OGŁOSZENIA

UWAGA!
Blog istnieje jako mój śmietniczek. Wylewam na nim wszystkie pomysły które zagnieżdżą mi się w głowie.

NIE realizuje zamówień, chyba, że napiszę wcześniej.
PRZYPOMINAM, że jest to ŚMIETNICZEK.

[06.11.2014]
ślę wirtualnego HUGA do każdego fana, czytelnika, miłośnika, Narutomaniaka, Narutardsa, i SasuSaku shippera! Z podziękowaniami dla wszystkich osób, którzy dzielnie i z zapartym tchem śledzili i trzymali kciuki za swoich ulubionych bohaterów i Naszego Najgłośniejszego ninja numer 1!
Wiele osób się zastanawia czy blog po zakończenia mangi będzie dalej funkcjonował. Ja bez wahania odpowiadam TAK! Tak długo jak mam wenę, tak długo jak mi pozwolicie i tak długo jak istnieją fani Naruto, SasuSaku, Shikatema etc, tak długo ja będę pisać. Będę dalej pisać, i pisać, aż zostanę ostatnim fanem SasuSaku w Polsce, a później na świecie.


[18/04/2020]
Jak się macie moi drodzy czytelnicy ? Czy wam też życie ucieka przez palce, ale wciąż czujecie się dziećmi ?


cr: all credis to the owner, DevinArt, tumblr, Masashi Kishimoto.

Szablon w całości stworzony prze ze mnie.



28 kwi 2020

45 - Like sunny wind during sprining (SasuSaku)



           Paring: SasuSaku
           M&A: Naruto
           Kategoria: Pusty okres, świat shinobii, po wojnie.
           Uwagi: Treści zawierają sceny erotyczne. 

           Ostatnim razem, gdy tu był miał zaledwie siedemnaście lat. Od tamtego czasu minęły cztery lata jak postanowił w końcu wrócić do domu. Samotną podróż, którą zdecydował się odbyć w ramach rozgrzeszenia w jego odczuciu wcale nie trwała tak długo. Dnie za dniem mijały mu tak szybko, że gdyby ktokolwiek zaproponował mu kieliszek alkoholu bez zastanowienia odmówiłby, tłumacząc się, że nie ma jeszcze ukończonych dwudziestu lat, a tym czasem on jak i jego rówieśnicy już dawno przekroczyli wiek dojrzałości. Tak naprawdę nie pamiętał, kiedy ostatnio obchodził swoje ostatnie urodziny, może dlatego też nie przywiązywał większą wagę do swojego wieku. 
          Podczas swojej podróży zwiedził na prawdę kawał świata. Widział góry, których nie miał prawa widzieć żaden człowiek, widział i przechodził kanony, które istniały dłużej niż zwykły człowiek mógł sobie wyobrazić, odwiedzał też wioski, które nie miały pojęcia o istnieniu Shinobii, były to wyjątkowe miasta, gdyż żyły swoim własnym życiem. Z dala od przemocy, od wojen i niepotrzebnych walk. Dzieci w tych wioskach biegały i udawały super bohaterów z kreskówek. Nikogo nie zmuszono do ciężkich treningów, nikt nie biegał z atrapą broni, udając największych wojowników Czwartej Wojny Shinobii. Naprawdę miło wspominał te miejsca. 
          Powrót w rodzinne strony był wynikiem impulsu. Zazwyczaj nie miał dużo czasu na to by myśleć o Naruto i innych mieszkańcach Konohy. Gdyby miał zrobić rachunek sumienia, to naprawdę rzadko o nich myślał. Mimo to, gdy już przekroczył główną bramę silne uczucie nostalgii uderzyło go w pierś w momencie, gdy spojrzał na kamienne twarze Hokage. Podobizna jego dawnego nauczyciela spoglądała na całą wioskę, czuwając nad bezpieczeństwem jego obywatelami, i broniąc ich przed złem. Idąc uliczkami, które wcześniej nie istniały poczuł jak dużo czasu minęło. To co wywołało uśmiech, a jednocześnie rozbawienie na jego twarzy to przebiegające obok dzieciaki, które udawały, że są Naruto. Jeszcze kilka lat temu złamanego grosza nie postawiłby na to, że Naruto, będzie bohaterem na skale światową. Teraz podziwiał go i cenił ponad własne życie, tak bardzo zmieniło się jego nastawienie względem Naruto. Samo wspomnienie jego uśmiechniętej twarzy sprawiało, że chciał przyłożyć mu w facjatę. 
          - Przepraszam czy Szósty Hokage jest w biurze? - spytał beznamiętnie, ale uprzejmie kobietę, która odpowiedzialna była za recepcję w głównym budynku administracyjnym.
          - Niestety Czcigodny Hokage wyszedł na spotkanie, powinien wrócić niebawem, czy przekazać mu coś? - poinformowała uprzejmie kobieta. Z początku chciała skłamać, że Hokage tego dnia nie wróci i spławić przybysza, jednak widząc jego przystojną twarz zapragnęła zobaczyć go jeszcze raz. 
          - Nie trzeba. Dziękuję - pożegnał się, a późnij znikł, nie czekając na odpowiedź. 


          Kakashi siedział wygodnie w fotelu z kubkiem zimnej, zielonej herbaty i talerzykiem dango, które dostał rano od Kurenai i jej córki. Odkąd pamiętał nigdy nie miał czasu na to by na spokojnie zjeść posiłek, ale w momencie, gdy mianowano go Hokage mógłby przysięgnąć, że teraz to już w ogóle nie miał czasu na to by cokolwiek zjeść, a co dopiero pomarzyć o ciepłym posiłku w przydrożnym barze, bez zgiełku ludzi. Ten jeden dzień chciał uciec od świata i pobyć chwile samemu. Wypić coś ciepłego, poczytać książkę, zjeść ulubione danie. Tyle wystarczyło mu do szczęście. 
          Ciche pukanie zabrzmiało w jego biurze. Czasami miał wrażenie, że odgłos ten śni mu się po nocach, co oblewało go zimnym potem. Niechętnie otworzył ciężkie powieki i zaprosił gościa do środka. 
          - To tylko ty...  - westchnął głośno na widok swojej asystentki. 
          Shizune, z przepraszającą miną weszła do środka. Ostrożne położyła parujący kubek na biurku przed Hokage, zabierając jednocześnie poranną zimną, nieodpitą herbatę. Wcześniej służyła piątej Hokage i widok ten był na porządku dziennym. Rola Hokage to nie lada wyzwanie i wielka odpowiedzialność i choć sama starała pomóc się jak tylko mogła, nie miała wpływu na to, ile dokumentacji codziennie spływa do administracji. 
          - Poinstruowałam każdego, że jesteś na ważnym spotkaniu i będziesz niedostępny, aż do wieczora, więc proszę zrelaksować się chwilę i najlepiej nie wychodzić z biura - poprosiła Shizune, uśmiechając się łagodnie.
          - Tak zrobię. Dziękuję ci bardzo - odwzajemnił uśmiech. 
          Jego pozycja na tym stanowisku była tylko tymczasowa. Musiał wytrzymać tak długo, aż Naruto nie dojrzeje by, przejąć po nim tą pałkę. Tylko o tym myślał, o dniu, w którym będzie mógł abdykować i przekazać swój tytuł swojemu uczniowi. Do tego czasu musiał jakoś wytrzymać i dać z siebie wszystko. 
          Ponownie wygodnie rozsiadł się w fotelu, z kubkiem w jeden dłoni. W chwili, gdy zamknął spokojnie oczy i łyknął herbaty wiedział, że w tym momencie kończy się jego dzień wolny.
          - To do ciebie nie podobne byś się tak obijał - prychnął na niego głos. 
          Kakashi zaśmiał się pod nosem i obrócił swój fotel w stronę wielkich okien, które mieściły się za nim. Z tego miejsca miał widok na całkiem dobrze rozwijająca się wioskę. 
          - Minęło dużo czasu Sasuke... - zaśmiał się uprzejmie. 
          Sasuke wyszedł z ukrycia. Sam nie wiedział co powiedzieć, ale widząc swojego nauczyciela pokręcił pobieżnie głową, a następnie wskoczył do środka. 
          - Zestarzałeś się Kakashi - zauważył zgryźliwie. Kiedyś imię "Kakashi" wzbudzało strach i respekt w każdym mieszkańcu i niejednym shinobii. On sam swego czasu długo uważał go za wzór ninji i niesamowicie silną osobę. Teraz patrzył na wpół przytomną osobę, która ukrywała się przed obowiązkami Hokage.
          - Skąd wiedziałeś, że tu jestem? - zaśmiał się niepewnie, przypominając sobie swój własny rozkaz, by zbywać każdego gościa. 
          - Twoją chakrę wykryć mogę z kilometrów - przypomniał mu.
          - No tak...zapomniałem - złapał się za głowę. - No cóż, witaj w domu. Głupio mi pytać, ale coś się stało, że wróciłeś tak nagle bez zapowiedzi? - Kakashi wstał z miejsca, by stanąć naprzeciwko swojego dawnego ucznia. Lata temu Sasuke był jego ulubionym pupilkiem, którego faworyzował ponad innych podopiecznych. Do tej pory pluł sobie w brodę, że nie był w stanie dostrzec jego ciemnej strony i powstrzymać go przed tym co go spotkało. 
          - Nic szczególnego. Chciałem zobaczyć, jak się ma wioska i co robi Naruto.
          - Czyli stęskniłeś się - szyderczy uśmiech wdał się na twarz Kakashiego.
          - Po prostu bałem się, że uciekłeś gdzieś w góry trenować, a tym czasem zastałem cię jak obijasz się przed pracą - skwitował niewzruszony.
          Kakashi zaśmiał się głośno. To co lubił w Sasuke to jego dar do mówienia wszystkiego co leży mu na sercu. Nigdy nie owijał w bawełnę i nie zastanawiał się nad konsekwencjami swoich słów. Mimo iż dzieliła ich duża różnica wieku, pomimo faktu iż kiedyś był jego mistrzem, a teraz jest głową wioski, czyli najważniejszą osobą w wiosce, to ten mały Sasuke, wciąż traktował go jak równego sobie. Nie zwracał sobie głowy by używać zwrotów grzecznościowych w stosunku do jego osoby. 
          - Masz szczęście, bo oboje Naruto i Sakura wrócili niedawno z swoich misji i aktualnie odpoczywają - zaczął Kakashi - Z tego co wiem to nie utrzymywałeś kontaktu z Sakurą...dużo się u niej zmieniło - w jego spokojnym głosie dostrzec można było nutkę niepewności, która zaniepokoiła Sasuke. 
          - Później się z nimi zobaczę. Nie jadłem jeszcze lunchu, więc jeśli wystarczająco się nasiedziałeś dołącz do mnie - Sasuke spojrzał na Kakashiego poważnym wzrokiem. I choć ktoś inny mógłby zinterpretować jego słowa jako coś niegrzecznego, lub nawet rozkaz, to dla osób, które znają Sasuke jego słowa były czymś wyjątkowym. Chęć wyjścia z kimś na obiad równało się z tym, że Sasuke zaakceptował go jako bliską osobę i jest  dla niego ważnym przyjacielem, z którym chciałby spędzać raz na jakiś czas trochę czasu. 
          - Z przyjemnością. Właśnie myślałem nad tym co by tu zjeść. Skoro tu jesteś możemy iść do nowo otwartej restauracji - podekscytowany Kakashi odłożył do szafki, szatę Hokage, którą nosił na co dzień. 


          Przyjemnie było zjeść posiłek z kimś kogo się znało. Choć do samotności nie da się przyzwyczaić i nie jest to coś miłego, to Sasuke znosił ją całkiem dobrze. Miłą odskocznią było porozmawiać z kimś przed kim nie trzeba było ukrywać swojego nazwiska. Większość rozmowy dotyczyła wioski i jej prosperowania, o tym jak się mają zaprzyjaźnione kraje i jakie są przyszłościowe plany. Dużo tez czasu poświęcili na podróże Sasuke, podczas których wykonywał pojedyncze misje, a o których im ciężko było rozmawiać poprzez listy.
          - Ale zakończmy na pracy. Co teraz planujesz Sasuke? Skoro wróciłeś to musiało się coś zmienić - Kakashi ostrożnie odłożył pustą miskę na bok jednocześnie, sygnalizując, że zakończył posiłek. 
          - Jeszcze nie wiem. Myślę nad tym by chwilę odpocząć. Dużo zobaczyłem, jeszcze więcej mi zostało do sprawdzenia, ale najważniejsze jest teraz dla mnie by zobaczyć na własne oczy jak wioska się rozwija - Sasuke zrobił krótką przerwę by upić ciepłej kawy. - Chce mieć pewność, że to miejsce rozwija się tak jak marzył o tym Itachi - uśmiechnął się delikatnie, spoglądając Kakashiemu w oczy. 
          - Rozumiem. Minęło naprawdę dużo czasu. Nie jesteś już dzieckiem, od teraz będziesz znajdować w życiu różne priorytety - zaczął spokojnie. - Wiesz Naruto jest po ślubie, myśli o dzieciach...wszyscy dorastacie - zaśmiał się szeroko, mając w głowie dwunastoletnich uczniów, których adorował z całego swojego serca. 
          - Kakashi ty też powinieneś pomyśleć nad rodziną. Nie jesteś już dwudziestolatkiem, jesteś odpowiedzialny za wioskę, ale szkoda by było, gdybyś na starość został sam z książkami - wytknął mu zgryźliwie. 
          - Hehehe...nawet ty Sasuke - z zakłopotaniem podrapał się po głowię. W ostatnim czasie coraz częściej słyszał od każdego w swoim otoczeniu, że powinien znaleźć sobie partnerkę życiową. Nie było to łatwą sprawą dla niego. Całe życie żył, obwiniając się o śmierć swoich przyjaciół, ciążyła też nad nim presja związana z opieką nad Naruto, synem jego mistrza, a do tego odpowiedzialny był za rozpad, swojej pierwszej drużyny, którą przepuścił dalej. W całym tym zgiełku wydarzeń, nawet nie przeszło mu przez myśl, by móc chodzić na randki lub spotykać się z innymi kobietami. Teraz gdy dzierżył rolę Hokage miał jeszcze mniej czasu na to. 
          - Może i masz trochę specyficzne poczucie humoru, ale nie jesteś zły Kakashi. Powinieneś z łatwością kogoś poznać - ciągnął Sasuke.
          - O mnie się nie martw Sasuke. Pomyśl o sobie, buźkę to masz ładną, ale z takim charakterem ciężko będzie komukolwiek wytrzymać - zaśmiał się Kakashi.
          - Nie bądź śmieszny Kakashi, ja i słowo rodzina to dwie odrębne grupy. Ani trochę nie idą ze sobą w parzę - Sasuke wstał pośpiesznie. - Dziękuję za posiłek, pójdę poszukać Naruto, więc spotkamy się później - rzucił na szybko, zarzucając na siebie czarny płaszcz. 
          Kakashi nim zdążył cokolwiek powiedzieć, został sam z niezapłaconym rachunkiem. Mała żyłka pulsowała mu gdzieś na czole, na myśl, że to już któryś raz, gdy tak go wykorzystywano. Kiedyś jak byli drużyną często tak robili. Umawiali się w Ichiarku Ramen po czym znikali i zostawiali go samego. 
          - No cóż...w końcu jestem starszy. Powinienem zapłacić za obiad z moim ulubionym uczniem - powiedział po nosem, sięgając do kieszeni po portfel.



          Naruto można było znaleźć w trzech miejscach: na polu treningowym, w domu, gdzie spał lub na obiedzie w ulubionym barze z ramenem. Biorąc pod uwagę porę dnia i ostatnią rozmowę z Kakashim, najprawdopodobniejszą opcją było udanie się do Ichiraku Ramen. Sama nazwa tego miejsca, wpływała na niego emocjonalnie. Sam nie był typem osoby, która przywiązywała uwagę do jedzenia, wychodził z założenia, że jadł, bo musiał. By stać się silniejszym potrzebował odpowiednich pokładów kalorycznych, mineralnych i innych ważnych rzeczy, które mógł nabyć poprzez odpowiednie jedzenie. Nigdy jednak nie miał obsesji na punkcie dań tak jak Naruto. Dla niego ramen było czymś ważnym, był to jego relikt życiowy, którego nie oddałby za cenę własnego życia. 
          - Mama....mama... - płacz dziecka wyrwało go z myśli. 
          - No już no już - powiedział delikatny głos.
          Sasuke znał ten głos. Choć był duży ruch na ulicy, i gwar w około poznałby tą barwę głosu nawet z końca kanionu. Pośpiesznie rozejrzał się w około w poszukiwaniu kobiety, którą miał w planach odwiedzić późnym południem. Jak wielkie było jego zdziwienie, widząc długie po pas różowe włosy, związane w kucyk. Kobieta ta była oddalona od niego o kilkanaście metrów. Dzielił ich gęsty tłum ludzi, który z sekundę na sekundę dzielił ich coraz bardziej. Sasuke wyciągnął rękę do przodu, chcąc krzyknąć za dziewczyną, gdy w połowie drogie ręka opadła bezwładnie. 
          Płaczące dziecko, które słyszał przytulało się kurczowo do owej kobiety, z której nie mógł spuścić wzroku. Małymi piąstkami trzymał ją z tyłu za kucyk, wołając "mama" cały czas pod nosem. Wydawał się troszeczkę smutny, ale w momencie, gdy kobieta pogłaskała go po plecach, a później obdarowała szerokim uśmiechem ten rozpromienił się natychmiastowo. 
          - Co się dzieje... - szepnął sam do siebie. 
          Sasuke ciężko przełknął silne. Jakiś mężczyzna dołączył do owej dwójki, wychodząc z pobliskiego sklepu. W prawej dłoni trzymał siatki z zakupami, a w lewej miał małego lizaka, którego podarował chłopcu. Oboje mieli tak samo ciemno - orzechowe włosy, i czarne jak węgiel oczy. Jakie  było zdziwienie Sasuke, gdy chłopiec zawołał na mężczyznę "tata", a później powędrował w jego ramiona. Cały smutek z twarzy dziecka, zniknęło w momencie, gdy jego małe rączki dobrały się do lizaka, sprawiając fale śmiechu u swoich opiekunów. 
          - Chodźmy do domu zjeść obiad - powiedziała kobieta, spoglądając raz na dziecko raz na mężczyznę. Jej delikatny uśmiech przywołał równie delikatny wiatr, który zerwał się znikąd, rozwiewając jej różowe pasma kosmyki na wietrze. 

          - Witamy w Ichiraku Ramen! - wesoły głos kobiety, przywitał go.
          - O...Ayame...czy to nie...Naruto czy to nie twój przyjaciel! - starszy mężczyzna zwrócił się do Naruto, który siedział przy barze, nad drugą miską zupy. 
          Naruto niechętnie odłożył ramen na bar, po czym spojrzał na nowego gościa. Kluski i zupa, którą właśnie połykał o mało nie zostały zwrócone ustami, na widok swojego przyjaciela. 
          - Sasuke! - wrzasnął, przełykając jedzenie. 
          - Nie krzycz... - mruknął na niego, siadając obok.
          - Kiedy wróciłeś?!
          - Dziś przed południem.
          - Co tak nagle, nic nie wspominałeś, że wracasz?! - podekscytowany Naruto, nie mógł ukryć swojej radości. Był tak zaskoczony, że nawet nie zwrócił uwagę, gdy Ayame posprzątała przed nim brudne talerze, a szef kuchni zaserwował im obu nową porcję zupy. 
          - Naruto spokojnie. Widziałem się z Kakashim, byłem z nim właśnie na obiedzie - zaczął spokojnie - Nic wielkiego się nie stało. Po prostu chciałem wrócić tu na chwilę. Nic nadzwyczajnego - dodał beznamiętnie. 
          - Dobrze cię widzieć. Kopę lat! - Naruto uderzył go z otwartej dłoni w plecy. - Skoro nadarzyła się taka okazja to musimy urządzić imprezę! - wykrzyczał sam do siebie, zacierając po cichu ręce. 
          Odkąd on i Hinata wzięli ślub rok temu, jego życie zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. Nigdy nie powiedziałby, że jego młodzieńcze lata przepełnione były imprezami, ale w ostatnich czasach ledwo co widział się z przyjaciółmi. Obowiązki jako głowa rodziny, oraz towarzyszenie Hinacie jako spadkobiercy rodziny Hyuuga były nie lada wyzwaniem dla niego. W krótkim czacie musiał dojrzeć do miana męża i syna. 
          - Chciałbym, żeby moja obecność tutaj nie obiła się echem po całej wiosce. 
          - Daj spokój! Nie było cię w domu cztery lata! Wiesz, ile się zmieniło. Nigdy nie dałbyś wiary co tu się ostatnimi czasami wyprawia - Naruto zaśmiał się dumnie. - Nawet Sakura nie jest już dziewczyną jaką pamiętamy, a dorosłą kobietą.
          - A właśnie...widziałem coś dziwnego, gdy tu szedłem...
          - Co?  - spytał Naruto z ustami pełnymi makaronu.
          - Jakąś kobietę podobną do Sakury. Trzymała kilkuletnie dziecko i szła z mężczyzną, który wydawał się ojcem tego dziecka - Sasuke starał utrzymać się obojętny ton głos, jednak nutka strachu wdała się w jego tonację, gdy pierwszy raz wypowiedział imię przyjaciółki. 
          - Ah... no tak.... - Naruto spokojnie dopił zupę, po czym delikatnie odłożył miskę przed siebie, składając jednocześnie pałeczki wzdłuż, sygnalizując, że zakończył posiłek. - Wiesz...dużo się zmieniło u Sakury, a dzieci są jednym z tych powodów - uśmiechnął się, spoglądając na Sasuke. - Nie pisałeś do niej za dużo co? - spytał zaciekawiony. 
          - Nawet do ciebie ledwo pisałem... - powiedział wymijająco. 
          - No cóż...Sakura jest teraz dość szczęśliwa...pewnie widziałeś - w głosie Naruto słychać było lekki smutek, który miał solidaryzować się z myślami Sasuke, które go teraz ogarniały.
          - Rozumiem - podsumował Sasuke, oznajmiając jednocześnie, że nie potrzebuje dalej rozmawiać na ten temat.
          - Z resztą sam ją możesz zapytać! Sakura naprawdę się zmieniła! - rozweselił się naglę, uśmiechając się do przyjaciela szeroko. Czuł, że właśnie spłacił cały swój dług, który miał u niego za wszystkie momenty w życiu, w których go ośmieszył. 



          Sakura witała się radośnie z każdym pracownikiem, którego miała w drodze do biura Hokage. Gdy przychodziła tu podczas rezydencji Tsunade to strach  na jakiś czas oblewał ją zimnym potem. Jej mistrzyni była w gorącej wodzie kąpana i nigdy nie wiedziała w jakim humorze może ją zastać. Teraz gdy Szóstym Hokage był Kakashi przychodziła tu z lekkim sercem. Służyć takiemu człowiekowi jak on było dla niej zaszczytem. Pomimo, że ten sam nie mówił o sobie w niezbyt wielu superlatywach, to Sakura dobrze wiedziała, ile daje z siebie Kakashi będąc Hokage. Nadawał się na to stanowisko bardziej niż ktokolwiek inny. 
          Delikatnie zapukała do drzwi, oczekując na zaproszenie. Gdy zaspany głos Kakashiego odezwał się z środka, z uśmiechem przekroczyła próg pokoju.
          - Dzień dobry Szósty Hokage - przywitała się z szacunkiem.
          - O Sakura to ty! - radosny głos Kakashiego wypełnił napięta atmosferę, w momencie, gdy jego uczennica weszła do środka. 
          Sakura wtopiła swój wzrok w mężczyznę, który stał metr od niej. Musiała im przerwać jakąś ważną rozmowę, gdyż na jego twarzy malowała się powaga, a zarazem irytacją, że ktoś mu przeszkodził. 
          - Sasuke! Kiedy wróciłeś!? - Sakura podskoczyła do Sasuke, stając tuż przed nim. Gdyby nie to, że chłopak cofnął się o krok, wskoczyłaby mu na szyje. 
          - Przypominam, że bądź co bądź jesteście w gabinecie Hokage - odchrząknął Kakashi, nie mogąc powstrzymać chichotu. 
          - Kiedy wróciłeś? Jadłeś już obiad? Co tak nagle? - pytań nie było końca. 
          - Sakura...spokojnie. Jestem w wiosce już kilka dni - powiedział spokojnie Sasuke, temperując jednocześnie jej podekscytowanie. 
          - Jak to kilka dni? - smutny głos Sakury, przełożył się na jej wyraz twarz. 
          - Tak się jakoś złożyło - skwitował krótko. Chcąc, nie chcąc odsunął się od Sakury o kilka kroków, tworząc między niby półtora metra odległości. 
          - Ha..ha... - powiedziała zakłopotana - Przepraszam...nie pomyślałam, że byłeś pewnie zajęty... he..he... - Sakura, odwróciła się przodem do Kakashiego, mając nadzieje, że nikt nie wyczuje jej skrępowania i onieśmielenie zaistniałą sytuacją. 
          - No już. Sakura, skoro już tu jesteś to coś ważnego tak? - Kakashi zwrócił się do Sakury.
          - Tak, przyniosłam dokumenty medyczne o które prosiłeś. Są tam wyniki badań trucizny, którą zaatakowano nas ostatnim razem. Jest dość skomplikowania, a wiele z tych składników nie można dostać w żadnym z pobliskich krajów - podsumowała pokrótce w kilku zdaniach dokumenty, które opisywały truciznę na kilkanaście stron. 
          - Dobra robota. A jak czuje się chłopczyk? 
          - Jest lepiej dziękuje, że pytasz. Gorączkował trochę ostatnio, ale obecnie moi rodzice się nim opiekują - powiedziała z uśmiechem. W jednej sekundzie cały stres, który ją wypełniał zanikł w raz z pytaniem o dziecko. 
          - Noah ci pomaga? 
          - Oczywiście, że tak. Jest niesamowitym partnerem. Bez niego byłoby ciężko - Sakura, uśmiechnęła się jeszcze szczerzej, a oczy zabłysły niczym gwiazdy w porze dnia. 
          - To dobrze. Cieszę się, że wszystko dobrze się układa. Naruto wydawał się ostatnimi dniami bardzo zainteresowany twoją sytuacją - wypowiadając te słowa Kakashi spojrzał na Sasuke. Mężczyzna stał w bezruchu, z wzrokiem wbitym w ziemie i nie odezwał się ani słowem, odkąd Sakura podała mu dokumenty. Mimo to widział jak jego kamienny wyraz twarzy drga z każdą sekundą. Był to dość niepokojący widok, nawet dla niego samego. Chłód i dystans, który okazał Sakurze porównywalny był do tych z czasów, gdy byli nowo uformowaną drużyną i nie znali się na tyle, by móc sobie ufać bezgranicznie. 
          - W takim razie to wszystko z mojej strony - Sakura ukłoniła się, okazując szacunek Szóstemu Hokage. 
          - Sakura mówiłem wam żebyście przestali się tak formalnie zachowywać...jest to dość niezręcznie - przypomniał po raz kolejny - Sasuke też jesteś wolny. Oboje możecie odejść - rozkazał łagodnie, wracając jednocześnie do dokumentów. 
          
          Drogę od wyjścia z biura Hokage, po same drzwi  budynku przebyli bez słowa. Sakura szła za Sasuke kilka kroków i choć nie wiadomo jak bardzo chciała ożywić atmosferę nie potrafiła znaleźć w sobie odwagę by zawołać Sasuke po imieniu. 
          - W takim razie ja też tu znikam - powiedział nagle, odwracając się do Sakury.
          - Jadłeś już obiad? Skoro już tu jesteś możemy iść coś zjeść. Jest pora obiadowa - niepewnie podeszła do niego bliżej.
          - Jadłem już przed przyjściem tutaj. Poza tym mam parę spraw do załatwienia - powiedział chłodno.
          - Sasuke czy coś się stało? - spytała w końcu. Między nimi zapadła głucha cisza, w której trwali kilka minut. Oboje nie widzieli się ponad cztery lata, ale nie pamiętaliby rozstawali się z wielkim, żelaznym murem między nimi. Wręcz przeciwnie wtedy, gdy Sasuke wyruszał zostawił ją z nadzieją, że gdy wróci ona będzie jedną z pierwszych osób, które przyjdzie zobaczyć. 
          Sakura wyciągnęła niepewnie dłoń, która pożyła na ramieniu Sasuke. Ciepły wiatr otulił ich wokoło, tworząc barierę, której nikt nie widział. Między niby było dziwne napięcie, którego nie dało się wyjaśnić słowami. Z oczów Sasuke spoglądało na nią coś smutnego, coś pełnego bólu, a co najważniejsze widziała w nich rozczarowanie względem niej. 
          - Nic się nie stało. Zupełnie nic - rzekł chłodno. Dłoń, którą trzymała na jego ciele została, ozięble strzepnięta, jakby była robakiem. 
          - P...przepraszam, jeśli cię uraziłam. Nie widzieliśmy się tak dawno. Na pewno potrzebujesz trochę czasu by się odnaleźć - Sakura nie dawała za wygraną - Zgaduje, że to jutrzejsze spotkanie, które Naruto zwołał to z twojego powodu - przypomniała sobie nagle o wiadomości, którą wysłał wczoraj Naruto. 
          - Prosiłem go, żeby niczego takiego nie robił - westchnął głośno - Muszę lecieć - powiedział pośpiesznie i znikł nagle niczym bańka mydlana. 
          Sakura stała dłuższą chwilę w bezruchu, próbując przeanalizować całą tą sytuację. Serce jej się krajało, gdy w głowie odtwarzała jego chłodną postawę i zimny wzrok. Nie potrafiła racjonalnie wytłumaczyć sobie, co może nim kierować, chciała go jakoś usprawiedliwić, wymyślić jakąś wymówkę, ale im dłużej o tym myślała tym jaśniejszą odpowiedź uzyskiwała. Jego stosunek do niej nie zmienił się ani trochę. 
          Coś pękło w niej niezauważalnie i właśnie wtedy, gdy miała upaść na kolana i puścić pierwsze łzy z oczów jakieś ciepłe, małe, ciało przytuliło się do jej kolan. Spod brązowej, gęstej, czupryny włosów, spoglądały na nią ciemne i pełne miłości oczy. 
          - Mamaaa... - zawołał chłopczyk, wyciągając rączki w jej stronę. 
          - Co ty tu robisz? - uśmiechnęła się na tyle ile potrafiła. Szybko wzięła chłopca na ręce, chowając jego twarz w piersiach. 
          - Mamaaa! - zawołał ponownie, przytulając ją mocno, nie będąc jednocześnie świadomym, że właśnie uratował czyjeś serce przed upadkiem na dno.



          Sakura siedziała, uśmiechając się jak głupi do sera. Już dawno nie czuła się tak błogo. Minęło sporo czasu, odkąd ostatnio mogła się zrelaksować i napić się trochę alkoholu. Wbrew oczekiwaniom spotkanie było wielkim sukcesem. Bez zbędnych dogryzień, bez zbędnych sprzeczek i niedojrzałych żartów. Miło było powspominać dawne czasy, porozmawiać o przyszłości i własnych planach. Obserwowanie Sasuke, który wyjątkowo dobrze odnalazł się między innymi było czymś niesamowitym. Nikt nie pamiętał Sasuke uciekiniera i zdrajcę wioski. Każdy traktował go jak przyjaciela i kompana. 
          - Sakura tobie już wystarczy - Sai bez pytania, wyciągnął kieliszek sake z jej dłoni. 
          - Czuje się dobrze - mruknęła.
          - Ale nie wyglądasz dobrze - poprał przyjaciela Kiba, który sam sobie nie szczędził alkoholu.
          - Skoro tak mówicie... - obrażona, odwróciła głowę w drugą stronę. 
          Sasuke spoglądał na nią zaciekawiony. To był pierwszy raz gdy wszyscy pili razem alkohol. Nigdy wcześniej nie spożywał sake w dużych ilościach, więc dla niego samego było to coś nowego, ale śmiało mógł powiedzieć, że w porównaniu do niektórych miał dużą tolerancję na trunki. Z drugiej strony Sakura miała ją bardzo niską i kilka kieliszek wystarczyło, by pokazać pierwsze oznaki pijaństwa na jej twarzy. Robiła się czerwona, a ruchy dotychczasowe płynne i pełne gracji stały się wolne i niezdarne. 
          - Nie patrz na mnie, gdy jestem w tym stanie - powiedziała bezdźwięczne, wiedząc, że Sasuke uda się odczytać z ruchu warg to co mówi. 
          Speszony zaśmiał się pod nosem i wrócił do rozmowy z Shikamaru, który głosił jakąś ciekawą mowę na temat nowego sojuszu z mniejszą wioską. Co jakiś czas jednak spoglądał w stronę Sakury, która napotkawszy jego wzrok uśmiechała się szeroko. 


          Kiedyś często spacerował po wiosce w godzinach nocnych. Gdy nie mógł spać to wychodził na zewnątrz i szwendał się po uliczkach. Nikt nie zwracał na niego uwagi tak samo jak nikt na niego nie czekał w domu więc mógł robić co chce. Było to dla niego odległe wspomnienie, ale wciąż gdzieś żyło i powtarzało się w jego życiu. W końcu całą swoją podróż odbył w samotności. Teraz gdy wracał z Naruto czuł radość w podbrzuszu. Rozmawiali, jak starzy dobrzy przyjaciele i nie było to ani trochę nie naturalne. 
          - Więc? Spodziewasz się, że Hinata jest w ciąży? -  spytał, spoglądając na jego radosną twarz. 
          - Mam nadzieje! Oboje zgodziliśmy się, że nie będzie dziś spożywać alkoholu, ze względu na ta możliwość. W poniedziałek idzie do szpitala, żeby potwierdzić nasze przypuszczenia. Jeśli będzie to prawda to będę najszczęśliwszą osobą na świecie! - Naruto radośnie wyrzucił ręce w górze. Sama myśl o ich wspólnym dziecku sprawiała, że radość wylewała się z niego. Pragnął mieć potomstwo jak nigdy dotąd. 
          - Nie za wcześnie na to? Mamy dopiero po dwadzieścia jeden lat. Kakashi ma trzydzieści dwa, a nawet nie ma dziewczyny - zauważył Sasuke.
          - Może i za wcześnie, ale co tam. Tak bardzo kocham Hinaty, że nie mogę się doczekać, aż będę mieć córkę identyczną do niej - powiedział bez wstydu - Ty też powinieneś pomyśleć o stabilizacji Sasuke. Rozumiem, że wioska ma wobec ciebie kilka planów. Jesteś prawdopodobnie jedynym shinobii na tej półkuli, który ma Rinnegana, i wykorzystanie go do obrany świata jest niezbędne..., ale nie powinieneś poświęcać swojego życia na samotne misję - powiedział w końcu Naruto, poruszając temat, który chciał poruszyć już dawno temu. 
          - Pomyślimy nad tym - powiedział wymijająco. 
          - Coś się stało między tobą i Sakurą? Ostatnio atmosfera między wami jest dość ciężka. Nie żeby w przeszłości tak nie było - zauważył.
          - Sakura... - powiedział Sasuke na wydechu. - Sakura wydaje się być teraz bardzo szczęśliwa - powiedział niespodziewanie, spoglądając na gwiazdy na niebie. W głowie otworzył moment, w którym jej zielone, jasne oczy zabłysnęły na wspomnieniu o jej partnerze i chłopcu. 
          - Eh... - Naruto westchnął głośno. Nie mógł już dłużej tego w sobie ukrywać. Miał ubaw przez ostatnie kilka dni, obserwując Sasuke, ale nie potrafił tego ciągnąć. Dzisiejszy wieczór tylko utwierdził go w przekonaniu, że źle zrobił okłamując wtedy przyjaciela - Spotkajmy się jutro w południe na wschodzie wioski pod fontanną - poprosił Naruto. 
          Sasuke spojrzał pytająco na jego poważną minę. Rzadko zdarzało mu się rozmawiać z Naruto, który nie żartował w około. 



          Sasuke powtórzył w głowie jeszcze raz miejsce, w którym powinien się spotkać z Naruto. Prawie wszystko się zgadzało, wschód wioski, jedyna fontanna, która była po tej stronie miasta, tylko Naruto brak. Mieli spotkać się o dwunastej, a on czekał na niego godzinę, i nic nie wskazywało na to, że miałby się pojawić w bliskiej przyszłości. Poirytowany układał w głowie plan na to jak mu zapłaci za to. Chcąc nie chcąc postanowił opuścić to miejsce i poszukać go gdzieś. Jego wewnętrzny głos podpowiadał mu, że znajdzie go w pewnym barze, gdzie będzie łagodził objawy wczorajszego pijaństwa. 
          Sasuke zawrócił, przechodząc na drugą stronę fontanny. Wokół wody znajdowało się dość dużo dzieci, które w chichotach i krzykach bawiły się między sobą. Było ciepłe popołudnie i nikogo nie dziwiło to, że woda znajdowała się dosłownie wszędzie. To co go dziwiło to brak dorosłych wokół nich. Nie był to plac zabaw ani centrum miasta. Tak dużo ilość dzieci było dość niespotykanym widokiem. 
          - Przepraszam was, ale gdzie wasi opiekunowie? - spytał niepewnie dzieci.
          - Tam są! - jeden z nich wskazał na wielki budynek za nimi.
          Sasuke podszedł bliżej do tabliczki, która wisiała nad wejściem.
          - Ośrodek pomocy dzieciom - przeczytał cicho. 
          Było to miejsce, w którym, osierocone z różnych powodów dzieci znajdowały nowy dom i miejsce dla siebie. Miejsce z dala od strachu, smutku i złych wspomnień. Sasuke uśmiechnął się pod nosem. Jaka była jego radość, że takie miejsca zaczęły powstawać. Było ich na pewno za mało w jego czasach. 
          - Sasuke...co tutaj robisz? - znajomy głos zawołał go. 
          Sasuke obrócił się za siebie. Sakura stała naprzeciwko niego, wpatrując się w niego pełna zdziwienia. Ubrana była w jasną letnią sukienkę i długi sweter, który sięgał niemal za kolana. Na rękach trzymała to samo dziecko, które widział tamtego dnia. Z bliska wydawało się jeszcze mniejsze niż myślał. Jego bystre oczy spojrzały na niego, a zaraz później odwróciły w stronę Sakury, komunikując jednocześnie, że się go boi.
          - Mama.... - pisnęło.
          - Nie ma się czego bać. To dobry pan - powiedziała łagodnie Sakura, uśmiechając się do niego.
          Chłopczyk jeszcze raz spojrzał na Sasuke. Ten, żeby uniknąć nagłego wybuchu płaczu, pomachał mu niepewnie, starając się przy tym uśmiechnąć. 
          - Tutaj jesteście...już czas - wysoki mężczyzna dołączył do nich. Bez pytania wziął chłopca w ręce, spoglądając na Sakure z uśmiechem.
          - Tataaa! - krzyknął chłopiec. 
          - Tak, tak twoi rodzice już tu są - Sakura pogłaskała go po głowie - Popatrz tam - wskazała palcem na parę, która biegła w ich stronę za fontanny. 
          - Mama! Tata! - krzyknął w płaczu chłopczyk, wyrywając się z objęć mężczyzny.  Sasuke nigdy nie przypuszczał, że dzieci mogą tak szybko, biegać na tak krótkich nogach. Przez chwilę bał się, że dziecko upadnie, gdyż pielucha, która nosił przeważała go w dużym stopniu. Mimo to chłopiec biegł, ile sił w nogach, aż rzucił się nieznanej kobiece w ramiona, wołając "mama" i "tata" na przemian. 
          Stał z boku, nie mogąc zbyt zrozumieć co tu się dzieje. Starał się nie przeszkadzać tamtej czwórce, ale stać na tyle blisko by nie przeoczyć żadnego słowa. Starał się też nie przyglądać im za bardzo, gdyż zdawał sobie sprawę, że z boku mógłby wyglądać jak dziwny i podejrzany człowiek, którego interesują małe dzieci, ale nie mógł powstrzymać się od spoglądania w tamtą stronę. W końcu, gdy wszyscy pożegnali się, a owy chłopiec znikł mu z pola widzenia w objęciach tamtej dwójki, spojrzał na Sakure, która nie widzieć kiedy stanęła przy nim. 
          - Dziękuję za pomoc Noah - Sakura, zwróciła się do chłopaka, który również dołączył do nich.
          - Proszę tak nie mówić Panno Haruno. To moja wina, że została Pani zaatakowana wtedy. Moim zadaniem jako Pani partner na misji było ochrona dziecka i ciebie... - mężczyzna spuścił wzrok - A tym czasem tylko przysporzyłem kłopotów. Przepraszam raz jeszcze! - pochylił się nisko, wyrażając swój szacunek.
          - Przecież mówiłam ci już. To nie twoja wina. Dobrze się spisałeś. Dziś też ciężko pracowałeś, eskortując jego rodziców. Powinieneś odpoczywać - powiedziała łagodnie. 
          - Dziękuję bardzo! W takim razie miłego dnia! - pożegnał się mężczyzna i znikł chwilę później. 
          - Sasuke? - Sakura, zwróciła się do Sasuke, który już dłuższą chwilę przyglądał się jej. 
          - Sakura, to nie twoje dziecko było? - wydusił z siebie w końcu. W głowie miał wielki mętlik, który tylko rósł i rósł. 
          - Co? Moje dziecko? Czyżbyś się uderzył w głowę, Sasuke? - Sakura niepewnie przyłożyła dłoń do jego czoła. 
          Czując ciepłą dłoń na swojej skórze, Sasuke przytulił ją mocno. W tej chwili nie pragnął niczego jak zamknąć ją w swoich objęciach i nie pozwolić już nigdy odejść. Nagły stres, który towarzyszył mu w ostatnim tygodniu spadł mu z barek. 


          Oboje udali się do pobliskiego parku, gdzie Sasuke usiadł ciężko na ławce. Nie potrafił wyrazić słowami jak wstyd mu było i jak niedojrzale się zachował. Czuł się jak jedna wielka kupa siania, która w każdej chwili może zostać rozwiana.
          - Sasuke popatrz na mnie - poprosiła. 
          Sakura stanęła przed nim, pochylając się nad nim delikatnie. W obie dłonie objęła jego twarz, zmuszając go by spojrzał na nią. 
          - Przepraszam - powiedział tylko. Ile emocji targało się w jego oczach, tego nikt nawet sam Bóg nie mógłby zliczyć. 
          - Skąd ten pomysł? To, dlatego mnie unikałeś? 
          - Sakura... - powiedział, łamiącym się głosem - To moja wina. Przez przypadek zobaczyłem cię pierwszego dnia, gdy szukałem Naruto. Byłaś taka radosna, a to dziecko wołała na ciebie mama. Później u Kakashiego z waszej rozmowy wynikało, że dziecko z tobą mieszka... i Naruto powiedział jeszcze, że dużo się zmieniło u ciebie, i dzieci cię zmieniły... i jeszcze... - Sasuke spuścił wzrok, wszystkie te słowa brzmiały jak jedno wielkie gówno, które miało go usprawiedliwić, a prawda jest taka, że nic go nie mogło go usprawiedliwić. 
          - Tego chłopca znalazłam na jednej z misji. Został uprowadzony z innej wioski, przez jeszcze inną wioskę. Jak widziałeś jest dość małe ma, niespełna czternaście miesięcy i jedyne słowa, które potrafi powiedzieć to: mama, tata, jeść, spać i woda... - Sakura westchnęła - Ośrodek, przed którym byłeś wcześniej, jest ośrodkiem, które ja założyłam po ostatniej wojnie, to dzieci w nim mnie ostatni pochłaniają. Niestety tamto  dziecko za bardzo bało się spać tam samemu więc wzięłam je do siebie. Noah był moim partnerem na misji, a nie chłopakiem - Sakura zmarszczyła lekko nos. 
          - Przepraszam...
          - Sasuke... - powiedziała łagodnej. - Jeśli miałabym kiedykolwiek urodzić dziecko, to będzie twoje dziecko.
          W Sasuke po raz kolejny coś pękło. Sakura jeszcze nigdy nie była dla niego tak piękna jak w tej chwili. Spoglądała na niego z poważnym wzorkiem i szerokim uśmiechem. Jej łagodne zielone oczy były pełne miłości, ciepła i uczucia, które przelewało się w jego zimną i ciemną duszę. 
          Sasuke nie powiedział nic, ale zamiast tego przytulił ją do siebie. Jej ciepłe ciało i dotyk sprawiały, że wszystkie myśli odeszły w zapomnienie. Głaskała go łagodnie po głowie, mierzwiąc przy tym włosy. Właśnie dla niej tutaj wrócił. Podróżując po świecie, to czego zaczęło mu brakować to czyjegoś ciepła. Dokładniej, mówiąc nie czyjegoś, a Sakury. Jej uśmiech był niczym powiew porannych promieni słonecznych podczas wiosennego popołudnia, który topił jego serce.
          - Nie jesteś już na mnie zły? - spytała, odsuwając jego twarz od swojej klatki piersiowej.
          - To ty powinnaś być na mnie zła. Jestem kompletnym głupkiem - Sasuke pociągnął ją na swoje kolana. Jej twarz była tak blisko, że czuł na sobie jej oddech. Płytki i ciężki, pełny emocji. 
          Nie myśląc o niczym pocałował ją delikatnie. Objął wolną ręką w pasie, przyciągając do siebie jeszcze mocniej, jakby bał się, że raz może uciec. 
          - Sakura...chciałbym, żebyś dzisiejszą noc spędziła u mnie - poprosił, gdy w końcu odsunęli się od siebie. 
          - D.. dobrze - powiedziała bez zastanowienia. Jej czerwona jak burak twarz płonęła, i nie do końca wiedziała czy to przez ciepłe popołudnie i słońce, które grzało ją w plecy, czy przez ten pocałunek, który był spełnieniem jej największych marzeń. 


          Sakura pośpiesznie spakowała wszystkie potrzebne rzeczy. Nie chciała zmuszać Sasuke, by długo na nią czekał w salonie, a jeszcze bardziej chciała uniknąć sytuacji, w której jej rodzice mieliby nagle wrócić do domu. Chowając bieliznę do torby nagły rumieniec oblał jej twarz. Pocałunki jak i inne rzeczy były naturalne dla osób w ich wieku. Ino nie raz opowiadała jej o stosunkach z Saiem. Teraz sama miała przeżyć to na własnej skórze, i choć oficjalnie nie byli razem, nie czuła się, źle z myślą, że zrobi to z Sasuke.
          - Już jestem - zwołała, schodząc na dół
          - Dużo rzeczy - zauważył, biorąc od niej plecak.
          - Proszę nie mów nic to zawstydzające - Sakura, wyminęła go w drzwiach. 


          Sakura wstrzymała nagle oddech. Sasuke, który wszedł za nią do jego własnego mieszkania, przyciągnął ją do siebie, przez co upadła plecami na drzwi, które zamknęły się z trzaskiem. Torba, którą trzymał Sasuke teraz leżała gdzieś pomiędzy ich nogami. 
          - Sasuke? - wyszeptała Sasuke, odsuwając swoją twarz od jego. Czuła, że traci czucie w nogach. Jego pocałunki były bardzo zachłanne, ale pełne pasji. Nigdy wcześniej nie całowała się z nikim i niezbyt wiedziała, jak reagować na jego nagłe zachowanie. 
          Jęknęła cicho, czując jego język we własnych ustach. Nie sądziła, że pocałunki mogą być tak namiętne i męczące. Nie całowali się długo, ale czuła, jak myśli w jej głowie znikają i powstaje tam czarna dziura. Powoli, tracąc kontrole nad własnym ciałem, osunęła się plecami na ziemie. Dłoń Sasuke niespodziewanie znalazła się pod jej bluzką. Nie miała czasu na reakcje, gdyż cały ten czas nie przestawał ją całować. Sama mocno obejmowała go za szyje, chcąc w ten sposób wesprzeć się na nim. 
          - Sasuke... nie tutaj - poprosiła cicho. 
          Leżała na ziemi w samym staniku i spódniczce, pod którą miała jeszcze majtki. Czuła się zawstydzona i oszołomiona nagłym zwrotem akcji.
          - Dobrze - Sasuke ostrożnie pomógł jej wstać, a następnie, wziął na ręce, gdzie położył na łóżku. W między czasie zdjął z siebie koszulkę i spodnie, które rzucił przed siebie. Pochylił się nad leżącą dziewczyną, która nie spuszczała z niego wzroku. Jej twarz była zabarwiona różem, które ciągnęło się, aż po jej jasną szyje. Gdziekolwiek jej nie dotknął jej ciało było ciepłe i reagowało na jego dotyk. Ciche jęki, które powstrzymywała w sobie huczały mu w głowie i przysłaniały zdrowy rozsądek. Nim się obejrzał oboje byli nadzy. 
          Sakura zamknęła oczy w momencie, gdy spojrzała na jego członka. Sasuke powoli przymierzał się do tego by wejść w nią, a ona nie wiedziała, jak się zachować. Zacisnęła palce na poduszce, która była dwa razy większa niż jej głowa. Napięła całe ciało, bojąc się, że zaraz coś może się stać. Gdy poczuła jego czubek penisa w sobie, zawyła pod nosem. 
          Ciało Sakury niezależnie od niej zatrzęsło się. Był to widoczny sygnał, który wrócił Sasuke jasne myślenie. Spojrzał na dziewczynę, która z zamkniętymi oczami zaciskała mocno poduszkę. Jej ciało po części nieświadomie odrzucało go przez co było napięte i sztywne. 
          - Sakura otwórz oczy - poprosił łagodnie.
          Sakura spojrzała na Sasuke, który siedział na krańcu łóżka z koszulą na sobie. Zakładał również spodnie, które chwile temu rzucił pod łóżko.
          - S..stało się coś? - pośpiesznie, usiadła za nim.
          - Przepraszam, że jestem takim dupkiem - jego ciepła dłoń objęła jej twarz - Zrobimy to jak oboje będziemy gotowi.
          - Ja..jestem gotowa - przełknęła ślinę. 
          - Na spokojnie - powtórzył, głaszcząc jej włosy - Zbytnio się pośpieszyłem. Jestem w końcu mężczyzną i nie sądziłem, że tak łatwo stracę nad sobą panowanie.  Przepraszam.
          Sakura rzuciła się Sasuke niespodziewanie na szyje. Nagła ulga wypełniła jej serce, sprawiając, że cały strach znikł. Była mu taka wdzięczna.
          - To ja przepraszam. Myślałam, że jestem gotowa - Sakura spojrzała na niego przepraszająco. 
          - Nawet tak nie mów. Ubierz się, jest wiosna, ale można łatwo zachorować - Sasuke założył jej na ramiona własną bluzę. - Zjedźmy coś - powiedział nagle, uśmiechając się łagodnie.
          - Tak, umieram z głodu! - rozpromieniona ubrała się szybko po czym wyszła do Sasuke, który wyciągał składniki z lodówki. Nigdy nie spodziewałaby się, że Sasuke potrafi gotować, ona sama nie miała czasu na to by szkolić się w tej dziedzinie więc tym bardziej czuła się zawstydzona przed ukochanym. Za to jedna z rzeczy,  które naprawdę jej wychodziły to zmywanie naczyń, więc z przyjemnością pozmywała po ich późnym obiedzie w podzięce za posiłek. 
          - Sakura gdzie idziesz? - spytał Sasuke, wychodząc do przedpokoju. 
          - E..do domu? - niepewnie spojrzała na niego.
          - Przecież zgodziłaś się spać dziś u mnie - przypomniał jej.
          - E... - Sakura zarumieniła się. Zgodziła się tu zostać na noc, bo myślała, że będą się kochać, nie sądziła, że jest to nadal aktualne, nawet po tym jak oboje zgodzili się zaczekać z tym.
          - Nie sądzisz, chyba że zależy mi tylko na tym by się z tobą przespać - w jego głosie słychać było irytacje. 
          - Nie, nie! Oczywiście, że nie...po prostu nie wiem na ile mogę sobie pozwolić - usprawiedliwiła się.
          - Więc o to chodzi - Sasuke westchnął ciężko, po czym pociągnął ją z powrotem do salonu - Martwisz się tym, czy oficjalnie jesteśmy razem czy nie? - spojrzał na nią pytająco. Sakura obróciła twarz w drugą stronę. Była tak łatwa do odczytania, że przez chwilę negował   fakt, że udało jej się zostać shinobii.
          - Nie mów nic! - poprosiła, chowając twarz w dłonie. 
          - Sakura słuchaj mnie - zaczął poważnie - Wróciłem do wioski dla ciebie. Przez te cztery lata uświadomiłem sobie, że nie da się żyć w samotności, dokładniej mówiąc nie chce żyć w samotności. Myślałem, że będę w stanie podróżować do końca życia i być z dala od wioski, ale nie jestem. Naruto nauczył mnie, że nasze więzi są na tyle mocne i ważne, że nie chce ich stracić. Ty też jesteś dla mnie ważna i chciałbym z tobą tworzyć swoją przyszłość. Ponieważ - Sasuke zrobił krótką pauzę, by spojrzeć Sakurze w oczy - Ponieważ zrozumiałem, że w głębi serca, gdybym dawno temu odrzucił całe zło i spojrzał szczerze na samego siebie byłbym w stanie powiedzieć, że czuje do ciebie coś wielkiego od dawna. A teraz jestem pewny, że to uczucie to miłość.
          Poczuła jak mistyczna moc uderza w nią. Czekała na to wyznanie całe swoje życie. Sasuke był dla niej wszystkim. Kochała go całym sobą. Każda jej myśl plątała się wokół niego. Jej miłość w końcu go dosięgła. Nie mogła być bardziej szczęśliwa niż teraz. 
          - Kocham cię Sasuke! Kocham najbardziej na świecie! - wykrzyczała, rzucając mu się na szyje. Ciepłe łzy popłynęły jej po policzkach, spadając na podłogę i rozbijając się tam niczym najdroższe kryształy świata. 
          Tej nocy oboje zasnęli we własnych objęciach bardzo niewinnie. Otuleni własnymi oddechami, ich ciała dotykały się i był to początek gdzie zaczęli  zapamiętywać siebie w najmniejszych szczegółach. 


          Sakura weszła do mieszkania Sasuke. Schludnie i równo ułożyła swoje buty obok butów ukochanego. Po cichu weszła głębiej, gdzie skierowała kroki w stronę kuchni. Ostrożnie zaczęła wyciągać zakupy i przygotowywać składniki do gotowania. Wszystko starała się robić tak cicho jak tylko potrafiła. W połowie drogi do lodówki, która stała na końcu pokoju, na ścianie wisiał jasno czerwony fartuch. Sasuke musiał kupić go niedawno, gdyż ostatnim razem, gdy tu była nie widziała go na tym miejscu. Z dziecięcą radością założyła fartuch przez głowę, wiążąc go w pasie na plecach. Pod nosem nuciła jakąś melodię, której sama nigdy nie słyszała. Zawsze się tak zachowywała, gdy myślała o czymś dobry. Chciała całą swoją energię włożyć w przygotowanie pełnowartościowego posiłku dla Sasuke w ramach bezpiecznego powrotu do domu po misji. Zazwyczaj to on gotował im dania, a Sakura robiła raczej mniej ważne przystawki lub kroiła składniki. Tym razem chciała odwrócić role i pokazać, że też nadaje się na idealną panią domu. 
          Pochłonięta własnymi myślami nie zauważyła jak Sasuke przebudził się w pokoju obok i teraz znajdował się w kuchni. Ostrożnie zaszedł ją od tyłu po czym objął w pasie, zatapiając twarz w jej włosach.
          - Widzę, że znalazłaś fartuch - jego poważny ton głosu sprawił, że ciarki przeszły ją po ciele. 
          - Obudziłam cię? - uśmiechnęła się przepraszająco. 
          - Nie, raczej poczułem, że coś się pali - niepewnie spojrzał jej przez ramie, spoglądając na patelnie. 
          - Jeszcze nie jest gotowe! Będzie pyszne - mruknęła na niego, uderzając go łokciem w brzuch. 
          - Nie wątpię - zaśmiał się, przytulając ją mocniej do siebie. - Tęskniłem - szepnął jej do ucha. 
          Sakura wzdrygnęła się delikatnie. Minęły dwa tygodnie odkąd ostatni raz się widzieli, a ponad półtora miesiąca, odkąd zaczęli się oficjalnie umawiać. Oboje zgodzili się, że będą powoli rozwijać ich związek i nie zwracać uwagę na komentarze z strony innych.
          - Ja też tęskniłam. Witaj w domu - odwróciła się do niego przodem, zarzucając  mu ramiona na szyje. Zachłannie odnalazła jego usta, w których zatopiła się. Za nim wyruszył na misje to co głownie robili to całowali się. Nie przekraczali granicy, dopóki oboje nie zdecydowali, że są  gotowi na coś więcej. Dwa tygodnie bez jego dotyku teraz dało sobie we znaki. 
          - Uważaj, bo spalisz coś na prawdę - Sasuke wyłączył kuchenkę gazową, po czym wrócił do pocałunków. Nie czekając na zaproszenie wsunął swój język w jej usta, całując długo i namiętnie. Po minucie odsunął ją od siebie, bojąc się, że zapomni, jak się oddycha. Zawsze, gdy robiła tą niewinną minę coś skręcało go w żołądku. Rumieniec oblewał jej jasne policzki, oczy błyszczały, a usta lekko rozchylone i jeszcze wilgotne od jego pocałunków wołały go by kontynuować to co przerwali. Ale dla niego pocałunki już nie były  wystarczające. Pragnął czegoś więcej i czuł, że jest na skraju wytrzymałości. 
          - Sakura, nie wiem, ile jeszcze wytrzymam - przyznał się, przytulając do siebie. Jej małe, kruche ciało wpasowało się w jego objęcia niczym brakujący puzzel w jego życiu. Jakaś bestia budziła się w nim i przejmowała kontrolę nad jego ciałem, skutkiem czego jego dłoń mimowolnie znalazła się pod spódniczką Sakury.
          - Powoli...powoli - poprosiła błagalnie, dając mu jednocześnie zielone światło.
          - Postaram się - Sasuke ucałował ją w czoło. - Naprawdę chciałem zobaczyć cię w tym fartuchu. Wielka szkoda, że musimy go ściągnąć - powiedział uwodząco, zsuwając z niej odzież warstwę po warstwie, aż naga stała tyłem do niego, a przodem do ściany. 
          - Sasuke...w pokoju - zauważyła zawstydzona. 
          - Zaraz tam przejdziemy. Pozwól mi trochę popatrzeć - ucałował jej bark, a później zjechał pocałunkami wzdłuż kręgosłupa, aż po same pośladki. 
          - Nie tam - pisnęła ciężko, odsuwając jego twarz. Jej ciężki oddech odbijał się echem od ściany. Miała wrażenie, że jej ciało płonie, a jedyne co robił to całował ją wszędzie. 
          - Sakura - wyszeptał kolejny raz tuż przy jej uchu. Jego nagi tors nagle znalazł się przy jej plecach. Musiał dopiero co się rozebrać, bo był tylko delikatnie wilgotny od potu, który w większości został wchłonięty przez bluzę. Znów wrócił do całowania jej ust i jednocześnie pieścił jej piersi. Potrafiła skupić się tylko  na jednej rzeczy przez co, nie wiedziała, kiedy dłoń Sasuke zsunęła się do jej krocza. Jego palce delikatnie głaskały ją przez bieliznę, sprawiając, że dziwna energia przechodziła prze jej ciało. Miała wrażenie, że rozpływa się jak masło. 
          - To zawstydzające - powiedziała na wydechu, gdy w końcu przestali się całować. Teraz gdy jej usta były wolne mogła bardziej zorientować się w sytuacji. Palce Sasuke wciąż napierały na nią, sprawiając, że ciche jęki, które dusiła w sobie rosły w siłę. 
          - Jak powiesz, żebym przestał przestanę..., ale następnym razem nie dam rady - głos Sasuke odbił się w jej głowie. Nie do końca rozumiała co miał na myśli, dopóki nie poczuła między udami jego członka. Gdy spojrzała w dół widziała jego główkę, wystająca spomiędzy nóg. Było to na tyle przyjemne uczucie, że nieświadomie poruszała udami, byle by poczuć, jak napiera jej kobiecość. 
          - Sasuke... nie wiem co się dzieje...mój umysł robi się pusty i jedyne o czym myślę, to o tym jak przyjemnie się teraz czuje...więc...nie przestawaj - poprosiła błagalnie, wypinając się. 
          - Połóż ręce na ścianie i trzymaj się mocno - poinstruował ją. 
          Wszedł w nią jednym ruchem, dbając o to by zadać jej jak najmniej bólu. Jej ciało przyjęło go od razu. Jej wnętrze wchłonęło go i nie chciało wypuścić, ciepło jej wewnętrznego ciało otuliła go dookoła, zamykając w ciasnym uścisku. 
          - Sakura boli cię? - zatroskany, pochylił się nią. 
          - Jest w porządku - powiedziała szczerze. Jego ciepły członek pulsował w jej wnętrzu. Było to dziwne uczucie, które mrowiło ją, ale nie mogła przestać myśleć o tym, że potrzebuje teraz czegoś co spowoduje, że całe napięcie w jej ciele zniknie. 
          - Błagam zrelaksuj się, bo nie wytrzymam długo. Zaciskasz mnie za mocno - Sasuke zacisnął palce na jej tali. - Powiedź jak będzie poleć - przypomniał jej. 
          - Dobrze - potulnie przytaknęła. 
          Z pierwszymi ruchami głośny jęk wydobył się jej ust. Jej ciało wspinało się po drabinie rozkoszy, ich odgłosy mieszały się ze sobą, tak samo jak ich ciała. Sakura czuła na sobie każde pchnięcie Sasuke, każde uderzenie jego ud o jej pośladki, słyszała też każdy dźwięk które wytwarzały ich ciała. Jej nogi powoli odmawiały posłuszeństwa przez co zsunęła się na chłodną ziemię, która przyniosła dodatkową falę ulgi. Upadła na kolana, wspierając się z przodu na rękach. Sasuke nie przestawał uderzać w nią członkiem, który wchodził w nią i wychodził coraz szybciej i mocniej. 
          - Sasuke nie dam już rady - powiedziała, spoglądając na niego za pleców, przez chwilę chciała poprosić by zwolnił, ale nie była w stanie odebrać mu tej przyjemności. Same jego zachłanny dotyk zdradzał, jak bardzo ją pragnął.  
          Sasuke pochylił się by ją pocałować. Sam był prawie na męcie i czuł, że długo już nie pociągnie. Usiadł w rozkroku, ciągnąc Sakure ze sobą. Mocno objął ją w pasie, zmuszając tym samym, by objęła go nogami okrakiem. Ostatnie mocne uderzenia i poczuł jak przez całego jego ciało przeszła fala, które ujście znalazła na końcu jego członka. 
          Sakura jęknęła głośno. W jej ciele zebrała się ogromna fala uderzeniowa, która rozeszła się w po jej ciele, wznosząc ją ponad fale. Ciężko opadła na Sasuke, który oddychał płytko. Jego członek wciąż znajdował się w niej, a ciepła ciesz rozchodziła się po jej ciele. Czuła jak coś ciepłego spływa po jej udach.  Spojrzała na ukochanego, który patrzył na nią pełen miłości i pragnienia. W końcu dało im się to zrobić. 
          - Nie patrz tam! - rozkazała pośpiesznie, zasłaniając mu wzrok. Pod ścianą, gdzie stała chwile temu była niewielka plama krwi, która ciągnęła się tutaj, aż po jej nogi. - Nie otwieraj oczów, dopóki ci nie pozwolę! - ostrzegła go, po czym wstała z niego. Mokrymi chusteczkami posprzątała cały bałagan, który narobili, włączając w to swoje ciało. 
          - Sakura...nie ma się czego wstydzić. Nigdy w to nie wątpiłem, że jestem  twoim pierwszym partnerem - Sasuke, usiadł za nią, przyciągając jej ciało do siebie - Dziękuję - wyszeptał, całując ją w kark. 
          - To było bardzo przyjemne   - uśmiechnęła się do niego. Chciała coś jeszcze powiedzieć, za nim wyciągnęła rękę po ubrania, gdy poczuła na plecach coś ciepłego i twardego. - Sasuke? - odwróciła się do niego. Jego penis wciąż stał i wbijał się w jej plecy. 
          - Przepraszam, ale nie czuje się ani trochę zaspokojony - delikatnie, wziął ją na ręce i zaprowadził do pokoju, gdzie położył na łóżku. 
          - Dopiero co...doszliśmy oboje - zawstydzona odwróciła wzrok.
          - To prawdę, ale moja erekcja nie zeszła do końca. Po prostu za bardzo cię pragnę - wbił w nią swój wzrok, przed którym nie potrafiła uciec. Mimo iż w jednym oku miał Rinnegana, to wciąż mogłaby, utonąć w jego czarnych tęczówkach. 
          Zamiast powiedzieć coś, położyła dłonie na jego torsie po czym pocałowała delikatnie. Sama też go pragnęła, i choć była trochę zmęczona to coś ciągnęło go do niej. 
          - Tym razem proszę, zróbmy to na spokojnie - poprosiła. Nie miała do niego pretensji za ich poprzedni stosunek. Sasuke pragnął ją tak bardzo, że na chwilę zatracił się i jedyne o czym myślał to dać upust swoim żądzom, mimo to sprawił jej dużo przyjemności i ani razu nie był na tyle agresywny by wywołać u niej ból. 
          - Sakura...jak możesz kochać kogoś takiego jak ja? - spojrzał na nią przepraszająco. - Tym razem będę delikatny - obiecał, po czym pocałował ją tak łagodnie jak tylko potrafił.
          Kochał ją łagodnie i spokojnie, mając na uwadze każdą jej prośbę. Analizował każdą reakcje jej ciało na jego ruchy i dotyk. Wchodził w nią ostrożnie, ale zdecydowanie, całował każdy centymetr jej skóry, naznaczając swoją drogę ciepłą śliną, a gdy skończył znalazł w końcu  usta, pozwoliłby uczucia wzięły w ręce stery dzięki czemu oboje doszli w najbardziej kulminacyjnym momencie, obejmując siebie nawzajem w ramionach. 
          Tej nocy, gdy po kąpieli kładli się spać obok siebie, Sasuke przytulił Sakure do siebie jeszcze mocniej niż to zazwyczaj robił. Głaskał ją delikatnie po ramieniu tak jakby było to najnaturalniejsza rzecz na świecie. 
          - Sakura za dwa tygodnie wyruszam w kolejną podróż - zaczął spokojnie.
          - Co? - dziewczynę spojrzała na niego poważnym wzorkiem.
          - Dlatego jeśli wciąż jesteś zainteresowania podróżowaniem ze mną, spakuj swój wielki pleckach i chodź ze mną - poprosił, nie przestając ani na sekundę głaskać jej ramienia. 
          - Naprawdę mogę z tobą iść? 
          - Obiecałem ci, że wezmę cię następnym razem. Poza tym... nie wiem jak długo byłbym w wstanie bez ciebie wytrzymać - przytulił ją do siebie jeszcze mocniej
          - Z przyjemnością z tobą pójdę, Sasuke! - wyszeptała głośno, odwracając się do niego przodem. Z tym mężczyzną mogłaby iść na koniec świata i jeszcze dalej. Tak długo jak miało go obok siebie nic więcej się nie liczyło.  


***

Oh! Nie spodziewałam się, że wciąż mam tylu czytelników! Sprawiliście mi niewielką radość! Nie ukrywam, że blog ten jest prowadzony bez żadnych schematów. Żyje własnym życiem i służy do tego, żeby dać upust moim fantazjom. Nigdy nie uważałam, że moje opowiadania są wyjątkowe, czy nawet choć w połowie dobre jak np. Nobie czyt. szept - szaleństwa, czy perdifia - ss.

Dlatego tak bardzo zaskoczona jestem Waszymi miłymi słowami <3

Powiedźcie mi Kochani, jakie opowiadania lubicie czytać? Czy wolicie oryginalnych bohaterów i świat mangi, czy lubcie też wymyślone światy, świat nowoczesny czyt. Nasz obecny, czy przeszkadzają wam gdy bohaterowie mają odmienne charaktery niż te wykreowane w mandze? O czym chcielibyście czytać?

Nic nie obiecuje, ale jestem ciekawa Waszych opinii. Ja mam wrażenie, że moje pomysły czasem wykraczają po za skale normalności. 

Pozdrawiam i całuje mocno. 
Dużo dobrego Wam wszystkim życzę!


Kochani!
Doszły mnie przykre słuchy, że niektóre moje jednopartowki można znaleźć na innych portalach typu: Wattpad.

Dajcie znać jak coś znajdziecie.
Bardzo mnie to niepokoi.