OGŁOSZENIA

UWAGA!
Blog istnieje jako mój śmietniczek. Wylewam na nim wszystkie pomysły które zagnieżdżą mi się w głowie.

NIE realizuje zamówień, chyba, że napiszę wcześniej.
PRZYPOMINAM, że jest to ŚMIETNICZEK.

[06.11.2014]
ślę wirtualnego HUGA do każdego fana, czytelnika, miłośnika, Narutomaniaka, Narutardsa, i SasuSaku shippera! Z podziękowaniami dla wszystkich osób, którzy dzielnie i z zapartym tchem śledzili i trzymali kciuki za swoich ulubionych bohaterów i Naszego Najgłośniejszego ninja numer 1!
Wiele osób się zastanawia czy blog po zakończenia mangi będzie dalej funkcjonował. Ja bez wahania odpowiadam TAK! Tak długo jak mam wenę, tak długo jak mi pozwolicie i tak długo jak istnieją fani Naruto, SasuSaku, Shikatema etc, tak długo ja będę pisać. Będę dalej pisać, i pisać, aż zostanę ostatnim fanem SasuSaku w Polsce, a później na świecie.


[18/04/2020]
Jak się macie moi drodzy czytelnicy ? Czy wam też życie ucieka przez palce, ale wciąż czujecie się dziećmi ?


cr: all credis to the owner, DevinArt, tumblr, Masashi Kishimoto.

Szablon w całości stworzony prze ze mnie.



23 kwi 2015

38 - Tworzenie perły (SasuSaku)

          Paring: SasuSaku
          M&A: Naruto
          Dozwolone: nie ma granicy.
          Kategoria: Spoiler, po wojnie, życie shinobii.
        

          Znudzonym wzrokiem spojrzał na zaczerwieniałe niebo.  Dzień dochodził ku końcowy, i w końcu mógł cieszyć się odrobiną chłodu, które przynosiły letnie noce. Ceramiczny kubek odłożył na bok, sprawdził czy katana leży dumnie na gałęzi wyżej po czym wygodnie rozłożył się na drzewie wiśniowym, które okupował.  Tego dusznego i upalnego popołudnia poczuł silny atak nostalgii oraz tęsknotę za czymś znajomym.


          Niespostrzeżenie wszedł do wioski. Pomimo upływu czasu i rozwoju technologicznego nie zmieniło się tu zbytnio od jego ostatniej wizyty. Przynajmniej nie jeśli chodzi o ludzi, tłumy, bazary i własny tryb życia. Każdy się gdzieś śpieszył i nie zwracał uwagę na przypadkową osobę, starsze panie w sklepach tradycyjnie plotkowały i wymieniały się najświeższymi informacjami, a najmłodsi bawili się na podwórku. Przyjemnie było się przejść po zatłoczonych uliczkach i widzieć te same stragany, te same twarze, a nawet te same stare nieściągnięte plakaty. Nawet po tym jak wioskę zrównano z ziemią, to wszystko odbudowana w identycznej replice.
          - Przepraszam bardzo czy nie wiecie przypadkiem gdzie znajdę...
          Młoda kobieta, która pracowała w sklepie z ręcznie robioną biżuterią wytężyła uważnie wzrok. Za pleców mężczyzny lśniły promienie słoneczne przez co trudniej jej było dostrzec twarz przybysza.
          - Czy to nie... - szepnęła jakaś dziewczyna z boku, baczniej się mu przyglądając.
          - Bez wątpia! - krzyknęła jej przyjaciółka.
          - Dziękuję bardzo - pożegnał się miło, po czym zawrócił w drugą stronę, powtarzając w głowie adres, który przed chwilą usłyszał.
          - Czy to nie był? - dziewczyna podeszła do ekspedientki, nie mogąc oderwać wzroku od oddalającego się chłopaka.
          - Cudowny... - szepnęła jej przyjaciółka.
          - Zdecydowanie on - rozmarzony głos sprzedawczyni zmieszał się z westchnieniem dwóch dziewczyn.


          Niepewnie stanął przed dużym trzypiętrowym budynkiem. Przez chwilę zastanawiał się czy to dobry pomysł żeby tam wejść tak bez uprzedzenia, ale po dłuższej chwili namysłu nie miał nic do stracenia. Zawsze przychodził niespodziewanie. Był wolnym strzelcem. Nie lubił zasad.
          Wszedł po schodach do środka. Szeroki, kolorowy i otwarty korytarz prowadził go na sam koniec pomieszczenia, gdzie znajdowały się drzwi. Karteczka z napisem "Witamy Serdecznie" wywołała lekki uśmiech na jego twarzy. Bez pukania rozsunął drzwi, które otwierały się na inny świat.
          - Sakura? - zapytał nie pewnie, rozglądając się po pomieszczeniu. Musiała to być część recepcyjna, a do tego nie zbyt dobrze użytkowana.
          - Tak słucham? - zawołał kobiecy głos.
          Za ściany, która najprawdopodobniej prowadziła do drugiego pokoju wyłoniła się Sakura. Z kilkumiesięcznym dzieckiem na piersi wyszła przed niego boso.
          - Sakura? - spytał po nowie.
          - Kto?Sasuke!? - zawołała ożywiona, widząc chłopaka w drzwiach.
          Jego widok tutaj uderzył w nią ja grom z jasnego nieba. Stał w bezruchu, a ona jak mała dziewczyna biegiem rzuciła się w jego stronę.
          - Sakura co ty robisz uważaj! - krzyknął Sasuke, stając przed nią. W ułamku sekundy, gdy tylko potknęła się o zabawkę pojawił się z nikąd, ratując ją i dziecko od nieszczęścia - Oszalałaś? Masz dziecko na rękach, a biegasz jakbyś była w parku. Uważaj - skarcił ją.
          - Wybacz...wybacz... - zwróciła się do dziewczynki, która przestraszona ryknęła płaczem  - Możesz chwilę poczekać? - poprosiła z nutką przeprosin w głosie po czym znikła za ścianą.

          Udali się na trzecie piętro, które znacznie odróżniało się od dwóch innych. Przedpokój był w stonowanych kolorach, na ścianach wisiały tylko dwa obrazy naszkicowane przez Saia, a kuchnia otwarta na salon urządzona była z elegancją.
          - Nie wiedziałam, że wracasz. Mogłeś napisać - powiedziała z nutką żalu.
          - To twoje mieszkanie? - puścił jej komentarz mimo uszów.
          - Takk. Po tym jak założyłam tą klinikę  przeprowadziłam się od razu na trzecie piętro. Chce być cały czas w pogotowiu gdyby się coś działo. Mamy wiele dzieci, które nadal są nie przyzwyczajone do nowego miejsca i nie są w stanie sobie poradzić z startom rodziców - wyjaśniła z zgaszonym głosem. - Jak chcesz zostać możesz skorzystać z tego pokoju. W sumie...powstał on z myślą o tobie - dodała nieśmiało, otwierając drzwi do pokoju.
          Sasuke wszedł do środka. Pokój był urządzony neutralnie. Jasne ściany, duże łóżko pod oknem, dwie szafki, jedna szafka nocna, niewielki telewizor i półka na książki. Czyli wszystko co potrzebuje facet.
          - A gdzie twój pokój?
          - Na przeciwko
          Już na pierwszy rzut oka mógł powiedzieć czym się różni to pomieszczenie od jego. Sakura miała typowe delikatne różowe ściany, łóżko na którym znajdowała się niezliczona ilość poduszek. Półki wypełnione zdjęciami lub rysunkami jej podopiecznych. Na oknie stały doniczkowe rośliny, tu i ówdzie były porozstawiane świeczki, nawet nie zabrakło toaletki, a na niej milion rzeczy, które używały dziewczyny, a on nie miał pojęcia o ich przeznaczeniu.
          - Twój jest jakiś lepszy - mruknął, rzucając się na łóżko.
          - Może trochę  - zaśmiała się, siadając na krześle obok.
          - Co tam w ogóle?
          - Nic nowego. Od misji ratunkowej Hinaty i Hanabi wszystko idzie do przodu. Kakashi poświęca się roli Hokagę, Tsunade podróżuje, Naruto trenuje i spotyka się z Hinatą. Wszyscy są zajęci swoim życiem - westchnęła ciężko, odychalając głowę do tyłu. - Nie uwierzysz, ale Shikamaru oficjalnie związał się Temari! - zaśmiała się pod nosem - Ino i Sai chyba w końcu zejdą się, a Kiba jak to Kiba poznaje dziewczyny.
          - To jakoś nie brzmi "po staremu" - zwrócił jej uwagę.
          - Cóż coś w tym jestem. Dawniej trenowaliśmy, trenowaliśmy i trenowaliśmy.
          - Jak było dawniej?
          - Co masz na myśli jak było dawniej? Powiedziałbyś mi co  u ciebie.
          - To co przed naszą ostatnią misją. Podróżowałem, byłem tu i tam. Trenowałem  - podsumował krótko.
          - No widzisz. Powinieneś przełamać rutynę. Nie widzieliśmy się tak długo...nawet ostatnim razem tylko minęliśmy się - mruknęła niezadowolona.
          - Dlatego pytam jak tam.
          - Przecież ci powiedziałam. Trenujemy, chodzimy na miejsce, czasem spotkamy się na piwie ij jedzeniu.
          - Mówiąc "jak tam" miałem na myśli jak u ciebie, a nie jak u Naruto, Kiby czy tam Shikamaru - powiedział z nutką irytacji. Wyciągnął dłoń przed siebie i złapał za nogę krzesła. Bez najmniejszego wysiłku przysunął Sakurę bliżej łóżka - Chce wiedzieć co u ciebie. Co ty robiłaś - sprecyzował dokładniej.
          Dostrzegł jak drgnęła delikatnie gdy jego ręka dotknęła jej nogi. Jak dawniej w takich momentach jej twarz przybierała odcień różu, a oczy kierowała w drugą stronę. Jakoś nie mógł się powstrzymać i nie dotknąć jej dłoni, którą zacisnęła w piąstkę. Nagle poczuł ochotę, żeby zbliżyć się do niej.
          Sakura przełknęła cicho ślinę po czym spojrzała na niego. Leżał zmęczony na jej łóżku z wzrokiem wbitym w nią. Był spragniony miłości, zrozumienia, drugiej osoby. Widziała to w nim. W końcu zaczął odczuwać potrzebę akceptacji i bycia z bliskimi.
          - W porządku. Dzieci mnie pochłaniają - odpowiedziała spokojnie, siadając na brzegu łóżka. - Tęskniłam bardzo - wyszeptała, opierając głowę o jego.
          Sasuke wstrzymał oddech na kilka sekund. Bardzo tego potrzebował. Odkąd wyruszył w świat i miał pewność, że ma do koga wracać, zaczynało mu brakować tych drobnych ludzkich uczyć. Głodny bliskości przytulił ją delikatnie, nie wiedząc, że to pierwszy raz gdy kiedykolwiek wyciągnął do niej dłoń.
          - Bardzo dziwnie się zachowujesz. Jak nie Sasuke  - powiedziała po chwili. Głaskała go delikatnie po głowie, jak małego chłopca.
          - Wolisz jak cię obrażam i bije się z Naruto? - zaśmiał się kpiąco.
          - Sama nie wiem.
          - Jeszcze chwilę wytrzymaj - przytulił ją jeszcze mocniej. Na prawdę chciał wiedzieć co robiła przez te wszystkie lata gdy go tu nie było.
          Myślał, że zamknął oczy na kilka chwil, a tak na prawdę głęboki sen go pochłonął i nie chciał oddać.
          Obudził się późnym południem. Musiała być godzina osiemnasta, bo na polu było trochę ciemniej, a duszne powietrze wyczuwalne było nawet w klimatyzowanym pomieszczeniu.
          Sakura siedziała oparta o ścianę z jedną dłonią przy piersi, drugą na jego ramieniu. Również zasnęła, oddychając spokojnie i dźwięcznie.
          Sasuke podniósł się z jej kolan po czym rozejrzał się po pokoju dokładniej. Na półce obok biurka stało ich wspólne zdjęcie za czasów gennina. Musiała je przecierać codziennie bo na szybce i ramce nie było śladu po kurzu, w przeciwieństwie do półki z książkami. Tu i ówdzie miała rozłożone różne zwoje, teczki dotyczące sierocińca poukładane równiuteńko w szufladzie z szybką oraz ubrania, które nie zdążyła złożyć i schować walały się po podłodze.
           Znudzony krótką wycieczką wrócił z powrotem na łóżko. Usiadł na przeciwko Sakury bacznie się jej przyglądając. Właśnie przypomniał sobie jaki był jego cel powrotu do domu i co zrobił kilka godzin temu. Po walce z Naruto i zakończonej wojnie dużo sobie uświadomił. W podróży jeszcze więcej. Zobaczył stare wspomnienia w zupełnie innym świetle, podchodził do tych samych spraw z innymi uczuciami. Obraz dwunastoletniej Sakury nie irytował go tak bardzo jak wtedy. Teraz patrzył na to z nutką  wdzięczności i radością. W końcu nie ważne jak się zachowywała zawsze miała na celu jego dobro. Nawet jak nie okazywała tego w sposób normalny to martwiła się o niego i opiekowała na swój sposób. Taką Sakurę teraz wspominał i taką widział przed sobą. Ciężko pracującą, wytrwałą, niezdarną i wciąż zapatrzoną w niego. Nawet teraz gdy ostrożnie dotykał jej twarzy opuszkami palców nie rozumiał jak to się stało, że w przeciągu jednej walki z Naruto zmienił do niej stosunek o sto osiemdziesiąt stopni.Musiał być prawdziwym dziwakiem.
          - Sakura - zawołał cicho, zakładając jej kosmyk włosów za ucho - Idę się spotkać z resztą. Idziesz?  - pytał dalej mimo iż wciąż spała.
           - Co? - spytała sena, otwierając oczy.
          W momencie gdy napotkała jego wzrok wstrzymała w sobie oddech. Siedział tak blisko niej z twarzą na wysokości jej. Wydawał się bardzo zmęczony, ale zrelaksowany. Jakby po bardzo ciężkim dniu pracy w końcu znalazł się w odpowiednim miejscu.
          - Mówię,  że idę się spotkać z resztą.
          - A w porządku. Mogę iść z tobą?
          - To przecież też twoi przyjaciele. Nie musisz się mnie pytać o pozwolenie.
          - Po prostu myślałam, że chcesz się z nimi spotkać sam. Wybacz.
          - Tak czy inaczej najpierw spotkam się z Kakashim. Był bym ci wdzięczny gdybyś mogła się spotkać z Ino, Hinatą i resztą i poprosić o spotkanie w Ichiraku lub innym miejscu - powiedział, wstając z łóżka.
          - Nie ma problemu. Nie chcesz nic zjeść przed wyjściem? Już dawno jest po obiedzie, ale na pewno coś zostało w kuchni - stanęła obok niego, wyciągając się leniwie.
          Spojrzała na niego ukradkiem, uśmiechając się delikatnie pod nosem. Byli tacy zwykli i komfortowi ze sobą. Zauważyła nawet, że urósł kilka centymetrów.
           - Czemu się uśmiechasz?
          - Po prostu - zaśmiała się. - Nie mogę uwierzyć, że po tylu latach, i po tylu przejściach stoisz w moim pokoju i rozmawiamy ze sobą jak zwykli ludzie. To chyba nasz pierwszy raz - stwierdziła radośniej.
          Sasuke spojrzał na nią spod byka. Po chwili jego wzrok złagodniał, a cichy śmiech wypełnił pokój.
          - Chyba faktycznie jestem głodny. Chodźmy coś zjeść - przystał na jej propozycje, kierując się w stronę drzwi.

          Usiedli w kuchni przy blacie kuchennym, oczekując posiłku. Pani Kucharka, która z zawodu była krawcową, a gotowała z pasji i miłości nie potrafiła oderwać wzroku od Sasuke. Drobniutka, ale przy kości co chwile dolewała mu herbaty, podstawiała talerz z ciastkami pod nos i zagadywała na różne tematy, jakby znów poczuła się nastolatką, którą poznała miłego chłopaka.
          - Sakura tak rzadko kogokolwiek mi przedstawia - narzekała nad rondlem  z sosem - Naruto wpada tu co jakiś czas na obiad, ale później szybko znika. Hokagę również od święta zagląda do kuchni. Tylko pan Sai jest na tyle miły, że przychodzi pobawić się z dziećmi i porozmawiać ze mną od czasu do czasu. Wydaje się, że lubi spędzać czas z naszą piękną Sakura! - zaśmiała się głośno, szczypiąc Sakurę w policzek.
          - Proszę pani. Proszę nie wygadywać głupot! - speszona wydymała artystycznie usta.
          - Tak, tak. Wszyscy wiedzą, że pan Uchiha jest jedyną miłością panienki! - zaśmiała się jeszcze głośniej.
          Na koniec swojej krótkiej wypowiedzi podała każdemu miseczkę ryżem, a później tylko dokładana dań, które ugotowała dziś.
          - Muszę z nią poważnie porozmawiać - mruknęła sama do siebie, oglądając się za odchodzącą kucharką.
          - Przestań się przejmować i jedź - rozkazał jej.
          - Może nie zmieniłeś się tak bardzo. Nadal jesteś głuchy na niektóre komentarze - westchnęła, zabierając się za kurczaka w sosie curry.
          - Akurat bardzo uważnie słyszałem, że Naruto i Sai bardzo często przychodzą tu do ciebie - przypomniał niewzruszony.
          - Powinieneś bardziej się przejąć. Ja bym się przejęła gdyby Ino lub inna dziewczyna przesiadywała u ciebie w pracy dzień w dzień i spędzała z tobą kilka godzin - mruknęła - Chociaż z drugiej strony jesteś Sasuke. Czemu miałbyś się kogokolwiek obawiać, nawet jeśli chodzi o tak błahe rzeczy jak kto spędza czas z twoją przyszłą żoną.
          Sasuke spojrzał na nią pytającym lekko kpiącym wzrokiem.
          - Ups..haa., haa...nie powiedziałam tego na głos. Udawaj, że tego nie słyszałeś, haa, haaa.
          - Sakura - powiedział poważnie pochylając się delikatnie do przodu.
          - Wody! Ale chce mi się pić! O patrz woda mi się kończy! - spanikowana wstała i udała się do lodówki. Po drodze jednym susłem wypiła pełną szklankę wody, wyklinając się w duchu za swoją głupotę.
          Uśmiechnął się z satysfakcją, pokręcając głową z dezaprobatą. Jednak wciąż była tą trzynastoletnią Sakurą.
           - Moją żoną - szepnął sam do siebie, śmiejąc z absurdalności tych słów.


           Przez chwilę zastanawiał się czy powinien zachować taktowność i zapukać czy po prostu wejść do środka. Wciągu dwudziestu lat swojego życia, a przynajmniej w ostatnich dziesięciu nigdy nie pukał przed wejściem do kogoś. Czy to był Trzeci Hokagę, czy Piąta, czy szedł do lekarza zawsze po prostu wchodził. Teraz gdy to Kakashi był Hokage miał jeszcze większy opór. Z jednej strony był to jego mistrz. Osoba która nauczyła go najwięcej w życiu, i jedna  z trzech, która nigdy nie przestała w niego wierzyć. Z drugiej strony właśnie dlatego, że to Kakashi nie czuł potrzeby pukania.
          - Tak wejść! - zawoła mężczyzna - Oooo...Sasuke! - zaskoczony, aż podniósł się z krzesła.
          - Pomyślałem, że możesz być zajęty - wszedł głębiej.
          - Dla mojego ukochanego ucznia zawsze znajdę czas - powiedział z miłością i przesadną radością. - Kiedy wróciłeś? Co cię tym razem sprowadza?
          - Chciałem sprawdzić jak wiosce. Ostatnim razem byłem tu dosłownie kilka dni. A do tego nie zdążyłem się prawie z nikim zobaczyć.
          - Stęskniłeś się? - powiedział jaśniej, uśmiechając się na widok jego reakcji - Widziałeś się już z resztą? Naruto akurat jest wiosce wrócił niedawno z misji. No i koniecznie musisz odwiedzić Sakurę - wspominając o dziewczynie wysłał mu ostrzegawcze spojrzenie, jakby chciał mu przekazać, że jak tego nie zrobi to osobiście sobie z nim porozmawia.
          - Z Sakurą się już widziałem, z resztą się widzę wieczorem. Przyszedłem z tobą pobyć.
          - Mówisz jakbym był starym, samotnym, dziadkiem, który potrzebuje przyjaciela.
          - Skoro nie potrzebujesz towarzystwa to ja się zmywam - powiedział obojętnie.
          - Niech się pan nie obraża. Siadaj, akurat mam zapasową butelkę sake. Opowiedz mi o swoich przygodach - poprosił uprzejmie Kakashi, wyciągając z szufladki dwie czarki i butelkę. Zniecierpliwiony wskazał Sasuke na krzesło, które stało na przeciwko niego, i ruchem ręki popędził . Był na prawdę zaciekawiony i spragniony historii swojego ulubionego ucznia.
          - Nie powinieneś pić w pracy Kakashi.
          Oboje zaśmiali się pod nosem. Czy był Hokage czy nie, Sasuke zawsze się do niego zwracał po imieniu. Bez zbędnych przyrostków i przedrostków. Po porostu Kakashi.

       
           - Dobrze się składa! - powiedział podekscytowany Naruto, obejmując Hinatę za ramię. - Miałem Ci to powiedź poprzez list...ale skoro tu jesteś to ogłosimy to teraz - uśmiechnięty spojrzał na zaczerwienioną Sakurę.
          - Co? Tylko nie mów że się pobieracie - prychnął Kiba, biorąc łyk piwa.
          - Tak, skąd wiedziałeś? - zagaszony wbił wzrok w przyjaciela.
          - Cholera Kiba! - wrzasnęła Ino, piorunując chłopaka wzrokiem.
          - ŻE CO?! - Kiba otarł usta po wyplutym piwie, podpierając się dłońmi o stolik.
          - Ja i Hinata. Bierzmy ślub! - powiedział dumnie i poważnie, łapiąc Hinate za rękę.
          Dziewczyna spojrzała na niego z miłością. Wiele rzeczy wydarzyło się od wojny. I nie ważne ile bólu przeżyła i jak ciężko było to teraz z ręką na sercu mogła powiedzieć, że jest szczęśliwa i nie żałuje niczego.
          - Jejku...kto by pomyślał, że to Naruto jako pierwszy zamknie się pod kluczem kobiet - prychnął Shikamaru.
          - O ile się nie mylę to Temari też ładnie przetrzepuje cię za skórę - wtrąciła zadziornie Ino.
          - Moja dziewczyna przynajmniej całymi dniami nie przesiaduje u innych facetów - odpowiedział tym samym, kierując twarz w stronę Sakury.
          - A no właśnie! Czemu tak często odwiedzasz sierociniec! A ty Sakura? Znów chcesz mi ukraść chłopaka! - ryknęła.
          - Co to znaczy znów? Sama zrezygnowałaś z Sasuke! Po za tym nie moja wina, że Sasuke wybrał mnie! - z wyższością wystawiła jej język, łapiąc Sasuke pod ramie.
          - Ino uspokój się. Wstyd robisz - poprosił Shikamaru, łapiąc się za głowę.
          - Tyle czasu minęło odkąd się wszyscy widzieliśmy. Do tego Naruto oznajmił nam świetną wiadomość. Przejdźmy przez ten wieczór bez kłótni - wtrącił Shino.
           - Chociaż raz mądrze mówisz! Wypijmy za Hinatę i Naruto oraz powrót Sasuke! - zawołał Lee, podnosząc kieliszki.
          - Na zdrowie! - krzyknęli chórem.



          - Nocujesz dziś u mnie? - spytał Naruto.
          Była już późna godzina, a jak każda zapracowana właścicielka, zmęczona hałasem i głośnymi rozmowami, wyprosiła swoich gości o godzinie stosownej do imprezy. Pierwsza w nocy nie była jeszcze karygodną godziną.
          - Czemu miałbym u ciebie nocować. Zgłupiałeś.
          - Twoje mieszkanie jest puste od prawie roku. Pewnie jest całe zakurzone, nie przewietrzone i śmierdzi. Zanocuj u mnie! Pogadamy jak prawdziwi mężczyźni, zjemy ramen!
          - Wytrzeźwiej i lepiej odprowadź Hinatę - skwitował. - Nocuje u Sakury - powiedział po chwili.
          Naruto uśmiechnął się słabo. Przez chwilę wydawało mu się, że jest mu smutno, gdy nagle uśmiechnął się radośnie. Spojrzał dumnie na Sasuke, który patrzył na niego poważnym wzorkiem.
          - Co to znaczy, że nocujesz u Sakury?! Oszalałeś?! - wrzasnął artystycznie.
          - A co ty masz do tego, głupku.
          - A właśnie bardzo dużo, debilu. Sakura jest dziewczyną, do tego mieszka z dziećmi. Co ty sobie wyobrażasz, że będziesz u niej spał! Nie wyrażam na to zgody!
          - Nie pytam cię o zgodę - prychnął głośno.
          - Sakura to też moja przyjaciółka.Musze dbać o to, żebyś nie zrobił jej czegoś!
          - Co miałbym jej zrobić!? - spytał, nie rozumiejąc.
          - Ty już dobrze wiesz co! W końcu jesteś jak każdy facet.
          Sasuke musiał się chwilę zastanowić o co mu chodziło. Gdy w końcu zrozumiał wkurzony uderzył go pięścią w łeb.
           - Za co to było debilu! - wrzasnął Naruto, oddając mu.

          Słysząc krzyki i hałasy szybko wybiegli przed bar. Tak jak mogli się spodziewać każde spotkanie Naruto i Sasuke kończyło się bójką. Sasuke siedział na Naruto zaciskając prawą dłoń na jego szyi. Naruto za to prawą ręką trzymał go za kołnierz koszuli, a trzymał zaciśniętą i wymierzoną w Sasuke. Poobijani na twarzy, z posiniaczonych ust co chwile padały przekleństwa i obelgi.
          - Powariowaliście?! - wrzasnęła Sakura, wybiegając na każdego z kopniaka.
          Sasuke przeturlał się po ziemi kilka metrów, a Naruto pociągnęło tuż na nim.
          - Na chwile was nie można zostawić! - oschle stanęła nad nimi, zaciskając groźnie pięści. Mrużąc niebezpiecznie oczy zmierzyła każdego wzrokiem, zadając niewerbalnie pytanie czy któremuś mało.
          - H...Hinata! - zawołał błagająco Naruto, zwracając twarz do dziewczyny.
          - Sakura w porządku zajmę się Naruto - Hinata przybiegła pośpiesznie, łagodząc całą sytuację.
          - Obydwoje wstawać - rozkazała.
          - Aż czasem przykro mi się na nich patrzy - skomentował krótko Shikamaru, przypominając sobie czasy gdy to Ino pomiatała nimi na prawo i lewo, a on i Chouji w obawie o swoje życie wykonywali każdą jej zachciankę.
          - U nich to się nigdy nie zmieni - Sai uśmiechnął się pogodnie, śmiejąc się sam do siebie. To była jedna z sytuacji, która sprawiała, że on sam nie mógł zastąpić Sasuke. Tylko Uchiha był na tyle głupi by wdać się w bójkę z obecnym Naruto.
          - Ja bym proponował się zmywać za nim nie dojdzie do większych rękoczynów - polecił Kiba, wsiadając na Akamaru, który przytaknął głośnym szczeknięciem.
          - Kiba ma racje zbierajmy się - przytaknął Shino.
          - Do zobaczenia! - pożegnała się reszta.


          Z naburmuszoną miną nakładała nowe opatrunki na jego ciało. Szczególną uwagę skupiła na urwanym ramieniu, które zostało ranne w tej bójce i znów zaczęło krwawić. Jeszcze bardziej wkurzona, że Sasuke na razie nie chce sztucznego ramienia mruczała coś pod nosem.
          - Następnym razem wyślę cię na pogotowie - ostrzegła, przyklejając ostatni plaster. Teraz gdy spokojnie oparła się  krzesło i spojrzała na niego, jego rany nie wydawały się tak straszne. Większość uleczyła chakrą, a te mniejsze zadrapania, i rozciętą wargę opatrzyła po prostu. Jedyne co ją smuciło to to ramie. Gdy tak siedział przed nią bez koszulki, z zabandażowaną kończyną wydawał się taki bezbronny i niewinny.
          - Dzięki wielkie - mruknął niechętnie. Widząc jak z smutkiem wpatruje się w niego szybko założył z powrotem koszulę, a na to płaszcz, który zakrywał lewą kończynę.
          - Nie musisz jej przy mnie ukrywać. Idź się umyj, ja zejdę na chwilę na dół.
          - Dzięki - rzekł spokojnie.

          Odświeżony z wciąż mokrymi włosami zszedł na pierwsze piętro. Wzdłuż korytarza ciągnęły się drzwi, każdy do innego pokoju. Było ich dokładnie cztery po każdej stronie. Na końcu znajdowały się łazienki z podziałem na dziewczynki i chłopców. Na pierwszym piętrze mieszkały niemowlaki oraz dzieci do trzeciego roku życia. Wolontariuszki i większość pielęgniarek również miały tutaj swoje pokoje. Na parterze spały już starsze dzieci, które nie używały pampersów, mówiły wyraźnie i składniowo. W każdym pokoju znajdowała się przenośna elektroniczna niania, dzięki temu wiadomo było kto wstał, i kto potrzebuje pomocy. Najwięcej płaczu było wśród osób od czwartego roku życia do ósmego. Budziły się nagle ze snu z głośnym wrzaskiem i wołały rodziców. W tym sierocińcu znajdowały się trzy osoby w wieku czterech lat, jedna pięcioletnia dziewczynka, jedno rodzeństwo sześciu i trzyletnie, dwie siedmioletnie dzieci i jeden ośmioletni chłopak. Prócz tego na pierwszym piętrze trzy niemowlęcia, które nie skończyły roku, jedno półtora letnie, i w sumie czwórka trzyletnich dzieci. Każde z nich straciło obojga rodziców w wojnie i każde z nich nie miało żadnego krewnego, który mógłby ich przygarnąć. Wioska zapewniała mieszkanie i utrzymanie każdej nieletniej osobie, która ukończyła siedem lat, była w akademii i miała zdolności i predyspozycje do bycia Ninja. Osoby w tym wieku, które tutaj się znalazły przechodziły traumę. Bały się rozmawiać, tęskniły za rodzicami, potrzebowali ciepła. Takim osobom Sakura poświęcała najwięcej czasu. Rozmawiała z nimi, tłumaczyła że wojna jest skończona, że ich rodzice na pewno nad nimi czuwają i dbała o komfort psychiczny. Tym głównie zajmowała się ta klinika. Inne dzieci albo przejdą przez adopcję, albo będą tu mieszkać, aż nie osiągną odpowiedniego wieku by iść do akademii i móc żyć samemu na tyle na ile może żyć jeszcze dziecko.
          Sasuke sam czasem wspominał dni gdy mieszkał sam po katastrofie jaką przeżył. Bez nikogo, całkiem sam w wielkim pokoju. Nie było nikogo kto by go przytulił pocieszył. Powiedział, że wszystko będzie dobrze. Hokage przychodził raz na jakiś czas sprawdzić jak się ma, zostawiał kopertę z pieniędzy, czasem brał na spacer czasem pogłaskał po głowie. Ale to nie było nic wielkiego. W porównaniu to tego ile samotności przeżył to było prawie jak kropa w morzu.
          Po cichu wszedł do trzeciego pokoju, w którym były otwarte drzwi. Sakura stała przy oknie z niemowlęciem na ramieniu. Kołysała się od jednej ściany do drugiej, mrucząc coś pod nosem. Musiała śpiewać kołysankę, bo dziecko oddychało głośno, ale równomiernie i bardzo komfortowo. Dopiero po kilku minutach zauważyła jego postać w pomieszczeniu.
          - Już się umyłeś? - podeszła do niego bliżej - Zachorujesz - dotknęło jego mokrych włosów.
          - Śpi? - spojrzał na dziecko.
          - Tak, już od jakiegoś czasu.
          Jakoś dziwnie mu się oglądało jak Sakura odkłada chłopca do kojca, przykrywa z matczyną troską kołderką, a do tego czule dotyka główki. Wydawała się inna. Dużo bardziej dojrzalsza. Zestresowany, że może przyłapać go na tym jak ją obserwuje odwrócił się do niej tyłem i spojrzał na inne kołyski. Zaciekawiony podszedł do dziewczynki o niesamowicie pulchnych policzkach  i okrągłej buzi. Nie mógł powstrzymać się i wskazującym palcem dotknął jej policzka. Dziewczynką otworzyła delikatnie usta po czym zamknęła je i przewróciła się na drugi bok.
          - Musze ci przeszkadzać - powiedział sam do siebie.
          Nieświadomy stał nad nią kilka sekund, uśmiechając się delikatnie pod nosem.
          - Sasuke co ty robisz. Obudzisz ją. Chodź już - pogoniła go Sakura. Pośpiesznie wzięła go za rękę i wyprowadziła z pokoju na korytarz. Później skierowali się na schody, aż doszli na trzecie piętro. Przez całą drogę mocno ściskała go za rękę, bojąc się, że zaraz jej ucieknie i nie wróci. 
          - Sakura nie musisz mnie ciągnąć - odezwał się w końcu, tuż przed wejściem.
          - A, wybacz - speszona puściła jego dłoń. 
          Kilka cichych oddechów i weszła do środka, zostawiając drzwi szeroko otwarte. 
          - W takim razie. Dobranoc - powiedziała z uśmiechem na twarz.
          - Dobranoc - odpowiedział spokojnie. Za nim wszedł do pokoju pogłaskał ją delikatnie po głowie.
          Z cichym wdechem oparł się tyłem o drzwi. Jej delikatny uśmiech uspokajał go. Samo wspomnienie sprawiało, że robił się melancholijny, spokojniejszy  i mniej zdenerwowany.  Dziesięć lat minęło odkąd się po raz pierwszy spotkali w akademii, a ta jedna rzecz wciąż się nie zmieniła.  Nawet teraz gdy patrzył na swoją dłoń wciąż czuł jej ciepło. 
          - Miękniesz głupku - szepnął sam do siebie.
          Z pewną satysfakcją odchylił głowę do tyły, wzdychając lekko.


          - Co to było? - spytała samą siebie.
          Ciężko upadła na łóżku z rozszerzonymi oczami. Ten dziwnie smutny, ale ciepły wzrok którym ją obdarzył gdy ją głaskał . Przez chwile miała nawet wrażenie, że uśmiechnął się delikatnie. 

          Kolejny dzień rozpoczął się w towarzystwie słonecznych słupów które wpadały do jej pokoju przez okno raz śpiewu ptaków. Pomimo, że nie przespała połowy nocy zajęta myślami czuła się wyjątkowo wypoczęta i wyspana. Myśl, że rozpocznie dzień od ujrzenia twarzy Sasuke napawał ją radością. 
          Przez chwile zastanawiała się czy zapukać do drzwi i wejść do środka. Nie chciała mu się narzucać, a z drugiej strony była ciekawa czy wciąż śpi czy wyszedł już. Skończyła na tym, że nie będzie się narzucać, a obudzi go gdy zrobi śniadanie. Ku jej zdziwieniu pełny i wartościowy posiłek składający się z pięciu dań stał na stole pod przykrywką. Nawet szklanka soku pomarańczowego się znalazła. 
          - Hmm...czyżby użył pomarańczy, które kupiłam tydzień temu? - pomyślała, zaglądając do lodówki. 
          Usiadła przy stole, ciesząc się śniadaniem. Nie mogła uwierzyć, że Sasuke jest w stanie zrobić tak piękne zawijane jajeczka o idealnie jasno żółtym kolorze, zupe z wodorostów, i kilka przystawek z warzyw które powoli psuły się w lodówce. Nie dość, że wyglądało pięknie to i cudownie smakowało. Chwilami żałowała, że nie ma aparatu i nie może uwiecznić tego posiłku. 
          - Ciekawe gdzie poszedł tak wcześnie - szepnęła sama do siebie spoglądając za okno. 
          

           Miło było poczuć chłód wodospadu na rozgrzanym ciele po długiej i ciężkiej walce. Pogoda była idealna do małego sparingu z Naruto, a chłodna woda czasem sprawdzała się lepiej niż nie jedna maść i nie jednej lek. Kontakt z naturą zawsze pomagał w ukojeniu umysły, przywracał równowagę duchową i dodawał energii.
          - Więc na ile wróciłeś? - spytał Naruto.
          - Nie długo. Musze jeszcze kilka spraw załatwić - wyjaśnił.
          - Długo masz zamiar jeszcze podróżować?
          - Sam nie wiem - ostrożnie otworzył oczy na świat, który go otaczał. Pozornie czysty, wesoły, spokojny, ale tak na prawdę kto wie co kryje się w ciemnych zakamarkach. 
          - A jak twoje relacje z Sakurą?
          - A co ma być?
          - Nic. Tak się pytam. Musi umierać z radości, że wróciłeś - zaśmiał się. Ciężko mu było przyznać, ale wczorajszej nocy w końcu śmiała się i uśmiechała jak wtedy gdy tworzyli drużynę siódmą. Była taka beztroska i szczęśliwa, a to tylko dlatego, że Sasuke był tuż obok - Przez chwilę tylko myślałem, że wróciłeś tylko po to, żeby się z nią zobaczyć - powiedział żartobliwie.
          - Bo tak jest.
          Oboje spojrzeli na siebie. Sasuke wzrokiem poważnym, ale jak zawsze chłodnym i lekko prowokującym, a Naruto zaskoczonym pełnym niedowierzania. 
          - Po prostu jest coś co muszę zrobić za nim wezmę odpowiedzialność za swoje słowa i czyny względem jej - dodał po chwili, przerzucając wzrok na rozciągającą się naturę. 
          - Znając ciebie pewnie znów coś palniesz, albo zrobisz i skończy się tak, że będzie płakać - prychnął.
          - Tym razem nie. Tym razem nie sprawię, że będzie płakać - zapewnił go. 
          Cokolwiek miało by się nie stać w przyszłości jednego był pewien. Nie chciał by ktokolwiek płakał. Nie z jego powodu nie w jego obecności. Miał dość łez i smutku. 
          - A spróbowałbyś tylko! - zagroził mu, uderzając koleżeńsko w ramie. 
          Znów zaśmiali się. Ich śmiech wypełnił całą okolice i było to tak naturalne jakby od zawsze należało do matki natury. 


          - Jutro rano znów wyruszam - oznajmił spokojnie. 
          - Hm?
          Sakura zacisnęła siatkę z zakupami. Od kilku dni zastanawiała się kiedy w końcu wypowie te słowa. W głębi duszy miała nadzieje, że to nigdy nie nastąpi i dalej będą kontynuować swoje małe wspólne życia.
          - A jednak - westchnęła. 
          Drewniany patyk od lodów, który trzymała w usta złamał się pod kątem trzydziestu stopni. 
          - Niestety.
          - W porządku. Wiem, że masz swoje sprawy - uśmiechnęła się do niego. - Chodźmy już robi się chłodno! - powiedziała pełna entuzjazmu, wstając z ławki. 
          Szła kilka kroków przed nim. W spokoju ciesząc się letnim wieczorem obserwowała spokojne życie mieszkańców. Przez te kilka dni czuła się jak we śnie. Wspólne obiady, wspólne zakupy, a czasem nawet wspólne wyjścia z domu. Tak łatwo przyzwyczaiła się do jego obecności i jego trybu życia. Wychodził rano na trening, później szedł na krótką rozmowę z Kakashim, załatwił kilka spraw w jednostkach ninja, widywał się z Shikamaru z Tsunade. Czasem odwiedzał klinikę i obserwował z daleka dzieci, a później szli na kolację do starszej pani w kuchni. Tak przez kilka dni wyglądało jej życie. 


          Po kolacji Sasuke umył się jako pierwszy, a później poszedł spać. Sakura również tuż po prysznicu położyła się do łóżka, ale długo nie mogła zasnąć. Czy powinna coś zrobić? Porozmawiać z nim, a jeśli nawet to o czym. Czy udało im się coś stworzyć, czy mogła liczyć na to, że są parą? Czuła sie taka niepewna i przestraszona. Kto wie kiedy znów go zobaczy. Kiedy nastąpi ten kolejny raz. 
          - Sasuke śpisz? - spytała, wchodząc do jego pokoju. 
          - Co? Sakura stało się coś? - na wpół śpiący, podniósł się na ugiętym łokciu.
          - Nic tylko..chciałam się spytać czy mogę tu dziś spać - powiedziała zawstydzona, wchodząc głębiej.
           - Co? Tutaj? - nadal senny niezbyt rozumiał o co jej chodzi.
          - Tak tutaj. 
          - To twój dom. Masz jakieś maty, albo materac?
          - Nie, nie o to chodzi. Pytając się czy mogę tutaj spać miałam na myśli czy mogę spać z tobą - powiedziała jaśniej, siadając na brzegu łóżka. 
          Sasuke wstrzymał na sekunde oddech. Nawet w ciemności widział ją dokładnie. Jej wyraz twarzy taki spanikowany i zdesperowany. Wyglądała jakby zaraz miała upaść z smutku i pogrążyć się we własnej rozpaczy. Potrafił to wyczytać z jej oczów, które nigdy nie kłamały nie ważne jak szeroko i naturalnie się uśmiechała.
           - To twój dom - powtórzył. 



          Sakura obudziła się wczesnym porankiem. Był to pierwszy raz gdy wstała przed Sasuke. Nie wiedziała czy to przez wiatr, który wpadał przez otwarte okno czy to przez to, że była naga, ale czuła jak paliła się ze wstydu. Sasuke spał tuż obok z nagą klatką piersiową przy jej twarzy. Kruczoczarne włosy opadały mu na jasną twarz. Gdy spał naprawdę wyglądał jak dziecko. Wracając wspomnieniami do zeszłej nocy zajrzała pod kołderkę. Zawstydzona od razu przykryła się i zakryła twarz rękami. Speszona wymacała swoje ubrania z ziemi, włożyła na siebie w przeciągu minuty, i wyszła z pokoju niczym myszka pod miotłą. 
          - To na prawdę się wydarzyło - wyszeptała, a jej twarz paliła się ze wstydu. 

          Sasuke wstał pół godziny później. Nie spodziewał się zastać Sakury w kuchni. Gdy tylko go zauważyła nagle speszyła się. Jej naturalna pozycja oraz ruchy stały się ciężkie i niekontrolowane. 
          - Za dużo soli - powiedział, dotykając jej dłoni w której trzymała solniczkę. 
          - A co? Przepraszam - pośpiesznie odłożyła przyprawę na bok - Przestań się denerwować - powiedział spokojnie, siadając przy stole.
          - J..ja się nie denerwuje - mruknęła, odwracając się do niego tyłem.
          - Sama powiedziałaś, że chcesz ze mną spać - przypomniał.
          - Wiem...zamknij się już - po raz pierwszy przeklęła na niego. Nie ważna jak o tym myślała była pewna, że nie może mu pokazać swojej twarzy. Nawet jego obecność w kuchni sprawiała, że rumieniła się jak głupia. 


          Nie chciała go odprowadzać do brami. Nie czuła takiej potrzeby. Jeszcze gorzej by było gdyby musiała patrzeć na jego oddalające się plecy i nieznikającą drogę, która go pochłaniała z każdym krokiem. Wola się pożegnać tutaj w domu. Powiedzieć do zobaczenia i mieć nadzieje, że wróci jak najszybciej będzie mógł.
          - Na pewno nic więcej nie potrzebujesz? Mam więcej leków.
          - Wszystko mam. Nie martw się - powiedział lekko zirytowany - Powinnaś martwić się o siebie. Z takim wyrazem twarzy ludzie pomyślą, że jesteś słaba i bezbronna. 
          - Spokojnie. Nie pomyślą tak - uśmiechnęła się od razu przybierając aurę silnej  i pewnej siebie kobiety.
          - Spotkamy się za niedługo. Tym czasem dbaj o siebie. I nie pozwól by Sai czy Naruto przesiadywali u ciebie za długo - powiedział, kładąc dłoń na jej głowie. 
          - Będę czekać - zapewniła go - Do zobaczenia.
          - Na razie - pogłaskał ją i z uśmiechem wyszedł, zamykając za sobą drzwi.
          Jeszcze długo słyszała echo kroków na klatce schodowej. 


          Nie spodziewał się, że wróci tu tak szybko. Ledwo co żegnał się z Sakura w jej mieszkaniu, a teraz po pięciu miesiącach wracał na ceremonie ślubną Naruto i Hinaty. Wiadomość o zaręczynach i informacji o ślubie dostał tak nagle i niespodziewanie, że w pierwszej chwili pomyślał, że to jakiś żart. Nie był nawet pewien czy pójdzie na nie, ale koniec końców wiedział, że Naruto nigdy mu tego nie zapomni, a miał wobec niego dług, który będzie spłacał do końca życia.
          Nawet jeśli wrócił do wioski na kilka dni przed to w powietrzu czuć było napiętą atmosferę. Nie wiedział dokładnie czym jest to spowodowane ale ludzie wydawali się jacyś bardziej zapracowani i zajęci. Pierwszy raz w życiu widział, żeby uliczki były takie czyste i udekorowane ślubnymi akcentami. Tu  i ówdzie mógł dostrzec symbol Klanu Uzumaki oraz Hyuuga. Wyglądało to tak jakby cała wioska żyła tymi zaślubinami. 
          W całym tym tłumie i jarmarku jedyną osobę jaką potrafił rozróżnić była Sakura. Stała tyłem do niego w dziwnej sukience. Rozmawiała z jakąś starszą panią, która przekazywała jej paczkę z jakimś jedzeniem. Nie był to jej codzienny strój, a tym bardziej roboczy. Nigdy nie chodziła w sukienkach dłuższych niż przed kolana i ostatnimi dniami nie rozstawała się z butami na obcasie. 
          - Sakura tutaj jesteś - powiedział, kładąc dłoń na jej ramieniu.
          Gdy dziewczyna odwróciła się do niego przodem rozszerzył oczy ze zdziwienia, a usta otworzył szeroko. 
          - Sasuke! Co tak wcześnie! - zdziwiona Sakura, aż podskoczyła z radości. 
          - S...Sakura? - spytał niepewny. - Musimy pogadać natychmiast! - rozkazał. 
          Nie czekając na jej odpowiedź pociągnął ją za rękę. Jeszcze nie wiedział gdzie szedł. Chciał po prostu wydostać się z tego tłumu i znaleźć się odludnym miejscu.

          - Sasuke czekaj, jak daleko masz zamiar mnie ciągnąć?
          - Sakura co ci się stało? - po raz kolejny spojrzał na jej ciążowy brzuchy. 
          - Nic mi się nie stało, co miało mi się stać.
          - Jesteś w ciąży - powiedział z niedowierzaniem.
          - Tak jestem.
          - Z kim?! - powiedział niekontrolowanie. 
          - Z tobą - zdziwiona nie rozumiała jego zachowania - Z Tobą debilu, z tobą - powtórzyła ponownie. 
          Coś ciężkiego i niewidzialnego uderzyło go w tył w głowy. Teraz przypomniał sobie, że faktycznie między niby doszło do kontaktu fizycznego. Gdy to do niego dotarło miał ochotę zapaść się pod ziemię. Jak mógł pomyśleć, że ktoś inny mógł ją zapłodnić. Jak mógł w nią zwątpić. A skoro to zrobił musiało to oznaczać, że był zazdrosny? Sama myśl o tym, że mogła o nim zapomnieć napawała go dziwną złością. 
          - Głupi jesteś o czym ty pomyślałeś?! - fuknęła. - Głupiś?  -  powiedziała delikatnym głosem, dotykając jego twarz. 


          Usiadł ciężko na krześle, mrugając nienaturalnie oczami. Czy on dobrze widział? Czy to mu się nie śni? Czyżby trafił do innego wymiaru? Nie mógł uwierzyć w to, że Sakura jest w ciąży. Jak mogła mu o tym nie  powiedzieć? Co by było gdyby nie wrócił na ślub Naruto kiedy by się o tym dowiedział? Czuł że złość miesza się z niemocą i frustracją. 
          - Ale jak?
          - Co jak?
          - Zwariowałaś? - burknął nagle, zrywając się z krzesła  - Jak długo miałaś zamiar to przede mną ukrywać?!
          - Nie miałam.
          - Ah tak? Nie przypominam sobie, żebym dostał od ciebie jakikolwiek list, że jesteś w ciąży.
          - Nie chciałam cię po prostu odciągać. Wiedziałam, że wrócisz na ślub Naruto. Wolałam poczekać i powiedzieć ci to w twarz. 
          - Jakoś nie udało ci się - sfrustrowany usiadł na krześle - I co teraz? Cholera - szepnął sam do siebie, uderzając w stolik.
          Sakura wzdrygnęła się na huk drewna. Cicho przełknęła ślinę, machinalnie dotykając pięciomiesięczny brzuch. 
          - Mam zamiar je urodzić - powiedziała nagle - Urodzę je i wychowam  - dodała, zaciskając zęby. Chciała by zabrzmiało to twardo i jasno podczas gdy głos załamał jej się w połowie zdania.
          - Co masz na myśli?
          - Mam na myśli, że nawet jesli tego nie chcesz to urodzę i wychowam je...sama - niepewnie odwróciła głowę w drugą stronę. Nie chciała widzieć jego reakcji. To jedno słowo "cholera" wyjaśniało więcej niż cała ta rozmowa. 
          - Ja wiem, że podróżujesz, że szukasz  odkupienia w swojej wędrówce. Jest to odpowiedź na wiele pytań które cię nurtują w życiu. Rozumiem to i nie mam zamiaru cię od tego odciągać. Gdy będziesz gotowy na ojcostwo po prostu wróć. 
          Czuł jak złość i krew buzuje mu w mózgu. Był pewny, że zaraz wybuchnie w najlepszym wypadku rozwali coś. 
          - Czy ty zgłupiałaś do reszty - powiedział spokojnie. Za nim kontynuował wziął głęboki oddech - Zostanę. Zostanę więc przestań myśleć o tym, że was porzucam. Zostanę - powtórzył. 
          - Nie musisz. 
          - Ale chce. 
          Sakura spojrzała niego. Mówił na serio. Jego wyraz twarzy był poważny i zdeterminowany. 
          - Nigdzie się nie wybieram, więc możesz zacząć płakać głupia - przytulił ją do siebie.
          Nie chciała tego robić. Przegryzała mocno wargę tylko po to by nie uronić łzę. Chciała pokazać, że jest silna, że nie jest już beksą. 
          - Płacz. Póki ci pozwalam. Ten jedyny raz płacz głośno i jak długo chcesz. 
          - D..dobrze - jęknęła, a wraz z jej jękiem wybuchła jak dziecko, które szuka ratunku i schronienia w ramionach Sasuke. 


          Naprawdę się dziwnie czuł. Siedzieli nad rzeką i wpatrywali się w taflę wody, nie wymieniając ze sobą ani jedno słowa. Chciał ją zapytać o tyle rzeczy, ale nie wiedział od czego zacząć. O czym myślała, co myślała i jak to sobie wyobrażało. Od czego powinni zacząć, co teraz zrobić jak to będzie wyglądać. Była w ciąży. Nosiła w brzuchu jego potomka. 
          - O czym myślisz? - spytała nagle.
          - Zawsze mówiłaś, że mnie kochasz.
          - Tak to prawda. Kocham cię - uśmiechnęła się. 
          - Za co mnie kochasz...czemu mnie kochasz? Czemu jesteś taka głupia i uparta i nie porzuciłaś tego uczucia kiedy jeszcze mogłaś?
          - Jak to czemu. Przecież wiesz. Bo cię kocham.
          - Co to znaczy?
          - Sama nie wiem. Po prostu...moje serce nie może należeć do innego tak samo jak nie może myśleć o nikim innym. Pytasz się czemu nie porzuciłam tej miłości w momencie gdy byłeś zły? Sama nie wiem czemu. Po prostu ufałam cię i wiedziałam, że kocham cię. Kocham cię czy jesteś tutaj czy daleko stąd. Czy jesteś zły czy dobry, czy chcesz mnie zabić czy nie. Kocham cie i tyle. Nie ma to jakieś szczególnej trudnej reguły 
          - Ty...naprawdę jesteś głupia - westchnął.
          - Jestem. Ale ty jesteś jeszcze głupszy. Wszystko co zrobiłeś...wszystko co zrobisz. Nie obchodzi mnie to. Przyjmę cię takiego jakim jestem z tym całym gównem co zrobiłeś. Jeśli czujesz, że nie jesteś w stanie zostać ojcem to mylisz się. Jesteś. Będą z tobą nosić to brzemię  które sobie nawarzyłeś dzięki temu będzie ci lżej.
          Miało ochotę ją uderzyć. Kazać uciec, zostawić go. Nie potrafił wyrazić tego jak się czuł. Nie potrafił patrzeć na jej uśmiechnięta i pewną siebie twarz. Kochała go taką głupią dzieciną wręcz adoracyjną miłością. Nie zasłużył na to. Z każdym dniem był coraz pewniejszy tego, że nie zasłużył na to. Na wybaczenie, na bycie tutaj. Na wszystko co go spotkało. Nie był tego wart.
          - Więc głupku, przestań myśleć, że nie jesteś wart mojej miłości, bo jako jedyny jesteś wart tego uczucia jakim cię darzę. Wspólnie pomogę ci uleczyć każdą raną, którą w sobie dusisz i trzymasz, wspólnie to pokonamy, aż nie stworzymy najpiękniejszej perły na świecie - wyszeptała. 
          Nagle znalazła się tak blisko niego. Jej ciepły oddech otulał go, a on nie potrafił się odsunąć i uciec. jego głowa krzyczała by znikał, ale ciało mu na to nie pozwalało. 
          - Sakura ja...
          - Nie waż mi się nawet przepraszać. Powiedziałeś, że zostaniesz więc zostań. Pozwól mi się w końcu tobą zaopiekować - delikatnie ucałowała go. - Kocham cię - powiedziała po wszystkim, nie spuszczając z niego wzroku.
          Pierwszy raz w życiu czuła się jak dorosła osoba. Jej uczucie było na tyle dojrzałe, że potrafiła o nim mówić jak o najprawdziwszej miłości. Nie potrzebowała księcia z bajki, nie potrzebowała róż. Potrzebowała tylko Sasuke. Potrzebowała przelać swoją miłość na tego małego chłopca, który bał się, że ją zrani. 
          - Ty też przy mnie zostań. Proszę - wyszeptał, przytulając ją do siebie. 
          Jego dwudziestoletni chłopiec w końcu się poddał. Na te kilka chwil spuścił gardę i pozwolił się ponieść emocją. 



          - Sakura czy to bezpiecznie? - spytał niepewny.
          - Oczywiście, że tak. Ciąża to nie choroba. Można się kochać - zaśmiała się. 
          Nie mógł uwierzyć, że czuje się zawstydzony. Sakura go zawstydzała. Z ręką na sercu mógł przyznać, że rumieni się, a to za sprawą tego, że Sakura siedziała nad nim z włosami zarzuconymi na jedną stronę, które opadały mu na twarz. Byłą taka pruderyjna, i dzika. Nie przypominała niewinnej i przestraszonej dziewczynki jak tamtej nocy. Wręcz miał wrażenie, że role się odwróciły. 
          - Nie czuje się dziś sobą - oznajmił niepewnie. 
          - Ja też nie.
          - Czy mogę...czy to w porządku, że mam cię?
          - Jak najbardziej. Nikt inny nie może. 
          Sasuke debilu co się z tobą dzieje...żeby dziewczyna musiała zakładać spodnie....
          - Następnego razu nie będzie - stuknął ją w czoło.
          Sakura uśmiechnęła się pod nosem. Czuła motylki w brzuchu i niezrozumianą euforie. Nawet jej dziecko cieszyło się. Potrafiło to wyczuć. Ciepłe dłonie Sasuke i jego pocałunki tej nocy wydawały się parzyć. Pewnie od tego miała rumieńce. 
         


          Nigdy się nie spodziewał, że dożyje dnia w którym ujrzy poważnego Naruto. W pełnym garniturze, schludnie ubrany, umyty i uczesany stał przed ołtarzem. Był zmartwiony, ale szczęśliwy. Pod nosem powtarzał przysięgę małżeńską. To była jedyna rzecz, która sprawiała, że Naruto to Naruto.  Nawet jeśli by chciał to i tak wiedział, że tego jednego dnia Naruto wyśpiewa tą przysięgę bez żadnej pomyłki. Nie zapomni, ani jednego słowa i niczym dumny i dojrzały mąż pokaże wszystkim jakim człowiekiem się stał.
          - Cóż...czuje się trochę zazdrosna - zaśmiała się Sakura.
          Ona odczuwała to samo co Sasuke. Ten mały, niezdarny, głośny, ciapowaty Naruto wyrósł na dojrzałego, godnego zaufania i dumnego człowieka, którego szanowała jak nikogo innego. Przyglądała mu się jak dorasta i jak dojrzewa i czasem smutno jej się robiło. Najprawdopodobniej już nigdy nie będzie światkiem jakieś głupiego kawałku, które kiedyś wykręcał.
          - Powinienem chyba do niego iść. Wygląda jakby miał zaraz zemdleć.
          - Idź. W końcu jesteś jego świadkiem - uśmiechnęła się.
       

          - Uśmiechnij się czy coś. Wyglądasz jakbyś miał zwymiotować - nakazał mu, stając obok.
          - Nie mogę. Nie pamiętam przysięgi! - mruknął spanikowany.
          - Pamiętasz. Uspokój się. Ludzie się zbierają. Zaraz Kagę przybędą. Nie zrób wstydu - powiedział surowo.
          - Sasuke?
          - Co?
          - Dzięki, że tu jesteś.
          - Innego wyboru nie miałem - prychnął.
          - Mam nadzieje, że jak Hinata będzie rodzić to też przy mnie będziesz - powiedział niespodziewanie.
          - CO?! - spojrzał na niego spod byka.
          - Trzeci miesiąc. Nie widać tego, ale tak...więc...trzymaj mnie jak będę mdleć.
          - Naruto...mówię ci uspokój się! - rozkazał. - Słuchaj. Hinata zaraz tu wejdzie. Goście się zebrali, Sakura tu jest, Kakashi. Wszyscy. Ty jesteś Naruto Uzumaki. Jesteś moim przyjacielem i choćbyś miał zwymiotować i uciec, pomogę ci. Więc zrelaksuj się w końcu, bo mam ochotę ci przyłożyć!
          - D..dzięki. Już mi lepiej - uśmiechnął się - Na prawdę dzieki...przyjacielu.
       



          Nie często zastała Sasuke w kuchni. Rankiem budziła się gdy Sasuke już nie było, a śniadanie czekało na nią na stole. Obiady jadali na mieście lub w klinice, kolacje też często sobie odgrzewali w kuchni na dole. Tak było łatwiej i szybciej. Ze względu na to, że Sasuke został wiosce została mu przyznana ranga Jounina, a co z tym szło miał dużo obowiązków. Ona musiała zajmować się dziećmi i sprawami w szpitalu. Nie zawsze znajdowali czas na wspólne posiłki  i gotowanie.
          - Lubie oglądać cię gotującego - zaśmiała się.
          - Pomyślałem, że to jest zdrowsze i lepsze niż ciągle jedzenie po za domem.
          - Prawie jak u normalnych par - zaśmiała się. - Bycie shinobii nie jest łatwe. Nawet Hinata nie zawsze znajduje czas by gotować w domu. Choć teraz gdy jest po ślubie, a do tego w ciąży Naruto dmucha i chuha na nią.
          - Skoro o tym mowa - odłożył chochelkę na bok. - Co myślisz o małżeństwie?
          - Co? - spytała zdziwiona, spoglądając na niego niewinnie.
          - Myślę, że powinniśmy iść i złożyć dokumenty o małżeństwo. Jesteś już w prawie w siódmym miesiącu. Za niedługo rodzisz. To chyba odpowiedni czas, żeby nasze dziecko przyszło na świat jako ślubne dziecko.
          - Nie sądziłam, że jako pierwszy wyjdziesz z tą propozycją. Ja jestem jak najbardziej za. Choć nie powiem wolałabym żebyś mi się oświadczył jak normalny facet - mruknęła lekko, przytulając go od tyłu.
          - Przecież wiesz, że nie jestem normalnym facetem.
          - No tak...jesteś...dziwnym facetem  - zaśmiała się.
          - Ale....  - Sasuke wyciągnął z kieszeni, małe czerwone pudełko. - Jeśli ci się podoba, możesz go nosić - zawstydzony położył je na blacie.
          - Nie mów... - z uśmiechem na ustach sięgnęła po pudełko. Pierścionek zaręczynowy dumnie stał w pudełku, wdzięcząc się blaskiem naturalnego kamienia, z którego był zrobiony. - Jednak czasem...potrafisz być romantyczny! - ucieszona ucałowała go w policzek.
          - Po prostu ci go dałem. Nie ma  w tym nic specjalnego.
          - Mimo wszystko. Dziękuje jest piękny. Z przyjemnością zostanę twoją żoną - powiedziała radośnie.
          Sasuke spojrzał na nią poważnym wzrokiem. Właśnie jej się oświadczył. Trochę lamersko i w ogólnie nie jak na mężczyznę przystało, ale zrobił to, a ona zgodziła się. Czuł się szczęśliwy.
          - Sakura Uchiha - powiedział z uśmiechem.
          - Brzmi ładnie prawda?
          - Może być - przytulił ją. - Dziękuję.
          - Za co?
          - Za wszystko. Dziękuję  - powtórzył, zaciskając mocniej uścisk.


          Z biegiem czasu patrzył na najpiękniejszą perłę jaką stworzył z Sakurą. Ich córeczka była zdrowa, śliczna i tryskała dobrą aurą. Ich związek nie mógł być w lepszej kondycji. Kochał Sakure na swój sposób. Nawet jeśli nie okazywał jej to w prosty i jasny sposób mógł śmiało powiedzieć, że kochał ją. Możliwe, że kochał ją już od bardzo dawna, ale nie potrafił tego przyznać. Za każdym razem gdy był z dala od Konohy, gdy trenował u Orochimaru, gdy był z Hebi, w Akatsuki to gdy przez głowę migało mu jakiekolwiek wspomnienie z drużyną siódmą wiedział, że są dla niego ważni. Nie ważne jak bardzo próbował się tego wyprzedź każdy z nich miał ważne miejsce w jego sercu.
          - O czym tak głęboko myślisz? - spytała Sakura, siadając obok.
          - Myślę, że...byłem na prawdę upartym debilem. Większym niż Naruto.
          - Nie mów takich brzydko przy niej! - fuknęła na niego, głaskając córkę po głowie.
          Sasuke spojrzał na Saradę, którą trzymał na piersi. Spała tak spokojnie, wtulona w jego ramie.
          - Jesteście moimi najcenniejszymi perłami.
          - Wy moimi też - uśmiechnęła się, kładąc głowę na jego ramieniu.

       

          - Tato, co to znaczy, że tworzymy wspólnie perłę? - spytała któregoś dnia Sarada.
          - Gdzie to usłyszałaś?
          - Od mamusi. Powiedziała, że jestem jej najpiękniejszą perłą jaką stworzyła.
          - Od mamy? - spytał z rozbawiony - Wiesz jak się tworzy perłę?
          - Nie mam pojęcia.
          - Pamiętasz jak byliśmy nad morzem i oglądaliśmy małże?
          - Tak!  - powiedziała entuzjastycznie.
          - A więc gdy taki małż otworzy swoją muszlę, a później zamknie i jakieś piasek się dostanie do środka, to go bardzo boli. Małże mają bardzo delikatne ciało więc nawet takie małe ziarenko piasku sprawia mu ból.
          - I co związku tym?
          - Więc gdy go tak boli małż produkuje masę perłową. Owija to ziarenko przez długie, długie lata i tworzy najpiękniejszą perłę. Nie ważne jak bardzo go boli, on nie poddaje się i owija ten ból, aż nie przestanie go boleć.
          - To kto z Was mnie stworzył?
          - Oboje - zaśmiał się - Ja miałem taką ranę w sobie i nie byłem w stanie jej zagoić. Ale mama pomogła mi. Wzięła na siebie część tego bólu i wspólnie ze mną przez długie, na prawdę długie lata tworzyła perłę, która jesteś ty. Ty i cała nasza rodzina. Rozumiesz?
          - Tak! - przytaknęła głośno - W takim razie ja też chce tworzyć z tatusiem perłę! Jeśli cię coś boli to mi powiedź, a ja ci pomogę! - rzuciła mu się na szyje, śmiejąc się głośno.
          - Ty też musisz mi mówić jeśli coś sprawia ci ból.Wtedy ja i mama weźmiemy na siebie ten ból i stworzymy coś pięknego.
          - Dobrze! - zapiszczała szczęśliwa.



Bardzo krótka, ale mam nadzieje przyjemna partówka.
Do Naruto Gaiden pozostało 24h...
Choć moje serce się cieszy, to jednocześnie czuje, że 10 rozdziałów to dużo za mało.

 

10 komentarzy:

  1. SZOK!
    Ale to pewnie dlatego, że nie spodziewałam się teraz notki XD
    Ja tu wchodzę tak z ciekawości - a może w końcu coś dodała...
    I BUM
    Dodała :D
    Notka przyjemna, choć bardzo szybko leciałaś... ^^
    Ale i tak mi się spodobała, liczę na więcej rozdziałów shinobi :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Nareszcie cos napisałaś, notka jest spokojna i przyjemnie się ją czyta, nie powiem ze nie spodziewalam sie jakiejs akcji, no ale trudno. Cieszę się że coś napisałaś. Z niecierpliwością czekam na nastepna notke. Pozdrawiam cieplo.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nocia •.• Wchodzę tu w każdy dzień (przyznaje xd) i nagle taka niespodzianka ^^ Jedyna rzecz do której się przyczepie- dlaczego tak mało ;*( Powiem szczerze, że czekam na notkę z jakąś zdradą Saskłacza mały SPOILER (zwłaszcza po tych wydarzeniach z mangi)... Ale oczywiście ze szczęśliwym zakończeniem ;) Tak wg Sarada musi być córką Sakury... Czekam na to rozwiązanie, niech się Kishi męczy ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Sakura jest na 100% matką Sarady, wyszedł wywiad!!!
    A tak nawiasem to ja też się strasznie ucieszyłam jak zobaczyłam notkę. Mam nadzieję, że nadal masz tyle weny i pomysłów,bo uwielbiam Twojego bloga!
    Trzymaj się i nie bądź załamana, przynajmniej Naruto Gaiden jest o SasuSaku <3
    Dziwna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie czytałam ;D Szczerze to jakby okazało się, że to Karin jest jej matką to bym się chyba załamała xd Od początku wiedziałam, że to Sakura jest jej biologiczną mamą. Ale niestety mam przeczucie, że Sakura i Sasuke nie mieli ślubu a Sasek nawet nie wie o Saradzie... Reakcja Sakury była naprawdę bardzo dziwna...

      Usuń
    2. O istnieniu na pewno wie, bo to jednak plotki się jakoś rozchodzą po świecie. Po za tym nie sądzę, żeby faktycznie go nie było 12 lat w wiosce.

      Ja bardziej czuje, że Sakura może być znów wciąży. W końcu te omdlenia.

      Usuń
    3. Ty wiesz, że też mam takie przeczucia co do ciąży?! Xd ale pytanie z kim ? Sasa nie było, no chyba, że się pokryjomy spotykali jakoś xd Wg myślę, że powinni mieć jeszcze syna. Chciał odbudować klan to niech się bierze do roboty xf

      Usuń
    4. Wydaje mi się, że Sasuke po kryjomu wracał do wioski, ale w związku z swoją misją nie mógł się ujawniać. Ewentualnie na misjach Sakury po za wioską. Ale jak już coś stawiałabym na to pierwsze.

      Sakura wspomniała, że Sasuke czuje podobnie w stosunku do Sarady i zapewniała ją, że niedługo wróci. Więc musi mieć z nim jakiś kontakt.

      Tak czy inaczej jeśli jest w ciąży, to jestem ciekawa jak Kishimoto to rozwiąże w przeciągu 10 chapterów.

      Usuń
    5. Będzie to ciąża last minute xd W sumie Sakura naprawdę musi się z nim jakoś kontaktować skoro wie, że niebawem wróci ;) No zobaczymy w przyszły czwartek (niestety aż tak długo) ;*( Nie wytrzymam

      Usuń
  5. Bardzo przyjemna notka ;) Dobrze jest od czasu do czasu przeczytac cos spokojnego. Podoba mi sie klimat tego opowiadania :) Jak wszystkich twojego autorstwa :D Zaskoczylo mnie niespotykane zachowanie Sasuke a uwielbiam niespodzianki wiec masz duzego plusa ;) Czekam na kolejne opowiadania ;D Moze teraz cos ostrzejszego? :P

    Pozdrawiam i zycze weny!

    OdpowiedzUsuń