OGŁOSZENIA

UWAGA!
Blog istnieje jako mój śmietniczek. Wylewam na nim wszystkie pomysły które zagnieżdżą mi się w głowie.

NIE realizuje zamówień, chyba, że napiszę wcześniej.
PRZYPOMINAM, że jest to ŚMIETNICZEK.

[06.11.2014]
ślę wirtualnego HUGA do każdego fana, czytelnika, miłośnika, Narutomaniaka, Narutardsa, i SasuSaku shippera! Z podziękowaniami dla wszystkich osób, którzy dzielnie i z zapartym tchem śledzili i trzymali kciuki za swoich ulubionych bohaterów i Naszego Najgłośniejszego ninja numer 1!
Wiele osób się zastanawia czy blog po zakończenia mangi będzie dalej funkcjonował. Ja bez wahania odpowiadam TAK! Tak długo jak mam wenę, tak długo jak mi pozwolicie i tak długo jak istnieją fani Naruto, SasuSaku, Shikatema etc, tak długo ja będę pisać. Będę dalej pisać, i pisać, aż zostanę ostatnim fanem SasuSaku w Polsce, a później na świecie.


[18/04/2020]
Jak się macie moi drodzy czytelnicy ? Czy wam też życie ucieka przez palce, ale wciąż czujecie się dziećmi ?


cr: all credis to the owner, DevinArt, tumblr, Masashi Kishimoto.

Szablon w całości stworzony prze ze mnie.



25 lip 2015

42 - 365 dni przed ( SasuSaku )


        Paring: SasuSaku
        M&A: Naruto
        Dozwolone: od 18 lat
        Kategoria: Spoiler: Naruto po latach, Naruto the movie: Naruto the Last, Sakura Hiden
        Uwagi: Piszę tego shota z chłodną butelką Asahi oraz paczką delicji. Enjoy.




        Biegła przez cała wioskę zwinnie, omijając każdego na swojej drodze. Dopiero jak dobiegła do bramy nagle zatrzymała się tuż za zakrętem. Jak na baczność stanęła przy drewnianym płocie, zaciskając lewą dłoń na piersi. Serce waliło jej szybciej i głośniej niż w dniu gdy go po raz pierwszy go zobaczyła. Wprawdzie była wtedy tylko  małą dziewczynką. Niepewną siebie siedmiolatką, którą  nie wiedziała czym jest miłość. Minęło ponad dziesięć lat od tego dnia, a ona pamiętała je tak wyraźnie i dokładnie jakby wszystko wydarzyło się wczoraj.
        To uczucie, które  towarzyszyło jej każdego dnia w Akademii. Motylki w brzuchu, które wariowały gdy tylko spoglądała w jego stronę. Teraz czuła to samo tylko emocje były dwa razy silniejsze. 
        Śnieg tego dnia powitał ich z samego rana dzięki czemu czysta biel otaczała ich z każdej strony. Zamiast zimna czuła ciepło. Gorącą falę wibracji, które rozchodziły się po całym jej ciele. Jej jasna twarz różowiała z każdą chwilą. Nie była to wina zimna, a zawstydzenia. Rumieniła się na samą myśl o tym za co się bardzo wstydziła.
        Ostrożnie wyjrzała za płotu. Naruto i Kakashi już tam stali. Naruto chodził w kółko z rękoma  założonymi za głowę i mruczał coś głośno pod nosem. Kakashi dla kontrastu stał spokojnie oparty o ścianę. Jak zawsze czytał swoje ukochane książki.
        Jakaś czarna, mała plamka pokazała się na horyzoncie. Serce nagle podskoczyło jej do gardła, jakby jakaś telepatia nią kierowała. Wiedziała, że to on. Chciała go zobaczyć. Pragnęła tego. Przez cały ten czas, każdego dnia powtarzała sobie, że chce go zobaczyć. Choćby na kilka chwil.
        Koniec końców została schowana za płotem. Nie potrafiła wyjść i przywitać go. Bała się. Jeszcze nie wiedziała czego, ale bała się. Krzyk szczęśliwego Naruto było słychać w całej wiosce. Była pewna, że ten huk i skrzyp śniegu, który nagle się rozniósł to Naruto, który wylądował na ziemi. Nie musiała wyglądać. Mogła sobie wyobrazić co teraz się dzieje. Nawet słyszała wszystko. Docinki Naruto do Sasuke, pytania Kakashiego, i zdawkowe odpowiedzi Uchihy. Nie była tam obecna, a miała wrażenie jakby stała gdzieś obok. Między ich całą trójką. Z boku uśmiechnięta i pełna radości. Prawie, że niewidoczna.
         Westchnęła głośno, wypuszczając pół przeźroczystą parę z ust. Lewa dłoń opadła swobodnie wzdłuż tułowia, a serce uspokoiło się delikatnie. Teraz jak Sasuke wrócił do domu mogła odetchnąć z ulgą. Nie potrzebowała dużo do szczęścia. Tylko jego obecności.

     
        - No stary! Już myślałem, że się nigdy nie doczekam! - zawołał po raz kolejny Naruto, uderzając przyjaciela mocno w ramie.
        - Teraz się zastanawiam czy to dobry pomysł - mruknął.
        Nie zainteresowany, ani Sasuke ani Kakashim spojrzał na lewo, spojrzał na prawo, a później przed siebie. Prócz ich trójki nikogo nie było w pobliżu.
        - To co? Gotowy na małą walkę?  - podekscytowany Naruto, rozpiął bluzę i przybrał bojowy wyraz twarzy.
        - Nie teraz. Daj mu odpocząć dopiero wrócił - wtrącił Kakashi - Wprawdzie widzieliśmy się całkiem niedawno, ale miło cie znów widzieć. Cały czas jesteśmy ci wdzięczny za uratowanie Sakury.
        - Trudne to to nie było...Aż dziwne, że sami nie potrafiliście tego załatwić.
        - No wiesz...są kwestie, które tylko ty potrafisz rozwiązać...prawda mój uczniu - Kakashi uśmiechnął się przez maskę. To był ten typ uśmiechu, który pokazywał się tylko wtedy gdy miał pewność, że ma swoich rozmówców w garści.
        - A pro po Sakury. Czemu jej tu jeszcze nie ma? - Naruto rozejrzał się dookoła.
        - Pewnie jest zajęta. Klinika dla dzieci pochłania ogromne pokłady czasu - usprawiedliwił ją Kakashi, choć sam był zdziwiony tym faktem. Wczoraj popołudniu niemal, że lata na niewidzialnych skrzydłach.
        - No nic. Chodźmy coś zjeść! Pewnie umierasz z głodu! - zawołał Naruto, zarzucając swoje ramie na jego szyje. Z uśmiechem na twarzy ciągnął go przez wioskę do ulubionego baru. Przez całą drogę opowiadał o tym jak spędził ostatni rok i jak bardzo zmieniło się miasto.
         - Naruto - senpai! - zawołał dziewczęcy głos. 
        Trzy młode chunninki pojawiły się znikąd przy boku Naruto. Każda z nich wpatrzona w niego w jak obrazek. 
        - O.oo...cześć - nieśmiało uśmiechnął się. 
        - Gdzie idziesz? Czy możemy się przyłączyć? - wołały jedna przez drugą. 
        Naruto był Wojennym bohaterem. Nie tylko wioski, ale i innych krajów. Nawet jego oficjalny związek z Hinatą nie był w stanie powstrzymać miliona serc młodych dziewczyn, które podziwiały w nim absolutnie wszystko.
        - Idę z Sasuke na ramen - wyjaśnił, wskazując ręką na swojego przyjaciela.
        Trzy pary lśniących oczów automatycznie przeniosły się na niego. Wszystkie wydały z siebie ciszy okrzyk radości. 
        - Łooooo, Sasuke Uchiha!  - zawołała jedna z nich, stając tuż na przeciwko niego.
        - Sasuke - senpai w końcu wrócił do wioski! Nie mogłam się doczekać, aż wrócisz!
        - Sasuke - senpai wydaje się dużo przystojniejszy i fajniejszy niż Naruto - senpai!
        Cała ta sytuacja przywiała mu na myśl wspomnienia z czasów akademii. Grupy dziewczyn, które obserwowały go z daleka i słały mu swoje uczucia. 
        - Wybaczcie, ale to męski wypad. Zgaduje, że skoro jesteście tak wcześnie na nogach do idziecie trenować - zasugerował Naruto, wpychając przez Sasuke.
        - Tak jest... - westchnęły zgaszone niechętnie, opuszczając ich. 
        - Popularny jak zawsze - zaśmiał się Naruto.
        - Nie żebym się o to prosił - mruknął.
        


        Drugi dzień w wiosce spędził na sprawach biurowych. Po ciężkiej nocy, którą spędził z Naruto w Ichiraku ramen i po kilkunastu kieliszkach Sake czuł jak głowa buzuje mu od środka. Bywały momenty gdy słuchał Kakashiego i jego relacji z ostatnich tajnych misji, a tak naprawdę słyszał jeden wielki bełkot.
        - Sasuke może chcesz się czegoś napić? - spytał Kakashi zmartwiony postawą swojego ucznia.
        - Nie dzięki. Za dużo wypiliśmy z Naruto - wyjaśnił.
        - No tak. Ledwo uzyskaliście pełnoletniość,  a już pijecie...co ja z wami mam - westchnął - Ale cieszę się, że tak szybko się dogadujecie z Naruto - powiedział szczerze. 
        - Niestety nie mam za dużego wyboru. 
        - Uroczy jesteś jak zawsze! - zaśmiał się głośno.
        Czyjeś kroki ustały nagle pod drzwiami. Oboje zwrócili twarze w stronę wejścia, oczekując, aż ktoś w końcu wejdzie. Po trzech minutach spojrzeli na siebie jakby nigdy nic i wrócili do omawiania dalszych tematów na temat Akatsuki.
        - Dziwne...byłem prawie pewny, że ktoś tam jest - powiedział do siebie Kakashi.
        - Starzejesz się.


        Z głośnym westchnięciem zatrzymała się na pól piętrze. Nie miała pojęcia, że o tej godzinie ktoś może być u Hokage. Zwłaszcza Sasuke. Z drugiej strony jak o tym pomyślała, mogła to przewidzieć. Sasuke odgrywa w wiosce ważną rolę ninja rangi SS. Zbiera niebezpieczne i niezbędne informację, wędrując po całym świecie. To naturalne, że miał z nim do omówienia  wiele spraw. Mimo to czemu czuła strach? Gdy tylko usłyszała jego głos jej ciało zamarło w przeciągu sekundy. Nie potrafiła wejść do środka. Choć większa część jej duszy i umysłu prawie wbiegła tam na spotkanie z Sasuke, to i tak w końcu zawróciła do domu.
        Zmęczona niczym padła na łóżko. Rok minął od ich ostatniego spotkania. Wszystko tak szybko się potoczyło. Jednego dnia rozmawiała z Saiem na temat zamaskowanego człowieka, by drugiego dnia znaleźć się jako zakładnik w nieznanym jej miejscu. Sasuke pojawił się jak grom z jasnego nieba. Przyszedł uratował ją, odstawił do domu, a później znów wyruszył. Nie było w tym nic romantycznego. Nie spędzili ze sobą nie wiadomo ile czasu i nie obiecał jej nie wiadomo czego. Jedynie co pozostawił po sobie to krótkie "Do zobaczenia następnym razem"
        - Ale jesteś żałosna  - mruknęła, dotykając swojego czoła.


        Po dłuuuuugiej i męczącej wizycie u Kakashiego przyszedł czas na obiad. Kierując się w stronę miasta przeszedł obok Kliniki dla osieroconych przez wojnę dzieci. Klinika nie była duża. Była w sam raz. Stojąc u progu słyszał dziecięce odgłosy, tupot małych nóg i szmer ich egzystencji. Tu i tam słyszał, że klinika jest dość popularna i bardzo dobrze się ma. Był ciekaw jak to wygląda w środku. Kto się tym znajduję, jak wyglądają dzieci i jak się mają. Rok temu to miejsce jeszcze nie istniało więc był bardzo ciekaw. I choć myśli skupił na tym ośrodku to koniec końców doszedł do Sakury, której nie widział już drugi dzień.
         Jego głowa na kilka chwil wypełniła się myślami o Sakurze, która pojawiała się co jakiś czas tu czy tam. Nawet w drodze do domu gdy miał wszystkich ludzi, wszystkie grupy dziewczyn i starych przyjaciół zastanawiał się kiedy w końcu ujrzy jej twarz. 

        Ku jego zdziwieniu w jego mieszkaniu zastał Saia. Nie zastanawiał się zbyt nad tym jak się tam znalazł. Bardziej interesowało go to czemu siedzi na ziemi w salonie i rysuje coś w swoim zwoju.
        - Cześć - uśmiechnął się Sai, machając mu z nad białego papirusu. 
        - Sai, tak? - udał się do pokoju, który mieścił się na prawo od salonu.
        - Słyszałem od Sakury, że wróciłeś do wioski. Kazała mi zawrzeć z tobą miłe stosunki - wyjaśnił, przechodząc do sedna sprawy.
        - Sakura kazała ci zawrzeć ze mną miłe stosunki? - powtórzył zdziwiony, wchodząc do salonu.
        Przebrany w zwykłe spodnie i t-shirt usiadł na kanapie. 
        - Powiedzmy. Wspomniała coś, że skoro wróciłeś i jesteśmy wszyscy ze sobą powiązani to przydałoby się, żeby polepszyć nasze stosunki.
        - Aha...i ?
        - I pomyślałem, że przyjdę powiem cześć. Pogadamy i pójdę do domu.
        - Dobrze myślisz - pochwalił go sarkastycznie. 
        - Jednak nie różnic się nic, a nic z historii Naruto.
        - Choć raz ma racje. 
        - Popatrz na to z innej strony. Jestem trochę lepszym rozmówcą niż Naruto więc jeśli jesteś czegoś ciekaw lub masz jakieś pytanie możesz mnie spytać - uśmiechnął się. 
        Sasuke spojrzał na niego ciekawskim wzrokiem. Nie znał Saia za dobrze, ale mógł śmiało powiedzieć, że lubi go.
        - Ta klinika? Byłeś tam kiedyś? - spytał po dłuższej chwili.
        - Masz namyśli tą klinikę Sakury?
        - Taaa...
        - Jestem prawie codziennie. 
        - I jak tam jest?
        Sai spojrzał na Sasuke pytającym wzrokiem. Fakt, że siedział do niego bokiem i miał twarz zwróconą w stronę okna sprawiał, że wydawał się bardzo dziwnym człowiekiem. Próbował wejść mu do głowy i domyślić się o co może mu chodzić. A gdy w końcu skojarzył ze sobie kilka faktów to uśmiechnął się pod nosem.


        Trzeci dzień był dniem gdy wszyscy oficjalnie mieli powitać go w wiosce. Chouji i Shikamaru wynajęli sale w ich ulubionym barze gdzie na spokojnie mogli zjeść, napić się i porozmawiać. Cała ich dziewiątka genninów plus Sai, Tenten i Lee zebrali się punkt osiemnasta.Był to też idealny moment by w końcu spotkać się i powspominać stare czasy. Odkąd wojna się zakończyła, odkąd wszyscy skończyli akademie i odkąd wszyscy zostali Chunninami i Jouninami minęło sporo czasu.
        Gdy Sasuke zobaczył stare dobre twarzy w jednym miejscu było to dla niego czymś niesamowitym. Nigdy nie miał z nim super relacji. Nie łączyło ich nic szczególnego. Byli po prostu znajomymi z szkoły i z wioski, a mimo to teraz gdy znów zobaczył pałał do nich przyjaznym nastawieniem. Szanował ich, a oni szanowali jego.
        - No Sasuke. Długo się musieliśmy naczekać na ten dzień! - powiedział zgryźliwie Kiba, podnosząc kieliszek sake jako znak toastu
        - Dziesięć lat? Prawie dziesięć lat musieliśmy czekać, żeby napić się z tobą alkoholu i porozmawiać jak z normalnym człowiekiem, a nie odludkiem -  wtrącił Shikamaru.
        - Nie zapeszaj, bo okaże się, że znów będziemy musieli czekać następne dziesięć lat, aż znów go przywieje - poradziła Ino.
        - A co jest z Sakurą? - Sai rozejrzał się.
        - Jak o tym wspomniałeś to nie widziałem jej już kilka dni - zauważył Naruto.
        - Ahhh ta Sakura...nic tylko pracuje. Biedna - Ino pokręciła głową z dezaprobatą.
        - Przyznaj się Sasuke...znów coś zrobiłeś! - powiedział pół żartem Kiba, wymierzając w niego dłoń z kieliszkiem.
        - Od mojego powrotu nie widziałem się z nią ani raz. Nie mieszaj mnie w to - zgasił go.
        - Zaraz na pewno się pojawi - zapewniła Hinata. Jeszcze wczoraj rozmawiała z nim, więc wiedziała w czym tkwi problem. Sama długo zmierzała się z swoimi uczuciami do Naruto. Teraz gdy tylko spoglądała na Uzumakiego, świat zatrzymywał się dla nich na kilka minut.


        Sakura pojawiła się na spotkaniu  godzinę  później. Z przepraszającym uśmiechem usiadła na wolnym miejscu pomiędzy Kibą, a Ino. Wyglądała na delikatnie speszoną i zmęczona. Oczy miała podkrążone od braku snu, a ruchy dość leniwie i ociężałe.
        - Zjedz póki ciepłe. Musisz jeść dużo mięsa żeby mieć siłę dla tych dzieci - powiedział uprzejmie Chouji, kładąc świeże plastry mięsa przed jej talerzem.
        - Dziękuje. Umieram z głodu! - podziękowała.
        Kątem oka spojrzała na Sasuke.Wydawał się rozluźniony i cieszył się atmosferą. Nie był, ani speszony, ani zirytowany. Miał łagodny wyraz twarz, który sprawiał, że jej brzuch wypełniał się sam radością  po brzegi.
        Między rozmowami, wspomnieniami i kłótniami alkohol lał się i lał i nikt nie widział kiedy się lał. Naruto czerwony jak pomidor kiwał głową to na prawo to na lewo, wykłócając się o coś z Kibą.
        - Pakkun i inne psy Kakashiego potrafią mówić, to czemu twój pies nie umie - czknął.
        - Akamaru nie musi umieć mówić ważne, że ja go rozumiem!
        - W takim razie nie jest prawdziwym psem ninją skoro nie umie mówić...Nawet ślimak Sakury i wąż Sasuke potrafią mówić. Małpa trzeciego Hokage gadała...tylko Akamaru nie mówi...
        - Przecież mówię, że ja go rozumiem! - warknął. Poirytowany wstał chwiejnym krokiem, przesiadając się do  Naruto.
        - Sakura, przesuń się  - szepnęła Ino, przesuwając ją tyłkiem - Sasuke wspomniał coś, że nie widziałaś się z nim odkąd wrócił - powiedziała z niedowierzaniem, pchając ją cały czas ku Sasuke.
        - Tak jakoś wyszło - powiedziała zakłopotana - Cześć - mruknęła krótko, wracając do szklanki z piwem.
        - No weź. Pewnie się stęskniłaś. Ostatnie kilka dni nie mówiła o niczym innym jak o twoim powrocie.
        - Ino! - pisnęła Sakura, zatykając jej usta dłonią.
        - No weź puść mnie! - warknęła.
        - Za dużo gadasz jak wypijesz! - powiedziała tym samym.
        - Powiedziała pani wiecznie nie pijąca!
        - Ino zaraz stracę do ciebie cierpliwość....
        - Dobra, dobra. Dość - wtrącił Sai, łagodząc sytuacje. Dyplomatycznie usiał między nimi, zastanawiając się w duchu czy dobrze zrobił.
        - Nie pomagasz Sai... - strzegła go Ino.
        - No już, już. Ładniejsza jesteś gdy nie marszczysz tak tego czoła - powiedział jej.
        - A oni znów swoje  - skomentowała cicho, dopijając piwo.
        Kątem oka spojrzała na siedzącego obok Sasuke. Rozmawiał o czymś z Shikamaru. Wydawało się, że nie jest to jakiś poważny, a wręcz mało ważny. Temperatura w pomieszczeniu nagle podniosła się, a ona czuła jak pot spływa jej po plecach. Im dłużej patrzyła się na Sasuke tym cieplej jej się robiło. Gdy ich wzrok spotkał się w którymś momencie to uśmiechnęła się do niego szerze, a później pomachała. To była ostatnia rzecz jaką zrobiła na tej imprezie.


        Kolejną rzecz jaką zrobiła było obudzenie się w obcym miejscu. W totalnych ciemnościach,  w nie jej  łóżku i w śmierdzących ubraniach. Przestraszona i zdezorientowana wyskoczyła z łóża jak oparzona. Wystrój pokój jej o niczym nie mówił. Wyglądał jak nowy. Łóżko, puste szafki, puste biurko, i zero zdjęć. Przestraszona wyszła na przedpokój gdzie panowała ta sama ciemność. W pokoju obok świeciło się światło. Tam musiał być właściciel tego mieszkania. Pytanie tylko czy chciała go poznać.
        - Halo? - spytała niepewnie, zaglądając do środka - Sasuke?  - zdziwiona weszła głębiej.
        - Wstałaś?
        Sasuke odwrócił się do niej przodem. Stał przy kuchence i gotował coś. Nie było to nic specjalnego. Jakieś gotowe danie  podgrzane w rondlu. Do tego szklanka wody, i kilka sałatek z supermarketu.
        - Głodna?
        - Nie bardzo...co ja tu robie?
        - Za dużo wypiłaś i zasnęłaś.
        - Aha...
        Tak się upić i to na pierwszym spotkaniu. Było jej wstyd i głupio.
        - Wiesz...ja już będę wracać do domu. Dzięki, że mnie jakoś tu przyprowadziłeś - uśmiechnęła się, przepraszająco powoli, kierując się do wyjścia.
        - Sakura  - powiedział nagle, znajdując się przy niej. Wyciągnął dłoń na ścianę, blokując jej drogę - Czy ty mnie unikasz?
        - Co? Ja? Czemu? - spanikowana, odsunęła się o krok.
        - Ukrywasz się, uciekasz, ignorujesz...mogę wymieniać dalej.
        - Nie ukrywam i nie uciekam - poprawiła się - Po prostu...chce ci dać trochę czasu dla siebie. Wiem, że masz dużo rzeczy na głowie. Musisz się oswoić z powrotem do wioski. Nie chciałam się narzucać - wyjaśniała.
        - Po dwudziestu dwóch latach nagle coś ci się odwidziało - powiedział z niedowierzaniem.
        - Nie jestem już tym dzieckiem co kiedyś - przypomniała mu.
        - Wiem. To nie oznacza, że nie chce cię widzieć. Powiedziałem przecież, że zobaczymy się gdy wrócę...głupia - prychnął pod nosem, pstrykając ją dwoma palcami w czoło. Poirytowany wrócił do zupy.
        Serce podskoczyło jej do gardła, a jej pole widzenia skupiło się tylko i wyłącznie na Sasuke. 
        - Tak bardzo tęskniłam  - jęknęła, przytulając się do jego pleców. W końcu mogła być sobą. Sakurą, która jest zakochana w Sasuke  i kocha go na zabój.
        Sasuke zacisnął niepewnie dłoń. Kątem oka spojrzał na Sakurę. Rumieniła się jak mała dziewczynka. Jak za czasów gdy chodzili do akademii.
        - Jest już późno. Jak chcesz możesz zostać. Prześpię się na kanapie.
        - Nie możemy spać razem w tym samym pokoju? Jak za dawnych lat. Wyobraź sobie, że jesteśmy na misji, i śpimy na ziemi. Obok będzie chrapał Naruto, a po drugiej stronie będzie spał Kakashi - mruknęła ściszonym głosem.
        - Wole nie mieć ich w sypialni - zaśmiał się cicho.
     

        Cichutko przewróciła się na drugi bok. Minęła prawie godzina odkąd oboje położyli się obok siebie. Nawet zarys jego pleców przyprawiał ją o szybsze bicie serca. Była pewna, że dźwięk jej wnętrza rozchodzi się po całym pokoju i miesza się z myślami. Jej ukochany leżał tuż na wyciągnięcie ręki. Wystarczyło, że wyprostuje rękę, a będzie  w stanie go dotknąć.
        Sasuke odwrócił się do niej przodem. Wstrzymała dech w piersiach gdy ich oczy się spotkały. Prawe czarne oko świdrowało ją na wylot. Delikatnie biały przechodzący w fiolet rinnegan również spoglądał na nią za ciemnej grzywki. Wpatrywał się w nią nieobecnym wzrokiem, trochę stęsknionym, a trochę sennym.
        Wcale nie spał. Musiał leżeć tak jak ona. Bić się z własnymi myślami.
        - Witaj w domu - powiedziała w końcu, kładąc dłoń na jego policzków.
        - Wróciłem - położył swoją dłoń na jej, w obawie, że może zaraz zniknąć.
        Zasnęli kilka minut później, trzymając się ręce jak najwięksi kochankowie.

     
        Nigdy nie przykładała większej wagi do gotowania. Nie musiała i nie miała na to czasu. Jadła albo w domu albo na mieście. Nie miała kiedy gotować, a nawet jeśli to i tak zostawiała to swojej mamie. Dziś chciała zrobić jeden krok do przodu. Z obrzydzeniem patrzyła na półki wypełnionymi gotowymi daniami i zupami z proszku. Nie wiedziała jak organizm Sasuke to przyswaja, ale była pewna, że domowe jedzenie wyjdzie mu na lepsze.
        - Nie musiałaś gotować. Mogliśmy zjeść coś na mieście.
        - Musisz oduczyć się jedzenia na mieście. Kiedy ostatnio jadłeś porządny posiłek? - skarciła go.
        - Wiesz...minęło trochę czasu. Chyba z piętnaście lat? Może więcej - westchnął, siadając przy stole.
        - Przepraszam...nie chciałam  - ugryzła się w język.
        - Nie masz za co. Każdy zna tą historię. Nie jest to nic czego powinienem się wstydzić.
        - Jednak wciąż...byłeś dzieckiem gdy straciłeś całą rodzinę. Nie powinnam.
        - Mówię żebyś się nie przejmowała.
        - Skoro tak mówisz - pogłaskała go po głowie.
        Drgnął pod jej dotykiem, ale nie powiedział słowa. Powoli otwierał się na nią i jej uczucie.

        Po śniadaniu Sasuke odprowadził Sakurę do szpitala, a później poszedł na mały sparing z Naruto. Nawet jeśli nie było to nic poważnego to wciąż musieli odbyć honorową walkę. Tak dla zasady. Jeden musiał udowodnić drugiemu swoją siłę i postęp w treningu.
        - Z Sakurą wszystko w porządku? - wysapał Naruto. Zmęczony padł na ziemi przy rzece, gdzie spuścił nogi do wody.
        - Tak. Odprowadziłem ją rano do pracy.
        - Odprowadziłeś Sakurę do pracy? - powtórzył Naruto, podnoszą jedną brew.
        - Czy to coś dziwnego?
        - Sasuke Uchiha odprowadza kobietę do pracy. Gdyby nie "Sasuke Uchiha" to wszystko było by okey.
        - Przesadzasz.
        - To coś poważnego? Lubisz ją w ten sposób? - naciskał dalej.
        - W jaki sposób?
        - No wiesz w jaki...w ten...czy lubisz ją tak bardzo jak ona ciebie.
        - Obawiam się, że nic nie jest w stanie przebić jej poziomu zakochania.
        - W sumie Karin można byłoby porównać...z drugiej strony to już poziom psycho zakochania - stwierdził po chwili - Tak czy inaczej. Chce się upewnić, że nie będzie później płakać.
        - A czemu by miała?
        - No wiesz...nie jesteś typem...faceta, który wdaje się w poważne związki...który w ogóle mógłby kochać...Umówmy się! Jesteś idealną definicją samotnika zamkniętego w sobie, który jest arogancki, i kompletnie oziębły na miłość! Nie to co ja i Hinata! - powiedział dumnie.
        - Moje życie i moje decyzje to moja sprawa. Trzymaj się swoich  - poradził mu.
        - Z drugiej strony...nie brał byś jej do siebie...Ejjjjjj! Co ty jej wczoraj zrobiłeś?!
        - Nic jej nie zrobiłem debilu! - warknął.
        - Myślisz, że ci uwierzę. Za dobrze cię znam!
        - Uspokój się! - fuknął.
        - Sam się zamknij! - wykrzyczał, podnosząc się z ziemi, i aktywując tryb Kyubiego.



     
        Siedział spokojnie w gabinecie Piątej Hokage, oczekując na swoje nowe ramie. Pokój był dość czysty, w jasnych kolor, bez zbędnych rzeczy. On na krześle, przed nim stolik, na stoliku jakaś lampa, obok jakaś maszyna, obok maszyny wózek z wszystkimi potrzebnymi narzędziami i to w sumie tyle. Czuł się bardziej jak w wariatkowie niż w szpitalu.
        - Nie ma jeszcze Hokage?  - do pokoju weszła Sakura.
        - Spóźnia się - mruknął znudzony.
        - Ona tak czasami ma - powiedziała przepraszająco, siadając naprzeciwko niego.
        - Jakoś wytrzymam.
        - Naruto przeżył. Po za tym nie takie rzeczy przechodziłeś - uśmiechnęła się.
        Objęła jego rękę w obie dłonie, mocno zaciskając w uścisku.
        - Wiem - powiedział weselej delikatnie, masując skórę jej dłoni kciukiem.
        - To nie pokój schadzek. Nie masz nic do roboty? - surowy ton Piątek wywołał dreszcze na plecach Sakury.
        - Już idę! - powiedziała odruchowo, zrywając się z miejsca.
        - Nie wracaj tu szybciej niż za kilka godzin - poleciła jej, uśmiechając się chytrze - Jak tam Uchiha? Wyspany? - powiedziała zadziornie.
        - Powiedzmy - przełknął głośno ślinę. Ta kobieta wzbudzała w nim złe emocje. Była przerażającą osobą. Sam fakt, że była Hokage nie robił na nim wrażenie. Bardziej to, że była najsilniejszą kunoichi na świecie, a jej siła i charyzma przeszła na Sakurę. Biło od niej coś co zwie się " Wredna Suka", ale z dobrym sercem.


        Już pół godziny ruszał sztuczną dłonią. Nie robił nic specjalnego. Ściskał i rozkładał palce, uginał ramiona w łokciach i prostował, podnosił dłoń i spuszczał. Na początku dziwnie się z nią czuł. Jakby nie była jego, jakby coś obcego przykleiło się do jego kończyny. Po kilku minutach komórki pierwszego Hokage zaczęły kompatybilzować  się z jego komórkami i dzięki temu uzyskał pełną kontrolę na nowym ramieniem.
        - Boli cię? - spytała Sakura.
        Stała w salonie, wpatrując się w Sasuke. Odkąd wrócili do mieszkania Sasuke cały czas testował nową kończynę.
        - Nie...nic nie boli. Po prostu jakoś tak dziwnie - oznajmił, zwracając na nią oczy.
        - To dobrze. Już się bałam, że coś mogło puść nie tak - westchnęła, robiąc krok do przodu. Spokojnie usiadła na sofie obok niego w odstępie pół metra.
        - Nie powiem, nie było łatwo.
        - Przyzwyczaisz się do niej. Jakby się coś działo zawsze tu jestem - uśmiechnęła się szeroko, mrużąc delikatnie oczy.
     
        Czas na kilka sekund zatrzymało się dla niego gdy tak spoglądał na nią. Cały czas nie docierało do niego, że Sakura siedzi tuż obok, uśmiecha się tak szczerze i tak radośnie jakby wszystko co do tej pory się wydarzyło nie miało miejsca. On cały czas pamiętał o wszystkim co zrobił. Każdy najmniejszy grzech. Za każdym razem kiedy spoglądał na szczęśliwą Sakurę, nie rozumiał jak ona mogła zapomnieć o tym wszystkim.
        - Wiem...dziękuję.
        Teraz patrzył na nią inaczej niż kiedyś. Bardziej przychylnie, bardziej intymnie i bardziej rzeczowo. Bez słownie zobowiązał się do czegoś wobec niej, i choć dokładnie nie wiedział do czego to czuł, że za niedługo odnajdzie odpowiedź na to pytanie.
     


         Spotkali się na drodze do Konohy, dokładnie kilkanaście metrów od głównego wejścia. Zima powoli ustawała, ale śnieg wciąż trzymał ich w garści. Nawet na początku Marca prószyło śniegiem jak z najpiękniejszej dziecięcej bajki. Drzewa otulone białym puchem, ścieżka przed nim była pokryta grubą, czystą, warstwą białego dywanu. Jedyne co ciągnęło się za nim to ślady jego butów. Śnieg skrzypiał pod każdym jego krokiem, a wiat grał cichą nieznaną piosenkę. Pośrodku tego wszystkiego, dokładnie z na przeciwka szła Sakura. Wśród płatów śniegu, między koranami drzew, na ośnieżonej drodze. Jak zawsze na jego widok uśmiechnęła się szeroko.
        - Witaj w domu Sasuke! - zawołała wesoło, dobiegając do niego. Kilka głębokich wdechów i znów mogła spokojnie oddychać.
        - Nie musiałaś wychodzić tak daleko - mruknął.
        - Nie mogłam się doczekać, aż wrócisz - radośnie, podeszła bliżej - Nawet jeśli nie było cię trzy..... - nie spodziewane kichnięcie przerwało jej w połowie słowa.
        - Przecież widzisz, że pada śnieg - powiedział bardziej surowym głosem.
        Z cichym westchnięciem zdjął z siebie gruby płaszcz, i zarzucił na ramiona Sakury. Głęboki i duży kaptur założył jej na głowę, a później odwrócił ją do siebie tyłem i pchnął przed siebie.
        - Zachorujesz...
        - Nie dziękuj tylko idź szybciej. Jak nie chcesz bym i ja zachorował to przestań narażać swoje zdrowie - opowiedział stanowczym głosem.
        - D...dobrze.
        Sakura otuliła się płaszczem, wciągając jednocześnie zapach, który przeszedł na materiał. Uśmiech nie schodził jej z twarzy nawet na sekundę, a to dlatego, że nigdy nie spodziewałaby się takiego zachowania z strony Sasuke. Miała wrażenie, jakby wszystkie marzenia, które wykreowała, będąc nastolatką powoli się spełniały.
        - Idziesz od razu do Mistrza Kakashiego? - spytała, stając u wejścia do sypialni Sasuke.
        - Tak, tylko się przebiorę i zaniosę mu ten zwój - schował rzecz do wewnętrznej strony bluzy.
        - Chcesz żebym ci coś ugotowała? - wpadła na pomysł, rozszerzając szeroko oczy.
        - Nie wiem czy nie zjem czegoś na mieście z Kakashim. Ten człowiek pewnie nie wystawia nosa z po za jego książki. Zwłaszcza w taką pogodę - przeszedł z pokoju na przedpokój gdzie, włożył buty.
        - Aha...no tak - przyznała troszeczkę zgaszonym głosem.
        - Możesz tu zostać jak chcesz. Zobaczymy się później - powiedział pośpiesznie, podchodząc do niej - Na razie - uśmiechnął się delikatnie, zamykając za sobą drzwi.
        - Na...na razie... - powiedziała do siebie, dotykając dłonią czoła.
        Nie było to nic specjalnego. Zawsze robił ten gest, gdy jej czegoś odmawiał, lub przekładał jakieś rzeczy na inny termin. I choć może nie było to coś romantycznego, ale dla niej znaczyło bardzo dużo. Za każdym razem gdy wykonywał ten ruch to czuła jakby częsta niego w niej zostawała. Domyślała się, że to zachowanie musiało mieć jakieś głębokie podłoże psychiczne i emocjonalne i ten fakt sprawiał, że czuła się jeszcze szczęśliwsza.



        Po spotkaniu z Kakashim zawsze się czuł lepiej. Nie rozmawiali o niczym szczególnym. Nie zadawał mu żadnych prywatnych i osobistych pytań, w sumie to nie wdrążali się w żaden temat zbyt szczególnie, a mimo to potrafili przegadać godziny o niczym ważnym. Samo przebywanie z nim wpływało na niego kojąco. Miał pewność, że może na nim polegać. Był kimś więcej niż tylko mistrzem i przyjacielem. Żywił do niego podobne uczucia jakie pewnie żywił by do swojego ojca gdyby żył. Szacunek, wdzięczność, zaufanie, i uczucie, które chciał pielęgnować.
        Do domu wrócił późnym wieczorem. W całym mieszkaniu panowała cisza i ciemność. Nie oczekiwał w nim żadnej osoby, wręcz był przygotowany na to, że zastanie pustki i samotność. Gdy wszedł do sypialni zastał Sakurę śpiącą na jego łóżku. Jej widok sprawił, że coś ukuło go w serce. Nagła pustka w sercu i w głowie wypełniła się myślami o niej. Jedyne co widział to ona. I nie wiedzieć jak to ująć w słowa był jej niezmiernie wdzięczny, że tu jest.
        Z skruszoną i rozżaloną miną usiadł na brzegu łóżka. Nie zbyt wiedział jak zabrać się za to, ale musiał ją obudzić.
        - Sakura...Sakura  - wołał - Sakura, musisz wstać - powtarzał.
        Senna otworzyła delikatnie oczy. Tak przyjemnie jej się spało. Nie pamiętała jak zasnęła, ale już dawno nie miała tak przyjemnej drzemki jak dziś.
        - Sasuke - ziewnęła, podnosząc się.
        - Zrobiłaś nam kolacje. Zjedzmy ją i odprowadzę cię do domu. Twoi rodzice pewnie się niepokoją.
        - Kolację? - spytała, rozglądając się po pokoju. Dopiero teraz zrozumiała, że jest u Sasuke, a zanim zasnęła przygotowała mu posiłek.
        - Wstawaj - rozkazał jej delikatnie, podnosząc się z łóżka.
        Przez chwile żałował, że nie przytulił ją. Moment w którym otworzyła oczy na niego cały czas przewijał mu się przez głowę.

        Ten posiłek różnił się znacząco od tego, który spożył w towarzystwie Kakashieg. Nawet jeśli jedzenie nie było najwyższych lotów: ryż trochę rozgotowany, ryba przypalona, warzywa przesolone, a zupa bez smaku to smakowało mu to dużo bardziej niż dania barowe. Jedząc w towarzystwie Sakury, która opowiadała mu różne rzeczy nawet, nie myśląc o tym co mówi po raz kolejny czuł, że nie jest sam w tym wielkim mieszkaniu. Był po prostu szczęśliwy, że może zjeść kolacje w własnej kuchni i nie przy stoliku zastawionym dla jednej osoby, ale przy stoliku pełnym domowych dań z osobą, którą bardzo cenił.


        - Nie musisz mi tego oddawać teraz. Oddasz później - powiedział, widząc jak przymierza się do ściągnięcia jego bluzy.
        - Dzięki - zarumieniła się.
        - Po prostu nie zapominaj się ubrać ciepło jak gdzieś wychodzisz - poradził jej.
        - Ty też - poprosiła.
        - Jutro widzę się cały dzień z Shikamaru i Temari - powiedział, a to oznaczało, że nie spotkają się. Nigdy nie pytała się go o plany, ani o to czy może przyjść się z nim zobaczyć. To Sasuke zazwyczaj oznajmiał jej co będzie robił danego dnia i sugerował kiedy będzie miał wolny czas.
        - Ja jutro mam zajęcia praktyczne w Akademii - zmarszczyła delikatnie nos.
        - Naucz  tych młodych medyków jak najwięcej - poradził jej.
        - A ty nie przeszkadzaj Shikamaru i Temari za dużo - mruknęła ostrzegawczo - Dziękuje, że mnie odprowadziłeś.
        - Na razie - pożegnał się krótko, a później zawrócił w stronę własnego mieszkania.


        Stanęła przed lustrem, przyglądając się sobie z każdej strony. Granatowa bluza Sasuke, którą dostała była na nią troszeczkę za duża. Dłonie chowały się rękawach, a długość sięgała jej do połowy ud. Gdy zanurzyła nos w ciepłej bawełnie to wciąż czuła wyraźny zapach Sasuke.
        - Sakura jesteś? - do pokoju weszła jej mama - Co ty robisz? - spojrzała na nią wielkimi oczami.
        - Pukaj...  - mruknęła zirytowana.
        - Czy to...znak Uchiha? - kobieta  w średnim wieku, skupiła wzrok na plecach córki.
        - T..tak - przyznała się, stając tyłem do lustra.
        Znak Uchiha widniał na jej plecach. Dumnie prezentował się na ciemnym materiale, a jeszcze lepiej na jej osobie.
        - To Sasuke?
        - Tak - zawstydzona, spuściła wzrok.
        - Powinnaś go kiedyś zaprosić na obiad - powiedziała nagle, udając się do wyjścia - Ta bluza...całkiem ładnie na tobie wygląda - dodała, uśmiechając się do niej z radością i miłością.
        - Uchiha... - szepnęła, nie spuszczając wzroku od pleców - Uchiha.....Sakura....




        - Ej, Sasuke. Musimy przełożyć nasze jutrzejsze spotkanie na popołudnie - powiedział nagle Naruto, odrywając się od miski Ramen.
        - Czemu tak nagle? - spojrzał na niego spod byka.
        - Bo Sakura poprosiła mnie bym przyszedł rano do Tsunade - wyjaśnił.
        - Po co? 
        - Nie wiem po co...pewnie znów chce mnie do czegoś wykorzystać - mruknął niezadowolony, przypominając sobie masę innych sytuacji w których robił za pachołka Piątej i Sakury.
        - Jak chcesz.
        - A skoro już o tym mowa...to co robiliście wczoraj z Sakurą?
        - To znaczy?
        - No wiesz...jak wyszedłeś w końcu od Saia to nie widziałeś się z Sakurą?
        - Spotkaliśmy się na chwile, a co?
        - No to chyba jakoś uczciliście jej urodziny...prawda? - spytał z naciskiem w głosie - Nie mów, że nie wiedziałeś, że Sakura miała wczoraj  urodziny... - powiedział nagle, spoglądając na niego załamanym wzrokiem.
        - Cholera...nie mogłeś mi....skąd miałem wiedzieć! - fuknął na niego, przeklinając na siebie w duchu.
        - Skąd mogłem wiedzieć, że nie wiesz! Przecież spędzacie teraz ze sobą dużo czasu! Jesteś w wiosce już prawie cztery miesiące...jak możesz nie wiedzieć kiedy Twoja przyjaciółka ma urodziny! -  fuknął tym samym.
        Sasuke nie opowiedział mu na to. Czuł jak złość wzbiera się w nim. Nie było go w wiosce większość czasu. W akademii nie zwracał uwagi na coś takiego jak czyjeś urodziny, a jako drużyna spędzili ze sobą za mało czasu by przeżyć wspólnie urodziny każdego z nich. Cudem pamiętał swoją datę narodzin, a co dopiero kogoś innego.
        - No to wpadłeś po uszy... - podsumował krótko jak gdyby nic, wracając do posiłku - Nie chce wiedzieć co mi by zrobiła...nie chce wiedzieć co Temari by zrobiła Shikamaru...mam szczęście, że Hinata jest jak jest - westchnął z ulgą, podziwiając łagodną naturę swojej ukochanej.
        - Skończyłeś? - mruknął.
        - Nie pójdziesz do niej?
        - A muszę.
        - No wiesz...chyba tak... - powiedział nie pewnie.
        - Nasze stosunki nie są takie same jak twoje i Hinaty, czy Temari i Shikamaru.
        - To jakie one są? Bo o ile się nie mylę to spędzacie ze sobą trochę czasu. Nawet jeśli to nie są jak to określają dziewczyny "randki" to wciąż widzicie się sam na sam. Rozmawiacie, chodzicie na spacery, odprowadzasz ją do domu....A nawet jeśli nie o to chodzi urodziny przyjaciółki to kompletna inna rzecz. Sakura praktycznie każdego roku od twojego odejścia spędzała samotnie dzień twoich urodzin i modliła się w świątyni o zdrowie dla ciebie.
        Sasuke zacisnął odruchowo pięść. Rozmowy z Naruto czasem przyprawiały go o ból głowy. Mówił dużo za dużo i za mało przy tym myślał.
        - Jest dopiero osiemnasta. Jeśli nie ma jej u Tsunade to pewnie jest w domu - ciągnął dalej.
        Sasuke zapłacił za swój danie, a później wyszedł, nie pozostawiając po sobie żadnego słowa.
        - Ta jasne...nic was nie łączy - zacytował ironicznie, wykrzywiając przy tym twarz.



        Znalazł ją w zachodniej części wioski. Otulona w gruby szal, który zakrywał jej połowę twarzy szła przed siebie, ledwo wyciągając nogi przed siebie. Śnieg sięgał jej za kostki, a ona człapała się w butach na obcasie.
        - Cześć - powiedział nagle, stając przed nią.
        - Sasuke! - wrzasnęła, przestraszona.
        - Stała się coś?Nie jesteś z Naruto.
        - Gdzie idziesz? - zignorował jej pytanie.
        - Do Ino. Obiecałam jej, że się z nią i z dziewczynami spotkam - wyjaśniła, spoglądając na niego pytająco.
        Zamilkł na kilka sekund. Był pewien, że spotyka się z Ino i resztą by świętować jej wczorajsze urodziny. Głupio mu było prosić ją by przełożyła spotkanie, a to głównie dlatego, że i tak nie miał dla niej nic przygotowane.
        - Zobaczymy się jutro jak wrócisz od lorda Feudalnego.
        - Nie idę do niego wcale tak wcześnie. Pewnie koło południa pójdę.
        - Ale rano jestem zajęta. Więc wieczorem będzie mi pasowało - uśmiechnęła się.
        Sasuke westchnął cicho.
        - Stało się coś? Szukałeś mnie?
        - Powiedzmy. Idź, bo Ino się pewnie nie pokoi.
        - D..dobrze, ale zaniepokoiłeś mnie. Wszystko gra?  - zrobiła krok do przodu, stając tuż przed nim. Podniosła twarz wysoko, by spojrzeć mu w oczy.
        - Nie. Po prostu Naruto powiedział, że miałaś mi coś do przekazania.
        - Znów coś sobie ubzdurał - pokręciła głowa z dezaprobatą.
        - A ja głupi go posłuchałem....idź już - poradził jej.
        - Zobaczymy się jutro - uśmiechnęła się szeroko, machając mu na pożegnanie.

        Jeszcze kilka chwil stał w miejscu, wpatrując się w miejsce w którym zniknęła Sakura. Znów zawalił sprawę na całej linii, a ona znów nie miała mu nic za złe. Miał nadzieje, że spojrzy na niego smutnym wzrokiem, że będzie oziębła lub marudna. Zamiast tego dostał jej radosną twarz i wiecznie szeroki uśmiech, którym żegnała go i witała za każdym razem.
        - Co za głupia dziewczyna... - szepnął do siebie, kopiąc w śnieg.



        Sprawa Naruto i Sakury nie dawała mu spokoju. Czemu Sakura poprosiła Naruto o pomoc, i czemu oboje byli zajęci z samego rana? Gdyby to było coś ważnego Sakura by mu o tym powiedziała. Nie mogąc usiedzieć długo w kuchni wziął nogi zapas i udał się pod gabinet Tsunade.
         Po drodze minął Shikamaru z wielkimi pudłami na rękach, później Lee, który tachał jakieś teczki, a na końcu Naruto, który obładowany był meblami.
        - Co robicie? - spytał Sasuke, wchodząc do gabinetu Tsunade. Spotkał tu chyba każdą osobę z ich towarzystwa.
        - Sakura dostała w końcu własny gabinet i przenosimy stąd połowę rzeczy - wyjaśnił Sai.
        - Krócej mówiąc wykorzystuje nas...  - podsumował Kiba. - Czemu dopiero teraz przyszedłeś? Wiesz ile rzeczy jeszcze zostało... - mruknął.
        - Sasuke! - usłyszał głos Sakury - Co tu robisz? - spytała, podbiegając do niego.
        - Słyszałem, że coś się dzieje.
        - Nie zupełnie. Dostałam własny gabinet - uśmiechnęła się.
        - Nie wiedziałem.
        - Tak? Wspominałam ci ostatnim razem jak wróciłeś z tej trzydniowej misji. Jak jedliśmy pamiętasz?
        - Musiało mi umknąć - skłamał, nie mogąc sobie przypomnieć tej sytuacji.
        - Sakura...powiedź mi po co ci trzy takie wielkie półki! - krzyknął poirytowany Naruto.
        - Do wielu rzeczy. Przenoś to, a nie marudź! - popędziło go, rzucając mu groźne spojrzenie.
        - Widzę, że wszyscy pomagają - rozejrzał się.
        - Musiałam ich dwa dni błagać o pomoc - zaśmiała się.
        - Nie dziwie się. Muszę już iść - powiedział nagle.
        - Zobaczymy się później - powiedziała podekscytowana, łapiąc go za nadgarstek.
        - Tak chyba tak - powiedział krótko, i udał się do wyjścia.




        Sasuke leżał na łóżku, wpatrując się znużonym wzrokiem w sufit, a Sakura siedziała obok, ucząc się jakiś notatek od Tsunade. Odkąd wrócił minęła, jakaś godzina, a oni nie odezwali się do siebie ani słowem. Fakt sam nie był chętny do rozmów i trochę ją olał po powrocie, ale to dlatego, że czuł się poirytowany.
        - Sakura?
        - Hmm?
        - Czemu nie poprosiłaś mnie o pomoc?
        - Słucham? - poniosła wzrok z nad białych kartek.
        - Dziś rano. Poprosiłaś o pomoc wszystkich tylko nie mnie.
        - Bo miałeś misje. Po za tym masz dużo spraw na głowie nie chciałam ci zawracać głowy - wyjaśniła z poważnym spojrzeniem.
        - Następnym razem poproś mnie o pomoc - poprosił, przewracając się na bok.
        - Co? A...no...dobra - zmieszana nie wiedziała co powiedzieć. Czy on był na nią zły z powodu takiej błahostki?
        - Czy będę miał dziesięć misji, i spotkania co godzinę, czy nie...jeśli czegoś potrzebujesz to mów mi - dodał.
        - Ty też - uśmiechnęła się,siadając przed nim.
        - Przybliż się - poprosił, machając na nią dłonią.
        - Czemu? - pochyliła się.
        - Jeszcze - rozkazał.
        Sakura pochyliła się jeszcze trochę. Jej twarz znalazła się tuż przed twarzą Sasuke, i za nim się zorientowała Sasuke pocałował ją. Bardzo niespodziewanie. Musnął jej usta kilka razy, a później odsunął się. Spojrzał na nią czarnymi, tajemniczymi oczami, po czym usiadł naprzeciwko niej.
        - Co...ty właśnie...zrobiłeś... - speszona, odchyliła się tyłu,
        Sasuke uśmiechnął się pod nosem. Niespodziewanie pocałował ją po raz drugi. Prawą ręką złapał jej dłoń w powietrzu, ciałem przewalił ją na plecy, a lewą dłoń podłożył jej pod głowę. Był trochę spragniony, delikatnie atakujący, a przy tym dość czuły.
        - Sasuke! - pisnęła, gdy ten odsunął się od niej, i z powrotem położył się na poduszce.
        - Co?
        - Właśnie...właśnie...właśnie mnie pocałowałeś...nasz pierwszy pocałunek - mamrotała pod nosem, zakrywając twarz dłonią.
        - I co z tego?
        - Czemu to zrobiłeś?! - pisnęła czerwona.
        - Bo miałem na to ochotę - zaśmiał się, nie spuszczając z niej rozbawionego wzroku.
        Sakura przesunęła się na drugi koniec łóżka. Czuła, że cała płonie. Nie tylko na twarzy, ale na całym ciele.
        - Gdzie idziesz? Te notatki się same nie nauczą.
        - Musze się napić - pośpiesznie wstała. Potykając się o własne nogi wyszła do kuchni, gdzie wypiła dwie duże szklanki zimnej wody.


        Gdy już ochłonęła i przetworzyła wszystkie dane w głowie wróciła do pokoju Sasuke.
        Stanęła w drzwiach, uśmiechając się pod nosem delikatnie.
        Cichym krokiem usiadła na łóżku, pochylając się nad Sasuke.
        - I jak ty chcesz, żebym zawracała ci głowę własnymi sprawami? - spytała, ściągając z jego śpiącej twarzy, kartkę papieru. - Gdy cała wioska coś od ciebie chce? - szepnęła, kładąc się obok na boku. Twarz położyła przy jego twarzy, tuż nad jego ramieniem.



        Usiedli do śniadania, stając się nie myśleć o wczorajszym dniu. Sakura, która od samego rana unikała kontaktu z nim, cały czas rumieniła się. Sasuke, który miał ubaw z tego zachowania siedział spokojnie, obserwując działania dziewczyny.
        - Kiedy w wiosce kwitnie Kwiat Wiśni? - spytał, spoglądając przez okno.
        - W kwietniu, a co?
        - Powinniśmy się wybrać.
        - Chcesz zobaczyć jak Kwitnie Sakura?
        - Minęło trochę czasu odkąd oglądałem kwitnącą  Wiśnie.
        - Możemy iść. A co cię tak wzięło nagle? - spytała zaciekawiona, stając obok niego przy oknie.
        - Twoje urodziny.
        - Moje co?
        - Przepraszam, że zapomniałem o twoich urodzinach.Szczerze, mówiąc nawet nie wiedziałem kiedy je masz - przyznał się w końcu.
        - Nic się nie stało. Na prawdę - uśmiechnęła się.
        - Przestań się uśmiechać...zawsze to robisz, nawet jeśli nie powinnaś.
        - Na prawdę nic nie szkodzi.
        - Za rok będę pamiętał.
        - Dobrze. Za rok więc nie zapomnij - uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
        - Następnym razem...upominaj się - poprosił, pochylając się nad nią.
        Sakura, która przygotowana była na to, że zaraz stuknie ją w czoło, zamknęła delikatnie oczy. Gdy to już zrobił dreszcze przeszły po jej ciele. Za nim z powrotem otworzyła oczy, poczuła jego usta na sobie. Bardzo wyraźnie. Tym razem gdy był ich to trzeci pocałunek nie potrafiła się już rumienić tak jak wczoraj. Delikatnie wsunęła jedną dłoń w jego włosy, zatracając się w tej jednej chwili.



        Zima minęła bardzo szybko i w końcu przyszła upragniona wioska. Wszystko  w wiosce i po za wioską zakwitło na nowo, przynosząc ze sobą świeżość, radość i nowy początek. Dni robiły się coraz cieplejsze i dłuższe, a życie w mieście w końcu odżyło i powróciło do normalnego głośnego trybu dnia.
        Tego dnia dokładnie w sześć miesięcy od powrotu do wioski, Sasuke wracał z swojej kolejnej kilkudniowej misji w Suna. Sakura zdawała sobie sprawę, że ich czas się kurczy. Wiedziała, że wciąż miał nie pozałatwiane sprawy i prędzej czy później znów ją opuści.
        - Witaj w domu Sasuke! - zawołała głośno, odnajdując go w tłumie.
        - Jak się masz? - spytał, stając przed nią.
        - Cieszę się, że już jesteś - szeroki uśmiech ciągnął się do jednego ucha do drugiego.
        - Idziemy? - spytał
        - Idziemy! - podekscytowana, wymierzyła palcem  w stronę wschodu.

        Przeszli do centrum, gdzie o tej porze musieli się przecisnąć przez tłum ludzi. W tym tłumie jeden z znajomych Sakury wyłapał ją, załapał za ramie i zaczepił na kilka chwil.
        - Dzień dobry - przywitał się chłopak, kłaniając się delikatnie.
        - Oooo, dzień dobry - odpowiedziała entuzjastycznie, uśmiechając się.
        - Nie sądziłem, że spotkam cię tutaj o tej porze. Cóż za niespodzianka - powiedział lekko zakłopotany.
        - Prawda? Niby wszyscy mieszkamy w jednej wiosce, a tak na prawdę nie zna się połowy mieszkańców.
        - Sama jesteś? Jesteś taka mała, a weszłaś w najgorszy tłum.
        Sasuke stał z z boku i z przymrużeniem oka przyglądał się całej tej rozmowie. Oboje zachowywali się jakby go tu nie było. W prawdzie Sakura szła za nim kilka metrów. Teraz również nie znajdował się jakoś bardzo blisko, ale mógłby się domyślić, że nie jest tutaj sama. Marszczył niebezpiecznie czoło za każdym razem gdy Sakura śmiała się głośno, a on mówił jej jakieś komplementy.
        - Sakura spóźnimy się na obiad do twoich rodziców - wtrącił w końcu Sasuke, łapiąc ją nagle za rękę.
        - A tak! Zapomniałam! - przypomniała sobie nagle  - Wybacz musimy już iść. Zobaczymy się w poniedziałek - pożegnała się uprzejmie. Za nim zdążyła mu coś jeszcze powiedzieć, Sasuke pociągnął się w swoją stronę.
        Rozmówca przyglądał im się kilka chwil, aż w końcu zrozumiał, że ten mężczyzna to Sasuke Uchiha. Jedyna i największa miłość sensei'a.
        - Kim był ten chłopak? - powiedział nagle, przyśpieszając kroku.
        - On? Uczeń, którego uczę w tym roku. Jest chyba w wieku Konohamaru, albo rok starszy?
        Sasuke spojrzał na nią pytającym wzrokiem. Skoro jest w wieku Konohamaru to oznaczało, że jest dużo młodszy od nich.
        - Jeden z najbardziej utalentowanych ninja. Kiedyś będzie wspaniałym medykiem.
        - Miejmy nadzieje... - mruknął.
        - Sasuke...nie musisz mnie trzymać za rękę. Już wyszliśmy z tłumu - powiedziała.
        - Nie przeszkadza mi to - zacisnął mocniej dłoń. Wolał się upewnić, że nie zniknie mu nigdzie znów.
         - Jeśli tobie to pasuje - zawstydzona odwróciła twarz w drugą stronę.




        Pierwsze spotkanie  z rodzicami Sakury przebiegło lepiej niż myślał. Pani Haruno było bardzo silną i charakterną kobietą. Był pewien, że to po niej Sakura odziedziczyła wszystkie cechy. Może prócz talentu do gotowania. Pan Haruno przywitał go bardzo ciepło. Od razu po tym jak weszli do jego domu to zabrał go na ogród gdzie napili się herbaty i porozmawiali trochę. W porównaniu do tych dwóch kobiet Ojciec Sakury był bardziej niezdarnym człowiekiem. Dużo żartował, dużo się śmiał, i biła od niego aura dobroci. To po nim Sakura musiała odziedziczyć wrażliwość, wielkie serce, i śmiech.
        Obiad sam w sobie też był bardzo przyjemny. Każde danie było przepyszne. Dawno nie jadł domowego jedzenia więc z przyjemnością brał dokładki. Rodzice Sakury opowiadali trochę dzieciństwie córki, o jej zabawnych historiach czy innych zabawnych rzeczach. Jemu za to zadawali ostrożne, ale na tyle prywatne pytania by mogli się dowiedzieć co robił jak był dzieckiem, co zwiedził jak był po za wioską, i co teraz planuje.
        Po obiedzie oboje usiedli z tyłu domu na ganku. Sakura siedziała obok niego z głową opartą o jego ramie. Musiała być bardzo zmęczona, by gdy tylko zamknęła oczy to od razu zasnęła. Nie przeszkadzało mu to. Wręcz przeciwnie. Był to obraz, o którym nigdy nie śnił, ale który przewijał mu się czasem w głowie. Zachód słońca, talerz z owcami, czajnik z ciepłą zieloną herbatą i On siedzący w ogrodzie obok kobiety która miała być matką jego dzieci. Czuł tutaj spokój umysłu i ciała. Płynęła z niego czysta radość. Z każdej komórki jego działa i każdego mięśnia. Jeszcze nigdy nie czuł się tak szczęśliwym jak w tym momencie.
         - Następnym razem odwiedź nas wcześniej!  - zaśmiał się Pan Haruno.
         - Powiedz mi co chcesz zjeść następnym razem, a na pewno to przygotuje - zapewniła go ciepło Pani Haruno, obdarzając go matczynym uśmiechem.
        - Dziękuję, ale chciałbym was prosić o jedną rzecz.
        - Proś o co chcesz! Byle nie o pieniądze - powiedział w żarcie mężczyzna, za co dostał od swojej żony.
        - Czy mogę prosić o pozwolenie, by Sakura dziś u mnie nocowała? - spytał poważnie, łapiąc stojącą obok Sakure za rękę.
        - Słucham? - powiedziała Matka.
        - Chciałbym by Sakura u mnie zanocowała, a może zamieszkała...nie wiem o co dokładnie mi chodzi, ale nie chce się z nią rozstawać. Przynajmniej nie na razie - kontynuował.
        Pan Haruno spojrzał na swoją żonę.Oboje wymienili się wzrokiem. Była to niema rozmowa, którą potrafili zrozumieć tylko rodzicie.
        - To wszystko zależy od naszej córki, nie od nas - powiedziała nie pewnie, zwracając się do Sakury.
        - Ja...ja nie mam nic przeciwko. Też chce z nim iść - powiedziała bez namysły,  łapiąc go za ramie drugą ręką.
        - Masz odpowiedź, mój synu - powiedział Pan Haruno, próbując się uśmiechnąć radośnie.
        - Dziękuję - ukłonił się, po czym spojrzał Sakurze głęboko w oczy. Miał nadzieje, że tym jednym spojrzeniem przekazał jej wszystko co chce.



        Usiadł na skraju łóżka, wyciągając ręce po Sakure.  Najpierw zsunął  z niej majtki,  a później stanik. Całkowicie goła, przykryta ciemnością stała przed nim. Jego ciepłe usta pocałowały ją w brzuch, a ręce objęły w pasie. Gdy kładł ją na łóżko, czuła się zawstydzona, ale szczęśliwa. Niezbyt wiedziała jak się zachować, więc jedynie co robiła to szukała pomocy w jego oczach, które cały czas się w nią wpatrywały. Delikatnie wręcz symbolicznie ucałował ją w czoło, później w nos, w policzek, usta, kącik ust, w brodę, następnie zjechał ustami w dół na szyje i dekolt. Dalej się nie posunął tylko zmierzył z nią wzrok i znów pocałował.
        - Wystarczy mi krótkie" nie"
        - Masz moje "tak" - na wydechu, zanurzyła dłonie w jego włosach, przyciągając go z powrotem do siebie. Między pocałunkami jej ręce pracowały sprawnie, ściągając z niego pozostałości ubrań. Oboje byli nadzy, ale nie czuli się zawstydzeni. Nie czuli się nawet zdenerwowani. Wszystko szło naturalnie i według ich instynktu. Robili to na co mieli ochotę.
     

        Sakura przebudziła się w środku nocy, a może poranka. Gdy spojrzała przed siebie zobaczyła delikatny zarys księżyca, który świecił za ciemnej chmury. Po jej prawej stronie spał Sasuke. Był odwrócony do niej przodem, głowie opierał na ugiętym ramieniu, a drugą rękę przerzucił sobie przez twarz. Chrapał cichutko, wręcz urocza.
        Chichocząc pod nosem dotknęła jego nosa, który wystał spod ramienia. Sasuke nieświadomie odsłonił twarz, przewracając się jednocześnie na plecy. Czarne kosmyki włosów opadły mu na ramiona, a ona w końcu mogła spojrzeć na jego śpiącą buźkę. Spokój przepływał przez jej ciało i umysł. Czuła się wyciszona i bezpieczna. Odkąd się przebudziła przez myśl nie przeszła jej nic z ostatnich kilku godzin.
        - Sakura...trudno mi spać gdy się tak przyglądasz - mruknął, otwierając leniwie oczy.
        - Taki odruch - usprawiedliwiła się zawstydzona, naciągając kołderkę na nos.
        - Z drugiej strony jak już się przebudziłem - oznajmił głębokim głosem, podnosząc się delikatnie.
        - Hej...co robisz... - speszona, próbowała jeszcze bardziej wbić się w materac.
        Sasuke nie odpowiedział jej. Leżał podparty o jedno ramie i spoglądał na nią świdrującym wzrokiem. Miał w sobie jakąś żądzę, której nie potrafiła pojąć. Czasem jakieś ukryty charakter przejmował nad nim kontrolę i zmuszał do różnych rzeczy. Teraz było podobnie. Nic nie robił, ani nie mówił tylko wpatrywał się w nią, a gdy już poczuł, że ma dość pocałował ją. Bardzo zachłannie, trochę agresywnie, i z pasją. Nie pytał o nic. Nie musiał. Wystarczyło, że odsunie się od niej na kilka centymetrów, spojrzy jej głęboko w oczy, i znajdzie się na jej nagim ciele. Odpowiedz wyczytywał z jej zachowań, reakcji i dźwięków. Więc gdy tylko zapowietrzyła się, wyciągnęła po niego ręce i rozchyliła delikatnie usta to wiedział, że może posunąć się dalej.



        Poranek nie był, aż tak niekomfortowy jak myślała, że będzie. Gdy wstała Sasuke już był na nogach i przygotowywał coś w kuchni. Pierwsza wymiana spojrzeń, a ona czuła, że pali się ze wstydu. Na szczęście Sasuke rozłożył śniadanie na stole i krótkim hasłem rozkazał jej siąść.
        - Przestań się już denerwować - mruknął Sasuke, wzdychając pod nosem.
        - Tylko ja się dziwnie czuje....to dziwne...
        - Ty jesteś dziwna. Zrobiliśmy to wczoraj dwa razy. Nie wiem co w tym dziwnego.
        - Nie mów o tym tak głośno! - pisnęła, chowając twarz w rękawy.
        - Sakura błagam cię - jęknął - To nie tak, że ostatni raz to zrobiliśmy - spojrzał jej głęboko w oczy.
        Sakura westchnęła cicho pod nosem. Sasuke wydawał się taki spokojny i opanowany. Jakby w ogóle tego nie przeżywał. Jadł spokojnie śniadanie, przeglądając poranną gazetę. Nawet nie zdawał sobie sprawy, że spod koszulki widać było kilka zadrapań, a jego włosy były w większym nieładzie niż zazwyczaj
        - Jesteś dzisiaj wolna?
        - Czemu pytasz?
        - Mamy już wiosnę. Możemy w końcu iść na górę Myoboku i obejrzeć kwitnącą wiśnie.
        Sakura spojrzała za okno. Słońce świeciło dość mocno, niebo było nieskazitelnie czyste, a zapach kwiatów i trawy wkradał im się do kuchni.
        - Jeśli ty też nie masz planów - uśmiechnęła się do niego.
        Krótka rozmowa o niczym sprawiła, że znów mogła poczuć się swobodnie i przestać myśleć o wczorajszej nocy.


        Złapał ją za rękę i pociągnął w stronę miasta. Było to coś naturalnego, coś co przyszło im z wielką łatwością.
        - Nie musisz - speszona spojrzała na niego.
        - Ale chce...niech w wioska wie, że należysz do mnie. Ostatnio za dużo chłopców się kręci wokół ciebie - stwierdził spokojnie, zaciskając uścisk.
        - W takim razie. Ty też należysz do mnie...  - wyszeptała cichutko, odwracając twarz w druga stronę. Mocno objęła go za ramie, nie puszczając jego dłoni, ani na sekundę.


        Przeszli przez długi szlak, który prowadził ich na sam szczyt góry. Z każdej strony otaczały ich korony kwitnących Wiśni. Pudrowo-różowe płaty kwiatów tańczyły im nad głowami, ciesząc widokiem każdego przechodniego. Po drodze minęli nieduży wodospad, kilkoro bawiących się dzieci oraz starszych par. Szli spokojnie jak zwykła para, rozmawiając na różne tematy. Nawet nie pamiętali o czym rozmawiali. Trochę o pracy, trochę wspominali, trochę o własnych upodobnieniach. Poznawali siebie nawzajem.
        - Następnym razem...mam nadzieje, że będzie nas trójka - powiedziała nagle. Oczy miała zwrócone na wioskę, która rosła w siłę każdego dnia. Miała dwadzieścia parę lat, a już czuła się spełniona. Wystarczyło, że jej mężczyzna jest obok.
        Sasuke spojrzał na nią zdziwionym wzrokiem. Nie wiedział jak jej odpowiedzieć na to. Myśl o dziecku mignęło mu gdzieś przez głowę i zostało w pamięci. W takiej chwili mógł zrobić tylko jedno. Przytulić ją mocno, oprzeć się o jej ramie i spoglądać w tą samą stronę co ona. Na ich własny wspólny cel, który mieli zrealizować tuż po jego powrocie.
     

        Koniec roku zbliżał się wielkimi krokami, a co za tym szło Sasuke powoli przygotowywał się do kontynuowania swojej misji. Od kilku miesięcy skrupulatnie i szczegółowa omawiał każdy plan swojej podróży z Kakashim i Shikamaru. Na wielkiej mapie, która przedstawiała nieznane im jeszcze lądy zaznaczali miejsca które Sasuke już odwiedził oraz miejsca, która miał sprawdzić. Brudno - brązowa kartka z dnia na dzień robiła się coraz bardziej kolorowa, a żółte kartki z czerwonymi notatkami wypełniały cały pokój.
        - Tym razem może cię nie być dłużej niż rok czy dwa - oznajmił Kakashi, nie spuszczając wzroku z wielkiego obrębu, które mieściło się w wielkim fioletowym kółku.
        - Mnie też to martwi - wtrącił Shikamaru, spoglądając na lewy dolny róg mamy. Na legendzie fioletowa linia miała oznaczać: Nie znane terytoria. Nikt tam jeszcze nie był.
        Sasuke spojrzał bacznie na każdego z nich. Bycie ninja to jego życiowa praca. Urodził się by nim być i jako Shinobii miał swoje obowiązki. Był dumny z tego powodu, a jako mieszkaniec wioski musiał robić wszystko co dla niej najważniejsze. 
        - Czy moglibyśmy się najpierw skupić na tej części? Jest coś co chciałbym zrobić - wyjaśnił. Palcem przejechał po kilku miejscach na mapie, które zaznaczone były żółtym flamastrem.
        - "Sprawdzone, ale niepewne" ? - powiedział Shikamaru.
        - Co planujesz? - spytał Kakashi.
        - Chciałbym najpierw sprawdzić te rejony. Jako, że są sprawdzone to pójdzie mi z nimi dość łatwo i nie są niebezpiecznie. Nie zajmie mi to, aż tak dużo czasu jak na te "Nieznane"
        - Do sedna Sasuke. Ostatnio coś za dużo kręcisz - powiedział pół żartem Kakashi, domyślając się o co chce ich prosić. 



        
         Rodzinny ganek Sakury z widokiem na ogród  to było jego ulubione miejsce w całej wiosce. Miał tu spokój, ładny widok. Czuł się swobodnie i lekko. Nic go nie przytłaczało i mógł odprężyć się. Wokoło nic go nie rozpraszało. Panowała tu idealna cisza. Przychodził tu z Sakura za każdym razem gdy chciał uciec od świata i pobyć z nią sam na sam. 
        - Wydajesz się bardzo zamyślony - powiedziała Sakura, spoglądając na niego.
        - Wiesz, że wyruszam za niedługo. 
        - Wiem - powiedziała z udawaną radością.
        - Jesteśmy shinobii. Każdy z nas ma swoją role do wypełnienia. 
        - Wiem.
        - To będzie na prawdę długo misja. Przebadać nieznane pustynie, niezarejestrowane wioski. Lasy i wymiary, które mogę przekroczyć tylko ja.
        - Wiem o tym - mówiła machinalnie.
        - Nie mniej jednak...chciałbym, żebyś towarzyszyła mi przez jakiś czas.
        - Słucham? - Sakura otworzyła szeroko oczy.
        - Wiem, że wioska to miejsce, które kochasz całym serce. Masz tu wszystkich na których ci zależy. Ale...za nim się rozstaniemy na tak długo chciałbym, żebyś mi towarzyszyła. Nie będzie to podróż o jakiej myślisz, ale będzie to bezpieczne. Będę miał cię na oku, będziemy mogli zwiedzić kilka miejsc, a ja przy okazji zebrać ważne dane - z twarzą zwróconą w stronę wschodu, przyglądał się jak słońce zachodzi za horyzontem. Rozpaczliwie zaciskał dłoń Sakury, bojąc się, że lada sekunda zniknie. Gdy tylko zapadnie zmrok jej nie będzie przy nim.
        - Pójdę z tobą. Choćby na koniec świata. Gdziekolwiek byś nie zechciał pójdę z tobą! - powiedziała łamliwym głosem, przytulając go od tyłu. Wtuliła twarz  w jego kark, modlą się w duchu o to, żeby ktoś zabrał z ich braków tytuł Shinobii. W tej chwili pragnęła by ich dwójka była zwykłymi cywilami, którzy nie muszą się martwić o losy wioski. 
        - Wiem, że to samolubne - prychnął sam na siebie - Ale za nim to się stanie... chce żebyśmy wzięli ślub. Nie jakiś wielki. Chce żeby nas związek był formalny i na piśmie. Gdy już odstawię cię z powrotem do domu chce byś  nosiła tytuł"Uchiha". Więc jeśli się tylko zgodzisz na wszystkie moje prośby, to chciałbym, żebyś podjęła się tego brzmienia bycia ze mną. Nawet jeśli to będzie trudne. To jedyną osobę na którą musisz patrzeć i ufać jestem ja. 
        Odwrócił się w jej stronę. Tyle myślał nad rozwiązaniem tej sytuacji, a to było jedyne najlepsze wyjście. Wziąć ją ze sobą w roczną lub dwuletnią podróż. Później odstawić do domu i wyruszyć samemu w nieznane miejsca. Tylko tak mógł być z nią trochej dłużej. I choć dwa lata to wcale nie żaden szmat czasu to w obecnej sytuacji chciałby z nią spędzić jak najwięcej czasu. 
        - Zgadzam się na wszystko. Wszystko co powiesz. Ja to akceptuj! - czknęła przez łzy, przytulając się do niego jeszcze mocniej. 


***

        Sakura weszła do pierwszej lepszej apteki. Gdy tylko kupiła potrzebne jej rzeczy wróciła do ich hotelowego pokoju gdzie zamknęła się w łazience na wszystkie cztery spusty.
        Sasuke pośpiesznie wrócił do ich obecnego miejsca zamieszkania. Cały poranek martwił się o Sakurę. To co ostatnio się z nią działo było niepokojące. 
        - Sakura!? - zawołał, wchodząc do pokoju - Sakura!
        Głucha cisza odpowiadała mu z każdej strony. Pokój był usty. Jedyny ślad życia dobiegał z łazienki, w której świeciło się światło.
        - Sakura - zapukał do drzwi.
        Znów odpowiedziała mu cisza. Mimo iż słyszał dochodzące z środka dźwięki, to nikt mu nie odpowiadał.
        - Otwórz drzwi - rozkazał delikatnie, naciskając na klamkę. 
        - Sasuke - jęknęła Sakura, otwierając drzwi.
        - Co ci się stało? - spytał, widząc jej przestraszoną twarz.
        - Chyba...chyba na pewno jestem w ciąży - oznajmiła, pokazując mu test ciążowy.