OGŁOSZENIA

UWAGA!
Blog istnieje jako mój śmietniczek. Wylewam na nim wszystkie pomysły które zagnieżdżą mi się w głowie.

NIE realizuje zamówień, chyba, że napiszę wcześniej.
PRZYPOMINAM, że jest to ŚMIETNICZEK.

[06.11.2014]
ślę wirtualnego HUGA do każdego fana, czytelnika, miłośnika, Narutomaniaka, Narutardsa, i SasuSaku shippera! Z podziękowaniami dla wszystkich osób, którzy dzielnie i z zapartym tchem śledzili i trzymali kciuki za swoich ulubionych bohaterów i Naszego Najgłośniejszego ninja numer 1!
Wiele osób się zastanawia czy blog po zakończenia mangi będzie dalej funkcjonował. Ja bez wahania odpowiadam TAK! Tak długo jak mam wenę, tak długo jak mi pozwolicie i tak długo jak istnieją fani Naruto, SasuSaku, Shikatema etc, tak długo ja będę pisać. Będę dalej pisać, i pisać, aż zostanę ostatnim fanem SasuSaku w Polsce, a później na świecie.


[18/04/2020]
Jak się macie moi drodzy czytelnicy ? Czy wam też życie ucieka przez palce, ale wciąż czujecie się dziećmi ?


cr: all credis to the owner, DevinArt, tumblr, Masashi Kishimoto.

Szablon w całości stworzony prze ze mnie.



25 lip 2013

17 - Gaara


          A&M: Naruto
          Dozwolone: 13 lat
          Uwagi: Mam nadzieje, że chodź trochę poczujecie w tym magii.



          Jestem Miłością. Nie widać mnie i nie słychać. Pojawiam się niespodziewanie.
          Jestem Kobietą - uosobieniem Miłości.

          Zawsze obserwowałam Gaare i jego rodzeństwo z boku. Bałam się do niego podejść. Myślę, że było to spowodowane rówieśnikami, którzy bali się go i unikali za wszelką cenę. Nie chciałam by i mi dokuczali dlatego ukrywałam się, by mnie nie dostrzegli. Serce mi się krajało, gdy jego własny brat i siostra pomiatali nim.


          Gdy Gaara wrócił do wioski, po nieudanym ataku na Konohe, odetchnęłam z ulgą, na wieść, że nic mu nie jest. Cieszyłam się jak nikt, gdy zauważyłam jak ociepliły się jego stosunki z rodziną. Mimo to nadal czułam wielką pustkę w sercu, gdy mieszkańcy unikali go, szeptali coś pod nosem, lub po prostu obrażali. Wtedy też byłam za słaba, żeby zareagować, albo wyjść z cienia.
        
           W przeciągu dwóch lat nie spuszczałam z niego wzroku. Z zapartym tchem patrzyłam jak zmienia się. Łagodnieje, otwiera się na ludzi, a oni otwierają się na niego. Kroczyłam tuż za nim i nieświadomie dodawałam mu siły. Modliłam się o wszystko co najlepsze. Zachwycałam się cicho, gdy mieszkańcy z dnia na dzień coraz bardziej mu ufali.

          Największą radość sprawiła mi wiadomość o nowym Kazekage. Nie mogłam uwierzyć, że został nim właśnie On. Ufałam mu najbardziej na świecie. Mimo iż nie znałam go, to ufałam mu bezgranicznie, zawsze przy nim byłam mimo iż o tym nie wiedziałam. Moje myśli wypełniałam nim. Płakałam z szczęścia gdy w dniu nadania tytułu ludzie wiwatowali i krzyczeli głośno, wołając imię nowego Kazekage.

          Szybko zaczęłam udoskonalać swoje umiejętności. Chciałabym być jak najbardziej mu pomocna. Być gotową na każde wezwanie, a w razie potrzeby oddać za niego życie. Na wojnie gdy przydzielono mnie do innego odziału modliłam się do niebios by mieli go w opiece. Wierzyłam, że da rade, i nie dopuszczałam do siebie żadnej złej wiadomości czy wizji. Wiedziałam, że wszyscy damy rade. Pokonamy wroga i wrócimy do swoich domów - Z Gaarą jako przywódca mogłam wszystko, czułam to w sobie. Musiałam dać z siebie wszystko - Mój dom był obok niego, nie mogłam pozwolić by coś mu się stało. Jego racje były moimi. Chroniłam to co on kochał, i za co walczył.


          Moment w którym pokonaliśmy naszego wroga był czymś czego nie dało się opisać. Nagle cały mój strach gdzieś znikł, upadłam zmęczona na ziemie, nie wierząc w to co się właśnie stało. Dziękowałam niebiosom za to szczęście. Długo uśmiechałam się do siebie, patrząc jak Gaara i inni cieszą się i wiwatują. Walczyłam, walczyłam z wszystkich sił, by móc ujrzeć ten uśmiech pełen radości, szczęścia i życia. Łzy napłynęły mi do oczów, gdy w końcu wszystko do mnie dotarło. W przypływie emocji, tak jak każdy wokół mnie, rzuciłam się na szyje najbliżej mi osobie. Była to krótka chwila, bo za mną na Kazekage rzuciły się inne dziewczyny, ale to mi wystarczyło. Nic więcej mi nie było potrzebne. Ważne, że on i inni byli bezpieczni i zdrowi.


          Weszłam do ciemnego pokoju z tacą w dłoniach. Ciepły obiad parował, rozprzestrzeniając swój cudowny aromat który nawet mnie kusił. Mój ukochany siedział przy biurku, przeglądając tysiąc raportów i dokumentów. Nawet na mnie nie spojrzał gdy zamknęłam za sobą drzwi. Jak zawsze był pochłonięty  pracą.
          - Masz tu bardzo ciemno. Musisz dbać o swój wzrok - powiedziałam uprzejmie. Położyłam tace na jego biurku, po czym zapaliłam światło. Jasne sztuczne promienie oślepiło mnie i jego. Zmrużył niechętnie oczy, chowając się przed jasnością.
          - Dziękuję - odpowiedział spokojnie. Przejrzał jeszcze kilka segregatorów, za nim zabrał się za jedzenie, które w tym czasie zdążyło ostygnąć.
        
           Minęło pięć lat od wojny. W tym czasie zostałam asystentką Gaary. Ucieszyłam się, gdy docenił mój talent i wysiłek. Zawsze przychodziłam do pracy na czas, dbałam o to by nic mu nie brakowało, i robiłam wszystko by chodź trochę ulżyć mu w obowiązkach. Miałam nadzieje, że te drobne rzeczy zbliżą mnie do niego chodź trochę.

          - Powinien pan więcej odpoczywać - oznajmiłam, gdy ten skończył jeść. Oparł się plecami o oparcie, zapadając się w fotelu. Stanęłam za nim, i delikatnie dotknęłam jego ramion. Mój masaż nie był najlepszy, w końcu nie byłam specjalistką, ale widziałam jaką ulgę mu sprawiałam. Gdy oddychał spokojnie, z zamkniętymi oczami, widziałam jak się relaksuje i zapomina o świecie na chwilę.
          - Wiem, wiem - mruknął. - Mówisz mi to od lat - zaśmiał się. Położył swoją dłoń na mojej, podnosząc jednocześnie głowę. Spojrzał mi w oczy, uśmiechając się delikatnie. Po kilku sekundach, wyprostował się i wrócił do pracy. To był znak, że mogę już odejść.

          Wzięłam tace z powrotem i wszyłam.




          - Panie Kazekage  nie chciał by się pan wybrać się ze mną na randkę? - spytałam któregoś dnia, gdy wracaliśmy z obrad. To był piękny wiosenny dzień, i żal mi było gdy pomyślałam sobie, że mój ukochany spędzi go w gabinecie.
          - Nie zbyt interesują mnie randki - opowiedział niewzruszony.
          - To nie musi być randka. Możemy iść na obiad. Siedzenie całymi dniami w gabinecie nie jest zdrowe! - ciągnęłam dalej, zmieniając ton na bardziej stanowczy.
          - W porządku jeśli chcesz - zgodził się.


          To był cudowny obiad. Byłam przy nim już prawie siedem lat, a jeszcze nigdy nie spędziliśmy razem, ani chwili po za pracą. Wypytywałam go o wszystko co wydawało mi się stosowne. Chciałam o nim wiedzieć wszystko co do tej pory nie wiedziałam. Chłonęłam każdy jego śmiech, każde jego słowo, i każde spojrzenie. Czułam, że on czuje się równie swobodnie co ja. Nie był ani trochę spięty czy sztywny. Otwarcie mówił o tym co myślał, opowiadał mi o swoich przygodach. Cieszył się równie mocno co ja.


          Jestem zwykłą kobietą, która pragnie miłości i mężczyzny. Marze i śnie jak każda, ubieram się ładnie, by zwrócić na siebie uwagę tego jedynego. Uśmiecham się szczerze i najpiękniej jak potrafię, bo liczę, że ten uśmiech sprawi, że on się we mnie zakocha. Słucham, i zawsze odpowiadam na niego pytania. Nie narzucam mu swojego zdania, ale liczę się z jego. Dbam o niego jak o największy skarb jaki mam.

          Kiedyś kroczyłam za nim, obserwując jego plecy i najmniejszy ruch. Teraz kroczę obok niego i jestem częścią jego świata. Jego rzeczywistości i codzienności. Kocham go tak bardzo, że mogłabym umrzeć z miłości i jej nadmiaru.
         
          - Pobierzmy się - powiedział któregoś dnia, podczas naszych nocnych spacerów, które ciągnęły się w nieskończoność.
          - Tylko na to czekałam - wyszeptałam, a później pocałowałam namiętnie. Kochałam go całować, przytulać i trzymać za ręce. W każdym geście wyczuwałam jego miłość, jego oddanie, jego prawdziwe uczucia, które ukrywał w sobie od dziecka. Uwielbiałam odkrywać w nim nieznane horyzonty, które przepełnione były dobrocią. Wypełniałam jego wielkie serce swoimi myślami i uczuciami.


          Jestem zwykłą kobietą, którą w końcu odnalazła swoją miłość.
          Jestem żoną Piątego Kazekage i mamy trójkę wspaniałych dzieci.
          Nazywają mnie miłością i jestem najszczęśliwszą kobietą na świecie.



Za błędy przepraszam.

2 komentarze:

  1. Wydaje mi się że mam pomysł na jednopartówkę :D
    Czas: Teraźniejszość
    Świat: Real
    Tematyka: Romans, Kryminał,
    Para: SasuSaku

    Sakura - ciężko pracująca młoda kobieta myśli , że natrafiła na mężczyznę swojego życia. Sasuke jest przemiłym i bogatym właścicielem hoteli. Biorą ślub i wspólnie rozpoczynają idylliczne życie na przedmieściach, jednak Sakura nie ma pojęcia o mrocznej stronie Sasuke...Jest szefem jednego z gangów. W swoim drugim wcieleniu nie uznaje żadnych praw, reguł, zasad. Pewnego dnia sprawy jednak się komplikują i Sasuke opuszcza miasto nie informując o tym żony. Przez kilka lat nie daje znaku życia, aż pewnej nocy wraca i planuje ponownie ułożyć sobie z nią życie. Sakura jednak nie chce do niego wrócić i podejmuje decyzję o rozwodzie... Jak Sasuke przekona Sakurę aby do niego wróciła? (To już pozostawiam tobie :D Mam jednak nadzieję że ich miłość będzie wystawiona na wiele prób. Nie mam nic przeciwko hentai :) Liczę na szczęśliwe zakończenie :D) Pozdrawiam i mam nadzieję że spodoba ci się mój pomysł :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O.o No to wpadłam jak śliwa w kompot! Bardzo interesująca partówka, ładnie wymyślona. Mam nadzieje, że sprostam zadaniu!

      Pozdrawiam gorąco! :)

      Usuń