OGŁOSZENIA

UWAGA!
Blog istnieje jako mój śmietniczek. Wylewam na nim wszystkie pomysły które zagnieżdżą mi się w głowie.

NIE realizuje zamówień, chyba, że napiszę wcześniej.
PRZYPOMINAM, że jest to ŚMIETNICZEK.

[06.11.2014]
ślę wirtualnego HUGA do każdego fana, czytelnika, miłośnika, Narutomaniaka, Narutardsa, i SasuSaku shippera! Z podziękowaniami dla wszystkich osób, którzy dzielnie i z zapartym tchem śledzili i trzymali kciuki za swoich ulubionych bohaterów i Naszego Najgłośniejszego ninja numer 1!
Wiele osób się zastanawia czy blog po zakończenia mangi będzie dalej funkcjonował. Ja bez wahania odpowiadam TAK! Tak długo jak mam wenę, tak długo jak mi pozwolicie i tak długo jak istnieją fani Naruto, SasuSaku, Shikatema etc, tak długo ja będę pisać. Będę dalej pisać, i pisać, aż zostanę ostatnim fanem SasuSaku w Polsce, a później na świecie.


[18/04/2020]
Jak się macie moi drodzy czytelnicy ? Czy wam też życie ucieka przez palce, ale wciąż czujecie się dziećmi ?


cr: all credis to the owner, DevinArt, tumblr, Masashi Kishimoto.

Szablon w całości stworzony prze ze mnie.



31 maj 2015

41 - W poszukiwaniu prawdy ( Uchiha )

           Paring: SasuSaku - Sasuke i Sarada
           M&A: Naruto
           Dozwolone: od 16 lat
           Kategoria: Spoiler ( końcówka 2  rozdziału  Naruto Gaiden), Świat Shinobii, Po wojnie.
           Uwagi: Czy tylko ja nie mogę uwierzyć w to, że pięć rozdziałów za nami, a przed nami drugie tyle? Ugh. Ostatnio nie potrafię się przestawić na "młodych" Naruto. W prawdzie mam dłuuugą partówkę w szkicowniku z kategorii High School, ale nie potrafię jej dokończyć.  Rozdział ma w sobie mieszanki z pięciu chapterów Naruto Gaiden. Inne wątki są wymyślone przeze mnie i nie mają nic wspólnego z mangą. Żeby za bardzo nie niszczyć Wam lektury,  nie powiem które są prawdziwe, a które wymyślone. Choć pewnie Ci najzagorzalsi fani od razu znajdą prawdę.Tak czy siak zapraszam na krótkiego Shota.


           Shikamaru odprowadził Siódmego Hokagę do głównej bramy. Ukryci między gąszczem jeszcze raz omawiali plan na najbliższe klika dni. Z klonem Yamato Naruto miał się spotkać w połowie drogi południowej części Lasu Ognia. Później zamierzał od razu udać się do miejsca w którym miał na niego czekać Sasuke. W tym czasie jego klon miał sprawować władzę w wiosce i czuwać nad bezpieczeństwem oczywiście w tajemnicy przed wszystkimi. Pomagać mu mieli Shikamaru , Shizune, Hinata oraz Kakashi. Jako jedyni wtajemniczeni  mieli udawać, że jego klon to oryginał i prowadzić normalny tryb dnia. Resztę wykwalifikowanych shinobii musieli po prostu unikać.
          - I proszę cię byś nie wdawał się w głupie bójki z Sasuke. Musisz jak najszybciej wrócić - poprosił Shikamaru z westchnięciem w głosie.
          - Mówisz tak jakbym nastawił się tylko na walkę - mruknął.
          - Bo znając ciebie tak jest.
          - No cóż. Jak mu skopie lekko dupsko to nic się nie stanie. Może wtedy wróci na jakiś czas. Przez niego ja i Kakashi wychodzimy na jakiś tyranów w oczach Sarady - mruknął poirytowany.
          - A skoro już mowa o Saradzie - zaczął Shiakamaru.

           Sarada oraz Chouchou wzdrygnęły się odruchowo. Siódmy oraz ojciec Shikadai wyrośli przed nimi niczym morderca w ciemnej uliczce. Oboje z groźnymi minami i ramionami skrzyżowanymi na piersiach spoglądali na nie ciekawskim wzrokiem.
          - Co wy tu robicie? Robi się późno, czemu nie jesteście w domach albo trenujecie? - Naruto pochylił się nad nimi, wydymając groźnie usta.
          - Siódmy...eehhe... - zaczęła ChouChou - Wyruszamy z tobą! - dodała jaśniej, zaciskając mocno pięść.
          - Słucham? - powiedział Naruto.
          - Wyruszamy z tobą. Muszę odnaleźć swojego prawdziwego ojca!
          - ChouChou o czym ty do cholery mówisz? - wtrącił w końcu Shikamaru. Znał to dziecko od urodzenia i po dzisiejszy dzień zaskakiwała go coraz to głupszymi wymysłami.
          - Chouchou doszła do wniosku, że jej rodzice nie są jej rodzicami, i że jest adoptowana więc chce wyruszyć w podróż by ich odszukać - wyjaśniła Sarada.
          - Przykro mi, ale Chouji i Karui to na sto procent twoi rodzice. Nie ma co do tego najmniejszych wątpliwości. Mogę ci nawet badania DNA zrobić - powiedział Shikamaru, rozwiewając jej wszelkie wątpliwości. - Więc marsz do domu. I postarajcie się utrzymać tę sytuacje między sobą. To jest bardzo ważna misja. Proszę was o to.
          - Ja mam inny motyw. Wyruszam z Siódmym.
          - Sarada? Co w ciebie wstąpiło...nie jestem adoptowana nasz plan zawalił - mruknęła jej przyjaciółka.
          - Nie o tym mówię. Ty idziesz na spotkanie z Sasuke. Moim ojcem, którego nigdy nie widziałam. Nigdy w przeciągu dwunastu lat. Chce go  w końcu spotkać. Skoro on nie śpieszy się z powrotem w takim razie ja go odnajdę - oznajmiła Sarada, mrużąc z determinacją czarne oczy.
           - Sarada to niebezpieczna podróż. Nie wiem skąd macie te informacje, ale na pewno nie możecie iść za Hokagę. Po za tym twoja matka nas zabije jeśli  cokolwiek ci się stanie - powiedział stanowczo Shikamaru, kręcą przecząco głową.
          - Nie obchodzi mnie czy to bezpieczna czy nie bezpieczna podróż. Tak samo jak nie obchodzi mnie ta głupia ceremonia ninja. Chce się w końcu spotkać z moim ojcem. Chce się dowiedzieć prawdy i tego czemu ani razu nie wrócił by się ze mną zobaczyć - marszcząc nos i mrużąc oczy bacznie obserwowała Siódmego. Wiedziała, że łatwiej będzie do niego dotrzeć niż do jego asystenta.
          Naruto westchnął głośno pod nosem. Z jakiej strony by nie spojrzeć to dziecko odziedziczyło po Sasuke dużo więcej niż powinno. Tak samo uparta, twardogłowa i dumna. Dobrze wiedział przez co musi przechodzić i mógł sobie tylko wyobrażać co czuje. Sam całe życie tęsknił za swoimi rodzicami mimo, że ich nie znał. Gdy w końcu poznał nie mógł czuć się dumniejszym i szczęśliwszym synem. On jako rodzic i ojciec kochał swoje dzieci nad życie i nie wyobrażał sobie, by zostawić swoją rodzinę na tak długi okres czasu.
          - Słuchaj Sarada - poirytowany Shikamaru złapał ją w swoją technikę - Nie lubię użerać się z dziećmi, więc proszę cię wróć grzecznie do Sakury. Z tego co wiem nie czuje się najlepiej powinnaś przy niej teraz być. Naruto porozmawia z Sasuke i na pewno przekaże mu twoje uczucia i prośby. Więc współpracuj.
          - No właśnie. Moja mam leży nieprzytomna, nasz dom jest zniszczony, a mój ojciec szlaja się po świecie. Gdzie jest gdy jest potrzebny! Powinien teraz być przy niej! - warknęła, obnażając zęby. Zdenerwowana zacisnęła mięśnie ciała. Czuła, że lada moment, a przełamie jego technikę.
          - Puść ją Shikamaru. Wezmą ją ze sobą - westchnął Naruto.
          - Naruto!
          - Słuchaj. Lepsze to niż żeby miała się wymknąć  z domu. Przynajmniej jak będzie ze mną to nic jej nie będzie grozić, a z Sakurą porozmawiam osobiście. Ja również uważam, że Sasuke powinien w końcu spotkać się z własną córką.
          - Jesteś Hokagę idziesz do niego w bardzo ważnej kwestii. Nie możesz ryzykować i bawić się w mediatora!
          - Nie bój się. Właśnie dlatego, że jestem Hokagę będę w stanie wypełnić to zadanie. Szybko się z tym uwiniemy i zaraz wracam. W końcu ty też byś nie chciał by Temari żyła w Wiosce Suny i nie miała kontaktu z Shikadai prawda?
          - To zupełnie co innego! Co jeśli ci zamaskowani Akatsuki was zaatakują?!
          - To ich pokonam. Jestem Hokagę. Nie pozwolę by coś jej się stało. Jestem najsilniejszym ninja o to nie masz się co martwić.
          Shikamaru przeklął pod nosem, łapiąc się za głowę. Chcąc czy nie chcąc musiał słuchać swojego przełożonego. I tak by nie wygrał, jak Naruto coś postanowi to nie ma odwrotu. Z bólem serca dezaktywował swoje jutsu i pozwolił Saradzie dojść do Siódmego.
          - A ty wracasz do domu - spojrzał groźnie na Chouchou.
          - To jest nie fair...jesteś beznadziejnym wujkiem - mruknęła dziewczyna, odwracając się do wszystkich tyłem.
          - Radze wam się pośpieszyć - powiedział Shiakamru, przytakując Naruto.
          - Zaopiekuj się wioską. Ufam ci Shikamaru.


          Naruto spojrzał kątem oka na Saradę. Biegła w ciszy tuż obok niego z głową pełną myśli. Z lekko zmarszczonymi brwiami pędziła przed siebie, co jakiś czas przegryzając wargę. W tym momencie jak nic przypominała mu Sasuke. Musiała mieć wiele rzeczy do przemyślenia. Biegła na spotkanie z ojcem, którego nie widziała nigdy w życiu. Nie wiedziała czego powinna oczekiwać i na co się przygotować. Znał ją odkąd się urodziła. Był przy jej narodzinach, trwał przy jej matce. Odwiedzał ją gdy była mała. Starał się być najlepszym wujkiem i ojcem Chrzestnym jakim mógł być. Jednak nie ważne jak bardzo się starał nigdy nie zastąpił jej ojca. Nawet nie próbował. To miejsce i ten tytuł był zarezerwowany tylko i wyłącznie dla Sasuke.
          - Hej Sarada. Może jesteś ciekawa czegoś na temat swojego taty? - zagadał nagle, mając nadzieje, że w ten sposób ją rozluźni.
          Młoda dziewczyna jakby wyrwana drastycznie z swoich myśli spojrzała ciekawym i lekko pytającym wzrokiem na Hokage.
          - Słucham? - spytała, z nutką przeprosin w głosie.
          - Spytałem się czy nie chcesz się czegoś dowiedzieć o Sasuke - powtórzył rozbawiony. Ile razy na nią patrzył i ile razy ją słuchał cały czas widział to Sasuke to Sakurę.
          - Jeśli nie masz nic przeciwko. Chętnie posłucham  - uśmiechnęła się szeroko.
          - Więc od czego tu zacząć? - szepnął sam do siebie, zakasując rękawy. Uśmiech jego chrześnicy sprawiał, że chciał dla niej zrobić wszystko.
          - Najlepiej od początku - zachęciła go przyjaźniej.
          Sakura rzadko opowiadała jej o tacie. Bynajmniej do póki nie zapytała ją wprost. W prawdzie wiedziała, że to silny shinobii, znała też przykrą historię jej klanu, oraz jej wujka. Widziała jego zdjęcia z przed czwartej wojny światowej, ale nigdy nie słyszała historii na temat ich drużyny. Jakim był dzieckiem, jakim przyjacielem, jakie były ich stosunki i jak się poznali. Nic prawie o nim nie wiedziała prócz tych kilka małych faktów, które mogła znaleźć w każdej kronice.
          - No wiesz Sarada. Twój ojciec już jako dziecko miał niezłe branie wśród kobiet! Zupełnie jak ja! - powiedział dumnie - Miał najlepsze stopnie w klasie...tak samo jak ja...a do tego był bardzo utalentowany jeśli chodzi o ninjutsu, genjutsu i taijustu...tak samo jak ja! - z dumą poklepał się po piersi, śmiejąc się głośno pod nosem.
          Sarada uśmiechnęła się szeroko. Im więcej komplementów i dobrych słów słyszała o swoim ojcu, tym większe ciepło rozchodziło się po jej ciele.
          - Ale! - zaznaczył groźnie - Sasuke był również bardzo arogancki! Nie potrafił pracować w drużynie, był oschły i patrzył na każdego z góry. W przeciwieństwie ode mnie! - podkreślił ostatnie zdanie, a dreszcze przeszły mu po plecach na wspomnienie pierwszych lat z młodości gdy poznał się z Sasuke.
          - Aha...  - westchnęła Sarada, a niewidzialny kubeł lodowatej wody nagle spadł na jej głowę.
          - Prościej mówiąc. Twój tata był moim największym rywalem i najlepszym przyjacielem. I to się nigdy nie zmieniło. Jest tak do teraz - ton jego głosu zmienił się naglę. Mówił o nim z pełnym szacunkiem, radością i dumą inna niż wcześniej. Był po prostu szczęśliwy, że miał Sasuke obok siebie.
          Sarada uśmiechnęła się jeszcze szerzej. Jak jej mama z przed prawie piętnastu lat, jej uśmiech był szczery, szeroki i świeży jak wiosenny poranek. I choć wszyscy mówili, że jest bardzo podobno do Sasuke, ona widziała w sobie więcej z matki niż z ojca.
       
          Usiedli na pobliskim głazie, dając nogom chwile wytchnienia. Od krótkiego spotkania z Yamato biegli nieustannie przez kilka godzin, i choć Sarada wciąż nie zdała jeszcze egzaminu na gennina świetnie dawała sobie rade. Wiele osób w jej wieku nie miało takiej wytrzymałości fizycznej i psychicznej.
          - Przez naszą rozmowę przypomniało mi się wiele zabawnych historii. Pamiętam jak mistrz Kakashi pierwszy raz uczył nas kontroli nad Chakrą. Musieliśmy skupić chakrę w stopach i wspiąć się po drzewie. Brzmi łatwo, ale tak naprawdę nie jest to hop siup. Za pierwszym razem nawet dwóch kroków nie zrobiłem od razu upadłem na łeb - zaśmiał się głośno, łapiąc się za tył głowy. - Sakura twoja mama oczywiście była z nas najlepsza. Ona skubana w pierwszym dniu wbiegła prawie na sam szczyt. Taka super była! - pochwalił ją, uśmiechając się i podnosząc lewy kciuk.
          - Lee sensei tak robi...proszę nie rób tak... - zniesmaczona, odsunęła się od niego o kilka centymetrów.
          - Żartuje - pogłaskał ją po głowię - Wracając do historii. Jako pierwszy poprosiłem Sakurę o kilka rad. Żebyś widziała minę swojego ojca...hahaha...już wtedy musiało coś między niby być...bo spoglądał na nas mniej więcej co sekundę, haa, haa, haa.
          - Nie wiem czemu, ale nie pasuje mi to do opisu: "Arogancki, oschły, patrzący z góry na innych"
          - Taki był - zapewnił ją - Ale w głębi serca i duszy Sasuke zawsze był dobry. Właśnie podczas tej misji zbliżyliśmy się do siebie jak bracia. Wspólnie trenowaliśmy, jedliśmy, spaliśmy, i kąpaliśmy się. Na tej też misji... - zatrzymał się na sekundę, by zebrać powietrza do płuc  - Sasuke prawie oddał za mnie życie - powiedział spokojnym głosem, spoglądając przed siebie. Na jego drodze kilka kilometrów przed nim napotkał niewielką drewnianą świątynie. Dziwne nostalgiczne uczucie zebrało mu się w żołądku i w gardle.
          - Oddał za ciebie życie? - przestraszona, podniosła się delikatnie na dłoniach.
          - Tak. Walczyliśmy z takim dzieckiem Haku. Był czysty jak śnieg i dobry jak nikt inny. Twój ojciec osłonił mnie własnym ciałem przed jego atakiem. Nawet nie wiesz jak się wtedy wkurzyłem. Prawdę, mówiąc  na początku nie lubiłem Sasuke. Denerwował mnie. Chciałem mu utrzeć nosa za wszelką cenę. Ale gdy wtedy mnie uratował poczułem, że jesteśmy prawdziwymi przyjaciółmi. Wiedziałem, że za wszelką cenę nie ważne co miałoby się wydarzyć w przeyzłości jest mi bliski jak brat i nigdy go nie stracę, a na pewno nie odwrócę się od niego.
          - I jak to się skończyło.
          - Mówiłem już, że Haku miał serce czyste jak śnieg. Igły, które powinny trafić go w punkty witalne chakry i go zabić nie trafiły. Specjalnie spudłował i jedyną rzecz jaką mu wyrządził to chwilowa śmierć kliniczna. Obudził się tuż po walce.
          Sarada westchnęła cicho pod nosem. Była dumna z ojca, że jest takim dobrym przyjacielem i był w stanie oddać życie za swojego przyjaciela. Ona sama nie wiedziała czy gdyby była na misji z Boruto czy Chouchou i któremuś z nich zagrażało by życie wstawiła by się za nimi. Teraz gdy usłyszała tą historię była pewna, że postąpiła by tak samo jak jej tata. Szósty Hokagę bardzo często jej powtarzał, że przyjaciele i ich bezpieczeństwo to najważniejsza rzecz. Do teraz często wspominała jego złotą myśl, że ci którzy łamią zasady są śmieciami, ale ci którzy porzucają swoich przyjaciół są gorsi niż śmiecie. Zgadzała się z nim w stu procentach.
          - Bądź co bądź przeżyliśmy wiele takich historii. Ile my się natrudziliśmy, żeby zobaczyć prawdziwą twarz mistrza Kakashiego. Za każdym razem ponosiliśmy porażkę. Kłóciliśmy się prawie przy każdym spotkaniu. Szczerze, mówiąc...nie pamiętam takiego spotkania czy takiej misji, żebyśmy się nie kłócili i nie pobili. Zawsze coś między nami było nie tak, ale w ten sposób właśnie się do siebie zbliżyliśmy. Tak właśnie zostaliśmy przyjaciółmi i rywali. Mój najlepszy kompan i twój Ojciec. Taki jest właśnie Sasuke - zakończył z godnością na miarę Hokagę.
          - Mój tata musi być naprawdę super człowiekiem!
          - Prawie tak super jak ja!
          Prawdziwy, głośny, lekki i przyjemny śmiech rozniósł się po całym lesie.
          To uczucie, które jej towarzyszyło przy Naruto. Miała nadzieje, że przy ojcu poczuje coś jeszcze silniejszego. Bezpieczeństwo, radość, a przede wszystkim ojcowską miłość. Marzyła o tym, że gdy tylko go ujrzy jej serce oszaleje, a szczęście będzie tak duże, że aż rozpychające od środka. Im bliżej tej wierzy była tym większe napięcie odczuwała w żołądku. Odliczała każdy krok, każdy zmniejszający się metr. Tuż przed wejściem przez głowę przeszło jej tysiąc wspomnień. Ona, jej mama, Hokagę, Boruto. Wszyscy wujkowie i ciotki, dziadkowie. Pierwsze pytanie o tatę, pierwsze zdjęcie jakie ujrzała. Wszystko to zmieszało się i skumulowała w wyraźną i prawdziwą postać, którą w końcu dostrzegła. W osobę, która stała naprzeciwko niej.
          - Tata... - wszeptała.
          Ta porażająca postawa. Aura tajemniczości, ciemności i niebezpieczeństwa. Jego surowy wyraz twarzy, przeszywające spojrzenie i czarny strój. Wzbudzał w niej respekt i strach, który nie powinna odczuć. Wyglądał na człowieka, który wszędzie widzi zło i ciemność.
          - Sarada? - Sasuke zrobił krok do przodu. Pierwszy raz od jej narodzin widział ją na żywo. Nie musiał czekać na odpowiedź. Nie musiał spoglądać na herb na jej plecach. W chwili gdy pojawiła się w drzwiach wiedział, że to ona. Gdzieś z tyłu jego myśli pojawiła się nawet Sakura.
          - Cześć Sasuke, sorki za spóźnienie - wyluzowany Naruto wszedł do środka, podnosząc dłoń w geście powitania.
          - Co to ma znaczyć - mruknął na niego.
          - Przyprowadziłem twoją córkę. Wiesz jaka jest. Jak się już uprze to nie ma przebacz. Ciekawe po kim to ma - zaśmiał się chytrze.
          - Czemu tu jesteś z nią? - poirytowany wziął w płuca głęboki oddech.
          - Czemu tu jestem? - powtórzyła zdziwiona, otwierając szeroko oczy - Nie widziałam cię...nie widzieliśmy się dwanaście lat, a ty się pytasz "czemu tu jestem?"  - warknęła, marszcząc brwi.
          Nie tego się spodziewała. Cały jej obraz, który sobie kreowała nagle pękł na milion kawałków i rozsypał się po podłodze. Ona jeszcze bardziej wkurzona deptała po swoich marzeniach wbijając w tatę morderczy wzrok.
          - Sarada wybacz. To nie jest odpowiedni czas byś tu była - powiedział spokojnie.
          - A kiedy będzie odpowiedni czas?! Przyszłam tu za Hokagę, w tajemniczy przed mamą tylko po to żeby zobaczyć twarz swojego ojca, a ty jesteś rozczarowany moim widokiem...to chore! - warknęła groźnie wręcz z frustracją i niechęcią do samej siebie i sytuacji w której się znalazła.
          To spojrzenie, które ujrzała gdy ich oczy się spotkały. Jeszcze nigdy w życiu nie była tak zawiedziona i zraniona. Czuła się upokorzona i zdradzona. Wszystkie te dobre słowa na temat jej taty zamieniły się miejscami z przekleństwami. Nawet w najgorszym koszmarze nie śniła o tym by ujrzeć jego zawiedzioną i rozczarowaną twarz. Nic tak bardzo nie bolało jak myśl, że faktycznie jest porzuconym dzieckiem.
          - Sarada proszę uspokój się. Mówiłem, że twój tata jest dość specyficzny - do akcji wkroczył Naruto. Widział tą reakcje już nie raz. Odziedziczyła po Sakurze nie tylko charakterek, ale i siłę, która niszczyła wszystko.  Z drugiej strony on sam nie przewidywał, że sprawy potoczą się tak źle - Wybacz Sasuke. Powinienem cię powiadomić, że przyjdę z Saradą. Pewnie też jest zdziwiony. Moja wina.
          - Nie powinieneś jej w ogóle tutaj przyprowadzać. To jeszcze dziecko.
          - Nie jestem już dzieckiem - wtrąciła - Przynajmniej nie twoim.
          Sasuke wzdrygnął się na jej słowa. Ten chłód i ziąb. Ton jej głosu. Miał wrażenie, że patrzy na siebie sprzed piętnastu lat.
          - W porządku. Skoro nie chcesz mnie widzieć to załatwmy to szybko! Kim jest ta kobieta - Sarada wyciągnęła z plecaka grupowe zdjęcie Taka, które zrobione było w pierwszych dniach formacji grupy.
          - Skąd masz to zdjęcie? - Naruto spojrzał na nie zaciekawiony. Nie wiedział, że zanim kryje się coś więcej.
          - Czemu o nią pytasz? - westchnął.
          - Ponieważ ta kobieta ma te same okulary co ja. Chce wiedzieć kim jest. Jakie ma ze mną powiązanie...a przede wszystkim....chce wiedzieć czy moja obecną mama jest moją prawdziwą mamą.
          Sasuke jak i Naruto rozszerzyli szeroko oczy. Nagły i nie spodziewany paraliż przeszedł przez ich ciała i zatrzymał pracę serc na milisekundy. To co powiedziała ta dziewczynka nie mieściło im się w głowach. Z drugiej strony czego mogli oczekiwać. Nie widzieć tyle lat ojca. Nie znać prawdy. Nie wiedzieć niczego.
          - To nie jest dobry moment na rozmowę. Mamy z Naruto dużo spraw do obgadania.
          - Nie obchodzą mnie twoje rozmowy z Naruto.
          - Sarada, to jest Hokgę. Wyrażaj się proszę! - powiedział surowo.
          - Najpierw odpowiedź mi na te pytania. Gdzie byłeś tyle lat? Czemu nas porzuciłeś? Czemu porzuciłeś mamę, czy ty w ogolę myślałeś o nas przez cały ten czas? Czy myślałeś o mamie? Czy ty w ogóle kochasz moją mamę?! I kim jest tak kobieta? Chce wiedzieć wszystko! - warknęła, tupiąc nogą w ziemię.
          Jej złość powoli sięgała granic. Czuła jak namacalna energia wyłania się z jej ciała i przeistacza w coś złego. Im większy spokój widziała na twarzy tego człowieka tym większą niechęć czuła. Cała jego postawa była zbyt stoicka. Jakby nie obchodziło go nic prócz misja którą wykonuje. 
          - Są sprawy o których nie powinnaś wiedzieć, ani pytać na razie. Fakt widzimy się po dwunastu latach. Jest to dla mnie też trudne, ale nie jestem w stanie poświęcić ci teraz czasu. Mam ważną misję do wykonania, a od niej zależą dalsze losy wioski i jak świata.
          - Nie obchodzi mnie twoją misją....w sumie...to zapomnij. Wracam do domu.
          - Gdzie wracasz. Masz tu zaczekać na mnie! Sakura mnie zabije jak wrócisz beze mnie. Jestem za ciebie odpowiedzialny. Uspokój się troszeczkę. Zamienię z Sasuke kilka słów i wtedy porozmawiacie na spokojnie dobrze?
          - Nie mam zamiaru - powiedziała w prost - Osoby które porzucają swoich przyjaciół są gorsi niż śmiecie... - zacytowała - Ten człowiek porzucił mnie i mamę. Nie interesuje się mną, ani mamą. Nawet nie próbuje ze mną porozmawiać...z własną córką...w sumie nawet nie wiem czy powinnam nazywać się jego córką - przełknęła głośno ślinę, za nim odwróciła się do niego przodem - Wiesz co tato? Jestem w stanie zrozumieć, że mnie porzuciłeś i nie masz mi nic dopowiedzenia, bo się nie znamy. Nie widziałeś jak dorastam, jak stawiam pierwsze kroki, jak wymawiam pierwsze słowa. Jak idę do przedszkola, do akademii. Ominąłeś to wszystko. Rozumiem to...ale nie rozumiem jak tak łatwo porzuciłeś mamę. Teraz gdy powinieneś być przy niej i przy jej łóżku. Teraz gdy śpi zmęczona i schorowana...teraz gdy potrzebuje cię najbardziej to ciebie tam nie ma. I choć mama jest silną kobietą, to żal mi jej, że pokochała takiego człowieka jak ty. Prócz mnie nie ma nikogo. Ja jestem jej rodziną, a jako rodzina muszę przy niej być. Więc wy sobie tam rozmawiajcie i omawiajcie te sprawy ważnej rangi, a ja do niej wracam - z skruszonym sercem i łzami  w oczach odwróciła się do nich tyłem. Cała ta jej podróż miała być odpowiedzią na jej pytania i kompleksy. Chciała się dowiedzieć kim jest ta kobieta, czemu obie noszą te same okulary, chciała dowiedzieć się kim jest ona sama. Taki miała cel. Ale w głębi duszy wiedziała, że chciała poczuć się kochana. Chciała usłyszeć od swojego ojca, którego kochała nad życie, że jest kochana. Chciała również potwierdzić istnienie swojej mamy. Patrząc na nią każdego dnia widziała jak się męczy. Na każdym spotkaniu rodziców ona przychodziła sama. I może uśmiechała się do innych par, ale w głębi sercu płakała, że nie ma przy niej  Sasuke. Godzinami...nawet dłużej niż ona sama przyglądała się zdjęciom w ich domu i wracała wspomnieniami do chwil które z nim spędziła. I choć było ich niewiele to przecinały jej serce na pół ja najostrzejszy miecz. Wiedziała o tym. O każdym szczególe i chciała to zmienić. Ale teraz, gdy była odwrócona do niego tyłem. Gdy ujrzała go na oczy, wiedziała, że to najczystsza prawda. Wszystko czym się zamartwiała to prawda. Była porzuconym dzieckiem. Jej mama też była porzuconą kobietą. Obie zostały porzucone i obie żyły złudnymi marzeniami i nadziejami, że to się zmieni pewnego dnia.
          - Sarada! Zaczekaj! - zawołał Naruto.
          - Czcigodny Hokagę nich tu zostanie. Jest pan na misji. Proszę zachowywać się jak na Hokage przystało i dopiąć sprawy wioski na ostatni guzik. Ja porozmawiam z mamą. Powiem, że to moja wina, więc nie będzie na ciebie zła. Obiecuję - łkając grochowe łzy, zamknęła za sobą drzwi.
          Dźwięk drewna był jednoznaczny z zakończeniem pewnego rozdziału w jej życiu. Bolało ją serce i dusza. Bolało ją tak bardzo, że mogła by umrzeć. I choć wiedziała, że to tak się skończy nie mogła żałować swojej decyzji.

          - Cholera Sasuke! Coś ty narobił! - wyrzucił mu Naruto, kierując się do wyjścia - Nie wiesz o tym, ale całą drogę ktoś nas śledził. Jeśli ten ktoś ma na celowniku Saradę to w tym momencie rzuciłeś im ją na talerz... - nim zdążył się odwrócić do przyjaciela jego już nie było. Zniknął w sekundę, z morderczymi myślami.


          Zakryła usta dłońmi w obawie o swoje życie. Ten chłopak, który wyrósł przed nią był przerażający. Miał sharingana, ich rodzinny herb na plecach i wcale nie patrzyło mu dobrze z oczów.
          - Musisz ze mną iść. Musisz - powiedział w mantrze, wyciągając po nią dłoń.
          - Co? Kim jesteś? - przestraszona zrobiła krok do tyłu. Była w zbyt dużym szoku by myśleć racjonalnie. Czuła się słaba i nieporadna. Jak mała bezbronna dziewczynka, jak kapturek, który spotyka na swojej drodze złego wilka.
          - Musisz ze mną iść. Ojciec kazał - powtórzył chłopak, robiąc krok tu przodu.
          - Po co... nie chce!
          - Zabiorę cię. Choćby siłą! - warknął, wyciągając za pleców jakąś broń.
          - Dotknij ją, a pożegnasz się z tym światem.
          Postać mężczyzny w pelerynie wyrosła przed nią równie niespodziewanie co tamten chłopak.
          Sasuke wycelował swój miecz w przeciwnika, który warknął na niego cicho. Oboje uaktywnili sharingany, które w każdych chwilach był gotowe do akcji.
          - Sasuke Uchiha...hańba naszego klanu - szepnął niczym wąż, odsuwając się od niego - Musimy oczyścić naszą historię z twoich porażek. Ona nam w tym pomoże - wskazał palcem na Sarade.
          - To będziesz miał nie lada wyzwanie przed sobą!
          - Siódmy! - krzyknęła Sarada. Nagle cały jej strach zniknął. Poczuła się bezpieczna w momencie gdy Naruto znalazł się tuż obok. 
          - Widzisz co narobiłeś...kazałem ci trzymać Saradę i Sakure w wiosce - warknął.
          - Wybacz, wybacz...widzisz jak twoja kochana córeczka tęskniła za tobą - zaśmiał się, głaszcząc ją po głowię - Przypatrz się uważnie Sarada. Twój ojciec jest ostatnim przykładem, i ostatnim człowiekiem do którego powinnaś kierować te słowa.
          Sasuke spojrzał na nią kątem oka. Była taka przestraszona i bezbronna. Mimo iż udawała silną, to była jeszcze dzieckiem. Widział w niej Sakurę za czasów genina. Las Śmierci mignął mu przed oczami, a to sprawiało, że miał ochotę zabić tego człowieka, który jej groził.
       


          Przebudziła się delikatnie wraz z zapachem świeżej nocy. Wokół niej było jeszcze widno, choć zbliżał się wieczór. Niebieskie i czyste niebo rozciągało się nad nią, aż po kres tego świata. Zamglona i zamyślona długo patrzyła na sklepienie niebieskie, próbując sobie przypomnieć całą dzisiejszą sytuację.
          - Już nie daleko - powiedział ktoś.
          Spojrzała na człowieka, który niósł ją na rękach. Czarna grzywka zakrywała mu pół twarz co utrudniało jej wyczytanie jego myśli i emocji. Nie wydawał się zadowolony, ale  również nie był  rozzłoszczony tą sytuacją. Był spokojny i opanowany.
          - Dobrze - przytaknęła cicho, zamykając z powrotem oczy - Tato...


          Obudziła się wśród granitowej ciemności. Delikatne światło zewnętrznego świta  wpadało do środka, otulając ją aurą tajemniczości, ale jednocześnie bezpieczeństwa. Oddychając spokojnie i głośna miała wrażenie, że jej ojciec znajduje się w powietrzu. Samo wspomnienie o nim sprawiało, że coś szarpało ją za serce. Skoro go tu nie było musiało oznaczać, że znów wyruszył w świat. W sumie była prawie pewna, że jest już daleko od wioski. Nie miał powodu by tu zostać. Uratował ją, bo taki był jego obowiązek jako shinobii. Nic więcej.
          Spragniona wypiła dwie szklanki chłodnej wody. Jej piżama była przemoczona od potu. Musiała bardzo źle spać skoro się tak zmęczyła. Po pięciu minutach odetchnęła spokojnie. Teraz mogła na spokojnie myśleć. Pierwszą rzecz jaką zrobiła było rozejrzenie się po pokoju. Była tu już wcześniej nie raz. Dobrze znała to mieszkanie. Należało do Shizune za nim przeprowadziła się do swojego męża. Tutaj głównie odbywały się spotkania jej mamy, Piątej Hokagę oraz Shizune. Często też przesiadywała tu z Sakurą i uczyły się różnych podstaw medycznych, które były niezbędne do opanowania jej i Piątej techniki.
          - Mamo? - spytała cicho, wchodząc do jej pokoju.
          Pragnęła znaleźć się obok swojej matki. Nawet jeśli nie była pewna czy jest jej biologiczną mamą, kochała ją nad życie. Ona zawsze będzie jej rodzicem nie ważne jaka jest prawda. I choćby cały jej życie miało okazać się kłamstwem nie potrafiła się od niej odwrócić. Jej ciepło serca, ciała i głosu sprawiały, że była szczęśliwa. Tak naprawdę to dzięki niej była kim była. Zawdzięczała jej wszystko.
          - Sarada? - cichy głos wydobył się z mroku.
          - Tata? Co tu robisz?
          Przez chwilę zdawało jej się, że jest we śnię. Była pewna, że to jakaś iluzja. Jej ojciec siedział na krześle przy łóżku jej mamy i właśnie spoglądał na nią prawie, że troskliwym wzrokiem. Nawet w pół mroku jego twarz była wyraźna. Jakby patrzyła na białą kartkę i czarny atrament.
          - Mówiłaś, że Sakura źle się czuje, więc postanowiłem zostać kilka dni - zrobił pauzę, nie przestając spoglądać na córkę - W końcu jestem jej mężem.
          Gniew i złość zebrały się w jej żołądku. Była zła wręcz wściekła, że ten człowiek tu jest. Kilka godzin temu nie przyznawał się ani do niej ani do swojej "żony", a teraz udawał troskliwego męża. Chciała rozkazać mu odejść, ale nie potrafiła. Nawet gdy zmarszczyła groźnie czoło, zacisnęła pięść i zrobiła krok do przodu nie była w stanie go wygonić.
          - Rób co chcesz - nieprzejęta weszła pod kołderkę, gdzie szczelnie otuliła kobietę ramieniem. Ułożyła głowę przy jej twarzy i dokładnie przyglądnęła się jej rysom. Wciąż wyglądała na zmęczoną. Na jej czole co jakiś czas pojawiały się to nowe krople potu, oddychała płytko i ciężko. Kilka głębokim zmarszczek zdobiły jej twarz na skroni. 
          - Sarada? To ty?
          Delikatnie otworzyła oczy na ciemny sufit. Miłość swojej córki potrafiła wyczuć wszędzie. Mała iskierka jej uczuć była w stanie przebudzić ją z snu  najgłębszego i najpiękniejszego.
          - Jak się czujesz? - z troską, położyła dłoń do jej twarzy. Mimo iż nie przypominała tej pięknej, silnej i młodej kunoichi sprzed kilku dni, to wciąż rumieniła się, widząc jak cudowną urodą obfituje jej mama.
          - Teraz już dobrze - powiedziała ciepło, uśmiechając się do córki.
          - Cieszę się - wyszeptała.
          - Cóż...chyba jestem tu trochę zbędny - wtrącił Sasuke.
          - Sasuke? Co ty tutaj robisz? - zaskoczona podniosła się na ramionach, by spojrzeć na ukochanego.
          - Nasza córka powiedziała mi kilka niemiłych słów - powiedział krótko, przysuwając krzesło bliżej łóżka  - Lepiej się czujesz? Bywały czasy gdy wyglądałaś dużo lepiej  - przyłożył dłoń do jej czoła.
          - Nie mogę powiedzieć, że nie. Po kimś musiała odziedziczyć ten uparty charakter - uśmiechnęła się słabo.
          - Coraz bardziej jestem pewny, że nie po mnie.
          - Przepraszam. Nasz dom jest chwilowo w ruinie - uśmiechnęła się przepraszająco, muskając dłonią jego dłoń. 
          - Wiem. Rozmawiałem z Shizune. Masz bardzo złego nosa jeśli chodzi o inwestycję. Bądź co bądź porozmawiałem już z paroma osobami. Do miesiąca powinni uporać się z budową. Do tego czasu po prostu będziecie mieszkać w moim starym mieszkaniu. Raty za kredyt też spłaciłem.
          - Nie musiałeś.
          - Choć tyle jestem w stanie zrobić. Nawet jeśli jest to mały gest w morzu obowiązków jakie posiada ojciec i mąż.
          Sakura westchnęła delikatnie. Chciała zadać mu tyle pytań, przytulić się do niego. Być po prostu w jego obecności.
          - Będziemy musiały przenieś nasze rzeczy - zwróciła się nagle do córki, głaszcząc ją po głowię. - Nie wiem co się wydarzyło, ale obiecuje, że odpowiem ci na wszystkie pytania - położyła się z powrotem, twarzą do niej.
          - Nie musisz. Wiem wszystko co potrzebuje wiedzieć. Ty jesteś moją mamą. Jedyną mamą jaką mam i jaką kocham.
          - Też cię kocham Sarada. Twojego tatę również. Domyślałam się, że wasze pierwsze spotkanie musiało być dość specyficzne. Przepraszam, że nie byłam w stanie cię chronić.
          - Nie mów już nic. Jesteś wciąż osłabiona. Jesteś najlepszym medycznym ninją, a ledwo trzymasz się na nogach - mruknęła, przegryzając dolną wargę.
          - Już dawno nie spałyśmy razem - zaśmiała się cicho, opierając swoje czoło o czoło córki. Teraz gdy miała Sarade przy sobie nie czuła się taka samotna. Jej myśli nie krążyły tylko i wyłącznie na Sasuke, ale skupiały się córce, którą kochała nad życie. Sama jej obecność przynosiła ze sobą mały pierwiastek Sasuke. Dzięki temu potrafiła żyć z myślą, że jej mąż jest z dala od domu.


          Już którąś godzinę siedział na dachu bezczynnie, przyglądając się wiosce. Z tego punktu miał ładny widok na kamienne twarze Hokage, na centralną  cześć miasta oraz rozciągający się las za wioską. Minęły lata odkąd mógł spokojnie usiąść i pogapić się na rodzinę strony. Wspomnienia jakoś same tłukły mu się do głowy. Nie musiał nic robić. Przeróżne obrazy pokazywały mu się i znikały. Jakby ktoś obcy odtwarzał kliszę jego przeszłości.
          Sarada, która przebudziła się w środku nocy weszła do salonu, skąd ujrzała zarys Ojca. Nawet jego plecy wydawały się tajemnicze. Niby nic takiego nie robił, a cała ta aura wlokła się za nim jak smród po gównie.
          - Czemu nie śpisz? - spytała naglę, uchylając okno na oścież. Spokojnie oparła się dłońmi o parapet, wychylając ciało delikatnie do przodu. Ciężar ciała utrzymywała na ugiętych palcach dzięki czemu łatwiej jej było, bujać się w tył i w przód.
          - A ty?
          - Nie mogłam spać. Byłam ciekawa czy wziąć tu jesteś.
          - Przecież powiedziałem, że zostanę na jakiś czas. Nie musisz się o to martwić.
          - Eh..może i masz rację - uśmiechnęła się delikatnie.
          - Chcesz teraz porozmawiać?  - mimowolnie spojrzał na córkę. Nie wydawała się już zła czy rozgoryczona. Wręcz przeciwnie. Uśmiechała się delikatnie, jej oczy błyszczały, a ciało jakby rozluźniło się. Wyglądała jakby nowa energia wstąpiła w nią.
          - Nie wiem czy chce. Póki mama jest szczęśliwa nie mam na co narzekać - niechętnie przyznała się do tego.
          - Jesteś niewątpliwie bystrą dziewczyną - westchnął z dumą, kładąc dłoń na jej głowie - Mimo wszystko uważam, że należy ci się kilka słów wyjaśnień.
          Sarada zadrżała pod jego dotykiem.
          - Nie znamy się za dobrze. W przeszłości wiele się wydarzyło. Nie wiem ile rzeczy wiesz o mnie, ani co mówiła ci Sakura czy Naruto. Ale musisz być pewna, że nie jestem typem człowieka, który bawi się w takie błahe rzeczy jak małżeństwo czy rodzina.
          - A...e...dobra - wyjąkała, nie bardzo wiedząc jak odpowiedzieć mu na to wyznanie.
          - Zadałaś mi wcześniej pytanie czy ja w ogóle myślałem o tobie czy Sakurze. Prawda jest taka, że myślałem. Jak bardzo bym nie był skupiony na swojej misji, wy dwie bardzo często pojawiałyście się w moich myślach. Prawdopodobnie będziesz pierwszą i ostatnią osobą, która usłyszy to z moich  ust. Minie jeszcze wiele lat za nim znów to powiem, ale... - Sasuke zrobił dramatyczną pauzę, by wciągnąć chłodne powietrze do ust. Wzrok z Sarady powędrował na kamienne twarze. Kilka sekund wpatrywał się w podobiznę Naruto, po czym znów spojrzał na córkę - Prawda jest taka, że gdybym nie kochał jej choć trochę nie tracił bym czasu na rolę męża czy ojca. Równie dobrze mógłbym podróżować po kres moich dni i mieć w głębokim poważaniu cały świat. Na szczęście Naruto wybił mi z głowy to i owo i byłem w stanie spojrzeć na wiele rzeczy z innej perspektywy. Gdy tak patrzyłem i poszukiwałem odpowiedzi Sakura stała się jedną z tych rozwiązań na zadanie, które nie byłem w stanie rozwiązać. Stała się moją odpowiedzią na zbudowanie rodziny i relacji między małżeńskich. Więc choćbyś miała poszukiwać w sobie milion odrębności ode mnie czy swojej matki, nic nie zmieni faktu, że oboje cię poczęliśmy.
           Tonowy głaz spadł je z barków. Jej płuca nagle nabrały większych objętości, a ciało stało się lżejsze. Czuła jak wzbierają się w niej emocje, których nie potrafi kontrolować.
          - I choć nie było mnie przy was fizycznie, to mentalnie wy zawsze byłyście przy mnie. Same twoje narodziny sprawiły, że musiałem wyruszyć na misję. By chronić najukochańszą córkę muszę zlikwidować wszystko i wszystkich, którzy ci zagrażają.
          - Co mi może zagrażać?
          - Pytałaś wcześniej  o tą kobietę z zdjęcia. Ta dziewczyna to Karin. Poznaliśmy się gdy tworzyłem drużynę Taka. Pochodziła ona z tego samego klanu co Naruto, jego Matka, czy żona pierwszego Hokagę. Klan o niesamowitej sile witalnej, sile duchowej, energii życiowej i zasobach chakry.
          - Co to ma wspólnego ze mną?
          - No więc już jako rozwijający się płód, a później dziecko miałaś w sobie coś silnego. Żeby żyć i rosnąć w siłę pobierałaś od Sakury nienaturalnie dużo energii i chakry. I i choć Sakura ma jej nie mało to bardzo ją osłabiałaś. Tsunade już wtedy wiedziała, że będziesz wyjątkowym dzieckiem. Bardzo mocno kopałaś, wierciłaś się, a czasem robiłaś te wszystkie rzeczy na raz. To był naprawdę trudny okres w moim...raczej w naszym życiu. Czuwałem wtedy nad Sakurą prawie dzień i noc. Odpowiedzialność za was dwie ciążyła na każdym kroki. Czasem bałem się, że gdy zaśnie i nie będzie w stanie kontrolować się, to zabierzesz z niej całe życie. Dlatego wiele nocy nie przespałem i tylko obserwowałem czy nic dziwnego się nie dzieje. Na szczęście im bliżej porodu było tym więcej reakcji było między tobą, a nami. Sakura dużo z tobą rozmawiała, śpiewała, często wykonywała różne ćwiczenia. Nawet czytała ci książki. Dzięki temu gdy prosiliśmy cię byś łagodniej się zachowywała to tak faktycznie robiłaś. Słuchałaś Nas.
          Sarada wzdrygnęła się lekko. Zimne ciarki przeszły przez jej ciało, a chłodny pot oblał jej plecy. Czy już jako płód była niedobrym dzieckiem? Czy już wtedy zadawała swojej matce ból? Gdyby mogłaby być świadoma swoich zachowań, nigdy by nie pobierała od niej tyle energii. Kochała mamę nad życie i nigdy nie pozbawiła by jej życia.
          - Pewnie wiesz, że nie ma twojego aktu urodzenia w wiosce. Na świat przyszłaś w tej strażnicy, w której się spotkaliśmy. Poród był ściśle tajny. Ze względu na to, że jest moim dzieckiem, dziedzicem krwi Uchiha, a do tego masz w sobie takie pokłady siły zwróciłaś uwagę wielu złych ludzi na świecie. Poród też nie należał do najłatwiejszych rzeczy. W prawdzie to nie ja rodziłem, a czułem się jakbym współdzielił ból Sakury. Nigdy w życiu nie widziałem by tak się męczyła. Nie dość, że była osłabiona długimi godzinami, które spędziła w tej strażnicy, to ty sama pobierałaś od niej dwa razy więcej energii niż zwykle. Wręcz pochłaniałaś całe jej życie. Wspominałem już, że Klan Uzumaki ma specyficzną chakre. Karin była osobą, która potrafiła przekazywać ją innym. Martwiąc się o życie twojej mamy poprosiłem ją by była przy tym porodzie. Dzięki temu w krytycznych momentach Sakura była wstanie pobrać jej siłę poprzez spijanie jej krwi. Gdy to nastąpiło chakra Karin, Moja i Sakury zmieszały się w tobie. Posiadasz w sobie linie krwi Klanu Uchiha oraz klanu Uzumaki. Można to porównać do mocny Uchiha i Senju. Jesteś jedyną osobą, której udało się to uzyskać w tak niespotykany sposób co czyni z ciebie jeszcze bardziej niesamowitą osobę.
          - A więc nie był cię tylko czasu, bo chciałeś mnie chronić?
          - Na tym świecie zawsze znajdzie się ktoś kto jest silniejszy od ciebie. Tak samo jak zawsze będą ci źli bohaterowie. Żeby chronić wioskę i was muszę stawić im czoła.
          - Czy ty w ten sposób nie narażasz się zbyt? Na świecie zapanował spokój. Jak coś złego się pojawi zawsze możecie zjednoczyć siły i znów pokonać tą złą osobę. Czy to nie lepsze niż przebywanie z dala od domu?
          - Chciałbym, żeby to było tak proste - westchnął.
          - Mam jeszcze jedno pytanie. Czy ta kobieta Karin? Czy ona jeszcze żyje?
          Sasuke uśmiechnął się smutno pod nosem. Chwile zajęło mu za nim odpowiedział na to pytanie. Wspomnienie o Karin znów zawitało przed jego oczami. Za każdym razem gdy ją widział czuł, że nigdy nie odkuje się z swoich grzechów.
          - Czyli nie? - naciskała.
          - Niestety nie. Mówiłem już. Jesteś bardzo silnym dzieckiem - pogłaskał ją po głowie.
          Jego czarne oczy nagle posmutniały. Patrzył na nią, ale tak naprawdę nie na nią.
          - Czemu ona to zrobiła? Poświęciła swoje życie dla obcej osoby i jakiegoś dziecka?
          - Kto wie...myślę, że to był jej sposób na wyrażenie swojej miłości do mnie.
          - Ona też się w tobie kochała?
          - Niestety tak. W tamtych czasach kochało się we mnie wiele dziewczyn.  I choć nie zasługiwałem na to, obdarzały mnie tym uczuciem.
          - A ty?
          - Co ja? Przecież mówiłem ci. Sakura to jedyna osobą na którą zwróciłem uwagę. Jest też jedyną osobą na miłość której nie zasługuje. I choć bardzo się starałem, nie potrafiłem poddać się i odmówić sobie tego kolejnego grzechu.
          - Tato?
          - Hm?
          - Czy mógłbyś już wejść do środka? Zimno jest - poprosiła, odsuwając się od okna. W świetle nocy gdy tajemniczość i tajemniczość chowała się w sobie. Gdy w ciemnościach trudno było rozpoznać przyjaciela od wroga, ona ujrzała kompletnie inną osobę. 
          - Dziękuje ci - wyszeptała, przytulając go od tyłu. W ten jeden uścisk włożyła całe swoje serce i całe swoje marzenie. Przytulić własnego ojca to to o czym śniła każdego dnia i każdej nocy. I choć nie oczekiwała, że odwzajemni jej gest czuła jak radość przepełnia się w jej ciele. Ciepło jego ciała, zapach jego ubrań, poczucie bezpieczeństwa. To wszystko było dane jej przeżyć w tej jednej chwili.
          - To ja powinienem ci dziękować. Dziękuję ci za wszystko - powiedział szeptem, kucając przy niej.
          Jej czarne czy zaszkliły się od łez, które w ciemnościach przypominały, spadające gwiazdy. Żeby spełnić swoje marzenia musiał mocno złapać te gwiazdy i trzymać je przy sobie, żeby nigdzie mu nie uciekły. A gdy tak trzymał najcenniejszą gwiazdę w swoich ramionach to czuł, że spełniają się wszystkie jego marzenia.



          - Jak ja dawno tu nie byłam! - powiedziała zadowolona Sakura, wchodząc do salonu.
          - Miałeś bardzo duże mieszkanie jak na jedną osobę - zauważyła Sarada, rozglądając się po kątach.
          - Takie mi przydzielono. Ja nie wybierałem sobie miejsca zamieszkania - usprawiedliwił się.
          - Plusy bycia elitarnym ninją i ulubieńcem Hokagę - szepnęła córce do ucha, chichocząc pod nosem.
          - Chyba powinnam zadbać o swoją pozycje ulubieńca w oczach Siódmego. Skoro już o tym mowa to ja muszę iść do akademii. Mamy dodatkowe zajęcia przed egzaminem.
          - Co już? Dopiero się przenieśliśmy nie chcesz nic zjeść? - Sakura wyjrzała za pudeł, które ustawili pod ścianą.
          - Przecież dopiero co jedliśmy  u dziadków - mruknęła - Po za tym ty i tata powinniście spędzić trochę czasu razem. Odkąd wrócił do wioski to cały czas ktoś go zagaduje. To się staje powoli uciążliwe...ja nie mogę spokojnie przejść z klasy do klasy, żeby ktoś nie zapytał mnie o tatę - poirytowana zacisnęła pięści.
          - Powinnaś być dumna z taty  - zaśmiała się.
          - Powiedzmy, że tak jest. Wrócę na kolację. Do tego czasu...spytaj tatę o czym rozmawialiśmy tamtej nocy.
          - Hm? O czym rozmawialiście? - spytała gdy Sarada zniknęła w drzwiach.
          - Kiedy?
          - Tej nocy co wróciłeś do wioski?       
          - Nie pamiętam. To małe istotne rzeczy - zmienił temat.
          - Dobrze się czujesz? Ostatnio wyglądasz na trochę zmęczonego - zauważyła troskliwie, siadając obok niego na kanapie. Wbijając w niego duże, zielone oczy, patrzyła z miłością i lekkim strachem.
          - Nie, wszystko w porządku. Tylko faktycznie jestem może trochę zmęczony - oznajmił jej, kładąc czoło na jej ramieniu.
          Potrzebował chwili wsparcia i słabości. Teraz jak już tu był i mógł sam na sam porozmawiać z żoną nie musiał udawać silnego i opanowanego człowieka. Chciał przez kilka sekund odpocząć w ramionach kobiety, i dać upust myślom.
          - Jestem tu więc nie masz się czym zamartwiać - powiedziała ciepło, przytulając go.
          Kilka krótkich minut w objęciach Sakury i znów mógł spojrzeć jej w oczy. Jedno jej spojrzenie potrafiło wydobyć z niego wszystkie ukryte emocje i uczucia. Wczorajsze wspomnienia ostatnich lat wywarły na nim duży strach. Teraz się cieszył, że nic jej nie jest. Jej drobne i kruche ciało, okrągłą twarz i delikatny zapach ciała. Wszystko w niej było perfekcyjne. Od stóp zaczynając po włosach kończąc. 
          I gdy ją tak całował delikatnie i niespodziewanie to wylewał w nią wszystko co w sobie tłamsił.
          - Już mi lepiej  - uśmiechnął się.
          - Ciesze się - obdarzyła go szerokim śmiechem.
          I choć zdążył tylko posmakować na nowo jej ust czuł, że to o wiele za mało. Więc gdy tylko ich oddechy wyrównały się, a oczy nie potrafiły się rozłączyć. Pocałował ją jeszcze raz i jeszcze raz, aż nie oddał jej całego siebie.



          Świeży zapach wczesnego południa i obraz nagiej kobiety śpiącej tuż obok niego było jak kadr z jakieś bajki. Było mu nadzwyczaj przyjemnie i pierwszy raz o dwunastu lat czuł, że jest w domu. Że jest we właściwym miejscu, z właściwą osobą i nigdzie indziej nie chciałby być. Z drugiej strony jak myślał o Akatsuki, Kaguyi i innych osobach nie potrafił leżeć swobodnie i czekać, aż któregoś dnia ktoś odbierze mu ten sen.
          Nawet teraz jak wtulał nos w jej zgrabne plecy, kosmyki włosów i zagłębieniu nad łopatką to nie był w stanie zrezygnować z misji, którą sam na siebie nałożył.
          - Śpij jeszcze - powiedział cicho, zakładając kosmyk za jej ucho.
          - Wyglądasz na zamyślonego - ziewnęła.
          - Nie jestem.
          - Nie odchodź na razie nigdzie - szepnęła mocno, obejmując jego ramie wokół swojej tali.
          - Na razie nie idę - ucałował ją w kark.


          Przyjemnie było spędzić ostatnie dni w wiosce na spacerach, wspólnych posiłkach i treningu. Poprzez walkę z córką dowiadywał się od niej dużo więcej niż przy zwykłej rozmowie. Mówili do siebie, wymieniając się ciosami. Opowiadali sobie różne rzeczy gdy oboje leżeli zmęczeni na ziemi i przyglądali się płynącym chmurom. Nadrabiali ten stracony czas i już planowali nowe rzeczy na kolejne spotkania. Popołudniami gdy Sarada była jeszcze na misjach to on i Sakura błąkali po wiosce. Trzymali się za ręce, chodzili pod ramię, szeptali sobie różne słówka na ucho byli dla siebie inni. Wieczorami gdy spędzał czas z Naruto, Kakashim lub innymi to przybierał postać dawnego Sasuke. Lekko aroganckiego, dumnego i wylewnego. W końcu robił to co chciałby robić gdyby mieszkał na stałe wiosce. Miesiąc wakacji przeminęło z wiatrem, ale nie zwiastowało to wcale końca. 
          - Zobaczymy się za niedługo - pogłaskał Sarade po głowie, a Sakurę ucałował w policzek. 
          - Spóźnij się choćby dzień, a pożałujesz - ostrzegła go córka.
          - Uważaj na siebie dobrze.
          - Ty powinnaś na siebie uważać - przypomniał jej - Dbaj o mamę i o młodsze rodzeństwa - przytaknął do Sarady - I nie zapomnij niczego czego cię nauczyłem. Gdy wrócę lepiej spożytkujemy czas - zapewnił ją.
          - Idź już. Naruto na pewno już na ciebie czeka. 
          

          Z miłością w oczach i uśmiechem na twarzy opuścił ich rodzinny dom do którego co dopiero się przeprowadzili. Miał dobre przeczucie. Gdy w połowie drogi odwrócił się za siebie to ujrzał siebie i Sakurę siedzących na ganku, a wokół nich całą masę wnucząt. O to marzenie właśnie walczył.



Za błędy przepraszam.