OGŁOSZENIA

UWAGA!
Blog istnieje jako mój śmietniczek. Wylewam na nim wszystkie pomysły które zagnieżdżą mi się w głowie.

NIE realizuje zamówień, chyba, że napiszę wcześniej.
PRZYPOMINAM, że jest to ŚMIETNICZEK.

[06.11.2014]
ślę wirtualnego HUGA do każdego fana, czytelnika, miłośnika, Narutomaniaka, Narutardsa, i SasuSaku shippera! Z podziękowaniami dla wszystkich osób, którzy dzielnie i z zapartym tchem śledzili i trzymali kciuki za swoich ulubionych bohaterów i Naszego Najgłośniejszego ninja numer 1!
Wiele osób się zastanawia czy blog po zakończenia mangi będzie dalej funkcjonował. Ja bez wahania odpowiadam TAK! Tak długo jak mam wenę, tak długo jak mi pozwolicie i tak długo jak istnieją fani Naruto, SasuSaku, Shikatema etc, tak długo ja będę pisać. Będę dalej pisać, i pisać, aż zostanę ostatnim fanem SasuSaku w Polsce, a później na świecie.


[18/04/2020]
Jak się macie moi drodzy czytelnicy ? Czy wam też życie ucieka przez palce, ale wciąż czujecie się dziećmi ?


cr: all credis to the owner, DevinArt, tumblr, Masashi Kishimoto.

Szablon w całości stworzony prze ze mnie.



25 lut 2013

03 - Gra w prawdę (SasuSaku)

          Paring: SasuSaku
          Manga&Anime: Naruto
          Dozwolone: 18 lat.
          Uwagi: Ostatnio mam dużą fazę, na chamskiego, Sasuke, który jest casanovą xd NARUTO road to ninja przybywaj!

          Liceum Konoha jedna z największych i najlepszych liceum w kraju Ognia. Nowoczesna szkoła zapewniała naukę na wysokim poziomie, dobrze wyposażone sale, i zajęcia pozalekcyjne takie jak: kluby sportowe, kółka naukowe, kółko  teatralne  i wiele innych. Nie trudno było ukryć, że jest to szkoła dla osób szczególnie uzdolnionych jak i bogatych, ale jak w każdej szkole zdarzają się osoby, które muszą ciężko pracować żeby utrzymać pozycje, i nie zostać wydalonym za niskie stopnie.
          Klasa Kakashiego - nauczyciela Historii, oraz wychowawca maturalnej klasy C - Była składanką najdziwniejszych  osób, które wykraczały po za normę tej szkoły. Sam wychowawca był uważany za dziwną i nudną osobę, która uwielbiała dawać w kość swoim uczniom i czerpać przy tym z tego dużo satysfakcji. Nie zmieniało to jednak faktu, że był on jednym z najlepszych nauczycieli, i każda klasa  marzyła by mieć z nim zajęcia.
          Do klasy C uczestniczyły takie osoby jak: Naruto - Przeciętny chłopak, któremu jakimś cudem udało się dostać do tak prestiżowej szkoły. Chodziły za nim pogłoski, że udało mu się ściągnąć na końcowych testach i dzięki temu zebrał wystarczającą ilość punktów. Był najlepszym przyjacielem Sasuke osoby, która był przeciwieństwem Naruto. Zazwyczaj opanowany, jakby lekko znudzony życiem. Był najpopularniejszym chłopakiem w szkole, dobrze się uczył, pochodził z dobrej rodziny, a nauczyciele zawsze szli mu na rękę.

          - Jejku Naruto, jak nie weźmiesz się za naukę, to oblejesz - zwróciła mu uwagę jedna z dziewczyn. Sakura - Najmądrzejsza osoba w klasie, jak nie w szkole. Zawsze miała sto procent z testów, nigdy nie spóźniała się na lekcje, i wydawało się, że nie miała zbyt zabawnego życia osobistego. Jak każda z dziewczyna w tej szkole, kochała się w Sasuke, co można było wyczuć na kilometr. Czasami bywała przerażająca, a przez jej nienaturalnie wielkie czoło, padała ofiarą kpin niektórym  dziewczyn w szkole. Zawsze trzymała się z dwoma przyjaciółkami. Hinatą: Cichą, niewyróżniająca się z tłumu dziewczyną, która unikała kłopotów i zawsze służyła pomocną ręką. Ino: czasami bywała równie agresywna i przerażająca co Sakura. Różniło je  to, że Ino była bardzo świadoma swojej kobiecości i pewna siebie. Zaliczała się do tych ładnych, zawsze modnie ubranych, nie miała problemów z chłopakami, ani szkołą.
          - Spokojnie Sakura! Ja bym nie zdał? - zaśmiał się głośno, zakładając nogi na stolik, i opierając się wygodnie o oparcie krzesła.
          - To nie gimnazjum tu nie będzie łatwo ściągać - wtrącił Kiba, z lekkim uśmiechem. Kiba był osobą, wyluzowaną. Najbardziej na świecie kochał swojego psa. Nigdy niczym się szczególnie nie przejmował. Raz przykładał się do nauki, a raz nie. Był buntownikiem, i to wystarczyło, by zebrać sobie wianuszek dziewczyn.
          - Lepiej sam się weź do nauki, a nie! - warknął Naruto, mierząc go wzrokiem.
          - Dość, dość, nie kłóćcie się. Kakashi zaraz przyjdzie, a ja nie mam zamiaru dostać dodatkowej pracy domowej - westchnął Shikamaru. Przewodniczący klasy oraz szkoły. Osoba co najmniej dziwna. Na testach zawsze dostawał same dwójki i trójki, zaś na różnych olimpiadach, wygrywał pierwsze miejsca. Lubił ciszę i spokój, denerwowały go dziewczyny: zwłaszcza te głośne, feministki. Właśnie z tego powodu, nikt nie rozumiał czemu umawia się z Temari - Dziewczyną straszniejszą niż Sakura i Ino. Kapitanką drużyny siatkarskiej, nienawidziła facetów, którzy uważali się za lepszych od dziewczyn do tego nigdy nie dawała sobie w kasze dmuchać.
          - Co za różnica? I tak nigdy nie odrabiasz zadań - przypomniał Kiba, szczerząc kły.
          - Co to za kłótnie?! - do klasy wszedł ich wychowawca. Rzucił książką o biurko, sprawiając że każdy niemal jak za dotknięciem różdżki wrócił do ławki, i już więcej się nie odezwał.
          - Bardzo ładnie - uśmiechnął się przez maskę, którą miał w zwyczaju nosić.
          - Mógłbyś czasami wyluzować. Jesteśmy twoją klasą, powinieneś być dla nas milszy - zarzucił mu Naruto, z obrażoną miną.
          - Ależ jestem. Inne klasy za taką odzywkę miałyby referat dodatkowy na tysiąc słów - powiedział z sztucznym uśmiechem, siadając na krześle.
          - Ależ ja cię nienawidzę! - warknął pod nosem.
          - Co mówiłeś? - spytał ostrzegawczo.
          - A...a nic...
          - Dobrze. A więc rozmawiałem dziś z dyrektorem. Jako, że większość z was jest w szkolnej drużynie piłkarskiej, a za tydzień pod przywództwem Sasuke macie stoczyć, ostatni mecz w tym roku szkolnym, nie wspominając o tym, że jest to też mecz o puchar Ognia, wasza klasa została zwolniona z próbnego egzaminu. Napiszecie go tydzień później - oznajmił radośnie, spoglądając na ucieszone twarze.
          - TAAAAAK! Tydzień dłużej na naukę! - wrzasnął Naruto.
          - Mówiłeś, coś o tym, że jestem dla was nie miły? - spytał Kakashi, unosząc lekko brwi. 
          - Nie! Jesteś najlepszym nauczycielem w całej szkolę!
          - Ale żeby nie było tak kolorowo, to na za tydzień macie przygotować referaty w parach.
          - W parach? - spytał Kiba, podnosząc ciężko głowę.
          - Tak, referaty w parach. Tutaj mam karteczki z numerkami. Niech każdy z was wylosuje jeden - poprosił Kakashi, podchodząc do każdego z osobna.
          - Niech osoby, które mają ten sam numer, połącza swoje kartki, z tyłu wyjdzie wam temat - wyjaśnił, siadając na swoim miejscu.
          - Jaki masz numer? - spytał Naruto, Sasuke.
          - Trójkę, a ty.
          - Ósemkę. Hej! Kto ma ósemkę!? - zawołał, machając ręką.
          - J..ja - szepnęła Hinata, pokazując mu swoją kartkę.
          - Wojny między Krajem Ognia, a Krajem Żelaza - przeczytał Naruto, a chwile później osunął się na ławkę, zdając sobie z sprawę jak beznadziejny temat wylosowali.
          - Sakura jaki masz numer? - spytała Ino - Bo ja zostałam skazana na Kibę - oznajmiła, dołująco - O. Trójka? Czy przypadkiem Sasuke nie ma tego samego numeru? - spytała Ino, uśmiechając się chytrze pod nosem.
          - C...co? Ino zamieńmy się błagam! - Sakura złożyła dłonie w błagalny gest, mając nadzieje, że to jej pomoże. 
          - Zapomnij! Może w końcu zaczniecie ze sobą normalnie gadać, a nie. - zaprzeczyła. - Kto ma numer trzeci?! - zawołała Ino.
          - Sasuke! A co ty Ino masz ten numer? - odkrzyknął Naruto.
          - Nie, Sakura! - zawołała zadowolona, wypychając przyjaciółkę na środek klasy.
          - Ona? - spytał Sasuke - Załączmy swoje kartki - rzekł, odwracając swoją.
          - Problemy gospodarcze XVII wieku - przeczytali równocześnie.
          - Wydaje się łatwe - oznajmił niezainteresowany.
          - Chyba tak - przyznała, lekko speszona.



          Weszli do domu Sasuke od razu, kierując się do salonu, gdzie siedziała jego mama, i składała ubrania. Piękna kobieta o długich ciemnych włosach, uśmiechnęła się na ich widok.
          - Cześć mamo - przywitał się, rzucając plecak na ziemie.
          - Dzień dobry - przywitała się Sakura, stojąc w progu.
          - Sakura, jak dawno się nie widziałyśmy. Jak rodzice zdrowi? - spytała ciepłym głosem.
          - Zdrowi, zdrowi.
          - O Sakura, ależ urosła - do pokoju wszedł Itachi. Starszy brat Sasuke. W przeciwieństwie do niego, wydawał się bardziej otwarty na ludzi, weselszy i rozmowniejszy - Kiedy ja cię ostatnio widziałem - powiedział zaskoczony, stając przed dziewczyną. Ich różnice wzrostu można było podsumować na dwie głowy Itachiego. 
          Sakura uśmiechnęła się promiennie w ramach odpowiedzi, nie ukrywając, że raduje ją ten komplement. 
          - Chodźmy już do mojego pokoju - rzekł Sasuke, ciągnąć dziewczynę za rękę.  - Idę po coś nam do picia - oznajmił gdy znaleźli się w środku. 
          Pokój Sasuke, był średniej wielkości. Na środku pokoju, pod ścianą stało łóżko. Dość duże jak dla jednej osoby. Ściany w jasnym, kolorze sprawiały, że pokój wydawał się większy i dużo czystszy. Na półkach panował ład, świeże pokładane ubrania, stały na krześle i czekały, aż ktoś je włoży do szafy, która stała na przeciwko łóżka, koło wielkiego okna.

***

          - Nie mówiłeś, że przyprowadzisz dziś dziewczynę - powiedział żartobliwie Itachi.
          - Bo nie miałem tego w planach, Kakashi kazał nam zrobić projekt w parach - wyjaśnił, bez emocji, nalewając soku do szklanek.
          - Ależ Sakura dojrzała. Wydaje się zupełną inną dziewczyną niż tą którą zapamiętałem z gimnazjum - zamyślił się chwilę, przypominając sobie małą, dziewczynkę, która już od najmłodszych lat zakochana była w jego młodszym bracie.
          - Nie zmieniła się zbyt dużo.
          - Tak? Z tego co wiem, nie utrzymywaliście nigdy zbyt bliskich kontaktów. Czyżby się coś zmieniło? - spytał, zaciekawiony, podnosząc lewą brew.
          - Od twojego paplania boli mnie głowa - rzucił ozięble i wyszedł z kuchni.

      ***

          Sakura siedziała przy biurku, które stało pod oknem. Wertowała właśnie jakąś historyczną książkę w poszukiwaniu najważniejszych informacji. Skoro już tu była musiała dać z siebie sto procent by móc dostać dobrą ocenę i nie sprawiać Sasuke kłopotów. 
          - I co znalazłaś coś? - spytał, rozkładając się wygodnie na łóżku.
          - Niezbyt. Ale było by miło, gdybyś mi pomógł - mruknęła zirytowana, rzucając w niego grubą książką.
          - Auć - mruknął pod nosem, podnosząc podręcznik.

***

          - Sakura zagrajmy w coś - oznajmił po godzinie. Był znudzony, czytaniem tych wszystkich książek. Już dawno przestał robić wyznaczone mu zadanie.
          - Zagrać w co? - spytała zdezorientowana.
          - Nie wiem, w cokolwiek.
          Sakura usiadła na łóżku, wpatrując się w niego zaciekawionym wzrokiem.
          - Na przykład co by było gdybym cię pocałował? - spytał nonszalancko, kradnąc dziewczynie pocałunek.
          Ich usta spotkały się na sekundę, sprawiając, że świat zawirował wokół Sakury. Było to tak niespodziewane, że chwilę siedziała wpatrzona w niego za nim dotarło do niej, że nie wymyśliła sobie tego wszystkie. Dopiero gdy zobaczyła jego rozbawioną minę, poczuła jak żołądek podskoczył jej do gardła. 
          - Przestań się bawić - oznajmiła w końcu, uderzając go z otwartej dłoni w piersi. Zła wstała z łóżka i z powrotem usiadła przy biurku, starając się ukryć swoje zażenowanie.
          Sasuke zaśmiał się głośno, wygodnie, opierając się o poduszki. Musiał przyznać, że faktycznie zmieniła się przez te ostatnie lata. Nie była już tą samą nierozważną dziewczyną, która biegała i skała w okół niego.
          - Dzieci chodźcie na obiad! - do pokoju weszła pani Uchiha.

          Stolik obfitował w domowe pyszności. W całym domu unosił się zapach, domowych potraw, a sam ich widok był ucztą dla oczów. Sakura usiadła na przeciwko Sasuke, obok Itachiego, który nie ukrywał zadowolenia.
          - To jest pyszne! - pochwaliła Sakura, uśmiechając się szeroko.
          - Dziękuje kochanie. Gdybym wiedziała, że przyjdziesz przygotowałabym coś lepszego - zawstydziła się kobieta - Sasuke niezbyt często przyprowadza znajomych do domu. W ogóle jesteś pierwszą dziewczyną, którą przyprowadził - oznajmiała naglę, klaszcząc z zadowoleniem w dłonie. 
          - W przeciwieństwie do Itachiego, który sprowadza kolegów - mruknął Sasuke.
          - Taaak, Itachi bardzo często zaprasza kolegów. Czasami mam wrażenie, że nie chcą od nas wyjść - zaśmiała się.
          - Gdybyś mi zawsze serwowała takie pyszności jak im to też bym nie wychodził - pochwalił ją Itachi. 
          - Oj Itachi. A powiedź Sakura, jak przygotowania do egzaminów. Zostały wam tylko trzy miesiące.
          - Szkoła bardzo naciska na naukę, ale myślę, że damy radę. Najbardziej boję się o Naruto. Nic, a nic się nie zmienił, i nadal liczy na szczęście - zakłopotana odłożyła szklankę z sokiem na bok. 
          - No tak. Cały Naruto. Ale znasz go. Co by się nie działo, i tak da z siebie wszystko.
          - Oczywiście. W końcu to Naruto - uśmiechnęła się, promiennie.
          - A powiedz mi jak sprawy sercowe? - spytał Itachi, który cały czas wpatrywał się w nią uporczywie i nie zamierzał zwolnić z tonu.
          Sakura od razu zarumieniła się. Przed oczami pojawił jej się obraz Sasuke. Nie chcąc wyjść na dziwną, potrząsnęła głową, wyrzucając z niej zbędne myśli.
          - Można powiedzieć, że brak - zaśmiała się sztucznie.
          - Czyli nie masz chłopaka. Jak chcesz mogę cię zapoznać z moimi kolegami! Są na prawdę mili, a tylko kilka lat starsi - powiedział entuzjastycznie, a w głowie wertował wirtualną książkę telefoniczną, w której miał wszystkie kontakty.
          - D..dzięki... - zawstydziła się jeszcze bardziej.
          - Itachi zawstydzasz ją! - skarciła go pani Uchiha.
          - A może sam bym cię zabrał na jakąś ra...- Jego wypowiedź została brutalnie przerwana przez mocne kopnięcie pod stołem. Itachi zmierzył wzrokiem Sasuke, który uśmiechał się znacząco.

***

          Po obiedzie wrócili do pokoju Sasuke. Minęły trzy godziny, a oni nadal mieli tylko wstęp. Sasuke cały czas leżał na łóżku i bacznie obserwował dziewczynę, która z łatwością wertowała książki, zapisując na osobnej najpotrzebniejsze rzeczy. 
          - Czuje się dziwnie gdy mnie tak obserwujesz - upomniała go, marszcząc nos.
          - Tak tylko się zastanawiam, jak wysoko, plasujesz się w moim rankingu dziewczyn - wyjaśnił bez cienia zawstydzenia,
          - Rankingu? - powtórzyła, zdezorientowana odwróciła się do chłopaka przodem, zakładając łokieć na oparcie. 
          - Tak. Jesteś dość inteligentna, no i masz długie włosy - wymienił po chwili zastanowienia. 
          - Naprawdę musisz lubić dziewczyny z długimi włosami - oznajmiła.
          - Trochę - przyznał.
          - I coś jeszcze? - spytała lekko ironicznie.
          - Chyba nie.
          Sakura przewróciła oczami, po czym wróciła do książki.



          Na drugi dzień, Sakura weszła do szkoły pewnym krokiem. Uczniowie z niższych klas, obserwowali ją i szeptali coś po cichu. Jedni, schodzi jej z drogi, bojąc się, że mogą dostać za coś, inni mierzyli wzrokiem. W końcu była ona w parzę z Sasuke. Cała szkoła już o tym wiedziała, i cała szkoła zdawała się jeszcze bardziej jej nienawidzić.
          - Sakura! Co zrobiłaś z włosami?! - krzyknął Naruto, spoglądając na jej krótkie włosy, które teraz sięgały ledwo do łopatek.
          - Ścięłam je - uśmiechnęła się.
          - Ale czemu?! - wtrąciła Ino. Dobrze wiedziała, jak długo je zapuszczała. Obydwie od dziecka zapuszczały swoje włosy, z myślą, że może kiedyś Sasuke zwróci na nie uwagę.
          - Tak jakoś. Nie chcę się wpasować w czyj ranking - puściła Sasuke oczko.
          - Nic nie rozumiem - burknął Naruto.
          - Nie musisz - zaśmiała się, radośnie.


         
          - Zrobiłam trochę notatek w domu możesz je przejrzeć jak chcesz - powiedziała Sakura, wyciągając z teczki białe kartki. Ten dzień również spędzili u Sasuke, który tłumaczył się, że nie czuje się swobodnie w miejscach publicznych. 
          Sasuke wydawał się trochę zmęczony. Niedawno wrócił z treningu i  czuł, że traci siły życiowe. Po przeczytaniu, dwóch stron jego senność jakby się wzmocniła.
          Sakura westchnęła głośno.
          - Chyba muszę cię bardzo nudzić - oznajmiła ironicznie, głaskając chłopaka po głowie.

***
      
          - Sakura idziesz już? - usłyszał głos brata za drzwi.
          - Tak, Sasuke wydaje się zmęczony po treningu nie chce mu przeszkadzać.
          - Nie mów, że ten głupek zasnął - zaśmiał się Itachi.
          - Do widzenia - powiedziała radośnie dziewczyna.
          Sasuke otworzył leniwie oczy. Wciąż leżał na łóżku zupełnie sam. Chwile później znów je zamknął, odpływając do krainy snu.


***

           Przerwa obiadowa powoli dobiegała końca. Trzy przyjaciółki siedziały przed szkołą, korzystając z ciepłego popołudnia. 
           - Ehh...jak tak dalej pójdzie to nigdy nie skończymy tego referatu - mruknęła Sakura, wyciągając z plecaka jabłko.
          - Mi to mówisz? Kiba wczoraj, nie kiwnął palcem, tylko spał cały dzień. Miał szczęście, że wyszedł zanim Sai przyszedł, bo by go przecież  zabił - mruknęła Ino.
          - Naruto za to był pełen energii. Ale i tak większość ja zrobiłam - dodała Hinata.
          - Ehhh... - westchnęły we trzy.

        
          Lekcje powoli dobiegały końca. Do wielkiego meczu zostało pięć dni. Sasuke miał coraz dłuższe treningi, które coraz bardziej przekładały się na jego zdrowie.     
          - Jak chcesz to możemy spotkać się jutro. Skoro dziś masz trening - powiedziała Sakura, pakując książki do torebki. 
          - Im szybciej to skończmy tym lepiej. Kończę trening o piątej więc o wpół do szóstej bądź u mnie - rozkazał i wyszedł z klasy.
.
          
           Zgodnie z umową Sakura przyszła do chłopaka o wyznaczonej godzinie. W momencie gdy go ujrzała wiedziała co ją czeka. Sasuke ledwo stał na nogach. Wyglądał jakby mógł zemdleć w każdej chwili. W pokoju unosił się kwaśny zapach potu. Kwestią czasu było, aż Sasuke zaśnie, zostawiając Sakure samą sobie. 
          - Sasuke mama się pyta, czy masz coś do prania - do pokoju wpadł Itachi. Jak zawsze zapominając o pukaniu. - Hahaha mój młodszy brat znów zasnął? - powiedział żartobliwie, spoglądając na brata. - Chodź Sakura, pokaże ci moją kolekcję płyt - zachęcił, wyciągając dłoń w stronę dziewczyny.
          - Mówiłem ci żebyś pukał! - krzyknął, rzucając w niego piłką bejsbolową. Niespodziewanie wstał, siadając na brzegu łóżku.
          Itachi z łatwością złapał piłkę i wyszedł z pokoju, nie ukrywając rozbawienia.
          - Na prawdę muszę cię nudzić - mruknęła Sakura, nie odrywając wzroku od notatek. 
          - Zagraj my w coś - oznajmił, ignorując jej ostatnie zdanie.
          - Znów? Musimy skończyć referat - przypomniała mu z nutką złości w głosie. 
          - Zagramy w jedną grę i skończymy.
          - Jak skończymy to zagramy! - obiecała, rzucając w niego książką.
          Nie minęły trzy godziny, jak referat był skończony. Oboje zmęczeni padli na łóżko, szczęśliwi, że to już koniec.
          - Jak chcesz to potrafisz - skwitowała.
          - Teraz zagramy? - spytał, siadając.
          - W jaką grę?
          - W prawdę - powiedział dobitnie, przysuwając się bliżej dziewczyny. Sasuke siedział, z rozłożonymi nogami, pomiędzy którymi siedziała Sakura. Podpierając się wygodnie dłońmi, spoglądał uważnym wzrokiem na dziewczynę.
         Pierwszy raz była tak blisko niego. Czuła, że kręci jej się w głowie, jak wtedy gdy ją pocałował. Chciała odsunąć się trochę, jednak Sasuke złapał ją w tali i przycisnął do siebie.
          - Jesteś za blisko... - wyjąkała, rumieniąc się.
          - Nie przeszkadza mi to.
          - Ale mi tak! - położyła dłonie na jego klatce piersiowej, chcąc odepchnąć się. 
          - Zaczynam. Czemu ścięłaś włosy? - spytał, ignorując ją po raz kolejny,
          - Żeby zrobić ci na złość?
          - Czemu chciałaś zrobić mi na złość?
          - Czy teraz nie jest moja kolej? - upomniała się.
          - Ja ustalam zasady - powiedział szarmancko. 
          - Bo nie chciałam się zaliczać do twojego rankingu.  Czemu cię to tak interesuje? - zmierzyła go wzrokiem. Sasuke, którego zna tak się nie zachowywał. 
          - Myślałem, ze specjalnie je zapuszczałaś, bo lubię dziewczyny z długami włosami.
          - Bo to prawda.
          - Więc czemu je ścięłaś? - powtórzył zniecierpliwiony. 
          - Myślałam, że już odpowiedziałam ci na to pytanie.
          - W takim razie, jak cię pocałuje, to dasz mi w twarz? - szyderczy uśmiech malował się na jego twarzy.
          Sakura zadrżała na to pytanie. Denerwowała ją ta sytuacja. Miała wrażenie, że chłopak się nią bawi, i to całkiem dobrze. Gdy chciała się odsunąć od niego ten przyciągał ją do siebie jeszcze bliżej. Wszystko robił na opak jakby celowało grał jej na nerwach.  I
          - Nie cierpię jak jesteś taki bezwzględny - mruknęła, odwracając wzrok. Czuła, że twarz jej płonie i nie mogła nic z tym zrobić. 
          - Czyli nie dasz?
          - Dam!
          - Zaryzykuje - szepnął.
           Tym razem poczuła, jak ziemia osuwa jej się pod nogami. W tym jednym pocałunku, straciła panowanie nad sobą. Wplotła palce we włosy chłopaka,  przywierając do niego całym ciałem. Całowali się  jakby nie miało być jutra.
           - Czyli chyba nie dostanę w twarz - zaśmiał się, na widok dziewczyny, która zawstydzona chowała twarz w jego koszuli.



           Następnego dnia Sakura siedziała na stole przed szkołą, powtarzając materiał do zbliżającego się testu.  Na widok Sasuke spanikowana, schowała twarz za zeszytem od fizyki. Nadal czuła się zażenowana i speszona wczorajszym wydarzeniem. Całą noc nie zmrużyła oka, odtwarzając w głowie ich pocałunek. Chłopak o którym tak marzyła, kroczył nonszalancko w jej kierunku.
           - Cześć - przywitał się, kradnąc jej pocałunek. Rozbawiony jej reakcją usiadł obok niej. Kompletnie zignorował ludzi wokoło którzy wpatrywali się w nich i szeptali coś pod nosem.
           - Co robisz?
           - Nie widzisz chowam się! - odszepnęła, odsuwając się od niego. Już czuła wzrok tych wszystkich dziewczyn, i ich mordercze intencję. 
           - O siedemnastej u mnie - szepnął, po czym zeskoczył z stolika, i dołączył do przyjaciół, którzy wydawali się równie zdziwieni co reszta szkoły.
           - Co to było?! - krzyknęła podekscytowana Ino, podbiegając pośpiesznie - Co się między wami wydarzyło?! Kiedy wy? I czy on właśnie cię pocałował? - dziewczyna zadawała sto pytań na sekundę, nie dając jej nawet ułamka sekundy na odpowiedź.
           Wokoło zaczęły się szepty, i wytykanie. Sakura krzyknęła coś niezrozumiałego, machając rękami i nogami na odreagowanie.



           - Sasuke, Sakura! Z Itachim idziemy na chwilę do taty! - oznajmiła Pani Uchiha, po czym wyszła z mieszkania, a jedyne co było słychać to dźwięk zamka od drzwi.
           - Zagramy w prawdę? - spytała Sakura, siadając na łóżku.
           - Wolał bym cie całować - rzekł szarmancko, zbliżając się do dziewczyny.
           Sakura warknęła cicho pod nosem, marszcząc przy tym brwi.
           - Lubisz mnie całować? - spytała podejrzliwie, nie spuszczając wzorku z Sasuke.
           - A co nie lubisz gdy cię całuje?
           - To nie jest odpowiedź!
           - Spokojnie, lubię. Zadowolona?
           - Często w ten sposób podrywasz dziewczyny? - spytała, cały czas, sprawdzając czy odległość między nimi jest wystarczająco duża. Wiedziała, że gdy tylko się zbliży straci nad sobą panowanie, i racjonalne myślenie, a chciała jak najwięcej z niego wydusić.
           - Teraz chyba moja kolej - upomniał się.
           - Po tym pytaniu.
           - Cóż, jesteś moją pierwszą dziewczyną, więc raczej nie.
           - Jestem twoją dziewczyną? - spytała, czując, że traci na sobą kontrole. Jej głos, zachwiał się.
           - To już trzecie pytanie!
           - Ale wszystkie na jeden temat!
           - Nie obchodzi mnie to. Teraz ja.
           Sasuke zbliżył się do Sakury. Wyczuł dziwne napięcie, kłębiące się w dziewczynie, więc za nim zadał swoje pytanie ucałował ją delikatnie w czoło.
           - Do czego zmierzasz?
           - Do niczego. Po prostu chce wiedzieć na czym stoję - mruknęła zawstydzona. 
           - Aktualnie siedzisz na łóżku - droczył się, nie ukrywając, jaką radość sprawia mu ten rodzaj gnębienia psychicznego.
           - Sasuke! - warknęła, uderzając go w pierś. - Po prostu czuję się trochę zagubiona. Nigdy jakoś nie byliśmy specjalnie blisko. Podczas robieniu referatu też jakoś specjalnie się do siebie nie zbliżyliśmy, a ty nagle całujesz mnie gdy chcesz i kiedy chcesz. Bawisz się za mną? - wyrzuciła w końcu z siebie.
           Chłopak westchnął głośno, łapiąc się za głowę.
           - Zacznijmy może inaczej - rzekł, po kilku chwilach - Za co mnie lubisz? Czemu mnie lubisz?
           - Co?
           - Słyszałaś.
           - Czy muszę mieć jakiś powód by cię lubić? - spytała, czując jak robi się czerwona na twarzy. - Po prostu lubię cię i tyle. Zawsze wierzyłam, że gdzie w głębi, za tą maską obojętności, kryje się miła, ciepła i zabawna osoba.
           - Miła, ciepła i zabawna osoba? - przytoczył sobie te słowa, z lekką nutką rozbawienia - Ale nie ważne. Czy ja muszę mieć jakiś powód by cię lubić? Sama pamiętasz, że jesteś pierwszą dziewczyną, którą zaprosiłem do domu. Przestań sobie myśleć nie wiadomo jakie rzeczy, że się z tobą bawię, czy coś. Bo tak nie jest - zapewnił ją - Jak przeszkadza ci to, że cię tak często całuje, mogę przestać - uśmiechnął się, odsuwając się.
           Sakura pokręciła przecząco głowo. Wiedząc, że nie da rady przysunąć go do siebie, sama przysunęła się do niego. Lekko oparła głowę o jego klatkę piersiową. Czuła się jak małe dziecko, które zostało skrzyczane za głupie pytanie, a następnie pocieszone cukierkiem.

***

           Cztery dni później, Sakura znów siedziała przed szkołą na stole, powtarzając regułki na fizykę. Przez ostatnie kilka dni, przyzwyczaiła się do spojrzeń pełnych zazdrości, pogardy, a czasami nawet żądzy mordu. Nie brała sobie tego serca. Mając takiego chłopaka u boku, czuła, że nic nie jest niemożliwe.
           - Cześć - usłyszała nad głową.
           - Cześć - odpowiedziała, całując go.
           - Chcesz jabłko? - spytał, podstawiając dziewczynie zielony, idealnie okrągły owoc. 
           - Ugryzłeś je to niehigieniczne - odsunęła artystycznie głowę.
           - A całowanie jest higieniczne? - spytał nonszalancko, obracając jabłko w miejsce, gdzie było czyste i nie nadgryzione.
           - Też nie jest! - wystawiła mu język, po czym nadgryzła owoc.
           - Dziś jest mecz przyjdziesz?
           - No nie wiem. Jeśli mam do wyboru spędzić dzień z dziewczynami na zakupach, a na trybunach szkolnych, oglądając dwudziestu dwóch przepoconych, biegających facetów, to wybór jest chyba jasny.
           - Po pierwsze jest to nasz ostatni mecz w tej szkole, w tej drużynie, po drugie przyjdzie cała szkoła, po trzecie kto ci pozwolił patrzeć się na pozostałych dwudziestu jeden facetów - szepnął uwodzicielsko. Jednym celnym rzutem trafił ogryzkiem do kosza, które stało trzy metry dalej.
           Sakura pokręciła głową.
           - Jak ci powiem, że będę bez koszulki to też nie przyjdziesz? - spytał, zbliżając twarz.
           - Kto ci pozwoli ściągnąć koszulkę? Spróbuj tylko, a popamiętasz! - ostrzegła go. W tym momencie zabrzmiał pierwszy dzwonek na lekcje. Sakura zeskoczyła z stolika, pocałowała chłopaka i szybko pobiegła do budynku, kierując się na fizykę.


           Mecz dobiegał końca. Drużna Konoha wygrywała jednym golem. Na trybunach panowała jedna wielka fiesta. Orkiestra szkolna, świętowała już zwycięstwo, nauczyciele przechwalali się z nauczycielami przeciwnej drużyny, a uczniowie na ten jeden dzień zapomnieli o egzaminach które miały się zacząć za równe trzy miesiące.
            Ostatnie minuty meczu. Kiba biegł właśnie z piłką, wymijając zgrabnie jednego z napastników. Podał piłkę do Naruto, który stał na lewym skrzydle. Ten bezbłędnie przyjął piłkę na klatkę, wyminął obrońców, dośrodkował Shikamaru, a ten w jednym celnym strzałem, umieścił piłkę w siatce. Męcz zakończył się dwupunktową przewagę.
           Cała drużyna ściągnęła koszulki, na środku boiska, złapali się za ramiona, tworząc okrąg i na trzy, cztery, rzucili koszulki w górę, krzycząc przy tym szkolną przyśpiewkę.
           Sasuke dumny i szczęśliwy poszedł odebrać puchar. Nim się obejrzał został wzięty na ręce przez kolegów z drużyny i wysoko podrzucony. Następnie wyciągnęli na środek swojego trenera Ibikiego, i podrzucili tyle razy w górę ile ma lat.
           Schodząc z boiska, każdy z nich poczuł dziwną pustkę w sercu. Długo stali w równiutkiej linii, trzymając się za barki. Dziękowali publiczności, kodowali w głowie ten piękny obraz jakim były szkolne barwy na trybunach, oglądali każdy plakat, każdą twarz, dumnie wypinali klaty i słuchali długich nie kończących się braw i wiwatów, które miały zakończyć ich ostatni mecz w tej szkole. Wszyscy pamiętali, jak trudno było się dostać do drużyny, ile razy chcieli rzucić treningi, i ile razy dostali po tyłkach za nim zostali mistrzami. Całe trzy lata spędzili razem na boisku szkolnym. Razem płakali, razem biegali, razem odbywali kary, i razem wygrywali. Ostatni mecz w barwach szkolnych był dla nich zaszczytem.


           - Nie zapomnijcie, że o dwudziestej impreza! - przypomniał Naruto cały czas, skacząc jak szalony, trzymając w rękach złoty puchar.
           - I jak podobał ci się mecz? - spytał zaciekawiony. 
           - Nie zbyt oglądałam mecz, byłam skupiona na tym kapitanie z przeciwnej drużyny. Jak mu było na imię? Haku? - teatralnie, odwróciła się do niego bokiem.
           Sasuke obrażony prychnął pod nosem, wyprzedzając dziewczynę o dwa kroki.
           - Żartuje. Byliście niesamowici. Smutno mi, bo to wasz ostatni mecz. Ale ciesze się, bo pozostawiliście po sobie złoty puchar i zostaliście legendą. Pierwsi, w historii pierwszoklasiści, którzy dostali się do głównego składu i wygrali trzy razy z rzędu puchar ognia - przypomniała Sakura, całując go w policzek. - Co nie oznacza, że nie widziałem jak ściągnąłeś koszulkę - dodała groźnie.
       


           Lekko podpici, podekscytowani  i młodzi upadli na łóżko. Wódka krążyła w ich żyłach, dodając im odwagi. Pierwsze warstwy ubrań walały się po podłodze, ich ciała dotykały się, skóra płonęła od żaru który się między nimi wytworzył.
           - C..czekaj - poprosiła Sakura.
           - Hmm? - mruknął niechętnie.
           - Twoi rodzice są w domu - przypomniała.
           Sasuke wyczuł, że coś kręci. Zapiął z powrotem zieloną sukienkę, i podpierając się wygodnie na łokciach, spojrzał Sakurze głęboko w oczy.
           - Chcesz zagrać w prawdę? - spytała, chcąc rozładować napięcie.
           - Chyba polubiłaś tą grę - zgodził się.
           - Ile par, które po tygodniowym związku zdecydowały się na pierwszy stosunek przetrwały? - spytała niepewnie, odwracając twarz w stronę okna.
           - Nie wiem, ile? - spytał, domyślając się powoli o co chodzi.
           - Mało - szepnęła.
           - W takim razie my będziemy zaliczać się do tej drugiej statystycznej grupy - powiedział jasno. Oparł się czołem o czoło dziewczyny, zmuszając ją do tego, by spojrzała mu w oczy.
           - Jeśli się boisz to spróbujemy innym razem. Nie ma potrzeby się śpieszyć. Mamy dopiero dziewiętnaście lat. Zaraz pójdę do łazienki i wrócę do ciebie. Mówiłem ci już, żebyś nie zaprzątała sobie głowy tymi głupimi myślami. Za miesiąc, za dwa, za pół roku, za trzy lata. Mamy czas, ja nie mam zamiaru cię zostawiać, więc nie bój się - delikatnie ucałował dziewczynę. Czując jak podniecenie wzrasta, szybko oderwał się, i wstał z łóżka. Nim zdążył wstać, został ponownie wciągnięty pod kołderkę.
           W zastraszająco szybkim tempie został pozbawiony, koszuli i spodni. Kobiece usta całowały go namiętnie, pozostawiając niewidzialne blizny na ciele. Nie pytając o nic, przewrócił Sakurę na plecy. Oboje byli już nadzy, i oboje za daleko zaszli by mieli się teraz wycofać
           - Jak będzie bolało to powiedz - rozkazał, rozchylając dziewczynie nogi.
           Sakura przytaknęła.
           Poczuła duży ból, machinalnie zacisnęła palce na plecach chłopaka, nie zdając sobie sprawy, jak bardzo je już podrapała.
           - Wyjść? - spytał, przestraszony.
           - Nie jest dobrze - powiedziała w końcu, a  z każdym kolejny ruchem, czuła jak fala rozkoszy rozpływa się  bo jej ciele. Czuła jakby znajdowała w zupełnie innym świecie. W świecie, w którym jest jednością z Sasuke, gdzie wszystko jest piękne i kolorowe. Ten świat był tak piękny, że chwilami zapominała o rodzicach w domu. Co raz trudniej było jej kontrolować krzyki.
           Sasuke czuł jak ekstaza wzrasta z sekundę na sekundę. Nie mógł pojąc, jak bardzo podniecały go te krzyki, ale nie mógł pozwolić by przyłapano go na tym, więc pocałunkami zgrabnie tłumić zbędne odgłosy.
           Jedną ręką zaciskała pościel, a drugą obejmowała kark chłopaka. Czuła, że zaraz dosięgnie nieba. I tak właśnie się stało, upadła na łóżko, rozsypując się na tysiąc kawałków, niczym porcelanowa laleczka. Nie wiedziała gdzie jest góra, a gdzie dół. Była tak zmęczona, że sekunda wystarczyła jej na odpłynięcie. Resztkami sił spojrzała na Sasuke, który głośno dyszał, tuż obok niej. Odwróciła się do niego bokiem i mocno objęła. Nim zamknęła oczy była już w krainie snów.



           Trzy miesiące później rozpoczął się ulubiony okres każdego ucznia - Wakacje. Sakura tego ranka obudziła się dość wcześnie, w porównaniu do tego, że kilka godzin temu zasnęła. Włożyła na siebie biały t shirt, i usiadła wygodnie na łóżku, obserwując spokojną twarz chłopaka.
           - Nie lubię gdy mnie tak obserwujesz - mruknął Sasuke, odwracając się do niej plecami.
           - Nie lubię gdy się ze mną drażnisz w łóżku - odpowiedziała tym samym. - Wstawaj jesteśmy umówieni na imprezę rozpoczynająca wakacje! - przypomniała, ściągając z niego kołdrę. Sasuke niechętnie wstał i włożył na siebie bokserki.
           - Chcesz zagrać w prawdę? - spytał.
           - W prawdę? Dawno w nią nie graliśmy.
           - Ile już z sobą jesteśmy?
           - A co nudzę ci się? - spytała sarkastycznie.
           - Tak jakby - odpowiedział tym samym, za co dostał porządnego kuksańca.
           - Koło czterech miesięcy.
           - Myślisz, że ile par po czterech miesiącach jest w stanie spędzić z sobą całe życie?
           - To już drugie pytanie - upomniała - Nie wiem myślę, że dużo. - odpowiedziała, widząc jego groźną minę.
           - Myślisz, że uda nam się zostać w tym przedziale?
           - Myślę, że jak  zaraz nie wstaniesz, to nie. Ale póki cię kocham, nie ma takiej opcji, żebyśmy się rozeszli - zaśmiała się, kradnąc chłopakowi buziaka.
           - Myślę, że póki oboje się kochamy, to jesteś moja - odpowiedział, i jednym ruchem, wepchnął Sakure do łazienki, zamknął za sobą drzwi, i oboje zniknęli w chłodnych kroplach prysznica. Gdzie na zaparowanych ścianach można było ujrzeć tysiąc rodzajów miłości między nimi.            
         


***

24 lut 2013

02 - Idealny chłopak (Fairy Tail)

          Paring: Gray i Lucy, Natsu i Lisanna.
          Manga&Anime: Fairy  Tail
          Dozwolone: od lat 16.
          Uwagi: Tak, tak! Paringuje, shippuje GrayLu!<3 Trochę inaczej to sobie wyobrażałam. Nie mam pojęcia, co źle napisałam, i w którym momencie zboczyłam z torów, ale jakoś to dokończyłam. Pozdrawiam!


          Wielka fantazja dobiegała końca. Na niebie błyszczały gwiazdy, które pięknie komponowały się z lampionami, i innymi kolorowymi światełkami, które tej nocy dekorowały Magnolie. Delikatne płatki wiśni, owiewały całe miasto, sprawiając, że na ten jeden dzień wszystko stawało się magiczne.
           W gildii jak co roku panowała jedna wielka impreza. Fairy Tail piło, bawiło się, śpiewało, tańczyło i oczywiście nie obeszło się bez zbędnych bójek. Mistrz siedział na ladzie, popijając piwo, i opowiadając swoje historie z młodych lat. Cana obalała  drugą beczkę sake, i wcale nie zamierzała na tym poprzestać. W kącie siedział Gajeel z gitarą w rękach, czekał, aż nadejdzie jego pięć minut.
          - Kogoś mu tu brakuje - zauważyła Lucy, rozglądając się po gildii. Ona i Gray siedzieli przy stole, zajadając się specjałami Magnoli.
          - Faktycznie jak o tym wspomniałaś, to gdzie jest Natsu i Happy? - Gray leniwie podniósł głowę. - Nie martw się pewnie Happy wypatrzył jaką rybę i teraz coś jedzą - powiedział radośnie, głaszcząc przyjaciółkę po głowie.
          - Gray, gdzie z tą ręką?! - spytał cień, wyłaniający się za pleców chłopaka. - Czyżbyś miał jakieś niestosowne myśli z Lucy? - spytała oskarżająco.
          - Juvia nie pij więcej - poprosiła Lucy, ustępując dziewczynie miejsca.



          Jedno z głównych drzew Wiśni mieściło się w centrum Magnoli. Pod tym wielkim, pięknym drzewem często zbierały się pary, by wspólnie spędzić czas, zwłaszcza w noce takie jak te.
          - Czy nie byłoby lepiej gdybyśmy zjedli razem z innymi? - spytał Natsu, nie bardzo, rozumiejąc tą sytuacje.
          - Nie! To jest bardzo wyjątkowa noc. Po za tym sama przygotowałam te specjalności i chciałam żebyś ich spróbował - Lisanna uśmiechnęła się szeroko, wyciągając z koszyka najróżniejsze potrawy. - Oczywiście ty też Happy - dodała po chwili.
          - Aye Sir!!!
          - Łooo! Lisanna! To jest pyszne! Dużo lepsze niż to co przygotowałaś piętnaście lat temu! - zawołał zachwycony, wypełniając usta jedzeniem.
          - Oczywiście, że tak! Mieliśmy wtedy po dziewięć lat. Ale miło, że pamiętasz naszą pierwszą wspólną Fantazje.
          - Ooo, faktycznie to już piętnaście lat - zamyślił się chwile.
          - Pierwsza wspólna Fantazja? Chyba musiałem spać, bo nie pamiętam nic prócz tego, że Natsu i Gray się bili - wtrącił Happy, wkładając do ust rybę.
          - Mieliśmy wtedy po dziewięć lat. Razem z Natsu postanowiliśmy, że spędzimy je razem, i przyszliśmy właśnie tutaj. Ja przygotowałam jedzenie, a Natsu fajerwerki. Ty zaś byłeś bardzo młody i po przeleceniu kilku metrów bardzo się męczyłeś i zasypiałeś - wyjaśniła dziewczyna, uśmiechając się jeszcze szczerze. - Pamiętasz co wtedy mi obiecałeś?
           Natsu zarumienił się momentalnie.


          - Hej Natsu! Obiecaj mi, że jak dorośniemy to popierzemy się pod tym drzewem! - zawołała podekscytowana dziewczynka, przytulając się do ogromnego pnia. 
          - A ty znów zaczynasz tą gadkę! - naburmuszył się Natsu, odstawiając kulki ryżowe na bok.
          - Czy nie wyglądamy jak rodzina? To nasza pierwsza wspólna Fantazja. Happy śpi, ja przygotowałam kolacje, a ty zadbałeś o fajerwerki. Zupełnie jakbyśmy byli prawdziwą rodziną
          - Jejku... - westchnął chłopak.
          - Obiecajmy sobie, że jak dorośniemy będziemy prawdziwą rodziną - poprosiła Lisanna, schylając się do Natsu. Jej twarz promieniała, a oczy błyszczały piękniej niż gwiazdy na niebie.
          - O...okey - wyszeptał Natsu, chowając zarumienioną twarz w szaliku. 
          - Obiecaj - zażądała.
          - Obiecuje! - powtórzył trochę głośniej, mając nadzieje, że przyjaciółka da mu spokój. W tej samej chwili, na niebie rozbłysnęły fajerwerki. Niebo pokryło się tysiącami sztucznych ogni, które zwiastowały świetność gildii.
          - O tak! Na to czekałem! Happy wstawaj fajerwerki! - zawołał chłopak, wbijając w ziemie asortyment. 
          - Aye Sir! - Happy jak na zawołanie, wstał by wesprzeć swojego przyjaciela.
          - Łał, piękne! - zawołała Lisanna.


          - A tak przypominam sobie, że rozmawialiście o jakimś ślubie czy coś - powiedział niewzruszony kot. - Już wtedy musieliście się bardzo lllubić - zamruczał, wzlatując ku niebu.
          - Jak myślisz, czy moglibyśmy spełnić tą obietnice? - spytała łagodnie, zakładając kosmyk włosów za ucho.
          Natsu spoważniał na chwile. Gdy jej to obiecywał miał zaledwie dziewięć lat. Nigdy nie myślał o tym poważnie, ale zbiegiem czasu, stali się jak prawdziwa rodzina. On był Ojcem, Lisanna Mamą, a Happy dzieckiem. Bardzo lubił Lisanne, ale czy na tyle by brać z się z nią zaręczać. Miał dopiero dwadzieścia cztery lata.
          - Natsu, patrz fajerwerki! - zawołał Happy. Pierwszy raz tego wieczoru oderwał się od ryby.
          Smoczy chłopak spojrzał na niebo, które rozbłysnęło milionami świateł. W tym świetle Lisanna wyglądała jak wróżka. Piękna, lśniąca, dobra, i kochająca. Jej blask, świecił niczym najsilniejsze zaklęcie gildii, a oczy błyszczały jak tamtej nocy.
          - Wiesz co Natsu? Uważam, że te twoje fajerwerki były o niebo lepsze! - przyznała dziewczynę, obdarowując chłopaka jednym z najpiękniejszych uśmiechów.
          - Ciekawe czy Lucy też to widzi - pomyślał głośno kot.
          - Lucy... - szepnął pod nosem.



          - SŁUCHAJCIE! MAM DLA WAS DOBRE WIEŚCI! NATSU I LISANNA SIĘ POBIERAJĄ! - do gildii wpadł Happy, krzycząc jak nienormalny. Latał od członka do członka i ogłaszał wesołą nowinę, jakby nie miało być jutro.
          - CO?! - wrzasnęli równocześnie Elfman i Mira. Mistrz z szoku spadł z lady, a Gray i Juvia wstali z miejsca.
          - Jak to się pobieracie?! - spytała Erza, nie mogąc uwierzyć w to co usłyszała, a raczej cały czas słyszała gdyż Happy nadal latał i krzyczał.
          - Tak jakoś wyszło... - zawstydziła się Lisanna, drapiąc się po głowie. Oboje właśnie weszli do gildii, trzymając się za ręce.
          - Yo - szepnął Natsu, chowając twarz.
          - NATSU! SPRÓBUJ ZRANIĆ, LISANNE, A ZGINIESZ! - ostrzegł go Elfman, przybierając transformacje bestii.
          - Hey uspokój się! Jeszcze się nie popieramy - wtrąciła dziewczyna, marszcząc brwi.
          - Cooo? Natsu i Lisanna? W sumie mogliśmy się tego spodziewać od dawna byli dobrymi przyjaciółmi - wtrącił Jet.
          - Faktycznie! Pamiętam nawet, że jak byli mali to bawili się w rodzinę! - dodał Macao, śmiejąc się przy tym.
          - CISZA! - krzyknął Makarov - Dziś świętujemy wielką fantazje oraz ZARĘCZYNY NATSU I LISANNY! Oby wasze dzieci, były przyszłością tej gildii! - krzyknął podekscytowany mistrz, wstając z ziemi.
          - Jakie dzieci mistrzu! Zapomnij! - powiedział twardo Natsu, krzyżując rękę na piersi.
          - Oczywiście, urodzę Natsu tyle dzieci, że za kilka lat będziesz mógł tłumaczyć się przed radą, że nasi synowie i córki rozwalili kolejne miasto - powiedziała żartobliwie Lisanna.
          - Małe Natsu.... - wyjąkał Mistrz - O tym nie pomyślałem... - dodał pod nosem, a przed oczami pojawiła mu się  gromadka dzieci, podobna do Natsu, które latały po całej gildii, rozwalając co popadnie.
          - Oj, Natsu i małżeństwo...czy ty nie jesteś za głupi na to? - spytał sarkastycznie Gray.
          - Pf...pogadamy jak sobie kogoś znajdziesz dupku - powiedział tym samym.
          - JUVIA cię poślubi panie Gray! - zawołała Juvia, tuląc się do mężczyzny swojego życia.
   
          Lucy siedziała chwile oszołomioną tą sytuacją. Wszyscy wokoło tańczyli, śpiewali, krzyczeli, pili. Niby nic nowego, a jednak. W tym całym hałasie, czuła się osamotniona.
          - Natsu...i Lisanna? - spytała się w duchu. Bardzo ceniła Natsu, był jej najlepszym przyjacielem, chciała dla niego jak najlepiej, pragnęła jego szczęścia. Czy to możliwe, że się w nim zakochała? - Nie! Tak nie może być! - mówiła sobie w głowie, odpędzając od siebie wszystkie myśli związane z Natsu.
          - Natsu...Lisanna - odezwała się w końcu, podchodząc bliżej. Jej i Natsu wzrok spotkały się. Oczy pełne radości, które w głębi skrywały smutek i żal.
          - Tak się cieszę! - zawołała radośnie, przytulając do siebie przyjaciół.
          - Lucy... - szepnął Gray. Dobrze wiedział co czuła dziewczyna.
   


          Dziewczyna siedziała na kamiennym murku, przed swoim mieszkaniem. Machając nogami nad rzeką, i przytulając Plue. Ukrywała twarz w we włosach, niczym jakiś uciekinier. W gildii wszyscy dobrze się bawili więc pewnie nikt nie zauważył, kiedy potajemnie wyszła. Nie chciała nikomu psuć zabawy, zwłaszcza Natsu i Lisannie.
          - Hej, Lucy co tu robisz? - usłyszała za plecami. Dziewczyna szybko wytarła łzy.
          - Chciałam się przewietrzyć, prawdę mówiąc jestem trochę zmęczona - powiedziała jak najnaturalniej potrafiła.
          - Ehh. - westchnął Gray - Szczerzę to dziś jest tam wyjątkowo głośno. Posiedzę tu z tobą - oznajmił, siadając obok. - Więc przestań płakać - poprosił, łapiąc dziewczynę za ramię.
          Na niebie po raz kolejny zabłysły złote łzy gwiazd. Złote łzy, które w porównaniu do kryształowych łez Lucy traciły cały swój blask. Gdyby tylko można by było nazwać piękną płaczącą kobietę z pewnością była by to Lucy. Kobieta siedząca na kamiennym murze, z głową wysoko uniesioną, i z kryształowymi łzami, które kropla po kropelce kończyła żywot w rzece. Gdyby można kogoś nazwać płaczącą wróżką, była by to Lucy.
          - Lucy... - szepnął Gray. Nie wiedzieć jak się zachować przytulił dziewczynę, pozwalając by ta wypłakała się swobodnie. Dziewczyna wybuchnęła ciężkim, i głośnym płaczem. Tak bardzo nie chciała być sama.


          Siedzieli na ziemi, w ciszy i spokoju. Za oknem nadal można było usłyszeć mieszkańców, którzy podziwiali tegoroczną Fantazje. Oni woleli, zakończyć ten dzień w ciemnym pokoju z butelką sake.
          - Jestem równie zaskoczony co ty - powiedział w końcu Gray. Jak zawsze pozbawiony górnej części garderoby, siedział spokojnie, opierając się o wielkie łóżko.
          - Ja też się cieszę. Bardzo. Po prostu...czuje, że wszystko się powoli kończy.
          - Co się ma skończyć? - spytał, dolewając sake do kieliszków.
          - Nasz drużyna. Mimo iż mamy prawie dwadzieścia pięć lat, każdy zaczyna żyć własnym życiem. Ty i Juvia, Erza i Jellal, Natsu i Lisanna, Mira o Fred, Levi i Gajeel...zanim się obejrzymy, a wszyscy będziemy dorośli, i z własnymi rodzinami.
          - Dziewczyno robisz się za bardzo filozoficzna.
          - A wiesz co jest najgorsze?
          - Co? - spytał. Oboje wypili sake.
          - To, że nigdzie nie znajdę tak wspaniałych mężczyzn jak ty i Natsu - powiedziała zmęczona, czkając cicho pod nosem. - Pamiętam, że kiedyś za nim pojawiła się Juvia miałam sen. Byłam tam ty i ja, a później pojawiła się Juvia zakochana w tobie na zabój. Następnie Lisanna i tak o to jak zostałam sama - szepnęła zmęczona, przymykając oczy - To był na prawdę miły sen. Chciałabym, żebyś znów mi się przyśnił - dodała resztką sił. Opuściła głowę na łóżka po czym zasnęła, zapominając o bożym świecie.
          - Jejku...butelka sake to zdecydowanie za dużo na ciebie - westchnął Gray, kładąc przyjaciółkę na łóżko. Gdy spała wydała się taka bez troska.
          - Sen powiadasz? I byliśmy tam i ty? Też chciałbym taki sen - szepnął na dobranoc. Przed wyjściem ucałował dziewczynę w czoło i wszedł, udając się do gildii, gdzie impreza trwała w najlepsze.
          - GRAY! GDZIE BYŁEŚ!? - wrzasnął Natsu, rzucając się na chłopaka - Musimy dokończyć naszą bitwę! - dodał szybko.
          - U Lucy, była bardzo zmęczona, i lekko podpita więc ją odprowadziłem - wyjaśnił.
          - C...cz...czemu jesteś pół nagi? - spytała Cana.
          - Panie Gray! - krzyknęła oburzona Juvia - Co pan z nią robił?
          - Jejciu....


          Obudziła się potwornym bólem głowy. Niewiele pamiętała z końcówki dnia, jedynie to, że piła sake razem z Gray'em. Nigdy nie miała mocnej głowy do alkoholu mogła przewidzieć, że tak to się skończy.
          Wchodząc do gildii spodziewała się jednego: Całego Fairy Tail, leżące na ziemi, zanurzeni w krainie snu.
          - Gray? - spytała zdziwiona, widząc śpiącego, półnagiego, chłopaka przed bramą do gildii. - Człowieku bo zachorujesz - Lucy szturchnęła przyjaciela, patykiem. Ten tylko obrócił się na brzuch.



          - Jak głupim trzeba być by zasnąć na ziemi? - spytała ironicznie, kładąc zimny okład na czoło przyjaciela.
          - Skąd mogłem wiedzieć, że nawet ja mogę się przeziębić? - odpowiedział tym samym.
          - Nie mów, że nigdy nie chorowałeś.
          - Odkąd Ul mnie uczyła nigdy nie zachorowałem - powiedział to takim tonem, jakby to było jasne. - W końcu jestem magiem lodu. Zimno na mnie nie działa.
          - Jejku... - szepnęła Lucy. - Nie ważne, Juvia poszła na misje, więc przygotowałam ci obiad. Masz zjedź najpierw rosół. - oznajmiła, kładąc na stole miskę z zupą.
          - Nie wiedziałem, że gotujesz.
          - Spetto mnie nauczyła. Będąc dzieckiem miałam dużo czasu, więc szycie, gotowanie, nie jest dla mnie obce - wyjaśniła z uśmiechem - I jak smakuje?
          - C..całkiem niezłe - przyznał niechętnie. Gray już dawno nie jadł domowych potraf. Zawsze jadał w gildii, lub sam sobie coś gotował.
          - Masz tu niezły porządek. Pewnie Juvia tu od czasu do czasu sprząta - oznajmiła, rozglądając się po pokoju. Było przytulne, zadbane. Książki równo poukładane, fotografie stały w równym rządku na półce, a kurzu ani widać, ani słychać.
          - Sam sprzątam. Lubie mieć porządek wtedy się łatwo odnajduje - wytłumaczył, kończąc zupę.
          - Niesamowite. Faktycznie ty i Natsu jesteście jak lód i ogień. Natsu lubi bałagan, wszędzie trzyma pamiątki z misji, a ty masz tu taki porządek - wyjaśniła rozbawiona. Chwile później zniknęła w kuchni, by wrócić z drugim daniem.
          - A tak właściwie, czemu wszędzie stawiasz mnie i Juvię?
          - Jak to was stawiam?
          - No choćby przed chwilą "Pewnie Juvia musi tu sprzątać", " Ty i Juvia", "Ty masz Juvię" - To chwilami upierdliwe.
          - Hmm?
          - Mówię tylko, że nie ma "Mnie" i "Juvii" nigdy nie oznajmiliśmy, że jesteśmy parą...to tyle.
          - Nie wiem czemu mi to mówisz, ale dziękuję! - uśmiechnęła się, a jej uśmiech był jak dotknięcie słońca. Ciepłe, miłe, radosne. Jakby magiczna siła roztapiała jego serce.


          Minęły trzy dni, od kąt Gray zachorował. Te trzy dni spędził z Lucy, która czuwała przy nim. Czwartego dnia, oboje postanowili, że wyjdą na spacer.
          - Łoooooooo! Świerze powietrze! - wykrzyczał chłopak, wdychając wiosenne powietrze. - Trzy dni w łóżku to zdecydowanie za dużo!
          - Uważaj, bo znów się przeziębisz - upomniała go Lucy - Masz wzięłam ze sobą szalik - założyła czerwony, wełniany szalik na szyje chłopaka..
          - Robisz na drutach? - spytał zaciekawiony, spoglądając na szal. Był bardzo miły w dotyku.
          - Kiedyś umiałam. Ten szal dostałam od mamy - wyjaśniła.
          - N...nie wiem...czy...
          - W porządku. Gdy w pełni wyzdrowiejesz to mi oddasz - przerwała mu.
          - Pff...lepiej zrób mi taki drugi to ci oddam - prychnął pod nosem, udając się w stronę gildii.
          - Nie poważnyś?! - krzyknęła za nim.

          - Gray !!! Czemu mi nikt nie powiedział, że jesteś chory! Juvia zaraz by wróciła z pracy! - u progu stała Juvia, zapłakana jak to czasami miała w zwyczaju.
          - To tylko przeziębienie - wyjaśnił.
          - Oho! Gray nosi szalik! - zauważył Jet
          - Kiedy ostatnio Gray nosił szalik? - spytała Cana.
          - Trzy dni z Lucy, a ten już podporządkowuje się jej! Dobrze Lucy to znaczy być MĘŻCZYZNĄ!
          - Nic nie zrozumiałam - wtrąciła Lucy.
          - Trzy dni z Lucy, bez Juvii! Panie Gray nie pozwalam na to! - krzyknęła Juvia.
          - GRAY! - dobiegł do głos z nad sufitu. - Skoro wyzdrowiałeś to walcz! - krzyknął Natsu, rzucając się na niego.
          - Tylko na to czekałem! - odkrzyknął lodowy chłopak.
          - Jejciu i znów się zaczęło - westchnęła Lucy. Właśnie to kochała w gildii, że nie ważne co się dzieje, lub kogo ile nie ma, atmosfera tu się nigdy nie zmienia.


          Gray odłożył szalik na stolik. Musiał przyznać, że był on bardzo wygodny i ciepły. Minęły lata odkąd ostatnio nosił szal. Uśmiechnął się, dotykając ową rzecz.
   
          - Oi Gray! Przestań mnie papugować i zdejmij ten szalik! - zażądał Natsu, mierząc go wzrokiem.
          - Ani mi się śni! Czemu tylko ty masz mieć frajdę z noszenia szali? - spytał, odpłacając mu pięknym za na dobre.
          - Od kiedy magowie lodu noszą zimowe ubrania!
          - Od kiedy są chorzy!
          - A od kiedy ty chorujesz?! - wrzasnął.
          - Od kiedy jesteś takim idiotą! - odkrzyknął.
          - Ja ci zaraz pokarzę!
          - Chodź!
          - Dość! Natsu, mamy zlecenie do wykonania! Zapomniałeś? - powiedziała groźnie Lisanna, wyłaniając się za Graya. Natsu mruknął coś pod nosem i niechętnie wyszedł z gildii. Cały czas trzymając Lisanne na rękę, nawet na sekundę nie przestał się w nią wpatrywać. Dopiero gdy Lucy weszła do gildii ich spojrzenia się spotkały. Czas jakby na chwilę się zatrzymał, a w tym czasie nie było nikogo prócz Lucy i Natsu. Sekundę później oboje wyminęli się bez słowa.
          - To już tydzień, kiedy zwrócisz mi szalik? - spytała znudzona, siadając obok.
          - Już ci mówiłem, że gdy zrobisz mi drugi. Tylko niech będzie niebieski!
          - Kompletnie ci odbiło! - zbeształa go.
          - Co robisz? - spytał zdziwiony.
          Lucy przyłożyła dłoń do jego czoła. Wszystko było w normie. Nie rozumiała po co nosi ten szalik. Może faktycznie tym sposobem chciał, wymusić na niej drugi szalik.
          - Temperatura w porządku. Nie masz gorączki, jesteś zdrowy więc po co paradujesz w samym szaliku? - spytała, mrugając dziwnie oczami.
          - Bo chce drugi taki tylko niebieski - powtórzył, zbliżając twarz. Następnie uśmiechnął się szeroko, i szczelniej owinął się szalem.
          - Od kiedy wy się zachowujecie jak para? - Spytał Gajeel.
          - Gray jesteś okrutny jak możesz tak zbywać Juvie? - wtrącił Romea, który czerpał radość z ich dyskomfortu.
          - Dwie dziewczyny na raz? Nie powinieneś tak robić - dodała uśmiechnięta Mira, wycierając naczynia.
          - Nie jesteś mężczyzną!
          - Chwileczka?! O czym wy gadacie! Oi! Przestań gadać bzdury, bo będę musiał cię rozgnieść jak robaka!
          - No dawaj lodowy chłopcze! Metal zawsze pokona lód!
          - Bitwa? Wchodzę w to! Ale się napaliłem!
          - Romeo nie kopiuj Natsu!
          - Mężczyźni nigdy nie odmawiają walki!
          - Znowu się zaczęło - Lucy uderzyła czołem o blat stolika.
          - Nie przejmuj się Lucy. Faceci tak mają - pocieszyła ją Levy.

          - W końcu! W końcu skończyłam! - krzyczała Lucy w duchu, biegnąc przez miasto. W ramionach trzymała małe pudełeczko, podekscytowana biegła przed siebie, tak bardzo chciała zobaczyć jego minę. Szybko skręciła w lewą uliczkę którą prowadziła na ogród Magnolii. Przebiegając obok drzewa wiśni dostrzegła swojego przyjaciela. Siedział spokojnie, z kolanami podciągniętymi pod brodę, z wzrokiem wbitym w czubki butów.
          - Natsu, czemu tu siedzisz? - spytała, przysiadając się. Odłożyła pudełko na bok, i rozejrzała się wokoło w poszukiwaniu kota.
          - Tak jakoś rozmyślam - wyszeptał, rzucając kamień przed siebie.
          - Ty? Myślisz? Nad czym? - spytała z niedowierzaniem.
          - Nad wszystkim. Nad naszą drużyną, nad tymi niby zaręczynami. Nad nami - tu Natsu przerwał i spojrzał na Lucy. Próbował sobie przypomnieć ostatni raz, gdy spokojnie siedzieli i rozmawiali swobodnie.
          - Nad nami? Ale co?
          - Mam wrażenie, że przez ta całą sytuacje oddaliliśmy się od ciebie. To znaczy. Jesteś moją przyjaciółką, lubiłem nasze wspólne misje - wyjaśnił szybko, nie chcąc by wniknęła z tego jakaś nieprzyjemna sprawa.
          - A zmieniło się coś? Nadal jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi, i nadal możesz na mnie polegać - zatwierdziła go w swoich słowach, lekko przyklepując mu włosy niczym małemu chłopcu - Tak więc nie smuć się, i nie myśl za dużo, bo mi się smutno robi - dodała po chwili, uśmiechając się serdecznie.
          Natsu westchnął pod nosem. Jednak nic się między niby nie zmieniło. Dzięki Bogu.
          - Cieszę się! W takim razie widzimy się wieczorem u ciebie, z Happy postanowiliśmy wznowić nasz super trening! - oświadczył podekscytowany.
          - A WIĘC O TO CI TYLKO CHODZIŁO! - ryknęła dziewczyna.
          - Hahahaha... - Co tam w ogóle masz? - spytał zaciekawiony.
          - Prezent dla przyjaciela - powiedziała tajemnicza, przyciągając pudełko do piersi.
          - Ooo, czyżbyś znalazła tego jedynego, idealnego chłopaka, z tych twoich opowiadań? - spytał zaciekawiony, chcąc jak najszybciej dorwać się do prezentu.
          - Nie dotykaj! - skarciła go Lucy - Spotkajmy się lepiej później w gildii - dodała, wstając z ziemi.
          - O tak! Musze iść do gildii, minęły dwa tygodnie odkąd Gray wyruszył na misje, na pewno już wrócił! - zawołał szczęśliwy. Chwile później biegł w stronę gildii, wykrzykując jak to on nie urządzi chłopaka.
          - Jejciu...jednak nic się nie zmienił - westchnęła z uśmiechem.


           Siedziała w pobliskiej kawiarni, próbując przetrawić słowa które właśnie usłyszała. Serce niesamowicie ją kuło, jakby jego ktoś wyrwał, a w puste mniejsze stawił kawałki szkła. Tak bardzo ją bolało serce. Zbierało jej się na wymioty, nie mogła racjonalnie myśleć, nie chciała nawet. Próbowała wymyślić jakieś wytłumaczenie. Nawet nie zauważyła, kiedy zaczęły jej się trząść ręce. W tej jednej chwili cały jej świat legł w gruzach. Słoneczne, błękitne niebo, ponownie zostało zasłonięte przez grubą warstwę ciemnych chmur.
          - Jak to Gray nie chce Juvii? Co jest nie tak z Juvią? Czy Juvia zrobiła coś źle? Czy to przez to, że jest deszczową kobitą? - te pytania kłębiły jej się w głowie. Miała wrażenie, że zaraz wybuchnie. Tyle złych emocji się zebrało w niej.
          - P...prz...przepraszam! - rzekł, przegryzając dolną wargę, cały się trząsł, ściskając ręce na kolanach. Bał się, że gdy spojrzy na Juvie, to jego serce pęknie. Kochał Juvie jak przyjaciółkę, ale jeśli chodzi o miłość, to nie miał na to żadnego wpływu.
          - Przepraszam cię, Juvia...na prawdę...przepraszam....
          Gray w końcu podniósł głowę. Serce mu się krajało na widok płaczącej przyjaciółki. Zawsze był zdatny na kobiece łzy. Nie mógł jej tak po prostu zostawić. Bądź co bądź, już dawno mógł oczyścić ich sytuacje. Czując wyrzuty sumienia podszedł do dziewczyny i mocno przytulił.
      
           Upadła na kolana głośno, dysząc. Nagle zabrakło jej powietrza, zaczęło jej się kręcić w głowie. W agonii bólu, złapała się głowę, dusząc w sobie piśnięcie. Kryształowe krople, spływały jej  po policzkach, zamazując obraz. Nim się obejrzała, granatowy szalik, tonął w łzach, chłonąc jej psychiczny i fizyczny ból.

          Odprowadził Juvię do domu, i od razu skierował się gildii. Czuł się swobodny i wolny.Mimo iż sprawił dziewczynie mnóstwo smutku i bólu, w końcu mógł oddychać pełną piersią. W gildii jak zawsze było głośno i wesoło. Po długiej misji nie marzył o czym innym niż wrócić do rodzinnego miejsca. Jak się spodziewał na wejściu czekał na niego Natsu. Krzycząc jakieś bzdury pod nosem, rzucił się na niego, grożąc, że zaraz go pobije. Gray uśmiechnął się pod nosem. Chwile później tarzali się po ziemie, piorąc się nawzajem.
          - Wgrałem - stwierdził Natsu, ledwo trzymając się na nogach. Był poobijany na całym ciele, a z nosa leciała mu krew.
          - Chyba kpisz. Wytarłem tobą podłogę - warknął Gray.
          - LUCY KTO WYGRAŁ?! - krzyknęli w tym samym czasie, odwracając się w stronę barku, gdzie zazwyczaj siedziała ich przyjaciółka.
          - O? Gdzie Lucy? Przecież mówiła, że tu będzie. Nawet nie zauważyłem, że jej nie ma - zdezorientowany Natsu, złapał się za podbródek. - Happy, a ty?
          - Ja też jej nie widziałem. Może zasiedziała się z tym przyjacielem?
          - Faktycznie?! Mówiła, że idzie na spotkaniem z jakimś kolegom. Była bardzo podekscytowana - przypomniał sobie ognisty chłopak.
          - Oni się lllubią - zamruczał Happy, wzlatując gu kurze.
          Gray zmarszczył nos. Coś mu tu nie pasowało. Bez żadnego słowo wyszedł z gildii, trzaskając za sobą drzwi.
          - Co z nim? - spytała Mira, jak zawsze promieniała dobrocią i pięknem.
          - Nie mam pojęcia - Natsu wzruszył ramionami.
          - Nie miałeś się przypadkiem spotkać z Lisanna? - przypomniała mu przyjaciółka.
          - O cholera! Faktycznie! Happy lecimy! - zawołał w pośpiechu, biegnąc w stronę wyjścia.


          Lucy siedziała w pokoju na ziemi, schowana w ciemnościach. Głowę miała głęboko schowaną między nogami, które obejmowała ramionami. Już nawet nie miała ochoty płakać, sama nawet nie wiedziała, czemu płacze. Zmęczona westchnęła głośno. Podniosła na sekundę wzrok. Jej zatrzymały się na szaliku, który niedbale leżał w pudełku,gdzieś w kącie.
          - Umarł tu ktoś czy co? - usłyszała za pleców. Zadrżała na dźwięk tego głosu. Szybko sprawdziła, czy, aby przypadkiem nie płacze - Nie płakała.
          - Kiedy w końcu nauczycie się wchodzić drzwiami?! - warknęła zła. Sama zdziwiona swoją oziębłością przegryzła dolną wargę.
          - Pff! - prychnął głośno - Ahhh, w końcu wróciłem! - zawołał, wyciągając się wygodnie.
          - Nie za wygodnie ci? - spytała zmęczona, siadając obok przyjaciela. Czuła się dziwnie w jego towarzystwie. Po tym co przedtem zobaczyła miała ochotę, go wyrzucić na zbity pysk, ale z drugiej strony nic sobie nie obiecywali, byli przyjaciółmi i nie miała prawda się na niego złościć, tylko dlatego, że jest z Juvią.
          - O? Co to? - zaciekawiony przeczołgał się na drugi koniec pokoju. - S..skończyłaś - powiedział zdziwiony. Ściągnął czerwony szal, a założył ten granatowy. Miał dziwny, zapach, ale za to był bardzo miękki i ciepły.
          - Pozwolił ci ktoś? - wybuchła zła.
          - Jest świetny. Dziękuję - Gray ucałował dziewczynę w policzek.
          Zaskoczona szybko odwróciła głowę. Była zawstydzona i cała czerwona na buzi.
          - To tylko podziękowanie - wmawiała sobie, przegryzając dolną wargę.
          - Co jest? Ale się zarumieniłaś! Hahahahah
          - Zamknij się... - warknęła cicho.
          Gray westchnął głośno.
          - Masz - podał przyjaciółce stary szal. Lucy wzięła szal i owinęła go sobie wokół szyj. Wdychając zapach jego dzieciństwa, pomieszany z zapachem Gray'a poczuła zawroty głowy. Ten zapach tak intensywny, uderzał jej do głowy niczym wódka. Miała ochotę zamknąć oczy i otulona tą wonią zasnąć.
          - Rozmawiałem dziś z Juvią - wypalił nagle, przerywając niezręczną ciche. - Powiedziałem jej, że jestem w kimś innym zakochanym - Więc nie smuć się już. Dobrze? - spojrzał z uśmiechem na Lucy, która tonęła w łzach. Wtulona w ramie chłopaka, nic tak bardzo nie pragnęła, jak jego szczęścia.
           Gray siedział spokojnie, czując ciepło dziewczyny. Głaskał ją delikatnie po głowie, aż ta nie przestała płakać.
           - Hej Lucy jesteś tu?! - do pokoju wpadł Natsu, a za nim Happy. Widok przytulających się przyjaciół wprawił ich w osłupienie. Przez chwile stali na parapecie, próbując przyswoić sobie ten widok.
           - C...co tu się dzieje? - wykrztusił w końcu, upadając na łóżko.
           - Mówiłem, że oni się lllubią! - zaśpiewał Happy, jakby w ogóle nie był zaskoczony tą sytuacją.
           Zawstydzona Lucy skuliła się i schowała głowę między nogami. Czuła, że zaraz spali się ze wstydu. Ledwo co doszły do niej słowa Graya.
           - Mówiłaś, że masz jakiegoś super, idealnego, chłopaka! - zawołał Natsu, sugerując, że jego przyjaciel, wykracza po za możliwy margines.
           - To o mnie mówiła dupku! - warknął Gray, coraz bardziej zirytowany tą sytuacją.
           - Akurat! Pewnie tamten chłopak ją zostawił, a ty ją pocieszasz. Powiedź nam Lucy, który dureń cię rzucił, zmiażdżę go! - zawołał podekscytowany, kierując słowa do przyjaciółki.
           - Może Natsu ma racje i na prawdę ktoś zostawił Lucy! Teraz już na zawsze będzie starą panną! - wtrącił Happy, przerażony tą myślą.
           - I co teraz?! Szybko musimy jej znaleźć jakiegoś lepszego chłopaka! Co powiesz na Lyona? Nie to kolejny dureń lodu, lepiej kogoś z gildii. Nie...jak teraz nikt jej nie chciał to pewnie będziemy musieli szukać po -
           - Zamknijcie się już! - wrzasnęła Lucy, przerywając ten głupi monolog. Jednym uderzeniem, wyrzuciła ich z mieszkania, powodując przy tym ogromny ból. Cała wrzała i drżała z wściekłości. Mała żyłka na jej czole pulsowała, niebezpiecznie, ostrzegając każdego w pobliżu. - Czemu mielibyście mi szukać chłopaka?! I skąd wam przyszło do głowy, że ktoś mógłby mnie rzucić?! I co to miało znaczyć, że nikt mnie nie chce w gildii!? - krzyczała, wymachując ręką na uciekających przyjaciół.
           - Ehh - westchnął Gray, obejmując Lucy od tyłu. Jego dotyk od razu ukoił jej nerwy.
           - C...ciepło - szepnęła, obejmując ramiona chłopaka.
           - Tak? Może powinienem cię puścić?
           - Droczysz się ze mną?!
           - Nie... - zaśmiał się - Do zobaczenia jutro. Myślę, że przyda ci się odpoczynek.
           - Tak dużo się dziś wydarzyło.
           - Dobranoc i dziękuję za ten szalik - uśmiechnął się, jeszcze raz dotykając prezentu.
           - Gray! - zawołała Lucy, łapiąc chłopaka, przed wyskoczeniem z okna - Dziękuję - szepnęła. Delikatnie ucałowała go w usta po czym zsunęła się na łóżko, śmiejąc się cicho, na widok Graya który upada na ziemie z głośnym łoskotem.
           - N...nic mi nie jest! - zawołał z dołu.

           Zasnął przykryty granatowym szalem, który od tej chwili nie przestawał mu towarzyszyć. 



Mam wrażenie, że Vampir Knight dobiega końca, Naruto i Fairy Tail powolutku też....jeśli to się stanie to stracę połowę swojego życia....


Przepraszam za błędy.