej imponował. Kochała oglądać go na scenie. Jako lidera i jako tancerza. Był taki wolny. Jak ptak, który nie musi się kształcić i trenować, bo wszystko mu przychodzi z łatwością, bo jest wyzwolony i nie ograniczony.


          Po kolejnych kilku drinkach oboje wylądowali razem na parkiecie. Wśród tysiąca ludzi, znaleźli mały kawałek parkietu dla siebie. Przyklejona do niego ciałem, robiła to co podpowiadał jej instynkt. Prowadzona przez Sasuke, wchodziła w jego świat, gdzie witano ją z szerokimi ramionami.
          - Kto ci tak kłamał, że nie umiesz tańczyć? - szepnął jej do ucha. Delikatnie podniósł ją w tali, obrócił się wokół własnej osi parę razy i ponownie postawił na ziemi.
          - To przez to, że jestem pijana! - zaśmiała się.
          - Przyjdź jutro na sale, to wyzwolę z ciebie tą dziką Sakurę na trzeźwo.
          - Ty przyjdź na moją próbę. Muszę ćwiczyć do roli.
          - Aż tak nisko nie upadłem - zjechał dłońmi, po jej pięknej sylwetce. W rytm muzyki, obrócił ją do siebie przodem, i przyciągnął. Była od niego niższa o pół głowy. Idealnie komponowała się z nim. Malinowe usta, tuż przy jego kusił go zapachem i kształtem, tak samo jak zapach jej ciała, i delikatność skóry. Kolejny raz obrócił ją do siebie tyłem. Sakura odchyliła głowę, pozwalając by jego oddech drażnił jej kark i szyje. Zatracona w jego objęciach wyobrażała sobie siebie i jego samych na wielkiej scenie.



          - Proszę! Nie poddawaj się, nie możesz! - krzyknęła Sakura. Kilka pojedynczych łez spłynęły po jej policzku. - Nie poddawaj się dla mnie - szepnęła, upadając na kolanach. Wytarła nos nadgarstkiem. Po kilku sekundach wstała i wolnym krokiem podeszła na środek sceny.
          - Zrobię wszystko o co mnie poprosisz. Zostawię cię w spokoju, zniknę z twojego życia, wyjadę, ale nie porzucaj marzeń. Nie chcę się bardziej nienawidzić - jej głos pełen żalu i bólu rozdzierał serce. Smutne, zaszklone oczy, wyrażały więcej niż słowa.
          - Rio podchodzi do Hime. Chce ją przytulić, ale wie, że nie może. Bez słowa odwraca się i odchodzi - przeczytała cicho.
         
          Po czterech miesiącach, Jiraya w końcu ogłosił casting do przedstawienia. Każdy zarywał nocki, żeby tylko przygotować się do przesłuchań. Sakura dzień w dzień zostawała na sali do późnych godzin, tylko po to, żeby wczuć się w role Hime. Odtwarzała jej emocje, wczuwała się w jej uczucia. Na scenie nie była już Sakurą, a Hime. Dziewczyną, która zakochana jest w przystojnym tancerzu przed którym otwierają się drzwi do sukcesu.
          - Hime zapłakana patrzy jak odchodzi jej miłość życia. W ostatnich sekundach wstaje i rzuca się mu na plecy. Łączą się w romantyczny ostatni taniec pożegnania - przeczytała.
          - To w końcu musical czy przedstawienie? - zawołał ktoś za kulis.
        
           Sakura spojrzała na wyłaniającą się postać. Prychnęła cicho pod nosem, widząc Sasuke.
          - No proszę. Wielki Sasuke postawił swą zacną stopę na deskach teatru.
          - Tylko bez kpiny - poprosił, pomagając dziewczynie wstać.
          - Dawno nie gadaliśmy...jakieś dwa miesiące od waszego występu?
          - Mówiłem ci, że zawsze jestem na sali.
          - A ja tutaj.
          - No widzisz ja przyszedłem pierwszy - zauważył arogancko, podchodząc bliżej.
          - A przyszedłeś ponieważ?
          - Ponieważ chciałem cię zobaczyć - powiedział jasno, nie spuszczając z niej wzroku.
          - Widzimy się codziennie - zauważyła speszona.
          - Ale to nie to samo. To nie jest ta magia jak podczas tamtego tańca.
          - Mówiłam ci już, że nie tańczę! - przerwała mu drastycznie - Nawet nie wiesz jak Karin mnie pochłania wzrokiem. I inne twoje fanki. Czasami się, boje, że mnie zabiją - mruknęła, przewracając kartki. - Wybacz, ale muszę ćwiczyć. Przesłuchanie jest już za kilka tygodni.
          - Daj pomogę ci - powiedział, olewając jej wypowiedź. Wyrwał jej scenariusz z ręki. Przeczytał kilka wersów i ustawił się na końcu sceny.
          - Znasz tekst na pamięć co nie? - zawołał.
          - Żartujesz sobie?! Od kiedy ty grasz? Oddaj to! - fuknęła.
          - Akcja! - krzyknął.
          - Żarty sobie stroisz?!
          - Słuchaj, nie robię tego, bo lubię czy chce. Robię to, bo wasz nauczyciel nakazał nam czyli tancerzom wybrać sobie jednego z was i mamy z wami ćwiczyć układ. Więc skończmy tą twoją próbę i idziemy na sale! - rozkazał, tracąc cierpliwość.
          - Co?
          - Nie będę się powtarzał. Chyba, że chcesz to znajdę sobie inną osobę z która będę ćwiczyć.
          - Łaskę mi robisz?! - krzyknęła zdenerwowana. Czuła jak złość uderza jej do głowy.
          - Po prostu odegrajmy tą rolę dobrze? - powiedział łagodniej, łapiąc ją za głowę - Bądź profesjonalistką! - dodał przesadnie.


          Sakura weszła na scenę ze łzami w oczach. Jedną rękę kurczowo trzymała przy sercu jakby się bała, że zaraz wyrwie się z piersi.
          - Rio... - powiedziała, łamiącym się głosem. Chłopak odwrócił się do niej przodem. - Proszę jedź do tej szkoły - poprosiła, powstrzymując łzy.
          - Mówiłem ci już. Nie zamierzam nigdzie jechać - rzekł chłodno, odwracając się do niej plecami.
          - Czemu nie chcesz walczyć o swoje marzenia! Kontuzja to nie koniec świata! Musisz ćwiczyć!
          - Zrozum, że dla tancerza kontuzja to jest koniec świata! - krzyknął.
          - Proszę cię! Nie poddawaj się! - krzyknęła bezsilnie. Szklane łzy, spłynęły jej po policzkach. Łkając głośno, robiła małe kroczki do przodu. - Zrobię wszystko o co mnie poprosisz. Zniknę z twojego życia. Wyjadę, ale błagam cię nie poddawaj się - jęknęła przez łzy, łapiąc go za nadgarstek.
          - Nie bądź śmieszna - prychnął Rio, wyszarpując rękę.
          - Nie chcę się jeszcze bardziej nienawidzić! - pisnęła, upadając na kolana.
          Rio odwrócił się do niej przodem. Wyciągnął dłoń w stronę Hime, jednak szybko schował ją w połowie drogi. Bez słowa z lekkim westchnieniem odwrócił się, idąc przed siebie.
          Hime podniosła głowę. Przez łzy widziała plecy swojego ukochanego. Z drążącymi rękami podniosła się. Otarła nos w rękaw, i biegiem rzuciła się na ukochanego. Wtulona w jego plecy, łkała cicho, dopóki nie odwrócił się do niej przodem, i nie spojrzał w jej oczy.
          - I tutaj zakończymy, gdyż nie znamy układu - przerwała Sakura, puszczając go. Wyciągnęła z kieszeni chusteczkę i wytarła oczy od łez. Następnie wzięła od Sasuke scenariusz i przewertowała kilka kartek, w poszukiwaniu jakieś ciekawej i emocjonującej sceny.
          - Zaraz cię nauczę układu - oznajmił szarmancko, ciągnąć ją na sale treningowa.

          Jak kilka miesięcy temu znów stanęła przed wielkim lustrem. Sasuke stał tuż obok w rozkroku, rozciągał mięśnie ramion.
          - Nie rozciągnęłaś się? - spytał sarkastycznie.
          Sakura przytaknęła niechętnie.

          Po trzydziestu minutach rozgrzewki, zmęczona i gotowa, stanęła na słabych nogach przed Sasuke. Podniosła lewą rękę zgodnie z wskazówkami chłopaka. Robiła wszystko co jej mówił. Wyginała ciało, tak samo jak robił to on. Poruszała się w rytm muzyki. Znów na nowo odkrywała barwy tańca.
          - Okey to są twoje solowe ruchy, teraz muszę cię nauczyć układu w parach.
          - W parach? - spytała, wycierając czoło.
          - Tak chodź tu - wyciągnął do niej dłoń. - W momencie gdy odwracam się do ciebie przodem, i przytulam cię, rozbrzmiewa muzyka. Wtedy cię podnoszę o tak - mocno objął Sakurę w pasie. Przeszedł się po sali kilka kroków i delikatnie postawił na ziemi - Teraz wykonujemy synchroniczny układ, te dwie sekwencje co ćwiczyliśmy na samym początku - kierował ją dalej - Następnie, kładziemy się na ziemi. Ja na tobie - rzekł - Przewracam się w raz z tobą na plecy. I podnoszę cię do górę, podtrzymując twoje ciało na rekach, i stopami na twoich udach. Coś jak samolot - zaśmiał się.
          - D...dziwnie się czuję - pisnęła.
          - Spokojnie. Teraz cię delikatnie opuszczam, znów na mnie leżysz. Znów obracam cię na plecy, pomagam ci wstać. Ty robisz te piruety, a ja mam swoją solówkę. Gdy ją kończę, łapię cię za rękę, przyciągając tym samym. Podnoszę na ręce i teraz uwaga rozluźnij się. W tej pozycji trzymam jedną rekę na twoich łopatkach, a drugą na udzie prawda. Żeby cię podnieś musisz się szybko wyprostować. Wtedy ja przenoszę rękę z uda na plecy, i jednym ruchem podnoszę do góry o tak.
          - Uważaj! - pisnęła, czując jak wbija się w powietrze.
          - Spokojnie nie opuszczę cię. To trwa tylko kilka sekund, później znów cię spuszczam na ziemie, spoglądamy sobie w oczy. Rio ostatni raz przytula i ostatni raz całuje Hime, a później ucieka, zostawiając ukochaną samą w deszczu - wyszeptał, zmęczony, nie puszczając Sakury ani na sekundę.

          Stali tak przez dłuższą chwilę, wpatrując się w siebie. Ich głośne oddechy wypełniały salę. Zatracona w jego czarnych jak noc oczach, mocniej zaciskała palce na jego włosach.
          - Z..zacznijmy od początku - poprosiła, łapiąc kontrolę na sobą. Z dużym wysiłkiem odsunęła się od niego. Bijące serce, waliło jak oszalałe. Nie zbyt rozumiała co się dzieje. Czy to przez ten trening, czy to dlatego, że jest zmęczona.
          - Od momentu, gdy rzucasz się na mnie! - rozkazał.

          Sakura zrobiła mały rozbieg. Rzuciła się na Sasuke. Czując jego ciężar na sobie, napinało się jej całe ciało, gdy ją dotykał, miała wrażenie, że pali jej się skóra. Wsłuchana w muzykę, oboje przechodzili do własnego świata. Ostatnie nuty klasycznej muzyki. Ona wpatrzona w niego, on z ustami przy niej. Niesieni przez własną muzykę, złączyli się w długim żarliwym pocałunku. Pod wpływem ciężaru powietrza, upadli na ziemie, gdzie turlali się po całej sali, chłonąc siebie niczym najdroższy podkład muzyczni.
          - Nie możemy na sali! - przerwała niechętnie, siadając na nim. Spuściła bluzkę, która w połowie była ściągnięta. Poprawiła włosy, jakby się bała, że ktoś może wejść i ich przyłapać.
          - Sakura - wyszeptał niskim, głębokim głosem, przewracając ją na plecy. Podparty na rękach, pochylił się nad nią. Z centymetrową odległością, kusił Sakure swoimi ustami - Kusisz mnie, aż za bardzo. Nie możesz tak robić.
          - Ja...nie robię tego specjalnie!
          - Twoje ciało mówi co innego. Gdy tańczymy, czuje jak mnie pożądasz. Widzę jak reagujesz na muzykę, widzę jak słyszysz nuty. Widzę to wszystko i to mnie w tobie pociąga. Chce zajrzeć do twojego wnętrza, chce z tobą przeżywać uniesienie tańca.
         
          Zanurzyła swoje palce w jego włosach. Przyciągnęła go do siebie bliżej, łącząc się z nim ustami. Tak bardzo pragnęła jego bliskości. Odchyliła głowę do tyłu jak wtedy na występie. Oplotła go nogami tak mocno jak tylko potrafiła. Pozbawiona koszulki, ściągała z niego spodnie. Przez bokserki przebijał się członek. Jedną ręką sięgnęła do jego bielizny, drugą drapała plecy, niczym wyzwolony ptak. Sasuke, jęcząc cicho, ściągnął z niej stanik. Ucałował jej dwie piersi, językiem zatoczył kółka na jaj twardniejących sutkach.
          - Wystarczy - powiedział, wciągając jej dłoń z bokserek. Zębami ściągnął z niej majtki, mocnymi dłońmi rozsunął nogi i zdecydowanym ruchem wszedł w nią. Głośny jęk rozkoszy ukoił jego obawy. Poruszał się delikatnie, ale zdecydowanie. Całował jej pełne usta, nie mogąc się nacieszyć jej smakiem. Dźwięk uderzenia ud o jej nogi wypełniały sale, jęki dodawały ekspresji, plasknięcia członka, i ich oddechy tworzyły ich własną muzykę. Każde skrzypnięcie podłogi, każde westchnięcie dodawało urokowi ich ekstazie.
           - Sasuke ja zaraz - jęknęła. Siedząc na nim poruszała się jak  najszybciej potrafiła. Rozkoszowała się dotykiem jego dłoni na swoich piersiach. Lizała jego tors, nie przejmując się faktem, że pokryty jest potem. Najbardziej na świecie uwielbiała jego męski zapach.

          U szczytu oboje usłyszeli to samo. Cichą naturę, która dała ukojenie ich ciałom i duszom. Spokojna melodia ich oddechów wzniosłą ich na nowy poziom.
          - Sam tu posprzątasz - wskazała na plamę.
          - Po tobie posprzątam najchętniej - szepnął jej, ubierając t shirt.
          - Kończmy na dziś. Jedynie o czym marze to prysznic!
          - Bardzo chętnie wezmę z tobą prysznic  - szepnął uwodzicielsko, ciągnąc ją w stronę łazienek.


           Idąc do domu przez miasto, i trzymając się za ręce, zastanawiała się czy to przypadkiem, aby nie sen. W przeciągu kilku godzin, połączyła się z Sasuke w cielesnym tańcu zmysłów, poznała jego ciało,  na tyle by wiedzieć gdzie ma słabe punkty, a teraz wracała z nim do domu jakby byli parą od dobrych lat. Zima, otulała ich mgłą, jakby chciała ich ukryć przed światem.
          - Będziesz się to do mnie jutro przyznawał, czy jak przez ostatnie miesiące będziesz udawał, że nic się nie wydarzyło? - spytała cały czas, mając uraz o to jak się zachował po owej imprezie.
          - A będziesz moją muzą?
          - Będę - wyszeptała, odsłaniając usta.
          - Wchodź już do środka, bo zimno jest - poradził jej, łapiąc ją za głowę. Szybkim ruchem, ucałował ją w czoło i puścił, by weszła do domu.


          Na drugi dzień podczas przerwy obiadowej jak zawsze pierwszy rok Aktorów i grupa Susanno usiadło razem na schodach. Sakura usiadła obok Sasuke, co zdziwiło wszystkich, jednocześnie, wywołując fale zainteresowania.
          - Umawiamy się jakiś problem? - spytał chłodno. Stanowczym ruchem, złapał Sakure za rękę i podniósł ich złączone ręce, jakby chwalił się największą zdobyczą na świecie.
          - Żartujesz sobie! - zakpił Naruto.
          - Nie czemu bym miał?
          - Sasuke... - powiedziała z niedowierzaniem Ino.
          - Jestem zazdrosny - prychnął Kiba - Myślałem, że łączy nas coś - powiedział z wyrzutem.
          - Weź trzymaj się od niej z daleka - warknął Sasuke, skupując go na niższy stopień.



          - Kocham cię Sasuke - powiedziała Sakura po czterech miesiącach związku.
          - Ja ciebie też kocham Sakura - wyszeptał jej.
          Stali za kulisami w oczekiwaniu na wielki spektakl. Sakura która dostała główną role, denerwowała się jak nigdy. Gdyby nie wsparcie jej chłopaka, już dawno by zemdlała. Kochała go nad życie, ufała mu. Wiedziała, że może na niego liczyć i za to mu była wdzięczna.
          - Pójdzie ci znakomicie! Tylko nie wczuwaj się za bardzo w sceny miłosne z Naruto - poprosił, całując ją.
          - Przypominam ci, że to Hime będzie całować Rio.
          - Przypominam Ci, że Hime nadal ma twoje usta i twoje ciało, więc niech na nie uważa - powiedział zgryźliwie.
          - Sakura! Chodź już ustawiaj się! - zawołał Jiraya.
          - Trzymaj kciuki - poprosiła.
          - Trzymam leć!



          Siedem lat później Sakura siedziała w samolocie do sąsiedniego kraju. Na kolanach trzymała magazyn, na okładce widniała jej twarz z najnowszego filmu. Nie spojrzała nawet na nią, od razu otworzyła gazetę na dziale poświęconej tancerzom. Jeden z głównych artykułów, był o sławnym Sasuke, który podbijał deski brodwayu. Uśmiechnęła się mimowolnie, widząc jego pół uśmiechniętą twarz.

          Pogoda w Ameryce była cudowna. Pierwszy raz od trzech lat poczuła się wolna. Bez aparatów, dziennikarzy i fanów, przechodziła się swobodnie po zatłoczonym uliczkach jakby nie była nikim ważnym. Po drodze na występ wstąpiła do kwiaciarni. Kupiła największy i najpiękniejszy bukiet jaki mogła unieść. W pięknej wieczorowej sukience zasiadła na widowni. I wtedy zabrzmiała muzyka, której nie słyszała od pięciu lat. Na scenę wszedł Sasuke, z drugiej strony wbiegła jakaś kobieta, z białą szatą. Tańczyli se sobą jak dwa łabędzie. Dopasowywali się do siebie ciałami, przewidywali swoje ruchy i ufali sobie nawzajem. Na solówce Sasuke popłakała się z wzruszenia. Tak dawno nie widziała jego tańca. Odkąd się rozstali i wyjechał do Ameryki nie dano jej było zobaczyć tego pięknego tańca. Tej subtelności i wolność. Gdy na niego patrzyła przypominała sobie każdą wspólny taniec, każdą próbę którą przeżyli razem. Wspomniała nawet wspólny seks, za którym tęskniła. Za ich własną muzyką, która tworzyli we dwoje. Którą słyszeli tylko oni.

          - Dobrze ci poszło! - pochwaliła go Kiyo, partnerka z którą tańczył już prawie trzy lata. Rozumieli się bez słów. Dla nich obojga taniec był niczym powietrze, którym żyli.
          - Tobie też! Widzimy się za tydzień na treningu - powiedział radośnie, przytulając ją.
          - A może byśmy wyszli na randkę?
          - Niestety nie mogę.
          - No weź. Od pięciu lat to mówisz. Przecież nie masz dziewczyny więc o co chodzi - mruknęła.
          - Mam pewną obietnicę którą muszę dotrzymać - wyjaśnił, z pół uśmiechem.
          - Jaką? Celibat? - zaśmiała się.
          - Coś w tym stylu.
          - Żałuj! Bo  w łóżku jestem prawie tak samo dzika, swobodna i wyzwolona jak na scenie! Byłby to twój najlepszy seks w życiu! - powiedziała pewna siebie.
          - Nie wątpię - zażartował, a przez głowę przeszły mu wspomnienia z Sakurą. W łóżku nie miała sobie równych.
          - No nic. To ja lecę, muszę zamówić dodatkową taksówkę na te kwiaty.

          Sasuke odprowadził przyjaciółkę wzrokiem. Zanim wszedł do garderoby przyjął gratulacje od kilku wysoko postawionych osób, zrobił sobie zdjęcie z fanami, i rozdał autografy. W końcu pełen radości i ciepła wszedł do garderoby.
          - Witaj Sasuke - powiedział kobiecy głos.
          - Sakura... - powiedział z niedowierzaniem. Stał chwilę jak wryty, obejmując dziewczynę wzrokiem. Piękna w złotej, długiej sukni, stała przed nim, z bukietem róż. Uśmiech jak zawsze nie opuszczał jej twarzy, a oczy tryskały radością i szczęściem.
          - Gratulacje z okazji pierwszego występu na deskach Brodwayu. W końcu spełniło się twoje marzenie - powiedziała z szerokim uśmiechem, wręczając mu bukiet.
          - Co tu robisz?
          - Przyjechałam ci pogratulować, a jak myślisz? Po za tym, nie zapomniałam o twojej obietnicy "Spotkamy się ponownie gdy zostanę prawdziwym tancerzem "
          - Sakura...ja..
          - Nie mów nic. Dla mnie zawsze byłeś prawdziwym tancerzem, ale nie chciałam stać na drodze twoich marzeń. Teraz gdy się spełniłeś, jestem gotowa zostać z tobą.
          - A z twoją karierą?
          - Jak to co? Zostałam aktorką. Grałam w dramatach o których współcześni ludzie nie mają pojęcia, poznałam ludzi, którzy kochają to co ja. Zagrałam nawet w badziewnym filmie. Nic więcej prócz ciebie nie potrzebuje. Czekałam pięć lat i nie mam zamiaru czekać dłużej - powiedziała miłym głosem. Zarzuciła ręce na jego szyje. Zapach spoconego ciała uderzył jej do nozdrzy. Cudowny męski zapach, który był lepszy niż najdroższe perfumy.
          - Nawet nie wiesz jak tęskniłem! Przepraszam za ten wyjazd. Za to, że się nie odzywałem - przytulił ją do siebie, chowając twarz w jej włosach.
          - Przestań się smucić! Dziś jest twój wielki dzień! Powiedz mi jak zamierzasz go świętować.
          - Nie zamierzam. Największą radość sprawia mi to, że tu jesteś. Nie zamiaru kazać ci czekać ani minuty dłużej.
          - Kocham cię Sasuke Uchiha. Teraz i za milion lat.
          - Kocham cię Sakura Haruno. Teraz i do końca moich dni - wyszeptał, całując jej usta. Usta o których śnił co noc.



"I żyli długo i szczęśliwie"


          Za błędy przepraszam.

17 wrz 2013

19 - Tańczące płomienie (SasuSaku)

          Paring: SasuSaku
          A&M: Naruto
          Dozwolone: 18 lat.
          Opis: Świat ninja.
          Uwagi: Jak to jest, że za każdym razem gdy widzę Karin, a raczej jak słyszę/czytam jej wypowiedzi to skręca mnie w żołądku? No nie ważne. Obejrzałam właśnie "Dogani" - Koreańską dramę. Nie wiem co napisać na jej temat. Film wstrząsający do granic możliwości, oddający chore realia tego świata. Wyciska łzy niebanalnie, a jednocześnie jest to brzydko, mówiąc"ładnie" nagrane, tak ciekawie, że gdyby nie trudna tematyka to mogłabym do niej wracać i wracać. Podobne miałam odczucia, przy "Urodzony przestępca" Jedyna różnica, że Dogani jest na PRAWDZIWYCH faktach. Jeśli szukacie,"dobrego" nie odmóżdżającego filmu to polecam. Niestety nie dla ludzi o słabych nerwach. PS. Lajkować post Marty!<3 Więcej na Tablicy Ogłoszeń. 




          Czarne niczym smoła płomieniem tańczyły wokoło, chłonąc światło, zieleń, powietrze, wszystko. Paliły wszystko co potoczyło im się pod nogi. Każdy listek, każde źdźbło trawy, każdy kamień, każdego człowieka. Obejmując długimi ramionami, wielkiego Jubiego, dbały o to, żeby już nigdy się nie wyswobodził. Przywarły do niego tak mocno i tak szczelnie, że sam potwór ryczał wniebogłosy jakby już nie był najpotężniejszą postacią na świecie.

          Sakura stała po środku tej uczty, obserwując sklepienie niebieskie. Była zmęczona, wykończona, poobijana i zrozpaczona. Brak jej było sił i woli życia. Walc pogrzebowy przyszedł wraz z wiatrem i czarnym partnerem. Dłoń, która kilka minut temu w bezruchu zamarzła,  w powietrzu teraz opadła powoli. Jej życiowy spektakl dochodził do finału. Ciemna kurtyna zasłaniała jej widok, zapowiadając koniec Epilogu. Cała Puenta zaskoczyła każdego, łącznie z nią - zwłaszcza ją. Zranił  jej duszę i umysł tak głęboko i tak doszczętnie niczym wielki wybuch rozwalił wszystko w jej ciele. Główna bohaterka, upadła na deski, pochłonięta przez ciemność zła.


          - Sakura! - wrzasnął Naruto, wyrywając się z ucisku przyjaciela. Nie mógł uwierzyć własnym  oczom. Nie mógł zrozumieć jak to się stało. Zdrowy rozsądek odłożył na bok, a na jego miejsce weszła agresja. Wyszarpał ramie spod mocnego uścisku Uchihy, i zmierzył go wzrokiem - Jak mogłeś ją zostawić! - wrzasnął, szarpiąc go za kołnierz koszuli.
          - Naruto uspokój się! Nie mogliśmy nic zrobić, widziałeś ile tam jest ludzi. Za dużo amatersu stworzyłem, nie jestem w stanie ich ugasić! - wrzasnął spokojnie. Jak zawsze był opanowany i myślał trzeźwo.
          - Co mnie to obchodzi?! Nie powinieneś poświęcać ich wszystkich! Nie powinieneś poświęcać Sakury. Ona liczyła na nas! Liczyła na ciebie! - wrzasnął. Widząc jego czarne beztroskie oczy, odwrócił się napięcie, i wskoczył wprost na pustą scenę, gdzie chór śpiewał ostatnie takty. Przerywając to zakończenie, trzymał w sercu  obraz swojej przyjaciółki. Uśmiechniętej i żyjącej.
           - Oszalałeś! Wojna się jeszcze skończyła! Sakura jest mniej ważna od ciebie! Nie baw się kapryśne dziecko, tylko dotrzymaj nam kroku, zachowuj się jak prawdziwy shinobii! - warknął Sasuke, łapiąc go przed upadkiem. Rzucił go na grzbiet swojego ptaka i zmierzył wzrokiem. On jedyny wiedział, że ofiary w wojnie są potrzebne. Trzeba poświęcić jednostkę, by uratować całą ludzkość.
          - Nie pieprz mi to o byciu żołnierzem! Nie chce być gorszy od śmiecia. Nie zostawię Sakury. Nie powstrzymasz się. Ty ją zostawiłeś, ale ja jej nie zostawię. Nie jestem śmieciem - syknął poważnie, równając się z nim wzrokiem. Obnażył niebezpiecznie kły.
          - Źle zrobiłeś... - szepnął Suigestu, który przyglądał się wszystkiemu z boku. Był sługą Sasuke, wspierał go i wykonywał każdy jego rozkaz, jednak nie mógł być głuchy i ślepy na to co robi. Nie rozumiał jak mógł tak obojętnie przelecieć obok dziewczyny, która czekała na niego, z wyciągniętą dłonią.



          Kurtyna opadła. Pochłonęła ją bezdeń nicości. W ciemnym pomieszczeniu, gdzie nie dochodziło światło, dźwięk, zapachy, leżała na ziemi wspomnieniami, wracając do wydarzenia sprzed kilku minut. Ten świeży obraz, wypalał na jej sercu bliznę, większą niż kosmos, głębszą niż ocean, i gorętszą niż magma. Upokorzenie, które poczuła gdy jej ukochany przeleciał nad nią obojętnie, było nie do opisania. Nikomu nie życzyła tego uczucia. Wokół niej było mnóstwo shinobii, każdy krzyczał z przerażenia i bólu, niektóre odgłosy mroziły krew, ale ona nie słyszała niczego i nikogo. W tej jednej chwili jej serce opustoszało. Nagle została sama, na wielkiej wyspie. Całe uczcie, które kiedyś żywiła do niego wyparowało. Wielkie różowe klapki, rozpadły się. Już nie widziała tego wspaniałego Sasuke, którego pamiętała i kochała. W końcu dostrzegła jego ciemną stronę. W końcu uwolniła się od jego uczuć. W ostatniej chwili zrozumiała, jak bardzo mylne było jej serce, jak bardzo źle ulokowała swe uczucia. Upadając na ziemie, czuła się wyzwolona, a jednocześnie miała wrażenie, że umiera. Teraz gdy czarne płomienie ją pożerały, czuła, że zapada się w otchłani mroku. Pożerały ją myśli, pożerało ją sumienie. Została sama powłoka, bez duszy i uczuć.




           Nie wiedziała ile śpi, czy w ogóle śpi, czy jest już martwa. Nie wiedziała co się z nią dzieje. Otworzyła oczy, a przed nią pojawiła się nicość. Mrugała, ale nic nie widziała. Podniosła lewą rękę. Dopiero po kilku minutach przyzwyczaiła się do ciemności. Jednak żyła. Widziała zarys swojej zabandażowanej ręki. Bolało ją ciało, piekła ją skóra. Czuła jak bandaż uciska, jej głowę, klatkę piersiową i lewe ramię. Chciała się podnieść, ale gdy zdała sobie sprawę, że nie da rady, leżała w spokoju, pochłaniając ciszę. Całą wojna wydawała się zamazana. Tylko wspomnienie, czarnych tęczówek, które odwróciły od niej tak beznamiętnie i z taką obojętnością, jakby nigdy dla siebie nic nie znaczyły, zostały świeże i wyraźne. Nie płakała, nie miała na to ochoty. Nie bolało ją już to. Podczas swojej długiej agonii uodporniła się na wszystko co było z nim związane. W jej ciele, w jej sercu, i w jej umyślę nie było już dla niego miejsca. Zaciskając mocno palce na prześcieradle powstrzymywała gorzkie łzy.


          Nad rankiem przywitał ją Naruto. Pamiętała jego krzyk. W ostatnich sekundach, wyrwał ją z objęć płomieni. Ponownie podniósł kurtynę jej życia, dzięki czemu, musiała dalej grać rolę.Uśmiechnęła się blado na jego widok.
          - Już myślałem, że się nigdy nie obudzisz - powiedział szeptem. W tym cichym głosie wyczuła wszystkie emocje, które kłębiły się w nim. Żal, smutek, a jednocześnie radość i ulgę. - Tak długo spałaś. Prawie tydzień. Miałaś tyle obrażeń. - szepnął, siadając na krześle. Objął jej drobną dłoń. Chciał przelać na nią całe swoje ciepło, całe swoje zdrowie i siłę. Miał nadzieje, że gdy będzie ją tak trzymać, to czakra Kurumy jakoś jej pomoże.
          - Co z wojną, co się dzieje?
          - Nie ma już wojny. Z resztą nie ważne nie chce o tym gadać. Ważne, że już wszyscy są bezpieczni. Ty, Kakashi, Kage i inni. Nawet Sasuke - powiedział.
          Sakura nawet nie drgnęła na dźwięk jego imienia. Nie poczuła tego dziwnego ukłucia co kiedyś, nie zalewała ją fala radości gdy o nim myślała. Był dla niej obojętny. I tak się zachowywała w stosunku do niego, gdy się widzieli.
          - Dobrze się czujesz? - spytał Naruto. Widziała w jego oczach strach i zmartwienie. Domyślała się jak się czuł, gdy wszyscy jego przyjaciele leżeli w szpitalach. Zasmucała ją myśl, że po tym wszystkim nadal odczuwa ból po stracie tych wszystkich ludzi.
          - Tak, jestem tylko trochę zmęczona. A a ty? Wyglądasz jakbyś z miesiąc nie spał. Odżywiasz się dobrze? Byłeś już na ramen? Co z Tsunade? I innymi?
          - Byłem, byłem. To moja życiowa zupa. W porządku wszyscy żyją - zapewnił ją. - Nie chcesz wiedzieć co u Sasuke? Jest w wiosce, zaciągnąłem go tu siłą, wrócił - powiedział weselej, chcąc przywrócić jej uśmiech na twarz. Niestety to co zobaczył nie spełniło jego oczekiwań. Lekki prawie nie zauważalny grymas, i ból wypisany w jej oczach.
          - Nie w porządku. Cieszę się. Jestem trochę zmęczona. Niby spałam ten tydzień, a mam wrażenie, że tylko godzinę - zaśmiała się.
          - Śpij, Sai pewnie tu później wpadnie. Muszę powiedzieć wszystkim, że już się obudziłaś. Śpij - powiedział ponownie, głaskając ją po czole. Zasnęła w przeciągu kilku minut. Ciepły i delikatny dotyk, przeszywał jej ciało, dodając otuchy i poczucia bezpieczeństwa. Ciemność która tliła się w jej wnętrzu, gasła żółwimi krokami. Gdy spała długo wracała wspomnieniami do tamtego dnia. Wszystkie miłe, wesołe, pozytywne wspomnienia zostały zamglone tym jednym incydentem. Tą jedną nie fortuną pomyłką, którą nie powinien popełniać Sasuke, będąc w jej przedstawieniu. Za każdy razem gdy zamykała oczy, widziała czarne, tańczące płomienie, które czyhały na nią i jej ostatnie sekundy życia.


          Kolejne dni, i noce po wyjścia z szpitalu mijały jej spokojnie. Długo przeżywano straty w ludziach. Przyjaciół, mężnych wojowników, dzielnych kobiet, młodych i świeżych shinobii. Deszcz długo opłakiwał tą wielką tragedie, a zarazem celebrował koniec wojny i świętował początek czegoś nowego. Nastała wiosna, a w wraz z wiosną wszystko rozkwitało na nowo. Pierwsze pąki obfitowały w przyszłych wojowników, świeży, chłodny wiatr przynosił ze sobą zapowiedź nowego świata. Wszystko i wszyscy budzili się z koszmarów, by teraz móc cieszyć się pełnią życia.

          Sakura stanęła przed lustrem. Okna szczelnie zasłoniła grubymi zasłonami przez które światło nie mogło się przebić. Dokładnie i z lekkim strachem przyjrzała się swojej bliźnie na plecach. Zdeformowana skóra tworzyła wielki kleks, który zasłaniał znaczną część jaj łopatki. Z drżeniem odwróciła się do lustra przodem. Na brzuchu miała mały pasek po oparzeniu. Na szczęście Naruto zdążył ją uratować w odpowiednim momencie, gdy czarne płomienie nie pożarły ją łapczywie. Dotknęła szramy opuszkami palców. Twarda, chropowata skóra drażniła ją. Nie czuła się już atrakcyjnie. Jakby kiedyś się czuła, ale gdy teraz oglądała się, czuła odrazę i żal. Zwłaszcza gdy patrzyła na bliznę, która przechodziła przez jej szyję, aż do dekoltu. Marzyła by założyć na siebie jakiś golf, szal, lub coś innego co zakryło by ta brzydotę.
          - Sakura o której masz tą misję? Spóźnisz się! - zawołała jej mama z dołu. Odkąd wróciła z wojny poświęcała jej dużo więcej uwagi, a odkąd wyszła z szpitala, nie spuszczała ją prawie z oczów. Pytała się o wszystko: każdą misję, każde wyjście i każde spotkanie. Jako matka nigdy nie bała się bardziej o swoje dziecko, jak gdy tylko wyruszało na niebezpieczną misję.
          - Już idę mamo! - odkrzyknęła. Włożyła na siebie czerwoną bluzkę, którą zapięła wysoko pod szyją.


          To była ich pierwsza misja od końca wojny, pierwsza misja od kilku miesięcy i pierwsza wspólna misja od prawie czterech lat. Już z daleka widziała zarys dwóch postaci. Blond włosego chłopaka, na widok którego uśmiechnęła się automatycznie i tego drugiego. Na jego widok nie czuła nic. Serce nie biło szybciej, tętno nie podskakiwało. Nie uginały jej się kolana i nie plątał się język. Jak zawsze witała ich obu, z szerokim uśmiechem, który maskował wszelkie zmartwienia.
          - Już myślałem, że nie przyjdziesz! - powiedział Naruto, lekko oskarżycielskim tonem, jakby kilka minut spóźnienia było jakimś wielkim wykroczeniem na skale światową.
          - Daj spokój to tylko pięć minut. Na Kakashiego będziemy czekać jeszcze drugie tyle - usprawiedliwiła się wyniośle. Spokojnie usiadła na drugim końcu ławki, na której siedział Sasuke. Nie spojrzała na niego. Nie czuła takiej potrzeby. Faktycznie rozmawiała z nim, ale jakby od niechcenia . Byli drużyną, i byli towarzyszami, ale nie ufała mi już jak kiedyś. Nie potrafiła powierzyć mu swojego życia. Nie chciała. Dobrze się czuła, będąc wolną. Wolną od uczuć. Kochała to uczucie, gdy patrzyła na niego i nie czuła się niewolnikiem swoich uczuć. Teraz swobodnie mogła myśleć o innych mężczyznach, nie bojąc się, o Sasuke i jego obecności w jej życiu.



          - Sakura uważaj tu jest bardzo stromo! - zawołał Naruto, który w trybie Kyuubiego, wspinał się po górach z taką łatwością jakby to była dla niego zwykła przechadzka po łące.
          - Przestań się o mnie bać! - warknęła na niego. Po dziurki w nosie miała jego uwagi i nadopiekuńczość. Nie musiał jej pilnować na każdym kroku nie potrzebowała tego.
          - I znów ostatnia jest Sakura - powiedział radośnie Kakashi, pochylając się nad brzegu góry.
          - Chodź szybko - rzekł chłodno Sasuke, wyciągając dłoń. Sakura zawahała się. Po krótkim namyśle, bez zastanowienia skorzystała z jego pomocy. Ich nagie dłonie złączyły się w ciepły uścisk. Dawniej zabiła by za coś takiego, umarła by ze szczęścia, a teraz nie czuła nic co by wykraczało po za relacje, kolega - koleżanka, towarzysz - towarzych. Gdy już stała na ziemi, otrzepała ubrania, podziękowała krótko i skierowała się w kierunku Naruto, który machał do nich z oddali, i wołał by się pośpieszyli.



           Każda misja mijała prawie tak samo. Nic nie było dla nich nie możliwe, każdy przeciwnik, albo poddawał się na ich widok, albo uciekał w połowie walki. Ich drużyna została w bardzo krótkim czasie bardzo znana na świecie. Nie mieli sobie równych. Sakura starała się, by jak najmniej polegać na Sasuke. Gdy była w jakiś tarapatach zawsze prosiła Naruto o pomoc. Jemu mogła ufać w stu procentach. Powierzała mu swoje życie bez żadnych obaw. Był dla niej niczym anioł stróż, który chowa się za kulisami i podpowiada jej co ma dalej robić. Był jej suflerem życia.
           Objętość, którą żywiła do Uchihy, można było wyczuć na kilometr. Z początku mało rozmawiali co było dla niej korzystne, jednak z biegiem lat zbliżyli się do siebie na tyle, by móc nazwać się przyjaciółmi. Mimo to nie ufała mu tak jak kiedyś. Traktowała go jak bliską osobę, ale nie taką jaką był kiedyś. Dużo łatwiej im się rozmawiało, nie czuła się zażenowana w jego pobliżu, i nie miała oporów, by go od czasu do czasu przywrócić do pionu. Gdy trzeba było rozdzielić go od Naruto, wymierzała im soczyste uderzenia, które odbicia nosili na twarzach czy innych częściach ciała. Nigdy z nikim nie rozmawiała na temat tamtego wypadku. Nie wspominała Sasuke o uczuciach jakie nią miotały przez pierwszy rok ich współpracy. Sama miała wrażenie, że Sasuke nic sobie z tego nie robił. Ich pierwsze spotkanie po wyjściu z szpitala nie różniło się zbyt tym sprzed lat. Powiedzieli sobie krótkie "cześć", a następnie udali się na pole treningowe. Z początku dziwnie się czuła w jego towarzystwie. W tych dniach dobrze pamiętała jak motyle rozszarpywały jej wnętrze gdy był w pobliżu. Teraz gdy tych motyli zabrakło czuła się pusta. Jakby jakaś ważna i duża część jej życia została pochłonięta przez tamtych partnerów ciemności.

          Wraz z ukończeniem dwudziestych piątych urodzin nastąpił skok życiowy. Coraz częściej obserwowała patry które przechadzały się po uliczkach Konohy. Coraz bardziej zazdrościła Naruto i Hinacie, którzy w końcu skonfrontowali się z swoimi uczuciami. Dokuczał jej brak bliskości i ciepła, które pragnęła całe życie. Szukając potencjalnych partnerów nigdy nie natrafiła na tego idealnego. Gdy siedziała w kawiarni z miłym shinobii, często myślała, że to może być ten jedyny, gdy jednak ich dłonie się łączy na kilka metrów do jej mieszkania, a przez jej ciało nie przeszedł żaden prąd, traciła nadzieje na jakiekolwiek zakochanie. Kobiece pragnienie dawało się we znaki coraz częściej. Nocą gdy leżała w łóżku, nie raz zniżała się do samozaspokojenia. Im częściej patrzyła w lustro tym bardziej była pewna, że nikt jej nie będzie chciał. Co z tego, że miała piękne wyrzeźbione ciało. Długie zgrabne nogi, płaski brzuch, wypukłą małą pupę, i ładne średniej wielkości piersi, które swoimi kształtami przynosiły namyśl najdojrzalsze i najsoczystsze owoce, skoro blizny szpeciły to ciało. Nawet długie włosy które dobrze ułożone zasłaniały ten defekt nie były w stanie zamknąć jej oczy na tą katastrofę. Nienawidziła tych blizn. Sama nie wiedziała czemu. Może dlatego, że przypominały jej o tamtym dnie. Może dla tego, że traktowała je jak kara za miłość do niego. Gdy na nie patrzyła czuła w sobie ból - ból za zaufanie mu i wierzenie w niego przez cały ten czas.

          Jej wrażliwość na świat i obserwacja ludzi wyostrzyła się z biegiem czasu. Obserwowała życie uliczne i jej przyjaciół. Widziała jak każdy z nich się spełnia. Kiba który wraz z Akamaru byli tak wolni jak nikt, Ino która w końcu odnalazła człowieka, którego mogła obdarować swoim uczuciem i który zaakceptował ją w pełni rozkwitu. Sai który otworzył się na uczucia Ino. Nawet Sasuke obserwowała i porównywała z tym starym. Nie zmienił się prawie w ogóle. Małomówny, arogancki i chłodny. Patrzył z fałszywą pogardą na innych, ukrywając w sobie prawdziwe uczucia. Patrzyła jak z miesiąca na miesiąc zbliża się do nich wszystkich. Widziała nawet jak od czasu do czasu odwracał się, widząc piękną Konohankę. Nie czuła zazdrości jakby kiedyś poczuła. Czuła jedynie mały smutek, gdy końcem końców, odmawiał spotkania z którąkolwiek. Zależało jej na nim jak na przyjacielu i chciała by był szczęśliwy.  
           - Czemu jej odmówiłeś? - spytała któregoś dnia. Nadal miała przed sobą, wyraz twarzy tamtej dziewczyny, gdy dostawała kosza. Jej błękitne oczy, zaszkliły się w jednej sekundzie, a usta wygięły w łódkę. Z jej damskiego punktu widzenia, była bardzo ładna. Wysoka, zgrabna, o pełnych piersiach i małych pełnych ustach. Złociste loki opadały na ramiona, niczym fale morskie.
          - Nie mam czasu na takie zabawy - mruknął, idąc przed siebie.
          - Jak tak dalej pójdzie to na starość zostaniesz sam! - fuknęła.
          - Martw się lepiej o siebie! - odpowiedział tym samym. Po przyjacielsku zmierzwił jej włosy, po czym wyminął ją, skręcając w prawo, gdzie mieli się spotkać wraz z Naruto przed Ichiraku ramen.



          W tym roku rozstali wysłani do wioski Piasku, jako egzaminatorzy w corocznym egzaminie na Chuunina. Okazja była podwójnie ważna, gdyż pierwszy etap odbywał się podczas święta narodowego Suny. Na ulicach wisiały kolorowe ozdoby, nawet domy ozdobiono tradycyjnymi barwami wioski. Dzieci biegały po ulicach w ozdobnych maskach, wykrzykując różne hasła radości. Odgrywały rolę sławnych shinobii i skakały po budynkach naśladując ich. Wszystko tętniło życiem, które jeszcze nie dawno chowała się po kątach w obawie przez złem. Gaara szczególnie zadbał o swoich specjalnych przyjaciół. Tradycyjny dom w którym zamieszkali na okres egzaminu mieścił dostatecznie blisko miasta i jego biura. Cała ich trójka plus Shikamaru mieli osobne pokoje. Przestronne i jasne. W każdym było duże łóżko, stolik, i szafki. Posiadali nawet osobistą łaźnię i gorące źródła, niestety bez podziału na kobiety i mężczyźni. Przez co Sakura mogła używać tego miejsca, albo bardzo wcześnie, albo bardzo późno.
          - Gaara to musi super żyć! - krzyknął Naruto, rzucając się na łóżko.  Marzył, że gdy sam zostanie Hokage zamieszka w identycznym domu.
          - Chłopaki zbierajcie się trzeba iść na otwarcie, a później na festyn! - zawołała z góry Sakura.


          Tym razem powitanie egzaminatorów trwała krócej niż zazwyczaj. Każdy gość chciał jak najszybciej wyjść i udać się do miasta na małe jedzonko i coś do picia. Od czasu wojny relacje wszystkich krajów polepszyły się. Nikt nie był sobie obcy, wszyscy się znali i miło spędzali czas. Starzy i nowi znajomi szybko rozeszli się po mieście, wspólnie zasiadając przy jednym stole.

          - Hej piękna nie jesteś stąd! - zawołał jakiś mężczyzna z tłumu. Sakura mimowolnie odpowiedziała mu uśmiechem. Tłok, był większy niż się spodziewała, wszędzie ktoś był, jak nie dzieci to nastolatkowie, a nawet starsze babcie które wychodziły na małe ploteczki. - Może chcesz się do nas przyłączyć spytał jego kolega, podchodząc bliżej. Bez pytania objął ją ramieniem. Zapach alkoholu uderzył jej do nosa, powodując odruch wymiotny, który cudem powstrzymała w sobie.
          - Radzę ci zabrać tą rękę - powiedziała ostrzegająco.
          - Nie bądź taka, gdy tak marszczysz czoło  mam ochotę cię zabrać do siebie i okiełznać - powiedział szarmancko, zbliżając twarz do niej. Nim zdążył wykonać kolejny ruch, poczuł mocne uderzenie na policzku, które odrzuciło go do tyłu. Z wypisaną agresją na twarzy, złapał się za piekące miejsce.
          - Ty mało suko! - syknął jego kolega, podnosząc rękę.
          - Nie radzę - ostrzegł, zimny, przeszywając głos.
          - Kim ty jesteś?! - warknął mężczyzna, spoglądając na tajemniczego chłopaka. Z wielkim wysiłkiem wyszarpał nadgarstek z jego żelaznego uścisku. Gdy spojrzał mu w oczy ujrzał w nich  złość i gniew. Czarne oczy świdrowały go, tak intensywnie, że jeszcze chwila, a umarł by od samego patrzenia.
          - Podnieś na nią choćby palec, a pożałujesz! - do rozmowy wtrącił się Naruto. Na buzi malował mu się, niebezpieczny uśmiech łobuziaka i pewność siebie.
          - To są shinobii! Zmywamy się! - krzyknął pierwszy, puszczając się biegiem w tłum.
          - Dałabym sobie sama rade! Ale dziękuję - powiedziała z ulgą.
          - Spuszczamy cię na chwilę z oczów,  ty już bijesz biednych cywili - mruknął Naruto. - Skoro już cię znaleźliśmy to ja wracam do mojej ryby. Mają tu najlepszą rybę na świecie! - zawołał podekscytowany Naruto, który w przeciągu sekundy znikł w tłumie. Ona sama zapodziała się w pewnym momencie. Panicznie jeździła wzrokiem po otaczających ją twarzach, w poszukiwaniu kogoś znajomego. Im głębiej wchodziła między ludzi, tym bardziej zagubiona się czułą.  Mimo iż nie szła i stała w miejscu, to cały czas ktoś ją przesuwał, czego efektem było ciągłe przemieszczanie się po nie znanym jej terenie.
          - Naruto! - krzyknęła w którymś momencie. - Naruto! - krzyknęła ponownie. Czując narastającą panikę, krążyła w okół własnej osi, mając nadzieje, że w którymś barze napotka blond czuprynę.
          - Tutaj! - mruknął, jakiś głos. W jednej chwili, została siłą wyciągnięta z tego wiru. Stojąc na uboczu, pod drzewem pełnym kolorowych lampionów, oddychała głęboko, jakby dopiero co przebiegła długi maraton.
          - Dzięki - wyszeptała, spoglądając na Sasuke. Wśród nocnych świateł jego spokojna postawa wydawała się bardzo nieludzka. Jakby z innej planety. Jego twarz i męskie rysy, wydawały się bardziej widoczne niż dawniej. Czując dziwne napięcie w brzuchu, potrzepała głową.
          - Wracajmy lepiej, jestem zmęczony, za dużo tu ludzi - oznajmiał, udając się w stronę apartamentu. Nie czekając na nią, obejrzał się tylko, za siebie, upewniając się, że dziewczyna idzie za nim.



          Cieszyła się, że wcześniej wróciła do domu. Mogła na spokojnie skorzystać z gorących źródeł. Odprężona i czysta, wyszła z wody. Otuliła ciało ciepłym, bawełnianym szlafrokiem. W przejściu, zajrzała do pokoju Sasuke, który był pusty. Pomyślała, że może jest w kuchni lub myje się, więc poszła przed siebie do swojego pokoju. Wchodząc po schodach na górę spotkała Sasuke. W dresowych spodniach, schodził na dół, wycierając mokre włosy ręcznikiem. Na jego gołą klatę, skapywały krople wody, które spływały po jego wyrzeźbionej klatce.
          - Gorące źródła są wolne możesz skorzystać - powiedziała pośpiesznie, odwracając głowę. Pierwszy raz od kilku lat poczuła się dziwnie w jego towarzystwie. Nie był to strach, a coś co przeżywała bardzo dawno temu.
          - Wysusz sobie włosy za nim pójdziesz spać - polecił jej. Zarzucił swój ręcznik na jej głowę i kilka razy wytarł jej włosy. Gdy nadmiar wody znikł, zaprzestał tej czynności - Idę do pokoju - oznajmił jej, schodząc na dół.
          - Dobrze - powiedziała jak naturalniej potrafiła. Cieszyła się, że ręcznik zasłania jej twarz. Czuła jak rumieńce palą jej buzie.
  


          Wpadła do swojego pokoju, z głośnym biciem serca. Nie rozumiała co się działo. Od prawie siedmiu lat nic takiego nie miało miejsca. Widziała go pół nagiego prawie na każdej misji. On jej dotykał prawie przy każdej walce. Pomagali sobie, rozmawiali i całkiem dobrze rozumieli. Od wojny, ani razu nie poczuła do niego pociągu, ani fizycznego, ani psychicznego. W przeciągu kilku dni, coś zaczęło w niej pękać. Zwłaszcza dziś, gdy uratował ją przed tymi dwoma typkami, i gdy odnalazł ją w tym tłumie. Rzuciła się na łóżko, twarzą do poduszki. Znów poczuła to pragnienie, które co jakiś czas owładało jej ciało. Odruchowo wsadziła rękę pod szlafrok. Cichy jęk rozkoszy wydobył się z jej ust. Przewróciła się na plecy, i całkowicie rozwiązała ubranie. Przed oczami miała wielu mężczyzn. Głównie tych przystojnych z którymi się spotykała. Wspomnieniami wracała do tych chwil, gdy zdarzyło jej się raz czy dwa pocałować tego czy tamtego. Jednak wszystkie te obrazy znikały na rzecz jednego człowieka. Ciche jęki i oddechy z każdą chwilą stawały się coraz głośniejsze i rytmiczniejsze. Nie wiedzieć kiedy, szeptała pod nosem imię tego człowieka, którego chciała by nie pragnąć.

           Stał pod jej drzwiami z zamiarem, zaproponowania czegoś do jedzenia. Dziwnie się czuł, gdy podsłuchiwał jej masturbacje. Zamykał oczy, gdy raz za razem słyszał swoje imię wypowiadanie pod wpływem rozkoszy i emocji. Gdy odgłosy ucichły, a oddech wyrównał się, bezdźwięcznie odszedł.



          Na drugi dzień oboje mieli wolne. W tej części egzaminu potrzebowali tylko dwóch egzaminatorów z każdego kraju. Naruto jak zawsze chciał być pierwszy dlatego zgłosił się. Shikamaru oczywiście też się zgłosił, gdyż liczył na to, że uda mu się spędzić trochę czasu z Temari. Poranek we dwójkę nie należał do jej ulubionych scenariuszy. Po wczorajszej nocy nie czuła się zbyt dobrze. Gdy rano zeszła na dół, Sasuke siedział już przy stole. Jej ciało jakby uspokoiło się, nie czuła nic gdy na niego patrzyła. Jak rozmawiali też nie poczuła żadnych motylków, ani dreszczy. Nawet gdy raz, mijając ją w przejściu dotknął ją, nie poczuła tego co czuła wczoraj. Z czystym sumieniem zwaliła wczorajsze zachowanie na alkohol, który wypiła wraz z innymi egzaminatorami. Korzystając z pięknego wolnego dnia, postanowiła wybrać się do miasta. Miała nadzieje, że teraz o poranku będzie tam mniej ludzi. I tak też faktycznie było. Po mimo wczorajszej hucznej zabawie, na ulicach panował istny porządek. Przechodząc się między sklepami i uliczkami zobaczyła Sasuke, który siedział w kawiarni z jakąś kobietą. Po dłuższej chwili, w końcu przypomniała sobie tą twarz. Pamiętała te czarne, proste jak struna włosy, szare duże oczy i opaskę Kraju Deszczu. Poznali tą kobietę trzy lata temu, też na egzaminie Chuunina. Zapamiętała ją, bo wtedy też wydawała się zainteresowana Sasuke. Przebierając w wspomnieniach, przypomniała sobie, że wczoraj też ją widziała. Gdy ona rozmawiała z Kankuro, ta kobieta od razu pobiegła do Sasuke. Uśmiechała się tak jak w tej chwili, rozbrzmiewając wesołym śmiechem.
          Nogi same prowadziły ją w tamtą stronę.
          - O Sakura! - zawołała kobieta, na jej widok. Pomachała jej wesoło, zachęcając tym samym do przyłączenia się.
          - O, cześć. Nie wiedziałam, że byliście umówieni - powiedziała uprzejmie siadając, obok Sasuke.
          - Tyle go wczoraj męczyłam o to spotkanie, że chyba się zgodził tylko dlatego bym dała mu spokój - zażartowała.
          - Nie mylisz się - powiedział Sasuke pół żartem.
          - Żartowniś jak zawsze! - zawołała kobieta. Naturalnie, bez zahamowań dotknęła go, jakby to już robiła tysiąc razy. Sasuke jakoś specjalnie nie zareagował na to. Zaśmiał się tylko pod nosem.
          - Chyba nie będę wam przeszkadzać. Muszę skoczyć jeszcze do sklepu po jakieś składniki na obiad - oznajmiła, wstając.
          - Nie zgub się - zakpił Sasuke.
          - Nie zgubię się! -fuknęła, dotykając jego czoło palcem wskazującym.
          - Kup pomidory - powiedział, łapiąc ją za nadgarstek. Ten niewinny dotyk, przeszedł przez całe jej ciało. Z zaciśniętymi palcami, delikatnie wyswobodziła dłoń.
          - Okey, nie zapomnę - zapewniła go.



          Drugi dzień w lesie śmierci spędzili Sasuke i Sakura. Nigdy nie przypuszczali, że z Konohy, będą, aż cztery drużyny, które ośmieliły się otworzyć zwój nieba i ziemi. Oszałamianie ludzi nie należało do ich ulubionych sytuacji. Na szczęście wieczorem, zostali zamienieni przez Naruto i Shikamaru. Do domu wrócili, późną nocą. Nie mieli siły na gotowanie więc oboje zjedli kolacje na mieście. Uliczne życie było czymś pięknym w tym kraju. Pomimo późnej godziny, na ulicach wciąż było mnóstwo  ludzi. Właściciele rozmawiali głośno z gośćmi, opowiadali sobie przeróżne historie i żartowali wspólnie. Odbywało się tutaj inne życie. Nocne życie do którego oboje nie przywykli.
          - A jak ta...Kiyo tak? Spotykacie się? - spytała podejrzliwie.
          - Raz się widzieliśmy - zauważył.
          - To już coś. Wcześniej z nikim się nie widziałeś! - przypomniała mu, o wszystkich dziewczynach, które zaproponowały mu randkę, a którym odmówił.
          - Kiyo niestety męczyła mnie cały festyn o to wyjście. Ale jest całkiem miłą dziewczyną.
          - Miłą dziewczyną? - powtórzyło, uśmiechając się znacząco.
          - Nie wyobrażaj sobie za dużo. Choćby już lepiej, bo jutro znów do pracy - przypomniał jej.


          Nie czuła się zbyt dobrze z myślą, że oboje są w gorących źródłach. Po ciężkim dniu pracy, chciała zrelaksować swoje ciało i umysł, niestety napotkała na drodze Sasuke, który moczył się w wodzie już od dobrej godzinny, pod czas gdy ona myła się w łazience. Chcąc nie chcąc, dołączyła do niego, dopiero wtedy gdy oboje włożyli na siebie ubrania. Siedząc obok niego żałowała, że nie usiadła dalej. Woda która parowała, sprawiała, że robiło jej się gorąco na twarzy. Nie rozmawiali, panowała grobowa ciszą, która była gorsza niż hałaśliwość Naruto. Im dłużej koło niego siedziała, tym większe napięcie czuła w sobie. Próbowała powstrzymać w sobie tą żądzę, ale narastała ona z każdą chwilą. Im mocniej ich ramiona się stykały, tym bardziej pragnęła znaleźć się w swoim spokoju i zaznać rozkoszy.
          - Chodź wstawaj - rozkazał.
          Sakura spojrzała na niego spod byka. Widząc jego groźny wzrok, wyciągnęła do niego rękę. Bez wahania pociągnął ją na górę do jej pokoju. Rzucił ją na łóżko, które w ułamku sekundy zrobiło się mokre od je ciała. Sam ściągnął z siebie koszulę i położył się na niej, całując ją.
          - Sasuke zwariowałeś? - pisnęła zdezorientowana - Sasuke! - powiedziała karcącym głosem, gdy włożył swoje dłonie pod jej mokrą bluzkę. Zimne palce, paliły jej ciało, które jak na złość, reagowało na jego dotyk. Im częściej go prosiła by się opamiętał tym bardziej ją dotykał. Nie słuchał jej w ogóle. Całował jej słodkie usta, szyje, policzki. Gdy dotknął jej blizny na ciele wzdrygnęła się. Już się nie pieprzyła z słowami. Teraz przy pomocy siły, złapała go za ręce i rozłożyła je wysoko nad głową. Sasuke, korzystając z tego splótł palce z jej. Spojrzał w jej oczy i uśmiechnął się pod nosem. Widział w nich strach.
          - I tak to zrobię, więc nie powstrzymuj się.
          - To będzie gwałt! - fuknęła groźnie.
          - Nie póki tego chcesz - rzekł szarmancko. Ściągnął z niej podkoszulek, który wylądował na ziemi. Jej nagie ciało dotykało jego ciała. Sakura odwróciła głowę, gdy całował jej brzuch. Zacisnęła wargi gdy poczuła język na bliznach. Wręcz pisnęła cicho pod nosem.
          - Nie bój się - polecił jej, całując ją. - Nie będę ich już dotykał, skoro tego nie lubisz nie będę - powiedział miękko. Podparł się ramionami po bokach jej głowy i ujął jej twarz w dłonie. Pocałował jej policzek po której spłynęła łez. Czuła się tak bardzo obnażona. Nie chciała by ktokolwiek patrzył na jej ciało, a co dopiero dotykał. Nie chciała by on to robił. Zamknęła na niego serce i umysł już dawno temu, i twardo unikała go przez siedem lat, tylko po to by nie wrócił do jej umysłu i serca. Pragnęła jego, a jednocześnie odtrącała. Czuła pożądanie które wzrastało z każdą sekundą. Jej ciało reagowało na niego. Domagało się jego. Znów zaczął ją całować, tym razem omijając wrażliwych dla niej miejsc. Całował ją tak zmysłowo i namiętnie, że każde "przestań nie chce tego" brzmiało jak zachęta i pochwała dla niego, prośba o więcej. Jego silne dłonie, jednym ruchem zsunęły z niej majtki, obnażając najintymniejszą część jej ciała. Przez jego bokserki czuła jego członek. Nabrzmiały i twardy, wbijał jej się w podbrzusze. Stracona przez zmysły i uniesienie, wsunęła ręce do jego bielizny. Zacisnęła palce na jego pośladkach. Przegryzała jego płatek ucha, gdy ten całował jej szyje. Odchylała kark do tyłu, ułatwiając mu tym samym pracę. Cały czas cicho powtarzała, że tego nie chce, podczas gdy sama poddawała się. Gdy wszedł w nią jęknęła głośno, zaciskając palce na jego włosach. Ból który poczuła rozkładał się w czasie. Czuła go całym sobą i to doprowadzało ją do szału. Poruszał się w niej co sprawiało jej ból, a jednoczesnie dawało jej nieziemskiej rozkoszy. Gdy zamykała oczy widziała Sasuke, który odlatywał nad nią, z twarzą pełną obojętności i pogardy, później otwierała oczy i widziała Sasuke, który z twarzą przy niej wydawał z siebie odgłosy rozkoszy, następnie gdy znów zamykała oczy, w przypływie uniesień, widziała czarne płomienie, które pożerały ją, prawie tak samo jak teraz Sasuke pożerał ją od środka. Te dwa sprzeczne obrazy nachodziły na siebie, sprawiając, że czuła się źle, a jednocześnie dobrze. Całowała go łapczywie, wiedząc, że później będzie tego żałować. W końcu dosięgła nieba. Spod powiek wypłynęły jej gorzkie łzy. Momentalnie zasłoniła oczy i kazała Sasuke wyjść z siebie, jak to zrobił poczuła pustkę. Odwróciła się na brzuch, chowając twarz w poduszce. Mokre łóżko, schładzało jej rozgrzane ciało, które paliło się pod ciałem Sasuke.
          - Przepraszam - szepnął, całując jej kark. Wsunął ramiona pod poduszkę gdzie splótł dłonie z jej.
          - Nie chciałam tego! - szepnęła.
          - Wiem - powiedział bez żalu. - Przepraszam, przepraszam, za to i za tamto.
          Sakura wybuchnęła głośniejszym płaczem. Zacisnęła place, na jego palcach. Płakało głośno, gdy Sasuke raz za razem całował blizny na jej plecach.



           Gdy słońce tylko wzeszło, obudziła się niesamowicie wypoczęta i wyspana. Czuła na sobie przyjemny ciężar, który przygniatał ją do materaca. Palce lewej dłoni nadal miała splecione z jego dłonią, Jego prawa rękę, obejmowała ją od strony brzucha. Trudno jej było się wyswobodzić z tego uścisku. Pod prysznicem spędziła znaczną część świtu. Zmywała z siebie całe wspomnienie wczorajszej nocy. Im bardziej mydliła ciało, tym bardziej paliły ją miejsca które wczoraj dotykał. Blizny nagle przestały jej sprawiać taki ból. Wydawało jej się, że zrobiły się dużo mniejsze i mniej widoczne. Odświeżona i wyciszona zrezygnowała z śniadania. Nie chciała nikogo budzić krzątaniną po kuchni. Musiała wyjść i zaczerpnąć świeżego powietrza. Im wcześniej zjawiła się w pokoju egzaminatorów tym wcześniej mogła powitać genninów z Konohy. Była dumna z każdej drużyny która przeszła przez ten koszmarny las. Mimo iż to zaszczytne  miejsce zazwyczaj zajmowali nauczyciele z akademii lub mistrzowie, Sakura miała bardzo dobry kontakt z uczniami w szkole. Często się tam zjawiała i prowadziła lekcje poświęcone dla osób które w przyszłości chciały by zostać medycznymi ninja.
          - Jestem z ciebie bardzo dumna! - powiedziała śpiewnym głosem, spoglądając na jedną z podopiecznych. Gdy patrzyła na swoich uczniów, wierzyła, że na tym świece z każdym dniem rodzi się mnóstwo silnych i cudownych shinobii. Pomimo iż sama była bardzo młoda już teraz zaczęła pokład swoje nadzieje, w młodzieży, która marzyła o tym samym co ona w dzieciństwie.
          - Sayu była niesamowita! Potrafiła uleczyć nas po każdej walce! - pochwalił ją kolega z drużyny. Dzięki cudownej współpracy zdołali dotrzeć do wierzy po niespełna dwóch dniach. Cieszyła się, gdy cała trójka chwaliła się nawzajem i wspierała.
          - Całej waszej trójce poszło bardzo dobrze! Teraz biegnijcie do Mistrza Lee, myślę, że chce wam powiedzieć co nie co o sile młodości! - zaśmiała się. Ten zielony kombinezon, który teraz nosił podopieczny Lee, wzbudzał w niej fale radości i śmiechu.
          - Tak jest mistrzu Sakura! - zawołali chórem i wbiegli do drugiego pomieszczenia, gdzie po kilku sekundach można było usłyszeć okrzyki radości.


          Usiadła w pokoju na sofie. Według danych dwie drużyny z wioski Liścia były już w wierzy, cztery złamały zasady i otworzyły zwój, a jedna nadal walczyła gdzieś w środku lasu. Z głośnym westchnięciem odchyliła głowę do tyłu, skupiając wzrok na drzwiach wejściowych, które zawsze były otwarte. Za nimi stał Sasuke i kobieta z kawiarni. Rozmawiali ze sobą bardzo swobodnie nawet za swobodnie. W przeciągu kilku minut zdołała policzyć wszystkie uśmieszki i ukryte znaki jakie Kiyo wysyłała Sasuke. Kilka razy nawet zdarzyło jej się go dotknąć. W takich momentach samowolnie była zła na niego, że pozwala sobie na takie coś.
          - Przestań ich obserwować, wyglądasz jak zboczeniec - zauważył żartobliwie Naruto, siadając obok. Jak zawsze w przerwach miał ze sobą pełne pudełko z drugim śniadaniem, które pałaszował z smakiem.
          - Ładnie ze sobą wyglądają co nie? - spytała z szerokim uśmiechem.
          - Bo ja wiem. Według mnie do Sasuke nie pasują dziewczyny - burknął zmęczony. Jego zmiana właśnie się kończyła i jedynie o czym marzył to wrócić do domu, wziąć odprężającą kąpiel w gorących źródłach i położyć się spać.
          - Ależ ty masz mało wyobraźni. Myślę jednak, że lepiej by było gdyby znalazł sobie kobietę z wioski.
          - Ja ta myślę, że jakbyś zaczęła mu znów ufać, lub gdybyś w końcu przyznała się do uczuć jakie do niego żywiłaś, nie musiałaby szukać innej - powiedział całkiem poważnie, co widać było po minie. Jego przenikliwe niebieskie oczy, mówiły, że ma racje.
          - Naruto rozmawialiśmy już o tym wiele razy - mruknęła ściszonym tonem. Wcześniejszych latach takie rozmowy przeprowadzała prawie z każdym przyjacielem. Nawet Ino, która powinna zrozumieć ją najbardziej nie rozumiała co to jest za uczucie gdy ktoś kogo kochasz zdradza cię, że powierzyła mu swoje życie, które on olał, przeszedł obok niego nawet nie spojrzawszy ile osób mógłby uratować.
          - Też jestem na niego o to zły, i zawszę będę. Ale zmienił się. Przecież widzisz, jak otworzył się na nas. Sam uratował cię nie raz i nie dwa na misjach. Był przy tobie i przy mnie za każdym razem,  gdy coś nam zagrażało. Myślę, że z każdym dniem, rekompensuję to co zrobił. Oczywiście nigdy nie cofnie czasu i nie usunie śladów w twojej psychice i na ciele, ale będzie on lekarstwem który załagodzi ból. Przynajmniej mógłby gdybyś w końcu przypomniała sobie jak bardzo go kochasz.
          - Bardzo dobrze to pamiętam. I myślę, że jak w ciągu siedmiu lat to uczucie nie wróciło to raczej mało prawdopodobne żeby teraz wybuchło - fuknęła na niego zła, nie będąc do końca przekonana swoich słów. - Przecież mówiłam ci to tyle razy - powtórzyła
          - Mi tak, ale Sasuke jeszcze nigdy. Nie jestem może ekspertem w tej dziedzinie, ale widzę jak naturalnie potraficie ze sobą rozmawiać. Czasami w twoich oczach widzę też tęsknotę za nim, jakbyś pragnęła znów go pokochać, ale nie jesteś w stanie z jakiegoś dziwnego powodu. Wiem też i widzę, w was jak pożera was świadomość, i myśl, że jeszcze sobie tego nie wyjaśniliście. Chcielibyście pogadać o tym wydarzeniu wyjaśnić to, ale nie potraficie, bo i dla ciebie i dla niego jest to bolesne przeżycie. Ale wiesz co, ja tam mogę wiedzieć - powiedziawszy to wchłonął ostatnią kanapkę jaką miał. - A tak jak już jesteśmy przy nich, to uważam, że ta dziewczyna nazbyt się do niego mizdrzy. Gorzej niż kiedyś ty, aż rzygać mi się chce! - dodał, wstając z kanapy. Pożegnał się jednym słowem i wyszedł z pokoju.
          Sakura wydawała się nie słyszeć jego pożegnania. Jego myśli krążyły wokół wypowiedzi Naruto. Czy, aby miał rację. Faktycznie chciała z nim o tym porozmawiać. Spytać się czemu to zrobił, co czuł i czy żal mu z tego powodu. Już dawno chciała wykrzyczeć jak bardzo ją zranił i jak bardzo się na nim zawiodła, ale zawsze coś ją zatrzymywało. Wewnętrzne hamulce. Bała się, że gdy to zrobi cała jej złość ujdzie z niej, a na jej miejsce wejdzie ponownie zauroczenie do niego, które z czasem przeistoczy się w miłość, tak głęboką, że mogła by w niej utonąć. Z  myśli wyrwała ją damska postać, która pojawiła się tuż obok niej. Kiyo z promiennym uśmiechem wyciągała się wygodnie, machając długimi nogami w powietrzu niczym dziecko.
          - Jesteś bardzo szczęśliwa - zauważyła z udawaną uprzejmością.
          - Nawet nie wiesz jak! Chyba powoli dochodzę do Sasuke! Chyba w końcu docieram do jego serca, które otoczone jest grubym murem. Nie wiem czemu je postawił, ale mam wrażenie, że je mogę przebić - powiedziała pewnie, jakby już miała dostęp do jego umysły, ciała i serca.
          - Tak myślisz? Sasuke nie jest zbyt otwarty na ludzi.
          - Wiem, ale im dłużej z nim rozmawiam i im więcej rzeczy mi mówi tym bardziej jestem przekonana swojego.
          - A co ci mówi jeśli mogę się spytać?
          - To trochę nie na miejscu mówić o takich rzeczach - zarumieniła się - Ale jesteś jego przyjaciółką i na pewno odbierzesz to tak samo jak ja! Powiedział mi, że wczoraj w nocy długo walczył z pożądaniem, ale poddał się gdy tylko spotkał na swojej drodze pewną kobietą. Tą kobietą muszę być ja. To musi oznaczać, że myśli o mnie przed snem, że pragnie mnie! - Kiyo mówiła z takim rozmarzeniem i przekonaniem, jak jeszcze nigdy. Była pewna, że jest jedyną osobą o której Sasuke myśli, pod czas gdy Sakura dobrze wiedziała o czym mówił Sasuke. Zarumieniła, że wspomniał komuś o swoim pożądaniu które zaspokoił na niej.
   


          Podczas przerwy wyszła na ogród które mieściło się niedaleko. Wiedziała, że Sasuke lubi to miejsce i często tu przychodzi gdy mają przerwę. Usiadła obok niego na ziemi, wbijając wzrok w zachodzące słońce. Podciągnęła kolana pod brodę i oplotła je ramionami. Przyjemny wiatr dodał jej odwagi.
          - Masz mi coś do powiedzenia? - spytał się, spoglądając na nią. Rano gdy obudził się  miał nadzieje, że zastanie ją w swoich ramionach, podczas gdy prawda była inna.
          - Chciałabym ci powiedzieć, że bardzo mnie zraniłeś - mruknęła cicho, jakby wstydziła się swoich myśli i uczuć.
          - Przecież sama tego chciałaś. To napięcie które od ciebie biło w tej wodzie było prawie namacalne. - powiedział spokojnie, jego czarne oczy jak zawsze przenikliwe i chłodne sprawiały, że miała ochotę się zamknąć i nic nie mówić
          - Nie mówię o tym. Mówię o dniu w którym straciłam do ciebie całe zaufanie!
          Sasuke zaśmiał się pod nosem. Wręcz ryknął śmiechem.
          - I nie wiem z czego się tak śmiejesz, Uchiha! - ryknęła. W jednej sekundzie cały strach znikł gdzieś i pojawiła się złość.
          - To bez znaczenia z czego - rzekł. Odwrócił się do niej przodem, rozkładając nogi po jej bokach. - W końcu chcesz o tym porozmawiać.
          - Sam też mogłeś zacząć ten temat.
          - Nie mogłem. To ty chowasz w sobie urazę. Nie powiem ci, że stuprocentowo żałuję wyboru, żałuje tylko, że nie próbowałem cię uratować. Wojna to wojna, przeżyją najsilniejszy. Jasne po to są przyjaciele i kompani by można było na nich polegać, ale gdy do wyboru masz kilku przyjaciół, musisz wybrać tych którzy są najpotrzebniejszy. Nie powiem podciągnęłaś się niesamowicie. Jesteś o niebo silniejsza niż kiedyś, ale Naruto był kluczowy w tej wojnie. Sama pomyśl, gdybyś miała do wyboru uratować Naruto, a na przykład Ino, na pewno starałbyś się uratować Naruto choćby za cenę własnego życia. I to nie dla tego, że Naruto bardziej lubisz, ale dla tego, że Naruto był, jest nadzieją tego świata i może zdziałać cudy. Wtedy właśnie tak myślałem. Przepraszam. Nie sądziłem, że to tak odbije się na twojej psychice. Wiem, że nadal w stu procentach mi nie ufasz i nie dziwię się. Ale dokonałem wyboru najtrudniejszego na świecie. Poświęciłem jednostkę naszych shinobii by uratować cały świat i przyszłość ludzkości.
           Sakura siedziała potulnie, z głową spuszczoną. Liczyła bardziej na coś w stylu, że zacznie ją przepraszać, powie jak bardzo żałuje swojego wyboru, i że dziękuje Bogu za to, że jednak przeżyła. Miała nadzieje, że powie jej coś co ją podbuduję. Z drugiej strony zgadzała się z jego tokiem myślenia. Gdyby miała do wyboru życie Naruto, a kogoś innego uratowała by Naruto, i to dokładnie z tego samego powodu. Bo Naruto to osoba, która przynosi nadzieje wszystkim. Siłą woli powstrzymała gorzkie łzy. Zastanawiała się co mu powiedzieć. Czy wyrzucić z siebie wszystkie żale, czy przyznać mu rację. Nadal nie była wstanie mu do końca wybaczyć. Nadal miała mu za złe swój wybór. Nie wiedzieć co zrobić uderzyła go po prostu. W tym jednym odruchu wyraziła swoje wszystkie uczucia. Sfrustrowanie, agresje, złość, żal, a jednocześnie wdzięczność za uratowanie Naruto życie.


          Upadła na łóżko, wbijając wzrok w  biały sufit. Właśnie zdarzało się to czego się obawiała. Powoli zaczęła zakochiwać się w Sasuke od nowa. Próbowała powstrzymać ten proces, ale na daremno wyrzucała go z myśli. Na daremno pchała go w objęcia Kiyo, tylko po to by chwile później wyklinać na nią w duchu. Starała się unikać z nim rozmów, które ostatnimi czasami prowadzili zbyt często. Odkąd go uderzyła kilka dni temu, prawie cały żal znikł. Małą cząstka złości i żalu tkwiła gdzieś tam w środku, ale większej mierze jej umysł skupiał się na motylkach w brzuchu, które wykluwały się z kokonów.
          - W końcu kilka dni wolnego! - zawołał radośnie Naruto. Drugi etap egzaminu przebiegł bardzo pomyślnie. W finale znalazło się, aż czterech genninów z Konohy. Teraz gdy wszyscy mieli miesiąc czasu na treningi im, egzaminatorom dano kilka dni wolnego. Było tyle rzeczy które chcieli zrobić, a raczej Sakura chciała. Naruto miał swoją upojną wizję siedzenia w domu przed telewizorem lub w gorących źródłach, odwiedzenia jak największej ilości barów i skosztowania każdego przysmaku. Nie mogło się też obejść bez wizyt u Gaary. Shikamaru większość czasu spędzał z Temari. Nikt nie wnikał w ich relacje. Wszyscy wiedzieli, że ta dwójka to mieszanka wybuchowa i gdy tylko zaświeci się czerwona lampka trzeba uciekać. Sakura która nie miała zamiaru całego wolnego czasu spędzić na jedzeniu, spacerowała po wiosce, odwiedzała ogrody botaniczne, sprawdzała w jakie zioła są zaopatrzone szpitale i od czasu do czasu pomagała w sporządzeniu odpowiedniej odtrutki. Sasuke za to całymi dniami trenował w opuszczonych miejscach, między przerwami widywał się Kiyo, lub tak jak Naruto we dwójkę siedzieli w gorących źródłach, a wtedy nie było zmiłuj się, spodziewać się można było stuprocentowej kłótni, która pochłonie wszystko co mają w apartamencie.

          - Hej, a może wszyscy wyjdziemy dziś gdzieś? - zaproponowała Sakura, wyciągając talerze. Zupę którą gotowała przelała do wielkiej wazy, następnie postawiła na środku stołu, który zastawiony był już sztucami. W powietrzu unosił się zapach gotowanej na ostro ryby z ziemniakami z dużą ilością ziół. Na drugie danie kurczak curry, lekka sałatka i klasycznie dla Naruto, ramen w torebce, które pochłaniał zawsze przed obiadem, czy innym posiłkiem.
          - Niestety ja już jestem umówiony - mruknął Shikamaru
          - Ale się z ciebie pantofel zrobił! - zaśmiał się Naruto, bijąc w stół z otwartej dłoni - Ona robi z tobą co chce i kiedy chce. Zrób to, bądź tu, bądź tam. Pokaż jej kto tu nosi spodnie!
          - Powiedział Naruto, który jest na każde skinienie Hinaty  - skwitował Sasuke.
          - To co innego. Hinata to wcielone dobro, to uosobienie miłości i piękna, jest tak delikatna, że nie da się jej odmówić, a Temari? - wzdrygnął się na samo wspomnienie jej diabelskiej siły i temperamentu.
          - A Temari, to tym babki który nienawidzę, najbardziej, a jednak nie znasz jej gdy się zdenerwuje. Bycie facetem to jednak kłopotliwa sprawa.
          - Po prostu się jej dajesz, a nie! - fuknął Naruto.
          - Nazywaj to jak chcesz, ja po prostu robię wszystko, by nasze spotkania przebiegały spokojnie i bez awantur. Wiesz dla własnego dobra.
          - A Ty Naruto i Sasuke co robicie? - spytała Sakura.
          - Ja obiecałem, że poćwiczenie z geninami. Więc odpadam dziś. Ale zgaduje, że jak Sasuke nie pójdzie na spotkanie z Panią kocham Sasuke Kiyo, to chętnie gdzieś z tobą wyjdzie - powiedział radośnie, szturchając go łokciem.
          - Zgłupiałeś!? - warknął, oddając mu.
          - Chyba znów będę dziś zdana na siebie - westchnęła ciężka.



          Po obiedzie zmyła szybko naczynia. Podczas gdy ona robiła drobne prace domowe, Shikamaru i Naruto wyszli załatwiać swoje sprawy. Ona została sama z Sasuke w domu. Nie lubiła takich momentów. Od razu przypominał jej się tamten wieczór. Rumieniła się na te wspomnienia. Nadal czuła na sobie jego gorące pocałunki i ciepłe ciało. Nie chciała przyznać się sama przed sobą jak bardzo pragnęła jego dotyku. Myśląc o nim, weszła do ogrodu, gdzie uciął sobie drzemkę. Kucnęła obok, pochylając się tuż nad jego głową. Długo wahała się za nim dotknęła czubka jego nosa. Gdy to w końcu zrobiła, szybko schowała dłoń za plecami. Sasuke przebudził się. Jego czarne oczy, lekko senne i mętne przeszywały ją na wylot. W tym jednym spojrzeniu poczuła jak serce jej staje, nogi odmawiają posłuszeństwa, a motylki szaleją jak głupie.
          - Co robisz? - mruknął senny, przewracając się na brzuch.
          - Chodźmy na miasto - poprosiła.
          - Po co?
          - Na randkę... na przykład - dopowiedziała szybko.
          Sasuke podniósł głowę. Spojrzał na nią pytająco, a jednocześnie z zdziwieniem, jakby patrzył na kogoś kto palnął głupotę na skale światową. Dopiero wtedy zrozumiała jak głupią rzecz powiedziała.
          - Żartowałam, ha, ha, ha - powiedziała pośpiesznie.
          - Wiesz, że nie chodzę na randki - przypomniał jej.
          - Wiem, zagalopowałam się wybacz.
          - Jak chcesz to pójdziemy do tego miasta, choć nie wiem po co mamy tam iść. Byłaś tam chyba milion razy.



          Szli między ludźmi, obserwując codziennie życie. Grzecznie witali się z starszymi osobami, oglądali piękne zakupy na targach, podziwiali, różnorakie rękodzieła, i chłonęli wolność czasu. Sakura biegała po całym kraju jak szalona. Z jednej świątyni szła do drugiej, później na jakieś góry z której widok na miasto zapierał dech w piersiach.
          - Pięknie prawda! Kankuro polecił mi to miejsce! - powiedziała, zachwycając się krajobrazem. Zachłysnęła się głęboko świeżym powietrzem. - Chodźmy dalej! - krzyknęła podekscytowana.
          - Sakura... - jęknął Sasuke. Dlaniego te rzeczy nie miały większego sensu. Chodził za nią, bo jej obiecał. Nie podniecały go obrazy, zabytki i architektura. Na obecną chwilę ten krajobraz był najlepszą rzeczą jaką dziś zobaczył.
          - No już nie będę cię męczyć! Pójdziemy coś zjeść! - zawołała. Złapała go za rękę, pociągając tym samym za sobą. Ciągnęła go tak całą drogę do miasta. Pod wieczór tłok na uliczkach robił się coraz większy. Ludzie wychodzili z pracy i siadali w pobliskim barze. Im więcej ludzi kręciło się wokół nich tym mocniej zaciskała dłoń Sasuke. Jemu nie przeszkadzało to zbyt. Lubił jej miękką skórę i delikatną dłoń.
          - Łoo! - przeciągnęła radośnie.
          - Nawet nie próbuj! - warknął ostrzegawczo, widząc jak Sakura zatrzymuje się przy sklepie z pamiątkami. Zafascynowana sięgnęła po opaskę z kocimi uszami. Spojrzała na Sasuke, promieniejąc  na twarzy. Podeszła do niego bliżej  z zamiarem założenia mu tego na głowę.
          - No proszę! - jęknęła.
          - Zwariowałaś?! Jestem shinobii, a nie jakąś lalką!
          - Na sekundę, proszę. Sasuke - powiedziała miękko i uprzejmie. Nie próbowała mu to założyć na siłę. Odłożyła opaskę na bok i patrzyła na niego szczenięcym wzrokiem. Na prawdę chciała go zobaczyć w tej rzeczy, więc nawet zdolna była złapać go za rękę. - Proszę - powtórzyła dziewczęco.
          Sasuke zmroził ją wzrokiem. Przeklinał na siebie w duchu, że dał się wyciągnąć na ten spacer. Kiedyś te kobiece sztuczki nie zadziałałyby na niego, ale teraz jakoś trudniej mu było odmówić. Zwłaszcza, że trzymała go obiema rękami za dłoń i po prostu nie miał serca jej wyrwać. Przyjmując swoją porażkę, sam sięgnął po opaskę tylko, że z króliczymi uszami.
          - Ty załóż to - rozkazał, zakładając jej zieloną opaskę. Sakura rozpromieniała w jednej sekundzie jeszcze bardziej. Wokół nich zapadł zmrok, a jak na złość kolorowe lampki, które wisiały tu od festynu, zabłysły milionem kolorów.
          - Nie jest tak źle - zapiszczała z radości. Żeby założyć mu kocie uszy musiała stanąć wysoko na palcach. W końcu uśmiechnęła się triumfalnie, jakby dostała cukierka.
          - Weźmiemy to! - powiedziała do sprzedawcy.
          - Dziękuje, miłej randki życzę! - zawołał za nimi dziadek, który uśmiechał się do nich szeroko.
          - Dziękujemy! - odkrzyknęła Sakura, łapiąc Sasuke za rękę, tym razem pozwoliła się ciągnąć. Usiedli w barze, gdzie serwowano najlepszą wołowinę. Sasuke jak zawsze nie szczędził sobie mięsa i dodatkowych warzyw, Sakura klasycznie brała coś lekkiego i sałatki które pochłaniała w tuzinach.
          - Nie musisz już tego nosić jak nie chcesz - powiedziała mu.
          Sasuke jak na zawołanie ściągnął kocie uszy, odstawiając je na bok. Nadal nie mógł uwierzyć, że przeszedł w tym czymś pół miasta i pół godziny siedział w tym barze. Gdyby zobaczył go Naruto lub ktokolwiek inny, nie miał by życia.
          - Chcesz pomidorów? - spytała wyciągając z sałatki warzywa. Przystawiła pałeczki do jego ust, z lekkim zaskoczeniem patrzyła jak bierze od niej jedzenie, i dotego nie komentuje tego w sposób chamski i wyniosły. - Chyba, przez to ciągłe chodzenie nabawiłeś się udaru mózgu! - zaśmiała, się podstawiając mu kolejny pomidor. Sasuke przysunął się do niej bliżej. Miał dość, że musi jeść przez pół stołu.
          - Spróbuj powiedzieć o tym Naruto, to spale te kocie uszy - zagroził, biorąc od niej kolejnego pomidora.
          - Nie powiem, nie bój się - zapewniła go ironicznie. - Dobra jest ta wołowina? - spytała.
          - Spróbuj sobie.
          Sakura zamrugała na niego kilka razy, gdy przystawił do jej ust swoje pałeczki. Z szerokim uśmiechem wzięła kawałek mięsa do buzi, rozkoszując się jej smakiem.
          - Moja ryba jednak lepsza - przekomarzała się.




          Nie sądziła, że tak długo byli w mieście. Ledwo co wyszli po obiedzie, a tu już zbliżała się godzina jedenasta. Do apartamentu doszli na wpół do dwunastej. Całą drogę trzymali się za ręce, jakby na prawdę byli na randce. Weszli do ciemnego domu. W przedpokoju nie było butów, co oznaczała, że tamta dwójka nie wróciła. Sakura jako pierwsza skorzystała z łazienki. Czując zmęczenie i senność, od razu powędrowała do pokoju. Leżąc w cieplusim łóżku, wracała wspomnieniami do dzisiejszego dnia. Czuła miłe drapanie w podbrzuszu gdy myślała o Sasuke i jego kocich uszach. Śmiała się do siebie,  gdy dotykała dłoni. Nadal była chłodna. Zegar tykał na ścianie, a ona nie mogła zasnąć. Była zmęczona, faktycznie oczy prawie same jej się zamykały, ale nie mogła zasnąć. W końcu po pierwszej zeszła cicho po schodach na dół. Wślizgnęła się Sasuke do pokoju, który spał smacznie. Cichutko wpełzła mu pod kołderkę, gdzie ułożyła się blisko niego. Ogarnęła ją błoga radość i ulga.
          Nagle duże i ciepłe ramie objęło ją w pasie. Przyciągnięta do jego torsu, idealnie wpasowała się do niego ciałem.
          - Jestem ciekawy, czy każdą randkę kończyłaś w ten sposób -  mruknął, całując jej szyje. Nie mogąc skupić się na jego wypowiedzi, delikatnie rozchyliła usta w geście rozkoszy.
          - To pierwszy raz - wyszeptała na jednym oddechu. Jego zimne ręce błądziły po jej ciele, jak po jakieś mapie, która próbował odczytać. Odwróciła się do niego przodem. Łapczywie dopadła jego usta, które całowała jak spragniona. Spijała jego podniecenie, przegryzając wargi na zmianę. Przyciągała go do siebie z całych sił, zaciskając palce w jego czarnych włosach. Wzdychała mu do ust, gdzie łączył ich zażarty taniec języków.
           - Nie pozwalaj by ktoś inny miał to ciało pod sobą - szepnął jej, ściągając z niej górną cześć piżamy. Ucałował jej piersi. Raz jeszcze całował jej blizny, jakby składał na nich hołd. Po każdym pocałunku zostawał wilgotny ślad. Bawełniane majtki, wylądowały gdzieś w kącie, wraz z jago bokserkami. Zanurzał się w jej wnętrzu z godnością i szacunkiem. Nie mieli tu żadnego scenariusza. Improwizowali, poddając się emocjom i rozkoszy. Podniecali się do szaleństwa, do granic możliwości. Głodna jego bliskości, zmieniała położenie dostosowując się do jego i własnych potrzeb. Wsłuchiwała się w każdy jego oddech, chłonęła każdy ruch jego ud o jej biodra bądź pupę. Szeptała mu słodkie słowa. Jęczała tak jak kazał i tak jak go to najbardziej dotykało. W tym gorącym tańcu dusz i ciała, unosili się na szczyt, gdzie dochodził finał ostatniego aktu.
           - Przepraszam, przepraszam, że byłem tak głupi - wyznał, dochodząc do siebie. Leżąc brzuchem na jej plechach, głaskał delikatnie jej szyje.
          - W porządku już ci wybaczyłam - szepnęła.
          Sasuke ucałował ją w policzek. Wychodząc powoli, został zatrzymany. Sakura obróciła się do niego przodem i ścisnęła za pośladki.
          - Nie zaciskaj się tak! - jęknął.
          - Jeszcze raz. Nie przestawaj mnie kochać - szepnęła, całując go. Przycisnęła go siebie, obejmując nogami w pasie.



          Tym razem obudziła się późnym porankiem. Jej nagie ciało wciąż płonęło od wczorajszej euforii i rozkoszy. Wyciągając się zgrabnie, usiadła na łóżku. Przeczesała włosy Sasuke. Jego spokojna twarz, była jak ukojenie dla jej serca. Pocałowała go delikatnie w policzek.
          Sasuke przebudził się. Jego oczy ujrzały anioła, skąpanego w promieniach słonecznych. Senny zasłonił oczy przed światłem.
          - Dzień dobry - szepnęła.
          - Jak wcześnie -  mruknął, przeciągając się. Leniwie podparł się na ramieniu. Ucałował Sakure w policzek, po czym znów upadł na poduszkę. Widząc roześmianą twarz Sakurę, przyciągnął ją do siebie i przytulił mocno. - Śpij - rozkazał, zamykając oczy.
          - Nie chciał byś zrobić coś innego? - zaśmiała się uwodzicielsko, wdrapując się na niego. Położyła się wygodnie na jego torsie, rozkładając nogi po jego bokach.
          - Nie wiem jak ty, ale mój penis został tak wykorzystany, że nie będzie w stanie funkcjonować przez najbliższe dni - rzekł szarmancko.
          - Nie to miałam na myśli. Chciałam znów zobaczyć jak w tym wyglądasz - rozbrzmiała wesołym śmiechem, gdy założyła na jego głowę kocie uszy.
          - Przeginasz kobieto, a to nie wróży nic dobrego dla twojego życia! - ostrzegł ją, przewracając na plecy. Namiętne i niewinne igraszki zostały przerwany przez donośny głos Naruto, który najwidoczniej dopiero co wrócił do domu.
          - Ej Sasuke! Lee się pyta, czy nie chciałbyś dziś potrenować z jego drużyną! - zawołał Naruto - Te dzieciaki są niesamowite! Całą noc z nimi walczyłem i nie miały dość. Głupie bachory skąd mają tyle energii - mruknął zmęczony.
          - Mogę iść - okrzyknął.
          - Okey. Ty Sakura też możesz z nim iść. W końcu przyda mu się jakiś lekarz jak go spiorą na kwaśne jabłko! - krzyknął z rozbawieniem, udając się do swojego pokoju.
          Sakura wybuchnęła śmiechem. Jej śmiech była tak szczery i z głębi serca, jak ten sprzed jedenastu lat.
          - Chyba się w tobie znów zakochuje Sasuke Uchiha - szepnęła całując go.
          - Chyba ja w tobie też - odpowiedział tym samym.



Za błędy przepraszam.