OGŁOSZENIA

UWAGA!
Blog istnieje jako mój śmietniczek. Wylewam na nim wszystkie pomysły które zagnieżdżą mi się w głowie.

NIE realizuje zamówień, chyba, że napiszę wcześniej.
PRZYPOMINAM, że jest to ŚMIETNICZEK.

[06.11.2014]
ślę wirtualnego HUGA do każdego fana, czytelnika, miłośnika, Narutomaniaka, Narutardsa, i SasuSaku shippera! Z podziękowaniami dla wszystkich osób, którzy dzielnie i z zapartym tchem śledzili i trzymali kciuki za swoich ulubionych bohaterów i Naszego Najgłośniejszego ninja numer 1!
Wiele osób się zastanawia czy blog po zakończenia mangi będzie dalej funkcjonował. Ja bez wahania odpowiadam TAK! Tak długo jak mam wenę, tak długo jak mi pozwolicie i tak długo jak istnieją fani Naruto, SasuSaku, Shikatema etc, tak długo ja będę pisać. Będę dalej pisać, i pisać, aż zostanę ostatnim fanem SasuSaku w Polsce, a później na świecie.


[18/04/2020]
Jak się macie moi drodzy czytelnicy ? Czy wam też życie ucieka przez palce, ale wciąż czujecie się dziećmi ?


cr: all credis to the owner, DevinArt, tumblr, Masashi Kishimoto.

Szablon w całości stworzony prze ze mnie.



6 paź 2014

33 - Rewolucja (SasuSaku)

          Paring: SasuSaku
          M&A: Naruto
          Dozwolone: od 18 lat
          Kategoria: Świt Shinobii, przemoc, po wojnie, manga. SPOILER
          Uwagi: Jednopartówka, którą miałam opublikować do końca września niestety nie pojawi się. Zamiast niej napisałam dziś tego shota...emocje po najnowszym chapterze wzięły górę, a ja potrzebuje czegoś co pozwoli mi jakoś racjonalnie obronić Sasuke, i moją wiarę ten zasrany paring. Jak to się mówi once SasuSaku Fan always SasuSaku fan....I tak dopadnę Kishimoto, a wtedy...$#%#$%@$. P.S....Sasuke to skończony idiota - kropka.




          Podniósł zmęczoną twarz ku górze. Spod ciężkich powiek dostrzegł jak szare niebo powoli rozjaśnia się. Zimne krople deszczu nie przestały bić go po rozgrzanym ciele. Zmrużył blade, niebieskie, oczy. Nie wiedział czy to łzy czy deszczówka spływa mu po policzkach. Głośno wypuścił powietrze z piersi, nasłuchując jednocześnie czy coś nie zmierza w jego kierunku. Wszechobecna cisza ogarniała go od morza po góra. Jedyne dźwięki które chciał słyszeć to odgłosy budzących się ludzi.
          Delikatnie rozluźnił mięśnie ramion, nóg, palców, klatki piersiowej. Spojrzał pod nogi, wbijając wzrok w swojego przeciwnika. Czy tak musiał się czuć Sasuke w dniu gdy pierwszy raz stoczyli tu walkę? Czy on również stał nad jego ciałem i zastanawiał się co dalej? Czy martwił się o niego równie co on? O czym myślał, widząc jak jeden z nich leży bezruchu, prawie nieżywy?
          Wstrzymał oddech na kilka sekund. Słyszał to bardzo wyraźnie.
          Słyszał jak kolejne serce, które nie powinno być zranione, łamie się na milion kawałków.
          To serce co niegdyś biło tylko dla niego, i jego miało pożądało uklękło przed nim.
          Nie chciał myśleć o tym jak żałośnie wygląda. Nie wiedział co powiedzieć. Nic nie myślał. Pustka w jego głowie pochłaniała go w całości. Wysysała z niego życie, które cudem obronił.
          - Nic ci nie jest? Jak się czujesz? Boli cię coś? - spytała Sakura.
          Nie spojrzała w jego kierunku. Nie chciała mu pokazywać swoich łez. Wiedziała, że cierpi równie mocno co ona.
          - Nie. Kuruma mi pomaga - wyjaśnił, łapiąc się za brzuch. Słowa nie wyrażą tego jak wdzięczny mu jest i jak bardzo za nim tęsknił.
          - Na pewno? Mam trochę chakry mogę cię uleczyć - jej głos załamał się jak w dniu gdy błagała go pomoc.
          - Na pewno. Sasuke potrzebuje jej bardziej
          Sakura spojrzała na niego. Otarła twarz rękawem po czym przytaknęła, rozumiejąc co ma na myśli.
          - Tym razem to ja wezmę na siebie tą odpowiedzialność. Uratuje go i obiecuje, że sprowadzę go do wioski - wyjąkała.
          - Dobrze. Ufam ci Sakura.
          Naruto upadł na kolana. Miał wrażenie, że wielki głaz, który tachał na swoich barkach przez całe swoje życie nagle znikł. Czuł się tak lekki i wolny. Nie dopełnił swojej obietnicy, ale zrobił wszystko co mógł. Stoczył najtrudniejszą walkę, jaką kiedykolwiek mógłby stoczyć. Wygrał, a jednocześnie przegrał coś, co ma i miało na niego wielki wpływ. Nawet teraz gdy spoglądał na wpół martwą twarz Sasuke widział, że nie zmienił jego decyzji, że w jego głowie zrodzi się coś co może w przyszłości wpłynąć na cały świat. Mimo to nie potrafił go zabić. W przeciwieństwie do pierwszego Hokage miał zamiar pozwolić mu żyć i stawiać mu czoła tyle razy ile by było trzeba. Zdecydował, że da mu tyle szans ile potrzebuje, a jedną z tych szans miała być Sakura.
          - Jestem trochę zmęczony. Chciałbym, żeby wszyscy szybciej się wybudzili i przyszli nam z pomocą - ziewnął szeroko.
          - Jak udało ci się wybudzić wszystkich z wiecznego snu? Myślałam, że tylko Sasuke to potrafi.
          - Nie do końca rozumiem co się stało. Był moment w którym moja moc i moc Sasuke się połączyła. Ja miałem dostęp do jego połowy chakry od Mędrca, a on do mojej. Oboje zdawaliśmy sobie z tego sprawy, ale tylko ja to wykorzystałem i zatrzymałem genjutsu. Nie wiem czemu Sasuke nie wyglądał na zaskoczonego. Może w głębi serca chciał ich wszystkich wybudzić? Kto wie, co mu chodzi po głowie.
          - Dobrze się spisałeś Naruto. Dziękuję - szepnęła ciepło. Na sekundę przerwała uzdrawiać Sasukę i dotknęła ramienia  przyjaciela. - Dziękuję - powtórzyła, uśmiechając się delikatnie.
           Naruto odwzajemnił jej uśmiech. Dobrze wiedział za co mu tak na prawdę dziękuję.
          - Nigdy bym nie zabił Sasuke. Nie masz za co mi dziękować.
          - Wiem. Dziękuję.
          - Lepiej otrzyj łzy. Zaraz tu będą - oznajmił, rozluźniając się.
          W przeciągu sekundy otoczyli ich wszyscy którzy mieli trzy grosze w tej bitwie. Może nie dosłownie, ale na pewno każdy miał coś wspólnego z tą dwójką.
          - Dziękuję za twoją pomoc. Resztą się ja zajmę - mężczyzna imieniem Jugo usiadł naprzeciwko Sakury. Z jego dłoni wyrósł jakiś długi pręt, który wbił w ciało Sasuke. Nie trzeba była pytać co to. Gołym okiem można było dostrzec, że najważniejsze bramy życia nie są już zagrożone.
          - Po co go ratujesz Sakura? - odezwał się Kiba - Gdy byliśmy wewnątrz tego kokona wszystko widzieliśmy i czuliśmy. Dzięki chakrze Naruto, którą nam dał byliśmy w stanie poczuć to samo co on. Sasuke nigdy się nie zmieni, nie ma dla niego nadziej. Powinniśmy go zabić póki jest ku temu okazja! - powiedział pełen gniewu, zaciskając pięść. Akamaru przytaknął głośno, obnażając kły w stronę Sasuke.
          Suigetsu, który podążał za nimi dla własnego bezpieczeństwa drgnął niezauważalnie. Nie miał nic do tej wojny, sam nie wiedział czy lubi ludzi z którymi musiał pracować jakiś czas. Nie miał zamiaru z nimi długo współpracować, chciał się stąd zmyć jak najszybciej się dało. Jednak, widząc Sasuke w takim stanie, i słysząc słowa tego kundla coś w nim zawrzało. Nie miał zamiaru patrzeć jak ktoś taki atakuje bezbronnego Sasuke.
          - Rozluźnij się Suigetsu - rozkazała Karin, dotykając jego ramienia. Delikatnie poprawiła okulary, a gdy już spojrzała spod nich na Kibę, powoli delektowała się jego przerażoną miną - Spróbuj go tylko dotknąć,  a pożałujesz - warknęła.
          - Oho. Pupilek Orochimaru - zakpił Inuzuka.
          - Może staniesz w oko w oko z kimś kto nie da ci forów - wtrąciła dumnie Ino, stajać na przeciwko Karin. Dwie kunoichi nie spuszczały z siebie wzroku, jakby od tego zależało ich życie. Choć każdy wiedział, że duma grała tu najważniejszą rolę.
          - Czy wy oszaleliście. Dopiero co wygraliśmy wojnę, uratowałem was, a wy zamiast mi jakoś pogratulować, przytulić, spytać się czy dobrze się czuję, kłócicie się...pfff....do dupy z bycia bohaterem - skwitował Naruto.
          - Wystarczy spojrzeć na twoją głupkowatą twarz by stwierdzić, że nic ci nie jest - powiedział zgryźliwie Shikamaru, wyciągając dłoń w jego stronę. - Wstawaj - rozkazał, ciągnąć go w swoją stronę - Cieszę się, że nic ci nie jest - powiedział, ściskając go mocno.
          - Dzięki stary. Ciesze się, że wam też nic nie jest - ogarnął spojrzeniem każdego przyjaciela. - Co do Sasuke...taka jest moja decyzja. Uszanujcie ją proszę. Jeśli będzie trzeba znów będziemy walczyć. Nie pozwolę by kogoś zranił, i nie pozwolę by ktoś go zabił. Mimo wszystko to mój przyjaciel.
          Kiba puścił wiązankę przekleństwie pod nosem, Sai wywrócił oczami, a Hinata westchnęła z żalem. Tylko Shikamaru uśmiechnął się kpiąco, jakby znał tą odpowiedź na długo przed zadanym pytaniem.
          - Sakura. Zostaw go już. Wracajmy. Czekają na nas, trzeba pomóc innym, i przede wszystkim tobie trzeba pomóc. Jesteś na granicy wytrzymałości - powiedział Shikamaru, łapiąc Sakurę za ramię.
          - Wybacz Shikamaru - szepnęła, strzepując jego dłoń - Tym razem to ja chce was chronić. Zostaję z Sasuke. Przynajmniej do czasu, aż się nie wybudzi - oznajmiła cicho.
          Nie spojrzała na nich. Mogła sobie tylko wyobrazić ich miny. Dopiero po długiej ciszy wstała z ziemi i odwróciła się do nich przodem.
          - Przepraszam. Już to ustaliłam z Naruto. Pani Tsunadę przekaże to później, jak już się wszystko trochę uspokoi.
          - Sakura oszalałaś!? Chcesz żeby cię zabił?! - krzyknął Kiba.
          - Kiba ma rację, To nie jest najmądrzejszy pomysł. Jako twój przyjaciel nie pozwolę ci iść z nim. To zbyt niebezpiecznie. Nawet jeśli Naruto zdecydował, że zostawi go przy życiu, to ja nie pozwolę żebyś ty narażało swoje w jego obecności - sprzeciwił się Sai.
          - To nie jest coś o czym wy decydujecie, tylko ja. Pozwólcie mi coś zdziałać. Jeśli nawet ryzykuje życie, lub będzie mi dane upokorzenie chce być blisko Sasuke, by mieć pewność, że nic mu nie jest. To wszystko.
          Niezręczna cisza wdarła się pomiędzy przyjaciół. Liść, który kiedyś ich łączył teraz tańczył wokół nich, rozcinając coś co kiedyś zbudowali.
          - Dajcie spokój. Przecież Sakura nie jest już tą bezbronną dziewczynką. Ja w nią wierzę. Teraz to ja jej przekazuje pałeczkę. Przekazuje ci ciężar, który niegdyś ty mi przekazałaś. Nie jest to coś co można łatwo pokonać. Będziesz się męcz i to bardzo. Ale mam nadzieje, że tobie uda się go nawrócić. W końcu jesteś Sakurą Haruno. Jesteś  moją przyjaciółką i ufam ci - uśmiechnął się Naruto. Podszedł do niej z rozłożonymi ramionami po czym zamknął w uścisku na kilka sekund - Uważaj na siebie. I wiedz jedno. Gdy nie wrócisz to już nie będę się hamował. Ja wrócę po Sasuke, a wtedy się skończy - ostrzegł ją.
          - Dziękuję Naruto - wychlipała mu do ramienia. - Uważajcie na siebie. Powiedzcie Kakashiemu wszystko i dopilnujcie żeby nie wyruszył za nami. Hokagę sama wszystko powiem. Naruto wierzę, że załatwisz sprawę Sasuke z resztą Kage. Do zobaczenia! - zawołała, powstrzymując łzy.
           Przez dłuższą chwilę nie mogła uwierzyć, że jej przyjaciele odwrócili się do niej plecami i szli przed siebie z uśmiechem na twarzy. Musieli w nią wierzyć skoro tak łatwo odeszli. Czerwone słońce na pomarańczowym niebie w końcu wzeszło najpiękniejszymi barwami jakie można było ujrzeć. W końcu zdjęła z Naruto ciężar, który sama podjęła się nieść. I mimo iż widziała jak cierpi z powodu jej decyzji, widziała również jak bardzo odetchnął z ulgą. W końcu mógł skupić się na sobie i swoich marzeniach.





          Gorąco. Bardzo gorąco. Coś płonęło. To jego skóra, wnętrzności, dusza i umysł. Chciało mu się pić. Był spragniony. Czuł, że przełyk palił się z najgorszymi płomieniami jakiekolwiek miał i widział. Pochłaniała go ciemność, której nie znał i której się bał. Chciał się ruszyć, ale nie mógł. Jego ciało było skrępowane. Skrępowane i płonęło. Bolało go to bardzo, ale nie mógł umrzeć. Chciał tego, ale nie potrafił. Coś trzymało go przy życiu, i on nienawidził tego czegoś. Nie lubił gdy ktoś zadawał mu ból. Chciał pozbyć się takich ludzi.
          Minęło dużo czasu, a on wciąż płonął. Nieprzerwanie przez nieznany mu czas palił się. Czasami bardziej, czasami mniej. Nie widział w ciemności płomieni, ale je czuł. Na całym ciele. Nie mógł ich dotknąć, bo był skrępowany. Nie mógł też krzyczeć, bo jego gardło gniło w gorącu. Nic nie mógł. Mógł tylko czuć ból, i cierpieć.
          Ból wzrastał, a on tracił panowanie nad sobą. Czuł, że zaraz ucieknie. Nie wie jeszcze jak, ale wyrwie się z szpon diabła i umrze, albo zabije go. Gołymi rękami. Walczył z całych sił. Nie wiedział czy ma jeszcze czym. Czy ma dłonie, palce, nogi, ciało, ale nie dawał za wygraną. Materia jaka go otaczała pochłaniała go zbyt długo i zbyt boleśnie. Tracił oddech, powietrze, którym mógłby żyć. Nienawidził tego.

          Zerwał się do siadu, łapiąc kurczowo oddech. Czuł się jak niemowlę, które po raz pierwszy oddycha własnymi płucami. Cały się trząsł. Pot spływał mu po ciele i zamiast dawać ulgę czy orzeźwienie zostawiał po sobie ślad płomieni. W ciemności nic nie widział. Nie wiedział gdzie jest. Czy wciąż znajduję się w piekle. Poruszał dłońmi po pościeli w poszukiwaniu jakiegoś punktu zaczepnego. Palce niczym u zwierzęcia zacisnęły się na nieznanym obiekcie. To musiał być ten diabeł, który go tak torturował. Miał zamiar wyrównać z nim rachunki. Rzucił nim o ziemie. Usłyszał jak upada. To musiał być On. Sasuke zebrał w dłoni chakrę. To był dowód na to, że żyje, że wygrał z śmiercią. Zamachnął się raz a porządnie. Blask i huk uderzenia wypełniły jego bębenki, wyśpiewując glorię.


          Suigetsu usłyszał czyiś paniczny oddech. Szybko pośpieszył w stronę drzwi, które znajdowały się na końcu drugiego piętra. Kobiecy pisk mógł świadczyć tylko o jednym. Przebudził się demon, a on musiał zmierzyć się z nim oko w oko za nim zrobi to ktoś inny.
          Wpadł do pokoju, przez ciemność przebijało się światło chidori. Sakura leżała na ziemi kompletnie oszołomiona całą tą sytuacją. Sasuke, stał nad nią z żądzą mordu w oczach i jedyne czego pragnął to krwi. Głośne krzyki wypełniły cały dom i nim zdążył coś zrobić, rzucił się przed siebie.
          Dłoń Sasuke przebiła go na wylot. Krople wody spływały na ziemie, a napięcie elektryczne paraliżowało jego drugie ciało. Chciał coś powiedzieć, ale za każdym razem gdy próbował otworzyć usta, prąd odbierał mu mowę.
          - Co do cholery?! - warknął Sasuke, upadając na ziemie. Wyciągnął rękę z czegoś mokrego. Ciężko dysząc spojrzał przez palce na Suigetsu, który próbował się zmaterializować.
          - To moja kwestia. Oszalałeś?! - fuknął.
          - Gdzie ja jestem...co się dzieje... - spytał ciężko.
          - Sasuke! - w tym samym momencie do pokoju wpadła Karin, a za nim Jugo. Oboje w piżamach, z przerażeniem na twarzy.
          - Jak to co? Sasuke się obudził i próbował zabić Sakure...w sumie nic nowego - zaśmiał się głośno, zdając sobie sprawę z swojego żartu, za który oberwał momentalnie.
          Sasuke, słysząc imię dawnej koleżanki spojrzał na nią. Siedziała na ziemi z dłońmi przy ustach. Trzęsła się, widział w jej oczach przerażenie. To jej dłoń musiał wyczuć wtedy na łóżku.
          - Nic ci nie jest? - spytała w końcu, przybliżając się. Dotknęła jego czoła, a później ramienia, gdzie miał bliznę po walce z Naruto.
          - Co ona tu robi? - warknął oschle, odpychając ją na bok.
          Sakura z powrotem upadła na ziemie, wręcz przeleciała kawałek po podłodze, w stronę drzwi.
          - Mógłbyś być milszy dla kogoś kto przez trzy miesiące ratował ci życie i opiekował się tobą - westchnął Suigetsu.
          - Nic nie szkodzi. Sasuke musi być bardzo zmęczony. Zostawmy go. Skoro się w końcu obudził to nic mu nie jest - poprosiła Sakura, ciężko wstając. Delikatnie złapała się za bolący łokieć, który krwawił. Zasłoniła ranę dłonią tak by nikt jej nie widział.
          - Nie obchodzi mnie co robiła. Ma czas do rana żeby się stąd wynieść inaczej nie ręczę za jej życie - powiedział oschle, wstając z ziemi. Chwiejnym krokiem udał się w stronę w wyjścia. Mijając Sakurę nawet na nią nie spojrzał. Przeszedł obok kurczowo, trzymając się za biodro.
          - Chodź odprowadzę cię do pokoju - zaproponował Jugo, podbiegając do Sakury.
          - W porządku nic mi nie jest. Idź za Sasuke. Twoją obecność zdaje się znosi najlepiej - poprosiła.
          - A mną się nikt nie przejmuje? Właśnie zostałem przebity przez słynne chidori Sasuke! - poskarżył się Suigetsu.
          - Zamknij się i idź spać! - rozkazała Karin, wybiegając za Sasuke.
          - Jeśli cię coś boli zaraz cię uleczę. Tylko zaczerpnę powietrza - powiedziała Sakura. Rana na jej łokciu zniknęła, a wzrok skierował się w stronę schodów, gdzie przed chwilą zniknął Sasuke.



          Nic nie rozumiał. Nie chciał rozumieć. Ostatnią rzeczą jaką pamiętał to bitwa z Naruto. Później film się urywa, a wspomnienia wracają, do tego przerażającego bólu, który czuł przez trzy miesiące.
          Usiadł przed jakimś nieznanym mu domku. Przed nim rozciągały się drzewa, za nim góry, a nad nim niebo.
          - Masz dokładnie dziesięć minut żeby mi wszystko wyjaśnić - oświadczył oschle.
          - Tak jest Sasuke - powiedział Jugo, wyłaniając się za jego pleców.



          Niechętnie wrócił do łóżka. Nie chciał spać. Bał się, że znów może tam wrócić - do piekła. Mimo to gdy tylko się położył zasnął w przeciągu kilku minut. Obudził się późnym popołudniem. Ktoś dotykał jego ciała, a to było coś co nie znosił najbardziej.
          - Co ty robisz? - warknął, łapiąc ją za nadgarstek - Zmierzył ją wzrokiem, tak chłodnym i obojętnym jakby mówił do śmiecia.
          - Sprawdzam czy z twoim ciałem wszystko w porządku. Leczę cię.
          - Miałaś się wynieść - przypomniał ostro, odrzucając jej dłoń.
          - Obiad jest gotowy jeśli jesteś głodny to zjedź z nami - powiedziała spokojnie. - Leż - rozkazała. Przejechała dłonią po jego klatce piersiowej.
          Zacisnął mocno zęby. To musiał być ten ból co czuł. Leczyła jego organy, komórki i mięśnie, które były w opłakanym stanie. To ona zadawała mu te wszystkie tortury za które miał zamiar ją ukarać.
          - Skończyłam - oznajmiła - Jesteśmy na dole - zakomunikowała.
  
          Sasuke szedł na dół dziesięć minut po niej. Ciężko mu było się ruszać. Miał trudności z płynnością, i poprawnym chodzeniem. Chwiał się dużo i robił przerwy na odpoczynek. Potrzebował szybkiej rehabilitacji dzięki której wróci do formy.
          - Czyż to nie zabawne. Sasuke, który ledwo utrzymuje pałeczki w dłoni - zaśmiał się Suigetsu.
          - Nie denerwuj go! - warknęła Karin, uderzając go w tył głowy.
          - Czekaj pomogę ci - powiedziała Sakura. Nabrała pałeczkami trochę jedzenia i przystawiła mu do ust.
          - Oszalałaś? - prychnął, odtrącając jej dłoń. Pałeczki przeturlały się po stole na ziemie, gdzie upadły echem. Ręka Sakury zastygła w powietrzu, jakby ktoś ją zamroził.
          - Sasuke ty... -
          - Zaraz pójdę po nowe. Przepraszam. Jedzcie dalej - przerwała Suigetsu, odchodząc od stolika.
          - Zero wyczucia - skomentował Suigetsu, odwracając twarz od Sasuke, który mroził go wzrokiem.

          Po obiedzie Sakura zmyła naczynia. W ciszy i spokoju płukała talerze. Czuła jak strach wypełnia ją od środka. Bała się tego co może nastąpić na przełomie kilku dni. Nie chciała się poddawać. Obiecała sobie, że będzie przy nim, a gdy zrobi coś co może zagrozić światu czy wiosce osobiście go zabije. To był jej ciężar. Jej misja i jej kara.
          Schowała ostatni kubek do szafy gdy zauważyła Sasuke siedzącego na tarasie. Wpatrywał się tępo w krajobraz który ich otaczał. Przez chwilę zapragnęła wiedzieć o czym myśli, chciała go przytulić, i powiedzieć, że wszystko będzie w porządku.
          - Zaparzyłam ci herbatę. Jest dobra dla organizmu - wyjaśniła stawiając tace z czajnikiem i kubkiem.
          - Nie prosiłem cię o zaparzenie jej - powiedział oschle, nie zwracając na niej uwagi.
          - Wiem. Zostawiam to tutaj - oznajmiła po czym bezpiecznie wycofała się do środka.

          Jej pokój znajdował się piętro niżej. Tuż nad Sasuke. W nocy często słyszała jak zwija się z bólu. Wtedy przychodziła do niego, łapała za dłoń i zasypiała przy jego łóżku. Teraz gdy siadała na swoim łóżku nasłuchiwała najdrobniejsze ruchy Sasuke. Martwiła się o niego tak bardzo, że prawie  ją to bolało.

          Stanęła nad pełną szklanką i pełnym czajnikiem. Na wierzchu herbaty pływał mały liści. W ciemności nie widziała jaki ma kolor. Gdy dotknęła ceramiki poczuła zimno. Chłód nietkniętej herbaty przeszedł na jej ciało, sprawiając ciarki.



          Sasuke spojrzał na drzwi. Sakura weszła do jego pokoju z tacą świeżych bandaży i wodą utlenioną. Domyślał się co chciała zrobić.
          - Nie potrzebuje byś mnie opatrywała. Sam to zrobię - powiedział, idąc w jej kierunku. W połowie drogi zachwiał się. Sakura podbiegła do niego, łapiąc go za ramię. Taca wyślizgnęła jej się z dłoni, upadając z łoskotem na ziemie.
          - Nic ci nie jest? - spytała zatroskana, pomagając mu stanąć stabilnie.
          - Nie dotykaj mnie - warknął, wyszarpując rękę z jej uścisku.
          - Musze ci zmienić opatrunek. Twoja rana się nadal nie zagoiła.
          - Nie obchodzi mnie to wyjdź - rozkazał, łapiąc się za głowę. Coś rozdzierało mu czaszkę i jeszcze nie wiedział co.
          - Słuchaj - zaczęła poważnie - Może mnie nie tolerujesz, ale nie obchodzi mnie to. Skoro mówię, że masz siąść to to zrób - rozkazała, pchając go na łóżko - Możesz patrzeć na mnie tym spojrzeniem. Nie rusza mnie to. Nie muszę tego robić, ale robię więc przynajmniej nie marudź - poprosiła.
          Sasuke powstrzymał się od komentarza. Zbyt bolało go ciało, nie miał siły się kłócić.
          - Teraz odejdź - powtórzył chłodno.



          Krzyki Sasuke wybudziły cały dom. Sakura, która jako pierwsza wpadła do pokoju Sasuke stanęła nad jego łóżkiem z łzami w oczach. Dobrze wiedziała co teraz się dzieje. Sasuke próbował poukładać sobie wszystkie wydarzenia i wspomnienia. Walczył sam z sobą i swoimi myślami. Jego ciało reagowało na jego umysł dlatego czuł większy ból.
          - W porządku, w porządku - szepnęła. Pomogła mu usiąść, po czym przytuliła go. Objęła go mocno, mając nadzieje, że to ukoi jego ból.
          - Co się dzieje? - spytał Suigetsu.
          Z otwartymi ustami patrzył jak Sasuke rzuca się po łóżku. Dopiero w ramionach Sakury uspokoił się trochę. Wracały mu zmysły i wiedział, że zaraz się obudzi.
          - Odsuń się - krzyknął Suigetsu.
          - Co?
          Sakura uderzyła plecami o ścianę. Spojrzała oszołomiona na Sasuke, który nagle stał na nogach z dłonią wyciągniętą w jej stronę. To była ta sama moc co miał Pain. Pamiętała tą technikę dokładnie.
          - Miałaś mnie nie dotykać - warknął, oddychając ciężko.
          - Uspokój się! Tylko ci pomagała! - fuknął Suigetsu.
          - Ty... - zaczął Sasuke, wyciągając dłoń w jego stronę - Zamknij się - rozkazał.
          - Widzę, że już kompletnie postradałeś zmysły...
          - Suigetsu! - wtrącił Jugo.
          - Wyjdźcie stąd wszyscy natychmiast - rozkazał, łapiąc się za głowę.
          - Sakura chodź - powiedział Suigetsu, pomagając jej wstać.
          Sakura chciała na niego spojrzeć, spytać się czy wszystko w porządku, ale chłopak powstrzymał ją. Objął ją ramieniem i szybkim krokiem wyprowadził. Czuł, że jak tego nie zrobi to sama rzuci się na niego.
          - Jugo ty też - poprosił łagodniej.
          - Postaraj się panować nad sobą. Kiedyś na prawdę możesz ją skrzywdzić.




          Minął miesiąc a jego ruchy poprawiły się tylko w znaczący sposób. Mógł już chodzić bez większych problemów, ale nie mógł długo biegać. Dłonie miał sprawne, ale nie mógł walczyć mieczem tak dobrze jakby chciał. Męczył się na długich treningach, a po każdym ćwiczeniu jego ciało paliło. Nie ważne jak cierpiał nigdy nie pozwolił by Sakura go uleczyła bez niemiłych słów. Denerwowała go jego obecność i nie ukrywał tego. Ubliżał jej na każdym kroku i jak tylko mógł. Czasami gdy w nocy stawał na pół piętrze i nasłuchiwał jej płacz zastanawiał się co robić by odeszła. Płacz jest oznaką słabości. Nigdy nie lubił płakać, ani ludzi którzy płaczą. Denerwowali go.Ona go też denerwowała.
          - Kiedyś płakała więcej. Zanim się obudziłeś prawie codziennie. Dużo się o ciebie martwiła. Czasami leżała przy twoim łóżku i płakała kilka godzin. Trzymała cię za dłoń i płakała. Ona...na prawdę dużo musi cierpieć skoro tyle płacze - powiedział mu któregoś dnia Jugo.
          Sasuke westchnął cicho. Udając, że niczego nie słyszy udał się do swojego pokoju, a rano gdy wstał Sakura stała w kuchni i z uśmiechem przygotowywała śniadania.
          - Sakura jak w przeciągu tygodnia nie odejdziesz to ja i reszta odejdziemy - powiedział któregoś popołudnia.
          - Co masz na myśli, że odejdziecie?
          - To co mówię. Wyjdziemy i pójdziemy gdzieś daleko.
          - Nie baw się w kapryśne dziecko.
          - Uważaj na słowa. Po pierwsze to mam dość twojej obecności. Denerwujesz mnie. Wręcz drażnić. Mam swoje plany które chciałbym zrealizować. Więc jeśli nie chcesz być pierwszą ofiarą to radziłbym ci odejść póki jestem miły - ostrzegł ją z powagą w głosie.
          - Nigdzie nie idę - powiedziała stanowczo, robiąc krok do przodu. Stojąc kilka centymetrów do jego twarzy, odwróciła się na pięcie i ruszyła do swojego pokoju, zostawiając go samego w kuchni. Trzask drewnianych drzwi było postawieniem kropki nad "I" w ich prawie rocznym wspólnym zamieszkaniu.





          Nie wiedziała czemu ma związane oczy, czemu ją rozebrano i co się dzieje. Lewy nadgarstek miała przywiązany do łóżka podczas gdy prawa dłoń błądziła gdzieś po pościeli. Czuła czyjeś dłonie na udach. Były zimne i sprawiały, że dreszcz przechodził jej po brzuchu. Ciężar na jej ciele przygniatał jej płuca. Nie bała się, ale czułą nie pokój. Zacisnęła palce prawej dłonie na poduszce, gdy coś nienaturalnego znalazło się w jej ciele. Mogła jedynie domyślać się co teraz się dzieje. Jęk który wydobył z jej ust został natychmiast zakazany. Nie mogła się ruszać, nie mogła mówić, ani być głośna. Bolało ją to co z nią robił. Jego oddech, który wypełnił jej głowę, wydawał się czymś nie z tej ziemi. Nie widziała jego twarzy, nie mogła sobie wyobrazić jego miny. Wiedziała tylko, że męczy się, że jest zmęczony. Nie wiedziała ile to może potrwać. Mogła tylko zacisnąć dłoń na jego plecach.
          Kilka łez spłynęło spod czarnej opaski. Jej ciało wypełniło się czymś ciepłym, co rozchodziło się po jej ciele. Nie miała go już w sobie, ale czuła jakby nadal był w niej. Ciężar również znikł. W końcu mogła ściągnąć opaskę, i rozwiązać drugą rękę.
          W pokoju panował pół mrok. Jedynie delikatnie światło latarni wpadało do jej pokoju. Sasuke siedział na brzegu łóżka. Był już ubrany. Nie wiedziała jego twarzy, tylko zarys.
          - Jeśli chcesz zostać będziesz musiała to znosić. Wszystko. Będziesz musiała dostosować się do moich wymagań. Dasz mi to czego chce, a w zamian będziesz mogła zostać. Jeśli chcesz się wycofać droga wolna. Nie będzie taryfy ulgowej. Nie jak dziś - jego słowa tak chłodne przedzierały się przez jej głowę. Dostała szansę, której bała się podołać. To co teraz z nią zrobił miało ją tylko osłabić. Chciał by się bała by cierpiała, a dzięki temu odeszła. Nie miała zamiaru dać mu za wygraną.
          - Zostanę - szepnęła, przytulając go od tyły. - Zostanę - powtórzyła, a kilka kropli spłynęło jej po policzkach.
          - To twoja decyzja. Pamiętaj, że ja cię nie trzymam. Tylko nie płacz mi później. Płacz jest niedozwolony - rzucił na koniec i zniknął równie szybko i boleśnie jak się pojawił.



          Ciężko jej było wstać z łóżka. Bolały ją biodra i nadgarstek. Umysł odmawiał posłuszeństwa, jakby uszło z niej życia. Mimo to miała obowiązki, które musiała wykonać.
          Śniadanie podała równo o ósmej. O tej godzinie Sasuke zawsze schodził, a tuż za nim kolejno Karin, Jugo, a na końcu Suigetsu. Po śniadaniu faceci szli na trening, a Karin do miasta po składniki na obiad lub inne potrzebne rzeczy. Sakura zazwyczaj zostawała w domu i zajmowała się wszystkimi domowymi obowiązkami. Sprzątała, prała, gotowała. W upalne dni takie jak te, kładła się na ziemi wśród białych wywieszonych pościeli i zasypiała. Otulona słońcem i świeżym zapachem proszku odpływała do krainy marzeń.
          - Hej wstawaj. Sakura - rozkazał Sasuke delikatnym kopnięciem w ramie sprowadził ją na ziemie.
          - Co się stało? - spytała zaspana - Jeszcze nie ma siedemnastej - ziewnęła.
          - Wole to robić w pokoju, ale skoro nikogo nie ma - ściągnął z siebie ubranie.
          Sakura nie zareagowała. Minął miesiąc od ich głupiego układu, a ona zdążyła przyzwyczaić się do tego, że Sasuke przychodził po jej ciało w różnych momentach dniach i nocy. Czasami budził ją nad ranem, czasami, po obiedzie zaciągał do pokoju, innym razem zamykał się z nią w pokoju na cały dzień i nie wychodzili, aż do wyznaczonej pory: śniadaniowej, obiadowej lub kolacyjnej.
          Robili to tak często, że nauczyła się czerpać z tego przyjemność na swój sposób. Chłonęła jego bliskość i każdy dotyk w taki sposób, że nie czuła obrzydzenia jak na początku. Nie bała się i nie drżała, gdy próbował różnych pozycji. Nawet powstrzymywanie emocji stało się częścią nią, i tylko czasami pozwalała sobie na ciche westchnięcie, czy jęk.
          - Mogę cię pocałować? - spytała, siadając na trawie. Nie rozbierała się sama. Wiedziała, że Sasuke lubi to robić, nawet jeśli jej tego nie powiedział. Zaobserwowała kilka rzeczy, o których on nie miał pojęcia. Wiedziała, że gdy całowała go w lewy płatek ucha, tu wstrzymywał oddech, nauczyła się go stymulować w taki sposób, że zawsze był chętniejszy i mniej oschły.
          Sasuke spojrzał na nią groźnie. Czasami miał wrażenie, że zbyt dobrze się bawi. Usiadł przed nią i wziął na kolana. Białe pranie fruwało naokoło nich, chowając przed światem.
          - Tylko raz, proszę - szepnęła spragniona, dotykając kciukiem jego ust.
          - Nie - powiedział, rozrywając tył jej bluzki.
          Sakura nie odezwała więcej. Pozwoliła, by do końca ją rozebrał, a później dzielnie powstrzymywała emocje wewnątrz siebie. Dopiero jak skończył mogła się odezwać.
          Spokojnie obserwowała jak Sasuke ubiera się, a później znika wśród pościeli.
          - Przyniesiesz mi ubranie? - krzyknęła, spoglądając na resztki swojej odzieży. - Czyli nie - westchnęła ciężko, nasłuchując jak zamyka drzwi wejściowe za sobą.
          Ściągnęła jedno czyste prześcieradło i owinęła się nie szczelnie. Czuła jak ciecz spływa jej między nogami, powoli i leniwie. Wchodząc na ganek ujrzała plecy Sasuke. Stał w przedpokoju i gapił się na zegar, który wskazywał godzinę siedemnastą dwadzieścia trzy. To oznaczało, że była spóźniona z obiadem o dwadzieścia trzy minuty, i nie spotka ją za to nagroda.
          - Chciałam wspomnieć, że to twoja wina - powiedziała, otwierając drzwi.
          W tym samym momencie z głównego wejścia doszedł ich śmiech Suigetsu. Klamka przekręciła się w prawo, a Ona stała naga w owinięta w kawałek materiału, na środku salonu.
          - Ale jestem głodny! - usłyszeli głos Suigetsu.
          Sasuke spojrzał na Sakurę, która zamarła w bezruchu. Miał ochotę ją zabić za to, że pozwoliła mu zniszczyć swoje ubrania, a jednocześnie wiedział, że to jego wina.
          Za nim drzwi otworzyły się, a lokatorzy weszli do domu Sasuke, złapał Sakurę za rękę, i pociągnął z powrotem na ogród. Po drodze kilka razy nadepnął na pościel, która w większej części zsunęła się z Sakury.
          - Ciii - rozkazał, zatykając dłonią jej usta.
          - Ej! Gdzie obiad?! Sakura jesteś?! Sakura! - wołał.
          - Idzie tu - szepnęła, poprawiając materiał.
          Sasuke spojrzał na nią chłodno. Miał dwa wyjścia, albo pozwoli im zobaczyć nagą Sakurę, dzięki temu jest szansa, że się w końcu odczepi, lub będą dalej uciekać i wejdą oknem do pokoju Sakury.
          - Co za dureń! - warknął do siebie. Poprawił dziewczynie pościel, objął ramieniem, i krok po kroku przeszedł z nią na tyły domu.
          - Ej! Jugo patrz! Ubrania Sakury! - zaśmiał się głośno - Widzę, że ładnie się bawili. Wszystkie są rozerwane - dodał, wybuchając śmiechem.
          Sakura zakryła usta dłonią. Było jej wstyd. Czuła, że płonie, a jej policzki wręcz czerwienią nienaturalnie. Świadomość, że Sasuke stoi tak blisko niej, i ukrywa  własnym ciałem przed resztą domowników cieszy na swój sposób.
          - Sasuke, chyba poszedł - szepnęła, spoglądając na niego. Teraz gdy byli tak blisko siebie mogła spokojnie stwierdzić, że jest o niego niższa o półtorej głowy. Nigdy tego wcześniej nie zauważyła, ale żeby go pocałować musiałaby  stanąć na palcach.
          - Popatrz na mnie - poprosiła, delikatnie, przekręcając twarz w jej stronę.
          Pierwszy raz od bardzo dawna zamarła, widząc jego czarne oczy. Na sekundę wróciła do dawnych lat, gdy kochała się w nim jak szalona, a jedną rzeczą o czym marzyła, to być jego dziewczyną. Ta jedna mała chwila sprawiła, że zapragnęła go pocałować. Tak jak kobieta całuje mężczyznę.
          Zarzuciła jedno ramie na jego szyje, podczas gdy drugą ręką kurczowo trzymała materiał na biuście. Wiedziała, że to może się źle skończyć. Była przygotowana na to, że zaraz ją odepchnie, a ona znów upadnie na ziemie.
          - Przeginasz! - ostrzegł cicho, odsuwając ją od siebie. Chciał ją zostawić i wrócić do domu, nie przejmować się tym, że ktoś może ją zobaczyć. Chciał odciąć się od niej, ale nie potrafił w tym momencie. Świadomość, że ktoś może ją zobaczyć nagą sprawiała, że coś rosło w nim. Coś nieprzyjemnego.
          - Przepraszam - szepnęła. Ostrożnie wycofała się i skierowała w stronę swojego pokoju. Na jej szczęście Jugo i Suigetsu mieli okna po drugiej stronie domu, a Karin nadal przebywała na swojej misji. Dzięki temu mogła wślizgnąć się do pokoju po cichu i ubrać.
          - Sasuke wszyscy są głodni - przypomniała mu.
          Pościel delikatnie zsunęła się z jej ciała, a na jej miejscu pojawiły się dłonie Sasuke, które błądziły po jej ciele jak po własnym terytorium.
          - Tym razem postaraj się być naprawdę cicho - rozkazał, odwracając ją do siebie przodem. - Za każdy wybryk jak ten pocałunek przed chwilą, będziesz spała godzinę mniej w nocy - oznajmił, kładąc na łóżku.
          - To będzie też kara dla ciebie - spostrzegła.
          - W takim razie załatwimy do po staremu - uśmiechnął kpiąco. Sięgnął dłonią do nocnej szuflady w której trzymał rzeczy,  z ich pierwszej nocy.
          - Nie próbuj nawet - ostrzegła go.
          - Chcesz być przywiązaną prawą czy lewą dłonią? - spytał, zakładając opaskę na jej oczy.




          Zanurzyła ręce w zimnej wodzie. Ból z nadgarstków znikł na kilka sekund, a brudne talerze zniknęły na drugi plan. Pocierała bolące ślady, dodając sobie otuchy. W takich momentach czasami się zastanawiała jak brutalny, a jednocześnie jak przyjemny musi być ich współżycie, skoro dopiero po stosunku, zaczynając boleć ją nadgarstki lub kostki. Nigdy jeszcze nie powiedziała, że ją coś boli, tak samo jak nigdy nie sprzeciwiła mu się, gdy za mocno ją związał, lub gdy sama za mocno szarpnęła nadgarstkiem.
          - Stało się coś? - spytał Jugo, wyłaniając się za pleców.
          - Nie czemu?
          - Bo schładzasz dłonie w zimniej wodzie. Po za tym Sasuke już prawie dziesięć minut czeka na herbatę - wskazał palcem na chłopaka, który jak co dzień po kolacji siadał na ganku i pił herbatę.
          - Wybacz zamyśliłam się - uśmiechnęła się. - Też chcesz?
          - Poproszę. Będę w salonie.
          - Zaraz ci podam.



  


  
          Posłusznie położyła tace obok chłopaka. Zawsze tak robiła. Odkąd tylko się zbudził przynosiła mu herbatę ziołową, a później znikała, żeby przypadkiem nie zdenerwować. Na początku nawet nie spoglądał na tace dopiero po jakimś czasie, zaczął pić napój.
          Za nim odeszła, złapał ją za rękę. Musiał słyszeć co mówi Jugo, bo jego spojrzenie na kilka sekund zatrzymało się na czerwonych ślad wokół nadgarstka.
          - To nic. Nie przejmuj się - powiedziała.
          - Nie obchodzi mnie to zbyt. Chciałem tylko coś sprawdzić - powiedział obojętnie, puszczając beznamiętnie jej dłoń.
          - Sakura! Znalazłem tą maść! - zawołał Suigetsu.
          - O, dzięki już idę! - pośpiesznie udała się do środka, mając na dzieje, że Sasuke nie zwróci na to uwagę.



          Kątem oka spojrzał za siebie. Delikatnie zacisnął palce na kolanach, gdy Suigetsu nakładał lek na nadgarstki Sakury. Gdy tylko spostrzegł, że chłopak uśmiecha się w jego kierunku, a później wystawia język, odwrócił się na pięcie. W głowie układał idealny plan morderstwa.








          Po ciężkim dniu czysta i pachnąca położyła się spać. Minęły prawie dwa lata od zakończenia wojny. W ciągu tych dwóch lat tylko kilka razy widziała Naruto, Saia i Kakashiego. Tsunade w ogóle, tak samo jak Ino i Hinatę, Kibę i resztę. W wiosce nie była tylko raz, gdy Sasuke nadal był w śpiące, a ona potrzebowała kilka ważnych składników do maści, którą wtedy przyrządzała. Czasami lubiła zastanawiać się co tam u nich, czy śpią, czy są właśnie na karaoke. Uśmiechała się, wyobrażając sobie, że jest z nimi w mieście i razem coś jedzą, lub piją sake. Tęskniła domem całym sercem. A rodziców często przepraszała w listach za nieobecność.
          - Od kiedy pukasz gdy wchodzisz? - spytała Sakura, spoglądając na Sasuke.
          - Znów płakałaś? - spytał ostrzegawczo.
          - Zasypiałam, dużo ziewałam.
          - Pamiętaj, że za każdy płacz i kłamstwo jest kara - przypomniał.
          Sakura odruchowo dotknęła czerwonych śladów.
          - Stało się coś? Zazwyczaj gdy się pojawiasz w moim pokoju to tylko po jedno. Przypominam, że dziś zaliczyliśmy już dwa takie spotkanie.
          Sasuke spojrzał na nią chłodno, mrożąc wzrokiem.
          - Idę jutro do miasta, co chcesz?
          - Już napisałam Suigetsu na kartce co potrzebujemy do domu - powiedziała, przewracając się na bok. Schowała dłonie głębiej pod kołderkę.
          - Nie chcesz iść z nami?
          - Nie lubię być karana.
          - Uważaj - syknął,
          - Kup mi jakieś nowe ubrania - poprosiła
          - Za niedługo zabieram cię na misję. Pomyśl czy nie potrzebujesz coś jeszcze.
          - Misje? Gdzie tym razem?
          - Daleko, do wioski  śniegu.
          - To kup mi to co zawsze gdy mnie zabierasz na misję.
          Sasuke przytaknął. Za nim wyszedł z pokoju rzucił w jej stronę jakimś pudełeczkiem, które wylądowało na pościeli przed jej twarzą.
          Sakura wzięła do ręki opakowanie. Uśmiechnęła się delikatnie, czytając, że to maść na opuchnięcia i zadrapania.





          Mimo iż mieszkała z nimi w ten sposób już długi kawał czasu nigdy nie czuła się jak niewolnica. Sasuke nie zabraniał jej wychodzić, była w pełni wolna i mogła chodzić gdzie chce i kiedy chce. W głębi duszy wiedziała, że na to tylko czeka, dlatego nigdy nie dał jej zakazu powrotu do wioski, wyjścia do miasta, czy po za tereny ich domów. Jedyny wymógł jaki jej postawił to to, że na dłuższe misje ma iść z nimi, a na te krótsze może zostać w domu. Domyślała się czemu tak jest. Krótkie misje zazwyczaj trwały kilka dni. Maks tydzień, podczas gdy te dłuższe pochłaniały więcej czasu. Tydzień czasu mógł wytrzymać bez kochania się podczas gdy dłuższego okresu czasu już nie. Dlatego ją brał ze sobą. Zawsze wynajmowali jeden wspólny pokój, najlepiej z daleka od domowników, i wtedy mogli na spokojnie kontynuować swoja symbiozę życia.
  

          - Prawie miesiąc nas nie było, a ten dom wygląda jakbyśmy rok tu nie byli - westchnęła Sakura, przejeżdżając palcem po zakurzonym stoliku. - Dajcie wszystkie rzeczy do prania łącznie z pościelą - rozkazała.


          Sasuke wszedł cicho do kuchni, stając za Sakurą. Oparł się dłońmi o blat stolika, zamykając ją tym samym w swoim otoczeniu. Przez ramie spoglądał na danie które gotuje. W lodówce nie było zbyt dużo składników. Zamrożona ryba, trochę warzyw z ogródka i jakieś zamrożone tofu. Zupa to wszystko co mogła zrobić dopóki reszta nie wróci z zakupów.
          - Co sobie tu zrobiłaś? - spytał, odsuwając palcem materiał bluzki.
          - Tam na łopatce? Jak rozwieszałam pranie to zahaczyłam o ten wystający pręt - wyjaśniła. - Hej... - szepnęła, czując jak Sasuke zsuwa ramiączko na bok. Dotknął ustami różowy ślad, i wtedy już wiedziała co wydarzy się później.
           Wyłączyła palnik i odłożyła garnek na bok. Zacisnęła dłonie na blacie, starając się tak szybko nie ulec Sasuke, który ciągnął ją w dół na drewnianą podłogę.
          - Sasuke, oni zaraz wrócą - szepnęła, kładąc dłoni na jego dłoni, która sunęła w dół jej spodni.
  

           Położył ją na łóżku, a sam ściągnął z siebie ubrania. Zawsze to robił. Nawet sam się rozbierał, a później Sakurę. Jeszcze nigdy nie pozwolił by to Sakura go rozebrała.
          - Co jest? Nie chcesz? - spytał, czując jak zaciska uda.
          - Miesiączka  - szepnęła zawstydzona.
          - Jednak?
          Sakura przytaknęła nie chętnie. Wiedziała, że krwawienia oznacza jedno. Porażkę, a co za tym idzie sprawiała wrażenie bezużytecznej. W końcu ile par, które kochają się od prawie roku, nie wpadają ani razu? Sasuke wydawało się to nie sprawiać kłopotu. Jednym ruchem rozłożył jej uda, a drugim wszedł w nią. Tak naturalnie i tak gładko jak to zawsze robił.
          - Będę próbował dalej - oznajmił, zaczynając się poruszać.
          - Dobrze - szepnęła z ulgą. Zawsze to powtarzał, i zawsze napełniało ją to radością. Była to nadzieja na to, że szybko jej nie zamieni na inny model. W takim momentach mogła tylko dać z siebie wszystko i sprawić mu jak największą przyjemność.



          Obrócił ją na brzuch i przejechał dłonią po różowej linii, która uwypuklała się. Denerwowała go ta skaza zwłaszcza, że znajdowała się na ciele Sakury. Gdzieś gdzie nie powinno być coś co nie zrobił on, lub czego on nie zaakceptował. Nie spuszczając rany z oczów, pokierował dłonią Sakury tak by znalazła się nad blizną. Ostrożnie wygiął jej ramie, by nie sprawiać bólu.
          - Ulecz się. Denerwuje mnie to - rozkazał.
          - Co? To zadrapanie?
          - Tak.
          Przyglądał się jak w przeciągu kilku sekund rana zniknęła z jej pleców. Przejechał dłonią wzdłuż jej kręgosłupa, jakby jeszcze raz chciał sprawdzić czy wszystko w porządku. Czy aby na pewno są nieskazitelne i idealne. Gdy test przeszedł kontrole zszedł z niej. Ubrał się i skierował do wyjścia.
          - Wróć robić obiad - rozkazał i zniknął.
  

           Sakura stanęła w drzwiach na ganek. Sasuke lubił siadać letnimi popołudniami na ziemi i przyglądać się światu. Jakby analizował życie przyrody, i wracał wspomnieniami do dawnych lat. Nie lubiła mu przeszkadzać w takich momentach, bo dobrze wiedziała, że bardzo przeżywa to co miała miejsce w przeszłości, a najgorsze jest to, że nie wiedziała co zdarzy się przyszłości.
          - Obiad - szepnęła cicho, wybudzając go z transu. Za nim odeszła pocałowała go delikatnie w policzek i dopiero wtedy uciekła do domu. Nie chciała zmierzyć się z jego spojrzeniem. Wolała mieć cień nadziej, że może nie spojrzy na nią z pogardą, a wręcz z tlącym się uczuciem, które kiedyś może wybuchnie w nim.

          - Sakura! Poczta do ciebie! - zawołał Jugo, wchodząc do kuchni. W dłoni trzymał plik kopert, które przewiązane były mocnym sznurkiem. Listy dostawała przynajmniej raz na dwa tygodnie. Jeden od Naruto, kilka od rodziców, kilka od przyjaciół, od Saia, Kakashiego i swojej mistrzyni. Każdy taki list czytała sama w pokoju, później kuliła się w łóżku, przytulając kartki do piersi i łkała cicho niczym małe dziecko.
          - Dziękuję - rzuciła krótka.Położyła na stole wazę zupą, ściągnęła fartuch, który powiesiła niedbale na wieszaku w kuchni, porwała listy, a później zniknęła w pokoju.
          Gdy drzwi zostały zamknięte, a kluczyk przekręcony wiadomo już było, że do końca dnia nie wyjdzie z domu.
          - Ileż można płakać... - skomentowała Karin, siadając na miejscu Sakury.
          - Minęło już prawie dwa lata. Mogłabyś się w końcu przyzwyczaić do jej obecności, a nie cały czas grymasić - wtrącił Suigetsu, skopując ją z krzesła.
          - Mam wrażenie, że tym razem to coś innego - dodał Jugo, nie spuszczając wzroku z pokoju Sakury.
          Po niecałych dziesięciu minutach wyszła na obiad. Z uśmiechem na twarzy usiadła przy stole, nie zwracając uwagę na zdziwione miny swoich domowników.
          - Stało się coś? - zaczął bezpiecznie Suigetsu.
          - Nie czemu pytasz?
          - Tak po prostu.
          - Co ci napisał w liście? - niski głos Sasuke, wypełnił całą kuchnie.
          - Przyjedzie do nas na chwilę. Stęsknił się - wyjaśniła cicho, mrużąc oczy. Spodziewała się, że zaraz rzuci talerzem, uderzy z otwartej pięści w stół i odejdzie obrażany. Tym czasem Sasuke nic nie powiedział, Suigetsu zachłysnął się zupą, a Karin skomentowała co taki sławny ninja jak Naruto miałby tu robić.
          - Niech mi tylko nie włazi w drogę - skomentował chłodno.
          - Zdenerwował się - szepnął rozbawiony Suigetsu, wyszczerzając ząbki.
       


          Nagła wieść o wizycie Naruto wprowadziła dziwną atmosferę w domu. Sakura, która całymi dniami sprzątała, gotowała, i dbała o wszystkich uśmiechała się częściej pod nosem, czasami podśpiewywała na głos, a czasami siadała w ogródku i godzinami oglądała niebieskie niebo. Weszło w nią nowe życie, które rozświetliło ją od innej strony. Suigetsu nie powstrzymywał się od zgryźliwych komentarzy w stronę Sasuke. Wręcz czerpał radość, widząc jego zakłopotanie i zdenerwowanie. Jugo z ukrycia obserwował wszystkich, jak to miał w zwyczaju. Czasami uśmiechał się, widząc radosną Sakure, zerkał z ciepełkiem w oczach na kłócących się Karin i Suigetsu, a przede wszystkim pilnował Sasuke przed zrobieniem jakiegoś głupstwa.
          Naruto odwiedził ich dokładnie tydzień po wysłanym liście. Z uśmiechem na twarzy wszedł do domu, bez wcześniejszego pukania. Przerywając wszystkim domowe czynności, zwracając na siebie uwagę, skierował się do salonu gdzie usiadł wygodnie na kanapie.
          Sakura, słysząc głos przyjaciela, zbiegła po schodach na dół. Z piskiem wskoczyła chłopakowi w ramiona, obejmując tak mocno tak mocno, jakby mieli zaraz się rozstać.
          - Dobrze cię widzieć! - zawołał Naruto, okręcając ją dookoła. Zwiewna, jasna, sukienka rozłożyła się w powietrzu.
          - Naruto - powiedziała pełna uśmiechu, nie spuszczając z niego wzroku.
          - Wyglądasz lepiej niż myślałem - skomentował, ilustrując ją wzrokiem - Liczyłem na to, że jak przyjdę będziesz wrakiem człowieka, zapłakana, potargana i będziesz błagała mnie żebym cię zabrał - zaśmiał się, za co momentalnie dostał kuksańca w głowę.
          - Możesz ją zabrać. Nikt jej tu nie trzyma - wtrącił Sasuke.
          Stojąc w drzwiach, przeczekał ten pełen miłości i wzruszenia akt radości. Dopiero gy blondyn postawił Sakure na ziemi, wszedł głębiej do pokoju.
          - Sasuke, ciebie też miło widzieć - Naruto minął Sakure, by stanąć na przeciwko przyjaciela.
          - Co się stało, że nagle po dwóch latach postanowiłeś przyjść po Sakure?
          - Nie przyszedłem po nią. Przyszedłem was zobaczyć. Nie stęskniłeś się za mną? - spytał z udawaną złością, zakładając ramie na jego szyje.
          - Nawet przez sekundę - burknął, zrzucając go z siebie.
          - A ja bardzo! I nawet zgłodniałem! Jesteście tak ukryci w tej dżungli, że gdyby nie ciemna i zła aura która bije od ciebie, to pewnie bym jeszcze z tydzień was szukał.
          - Chodź pokaże ci pokój gościny! Obiad już się grzeje więc akurat jak zejdziesz na dół to będzie gotowe - powiedziała Sakura, ciągnąc go w stronę holu.
          Pokój gościny znajdował się na dole, obok pokoju Sakury. Był to niewielki, ale przytulny pokój. Na początku używali go jako graciarnia na różne rzeczy, ale wraz z listem Naruto, Sakura stanęła na głowie by zrobić z tego sypialnie. Niepotrzebne rzeczy wywaliła, cały kurz zmyła, podłogę wyszorowała, z pomocą Jugo wniosła potrzebne meble, zawiesiła kilka obrazów, firanki i postawiła flakony z świeżymi kwiatami, które unosiły wiosenny zapach. Stojąc w drzwiach z dumą mogła stwierdzić, że wprowadziła nowe życie w ten pokój, oraz że będzie idealnie pasował do Naruto.

          - Sakura...nie wieże...co się stało...twoje dania na prawdę jakoś smakują!!! - powiedział zaskoczony. W pierwszej chwili bał się spróbować zupy, i kilku innych potraw. W pamięci nadal miał pigułki żywnościowe i różne benta, które przygotowała mu kilka razy. Nigdy jej nie mówił, że są bez smaku, bał się o swoje życie. Wolał to przemilczeć i zjeść w ciszy.
          - Akurat zawsze dobrze gotowałam - warknęła, kopiąc go pod stołem.
          - Powiedzmy, że twoje dania na początku były...
          - Bez smaku! - dokończył Suigetsu, spoglądając na Jugo, który w głowie ułożył już sobie ładną i zgrabną wersje, tego co powiedział jego przyjaciel.
          - Ale wciąż gotowałeś lepiej niż Karin - dodał po chwili namysłu.
          - Pff...nauczyła się gotować, bo każde jedzenie, które ugotowała lądowało przez Sasuke na ziemi - przypomniała Karin, odwracając artystycznie i dumnie twarz w drugą stronę.
          - Coś...w tym jest... - szepnęła Sakura.
          Dobrze pamiętała te pierwsze miesiące gdy wszystko co robiła było przez niego niszczone. Każde pranie, które ułożyła mu na łóżku, lądowało na ziemi, tak samo jak każda potrawa, którą ugotowała. Cicho westchnęła na tamto wspomnienie.
          - Cały Sasuke...aż mam ochotę ci skopać dupsko - mruknął Naruto, nie odrywając pałeczek od mięsa i warzyw.
          - Pf...bardzo chętnie - powiedział pewny siebie, nie spuszczając z niego wzroku.
          - Oho...czyżby wyzwanie - podekscytowany Naruto, odłożył miskę z ryżem na stolik.
          - Zaczęło się... - skomentowała cicho Sakura.
          - Wytrzymali dłużej niż myślałem - dodał Jugo.
       



          - Oszaleliście?! - warknęła Sakura. Z Morderczym wzrokiem, stanęła na przeciwko nich. Miała ochotę podejść do każdego i uderzyć, aż wieki guz nie wyrośnie im na głowie. Całą noc nie mogła spać, bo siedziała w salonie i czekała, aż ta dwójka w końcu wróci z swojego małego meczyku. W końcu  pojawili się na drugi dzień cali poobijani, w krwi, i zmęczeni.
          - Ile wy macie lat, by się tak bić. Dwa lata się nie widzieliście, a wy co?! - krzyczała, lecząc Sasuke.
          - Nie powiem. Poprawiłeś się - zakpił Naruto.
          - Znów chcesz tam wrócić? Mam cię wgnieść w ziemie jak robaka? - spytał ostrzegawczo.
          - No dajesz!
          - Uciszycie się w końcu?! - fuknęła, uderzając każdego w głowę. - Naruto ciebie już uleczyłam, więc idź do pokoju! Jak skończę leczyć Sasuke, przyjdę sprawdzić czy wszystko w porządku. Umyj się za ten czas lub coś - rozkazała.
          - T...tak jest - przełknął ciężko ślinę.
          - Nawet nie wiesz jak się martwiłam - westchnęła. Delikatnie przejechała palcem po ranie od kunai, które zdobiło jego łuk brwiowy.
          - Nie miałaś o co - prychnął.
          - Wiem, ale wciąż.
          - Myślałaś, że się zabijemy...głupiaś?
          Sakura nie odpowiedziała. Zdjęła dłonie z jego pleców, sygnalizując tym samym, że skończyła go leczyć. Nie chciała myśleć o śmierci żadnego z nich.
          - Idę sprawdzić co z Naruto, ty też idź odpocznij - powiedziała spokojnie, nie dając po sobie poznać, że ta myśl, najbardziej ją dręczyła. Szybko zebrała rzeczy do apteczki i wstała, udając się w stronę pokoju gościnnego.
          - Sakura
          Sasuke złapał ją za rękę, ciągnąc na ziemie. Przygniótł ją swoim ciałem, podparł się ramionami po bokach jej głowy, i wbił wzrok w jej zielone oczy, które przez chwile zadrżały.
          - O czym myślisz? - spytał cicho.
          - Co? Dopiero cię uleczyłam, przestań się tak rzucać - speszona, odwróciła wzrok w drugą stronę.
          - Nabrałem ochotę by się z tobą kochać - wyznał prześmiewczo, całując jej dekolt.
          - Sasuke...przestań...nie teraz...proszę - szepnęła załamanym głosem.
          Pośpiesznie spojrzała na drzwi, które znajdowały się za nią. Bała się, że hałas od jej upadku mógł wywołać ciekawość Naruto. Chciała unikać sytuacji takich jak ta.
          - Zapomniałaś o naszej umowie?
          - Nie zapomniałam. Później do ciebie przyjdę dobrze? Teraz pójdę sprawdzić czy nie pokiereszowałeś Naruto za bardzo więc poczekaj na mnie proszę - powiedziała, wygrzebując się spod jego ciała. W pośpiechu zapięła bluzę i poprawiła włosy, za nim zniknęła w pokoju Naruto.



          Po cichu na palcach weszła po schodach na górę. Sasuke znajdował się na końcu przedpokoju. Najciemniejsze drzwi w domu, które prowadziły do najtrudniejszego faceta na świecie.
          Ostrożnie złapała za klamkę, która nie w tą nie  w tamtą stronę nie chciała wpuścić jej do środka. Kilka razy mocniej szarpnęła za kulkę. Nie musiało długo zgadywać, że obrażony zamknął przed nią drzwi na klucz. Z westchnieniem zsunęła się na ziemie. Wiedziała, że tak to się skończy. Sasuke nienawidził gdy mu się sprzeciwiano, a ona to zrobiła. Złamała zasadę, która była najważniejsza w całym ich pakcie.
          - Posiedzę tu jeszcze chwilę. Później pójdę do siebie. Nie zamknę drzwi jak ty - rzekła, opierając głowę o ścianę.
          Po dwudziestu minutach wstała i udała się do swojego pokoju. Z gasiła światło na piętrze, a jedyny dźwięk, który rozniósł się po przedpokoju, to dźwięk przekręcanego kluczyka.
       

          Trzeciej nocy od przyjazdu Naruto udało jej się w końcu wkraść do pokoju Sasuke. W ciemnościach od razu znalazła jego łóżko. Niczym wąż wślizgnęła się pod kołderkę. Delikatnie przytuliła się do jego pleców, opierając brodę o jego ramię. Chwilę tak leżała chłonąc jego ciepło, i zbierając myśli. Przez okno nad łóżkiem wpadało światło księżycowe. Jasno niebieskie światło oświetlało ich twarze.
          - Wracam z Naruto na kilka dni do wioski - szepnęła, mocniej wtulając się w jego ciało. - Mam nadzieje, że nie będziesz na mnie bardzo zły. Nie będę tam długo. Chce się tylko zobaczyć z rodzicami, porozmawiać z Kakashim z Ino, Saiem. Stęskniłam się za nimi trochę. - mówiła dalej.
          Sasuke cały czas spał, nie ruszając ciałem nawet o milimetr.
          - Ale mam zamiar wrócić do ciebie. Dlatego mam nadzieje, że jak za dwa tygodnie tu przyjdę nadal tu będziesz i nigdzie nie pójdziesz - powiedziała, wstając delikatnie. Spojrzała na jego spokojną twarz. Gdy spał wydawał się zupełnie inną osobą. - Więc czekaj na mnie dobrze? - szepnęła, całując go w policzek - Kocham cię - dodała, a później wygrzebała się z jego łóżka. Na palcach cichutko skierowała się w stronę drzwi, gdy nagle ktoś pociągnął ją z powrotem pod kołderkę.
          Znów znalazła się pod Sasuke, przytłoczona jego ciałem. Tak szybko ją usidlił, jakby czekał w przyczajony na najlepszą okazję.
          Jęknęła cicho, czując jak zimne usta rozpalają jej skórę.
          - Sasuke - westchnęła, zatapiając palce w jego nagich plecach.
          - Ciiii - rozkazał.
          Ostatnia część bielizny wylądowała na ziemi. Nie mógł oprzeć się jej ciału. Pożądał jej czasami tak zachłannie i tak dziko, jakby był zwierzęciem. Zatracał się w niej bez pamięci.
          Krople potu spływały mu po  klatce piersiowej i lądowały na brzuchu Sakury. Oboje lubili wsłuchiwać się w własne oddechy, które mieszały się, lubili nasłuchiwać jak kochają się, jak ich ciała się ocierają, i jednoczą. Nawet jeśli bardzo się starała, nie potrafiła powstrzymać w sobie paru odgłosów. Kilka westchnień wyrwało jej się z piersi, kilka razy wyszeptała jego imię, zatapiając jednocześnie usta w jego pocałunkach. Kochając się z nim mogła odczuć jakie na prawdę uczucia do niej żywi. Tej nocy nie mogła mu się odmówić. Nie mogła się powstrzymać przed kochaniem go, tak samo jak później nie mogła zasnąć, będąc pierwszy raz utuloną w jego ramiona.
          Cały poranek chłonęła jego oddech na karku, bojąc się, że to może być ostatni raz gdy może tak zasnąć przy nim. Schowana w małym świecie, gdzie nic jej nie grozi.



          Długi i ostatni dzień minął jak za machnięciem magicznej różdżki. Wydawało się, że dopiero wczoraj Naruto przekroczył próg ich domu. Wspólne treningi, zabawy w dom była odskocznią od codziennego życia. Wieczne kłótnie które wypełniały puste ściany też nie były przepełnione złymi emocjami. Wręcz przeciwnie dodawały śmiechu i dziwnej radośni. Nawet popołudniowa herbata stała się ich stałą tradycją. Codziennie po obiedzie całą trójką, lub szóstką siadali na ganku i delektowali się przyjemną letnią pogodą. Tutaj w lesie gdzie otaczały ich drzewa gorąc nie doskwierał tak bardzo jak w mieście. Wieczorami robiło się chłodno, a popołudniu przyjemny wiatr wiał z czterech stron świata.
          - Pokroiłam nam arbuza! - zawołała Sakura, kładąc wielki talerz na środku podłogi.
          - Tego mi było trzeba! - ucieszony Naruto, wziął jeden trójkątny kawałek w dłoń, podczas gdy w drugiej ręce trzymał papierowy wachlarz.
          - Już jutro będę miał tu spokój - powiedział pełen ulgi Sasuke również, częstując się orzeźwiającym arbuzem.
          - Chciałabym żebyśmy tak mogli zostać już na zawsze. Ja, ty, i ty! - szepnęła podekscytowana, biorąc pod rękę każdego z nich.
          Sasuke spojrzał na jej rozpromienioną twarz. Siedziała tak spokojnie, i tak frywolnie się zachowywała, obserwując błękitne niebo, jakby znów wróciła do dni gdy chodzili do akademii. Jej zielony oczy przepełnione były niewyjaśnioną radością i energią życiową, którą dawno nie widział. Przez ostatni tydzień uśmiech nawet na sekundę nie zszedł jej z twarzy.
          - Brakuje tylko Kakashiego! Czasami tęsknie za tym jak każe mi się zdrowo odżywiać, lub jak zaszywa się za tą swoją głupią książką.
          - Może następnym razem wpadnij z Kakashim. I Saiem - zaproponowała Sakura, podskakując z radości na samą myśl o tym.
          - Nie wpuszczę was tu następnym razem - ostrzegł Sasuke.
          - Jak zawsze milusi! - zawołał Naruto, uderzając go żartobliwie w plecy.
          - Dotknij mnie jeszcze raz, a skrócę cię o głowę - warknął, wyciągając katanę z pochwy. Wycelował ostrzem w samą aortę, sprawiając, że serce Uzumakiego zatrzymało się na sekundę.
          - Zabierz to żelastwo z przed mojej twarzy! - krzyknął.
          I kolejne popołudnie minęło na przyjacielskich kłótniach, które same w sobie wyrażały więcej niż nie jedna męska rozmowa.



          Z samego rana weszła do pokoju Sasuke z zamiarem pożegnania się. Gdy tylko weszła do środka zastała idealnie pościelone łóżko, oraz uchylone okno, które wpuszczało dużo świeżego powietrza. Domyśliła się, że wyszedł rano. Sasuke nie był typem człowieka który lubi się żegnać i mówić do widzenia. Wszystko co chciał powiedzieć Naruto przed wyjazdem powiedział wczoraj podczas wymiany ciosów. To im wystarczyło.
          Jej jednak trudno było wyjść, nie mówiąc chłopakowi "Do zobaczenia, nie długo wrócę". Dotychczas to Sasuke zawsze wychodził i to ona na niego czekała. Dziwnie się czuła gdy, wychodząc z domu machała Jugo i Suigetsu na do widzenia. Ziarno niepewności kiełkowało w jej sercu gdy spoglądała na zadowoloną twarz Karin. Wiedziała, że ta kobieta będzie starała się zająć jej miejsce i to napawało ją strachem.
          - Spokojnie. On nigdzie nie ucieknie! - pocieszył ją Naruto, klepiąc delikatnie po plecach - Chodźmy - powiedział, uśmiechając się delikatnie.
          - Tak, chodźmy - odwzajemniła jego radość, i bez oglądania się za siebie szła przed siebie do rodzinnego domu.




          Do domu wrócił przed porą obiadową. Pierwszą rzeczą jaką zrobił było wejście do kuchni. O tej porze zazwyczaj zastawał Sakure, stojącą przy kuchence. Tym razem przeszedł obojętnie obok pustego stolika i pustego blatu. Jego nos zaprowadził go do ogródku i gdy tylko poczuł zapach ogniska wiedział, że przez kolejne dni będą jeść grillowe ryby lub inne rzeczy, które da się nabić na patyk i postawić na ogniu.
          - Mam nadzieje, że to zadowoli twoje rozpieszczone podniebienie - zaśmiał się Suigetsu, wciskając mu w dłonie patyk z przypaloną makrelą.
          - Jutro postaram się coś ugotować. Aż mdli mnie od tego zapachu - jęknęła Karin, machając artystycznie dłonią przed nosem.
          - Tym bardziej powinienem więcej upiec, żebyśmy mogli co jutro zjeść!
          - Zaraz...zginiesz! - warknęła, uderzając Suigetsu w twarz.
          - Róbcie co chcecie idę do pokoju - rzucił obojętnie Sasuke, zawracając do domu.

          Położył się na łóżku, czując jak zmęczenie bierze nad nim górę. Niby nic nie robił do tej pory, a oczy zamykały mu się same.
          Wstał późnym wieczorem. W pokoju panował pół mrok. Pomarańczowe światło wdarło się przez białe zasłony, rzucając cień na jego zaspaną twarz. Leniwie wstał, dotykając gardła. Chciało mu się bić, wręcz suszyło go.
          - Aish... - przeklął pod nosem, podnosząc wieczko od czajnika na zieloną herbatę. - Gdzie jest ta głupia herbata, lub jakakolwiek woda! - warknął na siebie, otwierając każdą szafkę w kuchni.
          - Tutaj, tutaj...
          Jugo poszedł do półki, która wisiała nad lodówką. Wziął w dłonie drewniane pudełko, i postawił na stole. W tym samym czasie nastawił wodę na gaz, przygotował dwie czarki, wsypał do czajnika dokładnie dwie łyżeczki zielonej aromatycznej herbaty i odłożył pudełko z powrotem na miejsce.
          - Na prawdę nie wiesz co gdzie jest w tym domu? - spytał zdziwiony, stawiając herbatę na stoliku. On sam, a nawet Suigetsu wiedzieli gdzie Sakura trzyma środki czystości, gdzie są zapasy, apteczka i inne rzeczy, które nadawały charakter temu domu.
          - Sugerujesz coś?
          - Nie, nic - powiedział krótko, a później znikł w salonie, gdzie usiadł przed telewizorem obok Karin.



          Siedząc przy stole, obok pustego miejsca zastanawiał się co to jest za uczucie które towarzyszyło mu od kilku dni. Od wyjazdu Sakury minęły trzy dni, a on przez te dni kręcił się po domu i oglądał się za siebie, sprawdzał czy pranie pachnie tak jak powinno, czy kubki ułożone są na miejscu i czy wszędzie panuje porządek. Jeśli coś było nie tak, wychodził przed dom i  dawał upust złości. Nie miał na kogo się denerwować, a najgorsze nie miał na kogo krzyczeć. Popołudniowe rozmowy z Suigetsu wydawały się inne gdy Sakura nie przynosiła im herbaty, gdy nie było owoców, idealnie obranych i pokrojonych w równiutkie kawałki. W nocy trudno mu się spało. Przewracał się z boku na boku, budził się w środku nocy, lub w ogóle nie spał. Czuł się nie kompletny, jakby ważny filar został zniszczony, a to dopiero były pierwsze dni.
          Siódmego dnia, gdy wszyscy już zasnęli,  a on wciąż kręcił się po domu,  zatrzymał się na chwilę przed pokojem Sakury. Długo się zastanawiał zanim wszedł do środka
          Pościel była poskładana, okno zamknięte na wypadek burzy, lub deszczu. Brązowy miś który kupiła pod czas jednej z misji siedział na szafce, strzegąc pudełka, w którym znajdowały się wszystkie listy z Konohy. Ubrania były staranie poskładane i poukładane w szafce. Wszystko wyglądało tak jak każdego dnia gdy tu przychodził.
          Usiadł na brzegu łóżku delikatnie, przejeżdżając dłonią po pościeli. Za nim się zorientował położył głowę na poduszczę, naciągnął kołdrę, aż pod szyje, a później zasnął jak dziecko, otulony zapachem Sakury, za którym tak tęsknił. Następne noce spędzał już tylko tutaj z nadzieją, że gdy się obudzi nie będzie sam.
          Czternastego dnia, czyli dokładnie dwa tygodnie które miały minąć do powrotu Sakury wprowadził w jego życie iskrę radości.  Sasuke, który tego dnia chodził i robił bałagan uśmiechał się pod nosem, mogąc przestawić książki, zostawić papierki na: dywanie, schodach czy w ogródku. Z niezrozumianą satysfakcją, ubrudził czyste talerze zupą, a stos naczyń zostawił w zlewie, nie zalewając ich nawet wodą. Wszystkie te czynności tak go zmęczyły, że po kolacji, usiadł wygodnie w salonie na fotelu, wyciągając nogi przed siebie. Telenowela która leciała w telewizji nie wydawała się tak zła jak zazwyczaj. Szczerze, mówiąc nawet jej nie oglądał. Obrazy przelatywały mu przed oczami, a dialogi aktorów wpadały jednym uchem, a wypadały drugim.
          - Coś taki zrelaksowany jesteś - zauważył Jugo.
          - Najpierw narobił syfu, żeby Sakura miała co robić po powrocie do domu, a później rozsiada się jak król, jakby nigdy nic - prychnął Suigetsu.
          - Ona dziś nie wróci. Gdyby miała wrócić już dawno by tu była. Jest już po ósmej. Nie ma szans by wróciła - wtrąciła Karin. Zadowolona założyła nogę na nogę, czerpiąc satysfakcję z morderczych spojrzeń przyjaciół.
          - Przestań gadać głupoty - mruknął Suigetsu.
          - Sami zobaczycie. Widzieliście jaka była szczęśliwa gdy był tu Naruto. Widzieliście jak się cieszyła gdy z nim wychodziła. Jak dla mnie, to pewnie tu w ogóle nie wróci. Naruto ją zatrzymał w wiosce o ile sama nie chciała tam zostać - ciągnęła. Kątem oka spoglądała na Sasuke, który prawie niezauważalnie napiął mięśnie. Wiedziała, że się zdenerwował, że wprowadziła zamęt w jego głowie.
          - Chyba za mało znasz Sakure. Nawet po dwóch latach nic o niej nie wiesz - wtrącił Jugo.
          - Sami się przekonacie. Sasuke również - powiedziała cicho, podążając wzrokiem za odchodzącym Sasuke.



          Piętnastego dnia Sasuke obudził się w pustym pokoju. Ptaki śpiewały głośno za oknem, a on w ich śpiewach słyszał szyderczy śmiech. Leniwie przewrócił się na drugi bok. Szara ściana przywitała go na dzień dobry. Przejechał dłonią po zimnym pustym miejscu, a gdy zrozumiał, że jej tu nie ma zerwał się wściekły z łóżka, rozwalając wszystko co wpadło mu w dłonie.
          - Mówiłam, że tak będzie...dlatego kazałam jej się wynosić. Wiedziałam, że w końcu go zostawi. Tylko my jesteśmy w stanie przy nim zostać do końca. Tylko my wiemy jaki Sasuke jest na prawdę - powiedziała Karin do swoich przyjaciół.
          Wpatrzona w Sasuke, które siedział w ogródku na ziemi uśmiechała się triumfalnie sama do siebie. Delikatnie zwróciła wzrok na miśka, który głowę miał ozdobiony mieczem. Na twarzy tego pluszaka malował się uśmiech. Uśmiech, który powoli znikał w czarnych płomieniach amaterasu.
          - Mówiłam, żeby nie kupował jej tego głupiego misia. Za bardzo ją rozpieszczał - prychnęła pod nosem, przypominając sobie jak w drodze powrotnej do domu, Sakurze spodobał się ten miś, a Sasuke jakby nigdy nic zapłacił za niego.


          Siedemnastej nocy cichutko na palcach weszła do pokoju swojej rywalki. Była tu pierwszy raz w życiu. W przeciągu dwóch lat nigdy tu nie była i jakoś nie żałowała tego. Myśl o tym co zaraz może się wydarzyć napawała ją ekscytacją i wewnętrzną dumą.
          Zgrabnie usiadła na brzegu łóżka, dotykając dłonią głowy Sasuke. Pochylona nad jego ciałem, ucałowała go delikatnie w policzek, po czym szybko stanęła obok w gotowości do dalszych działań.
          - Co jest? - warknął zdezorientowany, siadając prosto.
          - Przyszłam ci poprawić humor - wyszeptała cicho, spuszczając ramiączka na bok. Koszula nocna zsunęła gładko zsunęła się na ziemie, ukazując jej ciało w samej bieliźnie.
          - Karin czy ty postradałaś zmysły?!
          - Wysłuchaj mnie Sasuke. Nie musisz już spać w jej łóżku, oczekując jej powrotu, bo ona już nie wróci. Pogódź się z tym, że dziewczyną, którą próbowałeś słusznie trzymać na dystans wykiwała cię. Odeszła od tak, zostawiając cię samego. Już nie wróci - powtórzyła głośniej, dotykając jego policzka.
          - Nie wiem co sobie myślisz, ale poukładaj sobie pewne sprawy w tej małej główce. I nie dotykaj mnie - warknął ostrzegawczo, odpychając jej dłoń na bok.
          Karin upadła na ziemie, tuż przed jego nogami. Upokorzona patrzyła jak chłopak odchodzi, nawet na nią, nie spoglądając. Żal i złość przepełniła jej serce, a później łzy spłynęły jej po policzkach, tuż na sukienkę Sakury, która upadła w momencie gdy Sasuke wstał z łóżka.




          Nie chciała nikogo zbudzić więc niczym duch weszła do środka. Nie musiała zaświecać światła, znała ten dom na pamięć. Wiedziała co gdzie jest, co gdzie stoi, i wisi. Od razu bez zastanowienia skierowała się schodami na górę. Była niczym myszka pod miotłą, gdy stanęła pod drzwiami do pokoju Sasuke.
          Jeden głęboki oddech, kilka wydechów i w końcu weszła do środka, trzymając białe pudełko w dłoni.
          Chłodne powietrze przywitało ją na wejściu.
          - Um...nie ma go? - spytała sama siebie, odkładając kartonik na nocą szafkę.
          Podeszła do łóżka za którym tak tęskniła. Spojrzała na szafkę, a później na katanę, która stała w kącie. Nie mógł być na żadnej misji bez swojego miecza. Zdezorientowana spojrzała za okno, mając nadzieje, że może gdzieś w ogrodzie stoi i patrzy się na księżyc jak to czasami miał w zwyczaju. Niestety nigdzie nie mogła go spostrzec.
          - Gdzie on jest?
          Zdenerwowana i niepewna wróciła do drzwi. Za nim zdążyła je otworzyć ktoś wpadł do środka, uderzając w nią całym ciałem. Za nim zdążyła upaść, silne ramie złapało ją przed upadkiem. Stojąc oko w oko z swoim wybawcą, wstrzymała oddech na kilka sekund.
          - Ty - powiedział pełen żalu. Nie sądził, że głos tak mu się załamie.
          Usłyszał, że ktoś wchodzi do domu, nie był pewny czy to tylko iluzje czy jego wymysły, ale znał ten chód na pamięć. Gdy tylko drzwi w jego pokoju zamknęły się, wyskoczył z łóżka jak oparzony, biegnąć na górę ile sił w nogach.
          - Ale mnie przestraszyłeś! - pisnęła cicho, uderzając do w klatkę.
          - Sakura ty... - powtórzył.
          Nie wiedział co zrobić, o co najpierw spytać, czy wybuchnąć gniewem, czy pozwolić jej by się wypowiedziała. Sam jej widok sprawił, że serce podeszło mu pod gardło.
          - Nic nie mów! - rozkazała. Pośpiesznie podeszła do nocnej szuflady, jednym zwinnym ruchem, rozerwała pudełko, później ogień mignął mu przed oczami i wróciła do niego, trzymając w dłoni talerz z jakimś ciastem i świeczką.
          - Wszystkiego najlepszego! - zawołała, uśmiechając się szeroko - Myślałam, że nie zdążę, ale na szczęście udało się. Jest dopiero jedenasta więc przez godzinę masz jeszcze urodziny - mówiła dalej. Wcisnęła mu ciasto w dłonie, podczas gdy sama szukała czegoś w torebce.
          - Troszeczkę się spóźniłam przepraszam. Miałam być za dwa tygodnie, ale nie mogłam znaleźć nikogo kto mógłby zrobić to dla mnie tak jakbym chciała.
          Jej ciepłe dłonie nagle znalazły się na jego karku. Domyślał się, że to naszyjnik, bo gdy skończyła coś chłodnego zawisło mu na skórze.
          - To jest twój symbol - pokazała na wachlarz Uchiha - A z tyłu jest symbol Konohy. Ten naszyjnik ma cię chronić. Twoi wszyscy przodkowie z klanu Uchiha będą przy tobie gdy będziesz potrzebował pomocy, oraz wszyscy przodkowie Konohy będą pilnować by nic ci się nie stało - wyjaśniła delikatnie, dotykając naszyjnika - Jest mi przykro, że rok temu nie udało nam się świętować twoich urodzin, bo byłeś na tej długiej misji, ale w tym roku nam się udało - uśmiechnęła się szeroko.
          W świetle świeczki jej jasna twarz promieniała. Promieniała światłem, które biło od niej na kilometr. Jej uśmiech był dla niego, jej oczy śmiały się do niego, jej wzrok skierowany był tylko dla niego. Gdy tak na nią patrzył czuł, że coś w nim narasta, i zaraz wybuchnie.
          - Pomyśl życzenie - powiedziała.
          Sasuke westchnął cicho, po czym bez zastanowienia zdmuchnął świeczkę. Ciemność od razu ich pochłonęła, a drażniący zapach znikł od jednego podmuchu wiatru.
          - Miałeś pomyśleć życzenie - fuknęła.
          - Już się spełniło - powiedział spokojnie, zapalając nocną lampkę. - Spełniło się w momencie gdy weszłaś do tego pokoju - dodał, nie spuszczając z niej wzroku.
          - Co..eee...hee - zawstydzona, odwróciła twarz w drugą stronę. - Spróbuj ciasta! Może nie być za dobre, bo piekłam je na szybko przed wyjściem, no i jest zimne - powiedziała pośpiesznie, wtykając mu do ust kawałek babeczki czekoladowej.
          - Sakura... - zaczął.
          Serce zadrżało, słysząc ten ton głos. Był to dźwięk, który ostatni raz słyszała przed jego odejściem. Nie przepełniony nienawiścią, złością i żądzą mordu. Zwyczajny, trochę arogancki, przepełniony obojętnością ton głosu, który sprawiał, że dreszcze pokrywały jej całe ciało.
          - Stało się coś? - spytała nie pewnie.
          - Nie możesz mnie zostawić rozumiesz? - spytał, przytulając ją do siebie.
          Mocnym, jednym ruchem, przyciągnął ją do siebie, zamykając w uścisku.
          - Czemu miałabym cię zostawić. Przecież mówiłam, że cię nigdy nie zostawię - powiedziała, delikatnie zła, obejmując go mocno - Wiesz, że cię kocham - szepnęła, wtulając twarz w jego ramie.
         
          Odsunął jej kruche ciało od siebie, by móc jeszcze raz spojrzeć na jej zmęczoną, ale radosną twarz. Nie wiedział co się w nim budzi, ale nagle zapragnął dać jej wszystko co przed nią w sobie ukrywał. Chciał ją całować spokojnie, i delikatnie. Pragnął sprawić jej przyjemność, której jeszcze jej nigdy tak na prawdę nie dał.
          - Sasuke...czekaj - wyszeptała, zamykając oczy. Nogi nagle ugięły się pod nią, czując jego chłodne pocałunki na sobie. Tęskniła za tymi silnymi dłońmi, które rozbierały ją zachłannie.
          - Zastanawiam się czy mam cię ukrajać za sześciodniowe spóźnienie - powiedział, ściągając z niej bluzkę.
          Cichy śmiech wydobył się z jej klatki piersiowej. Nie pytając o pozwolenie, rozerwała z niego koszule, tak jak to on w zwyczaju miał niszczenie jej ubrań.
          - To takie nie fair, że ty masz na sobie tylko bokserki i podkoszulek, podczas gdy ja jestem cała ubrana - mruknęła.
          Sasuke zaśmiał się pod nosem. Czuł się jak król, samiec alfa, który dorwał w swoje łapy niewinną owieczkę.
          - Odwróć się - poprosił.
          Delikatnie rozpiął stanik, który zsunął się po jej zgrabnych ramionach. Przez chwilę patrzył się na jej nagie plecy, pochłaniając wzrokiem ten piękny obraz, który tej nocy wydawał się nadzwyczajnie nie ludzki.
          - Nie krzyżuj ramion - szepnął, odwracając ją do siebie przodem.
          - Zawstydzasz mnie - szepnęła, spuszczając wzrok.
          - Przecież to nie pierwszy raz gdy widzę cię nago - przypomniał, rozwiązując jej ręce.
          Jeszcze bardziej zawstydzona, pozwoliła by wziął ją na ręce. Gdy usiadł na łóżku, instynktownie, objęła jego biodra nogami, zarzucając ręce na szyje.
          - Zawstydzona? - spytał rozbawiony.
          - To pierwszy raz gdy mogę się spokojnie tobie przyjrzeć, pocałować, czy też...na równi brać udział w tym - szepnęła, całując go.
          - Na nic więcej na razie ci nie pozwolę - oznajmił, kładąc ją na łóżku. Łokciami podparł się po bokach jej twarzy po czym delikatnie i spokojnie całował ją, pozwalając by wszystkie emocje i uczucia jakie dusił w sobie dziś wypłynęły na wierzch. Za nim zsunął z niej majtki, a z siebie bokserki, długo pieścił jej ciało. Tej nocy chciał poświęcić czas na sprawieniu jej przyjemności. Na tym by czerpała z ich stosunku jak najwięcej i jak najaktywniej.
          - W porządku nie musisz się powstrzymywać. Już nic nie musisz, prócz bycia przy mnie - powiedział, wchodząc w nią  w powoli.
          Pierwszy niewinny jęk wypełnił pokój.
          - Możesz krzyczeć. Krzycz - szepnął.
          Nie wiedziała ile czasu minęła. Nie przejmowała się niczym. Nie myślała o domownikach, którzy spali za ścianą. Robiła to co sprawiało im najwięcej radości, wyzwoliła z siebie emocje, które długo dusiła. Poznawała nowy wymiar przyjemności, który atakował jej ciało, i przeszywał falą przyjemności. Nawet gdy słońce już wzeszło, nie czuła się zmęczona. Pragnęła go więcej, i mocniej. Całego jego. Całej duszy i całego ciała, które w końcu należało tylko do niej.


          - Gdzie uciekasz? - spytał, obserwując jak dziewczyna zbiera ubrania z ziemi.
          - Idę do swojego pokoju się przebrać - szepnęła.
          - Weź swoje rzeczy i przynieść je tu - rozkazał, wyciągając rękę w jej stronę.
          - Co? - spytała, wychodząc spod łóżka. W lewej dłoni, trzymała skarpetkę.
          - Mówię, żebyś później wzięła swoje rzeczy i je tu przyniosła - powtórzył zirytowany, z powrotem, wciągając ją pod kołderkę.
          - Co zrobiłeś z moim pokojem?
          - Nic nie zrobiłem.
          - Na pewno?
          - Po prostu kilka rzeczy się zepsuło.
          - Samo?
          - Czy to ważne? Jestem troszeczkę zmęczony, więc jakbyś była tak miła i też poszła spać.
          - Jest już południe - zauważyła.
          - Nie szkodzi. Wole spać tutaj niż iść na obiad przygotowany przez któregoś z nich.
          Zaśmiała się cicho.
          Naciągnęła kołderkę, na ich nagie ciała, a później zasnęła spokojnie.



          Sasuke stanął nad śpiąca Sakurą. Zastanawiał się jak można tak po prostu zasnąć na trawie, wśród prania. Domyślał się, że od kilku miesięcy jest trochę bardziej zmęczona niż zazwyczaj. Zwłaszcza ostatnie trzy tygodnie gdzie prawie nie wypuszczała go z łóżka. Zauważył również, że mocno schudła. Wciąż gotowała, ale podczas posiłku nie jadła zbyt dużo. Czasami przed snem schodziła na dół podjeść jakieś ciasto czy inne słodkości. Im więcej z nią przebywał tym więcej dziwnej rzeczy o niej poznawał.
         

          Sakura trzasnęła drzwiami tuż przed twarzą Sasuke. Nie obchodziło ją co zaraz powie czy zrobi. Miała po dziurki w nosie go na dziś, i nie miała zamiaru tego ukrywać. Obrażona usiadła na łóżku twarzą do ściany.
          - Oszalałaś?!
          - A ty?
          - Co ja?
          - A oszalałeś? Która jest godzina? Ja gdy kiedyś spóźniłam się choćby godzinę miałam przechlapane, a ty wracasz z miasta spóźniony trzy godziny i nic!
          - Czy ty w ogóle się słyszysz?!
          - Jeszcze krzyczysz na mnie! - warknęła.
          - Nie mam pojęcia co się z tobą dzieje. Więc wyjdę i zostawię cie! - fuknął, trzaskając za sobą drzwi.
          - I dobrze!
          Po godzinie wrócił do pokoju. Na jego szczęście Sakura zasnęła. Leżała skulona na łóżku, przykryta jego koszulą. Jego sharingan zabłysnął niebezpiecznie. Wytężając wzrok skupił się na mocnej energii życiowej, która zagnieździła się w ciele Sakury. Niebieska chakra była tak mocna i intensywna, jakby należała do urodzonego niemowlęcia, a nie formującej się istoty.
          - W końcu się udało - szepnął, łapiąc się za głowę.




          Tak jak przypuszczał Tsunade potwierdziła ciążę Sakury. Była w połowie drugiego miesiąca, co nazbyt nadwyrężyło jej zdrowie. Nie trzeba było tłumaczyć czemu tak jest. Płód który dorastał w niej był bardzo silny. Pochłaniał dużo energii, i siły przez co Sakura chudła, i czuła się zmęczona. Powiedziano jej, że musi dużo jeść i odpoczywać, a odpowiedzialny za jej stan miał być Sasuke.
          - Nie chce jeść. Już dużo zjadłam - mruknęła, odsuwając talerz na bok.
          - W porządku. Zaparzę ci herbatę.
          - Nie chce herbaty.
          - To czego chcesz?
          - Ciebie
          Sasuke spojrzał na nią badawczo. Była już w siódmym miesiącu. Brzuszek rósł z dnia na dzień. Trochę przytyła, a co najważniejsze nabrała sił i apetytu. Humorki miała ciężkie i chwilami nie do zniesienia. Dużo krzyczała, dużo płakała i prawie dwa razy więcej się śmiała i cieszyła. Czasami latała nago po pokoju, podziwiając swój pokój, a czasami wybuchała płaczem, że jest gruba  i brzydka. W takim momentach najchętniej uciekły by gdzieś daleko, niestety musiał być przy niej i dodawać otuchy.
          - Czy to bezpiecznie?
          Czasami miał wrażenie, że dziecko jest większe niż inne. Gdy kopało czuć było siłę. Rozwijał się bardzo dobrze i bardzo szybko. Wprawdzie słyszał, że stosunek podczas zaawansowanej ciąży nie zagraża dziecku. Czytał nawet książkę, w której zalecano kochanie się zwłaszcza przed porodem, bo to niby przyśpiesza kurcze. Jednak nadal bał się to robić.
          - Nie ważne. Zjem to ciasto - westchnęła, biorąc talerz na górę.
          - Sakura - jęknął zmęczony - Kocham cię - powiedział, całując delikatnie. - Całą. Nie ważne czy jesteś w ciąży czy nie, czy ważysz dwadzieścia kilko więcej, czy dwadzieścia mniej. Po prostu cię kocham - powtórzył, przytulając ją.
          - Dziękuję - szepnęła, obejmując go mocno.



          - Sasuke - powiedziała któregoś dnia, leżąc w łóżku. Zalana łzami, trzymała się za brzuchu, mając nadzieje, że jej zły humor nie wpłynie na malucha.
          - Czemu znów płaczesz?
          - Ja...ja chciałabym wrócić do domu. Tęsknie za rodzicami  - szepnęła, ocierając łzy. - Chce żeby nas syn miał dziadków - dodała szybko, głaszcząc brzuch.
          - Sakura...mamy jeszcze trzy miesiące do porodu - powiedział, kucając przy łóżku.
          - Tęsknie za domem.... - jęknęła, zalewając się łzami.



         
          Sasuke siedział w fotelu z trzymiesięcznym synem w ramionach. Chłopczyk ubrany w tradycyjny strój Uchiha, z małą czapeczką na głowie z wystającymi czarnymi włosami, patrzył na niego z zaciekawieniem. Czasami miał wrażenie, że maluch chce mu coś powiedzieć, odpowiedzieć na pytanie lub po prostu zaśmiać się głośno. Z każdym dniem kochał go coraz bardziej. Gdy trzymał go na rękach czuł jak cała jego nienawiść znika, a na jej miejsce pojawia się miłość, które wypełniało go. Itachi był niczym filtrator, który oczyszczał jego duszę. Sam nie rozumiał jak to się stało. W dniu gdy urodził się gdy zobaczył twarz swojego syna, gdy usłyszał pierwszy płacz poczuł, że wypełnia go uczucie zupełne inne i różne od tego które wypełniało go do tej pory. Nawet miłość do Sakury była troszeczkę słabsza niż miłość do syna.
          - Sasuke, chodź na kolację. Zawołaj Sakure! - zawołała z dołu pani Haruno.
          - Sakura, Sakura. Wstawaj
          - Hmm? Co...zasnęłam? Przepraszam - szepnęła, rozciągając się wygodnie.
          - Byłaś zmęczona.
          - Zawsze jest mi głupio gdy zasypiam, a ty bawisz się z Itachim - wyjaśniła, biorąc synka na ręce.
          - To mój syn. Zabawa z nim to żaden problem.
          - No tak. Zapomniałam, że Itachi to teraz twoje oczko w głowie - fuknęła z udawaną złością.
          - Jedyne oczko w głowie - dodał, kradnąc jej całusa - Mama woła nas na kolacje.

         
          - O Sasuke jesteście już. Siadaj, siadaj. Mama przygotowała twoje ulubione dania! - powiedział ojciec Sakury, wołając ich do stołu.
          - Mimo iż ja jestem ich córką to oni i tak cię faworyzują - prychnęła.
          - Jak mogłabym nie faworyzować takiego przystojnego i silnego zięcia - powiedziała pani Haruno, głaszcząc Sasuke po głowie.
          - Bo poczuje się zazdrosna - mruknęła Sakura.
          - Ja już jestem zazdrosny! - wtrącił pan Haruno.
          - Ty nie gadaj tylko przynieść zupę! - rozkazała, machając dłonią na męża.
          - Widzę, że się już przyzwyczaiłeś - szepnęła.
          - Już pół roku mieszkamy z twoimi rodzicami trudno żeby nie.
          - Powinniśmy znaleźć sobie własne mieszkanie?
          - Może poczekajmy, aż Itachi skończy rok. Póki co przyda nam się pomoc rodziców.
          - Dobrze - przytaknęła, splatając pod stołem palce z jego dłonią.



          Wyciągnął Sakurę z pokoju małego po czym rzucił na łóżko. Czekał tylko, aż mały zaśnie, a on będzie mógł porwać ukochaną i wziąć ją sobie na te kilka godzin. Cieszył się również, że rodzice mieszkali na parterze, a oni na drugim piętrze dzięki temu nie musieli się, aż tak powstrzymać, tylko cieszyć się sobą.
          - Sakura - zaczął z lekkim uśmiechem.
          - Tak?
          - Kocham cię - szepnął.
          - Też cię kocham.
          - Wiesz za co?
          - Za to, że urodziłam Itachiego? - zaśmiała się.
          - Za to, że dałaś mi to co utraciłem. Rodzinę - powiedział szczerzę.
          - Powinnam cię kolejnego członka rodziny? - spytała zadziornie, zsuwając z niego bieliznę.
          - Nie lepiej poczekać, aż wychowamy jedno dziecko.
          - W takim tempie jakim robiliśmy Itachiego spokojnie możemy zacząć robię drugie - radośnie, przewróciła go na plecy. - Chce ci dać jak najwięcej dzieci. Chce wprowadzić rewolucje w twoim życiu i patrzeć jak obdarzasz nasze córki i synów taką samą miłością jak mnie i Itachiego - dodała szeptem, naciągając kołderkę na ich pół nagie ciała.





Za błędy przepraszam.
         

7 komentarzy:

  1. Przeczytałam, a Ty już możesz mieć na sumieniu moje oceny i chujowe wyniki z matury :3 Tak więc może zacznijmy od najgorszej rzeczy, której nie cierpię, ale nie potrafię się powstrzymać przed wyliczaniem ludziom błędów. Chyba sama wiesz, że było ich mnóstwo, nie będę mówić o literówkach czy błędach interpunkcyjnych, bo to sama pewnie znajdziesz. Zajmę się za to tymi najbardziej rażącymi. „Nadziei” zamiast „nadziej”. „Naprawdę” piszemy razem tak samo jak „nieważne”, „niepokój”, „niedługo”, „półmrok”, „niepewnie”. „Nie wierzę” zamiast „nie wieżę”. Nie rozumiem też dlaczego często przed „i” oraz „lub” stawiasz przecinek? Jest to taki jakby łącznik między zdaniami, więc nie stawiamy przed nim przecinku, chyba że „i” albo „lub” powtarza się po raz drugi lub któryś raz z kolei. Zauważyłam też, że często zmieniasz bohaterom płeć, np. „- Sakura! Znalazłem tą maść! - zawołała Suigetsu.” Ale wydaje mi się, że to jedynie nieuwaga, więc potrafię Ci to wybaczyć. Teraz zajmijmy się sprawami o wiele przyjemniejszymi. Doskonale wiesz, jak uwielbiam Twoje jednopartówki. Uwielbiam je tak bardzo, że jestem dla nich w stanie poświęcić swoją naukę! To jest już poświęcenie. Najbardziej w Twoim stylu lubię to, że nie zmieniasz na siłę charakterów bohaterów i są oni praktycznie tacy sami, jak w mandze. Oczywiście, nie zobaczymy pewnie nigdy Sasuke wyznającego Sakurze, że ją kocha itd., ale właśnie dzięki opowiadaniom blogerów możemy rozwijać swoją wyobraźnię i snuć nierealne wizje na temat tej pary. Wydaje mi się jednak, że ta notatka nie wyszła Ci tak dobrze, jak to planowałaś. Mam wrażenie, że pisałaś ją w pośpiechu i dlatego początek akcji jest zrealizowany w miarę dokładnie i powoli, a kolejne części po prostu płyną tak szybko, że momentami czytający nie nadąża z biegiem wydarzeń. Również wyjątkowo szybko, jak na Twoje historie, zmieniła się postawa Sasuke. Oczywiście, jest ukazane, dlaczego tak się stało, jednak uważam, że delikatnie przyśpieszyłaś ten moment. Bardzo podoba mi się to, że nawiązujesz do aktualnych wydarzeń w mandze i pozwalasz na cudowną wizję dalszej kontynuacji mangi. Czasami mam wrażenie, że Twoje pomysły nie mają końca i jestem pełna podziwu. Także podsumowując wszystko, jednopartówka jest ciekawa, jednakże widać w niej pewne niedoskonałości. Jednakże taka opinia, nie zmienia faktu, że już z niecierpliwością czekam na kolejną i mam nadzieję, że tym razem pojawi się trochę szybciej. Powodzenia i dużo weny moja wspaniała pisarko <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Twoje opowiadania są tak zajebiste, że nie mam zamiaru wytykać Ci błędów językowych :p Jak zawsze WIELKI szacun !!!!! Jezu, co do wydarzeń z mangi Sasuke równierz mnie wkurzył -.- Co za egoista... Ma szczęście, że darzę go sympatią chociaż czasem zastanawiam się dlaczego... Ale bądźmy dobrej myśli :* Myślę, że coś będzie miedzy Saskiem a Sakurą, kiedy Kakashi powiedział, że Sakura tak bardzo kocha Saska, że aż ją to boli (czy coś takiego) to on wyobraził sobie swoją rodzinę, dlatego sądzę, że w tym momencie dostrzegł jak głębokie uczucie żywi do niego Sakura... Kishimoto tak to wszystko komplikuje... W jednym chaapie coś między nimi zaczyna się dziać a w drugim Sasuke staje się zimny i obojętny... Wkurza mnie to ale no cóż... Naruto kończy się 6 listopada (nie wiem jak to przeżyję, gdyż ta manga to moje życie, już mam doła jak pomyślę, że się kończy ;*() wtedy dowiemy się jak to wszystko się potoczy :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam twoje historie! Ale to chyba już wiesz :D Za każdym razem zaskakujesz mnie czymś nowym. Nigdy nie wiem czego się spodziewać, a to niezły wyczyn biorąc pod uwagę jak wiele historii napisałaś :) Ciszę się, że ciągle masz wenę. I nie ukrywam, że marzę o tym aby tak pozostało :D

    Jak dla mnie błędy, mimo że się pojawiły, nie były rażące ;) Zresztą ja mało kiedy zwracam na nie uwagę :D Najważniejsza jest historia. A co jak co, ty potrafisz odwrócić moją uwagę od niedociągnięć :D

    Z niecierpliwością czekam na kolejne opowiadania :D
    Pozdrawiam i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wiem co, jednak twoje jednopartówki, mają w sobie coś takiego, że przyciągają mnie jak magnez. Kiedy zobaczyłam nowy wpis u ciebie, to dostałam takiego zacieszu, że temperatura mi skoczyła na 37,8. Normalnie aż mama mnie do szkoły nie puściła, bo wyglądałam jak chora, z radości. Tak więc, musisz wiedzieć że kocham twoje historie, a najbardziej te kontynuujące mangę, jesteś jak takie światełko w tunelu, dzięki czemu nie rzuciłam mangi w cholerę. Po za tym Sas jest u cb po prostu genialny, perfekcyjny. Mam nadzieję, że nie przeraziłam cię tym komentarzem, ale no po prostu jesteś świetna. Moje wypociny przy tym, to tylko nie ogarnięte słowa. Życzę długotrwałego rozejmu z weną:-)

    Pozdrowienia :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. :*( Boż.,, Za tydzień koniec... Jak ja to przeżyję ??? Sasuke i Naruto leżą teraz bez rąk... Jak to będzie"????

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń