OGŁOSZENIA

UWAGA!
Blog istnieje jako mój śmietniczek. Wylewam na nim wszystkie pomysły które zagnieżdżą mi się w głowie.

NIE realizuje zamówień, chyba, że napiszę wcześniej.
PRZYPOMINAM, że jest to ŚMIETNICZEK.

[06.11.2014]
ślę wirtualnego HUGA do każdego fana, czytelnika, miłośnika, Narutomaniaka, Narutardsa, i SasuSaku shippera! Z podziękowaniami dla wszystkich osób, którzy dzielnie i z zapartym tchem śledzili i trzymali kciuki za swoich ulubionych bohaterów i Naszego Najgłośniejszego ninja numer 1!
Wiele osób się zastanawia czy blog po zakończenia mangi będzie dalej funkcjonował. Ja bez wahania odpowiadam TAK! Tak długo jak mam wenę, tak długo jak mi pozwolicie i tak długo jak istnieją fani Naruto, SasuSaku, Shikatema etc, tak długo ja będę pisać. Będę dalej pisać, i pisać, aż zostanę ostatnim fanem SasuSaku w Polsce, a później na świecie.


[18/04/2020]
Jak się macie moi drodzy czytelnicy ? Czy wam też życie ucieka przez palce, ale wciąż czujecie się dziećmi ?


cr: all credis to the owner, DevinArt, tumblr, Masashi Kishimoto.

Szablon w całości stworzony prze ze mnie.



28 maj 2013

07 - Utrata pamięci (SasuSaku)


          Paring: SasuSaku
          M&A: Naruto
          Dozwolone: od lat 16


          Stał na brzegu kanionu tępo, wpatrując się w bezkres nicości. Szara mgła ciągnęła się w głąb ziemni, nie chcąc odsłonić nawet rąbka dna. Ciężki, tępy krzyk odbijał się od ścian skał, wiercając się w czaszkę niczym śruba.
          - Nie znalazłeś jej jeszcze? - spytał jakiś chłopak z wioski chmury.
          Naruto spojrzał na niego martwym wzorkiem. Chwile później zwrócił spojrzenie w stronę kanionu. Zimne krople deszczu dodawały mu siły i odwagi.
          - Naruto nie myślisz chyba, że ona... - nie dokończył, widząc jak blond włosy chłopak skacze, krzyknął głośno, starając się go złapać. - NARUTO! WRACAJ! - krzyczał. Chwile później zawrócił po posiłki, próbując wymazać z pamięci widok, płaczącego bohatera, który popełnia samobójstwo.

          - Naruto uspokój się! - wołał Kakashi, rzucając go na krzesło.
          - Nie, nie, nie! Ona musi gdzieś być! Nie mogła tam zginąć! Nie mogła! - warknął gorzko, próbując przedrzeć się przez przyjaciół. Nie dopuszczał do siebie myśli, że Sakura zginęła, że umarła, że spadła z skały, że jej nie ma. Nie wierzył w to. - Dopóki nie zobaczę jej ciała nie uwierzę!
          - Wszyscy mamy nadzieje, że Sakura żyje, i wszyscy jej szukamy, ale każdy musi odpoczywać. Naruto... - rzekł poważnym tonem - Wojna się skończyła, mamy mnóstwo rannych, mnóstwo osób czeka by ich odszukano, każdy robi co w jego mocy by pomóc, nie możesz do jasnej cholery od tak sobie skakać z nie wiadomo jak wysokiego kanionu! - Kakashi krzyczał na niego jak na małe dziecko, które dopiero uczy się zasad. Czuł wielką ulgę, że nic mu się nie stało, ale jednocześnie ból, bo jedna z jego podopiecznych, jeden z jego przyjaciół zaginęło i nie jest pewny czy żyje. Tak na prawdę był równie sfrustrowany i niecierpliwy co Naruto, ale co mógł zrobić? Musiał zachować zimną krew by nie zwariować, i tak dużo miał na głowie. Spotkanie z Obito nie ubarwiło mu życia.  Jedynie o czym teraz marzył to o tym by wszyscy razem wrócili do domu bezpiecznie. Żywi, albo martwi, ale wszyscy.

           Usiadł na łóżku, przyciągając kolana pod brodę. Czuł jak świata wiruje wokół niego, a on nie może z niego uciec. Stał na środku tego huraganu i próbował uciec, lecz nie wiedział jak. Pochłaniała go ciemność bólu i smutku, zatracał w się w krwi swoich przyjaciół. Długo płakał za nim zasnął, jeszcze dłużej obwiniał się o śmierć każdego shinobii w tej wojnie.




          Dwa lata później

           Zakapturzony chłopak przeszedł obok plakatu na którym widniała twarz Sakury, z podpisem "Zaginęła". Podczas swojej rocznej podróży minął milion takich plakatów, i za każdym razem przechodził obojętnie. Tym razem też tak zrobił. Wszedł do małego miasteczka z zamiarem krótkiego odpoczynku. Samuai było najmniejszym miastem w całym kraju. Mieściło się na nizinach, obrzeżach lasu, na szarym końcu tego świata. Mieszkańców było tu stosunkowo dużo. Mimo iż miasto było nie wielkie, to wszędzie roiło się od ludzi. Nie byli oni Shinobii, ani Samurajami, byli to zwykli ludzie którzy żyli z pracy u podstaw. Większość z nich nie miała pojęcia o zewnętrznym świecie. Z powodu swojej lokalizacji.  Nie przychodziło tu wielu turystów. Shinobii również rzadko tu zaglądali, a rabusiom szkoda była zachodu przechodzenia przez gęste lasy, dżungle i puszcze. Według wielu ludzi było to ukryte miejsce. Perła lasów - Miejsce ukryte i tajemnicze. Dlatego też zdziwił go ten plakat.

          Usiadł w pobliskim barze, z zamiarem zjedzenia obiadu.
          - Przepraszam za spóźnienie! - zawołał kobiecy głos, wpadając przez frontowe drzwi. Dziewczyna zrzuciła z siebie płaszcz i pobiegła do pomieszczenia dla personelu. Sasuke zaciekawiony odwrócił głowę. Miał wrażenie, że znał skądś ten głos. Przez chwile myślał, że to Sakura, ale gdy z pokoju wyszła blondwłosa dziewczyna. Pokręcił przecząco głowo, wmawiając sobie, że tylko mu się przesłyszało.
          - Przyszyła już Mizuki? - spytał niski, trochę przy kości mężczyzna, który stał za ladą i liczył pieniądze. Był to starszy człowiek, który całe dnie spędzał w swoim barze i liczył pieniądze. Niesamowicie zabawny, jak równie dziwny. - Kurczę ta dziewczyna zawsze się spóźnia! - zawołał lekko zirytowany, machając banknotami.
          - Przepraszam nie chciałam! - zawołał ten sam głos.
          Sasuke po raz długo odwrócił głowę, niestety dziewczyna zniknęła w kuchni.
          - Mizuki, co ja mam z tobą?!- powiedział zrezygnowanie, chowając pieniądze do metalowej skrzynki. Upewniwszy się, że wieczko jest zamknięte, a kluczyk bezpiecznie leży w jego kieszeni zeskoczył z stołka i wyszedł na zewnątrz, gdzie przysiadł się do znajomych.
          - Mizuki? - pomyślał Sasuke, upijając łyk wody.
          - Proszę twoje zamówię - myślenie przerwała kelnerka.
          - Dziękuje - powiedział znudzony, podnosząc wzrok.
          Kryształowa szklanka wypadła mu z dłoni na kolana, na szczęście tylko, rozlewając wodę.
          - O nie! - zawołała dziewczyna, wycierając jego spodnie. - Jest pan mokry proszę wstać - rozkazała grzecznie.
          - Ty...jak masz na imię? - spytał oszołomiony. Przed nim stała różowo włosa kobieta, o wielkich zielonych, radosnych oczach, które błyszczały w świetle słońca. Zdrowa i piękna stała tuż przed nim, wycierając podłogę i krzesło.
          - Słucham? - spytała zdezorientowana.
          - Mizuki co się stało?! Znów coś rozbiłaś?! - do baru wszedł szef, cały czerwony na twarzy wyglądał jakby miał zaraz wybuchnąć.
          - Nie, ty razem nie ja. Panu wypadła szklanka. Nic się nie stało, proszę usiąść, bo cieśninie zaraz panu skoczy - poradziła, wypychając go za drzwi.
          - To dziecko! Jak śmiesz mnie wyrzucać z mojego baru! - zawołał zirytowany.
          - Tak, tak. Proszę już usiąść!
          - Mizuki tak? - spytał  podejrzliwie.
          - Tak, a co?
          - Urodziłaś się tu?
          - Co?
          - Pytam czy się tu urodziłaś - nie spuszczał z tonu. Jego głos brzmiał chłodniej i groźniej niż zazwyczaj.
          - Czemu o to pytasz? - Mizuki cofnęła się do tyłu, jakby obawiała się, że ten człowiek zaraz skoczy jej do gardła byle wyciągnąć jakieś informacje.
          Sasuke wyczuł zakłopotanie i zdenerwowanie dziewczyny. Szybko wyciągnął z torby kawałek papieru i rozłożył.
          - Dlatego! - rzekł hardo.
          Był to plakat z zdjęciem Sakury, który zabrał rok tomu z pobliskiego drzewa. W tym czasie takie plakaty wisiały w całym kraju.
          Dziewczyna jak poparzona wyrwała mu plakat z dłoni, zgniotła i wyrzuciła do kosza. Upewniła się, że nikt jej nie obserwuje, bez pytania wyszła z pracy, ciągnąc za sobą chłopaka.
          Weszli do jakiegoś obcego mu domu. Usiedli w jednym z pokoi, gdzie okna były zasłonięte, a na ścianach wisiały tabliczki z alfabetem, cyframi i różnymi zwrotami. Miał wrażenie, że był to pokój jakiegoś ucznia z pierwszej klasy.
          - Kim jesteś? - warknęła, siadając na przeciwko niego.
          - Kim ty jesteś?
          - Nie baw się ze mną w kotka i myszkę. Skąd to masz? Przyszedłeś mnie zabić i zabrać do twojego szefa? - spytała, nie spuszczając z niego wzrok.
          - Co?
          - To po co tu jesteś skąd to masz? - pytała dalej.
          - Sakura uspokój się! - poprosił. Widział jak coś się w niej gotuje: złość i żądza mordu.
          - Jestem Mizuki! Rozumiesz MI ZU KI!
          - Czy ty widzisz co tu jest napisane? Sakura Haruno, poszukiwana, zaginęła dwa lata temu. ZA GI NIO NA - powiedział tym samym, wyciągając z torby kolejny plakat.
          Sakura wzięła do ręki świstek papieru. Przypatrzyła się kobiecie która do bólu przypominała ją.
          Sasuke patrzył jak dziewczyna co sekundę spogląda na tablice, poszukując odpowiednich liter. Bacznie obserwował jak po cichu składa sylaby.
          - Sakura co ci się stało? - spytał zdezorientowany. Dziewczyna nie odpowiedziała, zwinęła papier w kulkę i rzuciła nią o ścianę. W tym momencie do pokoju weszła dwójka ludzi. Starsza kobieta i mężczyzna, przybrani rodzice Sakury.


           Zbliżał się wieczór. Sakura siedziała w swoim pokoju, skulona pod kołderką, chciała zostać tam na zawsze i nigdy nie wychodzić. Sasuke siedział w pokoju gościnnym bacznie, słuchając opowieści małżonków.
          - Mój mąż ją znalazł. Leżała na południu od naszego miasta. Była cała pokiereszowana, nie przytomna, a do tego straciła dużo krwi. Nasze miasto nie ma wielu lekarzy, ale udało nam się ją uratować. Przez pierwsze dni od jej pobudki, nic nie mówiła, nic nie jadła. Po prostu leżała w łóżku i płakała. Pytaliśmy o jej imię, o jej rodziców, o jej dom, ale Ona nie pamiętała. Okazało się, że ma zanik pamięć. Ma uszkodzoną część mózgu. Nie pamięta niczego, włącznie z czytaniem, pisaniem i chwilami z wysławianiem się - wyjaśniła kobieta.
          - Trochę czasu nam zajęła za nim nam zaufała, ale  w końcu przyzwyczaiła się. Wybraliśmy jej nowe imię, wprowadziła się do nas i została naszą córką. Pewnego dnia do naszej wioski zawitał pewien Shinobii, byliśmy bardzo zdziwieni, od lat nie odwiedził nasz żaden Shinobii. Porozwieszał kilka plakatów i prosił o kontakt jeśli zobaczymy tą dziewczynę. Była to nasza Mizuki. Od razu powiedzieliśmy jej o wszystkim, ale ona nie chciała słuchać. Znów zamknęła się w sobie, i przez kolejne miesiące nie wychodziła z pokoju. Po mieście zaczęły krążyć plotki, że wyznaczono za jej głowę pieniądze, a jak to bywa w małych miastach każdy zna każdego, więc zaczęli przychodzić do nas ludzie i prosić o to by wydać im Mizuki. Oczywiście odmawialiśmy, ale zaczęło się zastraszanie, zaczęły się podchody, aż po pół roku wszystko ucichło Wszyscy zapomnieli, że nijaka Sakura Haruno jest poszukiwana, a nasza Mizuki, znów zaczęła żyć. Znalazła pracę, zaczęła się uczyć od nowa, poznawać świat, poznawać ludzi, aż do dziś - tu mężczyzna spojrzał na Sasuke groźnym wzrokiem, jakby mówił, że nie odda mu córki.
          Sasuke westchnął głośno. Niezbyt pojmował tej sytuacji. Sakura żyła, straciła pamięć, nie była już tak mądra jak kiedyś, i nie chciała wrócić do domu.
          - Powiedzieliście jej, że tak na prawdę nazywa się Sakura Haruno, a nie Mizuki?
          - Oczywiście, ale ona twierdziła, że to nie prawda. Mówiła, że chce zostać z nami, ze chce być Mizuki.
          - Nie ujawniały się u niej żadne umiejętności? Nie leczyła nikogo przy pomocy chakry?
          - Nie, nigdy. Mizu...Sakura - poprawił się szybko - Jest bardzo delikatną dziewczyną. Nie lubi przemocy, boi się bólu - wyjaśniła kobieta, ściskając mocniej dłoń męża.
          - Ale ty kim jesteś, i co tu robisz?
          - Jestem Sasuke Uchiha, pochodzę z wioski Liścia i jestem dawnym przyjacielem Sakury.
          - Chcesz ją zabrać? - spytał ostrożnie mężczyzna, podnosząc się z fotela.
          - Jeszcze nie wiem - odpowiedział jasno.
          - Nigdzie nie idę! - wrzasnęła Sakura, otwierając gwałtownie drzwi. - Ty wynoś się stąd! Powiedź w tej swojej wiosce, że nie żyje, że znalazłeś i zakopałeś moje ciało. Powiedź im, żeby przestali mnie szukać!
          - Sakura skarbie... - szepnęła jej przybrana matka.
          - Mamo...prosiłam cię...nie mów do mnie tak...jestem Mizuki... - poprosiła Sakura, ocierając łzy. Znów czuła, że od świata dzieli ją wysoki i gruby most. Znów czuła, że oddala się od rzeczywistości, akurat wtedy gdy była tak blisko, tak blisko wyjścia.
          - Sakura! - zawoła kobieta, wybiegając za córką.
          - Sam widzisz jak to jest. Ona nie chce do was wracać, więc zostawcie ją nam - poprosił starszy człowiek, otwierając drzwi wyjściowe, jako mała sugestia. Sasuke od razu zrozumiał o co chodzi. Pożegnał się przed wyjściem i udał się do hotelu, w którym zamierzał pomieszkać jakiś czas.



          Minął tydzień odkąd Sasuke rozpoczął swoją mini misje z potrzeby serca. Był ciekawy jak wygląda obecne życie Sakury, jakim człowiekiem jest i jak bardzo różni się o starej Sakury. Codziennie przychodził do jej domu, najpierw ucinał krótką rozmowę z jej przybranymi rodzicami. Głównie o wiosce, o tym jak żyła jakich ma przyjaciół, rodziców i jakim była człowiekiem. Później zazwyczaj zaglądał do dziewczyny i od czasu do czasu pomagał jej w nauce. Chwilami bawił go ten paradoks. Kiedyś była najmądrzejszą i najbystrzejszą dziewczyną jaką znał. Wiedziała wszystko, a teraz siedziała w pokoju, ucząc się pisać i czytać.
          - Ten Naruto musi być wspaniałym człowiekiem - przyznała starsza kobieta coraz bardziej, zachwycając się opowieściami o lisim bohaterze.
          - Shio ma racje, tyle trudu sobie zadaje by znaleźć naszą Mizu...to znaczy Sakure...aż żal mi ludzi z waszej wioski, muszą ją bardzo kochać, a tym czasem nie mają nawet pewności czy Sakura żyje - westchnął Ruka, upijając łyk zielonej herbaty.
          - No cóż, może wkrótce ją zobaczą. Wejdę do niej na chwile - oznajmił spokojnie.

          Sakura siedziała przy biurku, bazgrząc coś w swoim pamiętniku. Pisała tam najróżniejsze rzeczy od ubrań które nosiła, do potraw które jadła, aż po pogodę którą często się zachwycała.
          - Zrobiłaś tu błąd, nie ta sylaba - obojętny głos zabrzmiał, przyprawiając ją o gęsią skórkę.
          - Nie wiesz, że się nie czyta cudzych pamiętników? - fuknęła, zamykając pośpiesznie zeszyt. Schowała swoją własność głęboko w szufladzie, po czym odwróciła się na obrotowym krześle, wbijając wzrok w chłopaka.
          - Jak długo zamierzasz tu jeszcze być? Nie mówiłeś przypadkiem, że jesteś pustelnikiem? Nie powinieneś iść dalej? - spytała nie miło.
          - Już ci mówiłem, mam pewien dług u mojej wioski, i zamierzam cię tam sprowadzić. Może nie siłą, ale chce ci przypomnieć wszystko krok po kroku.
          - A ja już ci mówiłam, że nie chce tam wracać, dobrze mi tu.
          Sasuke westchnął głośno.
          - Chodź pomogę ci przy gramatyce - szepnął lekko poirytowany. Stanął za krzesłem i obrócił dziewczynę w stronę biurka. Opierając się na rękach stał nad Sakurą, jakby nigdy nic wertował kartki zeszytu.
          - Tu źle dałaś partykułę.
          Sakura przegryzła wargę. Nie lubiła się z nim uczuć, czuła dziwną presje którą narastała z każdą sekundą spędzoną z nim. Miała wrażenie, że jej serce go pamięta podczas gdy mózg nie.



          Siedział w barze pod oknem, obserwując szarą rzeczywistość. Ludzie biegali z pracy do domu, dzieci biegały po całym placu, sprawiając kłopoty sprzedawcom, starsze panie rozmawiały na głos, myśląc, że nikt ich nie słyszy, a ich mężowie siedzieli w pobliskich barach, grając w różnorakie gry planszowe. W każdej wiosce tak było i na swój sposób było to bardzo urokliwe.
          - Mogę się przysiąść? - spytała blond włosa kobieta, w wyjątkowo wyzywającym stroju. Ignorując swoje pytanie, i nie czekając na odpowiedź usiadła na pobliskim krześle, artystycznie założyła nogę na nogę.
          - Nie - odpowiedział chłodno nawet, nie odwracając głowy. Jego wzrok przykuł dość pijany koleś, który siłą próbował zmusić kelnerki do dotrzymania mu towarzystwa. Napiął mięśnie, widząc jak Sakura podchodzi bliżej, by zrobić porządek z tym bałaganem. Niestety mężczyzna rzucił obelgę, tucząc przy tym szklankę.
          - Jesteś zajęty czy może gej? - spytała nie, spuszczając z tonu. Już na pierwszy rzut oka widać było, że jest modliszką, a jej kolejna ofiara siedziała tuż przed nią.
          - Coś w tym stylu. Zajęty gej - rzucił chłodno, zrywając się z krzesła. Szybkim krokiem podszedł do mężczyzny który zdążył złapać Sakure za nadgarstek i ładnie wyszarpać.
          - Puść ją, a nic ci się nie stanie - warknął grzecznie, rzucając mu spojrzenie które potrafiło zabić. Mężczyzna jak za sprawą różki puścił dziewczynę, i cofnął się do tyłu, depcząc po stłuczonym szkle.
          - Spokojnie - szepnęła Sakura, ciągnąć go za rękaw. Sasuke niechętnie wycofał się.
          - K...kim jesteś? - wyjąkał.
          - Nie twój interes. Dotknij którąkolwiek z nich, a pożałujesz - warknął jadowicie.
          - T..tak... - mężczyzna jak na zawołanie przeprosił wszystkich i wybiegł z baru, potykając się o własne nogi.
          - Kto to jest? Jest taki silny i odważny - zachwyciła się jedna z pań.
          - A jaki przystojny - dodała druga.
          - Jak On ma na imię? Ciekawe czy ma dziewczynę.
          - Mizuki znasz go? - spytała jedna z kelnerek.
          - Tak jakby... - odpowiedziała zakłopotana.
          - Usiądź sobie gdzieś i nie rzucaj się w oczy, albo idź do domu - szepnęła.
          Sasuke spojrzał na nią pełen pogardy. Koniec końców postanowił przenieś się do baru na przeciwko, gdzie mógł obserwować wszystko co się działo w Lagunie.

  
          - Do zobaczenia jutro! - zawołała wesoła Sakura, żegnając się z koleżankami. Zbliżała się godzina dziewiętnasta robiło się coraz ciemniej i chłodniej, takie wieczory lubiła najbardziej. Idąc ulicami do domu czuła chłodne powietrze które rozdzierało jej pierś.
          -  Chowaj się! - zawołał Sasuke, przyciągając dziewczynę do siebie. Przyparł ją do muru i zasłonił własnym ciałem. Przechodni myśleli, że się całowali i głośno to komentowali.
          - Co ty...
          - Ciii - przerwał jej. Spojrzał ostrożnie w prawo. Obok niego przeszli dwaj Shinobii. Doszli aż do końca uliczki i zawrócili jeszcze raz, przeszukując dokładnie każdy bar i sklep.
          - Kto to? - szepnęła przerażona. Mężczyźni byli coraz bliżej nich.
          Sasuke od razu zareagował. Objął dziewczynę jednym ramieniem, a drugą rękę położył jej na policzku. Pochylił się najbliżej mógł i stał tak dopóki dwaj mężczyźni nie przeszli obojętnie.
          Sakura przełknęła cicho ślinę. W ciągu dwóch miesięcy które spędziła z nim nigdy nie czuła się tak dziwnie. Jego twarz była niebezpiecznie blisko, czuła jego oddech na ustach i szyj, widziała jego ciemne oczy, które skrywały tysiąc tajemnic i tyle samo sekretów. Trwała w jego silnym objęciu, czując się wyjątkowo bezpiecznie.
          - Poszli możesz mnie puścić - wyszeptała na krótkim oddechu.
          - Wracajmy do domu.


          Sasuke wyjaśnił wszystkim kim byli ci ludzie, i że mogło być ich więcej.
          - Jak to ciebie też poszukują?!
          - Sakura mówiłem ci, że moja przeszłość jest bardzo barwna. Mówiłem ci, że brałem udział w czwartej wojnie światowej. Widocznie za moją i za twoją głowę wyznaczoną dość dużo gotówkę, dlatego tu są.
          - Myślisz, że mogą wrócić? - spytał pan Ruka..
          - Nie sądzę, Każdy wie, że to miasto to ukryta perła. Jak raz tu byli i nikogo nie znaleźli to drugi raz tu nie przyjdą.
          - Mam nadzieje - spanikowana pani Shio nalewała pośpiesznie zieloną herbatę.
          - Sasuke nie wracaj dziś do hotelu, co jeśli tam są?! - spytała Sakura, przekonana, że ci ludzie mogą wrócić w każdej chwili.
          - Tak, tak. Zostań tu z nami, mamy dużo pokoi, a myśl, że  jesteś Shinobii sprawi, że będę się czuł bezpieczniej - poparł mężczyzna.


          Siedzieli na ganku, wpatrując się w sklepienie niebieskie. Niebo było gęsto zachmurzone, ale to im nie przeszkadzało, każde z nich wyobrażało sobie tysiąc gwiazd, które migoczą jak lampki świąteczne.
          - Sasuke?....jaka ja byłam wcześniej? - spytała cicho, podciągając nogi pod brodę.
          - Bo ja wiem. Odszedłem z wioski niespełna rok po tym jak uformowaliśmy drużynę. W tamtym czasie byłaś bardzo głośna, słaba pod względem umiejętności i zdatna na innych.
          - Oh... - rzekła poirytowana jakby nie takiej odpowiedzi się spodziewała.
          - Ale byłaś też bardzo bystra i inteligentna. Na swój sposób silna i troskliwa. Niesamowicie radosna i pełna życia - dodał po chwili namysłu, przypominając sobie stare czasy.
          - A czemu odszedłeś?
          - Dowiesz się jak wrócisz do wioski.
          Sakura mruknęła coś pod nosem.
          - Jesteś złym człowiekiem skoro cię poszukują?
          - No cóż....można tak powiedzieć...tak jestem złym człowiekiem - przyznał się, nie spuszczając wzroku z "gwiazd"
          - Ale znalazłeś mnie, i jesteś tu ze mną więc nie możesz być, aż tak zły - uśmiechnęła się. Pogłaskała chłopaka po głowie i weszła do domu - chodź już spać, jutro mam zmianę na rano - oświadczyła, jakby już z góry było wiadomo, że Sasuke idzie z nią.



          Miały kolejne tygodnie, a ta dwójka zbliżała się do siebie z każdym dniem. Oboje poznawali się na nowo, zapamiętywali swoje nawyki, swoje sekrety i swoje zwyczaje. Oboje spędzali z sobą każdą chwilę i czuli się swobodnie.
          - Jaaaa...jednak musiałam być super kucharką za nim straciłam pamięć! - zawołała wesoło, nakładając jedzenie na talerze.
          - Pewnie Naruto gotowałaś. Bardzo się na niego denerwowałaś gdy stale jadł ramen - wyjaśnił, przynosząc z kuchni talerze i sztuce.
          - Spróbuj tego - rzekła, karmiąc go ostrym kurczakiem - No szybko! - popędziła go, widząc jak chłopak waha się. Nie wiedziała tylko, czy boi się zjeść jej dań czy to dla tego, że karmi go własnymi pałeczkami.
          - Nie jest takie złe - przyznał.
          - Mówiłam! - zaśmiała się.




          Pół roku po przybyciu Sasuke udało mu się namówić dziewczynę do powrotu do domu. W ostatni wieczór czuł się dziwnie. Przyzwyczaił się do tego miasta. Do tłoku, do pijanych wujków przesiadujących w barach, do kobiet które podrywały go codziennie, do przybranych rodziców Sakury i do jej samej. Wiedział, że musi ją zaprowadził do ojczyzny, ale sam nie wiedział czy w niej zostanie.
          Sakura płakała pół nocy. Na następny dzień również, nie szczędziła łez. Była wdzięczna tym ludziom całe swoje życie. Kochała ich jak prawdziwych rodziców, ale po wielu historiach Sasuke zrozumiała, że jej prawdziwi rodzice muszą umierać z strachu i tęsknoty. Musiała pamiętać również o Naruto. W prawdzie jej mózg nie rejestrował takiej postaci, ale za każdym razem gdy słyszała to imię lub myślała o nim,  przez jej ciało przechodziło ciepło.

          - Kocham Was mamo i tato! Zawsze będę waszą córką! - zawołała, przez łzy, machając przybranym rodzicom.
          - Też cię kochamy! Pisz do nas! Odwiedź nas kiedyś!



          Droga do domu była bardzo męcząca i długa. Sakura która nie pamiętała, że jest Shinobii poruszała się dużo wolniej, i szybciej się męczyła. W końcu po tygodniu stanęli przed wielką czerwoną bramą. Sakura spojrzała na kamienne twarze które wyryto w skale i patrzyły na wioskę. Poczuła ciepło, które emituje z tego miejsca, poczuła, że jest w domu.
          Sasuke zaprowadził ją do jej do domu. Jej rodzice długo płakali za nim pojęli, że ich córka żyje. Matka Sakury wyściskała go, i dziękowała za odnalezienie jej dziecka.
          - Sakura słońce, witaj w domu. Tak się cieszę, że wróciłaś! - szeptała jej mama, całując jej włosy.
          - M..mamo jestem trochę zmęczona mogę iść do pokoju? - spytała. - Gdzie jest mój pokój? - spytała po chwili.
          Jej rodzice spojrzeli na nią z zdziwieniem.
          - Tutaj zaprowadzę cię - oznajmił Sasuke, ciągnąć dziewczynę za rękę na drugie piętro.
  
          - Co się stało? - spytał pan Haruno.
          Sasuke wyjaśnił rodzicom Sakury całe zajście. Wypadek sprzed prawie trzech lat, opowiedział o przybranych rodzicach Sakury, o tym jak ją odnaleźli, adoptowali i uczyli wszystkiego od podstaw. Później opowiedział o tym jak ją spotkał i, że minęło pół roku za nim zdążył przekonać ją do powrotu.
          - Na pierwszego Hokage. Całe szczęście, że trafiła na tak cudownych ludzi. Jeszcze raz dziękuję ci Sasuke. Prześpij się u nas, jutro pójdziesz do Hokage.


          Sakura obrzuciła swój pokój wzrokiem. Na parapecie stały zdjęcia. Na jednym z nim była Ona, jakiś blond włosy chłopak, czarno włosy nastolatek, i mężczyzna z maską na twarzy.
          - To musi być Naruto i Kakashi - szepnęła wesoła, dotykając zdjęcie opuszkami palców. Spojrzała na Sasuke. Uśmiechnęła się szeroko pod nosem.
          Godzinę później zmęczona padła na łóżku. Była tu dopiero kilka godzin, a na prawdę czuła się jak domu. Całe jej ciało, cała dusza i serce pamiętali to miejsce, tylko nie mózg.

          Na następny dzień Sasuke zaprowadził Sakure do Hokage. Dzień wcześniej wieczorem za nim położył się spać, odwiedził swojego starego mistrza i Naruto, po czym opowiedział tą samą historie co rodzicom Sakury. Długo przekonywał Naruto, że Sakura śpi i nie może jej przeszkadzać, bo droga była bardzo męcząca. Obiecał mu jednak, że na drugi dzień z pewnością ją przyprowadzi.
          Weszli po schodach do owalnego budynku.
          - Jesteśmy - oznajmił Sasuke, wchodząc do gabinetu Hokage. Sakura nawet na sekundę nie puściła jego dłoni,  gdy weszli do pomieszczenia schowała się za plecami chłopaka, bojąc się, że ktoś zaraz na nią wyskoczy.
          - Sakura... - zawołał Naruto, wychodząc do przodu. Dziewczynę spojrzała na niego. Był taki sam jak opisywał go Sasuke. Wesoły, tryskała od niego radość i dobroć.
          - C...cześć - powiedziała nie pewnie.
          - Nie bój się. Jesteś w domu. Piąta pomoże ci odzyskać pamięć - powiedział troskliwie, wyciągając ku niej dłoń. Sakura nie pewnie wyciągnęła swoją. Obok Naruto stał Kakashi, a w fotelu siedziała blond włosa kobieta.
          - P...przeprasza, ale nie pamiętam was - powiedziała zasmucona.
          - Wiem. Sasuke nam wszystko wyjaśnił, ale dzięki Czcigodnej Tsunade już za kilka godzin będziesz pamiętać wszystko - zapewnił ja Kakashi, uśmiechając się przez maskę.
          - Czy...Sasuke będzie tam ze mną? - spytała, odwracając się do chłopaka. Stał pod ścianą, z kamienną twarzą, którą widywała dość często gdy  byli gdzieś między ludźmi.
          - Obawiam się, że nie. Zabieramy go
          Do gabinetu weszło czterech członków ANBU. Trzech z nich oszołomiło chłopaka, a jeden - przywódca stał dwa kroki dalej, mierząc wzrokiem przez maskę dziewczynę.
          - Hejj, puść go! - rozkazała, chcąc rzucić się na Shinobii. Kakashi, wyprzedził jej ruch. Przyciągnął ją do siebie i złapał za nadgarstki za plecami, uniemożliwiając ruch.
          - Co ty robisz! Puść mnie! Sasuke! -- krzyczała przez łzy, widząc jak starają się go wyprowadzić.
          - Nie możecie mnie zabrać po tym jak odzyska pamięć? - spytał niewzruszony.
          - Nie. Nie mamy pewności czy nie uciekniesz.
          - Gdybym chciał to bym uciekł chwile temu, gdy wyczułem wasza obecność - warknął niczym dzikie zwierzę.
          - Zostaw go! - do akcji wkroczył Naruto. Złapał jednego z ANBU za ramię i przygniótł do ziemi.
          - Naruto nie walcz z ANBU! - ostrzegł go Kakashi. Puścił Sakure, która rozhisteryzowana pobiegła do chłopaka. Czuła dziwne napięcie w lewej dłoni, czuła jak zbiera się w niej złość. Nim zdążyła pomyśleć uderzyła trzeciego członka, który pod wpływem jej siły przebił się przed ścianę i wylądował na korytarzu. Sakura pisnęła z przerażenia. Wybuchła jeszcze głośniejszym płaczem. Szybko rzuciła się Sasuke na szyje, chowając twarz w jego obojczyku.
          - Ty! Ty!.....Ty mnie odnalazłeś, ty mnie tu przyprowadziłeś więc weź teraz za mnie odpowiedzialność! Nie waż się mnie zostawiać. Nawet o tym nie myśl rozumiesz?! - krzyczała przez łzy, nie rozluźniając uścisku nawet na sekundę.
          - Sakura... - szepnął Naruto wyciągając ku niej dłoń.
          - Nie dotykaj mnie! - fuknęła. Otarła nos rękawem. - Nie chce mieszkasz w wiosce, w której karacie niewinnych ludzi. Nie chce mieć nic wspólnego z wioską, która chce mnie rozdzielić z Sasuke! - warknęła. Przed wyjściem rzuciła ostrzegawcze spojrzenie, które mówiło, "nie podchodź ja nie żartuje".
          Kakashi złapał się głowę. Zmierzył wzrokiem przywódcę ANBU, który stał z boku i drżał z strachu. Hokage wstała ciężko z krzesła i równie ciężkim krokiem podeszła do owego człowieka.
          - Czy ja ci nie mówiłam, żebyś nie tykał go palcem?! - warknęła przez zaciśnięte zęby, łapiąc go za kołnierz. Trzymała go w żelaznym uścisku kilka sekund po czym rzuciła drastycznie na ścianę.



          Sakura szła przez ulice w ciszy, szlochając pod nosem. Te ostatnie minuty które przeżyła w tamtym gabinecie były najgorszym wspomnieniem od trzech lat. Czuła narastającą złość w sobie, a myśl o tym jak mocno uderzyła tamtego człowieka sprawiała, że nie czuła się sobą.
          - Uciekajmy stąd! Wracajmy do moich drugich rodziców! - zatrzymała się nagle, błagając chłopaka z w łzami w oczach.
          Sasuke westchnął cicho. Przez całe dwadzieścia dwa lata nie czuł żalu, ani skruchy na widok damskich łez, ale od czasu wojny i wielu innych wydarzeń jego ludzka natura zaczęła reagować na różne bodźce. Lekko poirytowany podszedł do dziewczyny, przytulił ją do siebie delikatnie, dodając otuchy. Nie mówił nic po prosu patrzył się przed siebie.


          Do domu Sakury wrócili na kolacje, zmęczeni od razu rozeszli się do swoich pokoi, by nabrać siły na jutrzejszy dzień. W końcu musieli dość do porozumienia, a Sasuke był odpowiedzialny za przyprowadzenie jej do Hokage. Musiał również dotrzymać obietnicy, jaką jej złożył. Bez względu na wszystko pomoże jej odzyskać pamięć.
          Sakura zwlekła się z łóżka. Po cichutku zakradła się do gościnnego pokoju. Podeszła do łóżka, w którym spał Sasuke. Spał na plecach, oddychając równo. Delikatnie dotknęła jego włosów. Niezbyt rozumiała swoje uczucia. Po prostu wiedziała, że go darzy szczególnym uczuciem. Przed wyjściem delikatnie ucałowała go i równie cicho udała się do wyjścia.  Nie pewnie odwróciła się, słysząc jak chłopak przewraca się na bok.
          Sasuke leżał na lewym boku, plecami do ściany. Podnosił lekko kołdrę w geście zaproszenia. Sakura jak strzała wślizgnęła w jego objęcia, czując niesamowite ciepło.
          - Ucieknijmy - poprosiła cicho. - Gdzie tylko chcesz, do innego kraju, miasta, możemy zbudować sobie domek w lesie. Ale ucieknijmy. Nie chce by cię zabrano ode mnie - szepnęła, wtulając nos w jego tors.
          - Najpierw odzyskasz wspomnienia. Dowiesz się wtedy wielu rzeczy.
          - Na przykład?
          - Na przykład to, że chciałem cię zabić - odpowiedział spokojnie. Sakura podniosła głowę w poszukiwaniu jego wzorku. Zadrżała lekko, widząc jego piękne czarne oczy. - Tak to prawda. Uciekłem z wioski, zabiłem wielu ludzi, zdradziłem was, wioskę, moich nowych towarzyszy. Zabiłem nawet swojego brata, próbowałem zabić ciebie i to nie raz, próbowałem zniszczyć wioskę. Całą. Twoich rodziców, Naruto, Kakashiego, Ino...każdego - mówił bez cienia emocji, nie spuszczając wzroku z dziewczyny. Chciał widzieć strach w jej oczach, chciał widzieć panikę i obrzydzenie, chciał by go odrzuciła, uciekła i nie wracała do niego.
          Sakura pokręciła przecząco głową.
          - Nie ważne. Wiem, że jesteś dobry. Moje serce cię pamięta, i mówi mi, że jesteś dobry. Że dbałeś kiedyś o mnie, że dbałeś o wioskę i o Naruto. Moje serce pamięta cię z sprzed pół roku i wierzy, że jesteś dobrym człowiek - wyszeptała z uśmiechem, głaszcząc go po policzku.
          Sasuke nie odpowiedział. Czuł się złapany w pułapkę. Chciał uciec z niej, ale ta osoba trzymała go. Tak cholernie mocno, się do niej przywiązał, tak cholernie mocno, chciał przy niej być, a jednocześnie chciał odejść. Uwielbiał ciepło jej dłoni. Były takie delikatne i troskliwie. W myślach próbował sobie przypomnieć kiedy pozwolił sobie na te uczucia.
          - Chodźmy spać - poprosił, przytulając ją mocniej. To drobne ciało które teraz trzymał niczym największy skarb. Pluł sobie w brodę na wspomnienie, gdy chciał ją zabić. Gdy był o krok od zadania jej bólu.
          - Dobranoc - szepnęła całując go delikatnie. Ciepły prąd przeszedł jej ciało. Spojrzała na Sasuke który czuł to samo. Dziwna elektryczna moc przyciągała ich do siebie. Napięcie które wytworzyło się wokół nich było niemal namacalne. Pocałowała go znów, a później jeszcze raz i jeszcze raz. Łatwo poddała się ukochanemu, który przyparł ją swoim ciałem i wodził dłońmi po jej ciele, jakby w ogóle nie miała na sobie piżamy.
          - Nie, czekaj - zatrzymał się, przerywając pocałunek.
          Sakura spojrzała na niego błagalnym wzrokiem tak bardzo go pragnęła, że mogła by umrzeć.
          - Nie teraz. Gdy odzyskasz pamięć. Gdy wtedy będziesz mnie jeszcze chciała w porządku, ale przed tym nie. Po za tym twoi rodzice są za ścianą. Co oni sobie pomyślą?
          Sakura nie chętnie przyznała mu racje z lekkim grymasem pozwoliła mu zejść z siebie. Sasuke objął ją od tyłu, głaskając delikatnie po włosach. Marzyła o tym by zasypiać i budzić się codziennie w jego objęciach.



         

         Siedziała na ziemi, w jakimś dziwnym magicznym kręgu. Wokół niej świeciły litery, które formowały pieczęć. Czterech ludzi w białych kombinezonach stali i pilnowali by krąg nie zgasł. Do głowy miała przyklejone kable, od jakieś dziwnej maszyny, która połączona była z Tsunade. Emitowała zieloną chakrą co oznaczało, że pobiera siłę od swojego właściciela. Bolało ją całe ciało, krzyczała głośno, widząc w głowie każde wydarzenie z minionych dwudziestu dwóch lat. Zimne krople potu kapały jej na kolana. Wszystko powracało do niej niczym bumerang. Pamiętała Sasuke i Naruto, pamiętała ich pierwszy egzamin, pamiętała, kiedy pękło coś w ich przyjaźni, przypomniała sobie jak Sasuke próbował ją zabić, jak leczyć ludzi i kim jest.
          - Czy to aby na pewno bezpieczne? - spytał przerażony Naruto. Nigdy wcześniej nie widział by tak się męczyła. Jej wzrok błądził gdzieś po ścianie, była taka nie obecna, a do tego cierpiała bardzo.
          - Już kończymy jeszcze godzina - opowiedziała Shizune.
          Sasuke wyszedł potajemnie z szpitala. Czuł dziwną ulgę. W końcu zrobił to co do niego należało. Chodź trochę odpokutował. Odnalazł swoją przyjaciółką, przyprowadził do domu, a teraz odzyskuje pamięć. Zrobił to i wcale nie żałował.
          Stanął przed pomnikiem poległych bohaterów. Opuszkami palców dotknął imię swojego brata. Nie spodziewał się, wyryją tu imię Itachiego.
          - Co robisz? - spytał kobiecy głos. Dziewczyna złożyła głęboki pokłon, oddając tym samym cześć bohaterom.
          - Już skończyli? - spytał chłodno, nie spoglądając na nią. Bał się. Bał się, że zobaczy wzrok pełen nienawiści.
          - Na szczęście. Mam wrażenie, że mózg mi zaraz pęknie - zaśmiała się.
          - I co sobie przypomniałaś?
          Odwrócił się do niej przodem. Jej zielone oczy nie były przepełnione złością.
          - Wszystko. Ciebie, siebie, Naruto, wioskę - szepnęła, zbliżając się. Nie pewnie objęła go w pasie. Podniosła wysoko głowę, chcąc dobrze widzieć jego twarz.
          - Czyli moja rola skończona - oświadczył.
          - Nie do końca. Powiedziałeś, że jak sobie wszystko przypomnę i nadal będę cię chciała, to zostaniesz - przypomniała mu.
          - Tak mówiłem?
          - Owszem. I nadal cię chcę - wyszeptała z uśmiechem. - A tym czasem wracajmy do domu na obiad - zaświergotała, puszczając go.





          - Na pewno chcesz to zrobić? - spytał Naruto.
          - Skoro mam tu zostać, to chce zostać na swoich warunkach.
          - Jak zawsze myślisz o sobie - prychnął pod nosem. Dobra Kapitanie Yamato! Tu będzie dobrze - zawołał Naruto.
          - Jak duży ma być?
          - Sam zdecyduj.
          - Faktycznie chłodny jak słyszałem - skwitował.
          Kilka minut później stali, przed wejściem do odosobnionej części wioski. Na chwilę obecną w środku znajdowało się kilka domków, i mały staw.
          - Trochę duże... - zauważył Naruto.
          - Mnie się podoba - wtrącił Sasuke, przechodząc przez bramę.
          - Skoro masz zamiar odbudować swój klan, stworzyłem już kilka domków na zapas - uśmiechnął się.
          - Jeszcze tylko miały drobiazg - usłyszeli za pleców. Kakashi zawiesił przed wejściem oficjalny znak klanu Uchiha. Ten sam znak zdobił później prawie każdy dom i każdy mur, w tym miejscu.
          - Dzięki Kakashi.
          - Nie ciesz się zbytnio! Jeszcze my tu jesteśmy! - zawołali chórem. Sasuke spojrzał na dawnych przyjaciół którzy trzymali pudła z farbami, pędzlami, i innymi rzeczami, które były potrzebne do dekoracji domu.
          - Nie myśl sobie, że od razu ci wybaczyliśmy. Jednak jesteśmy ci wdzięczni, że odnalazłeś Sakurę - rzekł Shikamaru.
          - Spróbuj ją jeszcze kiedykolwiek zranić, a rozszarpię cię jak szmatkę - zagroził Kiba.
          - Głośni jak zawsze... - zakpił.
          - Nadal uważam, że zamieszkanie razem w tak młodym wieku nie jest dobrym pomysłem - wtrącił Naruto, wnosząc do pokoju wielkie łóżko.
          - Pogadamy jak znajdziesz sobie dziewczynę  - syknął złośliwie.
          - Akurat kiedyś sobie znajdę! - fuknął zdenerwowany.
          - Naruto uważaj! - krzyknęła Ino.
          Naruto wpadł na Hinate, która szła z drugiej strony, trzymając granatowe zasłony. Oboje upadli na ziemie, rozlewając białą farbę.
          - Auć.... - szepnął Naruto.
          - Naruto zejdź już z Hinaty...  - zasugerował mu Kiba, powstrzymując się od wybuchnięcia śmiechem.
          - W..wybacz Hinata! - zawołał pośpiesznie, podnosząc się z niej. Cały ubabrany farbą pomógł jej wstać. Dopiero wtedy zorientował się, że jego dłoń została odciśnięta na lewej piersi dziewczyny.
          - Lepkie rączki - zaświergotała Sakura. Przechodząc obok Sasuke ucałowała go dyskretnie w policzek, po czym udała się do sąsiedniego pokoju, gdzie wraz z dziewczynami zajmowali się dekoracją salonu.
         


          Po długim i ciężkim dniu udało im się w końcu zostać sam na sam. Długo męczyli się z wyrzuceniem Naruto, który jak na złość przedłużał swoją wizytę.
          - Jestem padnięty! - rzekł Sasuke, upadając na łóżko. Zachłysnął się głęboko, zapachem nowego materaca. Wszystko w tym domu pachniało nowością.
          - To źle, bo teraz gdy minęły dwa tygodnie od mojego powrotu mam zamiar, zacząć do co przerwałeś tamtej nocy - szepnęła mu do ucha, kładąc się na nich.
          Sasuke zaśmiał się pod nosem. Objął dziewczynę w pasie i pocałował delikatnie.
          - Niczego sobie takiego nie przypominam - droczył się z nią.
          - Chcesz żebym ci przypomniała? - spytała dobitnie, siadając na nim. Podniosła do góry kawałek swojej piżamy nocnej, ukazując tym samym cały brzuch. Sasuke zarumienił pod nosem.
          - Ha, ha, ha. Żartuje, mamy czas możemy poczekać - zaśmiała się, kładąc się na nim ponownie. Wygodnie ułożyła się na jego klatce piersiowej, wyciągając brodę przed siebie. Uwielbiała obserwować Sasuke, nie ważne co robił.
          - Co robisz? - spytał.
          - Oglądam twoją perfekcyjną twarz - oznajmiła, całując go. Każdy jego pocałunek było niczym dotkniecie nieba. Podciągnęła się wyżej na rękach, równając się z nim wzrokiem.
          Znów pożądanie wzięło górę. Czuli, że całe zmęczenie zniknęło gdzieś.
          - Teraz nie ma odwrotu - uprzedził, przewracając ją na plecy.
          - Nie mam zamiaru z ciebie rezygnować - wyszeptała, przyciągając go do siebie.
         


          Obudziła się w objęciach swojego mężczyzny. Zeszłej nocy chłonęła jego zapach, i jego dusze. Dotykała jego nagie ciało, przypominając sobie, w których miejscach składała namiętnie pocałunki. Głaskała go po policzku, niczym największy skarb jaki miała na świcie. Jej marzenie by budzić i zasypiać się przy nim spełniło się.
          - Dzień doby - szepnął senny, otwierając oczy. Na swojej drodze napotkał, piękne, szmaragdowe oczy, które wpatrywały się w niego od niepamiętnych lat. Zawsze unikał tego wzroku, nie chcąc poddać się jego urokowi. Teraz bez problemu obserwował jej radosne, pełna szczęścia oczy, które patrzyły tylko na niego.
          - Dzień dobry - odszeptała.

          Od tej chwili mówi sobie dzień dobry i dobranoc każdego dnia.


 ***

Za błędy przepraszam.
         

22 maj 2013

06 - Przemiana (Naruto 2/2)


           
            A&M: Naruto
            Dozwolone: 15 lat.
            Uwagi: Zastanawiam się nad jakimś dłuższym opowiadaniem. Może sześć, max dziesięć rozdziałów? Mam pewien pomysł muszę go tylko dopracować.A tak w ogóle to słyszałam, że cały dzień dziś ryczę. 631 chapter wrąbał mnie w ziemie, normalnie szczęka mi opadała! Płaczę z szczęścia. Pięć czy nawet sześć lat, tak dokładnie tyle lat czytam i oglądam anime, a to wszystko po to by znów zobaczyć Team 7 w komplecie!<3 Cieszę się i smucę się jednocześnie...manga dobiega końca...całe moje dzieciństwo dobiega końca.



             Czuła się jak w siódmym niebie. Wszędzie biało, jasno i przytulnie. Było jej ciepło i przyjemnie, miała wrażenie, że lata, szybuje po świecie niczym anioł. Nie interesowało ją nic, wszędzie było pięknie, miłość była prawie namacalna, a pojęcie "Wojna" nie istniało. Zatapiając się w morzu marzeń, pozwala się nieść falom rzeczywistości.
             Przetarła leniwie oczy. Jasne promienie słoneczne przebiły się przez żaluzje, podrażniając jej piękne zielone tęczówki. Odruchowo odwróciła głowę, wtulając twarz w ramię mężczyzny. Zadrżała, czując jak jego ręka przesuwa się po jej ciele. Nadal spał mocnym snem, nie chcąc go obudzić, leżała w bezruchu. Korzystając z tej okazji przyglądała mu się dokładnie. Delikatnie, wręcz z lekkim strachem dotknęła jego policzka, zjeżdżając w dół wzdłuż jego kości policzkowej. Jego wyraz twarzy był taki spokojny - jak zawsze mało wyrażała. Chciała odgadnąć o czym śni, czy to miły sen czy odwrotnie, jednak wszystkie wysiłki szły na marne. Dekoncentrował ją jego równy, ciepły oddech, który otulał jej twarz.
            - Musiałeś źle spać w przeszłości, bo teraz śpisz jak zabity - wyszeptała z lekkim uśmiechem. Ucałowała go w przedramię i zamknęła oczy.

            Biegł przed wioskę jak szalony. Był wyraźnie zdenerwowany, zaciskał mocno pięść, a jego wesołe, i pełne radości oczy, teraz przepełnione były strachem, żalem i smutkiem. Nie zatrzymał się nawet gdy wołał go Sai. Po prostu przebiegł obok, przepraszając w pośpiechu. Nie miał czasu na nic. Musiał jak najszybciej odszukać swoich przyjaciół.
            Jak zawsze wbiegał do mieszkania, nie pukając wcześniej. Drzwi uderzyły z hukiem o ścianę, pozostawiając mały ślad po klamce. Sasuke zerwał się z łóżka, odruchowo złapał za miecz, który stał w koncie i wybiegł na korytarz.
            - Oszalałeś! - wrzasnął wściekły, wymierzając ostrzem w serce przyjaciela.
            - Nie ma czasu, gdzie Sakura?!
            - Co się dzieje? - do pokoju weszła Sakura, była lekko przestraszona. Jej włosy sterczały we wszystkie strony świata, jakby dopiero co wyciągnęła je spod odkurzacza. Widząc swoje odbicie w oknie szybko poprawiła się.
            - Nie mamy czasu idziemy szybko do Hokage! - rozkazał Naruto.
            - Zwariowałeś? Co się stało? Dopiero co wróciliśmy z naszej ostatniej misji, powinniśmy mieć chwile wolnego - zaprotestował Uchiha, odkładając miecz na bok. Nadal był zły, jego oczy mówiły, żeby zszedł mu z drogi.
            - Mówiłem wam, że nie ma czasu...Gaara i Kankuro umierają - powiedział poważnie.
            Sakura spojrzała na niego z przerażeniem. W głowie huczały jej dwa słowa Oni umierają. Nie minęły dwie minuty jak cała trójka wybiegał z mieszkania, udając się w stronę gabinetu Hokage.


            Stali w równiutkiej linii, wyprostowani jak struna. Dla każdego z nich była to poważna sprawa, dlatego słuchali Tsunade z pełną uwagą i skupieniem. Po kilku minutach byli gotowi wyruszać. Każda sekunda była na wagę złota, nie chcieli go marnować.
            - Sakura, tym razem to coś poważniejszego niż trucizna Sasoriego. Pamiętaj, że byli oni w śpiące cały ten czas.  Nie mamy zielona pojęcia co to za trucizna, nie wiemy czy to w ogóle jakąś trucizna, możliwe, że to jakieś zatrute komórki mojego dziadka, w końcu ten Madara był do wszystkiego zdolny. Musisz być skupiona, spostrzegawcza i sprytna. Nie rób nic pochopnie, ale nie bój się zaryzykować. Głównie od ciebie zależy ich życie!
            - Tak jest! Zrobię co w mojej mocy by ich uratować! - zakomunikowała pewnie.
            - Pięć wielkich nacji zawarło pokój, niestety nie wiemy co z innymi wioskami, dlatego proszę wasz pomóżcie Piaskowi jak tylko możecie. Póki co ich wioska funkcjonuje bez Kazekage, dlatego jest duża możliwość, że mniejsze wioski będą chciały to wykorzystać. Zadbajcie o to, by nie doszło do żadnych walk - zwróciła się trójki mężczyzn, którzy przytaknęli niczym najlepsi wyszkoleni żołnierze.
            - Jeśli skończyłaś babuniu, to musimy iść. Gaara na nas czeka... - rzekł Naruto, zakładając plecak. Pełen powagi i determinacji wyszedł z gabinetu. Jego przyjaciele zrobili to samo. Biegli przed siebie w stronę kraju Wiatru, z jedną myślą: Uratować przyjaciół!



            Do wioski Piasku dotarli dwa dni późnej. Zrezygnowali z zbędnych przerw, tylko po to by jak najszybciej znaleźć się  u boku przyjaciół. U wejścia czekała na nich przyjaciel z wojny. Od razu przedstawił im zaistniałą sytuacje i zaprowadził do szpitala. Wbiegli do pokoju numer 34 C. Na szpitalnych stołach leżał Gaara i Kankuro. Byli nieprzytomni, bladzi, i pokryci potem. Można była zaobserwować lekkie drgawki, spowodowane obniżeniem temperatury ciała. Temari na ich widokach zerwała się z ławki. Jej wzrok był pełen nadziej i smutku. Starała się zapanować nad swoim ciałem i iść zdecydowanym krokiem, niestety nadal można było wyczuć jak trzęsie z strachu.
            - Sakura... - powiedziała błagalnym głosem. Pierwszy raz w życiu jej głos załamał się. Shikamaru wytrzeszczył oczy. Nigdy wcześniej jej takiej nie widział.
            - Zostaw mi to Temari. Proszę o kartę z badaniami! - zażądała, wiążąc włosy.
            - Dziękuje... - szepnęła z ulgą, upadając na krzesło.
            Twarz Naruto momentalnie zamieniła odcień. Był przerażony tym widokiem. Z niedowierzeniem patrzył na dziwne plamy które pokrywał ich ciało. Przez chwile miał wrażenie, że to tylko atrament i ktoś postanowił zrobić kawał, i rozpryskał go po całym ciele tej dwójki. Niestety owe "kleksy" mnożyły się w oczach, zajmując coraz większą powierzchnie ciała.
            - Nie dobrze! Dajcie mi szybko analizę tej tkanki! Jak tak dalej pójdzie, będzie trzeba amputować ramie Kazekage oraz nogę Kankuro! - zakomunikowała.
            - CO?! - wrzasnęła Temari, ponownie zrywając się na nogi. Czuła jak powietrze robi się cięższe, świat zaczynał kręcić się wokół niej. Lekarze biegali tuż przed jej twarzą, spanikowani, krzyczeli między sobą.
            - Proszę się uspokoić! Proszę mi przynieść wszystkie te zioła, które tu wypisałam, uda mi się zatrzymać tą truciznę, dopóki nie zdiagnozuje co to dokładnie jest - rozkazała, podając białą kartkę jednemu z lekarzy.


            - Niestety ten liść rośnie tylko w najwyższych górach tej wioski. Ma dość specyficzne warunki, dlatego mamy tylko niewielką ilość - powiedział przepraszająco lekarz podając dwa listki Sakurze.
            - Nie dobrze...starczy nam tylko na dwie, trzy butelki, a takowe musimy podawać co trzy godziny...
            - Ja po nie pójdę powiedź mi tylko gdzie są te góry! - zakomunikował Naruto, podchodząc bliżej. Miał dość bezczynnego siedzenia. Mdliło go to już. Nie mógł patrzeć na tą bezsilność, nie mógł znieść własnej bezsilności.
            - To mogło by się udać w końcu to Naruto...na pewno mu się uda! - rzekł jeden z pracowników.
            - Ja ci wskaże drogę. To jest naprawdę wysoko, nie łatwo się tam dostać. Jest tam ekstremalnie ciepło i sucho, do tego roślina ta wyrasta między skałami, gdzie jest cień.
            - Nie ważne. Zdobędę tę roślinę! - rzekł hardo.
            - W porządku Naruto. Idź i wróć jak najszybciej! - krzyknęła szybko Sakura.
            - Idę z tobą, na moim ptaku szybciej się tam dostaniemy - wtrącił Sasuke.
            Naruto przytaknął.
            Temari podziękowała szybko. Cały czas czuła jak uginają jej się nogi. Starając się wyglądać jak najsilniej i najpoważniej, stanowczym krokiem udała się na korytarz gdzie wyszła na balkon zaczerpnąć świeżego powietrza. Tak bardzo bała się o swoich braci.
            - Dajcie nam pięć minut! - poprosił medic ninja, znikając za drzwiami.

            Shikamaru westchnął głośno. Wszyscy pracowali, tylko on stał pod ścianą. Nie mógł patrzeć na to wszystko. Nie mógł patrzeć jak jego koleżanka z sąsiedniej wioski się tak męczy. Nie taką ją znał, i pamiętał. Nie wiedzieć kiedy poszedł za nią. Jego nogi same go tam poprowadziły. Zawsze uważał, że kobiety są z innej planety i nigdy ich specjalnie nie rozumiał. Bał się tych głośnych i ostrych dziewczyn, które zawsze starały się pokazać, kto tu rządzi. Serce mu się krajało gdy patrzył na płaczącą przyjaciółkę. Zawsze miał słabość do płaczących dziewczyn. Wtedy uważał, że są bardzo delikatne i bezbronne, nawet te najgroźniejsze. Wtedy tak na prawdę widział ich prawdziwe ja, a nie twardą skorupę.
            - Nie wiem czemu wszystkie dziewczyny myślą, że wyglądają pięknie gdy płaczą - rzekł sarkastycznie, siadając na ziemi obok dziewczyny. - Nie znam się na pocieszaniu kobiet, ale Sakura ich wyleczy. Zobaczysz, wyjdą z tego - zapewnił ją, z szerokim uśmiechem. Temari spojrzała na niego z za dłoni. Tak bardzo chciała wierzyć jego słowa.
            - Dlatego musisz być silna. Wypłacz się teraz za nas wszystkich, a gdy wszyscy już wyzdrowieją znów bądź twardą i bezczelną babką - poprosił, przytulając ją do siebie. Dziewczyna wybuchła niczym wulkan. Emocje wzięły górę. Jej skorupa stopniała, i przelała się na łzy, które tak bardzo chciała w sobie zatrzymać i zamrozić. Nie lubiła okazywać swoich słabości, zwłaszcza komuś. Teraz siedziała i ryczała przed Shinobii z innej wioski.

            - Bądźcie ostrożni  - poprosiła.
            - O mnie się nie bój. Bój się lepiej o Naruto, pewnie spadnie z jakieś skały lub zerwie jakąś trującą roślinę - skwitował Sasuke.
            - Dlatego pilnuj by wziął tą dobrą.
            - Nie martw się. Ty tu pracuj, a my się tym zajmiemy - zapewnił ją. Z lekkim uśmiechem cwaniaka, przegryzł sobie kciuk. Chwile później na niebie zawitał piękny jastrząb gotowy do podróży.



            Głośne krzyki radośni zabrzmiały w całej wiosce. Wieść, że Kazekage oraz jego brat są cali i zdrowi rozprzestrzeniła się po całym kraju szybciej niż wiatr niesie piasek. Mieszkańcy płakali z szczęścia, starsze babcie odprawiały modlitwy za ich zdrowie, a młodzi Shinobii wygłaszali mowy, że są oni najsilniejszy w wiosce i jasną sprawą było, że wyzdrowieją.
            Sakura podała ostatnią dawkę antidotum, które przygotowała dzień wcześniej. Nie łatwo było jej zweryfikować czym było owa trucizna, ale jeszcze trudniej jej było odnowić kod genetyczny, oraz tkanki mięśni. Na szczęście przy pomocy kilku uzdolnionych medyków udało jej się dokonać cudu. Szczęśliwa oraz zmęczona upadła na krzesła. Od trzech dni nie zmrużyła oka, ale myśl, że uratowała swoich przyjaciół rekompensowała wszystko. Uśmiechnęła się radośnie to swojej przyjaciółki, która z czułością i miłością poprawiała kołdrę swoim braciom. Nie potrafiła wyrazić swojej wdzięczności do przyjaciół z Wioski Liścia. Tyle im zawdzięczała.
            - Dziękuję - szepnęła z ulgą i radością - Na prawdę dziękuje - dodała ponownie, dotykając lewą dłonią serca.
            - Mówiłem, że Sakura da rade, jak zawsze zbytnio panikujecie - rzekł Shikamaru, przyklepując dziewczynie włosy
            - Dobrze się spisałaś Sakura...dziękuję - powiedział ciepło Naruto. Od kilku dni chodził niczym żywy Zombie. Mało jadł i prawie w ogóle nie spał. Pomagał w wiosce, razem z Shikamaru i Sasuke zastępowali Temari, gdy ta godzinami siedziała w szpitalu. Wiadomość, że Gaara wyzdrowieje, oraz że wynaleźli lekarstwo na to coś, była niczym zimny orzeźwiający deszcz. Od razu rozweselił się, jego oczy zabłysły, czuć było emitującą miłość.
            - Teraz trzeba czekać, aż w pełni obudzą się i odzyskają przytomność! - oznajmiła wesoło.

            Dzień później Gaara oraz Kankuro obudzili się. Pierwsze chwile po otworzeniu oczów były bardzo bolesne. Czuli się sparaliżowani, i wycieńczeni jakby dopiero wrócili z wojny. Po kilku minutach czucie w kończynach powróciło, i spokojnie choć z bólem udało im się usiąść.
            - Co się dzieje? - spytałam Gaara, łapiąc się za głowę. W pomieszczeniu było wiele osób. Chciał coś powiedzieć, ale poczuł mocne ukłucie w głowie co zmusiło go do położenia się.
            - Później ci wyjaśnimy, teraz ty i Kankuro musicie odpoczywać! - powiedziała hardo Temari, która z powrotem odziała niewidzialną maskę suki.
            - Wasza siostra ma racje. Macie teraz dużo odpoczywać i spać! Na pytania jeszcze przyjdzie czas - zapewniła ich Sakura.
            - Gaara...Kankuro...tak się ciesze, że nic wam już nie grozi - wtrącił Naruto. Jego osoba była bardzo zrelaksowana i ciepła. Wyglądał jakby zrzucił z siebie ciężki ciężar, jakim jest utrata przyjaciela.
            - Uzumaki Naruto...co wy tutaj robicie? - spytał Kazekage.
            - Jutro pogadamy teraz odpoczywajcie - dodał Shikamaru.
            - Trochę to upierdliwe, ale ten mądry ma racje. Padam z nóg! - oznajmił Kankuro wygodnie, rozciągając się w łóżku. Shikamaru uśmiechnął się pod nosem.



            Piąty dzień w Wiosce Piasku dobiegł końca. Drużyna z Konohy zebrała się przed bramą, by móc pożegnać swoich przyjaciół. Z wielkim bólem serca opuszczali ich, jednocześnie cieszyli się, że mogą wrócić do domu.
            - Wioska Piasku ma u was kolejny dług. Dziękujemy - oznajmił Gaara, podając dłoń każdemu z osobna.
            - Nawet tak nie mów. Ciesze się, że jesteście zdrowi. Nie zniósłbym kolejnej śmierci przyjaciela - powiedział Naruto, przypominając sobie każdą bliską osobę, którą stracił w tej feralnej wojnie.
            - Dzięki...na prawdę...dziękuję za twoje wsparcie - powiedziała Temari, uśmiechając się delikatnie. Czuła się lekko speszona i zawstydzona. Ostatnie dnie które spędziła z Narą były bardzo pomocne.
            - W końcu jesteśmy przyjaciółmi, nie mogłem pozwolić, byś siedziała i płakała w kącie. Ale mam jedną prośbę - powiedział poważnie. Czuł na sobie wzrok przyjaciół. Mimo to podszedł bliżej, przytulił do siebie dziewczynę. Westchnął głośno zanim kontynuował - Bądź twarda i groźna jak dawniej. I nie płacz kiedy mnie nie ma przy tobie - poprosił.
            Temari zarumieniła się. W tej chwili wszystkie jej słabości zostały obnażone. Nienawidziła tego uczucia, ale jednocześnie, nie mogła mu się oprzeć. Przegryzając mocno wargę, powstrzymywała łzy. Przytaknęła cicho, niczym potulne zwierze, które właśnie zostało oswojone.
            - Wracajcie bezpiecznie! - zawołali wspólnie z oddali, machając energicznie.
            - Widzę, że nie tylko straciliśmy kilka miesięcy życia, ale nawet przeoczyliśmy twój romans z chłopakiem z Liścia - powiedział zgryźliwie Kankuro, uśmiechając się znacząco.
            - Czyżbym miał Konohańczyka  w rodzinie? - spytał Gaara, nie ukrywając, że ta myśl bardzo mu się podobała.
            - Może kiedyś. Na obecną chwilę Shikamaru kocha wioskę ponad wszystko i nie sądzę by chciał się tu przeprowadzić tylko dla mnie. - oznajmiła Temari, uśmiechając się sama do siebie.
            - I na odwrót? - upewnił się Gaara.
            - Chodźcie wracamy, masz Gaara duuuużo pracy - zmieniła szybko temat. Z szerokim uśmiechem, wzięła braci pod rękę i prowadziła w stronę centrum.



            - Ano...czy ty i Temari...ten teges? - spytał podejrzliwie Naruto, z lekkim uśmiechem.
            - Czy co?
            - Czy wy ten...jesteście parą?
            - Czemu ci to przyszło do głowy? - prychnął pół żartem.
            - Nie żartuj sobie! Przecież widać, że się lubicie! - krzyknął, obrażony.
            - Naruto tak wiele musisz się nauczyć - zaśmiała się Sakura.
            - Kto wie, może by się przeprowadziła do wioski... dla ciebie?
            - Dobrze wiesz jak Temari kocha swoją wioskę i swoich braci. Wątpię, żeby zostawiła ich dla kogoś takiego jak ja. Może to trochę upierdliwie, ale takie są kobiety. - powiedział dobitnie. Dobrze wiedział jak skończy. Już od ich pierwszej walki, wiedział, że nie jest to byle jaka kobieta.
      


            Od razu po powrocie do wioski, Naruto pobiegł na obiad do Ichiraku ramen, Shikamaru udał się zdać raport, a Sakura i Sasuke rozdzielili się pod domem dziewczyny. Każdy z nich dostał kilka dni wolnego, i teraz postanowili jak najlepiej z nich skorzystać.

            - Gdzie idziemy? - spytała Sakura. Wcześnie rano została wyciągnięta z domu, a teraz jej chłopak prowadził ją przed las, którego końca nie było widać.
            - Nie marudź tylko chodź - popędził.
            Zatrzymali się na małej łące, nie daleko rzeki. Był piękny wiosenny dzień, idealny na piknik.
            - Koc? - spytała zdziwiona, siadając na ziemi.
            - Pomyślałem, że skoro już mamy kilka dni wolnego, to przydałoby się iść na jakąś pierwszą randkę - oznajmił niewzruszony, kładąc się na podusze, którą wcześniej przygotował. Oczywiście tylko jedną dla siebie.
            - I co będziemy leżeć? - dopytywała się, nie ukrywając, jak bardzo jest szczęśliwa.
            - Możemy się zdrzemnąć, nie masz pojęcia jak wcześnie musiałem wstać.
            Sakura mruknęła coś pod nosem. Koniec końców położyła się obok chłopaka. Przez chwilę nie mogła odróżnić snu od rzeczywistości. Po tylu latach, po tylu trudnych chwilach i rozłąkach, teraz leżała na kocu obok ukochanego mężczyzny. Mogła go dotknąć, mogła go przytulić i pocałować. Czuła jak wypełnia ją nieskończona radość. Jej ukochana wioska stanęła na nogi, jej ukochana drużyna wróciła do życia, jej ukochany był jej. W takich chwilach, czuła że szaleje.
            - Co robisz? - spytał senny, spoglądając na pięknie zgrabne dłonie, które od kilku minut dotykały jego lewej piersi, tam gdzie znajdowało się serce.
            - Co czujesz?
            - Senność?
            - Nie żartuj sobie. Wiesz o czym mówię - zmarszczyła artystycznie nos, podnosząc się siadu.
            - Wiem, że nie o tym mówisz - odpowiedział swoim zwykłym, trochę chłodnym tonem.
            - Więc? - spytała ponownie.
            - A co chcesz usłyszeć?
            - Wszystko. Chce wiedzieć co cię wypełnia.
            - Ty mnie wypełniasz - powiedział prosto z mostu. Te słowa były wypowiedziane tak szybko, bez najmniejszego namysłu. Samo wspomnienie sprawiało, że czuła ciarki na ciele - Naruto mnie wypełnia, Kakashi mnie wypełnia, wszyscy nasi przyjaciele mnie wypełniają, całka wioska mnie wypełnia. - dodał po chwili. Odwrócił się na plecy by spojrzeć na nieskazitelnie błękitne niebo. Kiedyś wpatrywał się w nie z myślą, że przewyższy brata, później obserwował sklepienie niebieskie, z myślą by dopaść swojego brata, później z myślą, by zniszczyć swoją wioskę, a teraz myślał o tym jak szczęśliwy jest.
            - Jestem szczęśliwa słysząc to. Dziękuję, że pozwoliłeś mi cie kochać - szepnęła mu prosto w twarz. Obdarzyła go swoim delikatnym uśmiechem i ucałowała lekko. - Dziękuję, że mnie kochasz - ucałowała go po raz kolejny - Dziękuję, że wróciłeś do domu, dziękuję, że jesteś przyjacielem Naruto, dziękuję ci - całowała go za każde swoje podziękowanie.
            -Dziękuję, że mnie pokochałaś - odpowiedział tym samym.




10 Lat później.

            Dwudziestoośmioletnia kobieta stała w pokoju dziecięcym z synkiem na rękach. Był wczesny poranek, a ona opowiadała sześciomiesięcznemu niemowlęciu jedną z swoich historii. W ten sposób chciała go jakoś udobruchać i nakarmić. 
            - Kaprysi nam? - usłyszała za plecami. Do pokoju wszedł zabójczo przystojny mężczyzna. W kamizelce wioski, ochraniaczem na czole, w lewej dłoni trzymał maskę ANBU. Odłożył przedmiot na półkę i podszedł bliżej. 
            - Troszeczkę - odpowiedziała przepraszająco. 
            Sasuke wziął synka na ręce. Dopiero wrócił z kilkutygodniowej misji, bał się, że jego syn może go nie rozpoznać. 
            - Nie chce jeść? 
            - Taa, dopiero co wstał - rzekła, podając mu butelkę.
            Sakura stała podparta o ścianę i jak w obrazek wpatrywała się w Sasuke, który bujał się po pokoju z ich dzieckiem w ramionach. Po kilku minutach zatrzymał się, i ostrożnie przyłożył dzióbek butelki to ust dziecka, ten jak na zawołanie otworzył buzie i przyssał się do mleka.
            - Chyba bardzo za tobą tęsknił - szepnęła Sakura, obejmując swojego męża od tyłu. Leciutko oparła brodę o jego ramię, odwzajemniając uśmiech synka.
            - Ja za wami też - odpowiedział, odkładając butelkę na bok. Delikatnie odłożył Itachiego do łóżeczka i przykrył, granatowym kocem, upewniając się, że dziecko będzie długo spać, nakręcił kołysankę, która wisiała nad kołyską, i po cichutku wyszedł z pokoju, ciągnąć za sobą żonę.
            Przyparł Sakure do ściany, obejmując ją w pasie. Zachłysnął się głęboko jej zapachem i oprał czoło o jej.
            - Czy jest pan głody panie Uchiha? - spytała dobitnie, zarzucając ręce na jego szyje.
            - Nie bardzo.
            - To bardzo źle, bo ja bardzo. Idź się umyć, a ja przygotuje nam śniadanie - ciągnęła dalej, balansując na granicy flirtu.
            - Wolałbym cię porwać pod prysznic, a później zabrać do łóżka - powiedział, zniżając ton.
            Sakura zaśmiała się pod nosem. Szybko ucałowała męża i uciekła z jego objęć, kierując się do kuchni.
            - Masz piętnaście minut! - zawołała, otwierając lodówkę. Jej długie różowe włosy, to ostania rzecz, jaka mu mignęła przed oczami. Z kpiącym śmiechem, zmierzwił sobie włosy, i udał się leniwie do łazienki.


            - To jakie mamy plany na dziś - spytał pachnący i orzeźwiony.
            - Obiecałam, że zaniosę rodzicom Itachiego, bardzo się za nim stęsknili. Muszę iść jeszcze do szpitala, Hinata za niedługo ma termin drugiego porodu, wiesz jaki jest Naruto, przeżywa to bardziej niż pierwszą ciążę. No  i jeszcze pewnie zajrzę do Temari. Przeprowadziła się tutaj w zeszłym tygodniu. Jest w czwartym miesiącu ciąży, więc będę prowadzić jej ciążę, później jestem cała twoja - dodała uwodzicielsko.
            - Widzę, że ma pani bardzo napięty grafik pani Uchiha. Chyba będę musiał cię trochę odciążyć. Ja wstąpię do rodziców, w końcu nie widziałem się z nimi ponad miesiąc, później zabiorę Naruto na jakieś piwo czy coś - dodał zamyślony. Widząc, zmarszczone czoło żony, sprostował swoją wypowiedź - Zabiorę go na ramen, pasuje?
            - Bardzo - ucałowała go radośnie. - To ja będę się zbierać. Nie zapomnij spakować pieluszek i przygotować mleka - przypomniała mu. Przed wyjściem, złożyła delikatny pocałunek na czole swojego synka, później namiętnie pocałowała męża.
             - Widzimy się wieczorem maluszku - powiedziała ciepło. Sasuke złapał za dłoń Itachiego i pomachał nią w kierunku Sakury.
             - Za nim pójdziemy do babci, to co powiesz na spacer? - spytał, układając sobie dziecko na ramieniu. ten tylko zrobił kapryśną minę, po czym zapiszczał coś pod nosem.



             Prowadził wózek przez główną ulice wioski, był taki dumny z siebie i z syna. Był dumny z bycia ojcem, i pragnął mu dać wszystko co najlepsze. Już dawno sobie obiecał, że gdy będzie mieć więcej dzieci przenigdy nie będzie porównywał ich do siebie. Z biegiem czasu na nowo pokochał swoją wioskę, takie wartości jak: wioska, przyjaźń, rodzina z powrotem wyznaczały mu drogę. Uśmiechał się do przechodnich, którzy komplementowali go. Pomimo iż miał prawie trzydzieści lat, i żonę od trzech jego zainteresowanie wśród kobiet nadal było ogromne.
            - Naruto jesteś tam? Wychodź idziemy na spacer! - zawołał głośno, stojąc pod niewielkim domem. W okonie pojawił się Naruto. Na rękach trzymał swoją dwuletnią córeczkę. Dziewczynka uśmiechnęła się szeroko, na widok swojego wujka pisnęła z radości i zeskoczyła na ziemie, kierując się w stronę schodów.
            - Oi! Kushina! Poczekaj na tatusia, i załóż buty! - zawołał w biegu. Ciemnowłosa dziewczynka zbiegła na dół, jej uśmiech nie schodził jej z twarzy. Oczy i włosy miała po matce, uśmiech i charakter po ojcu.
            - Cześć, wujku Sasuke - zaświergotała, rzucając mu się do nogi. Małymi rączkami objęła jego, lewą nogę, obserwując go wielkimi oczami.
            - Cześć, chcesz się przywitać z Itachim? - spytał Sasuke, biorąc chrześnice na ręce. Dziewczynka przytaknęła. Wielkimi gałami spojrzała na czarnowłosego chłopczyka, który wpatrywał się w nią, równie wielkimi czarnymi oczami. Oboje zaśmiali się do siebie. - Jaki on malutki i kochany. Zupełnie jak wujek - uśmiechnęła się.
            - Za niedługo też będziesz miała rodzeństwo - wtrącił Naruto. Wolnym krokiem podszedł do wózka, przywitał się z chrześniakiem, po czym wziął swoją córkę na ręce i posadził sobie na barkach, tak, że siedziała sobie wygodnie, machając nóżkami, i wyrywając mu włosy z głowy.
            - Sakura cię przysłała? - spytał ironicznie.
            - Mniej więcej, mówi, że srasz w gacie gorzej niż przy Kushinie - zakpił, kierując się w stronę parku.
            - Sam nieźle srałeś w gacie, gdy Sakura rodziła - wypomniał mu.
            Sasuke nie odpowiedział, uśmiechnął się tylko kpiąco.
            - Co się dzieje? Klub tatusiów? - wtrącił znajomy głos. Z naprzeciwka szli dwaj ojcowie. Sai z swoją  pięciomiesięczną córką i Kiba z dwoma synami. Dwuletnim Shio i trzymiesięcznym Akazu.
            - Widzę, że nie tylko z nas zrobiono pantoflarzy - zaśmiał się Naruto. Mała Kushina wolnym korkiem podbiegła do Shio, krzycząc dzień dobry.
            - A gdzie nasz trzeci członek Ino-Shika-Cho? - spytał Sasuke.
            - Trzeci? Chouji, i jego żona mają dziś jakieś spotkanie rodzinne - wyjaśnił Kiba.
            - Ano trzeci. Kolejny potomek Nara, ma się urodzić za kilka miesięcy - wyszczerzył ząbki Naruto.
            - Nie mówcie mi, że Temari...Nie możliwe! - zawołał głośno Sai, biorąc córeczkę na ręce. Inotsu spojrzała swoimi wielkimi oczami, na Itachiego, który również bawił się w ramionach ojca.
            - No pięknie. Widzę, że kolejne nieprzewidywalne pokolenie jest przed nami! - zaśmiał się Kiba, wyobrażając sobie ich dzieci. - Uważajcie! - krzyknął, pomagając dzieciom, wsiąść na Akamaru.
            - To co panowie, idziemy do parku? - zaproponował Naruto, kierując się w stronę kamiennych twarzy Hokage. Pomimo dziecięciu lat, on nadal marzył o posadzie Hokage. Wiedział, że to marzenie spełni się prędzej czy później. Był tego bardziej niż pewny. Musiał tylko poczekać, aż babunia Tsunade przejdzie na emeryturę.



            - Nie chcecie znać płci? - spytała z uśmiechem, przeglądając zdjęcia z USG.
            - Nie ja wole mieć niespodziankę. Jestem ciekawa czy Ino-Shika-Cho będą formować dwie dziewczynki czy dwóch facetów.
            - Osobiście wolałabym wiedzieć, ale czuje, że to będzie chłopak. Dziewczynki są upierdliwe już od najmłodszych lat, a ten tutaj jest bardzo spokojny. To znaczy, że się wdał we mnie - powiedział sarkastycznie, dotykając brzucha.
            - Proszę cię. To na pewno córeczka, która faktycznie wdała się w ciebie - odpowiedziała tym samym.
            - No cóż, w takim razie ja wam nic nie powiem, rozwiązanie tej zagadki przypadnie prawdopodobnie na koniec listopada.
            - Dziękuję ci Sakura.
            - Nie masz za co Temari, jestem szczęśliwa, mogąc prowadzić twoją ciążę. Nie stresuj się zbytnio, i postarajcie się ograniczyć swoje seksistowskie docinki do minimum - poprosiła, kierując to zalecenie głównie do Shikamaru, który przewrócił oczami.


             Do parku doszli po trzydziestu minutach. Takie dni jak te były spełnieniem ojcowskich marzeń. Wszyscy cieszyli się, że udało im się założyć rodziny, przy okazji zyskując wysoką pozycje Shinobii. Uwielbiali chwile, w których spełniali się jako ojcowie i przyjaciele. Kiedy mogli wyjść na piwo w męskim gronie, oraz na spacer z dziećmi. Czuli, że całe życie jest jeszcze przed nimi.
            - Oho...to chyba na prawdę jakiś dzień ojcowski - stwierdził Naruto, widząc z oddali swojego mistrza, i jego synów. Towarzyszył im Gai, który również spędzał ten piękny dzień z własnymi dziećmi.
            - Cześć! - zawołali, podchodząc bliżej.
            - Co ja widzę, nasi mali uczniowie przyszli na ojcowski spacer - powiedział z przesadzoną dobrocią Kakashi.
            - To samo tyczy się was. Czyżby młodość wam opuszczała? - zakpił Kiba, stawiając syna i Kushine na ziemi.
            - Taaatooo!  Bawiłem się z Pakkunem, a Asuma go odesłał! - zawołał pięcioletni chłopczyk na zabój podobny do Kakashiego, oczka świeciły mu od łez, a buzia otwierała się niebezpiecznie z zamiarem artystycznego ryknięcia.
            - Nie prawda. Pakkun powiedział, że jest już trochę zmęczony, od rana się z nim bawisz - usprawiedliwiał się syn Asumi i Kurenai. Ona i Kakashi, zakochali się w sobie, i od ośmiu lat byli szczęśliwym małżeństwem z dwójką dzieci.
            - Nie płacz Obito, Pakkun też musi odpoczywać. Przywitaj się z swoimi mistrzami i pobaw się z Mizuki.
            - Dzień dobry, sensei. Czy mistrz Shikamaru wrócił już z Wioski Piasku? - spytał Asuma, z nutką nadziej.
            - Tak, aż tak bardzo stęskniłeś się za swoim mistrzem - zażartował Naruto.
            - Niezbyt, jestem bardziej ciekawy czy dziecko którego się spodziewa z Panią Temari to chłopczyk czy dziewczynka - oznajmił radośnie, uwielbiał małe dzieci. Już teraz marzył o tym by być wielkim Shinobii, który będzie dawał przykład nowym pokoleniom.
            - Ano, skąd wiesz, że spodziewają się dziecko? - spytał Kiba.
            - Jestem jego ulubionym uczniem, oczywiście, że mówi mi o wszystkim - prychnął pod nosem, jakby nie rozumiał tego pytania.
            - Moim mistrzem zostanie Naruto- sensei, albo Sasuke! Nie chce się bawić z Mizuki zawsze dziwnie się zachowuje gdy jesteśmy razem, dziewczyny są jakieś dziwne. Pobawię się z Shio i Kushiną! - oznajmił radośnie, biorąc dwójkę młodszych przyjaciół za rączkę. Ostrożnie zaprowadził ich na kocyk, na którym były wszystkie jego i Asumy zabawki.
            - Ah te dzieci...Mizuki ma dopiero pięć lat, a już darzy uczuciem twojego syna...jak tak dalej pójdzie to w przyszłości możemy być spokrewnieni! - zawołał entuzjastycznie Gai.
            - Ja bym się tak bardzo nie cieszył. Umarłbym gdyby Shio i Kushina mieli by kiedyś zostać parą - powiedział przestraszony Kiba, spoglądając na piątkę dzieci, która wspólnie bawiła się w dom.
            - A to niby czemu? - spytał Naruto.
            - No proszę cię, mieć takiego głupka w rodzinie? Nie dziękuję, choć Hinate jeszcze bym zrozumiał - zaśmiał się.
            - Co powiedziałeś kupo gnoju?!
            - Chcesz się bić?! - powiedział tym samym tonem Uzumaki, podwijając rękawy. W tym samym momencie trójka dzieci wybuchła płaczem, jakby czuli, że coś złego święci się powietrzu.
            - I co zrobiłeś młotku, przez te twoje krzyki przestraszyłeś Itachiego! - warknął Sasuke, piorunując go wzrokiem. - Nie płacz, już nie płacz - powiedział troskliwie, poklepując synka po plecach.
            - No Inotsu, nie bój się go. On już tak ma, jak dorośniesz to zrozumiesz czemu z niego taka fajtłapa - uśmiechnął się Sai, podchodząc pod wielkie drzewo wiśni. Zerwał jeden kwiat, i wpiął córce we włosy. Dziewczynka od razu przestała płakać, a na ładniej buzi zagościł szeroki uśmiech.


            Kakashi stał trochę z boku i obserwował swoich uczniów. Był taki dumny widząc, swoich dorosłych podopiecznych, którzy chwilami zachowywali się jak dzieci z akademii. Uśmiechał się sam do siebie, widząc nowe pokolenie i już teraz wiedział, że ta wioska będzie obfitować w cudownych Shinobii, którzy będą nieść wiarę i wole ognia po wsze czasy.
        


            - Już wróciłaś? - spytał zaskoczony, wchodząc głębiej do domu. Już przy drzwiach czuł cudowny zapach obiadu, wymieszany z domowym ciepłem, który witał go każdego dnia.
            - Tak, witaj w domu! - krzyknęła z kuchni, przekładając kurczaka na półmisek.
            - Szybko ci poszło - zauważył. Ucałował żonę w policzek jak to miał w zwyczaju.
            - Też się zdziwiłam, a ty gdzie tak długo byłeś.
            - Z Naruto w parku. Spotkaliśmy też Kibe i Shino, a później Kakashiego i Gaia - wyjaśnił, pomagając rozkładać talerze - Mama mówiła, że wieczorem przyjdzie z Itachim - dodał, dobitnie insynuując tym samym, że mają całe popołudnie przed sobą.
            - W takim razie, musisz zjeść obfity obiad, by podołać mi dziś - szepnęła uwodzicielsko.
            - I vice versa, mam zamiar cię dziś wykorzystać do granic możliwości.
            - Jak przy Itachim? Chcesz kolejnego synka?
            - Córką też nie wzgardzę. Możemy sobie zrobić zakład jak Temari i Shikamaru.
            - A jak się okaże, że oboje wygramy, tak jak oni?
            - Oboje? Bliźniaki? - spytał zaskoczony.
            - Bliźniaczki, dziewczynka i chłopczyk!
            - No to się zdziwią. Bliźniaczkami też nie wzgardzę. Ale będziemy musieli duuużo trenować - szepnął jej na ucho.
            - Moje ciało jest gotowe panie Uchiha.
           
            Sasuke uśmiechnął pod nosem. Ich życie było niczym niekończąca się randka. Dzień w dzień uwodzili się nawzajem niczym nowo zakochana para.

            Po obiedzie zaciągnął żonę do sypialni, gdzie długo i namiętnie całowali się na różnych powierzchniach pokoju, zanim trafili na łóżko.
            - Sakura - powiedział poważnym tonem. To był ton który ostatni raz słyszała kilka lat temu. Ton pełen powagi, stanowczości, który zazwyczaj nie zwiastował nic dobrego.
            Niepewnie przegryzła dolną wargę. Teraz gdy była rozpalona i umierała z pożądania, nie chciała przechodzić przez żadną poważną rozmowę, zwłaszcza, że nie widziała męża przez miesiąc.
            - Co jest? Na tym kończymy nasz trening? - spytała pół żartem, chcąc rozładować dziwne napięcie, które się miedzy nimi wytworzyło.
            Sasuke pokręcił przecząco głową. Delikatnie ucałował żonę i wbił w nią wzrok.
            - Dziękuje - szepnął, oddychając głęboko.
            - Czy coś się wydarzyło w tym parku? Znów się biłeś z Naruto? - spytała przejęta, dotykając dłonią, jego czoło. Stwierdziwszy, że nie ma gorączki, zarzuciła mu ręce na szyje, i ułożyła się wygodnie, na łóżku, mając na sobie miły ciężar.
            - Coś w tym stylu. Po prostu mam wrażenie, że nigdy nie będę wstanie ci wystarczająco podziękować. Za miłość, za syna, za uśmiech, za szczęście, za radość, za dom, za wszystko.
            - Głupek. Wystarczy mi, że mnie pokochałeś i pozwoliłeś mi urodzić ci dziecko - wyszeptała. Pocałowała go czule, zachęcając do kontynuowania, przerwanej czynności.
            - Chcesz kolejne? - spytał żartobliwie, między pocałunkami.
            - Z tobą zawsze.



            Usiedli przy parującej misce ciepłej zupy. Zawsze przynajmniej raz w miesiącu spotykali się wieczorem w ulubionym barze, by powspominać stare dobre czasy. Takie momenty przypominały im dawne lata, gdy po skończonych misjach, udawali się na odpoczynek i wspólny posiłek. To już  była ich tradycja, jedyna w swoim rodzaju, zarezerwowana tylko dla nich.
            - Kakashi znów spóźniłeś - wytknął Naruto z buzią pełną makaronu.
            - Wiem, wiem...po prostu zabłądziłem...
            - Na drodze życia...wiemy, wiemy - dokończyli chórem, zupełnie nie przejęci.
            - Po proszę to samo! - poprosił uprzejmie, siadając na wolnym krześle.
            - Już się robi! - opowiedział entuzjastycznie starszy pan.
            - Pewne rzeczy się już nigdy nie zmienią - prychnął pod nosem Sasuke.
            - I to jest piękne! - stwierdził Kakashi.
            Cała trójka spojrzała na Naruto, który wciągał makaron prosto z miski. Złocisty bulion kapał mu z brody, a kawałki cebuli walały się po jego kombinezonie. Skończywszy pierwszą porcje Ramenu, po prosił o drugi talerz, nie zdając sobie z sprawy, że jest obserwowany przez przyjaciół.




Za błędy przepraszam.