OGŁOSZENIA

UWAGA!
Blog istnieje jako mój śmietniczek. Wylewam na nim wszystkie pomysły które zagnieżdżą mi się w głowie.

NIE realizuje zamówień, chyba, że napiszę wcześniej.
PRZYPOMINAM, że jest to ŚMIETNICZEK.

[06.11.2014]
ślę wirtualnego HUGA do każdego fana, czytelnika, miłośnika, Narutomaniaka, Narutardsa, i SasuSaku shippera! Z podziękowaniami dla wszystkich osób, którzy dzielnie i z zapartym tchem śledzili i trzymali kciuki za swoich ulubionych bohaterów i Naszego Najgłośniejszego ninja numer 1!
Wiele osób się zastanawia czy blog po zakończenia mangi będzie dalej funkcjonował. Ja bez wahania odpowiadam TAK! Tak długo jak mam wenę, tak długo jak mi pozwolicie i tak długo jak istnieją fani Naruto, SasuSaku, Shikatema etc, tak długo ja będę pisać. Będę dalej pisać, i pisać, aż zostanę ostatnim fanem SasuSaku w Polsce, a później na świecie.


[18/04/2020]
Jak się macie moi drodzy czytelnicy ? Czy wam też życie ucieka przez palce, ale wciąż czujecie się dziećmi ?


cr: all credis to the owner, DevinArt, tumblr, Masashi Kishimoto.

Szablon w całości stworzony prze ze mnie.



28 gru 2013

25 - P.S Kocham Cię (SasuSaku)

         Paring:SasuSaku
         M&A: Naruto
         Dozwolone: od 18 lat
         Kategoria: Świat Shinobii, wojna, hentai.
          Uwagi: Tęsknie za Onetowskimi szablonami. Nie wiem czemu podoba mi się partówka. W prawdzie miała być trochę inna, bo bardziej uwodzicielska, ale jakoś tak inaczej wyszło. Napiszcie koniecznie co o niej uważacie. Mam jeszcze jeden podobny pomysł, i kilka zwariowanych.


          Biegł przez lasy, zatracony w półmroku. Nie był pewien czy w tych ciemnościach ktoś na niego czeka, czy to tylko czarne ramiona drzew, które wyłaniają się z każdą sekundą. Gdzieś nad nim huczała sowa, bardzo głośno i bardzo wyraźnie. Przyśpieszone tętno i walące serce, mieszało się z odgłosami wybuchu. Co jakiś zacz oglądał się za siebie w poszukiwaniu czegoś dziwnego. Wytężał wzrok, mając nadzieje, że spotka jakiegoś towarzysza.

          Do wioski dobiegł nad ranem, gdy wschodzące słońce oddzielało, cienką warstwą zeszłą noc. Gdy jasne, przezroczyste, promienie, słoneczne, rzuciły swój cień na kamienne twarze Hokage odetchnął z ulgą, upadając na kolana. Złapał się mocno za poranione ramię, i resztkami  sił wstał. Kulejąc przeszedł przez bramę w iście żółwim tempie. Poranne patrole od razu zauważyli swojego przyjaciela, biegnąc mu na pomoc.
          - Dobrze się spisałeś - powiedział jego starszy kolega. Tracąc grunt pod nogami, osunął się na ziemie. Przez wpół przytomne oczy, widział coraz słabszy zarys postaci, i coraz głębszą ciemność.


          Obudził się dopiero późnym południem. Słońce z godzinę na godzinę znikało coraz niżej, pozostawiając po sobie pomarańczową, zamgloną poświatę. Całego jego ciało jakby zdrętwiałe, odmawiało posłuszeństwo. Nie miał czucia w nogach i dłoniach. Jedynie głowę mógł przekręcić na prawo lub lewo.
          Obok niego leżał Naruto. Przyjaciel, a jednocześnie rywal od piaskownicy. Spał spokojnie, z otwartą buzią, mamrotając coś przez sen. Spokojny, beztroski, nie przejmował się, że leży bokiem na zabandażowanym ramieniu, który musi niesamowicie go boleć. On też został wysłały na zwiady i również musiał nieźle oberwać.
          - Ej, głupku! Wstawaj! - szepnął. Zmarszczył niebezpiecznie brwi, widząc jak chłopak przewraca się na drugi bok, wypinając się do niego tyłkiem - Naruto głupku wstawaj! - powiedział głośniej.
          - Czego chcesz? - mruknął niedbale, machając na niego niedbale ręką.
          - Czego się dowiedziałeś na swojej misji?
          - Nic nowego. Akatsuki wtargnęło już do Kraju Ognia. Próbują się przebić przez północą granice, zdaje się, że główna wioska Kraju Wiatru, atakuje ich równocześnie od tyłu, przez co muszą walczyć na dwa fronty - wyjaśnił smutnym tonem. Napełnił płuca tlenem, po czym głośno wydychając powietrze przez nos, położył się na plecach. Niebieskie tęczówki wbił w biały sufi, a ręce skrzyżował na głowie. - A co z tobą Sasuke? Dawno nie widziałem cię tak połamanego.
          - Mnie dopadli po za granicami lasu. Są silniejszy niż to sobie wyobrażałem - syknął - Rozdzieliłem się z swoim oddziałem. Nie mam pojęcia ci reszta wróciła czy jeszcze żyje...
          - Z tego co słyszałem kilka godzin to temu to twój oddział również wrócił. Także nie martw się. Mieliście zebrać ważne informacje, i to zrobiliście. Wykonaliście misje.
          - Chrzanić to. Byłem sam przeciwko dwóm z nich. Blond włosy Deidara i niejaki Tobi. Gdyby nie ten rozkaz o powrocie skopałbym im tyłki, a tak to musiałem uciekać, jak ostatni szczur! Już, nie mówiąc o tym, że na prawdę musiałem zostawić swój zespół. Nie tego nas Kakashi uczył - warknął sam na siebie. Nagle czucie wróciło mu do kończyn. Wstał to pozycji leżącej, i uderzył z całej siły w pobliski drewniany stoliczek.
          - Jeszcze ich dopadniemy. W końcu ja jestem Uzumaki, a Ty Uchiha. Nam nikt nie dorówna. A Kiba, Neji i Lee to nie są jacyś tam nowicjusze, więc nie masz co sobie robić wyrzutów. Prędzej świat by się skończył niż ta trójka by poległa - wyszczerzył ząbki, wystawiając zaciśnięta pięść.
          Sasuke spojrzał na niego z pogardą. Po chwili sam uśmiechnął się pod nosem i przybił mu piątke.
          - Rozwalimy ich wszystkich i zakończymy tą wojnę! - powiedział hardo.
         
          W tym samym czasie do pokoju wbiegła dziewczyna. Była ich rówieśniczką, wspólnie dorastali, wspólnie przechodzili przez ciężki okres i wspólnie wspierali się w tych ciężkich czasach. Zielone, napełnione strachem oczy, zwróciły się na Sasuke. Szybko usiadła na wolnym krześle, powstrzymując się od łez.
          - Nic ci nie jest? - spytała z przerażeniem.
          - Halo też tu jestem - wtrącił Naruto.
          - Przecież wiem, widziałam cię wczoraj - warknęła złośliwie.
          - No dobra przepraszam, że też chciałem byś zwróciła na mnie uwagę - prychnął obrażony.
          - W porządku Sakura, nie musiałaś rzucać całej swojej pracy by tu przybiec - powiedział surowo Sasuke, patrząc na nią zimnym wzrokiem.
          - Jak mogłabym? Słyszałam od Kotetsu, że rano wróciłeś i byłeś w ciężkim stanie, musiałam sprawdzić jak się masz.
          - Mówię przecież, że w porządku - przypomniał jej  - Przestań z tą miną. Wyglądasz jakbyś się miała zaraz rozpłakać. - Jak  w wiosce? Ludzie panikują?
          - Nie, na razie nie mówi się dużo o tym, że Akatsuki wkroczyło do Kraju Ognia. Jedynie w szkole zaczęto coraz częściej powtarzać plan ewakuacyjny i kładą mocniejszy nacisk, na naukę planu awaryjnego.
          - Dobrze - pogłaskał ją po głowie.
          - Kiedy cię wypuszczą?
          - Nie mam pojęcia. Jeszcze się nie widziałem z Kakashim, ani lekarzem. Zgaduje, że za kilka dni. Ja i Naruto znów wyruszamy na zwiady - wyjaśnił.
          - Co znów? Ledwo wróciliście?! Dwa tygodnie was nie było, Naruto ma przewlekłe obrażenia! - zaprotestowała głośno.
          - O, a teraz sobie o mnie przypomniałaś - prychnął.
          - Cicho bądź na chwile - ostrzegła go.
          - Zrozum Sakura wojna się zbliża wielkimi krokami. Musimy zebrać jak najwięcej informacji. Musimy poznać naszego wroga i nie dopuścić do tego, by wkroczył do wioski. Musimy walczyć o nasz dom.
          - Przecież wy macie dopiero osiemnaście lat. Jest mnóstwo zdolnych, starszych i bardziej doświadczonych shinobii, którzy by mogli robić to was - szepnęła łamiącym się głosem.
          - Ale to my jesteśmy najsilniejszy w tej wiosce! - dodał Naruto.
          - Sakura mówiłem ci już. Nie jesteś shinobii więc nie wiesz jaka odpowiedzialność na nas ciąży. Nie wiesz co to walka z przeciwnikiem i nie wiesz jak to jest gdy masz w sobie moc, masz w sobie coś co sprawia, że ludzie z wioski ci ufają i powierzają własne życie - powiedział cierpliwie, nie zmieniając ton głosu ani na chwilę.
          - No i co z tego, że nie zostałam kobietą shinobii. Martwię się o was jak każdy - mruknęła.
          - Po prostu nam ufaj i wież w nas - dodał Naruto, głaszcząc ją po głowie.
         


          Wieści o nadchodzącej wojnie rozprzestrzeniła się nie tylko w Kraju Ognia, ale i innych sąsiednich wioskach. Kraj Wiatru od kilku dni walczył z większą częścią sił zbrojnych wroga. Kraj Chmury postanowiła dołączyć i stanąć w obranie zaprzyjaźnionej wioski Śniegu, która stanęła na przeszkodzie kilku członków Akatstuki. Nawet małe nikomu nie przeszkadzające i niczym nie wyróżniające się wioski Mgły z Kraju Wody zostały miejscem walk. Konohańskie  jednostki zostały wysłane do zaprzyjaźnionego Kraju Trawy, gdzie mieli zatrzymać wroga, reszta miała zwabić wojska do Kraju Lasu gdzie mieli zastawione pułapki  swoich przeciwników. Z dnia na dzień dochodziło więcej wiadomości. Jedne były dobre drugie smutne. Kobiety i matki, modliły się całymi dniami, błagając niebiosa o zdrowie i szczęście synów, ojców czy mężów.


          Sakura czekała przed wejściem do budynku Hokage. Stała tak już ponad godzinę. Z wzrokiem wbitym w granatowe niebo, kopała stopą pobliskie kamienie. Wzdychała głośną, wraz z pojawieniem się na niebie coraz to większej ilości gwiazd. Ciemność otuliła jej ciało, a jedyne światło jakie mogła dostrzec to te z gabinetu Piątego Hokage.
          - W końcu wyszliście - powiedziała lekko uśmiechnięta, widząc dwójkę przyjaciół.
          - Sakura - powiedział Naruto. Chciał się uśmiechnąć powiedzieć coś miłego, lub głupiego by rozładować napięcie, ale gdy tylko spojrzał w jej zielone, jakby oszklone oczy, przełknął głośno ślinę.
          - Czyli jednak idziecie? - głos prawie niezauważalnie załamał się. Nie chciała robić z tego wielkiego problemu. Wiedziała, że kiedyś będą musieli ich wysłać. W wojnie brali udział wiele młodszych shinobii. Rozumiała, że sytuacja tego wymaga. Wojna się zbliżała, ludzie się bali. Naruto był zagrożony, tak jak cały świat. Musiała im zaufać i wspierać.
          - Chodź późno się robi - zawołał Sasuke, kierując się w stronę miasta.

          Naruto odłączył się od nich wcześniej. Nie mógł znieść tej smutnej atmosfery. Sam musiał to sobie wszystko poukładać. Pożegnał się tylko z przyjaciółko, mocno zaciskając wargi by nie rozpłakać się. Obiecał jej, że będzie uważać na siebie, a później szybkim krokiem odszedł, pozostawiając ją zapłakaną w towarzystwie przyjaciela.


          - Sasuke - szepnęła, stojąc pod drzwiami do swojego mieszkania. Pobliska latarnia oświetlała ich twarze. Było jeszcze wcześnie. Część wioski wracała z pracy do domu, a część dopiero rozpoczynała nocne życie. Słychać było odgłosy centrum.
          - Chyba nie będziesz mi tu płakać - zakpił, kładąc dłoń na jej głowie.
          - Chciałabym dziś u ciebie nocować.
          - Zwariowałaś? - fuknął.
          - No proszę. Nie chce później żałować - jęknęła błagalnie.
          Sasuke spojrzał na nią poważnym wzrokiem. Westchnął głośno pod nosem. W takiej chwili nie był wstanie jej odmówić. On również się bał tego, że może nie wrócić.
          - Nie powiesz rodzicom?
          - Nie muszę. Mówiłam im, że będą z tobą. Chodźmy - popędziła go.



          Po drodze wstąpili do sklepu. W tą ostatnią noc chciała mu przygotować domowy posiłek. Nie była w tym najlepsza, dlatego więc specjalnie przez ostatnie kilka dni, ćwiczyła gotowanie w domu wraz z mamą. Stojąc w kuchni w Sasuke, precyzyjnie odmierzała przyprawy, kosztowała wszystko po kilka raz by być pewnym, że mu zasmakuje. W końcu oboje zasiedli przy stole. Nie rozmawiali zbyt dużo. Towarzyszyła im ciszą.
          - Wykąp się pierwszy ja w tym czasie pozmywam - oznajmiła szczęśliwa. Była dumna, że wszystko znikło z talerzy. Z wielką satysfakcją myła puste naczynia, a następnie chowała je to szafek.

          Gdy wyszła z łazienki Sasuke wciąż nie spał. Siedział na łóżku, analizując różne zwoje. Na stoliku miał rozłożone narzędzia, i mapy. Był dość skupiony i zamyślony. Po cichu, usiadła za nim. Oparła brodę o jego ramię, i zaglądając mu do torby, zapamiętywała rzeczy, które miał zabrać ze sobą: Dużą ilość papierowych notek, spore opakowanie shurikenów i prawie tyle samo kunai.
          - Boisz się? - spytała cicho, bojąc się, że może naruszyć jego skupienie.
          - Zawsze się boję. Na każdej misji - odpowiedział jej spokojnie, odsuwając się trochę. - W końcu mamy wojnę. Muszę się bać - dodał, chowając mapę Kraju Ognia do kabury.
          - Hej, popatrz na mnie przez chwile - poprosiła, siadając wygodniej.
          Sasuke odwrócił się w jej stronę. Przełknął cicho ślinę, widząc jej koszulę nocną. Gołe ramiona, niedbałe kosmyki włosów, które prawie opadały jej na ramiona. Odsłonięte uda, i anielska twarz. Nawet jemu zaparło dech w piersiach.
          - Kocham cię - szepnęła z uśmiechem, dotykając jego twarz. Widziała w jego oczach strach przed czymś o czym nie miała pojęcia. Smutek z powodu niepewności i tęsknotę za spokojnymi dniami. W tej chwili chciała rozwiać te wszystkie złe emocje. Zbliżyła się do niego delikatnie, chcąc ucałować jego smutne usta.
          - Sakura - powiedział groźnie, przewalając ją na plecy - W tym momencie nie wiem czy mam być szczęśliwy czy zły na ciebie - jego surowy ton, pozostawił ciężki posmak w powietrzu  -  Po prostu chodźmy spać dobrze? - zszedł niej, i wsunął się pod kołderkę, pozostawiając jej wolne miejsce.
          - Mógłbyś mnie przytulić? - spytała, leżąc obok niego. Nie chciała przez noc, wpatrywać się w jego plecy. Chciała poczuć jego bliskość.
          - A nie możesz po prostu spać? - jęknął, odwracając się do niej. Jej ciemne w ciemnościach oczy, zalśniły. Przeklął na siebie w duchu, że pozwolił jej tu nocować. Nie chciał przez cały okres misji, mieć w głowie widok jej zapłakanej twarzy. - Odwróci się do mnie tyłem - rozkazał.

          Objął ją od tyłu, zahaczając brodą o czubek jej głowy. Jej drobne ciało idealnie wpasowało się w jego, i schowana w jego objęciach przegryzała wargi.
          - Teraz śpij i nie płacz już.
          - O której musisz wstać? - chlipnęła.
          - Rano....wcześnie rano - szepnął senny.
          - W takim razie dobranoc.
          - Dobranoc.




          W głębokiej sferze swojego snu, dosłyszeć mogła cichutkie hałasy z zewnątrz. Prawie niesłyszalne, dobijały się do jej świata, wołając do życia. Leniwie i niechętnie otworzyła oczy. Tu jak  i tam nadal panowała ciemność. Przez szare okno mogła dostrzec delikatną pelerynę szarości, która powolutku, żółwim tempem, naciągała się na całą Konohę.
          - Sasuke - szepnęła, wyciągając rękę. Miejsce obok niej było jeszcze ciepłe. Plecak, który stał koło komody znikł. - Sasuke - jęknęła, w drzwiach, widząc jak ubiera buty.
          - Wstałaś już? - spytał chłodno, nie spoglądając nawet na nią. Z pułki w przedpokoju, wziął opaskę, którą zwinnie zawiązał na czole. To była ostatnia czynność w tym domu teraz był gotowy by ruszyć.
          - Jak możesz iść bez pożegnania! - krzyknęła zdenerwowana.
          - Sakura - powiedział ostro - Dbaj o siebie i innych w wiosce dobrze?
          -  Tylko tyle - prychnęła.
          - Na razie - dodał.
          Objęła go mocno w pasie, chowając twarz we włosach. Oparła czoło o jego plecy, chcąc ostatni raz, zapamiętać zapach jego ciała.
          - Sakura, proszę - jęknął błagalnie.
          - Powiedź po prostu, że wrócisz! - zażądała.
          - Wiesz, że nie mogę.
          - Po prostu to zrób! - powtórzyła histerycznie.
          - Nie mogę powiedzieć, że wrócę, skoro nie mam takiej pewności - rzekł zmęczony całą tą sytuacją. Jego ciało niebezpiecznie napięte, zdawało się zaraz wybuchnąć.
          - Przecież jesteś Sasuke Uchiha. Najsilniejszy w wiosce. Jesteś zimny i arogancki. Pokonasz każdego. Dlatego cię właśnie kocham i chce żebyś mi obiecał, że wrócić. Choćbyś miał, leżeć na zimnej ziemi, konając z głodu, masz tu wrócić! - rozkazała.
          - Wrócę okey? Obiecuje - powiedział w końcu. Uścisk na jego pasie rozluźnił się. Sakura puściła go, stając kilka kroków przed nim. - Na razie - powiedział, zarzucając plecak przez ramie.
          - Kocham cię - powiedziała przed jego wyjściem.





          Minął rok ciężkich walk i  jeszcze cięższego czekania. Wśród wszechpanującej śmierci i walki, zawitał promień szczęścia. Osłabione wojska Akatsuki, wycofały się, ogłaszając jednocześnie przerwę w walce. Zawieszenie broni, nie miało potrwać dłużej niż kilka miesięcy. Kilka miesięcy na zebranie nowej amunicji, na zmianę strategii i na odzyskanie siły. Zaprzyjaźniona Wioska Piasku, przywitała z radością swojego Kazekage, Kraj Herbaty, mógł odwołać ewakuacje, i teraz ludzie mogli wracać do zrujnowanych mieszkań. Kraj Chmury oraz Żelaza mieli popracować nad dodatkową siłą, zaś Konoha miała opracować nowe plany awaryjne.


          Zmęczony i wycieńczony wrócił do domu. Wszystko widział jak przez mgłę. Krew skapywała mu z ramienia, ale nie przejmował się nią zbytnio. Chciał się tylko położyć spać i wstać po całe tej wojnie. Wszedł do pokoju, gdzie panował pół mrok. Przez otwarte okno wpadało światło księżycowe. Oświetlało jego łóżko, na którym leżała kobieta. Skulona na kołderce, spała delikatnie. Jej różowe włosy, rozwiane były po całej poduszce. Ubrana była w jego granatową koszulę, która zakrywała niewielką część jej ciała. Patrząc na nią nie wiedział czy to sen czy jawa. Zmęczenie brało górę, rzucił plecak na ziemie, który z hukiem upadł, wybudzając Sakure.
          - Co jest - szepnęła zaspanym głosem, przecierając oczy. Nagle poczuła na sobie coś ciężkiego. Odór krwi uderzył jej nozdrza, paraliżując tym samym całe ciało.
          - Sakura -wyszeptał, kładąc się na niej. Chciał jakiegoś potwierdzenia, namacalnego dowodu, że żyje, że jest w domu i ona nim była.
          - Sasuke! - krzyknęła. Usiadła na łóżku. Jej oczy przyzwyczaiły się do ciemności. Teraz dokładnie widziała tą twarz, te oczy, te włosy. W przypływie radości, rzuciła się na niego, przewalając go na plecy. Cichy jęk wydobył się z jego gardła.
          - Jesteś rany! - krzyknęła, wstając.
          - Trochę.
          - Pokaż gdzie - rozkazała, zaświecając światło.
          Sztuczne światło oświetliło pomieszczenie. Stanęła jak wryta, widząc krople krwi na ziemi, ciągnące się, aż na łóżko gdzie siedział Sasuke. W obdartych brudnych ubraniach, z zmęczoną twarzą, krwawiącą wargą i raną na nodze wyglądał na spokojnego, zrelaksowanego, a przede wszystkim wyglądał na szczęśliwego i zdrowego.
          - Nie myśl sobie, że ja się obijał i czekałam tylko na ciebie, gdy wy walczyliście - mruknęła, siadając obok. Wyciągnęła ręce przed siebie, złożyła dłonie nad raną, i w skupieniu zbierała chakrę. Z głębokiej rany zaczęła wychodzić para. Czerwone, poszarpane kawałki skóry, odnawiały się, łatając dziurę. Ten sam zabieg wykonała na całym jego ciele, a wargę musnęła delikatnie kciukiem.
          - Zostałaś medycznym ninja? - spytał zdziwiony, uśmiechając się pod nosem.
          - Można tak powiedzieć. Nie jestem wcielona do żadnej jednostki, ani nic w tym stylu. Po prostu pomagam ludziom w wiosce. Tsunade nie ma nic przeciwko sama mnie uczyła - wyjaśniła. - Nie jesteś głodny ? - spytała troskliwie.
          - Bardziej senny i zmęczony - oznajmił.
          - Idź się umyj, a ja przygotuje ci jakąś kanapkę lub coś - rozkazała, wykopując go z łóżka. - Sasuke - zawołała przed wyjściem. Odwróciła się do niego delikatnie, z uśmiechem na twarzy - Dziękuję że wróciłeś. Witaj w domu - szepnęła, i zniknęła za drzwiami.


          Całą noc leżała na boku, obserwując spokojną twarz chłopaka. Spał w bezruchu, chrapiąc głośną. Przez te kilka godzin nie zmienił pozycji nawet o milimetr, nie przebudził się i nie wydał z siebie żadnego dźwięku prócz głośnego oddychania. Była pewna, że śpi głęboko, i nie wstanie, aż do późnego południa.

          Wybudziła go chrząkanina po kuchni. Wypoczęty i wsypany, wyciągnął się w łóżku. Leniwie wstał, skorzystał z łazienki i odświeżony wszedł do kuchni. Przy kuchence gazowej stała do niego tyłem Sakura. Jej różowe włosy sięgały trochę za łopatki. Zwinnie mieszała coś w garnku. Po cudownym zapachu domyślał się, że to zupa rybna. W ciągu roku w końcu dostrzegł jak zmieniła się. Teraz inaczej patrzył na jej kobiecie kształty, długie nogi, czy nawet zgrabne odsłonięte ramiona. Jedynie czego pragnął podczas tej całej wojny, to wrócić do domu i ujrzeć ją uśmiechniętą.
          Przytulił się do niej mocno, chowając twarz we włosach. Zachłysnął się ich zapachem, jakby szukał kolejnego potwierdzenia swojego życia.
          - Wstałeś? - spytała spięta, odkładając drewnianą łyżkę na bok. Odwróciła się do niego przodem, opierając się o blat szafki kuchennej. W jego ciemnych oczach widziała cały ból jaki przeżył na wojnie. Usiadła wygodnie na szafce, przyciągając go siebie.
          - Wiesz co sobie uświadomiłem? - spytał, odsuwając się od niej. Objął ją w pasie, i głęboko spoglądając w oczy, upewniał się, że nadal widzi w nich miłość. - Uświadomiłem sobie jak bardzo cię potrzebuje i kocham. To jak bardzo pragnę wrócić do ciebie i cię zobaczyć - wyszeptał, opierając swoje czoło o jej.
          - Kocham cię Sasuke, mówiłam, że będę czekać - uśmiechnęła się.
          - I jedyne co chciałem zobaczyć po powrocie to twój uśmiech  - dodał.
          Trwali tak kilka chwil, aż nie połączył ich pocałunek. Zatraceni w tej krótkiej chwili, zapomnieli o całym świecie.
          - Kocham cię Sakura - powiedział pewniej mocniej, przytulając ją do siebie. Pomógł jej zeskoczyć na ziemie, gdzie od razu przywarł do niej. Nie chciał czekać, nie chciał tracić najmniejszej sekundy.
          - A obiad? - spytała, ciągnięta do sypialni.
          - Poczeka - szepnął, zamykając za sobą drzwi.
          Ściągnął z niej koszulkę, delikatnie położył ją na łóżku, podkładając pod głowę poduszkę. Pozbył się własnych spodni, a później między pocałunkami już sami nawzajem się rozebrali. Ich nagie ciała owiał wiosenny, ciepły wiatr. Nie czuli się zawstydzeni. Cieszyli się własną cielesnością. Dotykali swoich ciał rękami i ustami. Połykali się wzrokiem, próbując zapamiętać, każde zadrapanie, każdy pieprzyk, czy inny defekt na  ciele.
          Całował namiętnie jej płaski brzuch, sunął językiem wzdłuż jej  mostka, spijał z jej ust słodkość języka. Szukał wyjścia z jej włosów,  w które wplątał palce. Gotowy i pewny swoich czynów wszedł w nią delikatnie. Stłumił krzyk bólu swoim pocałunkiem. Wchodził głęboko, mając pewność, że przebił błonę dziewiczą. Niewielka ilość krwi, wydostała się na zewnątrz co tylko w dziwny sposób potęgowało jego podniecenie.
          - Spokojnie podłożę ręcznik - powiedział, delikatnie podnosząc jej uda. Położył pod jej pupę biały, puchaty, ręcznik. Następnie położył się na niej z powrotem. Wsunął swoje dłonie pod jej poduszke mocno, ściskając palcami  pościel.
          - O mój Boże - jęknęła, zaciskając lewą dłoń na kołderce. Palce prawej ręki, mocno wbijała w jego nagie plecy, na których już było widać ślad jej paznokci. Czuła go w sobie. Był twardy i wydawał jej się za duży jak na jej wnętrze. Wyginała się pod jego naciskiem. Zapierało jej dech w piersiach, gdy poruszał się w niej szybko. Wręcz brakowało jej powietrza, gdy z zawrotną prędkością, wyciągał go i wkładał w jej ciało. Krzyczała mu do ucha, nie mogąc znieść ekstazy, która się w niej budziła. Jak oszalała, wołała jego imię, podczas gdy on ustami pieścił jej kark. Łóżko przyjemnie skrzypiało pod ich ciałami, świat wirował jej w dół i w górę, rzeczy na komodzie brutalnie zrzucone na ziemie idealnie wpasowywały się w ten chaotyczny obrazek.
          - Sasuke ja zaraz... - nie dokończyła myśli. Wielki wybuch, dosięgł jej ciała. Fala rozluźnienia przeszła przez nią. Wszystkie mięśnie odetchnęły z ulgą. Ona upadła na poduszkę, dysząc jak po przebiegnięciu maratonu. Wyciągnęła swoje nogi daleko przed siebie. Coś ciepłego czuła w podbrzuszu. Dopiero po chwili poczuła się pusta. Sasuke położył się obok. Jego płytki oddech mówił o wszystkim.
          - Kocham cię - szepnęła, wtulając się w jego ramie.
          Sasuke objął ją mocno. Czuł na udach ich soki, które wytworzyły w powietrzu specyficzny zapach ich ciał. Ucałował jej drobne ciało.
          - Nie odchodź nigdzie - poprosił.



          Zamknięci w mieszkaniu Sasuke zapominali o całym świecie. Kalendarz ścienny, który wisiał w kuchni, wylądował w koszu. Nie mieli ochoty, ani czasu by się nim martwić. Chcieli się cieszyć sobą ile się dało. Po porannych treningach, wracał prosto do domu gdzie czekała na niego Sakura z obiadem. Później szedł na spotkanie z innymi shinobii i z powrotem wracał do domu gdzie całą noc kochał się z ukochaną. Nad ranem znów wstawał. Jedli wspólne śniadanie i wracał na trening. Tak minęło im sześć miesięcy. Oddech wroga czuć było na kilometr. Ostatni tydzień zimy mieli wolny. Bez treningów, bez rozmów na temat strategii i bez stresu.
          Tydzień tylko dla niej. Wspólne spacery, wspólne gotowanie posiłków i marnowanie czasu przed telewizorem. Spędzali ten czas jak zwykła para. Rozmawiali o przyszłości, śmiali się i starali się nie myśleć o nadchodzącej wojnie. Cieszyli się sobą ile się dało. Uprawiali swoją miłość, w każdym możliwym miejscu. Poznawali swoje ciała i swoje preferencje, kochając się w kuchni, pod prysznicem, a czasami nawet na łonie natury. Nie żałowali sobie uniesień. Chcieli przeżyć razem wszystko co się da. Nie chcieli niczego żałować.

          - To co jutro znów idziecie - powiedziała Sakura z udawanym uśmiechem.
          Cała ich trójka siedziała w Ichiraku ramen nad miską parującej zupy.
          - Niestety, ale wrócimy  równie szybko co ostatnio! - zawołał wesoło Naruto, prosząc o dokładkę.
          - I co ja będę bez was robić - westchnęła.
          - Módl się by Naruto sobie nic nie zrobił. Nie mam zamiaru mu znów ratować tyłka - prychnął Sasuke.
          - Chyba żartujesz! To ja musiałem ciebie ratować! - odpowiedział mu z podniesionym tonem.
          - Chyba ty zapomniałeś ile razy dziękowałeś mi za pomoc!
          - Akurat nigdy ci nie dziękowałem!
          - Zobaczymy tym razem, debilu.
          - A żebyś widział! Będę prowadzić specjalny dziennik "Ile razy uratowałem Sasuke tyłek" ot co!
          - Ty lepiej jedź to - rozkazał mu.



          Tak jak ostatnim razem Sasuke siedział na łóżku dokładnie, dobierając narzędzia. W skupieniu analizował co będzie mu najbardziej potrzebne. Gdy skończył odłożył plecak w dokładnie to samo miejsce. Z głośnym westchnięciem położył się spać, obok Sakury, która zdawała się spać.
          - Wrócisz tym razem? - spytała, wtulając się w jego ramie.
          - Bardzo bym chciał.
          - A jakbym zamknęła cię w domu i wyrzuciła klucz co byś zrobił?
          - Wyszedł bym przez okno - zaśmiał się.
          - Nie zostałbyś ze mną?
          - Wiesz, że bym chciałam, ale mam obowiązki. Muszę chronić swój dom i jej mieszkańców. Miedzy innymi ciebie. Co ze mnie byłby za facet, jeśli bym tu z tobą był podczas gdy inni by walczyli.
          - Wiem, wiem - jęknęła - Po prostu będę tęsknić.
          - Ja też - wyszeptał, całując ją. Całował ją namiętnie i czule, przelewając w to całe swoje uczucie.
          - Jak zaczniemy to nie wstaniesz rano - powstrzymała go.
          - Możemy w ogóle nie spać - szepnął, kładąc się na niej.
          Sakura zsunęła z niego spodnie. Przez bokserki czuła jego członek. Sama wprowadziła go w siebie, rozkazując chłopakowi by się nie ruszał.
          - Po prostu chciałabym tak przez chwilę poleżeć. Lubię cię czuć w sobie - oznajmiła, zarzucając mu ręce na szyje.
          - Też lubię to uczucie, ale jak się tak zaciskasz, to mnie to bardziej podnieca.
          Sakura wybuchła śmiechem. Nie chciała się smucić. Musiała wierzyć, że wróci do niej cały i zdrowy. Kochała go i ufa całym sercem. Wskazującym palcem prawej ręki dotknęła jego warg. Delikatnie jakby wodziła po mapie, kierowała się w dół wzdłuż jego podbródka, do szyj, poprzez mostek, i tors. Obserwowała jego ciało, w poszukiwaniu najmniejszego włoska, który chciała zapamiętać. Gdy już skończyła, uniosła uda do góry. Uderzenie ud o biodra, i mlask ich ciał tworzył magie w powietrzu.
          - Zaczynam - szepnął przez  śmiech.





          Upadłą na kolana. Nie wiedziała gdzie jest i z kim jest. Ten wielki gabinet nagle zaczął wirować wokół niej. Nie słyszała głosu Hokage, ani Shizune. Nic nie słyszała. Czuła tylko ból. Wielką dziurę w sercu, która wyżerała ją od środka. Tylko to teraz czuła.
          Wieść o zaginięciu jednostki krótkodystansowej pod dowództwem Kakashiego trafiła do wioski po trzech miesiącach od wznowieniu wojny. Nikt nie był w stanie uwierzyć, że jednostka uzbrojona w kilkudziesięciu najlepszych wojowników w tym Sasuke i Naruto mogła tak łatwo polec, zwłaszcza, że była prowadzona przez legendarnego Kakashiego. Miesiące mijały, a słuch o nich jakby przepadł. Wojna miała ważniejsze sprawy niż garstka ludzi. Śmierć była wszechobecna, mogła dotknąć każdego. Bezwzględni przeciwnicy, nie cofali się przed niczym.
          Leżąc w zimnym łóżku Sasuke, wylewała łzy w jego ubrania. Okryta jego bluzkami łkała głośno, wołając swojego ukochanego. Cały czas czuła na sobie jego dotyk i pocałunki. Gdzie się nie ruszała to go widziała. Słyszała jego zimny, chłodny, arogancki głos. Nawet we śnie widziała jego czarne oczy. Nie wierzyła w te plotki. Była pewna, że jej ukochany żyje. Czuła to w głębi serca. Była pewna, że jednostka Kakashiego gdzieś jest i za niedługo świat o nich usłyszy.




          4 lata później.


          Sakura stała w kuchni, przyrządzając obiad. Nie zmieniła mieszkania. Cały czas mieszkała u Sasuke, czekając na niego. Nie wyrzuciła jego ubrań. Niczego nie ruszała. Wszystko było tak jak przed jego wyjściem. Buty nie dbale rzucone u drzwi, porozwalane kosmetyki w łazience. Szczoteczka do zębów nadal stała w szklanej szklance i te same bokserki wisiały na suszarce. Wojna zakończyła się dwa lata temu. Wszyscy co przeżyli wrócili do domu. Czasami tylko słychać było jak zaginieni shinobii odnajdują się tam gdzie czy ówdzie. Ona nadal miała nadzieje. Nie straciła ją.
          Słysząc jak ktoś majstruje przy zamku ostrożnie podeszła do drzwi.
          Wyszczerzyła oczy, widząc męską postać, która wynurza się za ciemności.
          Czarne oczy, czarne włosy. Dobrze zbudowana postura. Opaska Shinobii na czole z symbolem wioski. Zielona kamizelka, i kabura na prawej nodze. Wszystko to było prawdziwe. Męskie ryski twarzy, tylko trochę wyostrzone, przybyło mu jakby kilka centymetrów, i kilo.
          Opuściła drewnianą łyżkę na ziemie, która odbiła się echem.
          Z jękiem i łzami w oczach rzuciła się mężczyźnie w ramiona. Ten sam odór krwi uderzył jej do nozdrzy. Westchnęła głośno, czując jego objęcia.
          - Ja cię zaraz zabiję! - krzyknęła, dotykając jego twarzy. Jak zawsze poobijany, nie poszedł do medyków, tylko od razu do domu.
          Sasuke spojrzał na nią. Włosy sięgające do pasa, większe piersi, większa pupa, zgrabniejsza talia, i dojrzalszy wyraz twarz. Piękna jak zawsze, oczy zielone niczym świeża trwa, błyszczały i to wcale nie od łez.
          W tym samym czasie z drugiego pokoju wybiegła kolejna postać. Zaciekawiona całym tym hałasem przybiegła co sił w nogach. Widząc obcą postać rozchylił usta i z powrotem uciekł do pokoju. Wrócił dopiero po kilku minutach z plikiem zdjęć w dłoniach. Porównał postać mężczyzny do tego przed sobą.
          Spojrzał na małego chłopczyka. Czarne sterczące włosy, ciemne oczy, i uśmiechnięta twarz. Spojrzał ponownie na Sakure, która odsunęła się. Widząc jak maluch biegnie w jego stronę, kucnął i wyciągnął do niego ramiona. Drobne ciało rzuciło się na niego. Łzy zmieszały się z świeżymi łzami Sakury.
          - Syn? - szepnął do Sakury, której łzy ciekły ciurkiem. - Chodź tu rozkazał - wyciągając dłoń. Przytulił te dwie osoby do siebie, jak najmocniej potrafił. Fala radości przeszłą przez jego serce. Nie mógł się czuć szczęśliwszy.



          Siedział na łóżku małego z synem na rękach. Potomek siedział mu na kolanach z twarzą opartą o jego pierś. Głaskał go delikatnie po plecach, upewniając się co jakiś czas, że to nie sen.
          - Mama mi o tobie opowiadała. Mówiła, że wyruszyłeś gdzieś, ale wrócisz - powiedział nagle, podnosząc twarz. - Mówiła też, że muszę być cierpliwy i czekać.
          - Przepraszam, że tak długo czekałeś.
          - Teraz już nigdzie nie pójdziesz prawda? - spytał , patrząc na niego wielkimi oczami. W tych ciemnych tęczówkach widział błysk i radość. Te same cechy które widział, patrząc w oczy Sakury.
          - Nie zamierzam.
          - To dobrze, bo mama była bardzo samotna.
          - Ile ty w ogóle masz lat? - spytał, sadząc go sobie na kolanach prościej.
          - Cztery, a na imię mi Haku. Uchiha Haku - uśmiechnął się szeroko. - A ty jesteś moim tatom Sasuke Uchiha, a moja mama to Sakura Uchiha - dodał po chwili.
          Sasuke uśmiechnął się pod nosem. Siedział tak dłuższą chwilę, rozmawiając z synem, aż mały nie zasnął.



          Wsunął się pod kołderkę, szukając pod nią drobnego ciała ukochanej.
          - Witaj Sakura Uchiha - powiedział na wpół kpiąco, przytulając ją do siebie.
          - Zmęczony?
          - Bardzo - szepnął, całując ją w ramie.
          - Nawet nie wiesz jak się martwiłam - jęknęła.
          - Wiem.
          - I jak tęskniłam.
          - Wiem.
          - Ale cieszę się, że jesteś. W końcu. Modliłam się o to codziennie.
          - Dziękuję. Dziękuję, że wierzyłaś we mnie, że czekałaś, że urodziłaś naszego syna, że jesteś tu nadal.
          - Przecież ci obiecałam.         
          - Dziękuję - ucałował ją. - Teraz możemy wziąć ślub, żebyś legalnie mogła się nazywać Uchiha - zaśmiał się.
          - To są twoje oświadczyny ? - zakpiła.
          - Jeśli nie chcesz to nie.
          - Poczekam, aż normalnie mi się oświadczysz - prychnęła  - A jak reszta? Naruto? Kakashi? - spytała pełna strachu.
          - Wszyscy jesteśmy. Cała dwunastka. Ale nie rozmawiajmy o tym. Było minęło.
          - Dobrze.
          - Kocham cię Sakura - szepnął senny.
          - Kocham cię Sasuke - odpowiedziała, całując jego obojczyk.




          Szedł dumny przez miasto z synem na rękach. Po czterech latach nic się tu nie zmieniło. Te same domy, te same twarze, te same stoiska, prowadzone przez tych samych ludzi. Wszyscy tu byli i nikt się nie zmienił. Wdychając jesiennie powietrze, rozmawiał z Haku.
          - Na ręce - zażądał, podnosząc ramiona.
          - Proszę się mówi - powiedział z udawaną złością, biorąc syna na ręce. Stali właśnie przed publicznym przedszkolem, gdzie roiło się od małych dzieci, które odprowadzane były przez rodziców.
          - Proszę - dodał słodko - Jestem szczęśliwy, bo teraz jak inny jestem odprowadzany do przedszkola przez tatusia - uśmiechnął się.
          - Też się cieszę, że mogę cię odprowadzić - ucałował syna w policzek.
          - A teraz jak wróciłeś to mogę mieć brata? - spytał nagle.
          - Słucham?
          - Mama powiedziała, że nie dostanę brata, aż nie wrócisz. Ale już wróciłeś więc możecie mi dać brata - powiedział wesoło, wyrzucając rączki w górę.
          - A co będzie jak dostaniesz siostrę. To nie od nas zależy - powiedział, zdzwiony.
          - Siostra też może być. Ale nie będą mógł się z nią bić, czy nie będę mógł jej uderzyć - powiedział smutniej.
          - Brata też nie będziesz mógł  - zmarszczył brwi.
          - Ale jak dorośnie i będziemy oboje tak silni jak ty to będziemy mogli się trenować nawzajem! Ale siostra też może być fajna. Będą ją pilnować i będę odstraszać innych.
          - Pomyślimy o tym. A tym czasem biegnij - rozkazał, kładąc syna na ziemi. Poklepał go troskliwie po pupie i pomachał, gdy ten wchodził do środka.



          Uwielbiał widok gotującej Sakury. Stała w kuchni w skupieniu, gotując najwspanialsze dania na świecie. Czasami nuciła coś pod nosem, czasami mówiła coś do siebie, a jeszcze indziej, potakiwała w rytm muzyki, którą puszczała z radia.
          - Dzień dobry - szepnął, przytulając ją od tyłu.
          - Jesteś głodny? Robię śniadanie.
          - Nie bardzo - powiedział leniwie, odciągając ją od garnków. Wyłączył palnik, odstawił nóż na bok, i podgryzając jej płatek ucha mruczał cicho.
          - O której Haku wraca?
          - O drugiej.
          Sasuke spojrzał na zegarek zwinnie, obliczając czas, który im pozostał.
          - Mamy całe szczęść godzin, żeby popracować na siostrą lub bratem dla Haku - zaśmiał się.
          - Już cię o to poprosił? - wybuchła śmiechem, pozwalając by fartuch swobodnie opadł na ziemie.
          - O tak - powiedział dobitnie, zsuwając sukienkę.
          - Nie wiem czy nam sześć godzin wystarczy - wyćwierkała radośnie, opadając na poduszkę.
          - Spokojnie ja się nigdzie nie wybieram. Mamy dużo czasu przed sobą - zaakcentował, zębami ściągając majtki.
          -  Kocham cię - powiedziała, całując go.
          - A ja ciebie - odpowiedział, oddając pocałunek.







za błędy przepraszam.

24 gru 2013

24 - Wybór między śmiercią, a życiem ( 2/2 SasuSaku)



         Paring:SasuSaku
         M&A: Naruto
         Dozwolone: od 18 lat
         Kategoria: Świat realny, szkolne, dramat, henati, życie.
         Uwagi: "Kiedy moglibyśmy się spodziewać nowej notki?" "Z niecierpliwością czekam na nową notkę" " Życzę Weny i czekam na nową notkę" " Nie mogę się doczekać nowej notki, mam nadzieje, że niedługo Nam ją udostępnisz" - Da się? Da. Jeszcze raz jakiś anonim napisze mi "Kiedy nowa notka", to obiecuje jak Mamę kocham, że zablokuje, i wstęp będą miały osoby, tylko zalogowane, lub te które będą mieć hasło.  Przypominam, że nie mam obowiązku systematycznego pisania. Zwłaszcza, że to śmietniczek - czyli blog na którym wyładowuje swoje pomysły, frustracje, czy nawet jakieś fantazje. Ja jestem wredna i jestem w stanie nawet zablokować bloga dla samej siebie.Amen - Po raz kolejny gorące podziękowanie i pozdrowienie dla Yuruki.



          Usiadł na schodach przed szpitalem. Schował głowę między kolana, a uszy ciasno zasłonił dłońmi. Krzyk jego własnego syna, raz za razem rozdzierał mu serce. Nawet nie widział jego twarzy, ale już wiedział, że go kocha. Nie rozumiał tego uczucia, ale wiedział, że jakaś ciepła fala rozlewa się po jego ciele. Po dłużej przerwie chwiejnym krokiem wstał. Rozejrzał się dookoła po czym wszedł z powrotem do szpitala.
         Szedł przez korytarz z głupimi niebieskimi balonami, oraz kwiatami. W tym momencie na nic lepszego nie było go stać, a przede wszystkim nie miał pomysłu na nic innego. Głupio mu było wejść z tym badziewiem, ale jeszcze głupiej mu było wejść, z pustymi rękami.

          Ciche płukanie rozeszło się po pomieszczeniu. Przez dębowe drzwi wleciały niebieskie balony, które unosiły się do sufitu, zakrywając twarz właścicielowi. Nie trzeba było nic mówić. Wiadomo już było kto to jest, nie wiadomo było tylko po co przyszedł. Zdezorientowani, wymienili się nawzajem wzrokiem. Naruto, który trzymał dziecko, przełknął głośno ślinę, tak samo jak Sakura, która  podniosła się lekko na łokciach.
         - Cześć? - spytał, kładąc bukiet kwiatów na kolanach dziewczyny - Przyszedłem zobaczyć syna - oznajmił spokojnie, podchodząc do Haku.
         - Kogo? - powiedziała sarkastycznie Sakura, wyciągając ręce do Naruto. Ten bez zastanowienia podał jej dziecko, stanął naprzeciwko Sasuke, zagradzając mu drogę.
         - Naruto, odsuń się. Mam prawo go zobaczyć - powiedział miłym, głosem, nie chcąc wdawać się w kłótnie.
         - Sakura - powiedziała cicho Ino, insynuując głową, żeby podała mu dziecko. Nie chciała by ten piękny moment, został zakłócony, czy zniszczony przez męską dumę. Chciała, żeby jej przyjaciółka cieszyła się tym dniem. - To jego ojciec pozwól mu potrzymać syna - dodała po chwili, siadając na krześle. Uścisnęła przyjaciółce dłoń, gdy ta podała dziecko byłemu chłopakowi. Delikatnie głaskała kciukiem wewnętrzną stronę dłoni, dodając tym samym młodej matce otuchy.

          Ostrożnie i precyzyjnie obserwowała każdy ruch Sasuke. Jej wzrok śledził go niczym cień. Coś ścisnęło ją w żołądku, gdy z czułością objął syna. To rozluźnienie na twarzy, które ujrzała gdy, dotknął jego małej rączki, czy malutkiej główki.
         - Witaj mały żołnierzu - szepnął delikatnie, bujając się delikatnie.
         Niespodziewany ryk płaczu, przykuł uwagę wszystkich zebranych. Spanikowany Sasuke spojrzał na Sakurę, która momentalnie wyciągnęła do niego ręce. Przełykając głośno ślinę, próbował zapanować na synem.
         - Podaj mi go - poprosił Naruto, biorąc Haku. Ułożył go sobie wygodnie we własnych objęciach, i z ustach przy jego uchu, szeptał mu coś, kołysząc się w rtm bicia jego serca. Chłopczyk jak za dotknięciem różki uspokoił się.
         - Po prostu nie jest przyzwyczajony do twojego głosu. Nasze głosy słyszał prawie codziennie, a twój pierwszy raz. To normalna reakcja - wyjaśniła Ino.
         - No stary nie powiem ładne dzieci robisz - zaśmiał się Kiba, chcąc rozładować napięcie. Hinata, która spojrzała na niego z wyrzutem, biła się w duszy za głupotę przyjaciela.
         - Dzień dobry - do pokoju weszła, młoda, uśmiechnięta, pielęgniarka. - Mogę prosić tatusia z synkiem? Chciałabym ci pokazać jak karmić i przewijać dziecko, o ile oczywiście chcesz - zwróciła się do Naruto miłym głosem.
         Sakura spojrzała na Naruto, który najwidoczniej nie był zdziwiony tą prośbą. On jako jedyny najbardziej się wczuł w rolę ojca, i sama jako tako uważała go za dobry przykład tatusia. Nie zdziwiła ją nawet natychmiastowa odpowiedź.
         - Niestety to ja jestem ojcem - oznajmił Sasuke, głosem lekko chłodny, a lekko groźnym.
         - A...to przepraszam - ukłoniła się. Dźwięk jego niskiego barytonu przeszył jej ciało. Instynktownie wiedziała, że z takimi się nie wdaje w dyskusje.
         - Pójdziemy we dwójkę - dodał Naruto, wychodząc z dzieckiem na rękach. Pewny siebie niczym dumny lew, gaworząc coś co malucha szedł za pielęgniarką, dając jasno do zrozumienia, że to on jest tym "ważniejszym"

         Sasuke stał troszeczkę z boku uważnie, obserwując każdy ruch pielęgniarki. Nadstawiał uszy i kodował w pamięci każde jej słowo: jak przewijać, jak trzymać, jak karmić butelką i jak sprawdzać czy woda do kąpieli nie jest za ciepła, ani za zimna. W przeciwieństwie do Naruto, nigdy nie był w żadnej szkole porodu, nie przeczytał żadnej książki, a najważniejsze  - nigdy nie nastawiał się na bycie ojcem. Coś ściskało go wewnątrz, gdy patrzył na płynne ruchy przyjaciela. Za każdym razem gdy Haku wydawał z siebie najmniejszy dźwięk, on biegł do niego i od razu uspokajał. Nie bał się go dotknąć, mówił do niego tak swobodnie jakby był kilkuletnim dzieckiem, a nie kilku godzinnym.
         - Mogę zabrać syna? - wtrącił niegrzecznie, wyciągając ręce. Pielęgniarka spojrzała na niego niepewnie, dopiero po długim zastanowieniu przekazała mu dziecko, uśmiechając się przepraszająco do blondyna, który odpowiedział jej delikatnym uśmiechem i skinieniem głowy.


         - I jak? - spytała Sakura, biorąc w objęcia potomka. Z matczyną czułością sprawdziła, czy nie jest za mocno owinięty w koc, po czym ucałowała różowe policzki, niczym największy jej skarb życiowy.
         - W porządku - pogłaskał dziewczynę po głowie.
         Zadrżała delikatnie czując jego dotyk. Zmysł dotyku od razu zareagował w postaci prądu, który przeszedł po jej ciele. Odwróciła głowę, nie chcąc patrzeć na byłego chłopaka. Cały czas sama ze sobą walczyła w środku, żeby nie wybuchnąć i nie wyrzucić go stąd. Walczyła również z emocjami które głębiły się w niej. Myślenie w jej głowie przerwało pukanie. Do środka weszli jej rodzice, z szerokimi uśmiechami i różnymi badziewnymi prezentami, które pomimo swojej kiczowatości dodawały uroku. Tuż za nimi weszła matka Sasuke. Jak zawsze nienagannie ubrana, przyniosła ze sobą wielkiego misia, ludzkich rozmiarów.
         - Mama? - spytał z niedowierzeniem Sasuke, zrywając się na równe nogi. Nie spodziewał się ujrzeć tutaj  własnej rodzicielki. Nigdy jej nie wspominał nawet słowem o ciąży. Zawsze gdy pytała o powód rozstania, unikał odpowiedzi. Teraz gdy spojrzał z wyrzutem na Sakure, serce stanęło mu w gardle.
         - Sasuke co tutaj robisz?
         - Chyba co ty tutaj robisz?
         - Przyszłam odwiedzić wnuka. Cóż to za pytanie - wywróciła oczami. Całkowicie, ignorując syna podeszła do wnuka. Razem z rodzicami Sakury, stała pochylona nad małym dzieciątkiem, podziwiając piękno natury. Spoglądając na jego czarne włosy, i delikatne rysy, nie mogła oprzeć się wrażeniu, że widzi Sasuke z czasów narodzin. Łzy napłynęły jej do oczów w momencie gdy wzięła wnuka na ręce, i przytuliła do piersi.
         - Witaj moje małe słoneczko - powiedziała przez łzy - Sakura dobrze się spisałaś, skarbie.
         - Łatwo nie było. Cieszę się, że Naruto był przy mnie - uśmiechnęła się słabo. Nagle cały ciężar dzisiejszego dnia, spadł jej na ramiona. Zmęczenie długim porodem dawało we znaki, i im dłużej walczyła z tym, tym cięższe stawały się powieki.
          - Prześpij się słońce. Wiem, że poród to ciężka rzecz. Ja i tata tu jesteśmy, więc nie masz się co martwić - ciepły głos matki, i delikatny dotyk jej dłoni, ukoił ją do długo upragnionego snu.



         Siedział spięty, krzyżując nogi pod stołem. Dźwięk lecącej wody z kranu, dobijał mu się do uszów, powodując fale tsunami, które przechodziło przez jego umysł. Oparł łokcie o stół, a twarz o dłonie. Zacisnął mocno palce na włosach, mając nadzieje, że to przyniesie jakieś ukojenie.
         - Mamo? - szepnął cicho.
         - Hmm?
         - Czy ty wiesz czemu zerwaliśmy?
         - Przez Haku? - spytała ostrożnie.
         - Nie....to znaczy po części. Ja...ja kazałem jej usunąć ciąże - wydusił załamanym głosem. W końcu od kilku miesięcy wyrzucił to siebie. Czuł potrzebę pogadania z kimś bliskim z kimś kto nie będzie go oceniał i kto go zrozumie.
         W tym samym czasie szklanka wyśliznęła się kobiecie z dłoni. Drżącymi rękami, zakręciła kran, ściągnęła gumowe rękawiczki, i pełna przerażenia usiadła obok syna.
         - Co ty powiedziałaś?
         - A oprócz tego uderzyłem ją...mamo ja na prawdę nie chciałem!  - jęknął, podnosząc twarz.
         - Sasuke...synku jak mogłeś powiedzieć coś takiego kobiecie. Nie tak cię przecież wychowaliśmy...
         - Ale co ja mogłem zrobić. Mam dopiero osiemnaście lat. Sami mówiliście, że studia są najważniejsze. Jak ja bym mógł spojrzeć ojcu w twarz?
         - Ale to nie powód, żeby decydować o życiu czy śmierci innego człowieka. Zwłaszcza małego nienarodzonego dziecka, który powstał nie z nikogo i niczego innego jak twoich genów.
         - Na prawdę żałuje. Nie chciałem jej uderzyć. To był impuls
         - Sasuke dziecko moje najdroższe - szepnęła, przytulając syna do siebie. Schowany w jej ramionach, przy jej piersi, błagał niebiosa o rozgrzeszenie. Ta krótka rozmowa sprawiła, że poczuł się lżejszy. Miłości rodziców napełniała jego dusze i serce, które na nowo było gotowe na walkę o ukochaną.
        

         - Kochanie jestem! Patrz co nam Itachi wysłał pocztą! - krzyknął mężczyzna, wchodząc do kuchni z dziecięcym nosidełkiem, najmodniejszym i najdroższym w całym kraju Wiatru.
         - Ojciec też? - jęknął, uderzając czołem o stół. - I nawet Itachi? Czy wy mnie macie za głupka czy za kogo?! - krzyknął drastycznie, odsuwając krzesło. Obojętnie wyszedł z kuchni, trzaskając po sobie drzwiami.


        
         Po całonocnej walce z snem rano wstał na śniadanie z kompletnym mętlikiem w głowie. Marszcząc brwi, i wyrywając sobie włosy z głowy, próbował znaleźć odpowiedź na pytanie co dalej. Chciał walczyć o rodzinę, przynajmniej podjąć taką próbę, ale już teraz zdawał sobie sprawę jak trudne to będzie i jak wiele pracy ma przed sobą.
         - Wypisano już Sakure i malutkiego do domu, idę ich dziś odwiedzić idziesz ze mną? - spytała kobieta, chowając naczynia do szafki. Jak zawsze pełna gracji, wytarła mokre ręce o ręcznik, a następnie, usiadła na przeciwko syna.
         -  Już ją wypisano? Nie wiedziałem - zdzwiony, podniósł zmęczone oczy z nad talerza. Wspomnieniami wrócił do kilku ostatnich wizyt w szpitalu. Pomimo radości i uśmiechu, zawsze czuł się piątym kołem u wozu. Naruto niczym cień kroczył za dzieckiem, był na każde zawołanie Sakury i dbał o wszystkie drobne, ojcowskie, rzeczy, których on sam powinien pilnować. Denerwowała go jego bezsilność i niemoc.



         Przełknął cicho ślinę, widząc kamienną twarz mamy Sakury. Kiedyś z miłością i radością zapraszała go do domu, traktowała go jak własnego syna, a teraz wręcz czuł jej obojętność i żal. Takie momenty jeszcze bardziej go dobijały i uświadamiały jak wiele rzeczy zmieniło się w ciągu kilku miesięcy.
         - Witaj kochana - ciepło, powitała panią Uchiha.
         - Witaj, jak się czujesz  w porządku? Jak Sakura?
         - Radzi sobie doskonale. Wczoraj w nocy nawet raz nie wstałam z łóżka, bo z każdym razem Sakura wstawała i dbała o Haku - z uśmiechem i dumną opowiadała.
         - Musi być bardzo zmęczona. Pomyślałam sobie, że może weźmiemy go na króciutki spacerek?
         Pani Haruno spojrzała  poważnym wzrokiem na swoją przyjaciółkę. Dobrze wiedziała o co jej chodzi. Chciała zdobyć trochę czasu dla Sasuke i Sakury, by w końcu mogli porozmawiać spokojne, bez jakiejkolwiek publiczności. Rozumiała jej matczyne serce. I choćby nie wiadomo jak darzyła uczuciem panią Uchiha i jej syna, nie była w stanie od tak sobie wybaczyć złamanego serca córka, a zwłaszcza, że porzucił ją w takich okolicznością.
          - Pół godziny, proszę cię - nalegała.


         Delikatnie zapukał do dobrze mu znanych drzwi. Słysząc zaproszenie, wszedł niepewnie do środka.  Sakura stała przy oknie, tuląc dzieciątko do piersi. Bujała się delikatnie na nogach, co jakiś czas, całując malutką główkę. Usta ruszały się płynnie, prawie bezdźwięcznie.
         - Cześć - przywitał się, wchodząc głębiej.
         Spokój i harmonia, która malowała się na twarzy dziewczyny zniknęła w jednej sekundzie.
         - Chciałem sprawdzić jak się czujecie - wyprzedził jej pytanie.
         - Bardzo dobrze - skwitowała cicho.
         - Chciałem tylko chwilę pogadać, póki nie ma nikogo.
         - Spóźniłeś się o jakieś pięć miesięcy.
         Sasuke puścił to mimo uszów. Zaciskając uprzejmie usta podszedł bliżej, wyciągając po synka ręce. Widząc jak niechętnie mu go przekazuje, delikatnie wsunął go z jej ramion.
         - Chyba przytył trochę....i urósł - stwierdził, po kilku chwilach. Widząc swoje dziecko raz na kilka dni, niedowierzał w jak szybkim tempie potrafią rosnąć niemowlęcia.
         - Sakura możemy?  - do pokoju weszły obie mamy.
         - Zabierzmy Haku do sklepu i zaraz wracamy - oznajmiła pani Haruno.
         - Po co idziecie? Wszystko mam.
         - Jak szłam do was to z Sasuke widziałam pieluszki na promocji, bardzo opłacalna. Pieluszków nigdy za mało! - powiedziała pewnym tonem pani Uchiha, biorąc dziecko od syna. Następnie obie panie wyszły do pokoju obok, gaworząc coś pod nosem.


         Sakura wyglądała przez okno kurczowo, trzymając się firanki. Odprowadziła kobiety, aż do zakrętu, a później poczuła wielki ciężar na swoich barkach. Stała tak nieruchomo, mając nadzieje, że jak nic nie zrobi to gość jej nie zauważy i sobie pójdzie.
         - Sakura... - szepnął, podchodząc bliżej.
         Sam jego głos, sprawiał dreszcze na jej skórze.
         - Nie będę tu długo. Skoro nie chcesz rozmawiać w porządku. Ja będę mówić - oznajmił, stając kilka kroków za nią - Przepraszam - powiedział z głębi serca - Za to co zrobiłem, że stałem się śmieciem. Przepraszam, że nie wziąłem  odpowiedzialności za nasze czyny i zostawiłem cię samą. Przepraszam, że byłem i nadal jestem niedojrzałym debilem, i przepraszam, że zawiodłem cię, pomimo iż dawno temu obiecywałem, że nigdy cię nie zostawię i nie zawiodę - delikatnie położył swoje ręce na jej ramionach. W szybie widział ich odbicia. Sakura tępo wbijała wzrok w ziemie, przegryzając napięcie dolną wargę - Przepraszam cię raz jeszcze, ale będę walczył. O nas...jeśli się o nas już nie da, będę próbował dalej. Będę walczył o syna, i nie oddam go nikomu. Tylko tyle chciałem powiedzieć.
         Odsunął się od niej, zabierając ręce. Krok po kroku oddalał się do wyjścia, nie spuszczając z niej wzroku.
         - Przyjdę jutro. Prześpij się chwilę. Ja złapie nasze mamy i chwilę pobędę z Haku - oznajmił przed wyjściem.          
        


         Tuż po szkolę od razu po dzwonku, pobiegł do domu. Rzucił plecak w kąt, przebrał mundurek, zjadł niechlujnie obiad, i z powrotem wybiegł. Coraz częściej przyzwyczajał się do morderczego wzroku swojej byłem teściowej, a im częściej przychodził, tym bardziej dostrzegał, mały promyczek w jej oczach, który tlił się uparcie.
         - Jak dziś gorąco! - jęknął, wpadając do pokoju Sakury. Na widok Naruto uśmiechnął się sztuczne. Nadal byli przyjaciółmi, kochał go jak brata, ale czuł tą rywalizacje między nimi. Rywalizacje o co coś, a raczej o kogoś, do kogo nie miał prawa: Prawa jako przyjaciel, czy brat.
         - No stary jesteś tu szybciej niż wczoraj - zaśmiał się Naruto odruchowo, oddając mu dziecko - No nic ja lecę, jutro się zobaczymy - ucałował dziewczynę w policzek, a następnie Haku w główkę.
         - Normalnie jak dzieci - jęknęła Sakura, wywracając oczami.
         - O co ci chodzi?
         - Mam wrażenie, że wy jakąś bójkę tu prowadzicie!
         - Gdybym Haku był u mnie i jakakolwiek inna kobieta, chodź w połowie jak Naruto, troszczyła by się o niego, to byś ją chyba zabiła.
         Sakura zmroziła go wzrokiem. Dyplomatycznie przeprosił za tą uwagę. Położył syna na łóżka, a następnie usiadł przed nim. Bawił się jego rączkami i nóżkami, jakby miał nadzieje, że zaraz wstanie o własnych siłach i przybiegnie do niego. Wpatrywał się w niego jak w obrazek, nie mogąc uwierzyć, że ma już miesiąc. Nie tylko przybyło mu masy, ale i czarnych włosów.
          - Za kilka tygodnie masz egzaminy, nie powinieneś się uczyć? - spytała, siadając na drugim końcu łóżka. Zmęczona i senna oparła się o ścianę. Nikt nie mówił jej że macierzyństwo jest łatwe. Wręcz przeciwnie spodziewała się trudności, ale nie aż takich. Nocne pobudki i poranne grymasy odbijały się na jej zdrowiu.
         - Wiesz przecież, że nie potrzebuje dużo czasu na naukę - prychnął szarmancko.
         - A no tak, przepraszam - skwitowała. Wręcz wyobrażała sobie jak przewraca oczami.
         - W końcu jesteśmy sami. Chciałem się spytać czyje nazwisko nosi Haku? - zwrócił swoje tęczówki na dziewczynę. Nie wydawała się zaskoczona tym pytaniem. Wręcz przeciwnie, czekała na tą rozmowę.
         - Twoja mama nalegała, żeby wpisać twoje. Ja chciałam wpisać swoje...ale w końcu zostałam przy twoim.
         Odetchnął z ulgą. Bał się, że w przyszłości będzie musiał walczyć z kimś o nazwisko. Chciał by jego syn nosił tylko jego rodowe imię i znak. Ucałował syna w czoło, mrucząc pod nosem.
          - W ogóle stwierdziłem, że powinienem ci jakąś zrekompensować to. Gdybyś czegoś potrzebowała proszę mów mi od razu. Pieniądze, lekarstwa, opieki. Dzwoń o każdej porze dnia i nocy.
         - O to się martw. Twoi rodzicie, aż zanadto mi pomagali. Kupili większość mebli do pokoju Haku, nawet wózek kupili, a Itachi przysłał nosidełko. Nawet nie wiesz ile ich prosiłabym by przestali - mruknęłam - Ale jestem im bardzo wdzięczna, bardzo mnie wspierali - dodała po chwili z delikatnym uśmiechem.
         - Ty im powiedziałaś o ciąży? - spytał bardziej podejrzliwie.
         - Zwariowałeś? - fuknęła, po chwili powstrzymała swoją złość, nie chcąc obudzić syna - Twoja mama tu przyszła kilka tygodni po naszym rozstaniu. Nie chciałam się z nią widzieć, bo było mi wstyd, ale co mogłam zrobić. Przyszła do mnie do pokoju, zobaczyła brzuch. Rozpłakała się. Później długo rozmawiałyśmy. Ubłagałam ją by nic ci nie mówiła o tym, że wie cokolwiek. Zgodziła się. Na drugi dzień przyszła z twoim tatą. Akurat był  u mnie Kiba, Naruto i Shikamaru. Malowali pokój. Uparli się, że pomogą i w ten sposób moi rodzice i twoi wraz z chłopakami spędzili kolejny tydzień w tamtym pokoju. Nawet nie wyobrażasz sobie ile się kłócili o kolor, dodatki, malunki, a nawet meble. Gdy o tym teraz wspominam, to był na prawdę wesoły okres - roześmiała się sama do siebie. Patrząc na pościel widziała wszystkich ubrudzonych farbą, wspominała jak wspólnie siedzieli na ziemi, jedząc obiad, jak odpoczywali na zimniej podłodze, jak skręcali meble i wspólnie się śmiali.


          Teraz inaczej patrzył na ten pokój. Jasne, kremowe, ściany, wydały mu się odrobinkę chłodniejsze. Patrząc na latające ptaki, od drzwi, poprzez górną cześć lewej ściany, leciały tuż pod sufitem, środkowej ściany, nad oknami, aż do trzeciej ściany, po prawej stronie, gdzie narysowane było gniazdo na czubku latarni nocnej, a w gnieździe kilka jajeczek. Dotykając opuszkami palców, odbite dłonie na framudze drzwi, zastanawiał się czy ta najzgrabniejsza dłoń, to dłoń jego mamy czy Sakury, czy ta najbardziej koślawa należy do Naruto i czy łapa psa, faktycznie należy do Akamaru, czy to tylko inwencja twórcza Kiby. Ułożył Haku delikatnie w łóżeczku, które stało pod gniazdem. Trochę mocniej pchnął szafę, jakby miała zaraz runąć na ziemie. Przed wyjściem obejrzał się za siebie. Na jasnej kanapie siedziała jego mama, obok Sakura, a obok jej mama. Na ziemi, tuż przed nimi Ino, z butelką wody, Hinata z kanapką, i Naruto, który otwierał kubeczek z ramen. Kiba siedział na brudnym krześle, sącząc piwo z lewej ręki, a z prawej gryzł kanapkę. Shikamaru siedział rozłożony w kącie, z przymkniętymi oczami i otwartą buzią, jego ojciec siedział na środku, a bok pan Haruno. Wszyscy się śmiali.


         Wszedł z powrotem do pokoju Sakury. Siedziała w tej samej pozycji co przed wyjściem. Jej głowa delikatnie oparta o ścianę, opadała delikatnie, by za kilka sekund się przebudzić i podnieś ją drastycznie. Usiadł na krześle przy biurku.
         - Prześpij się widzę, że jesteś zmęczona - rozkazał - Jeśli ci przeszkadzam to sobie pójdę - wyprzedził jej myśl. Zbyt dobrze ją znał, potrafił czytać z niej jak z otwartej książki.
         - Przecież nie mogę zabronić ci się widzieć z synem - ziewnęła.
         - W takim razie, ja się pouczę tu chwilę, i będę zaglądać do Haku, a ty się możesz przespać - zasugerował, wyciągając z plecaka książki.
         - Mmmm...
         - W końcu też jestem rodzicem, więc jeśli tu jestem to korzystaj z tego - zaśmiał się.
          Między przerwami na nauki spoglądał na Sakure i jej spokojny sen. Jak zawsze skulona pod kołderką, oddychała głośno, nie ruszając się przy tym nawet o milimetr. Zawsze zasypiała w jednej pozycji, i w takiej spała przez całą noc.



         Z sali wyszedł jako pierwszy. Egzamin którego się tak obawiał był nazbyt banalny jak na marne godziny spędzone nad książkami. Rozluźniając krawat, śmiał się w duszy, z tego jak bardzo panikował nad tym dniem. Był pewien, że zda, był nawet pewien, że taki Naruto nie będzie miał problemów. Cały ten stres i nieprzespane noce, wydały mu się stratą godzin. W tym czasie, gdy on i Sakura wkuwali książki na pamięć, mogli robić coś innego. Mógł inaczej spożytkować ten czas, zupełnie inaczej podejść do tej sytuacji.
         Od razu skierował się do domu Sakury. Nawet nie pukał. Wchodził tam do siebie jak do domu. Od razu szedł po schodach do pokoju dziewczyny, gdzie zawsze czekała na niego z synem na rękach. Czasami się uśmiechała na jego widok, czasami próbowała ten uśmiech zdusić, a jeszcze indziej utrzymywała komiczną powagę.
         - I jak ci poszło? - spytała obojętnie, podając mu dziecko.
         - Aż za banalnie - prychnął pod nosem dumnie. - A u ciebie jak w ogóle z nauką?
         - Normalnie. Miałam indywidualne lekcje w domu. Pozwolili mi zdawać egzamin miesiąc później. Więc dokładnie za miesiąc ja będę pisać - oznajmiła, padając na łóżko.
         - W takim razie biorę Haku do siebie na kilka dni, a ty się ucz.
         - Zwariowałeś chyba - przerwała mu groźnie, obnażając ząbki.
         - Hej, żartowałem. Teraz gdy ja już mam spokój będę mógł dłużej zostać. Więc prześpij się teraz z godzinę, a później się pouczysz. Ja popilnuje małego.
         - I bez twojej pomocy bym sobie poradziła.
         - Przestań grymasić - fuknął na nią obrażony - Będę  w pokoju Haku, prześpij się - rozkazał. Przed wyjściem pogłaskał ją po głowie, sprawiając tym dreszcze na całym jej ciele.
   


         Miesiąc na naukę minął jej szybciej niż przypuszczała. W tym trudnym czasie, gdy musiała dzielić swój czas między książki i syna, dziękowała w duszy Sasuke za jego pomoc. Była mu wdzięczna za każdą noc przenocowaną na kanapie, gdzie wstawał w nocy do syna. Dzięki temu mogła poświęcić dodatkowe godziny na edukacje, a również pospać kilka godzin. Nie brakowało również przyjaciół i pomocy rodzin. Codziennie odwiedzali ją rodzice Sasuke. Na zmianę z jej mamą brały Haku na dół, gdzie we dwie spędzały z nim czas. Raz na jakiś czas, dziadkowie brali go na krótki spacer. Podczas każdej tej czynności, Sasuke nie odstępował go na krok. Sam zmieniał mu pieluszki, podgrzewał mu w nocy mleko, a czasami nawet mył. Był wzorowym ojcem, o którym marzyła, będąc w ciąży.

         Siedząc samej w wielki sali gimnastycznej, odliczała sekundy do rozpoczęcia egzaminu. Czuła dreszcze na całym ciele, ręce pociły jej się niesamowicie, a noga drgała z zdenerwowania. W głowie cały czas powtarzała sobie różne regułki. W końcu jej były wychowawca podał jej kilkunastu stronicowy arkusz. Powiedział jej kilka słów na otuchę, życzył powodzenia i usiadł w ławce, gdzie czytał swoją książkę.
         Głęboki oddech, i gotowa była do walki. Gdy już załapała za czarne pióro, nic nie było w stanie jej odciągnąć od rozwiązywania zadań. Śmigała z prędkością światła. Informacje wylewały jej się z głowy, i przelewały na papier. Nim wybił zegar, Sakura była już w drodze do domu. Z uśmiechem na twarzy rzuciła się matce na szyje.
         - Mamusia właśnie zdała egzamin - powiedziała radośnie, całując syna. Przytuliła go mocno do piersi, okręcając się dokoła siebie.
         - No gratulacje.
         - Dzięki. Gdyby nie twoja pomoc, pewnie by mi nie poszło tak dobrze - wyjawiła spokojnie, z uśmiechem. - Dziękuję.
         Zapadła niezręczna cisza, którą przerwała starsza kobieta. Wchodząc do pokoju z obiadem, podśpiewywała pod nosem jakąś piosenkę.
         - Proszę zrobiłam wasze ulubione danie! Wiedziałam, że ci się uda kochanie - ucałowała córkę, wnuczka, a później równie szybko znikła, pozostawiając po sobie tylko śmieszną melodią.
         - Też wiedziałem, że ci się uda. Zawsze dajesz sobie rade. Choćby nie wiadomo co - oznajmił, dotykając jej głowy. Pogłaskał ją delikatnie, a następnie zabrał się parujący posiłek. Sakura stała tak jeszcze chwilę. Za każdym razem gdy ją dotykał, przechodził przez nią prąd. W ciągu trzech miesięcy od narodzin Haku jej uczucia do niego zmieniły się. Mimo iż próbowała odgrodzić się od niego wysokim i grubym murem, to i tak ciągnął ją do siebie.

         Kolejne miesiące również miały w zawrotnym tempie. Haku rósł z dnia na dzień. Młodzi rodzice, codziennie uczyli się nowych rzeczy, i czerpali maksimum radości z życia. Lato minęło, jesień również, aż przyszła zimna. Ulice otulone puchową kołdrą, kolorowe światełka witały wszystkich, latające aniołki, pukały do okien. A Haku kończył pół roku.
         Zmarznięta otrzepała buty w przedpokoju. Rozpakowała zakupy, zaparzyła herbatę i z gorącym kubikiem poczłapała na górę. W pokoju zatrzymała się przy drzwiach. Nie chcąc zbudzić nikogo, nawet nie zapalała światła. Oparła się o szafkę, i z parującą cieczą w dłoniach, przyglądała się temu magicznemu obrazkowi. Sasuke spał rozłożony na plecach, z prawą ręką pod głową i lewą na plecach Haku, który spał wygodnie na klatce piersiowej ojca. Unosił się w górę i w dół, podczas każdego wdechu i wydechu. Ubrany w czerwone śpioszki na mikołaja, wyglądał niczym mały cukierek, z czarną czuprynką.
         Delikatnie wzięła syna na ręce. Położyła go do łóżeczka, gdzie miał spać, aż przyjdą goście.
         - Wstawaj zaraz wszyscy przyjdą - wołała, potrząsając chłopakiem.
         Niemrawie otworzył oczy. Białe światło uderzyło go. Po kilku sekundach w końcu przyzwyczaił się do jasności. Odruchowo dotknął brzucha, gdzie położył syna. Gdy zorientował się, że go tam nie ma, zerwał się na proste nogi.
         - Spokojnie położyłam go do łóżeczka. Chodź mamy dużo roboty - popędziła go.

         Wnieśli stół na górę do małego salony, gdzie mieli się wszyscy zmieścić. Przynieśli przyrządzone przez panią Haruno potrawy. Ułożyli szklanki, soki, piwa, przekąski. Nadmuchali balon, i udekorowali pokój różnymi napisami, i serpentynami. O godzinie siedemnastej do drzwi zapukali pierwsi goście. Wszyscy odświętnie ubrani,  z  szerokimi uśmiechami, i prezentami, zasiedli do stołu, gdzie rozpoczęli długie rozmowy.
         - Patrz pokaże co ci wujek kupił - powiedział dziecięcym głosem Naruto, biorąc chrześniaka na kolana. Wyciągnął z papierowej torebki, przebranie lisa. - Piękne nie! - zawołał wesoło. Haku zaśmiał się cicho, widząc roześmianą twarz  wujka. Wziął do rąk śpioszki, które od razu wylądowały w jego ustach.
         - Nieeee, lis nie jest do jedzenia - wybuchł śmiechem.
         - Popatrz tylko jakie ja mu kupiłem śpioszki! - wtrącił Kiba, wyciągając przebranie białego pieska.
         - Zaraz zrobi się tu zoo - skomentowała Ino.
         - Mój syn tego nie założy! - powiedział twardo Sasuke.
         - Jak nie? Śliczne są! Zaraz je przymierzymy! - zawołała Sakura, porywając syna i ubrania.
         - Nawet nie zakładaj mu tego! - ostrzegł Sasuke, idąc za nią.
         - A oni od kiedy zachowują się jak małżeństwo - spytał Shikamaru, uśmiechając się pod nosem.
         - Chyba mam dobre przeczucia - dodała Ino, uśmiechając się znacząco - Za nich! - wzniosła toast.

         - No patrz jak on wygląda - mruknął krzywo się, patrząc na wystającą główkę z pod przebrania lisa.
         - Uroczo. Jak małe zwierzątko - wyszczerzyła ząbki, całując syna w nosek. - Podoba ci się prawda - szepnęła, całując go jeszcze raz - Widzisz podoba mu się - powiedziała triumfalnie, pokazując Sasuke uśmiechniętą twarz syna.
         - On się zawsze śmieje, gdy całujesz go w nos - zauważył zgryźliwie.
         - To mój syn, będę go ubierać jak chce!
         - To też mój syn - przypomniał.
         - Ale ja jestem matką. A teraz nie denerwuj mnie tylko chodź! - rozkazała, wychodząc do gości. Wszyscy zachwyceni małym lisem, wznieśli kolejny toast za małego człowieczka.



          O godzinie dziewiętnastej rozpoczynała się druga impreza dla rodziny, tym razem u Sasuke. Ubrani w sukienki i garnitur, powitali wszystkich zebranych gości. Itachi, który w końcu wrócił do domu na kilka dni, nie mógł oderwać się od swojego bratanka. Wszystkie ciocie, stały nad nim i porównywały go do zdjęć Sasuke z tego samego okresu. Wujkowie siedzieli i popijali wino. A gospodynie dbały, o każdy najmniejszy szczegół.
         - Piękny chłopczyk. Piękny! - powiedziała któryś raz z kolej, ciocia Sasuke.
         - Dziękuję - uśmiechnęła się - Przepraszam. Muszę go przewinąć. Sasuke gdzie spakowałeś pieluszki? - skierowała pytanie do chłopaka.
         - W torbie, zostawiłem w pokoju.
         - Dobra, to ja idę go przebrać.
         - Pójdę z tobą. Trzeba go w końcu przebrać w coś lżejszego, bo zaraz się zagrzeje - stwierdził, dotykając jego ciepłej skóry.
   
         - Czyż oni nie są dla siebie stworzeni? - powiedział Itachi, popijając wino.
         - Piękne dziecko, piękna para. Na prawdę sobie świetnie radzą! - dodała kolejna ciocia.
         - Bardzo dojrzeli w ciągu tych sześciu miesięcy - oznajmiła pani Haruno. - Mam nadzieje, że tak już zostanie - uśmiechnęła się do swojej przyjaciółki, ściskając jej dłoń.
         - Ja też. Będę dumna, mogąc mieć taką córkę jak Sakura.
         - A baby jak zawsze tylko o jednym. Za młodzi są na ślub! - powiedział stanowczo ojciec Sakury.
         - Zgadzam się. To, że oboje zdali egzamin na bardzo wysokim poziomie nie oznacza, że moga osiąść na laurach. Dzieci i może robią piękne, ale studia, praca. O to też muszą zadbać - przypomniał Itachi.
         - Święte słowa! Mój syn! - powiedział pan Uchiha.



         - Zmęczony już jest - szepnęła Sakura, głaskając syna po włosach. Teraz jego czarne włosy, opadały mu czoło. Wyglądał identycznie jak Sasuke, co tylko potęgowało jej uczucia.
         - A ty? Chcesz już wracać? - spytał troskliwie, kładąc jej ręce na ramiona. Szybko wyswobodziła się z jego dotyku, dając do zrozumienia, by tak nie robił.
         - Trochę. Jesteśmy już tu prawie dwie godziny. Ty jutro masz wykłady, a ja pojutrze. Musimy odpocząć. Zamówię taksówkę.
         - Odprowadzę cię przecież.
         - Przecież jesteś w domu. Nie będziesz się tu wracał - prychnęła.
         - Nie szkodzi. Chyba jako ojciec, mogę wypada odprowadzić syna i jego matkę bezpiecznie do domu - zmarszczył nos.



         Rozebrała Haku, i od razu położyła go do łóżeczka. Sama zrzuciła buty w przedpokoju, zrzuciła szlafrok na siebie, i podgrzała kaloryfery w całym domu. Sasuke, który sprzątał pozostałości po gościach, przyszedł do niego po godzinie. Zmęczone oczy, i zwolnione ruchy, świadczyły o tym, że sam był wykończony dniem. Patrząc na niego, nie była w stanie go odesłać do domu, a tym bardziej kazać mu się męczyć na starej niewygodnej kanapie, na której zazwyczaj spał. Wyciągnęła z szafy drugą kołdrę, rzuciła mu na twarz i kazała iść za nią.
         - Dotknij mnie tylko, a zginiesz - ostrzegła go, układając się pod ścianą.
         - Robisz to z litości. Przecież mogę sobie wrócić do domu na nogach - prychnął.
         - Jak chcesz to idź. Po prostu jest już późno i dość zimno. Bez sensu żebyś wracał, skoro tam nadal jest dobra impreza, a jutro rano masz  wykłady. Możesz też przespać się na kanapie, ale nie wiem czy twoje plecy to wytrzymają. Więc przestań narzekać i połóż się obok - mruknęła cicho.
         Sasuke prychnął pod nosem. Położył się obok, pod swoją kołderką i długo patrzył na spokojną twarz dziewczyny. Dawno nie czuł jej bliskości i ciepła, nawet jeśli dzielił ich gruby materiał.
         - Dobranoc - szepnął, dotykając jej nosa.


          Z dzieckiem na piersi w przenośnym nosidełku, przechadzał się po wiosennych uliczkach miasta. Rześkie, świeże, wciąż, chłodne, powietrze odprężało jego ciało od wewnątrz. Lekka mgła spowiła wszystko naokoło. Ludzi stosunkowo było mało. Kilka pań wychodziło z sklepów z świeżym pieczywem, gdzie indziej, nastolatkowie na rowerach, rozwozili świeże mleko w kartonach, panowie w odblaskowych ubraniach sprzątali wczorajszą gazetę, puszki po piwie i różne odpadki, które pozostawiło wczorajsze wspomnienie dna. Poprawiając dziecku niebieską czapeczkę wszedł do supermarketu. Przywitał starszą właścicielkę i od razu skierował się na nabiał.
          - Jak myślisz niskotłuszczowe czy wysokotłuszczowe? - spytał, pokazując mu dwie butelki napoju.
          - Woou, woouu - wybąkał, bawiąc się swoim czerwonym autem, który dostał od wujka Naruto.
          - Ja wole wysoko, ale jak wezmę to mama się wkurzy. Masz racje weźmiemy Nisko! - zdecydowanie włożył mleko to koszyka, a to drugie opakowanie odłożył na półkę. Z tego samego działu wziął jeszcze kilka jogurtów, później poszedł po picie i przekąski.
          - No stary! I po zakupach. Wracamy do domu spać, co ty na to? - poprawił Haku włosy, które wystawały spod czapki. Spędzili w sklepie niecałe dwadzieścia minut, a gołym okiem było widać, promienie słoneczne, które rozwiały poranną mgłę.
          - Mama, mama, mama! - zawołał wesoło, widząc jak tata wyjmuje klucze z kieszeni. Położony na ziemi, od razu popełzał do kuchni gdzie czekała na niego babcia, jak zawsze o tej porze, przygotowując śniadanie.
          - Ty może tu zamieszkaj co?  - spytała, pokręcając głową z dezaprobatą. Zakupy które postawił na stole, od razu wypakowała. Od kilku miesięcy przyzwyczaiła się do tego, że Sasuke powoli staje się stałym bywalcem tego domu. Niezbyt dobrze wiedziała jakie relacje łączą go z Sakurą, ale jednego była pewna. Ich związek powoli ewoluował.
          - Jeszcze mi pani każde za czynsz płacić - zakpił, porywając syna na górę - Idziemy obudzić mamusie! - powiedział radośnie.
         


          Ciepłe, wilgotne, usta, całowały jej twarzą. Drobne rączki, próbowały się wślizgnąć pod kołderkę, która szczelnie okrywała jej ciało. Głośne, anielskie, śpiewy, które budziły ją co rano, wydawały dziś wyjątkowo ciche. Leniwie, otworzyła oczy. Czarne oczka, patrzyły na nią radośnie. Uśmiechnięta, okrągła buzia, była największą radością, jaką mogłaby dostać z samego rana. Czarne, sterczące, kosmyki włosów, sprawiały, że jeszcze bardziej przypomniał ojca. Porwała syna pod kołderką, gdzie poddała go torturom typowej matki. Głośne śmiechy wypełniły całe piętro, dodając tym ciepłego akcentu.
          - No już dość, idź się umyć i leć na wykłady! - przypomniał surowo Sasuke, odciągając tą dwójkę od siebie.
          - No jasne. Ja się będę nudzić na wykładach, a wy będzie leniuchować cały dzień! - mruknęła, wyciągając się.
          - No nie marudź. Haku każ mamie wstać szybko.
          - Mama, mama - zawołało, ośmiomiesięczne dziecko.
          - Mamusia już wstaje, dziękuję za cudowną pobudkę. Może poznam dziś jakiegoś fajnego chłopaka! - zażartowała, wstając z łóżka.
         


          Pierwszy urodziny Haku były zwieńczeniem całego roku. Siedząc w pobliskiej pubie, w której mieli zwyczaj bywać, wspominali ostatnie czasy. Tort, który przygotowali, został rozpaćkany na twarzy solenizanta. Tym razem nikt nie był tak, żeby się upić. Nikt nie wyrywał żadnych dziewczyn, i nikt z nikim się nie kłócił. Jak na studentów przystało, kulturalnie siedzieli, obchodząc urodziny młodzieńca. Popijając wodę, i jedząc taniego kurczaka, rozmawiali o przyszłości i dalszych planach. Dzieci, które rok temu, srały w gacie z powodu egzaminu, teraz dorośli i każdy spełniał się na swój sposób.
          - Obyś miał tak super dzieciństwo i liceum jak my! - zawołał Naruto, wznosząc toast.
          - Jak będę miał córkę i pójdzie do liceum, to nie będę jej wypuszczać z domu! - oznajmił Kiba.
          - Jak będziesz miał - podkreślił zgryźliwie Shikamaru.
          - Ha, ha, ha...takie śmieszne! - fuknął.
          - Ale masz dziecinnych wujków - szepnęła Sakura do syna, wycierając mu buzie od ciasta.



          Wracając z popołudniowych zajęć, nie marzyła o niczym jak o tym by zasnąć we własnym łóżku. Leniwie, rozebrała się w przed pokoju, zostawiła klucze na komodzie, wypiła szklankę soku, i z głośnym ziewnięciem skierowała się na piętro. Zegar ścienny wskazywał godzinę drugą. Haku powinien spać po obiedzie.
          Wchodząc do pokoju, jęknęła cicho. Jej łóżko, źródło życia, było zajęte. Jak w zeszłym roku w zimie, Sasuke spał na plecach, z lekko uchylonymi ustami, usłyszeć można było cicho pochrapywanie. Ponad roczny Haku, leżał na jego klatce piersiowej, plecami do góry. Jego rączki i nóżki, zwisały po bokach. Opadające kosmyki, przysłaniały oczy. Unosząc się w górę i w dół, wyglądał jak mała kopia ojca.
          Delikatnie przysiadła na brzegu łóżka. Pogładziła syna po plecach, uśmiechając się pod nosem. Patrząc na spokojną twarz Sasuke, zapragnęła go pocałować. Cały rok go testowała, trzymała krótko. Polegała na nim jak na nikim innym, była mu wdzięczna za wszystko, a jednocześnie dziękowała w duchu, że w końcu dorósł i stał się odpowiedzialnym ojcem. Powoli z dnia na dzień zaczęło mu znów ufać, a stare uczucie, które pozostało, przerodziło się w coś poważniejszego.
          - Czy ty mnie właśnie pocałowałaś? - spytał, otwierając leniwie oczy. Spojrzał na dziewczynę, która najpiękniej wyglądała właśnie teraz - z jego synem na rękach, z uśmiechem, i z tym czymś w oczach.
          - Ja? Chyba coś ci się przyśniło - powiedziała stanowczo.
          - Dziwne - szepnął - Daj położę go. Ty chyba jesteś zmęczona trochę - oznajmił.


          Balkon był jej magicznym miejscem. Tam myślała, tam zbierała myśli, tam dotleniała się, odpoczywała i patrzyła nie tylko na niebo, na miasto, ale i na swoje przyszłe życie. Wiosenny, wiatr, rozwiał jej, długie do pasa włosy, przynosząc ze sobą zapach wiśni.
          Silne ramiona przybrały ją do barierki. Odruchowo, odwróciła się. Czarne oczy stanęły jej na przeszkodzie. Przeszyły ją na wylot, zatrzymując akcje serca.
          - Co robisz? - pisnęła, spoglądając przez ramie na dół. Oboje wychylali się niebezpiecznie. - Hej! - fuknęła groźniej, obejmując go kurczowo za szyje. Przyległa do niego całym ciałem.
          - Pocałowałaś mnie - przypomniał jej, obejmując ją  w pasie.
          - Sasuke - jęknęła.
          - Koniec zabawy w kotka i myszkę - szepnął chłodno, wstając do pionu. Nie puścił ją nawet na sekundę. Skuteczne przyciskał ją jeszcze bliżej do siebie. - Koniec zabawy - szepnął, opierając się czołem o jej. Ich czubki nosa spotkały się. W powietrzu zawisło coś gęstego. Świat nagle znikł, zostali oni sami, na pustej scenie. Wpatrzeni w siebie, próbowali odczytać swoje myśli.
          Rzuciła się na niego w przypływie chwili. Owładnięta uczuciami, zrzuciła na ziemie, doniczkę z kwiatkiem. Kilka razy, wpadli na drzwi, które nie mogli znaleźć, aż w końcu wylądowali na łóżku. Zdzierali z siebie ubrania, niczym zwierzęta. Przegryzała jego wargę, prosząc o więcej. Po półtorej roku, nawet na sekundę nie zapomniała jak szybko potrafi, rozpiąć męską koszulkę.
          - Sasuke Haku! - jęknęła, wbijając swój wzrok na drzwi. Poszarpane włosy opadały jej na twarz, między nagimi nogami, czuła jego ciepłą dłoń, odgłosy jego oddechu mieszały się z płaczem dziecka - Sasuke! - krzyknęła w końcu.
          Oderwał się od niej, jak poparzony. Wsłuchany w płacz, wybiegł z pokoju.
          - Już, już. Zaraz zrobimy ci mleko - powiedział miłym głosem, niosąc go do kuchni.
          Spojrzała na ubrania, które leżały na podłodze. Spojrzała na swoje rozpalone ciało. Była prawie naga. Poddała się mu w ciągu sekundy. Na jego jedno słowo, uległa mu. Szybko, bojąc się, że zaraz ktoś ją przyłapie, ubrała się. W korytarzu poprawiła włosy w lustrze, i z cichym odchrząknięciem weszła do pokoju małego. Sasuke w samych spodniach, trzymał butelkę, leżącemu Haku. Cały czas mówił coś do niego, jakby prowadzili własną konwersacje.
          - Okey, będzie spać z kilka godzin - powiedział, odkładając butelkę do zlewu - Czemu się ubrałaś - spytał, spoglądając na nią.
          - Sasuke..my...prawie to zrobiliśmy - jęknęła, szczelniej okrywając się bluzą.
          - Sakura - powiedział poważnym tonem, przyciskając ją do ściany. Niski, basowy, głos, zawibrował jej w głowie. - I tak cię zaraz rozbiorę - szepnął, zsuwając z niej spodenki. - Całą, a później będziemy się kochać - mówił dalej, rozpinając bluzę. - A wiesz czemu? - spytał, patrząc jej głęboko w oczy.
          - Bo masz na to ochotę?
          - Bo cię kocham - zaśmiał się zadziornie.

          Kilka sekund, krótkie spojrzenie, i znów rzuciła się na niego.
          Czuła go w sobie całego. W końcu po tylu  miesiącach, znów poczuła jak dosięga nieba. Wykrzykując jego imię, oddawała się mu raz, za razem, aż nie dobiegł ich wołanie dziecka.
          - Też cię kocham Sasuke - wyszeptała, całując jego przedramię.









          5 lat później.

          Weszli do wielkiego biurowca, trzymając się za ręce. Witając wszystkich serdecznie, skierowali się w stronę windy, która zaprowadziła ich na najwyższe piętro, gdzie mieścił się gabinet wice prezesa. Zapukali delikatnie w dębowe drzwi, które z radością otworzyły się, niczym za dotknięciem różki.
          - Tata! - zawołał chłopczyk, rzucając się młodemu biznesmenowi na szyje.
          - Gratulacje, mój wiceprezesie! - uśmiechnęła się Sakura, przynosząc szampana.
          - Jak dobrze was widzieć - powiedział radośnie, całując syna w policzek, a później żonę, której szepnął kilka słów do ucha. Ta zarumieniona, spojrzała na niego zbereźnym wzrokiem.
          - Byłem dziś u mamy w pracy i pomagałem badać pacjentów! - pochwalił się Haku, bawiąc się krawatem ojca.
          - Może też wyrośniesz na lekarza - zaproponował.
          - Nie, ja będę z wujkiem Naruto robił coś wielkiegooooo
          - Coś wielkiego? - powtórzyła Sakura.
          - Tak, wieeelkieegooooo! - namalował w powietrzu, wielkie koło.
          - Dobrze więc - powiedział Sasuke.




          Leżeli wspólnie w łóżku, spowici księżycowa mgiełką. Otuleni, jasną, delikatną tkaniną, patrzyli sobie głęboko w oczy, ciesząc się własną cielesnością. Delikatne ciało Sakury, które czuł pod sobą wydawało się takie kruche, a wytrzymywało wszystkie dzikie fantazje, które przeżywali. Gładząc delikatnie jej włosy, które rozłoży się na poduszce niczym kwiat, przegryzał jej wargi. Pieścił na przemian jej piersi, spijał słodkość jej ciała, i wylewające się ciepło.
          - Jeszcze nie....proszę - szepnęła, zaciskając palce na jego pośladkach. Chciała go czuć w sobie jak najdłużej. - W końcu cię mam. Po tylu nieprzespanych nocach nad moją pracą dyplomową i twoim awansem, w końcu cię mam na własność - jęknęła, wyginając ciało pod nim. Zacisnęła nogi na jego biodrach.
          - Sakura - powiedział poważnie.
          - Hm?
          - Nie chciałabyś córki?
          - Córki?
          - Albo syna. Nawet bliźniaki. Chce po prostu mieć więcej dzieci z tobą, chce po prostu, przejść przez to wszystko z tobą tak jak na ojca przystało.
          - Urodzę ci całą drużynę piłkarską. Jak tylko będziesz przy mnie, mogę wszystko - szepnęła.
          - Będę...już zawszę będę - pocałował ją namiętnie.




Za błędy przepraszam.