Paring: SasuSaku,
NaruHina
M&A:
Naruto
Kategoria:
Świat Shinobii, pusty okres, po wojnie.
W wolne dni jak te spędzał w
swoim ulubionym barze Ichiraku Ramen. Za nim jeszcze usiadł przy barze, tuż
przed wejściem wciągał do płuc przez nos cudowny zapach wywaru, który unosił
się po całej ulicy. W głowie kręciło mu się, gdy myślał o idealnie ugotowanym makaronie
i pysznym opiekanym boczku chashu. Gdy już siadał na wysokim krześle barowym, kropla śliny
skapnęła po brodzie na blat.
- Szefie!
Miso ramen! Z podwójnym makaronem i podwójnym boczkiem chashu! - zawołał
rozmarzony, a ręce z podekscytowania zacisnęły się w pięść.
- Naruto!
Dawno cię nie było - Ayame przywitała ulubionego gościa z uśmiechem na
twarzy.
- Musisz
ostatnio dużo pracować. Dobra robota Naruto! Dziś jesz ramen za darmo! -
oznajmił równie podekscytowany szef kuchni, stawiając przed Naruto miskę z
parującą zupą.
- Dla
takich chwil cieszę się, że jestem Shinobii - z łzami w oczach podziękował
za posiłek.
W drodze
powrotnej rozmyślał głęboko o swoim przyjacielu. Wolne dni miały to do siebie,
że za dużo czasu było problemem, i wtedy skupiał się na wszystkim innym prócz odpoczywaniu. Wojna
zakończyła się stosunkowo nie dawno, a miał wrażenie jakby pół życia
przeleciało mu przez palce.
- Naruto!
- zawołał go ktoś z oddali.
Naruto z
uśmiechem na twarzy powitał dziewczynę, która stała przed wejściem do domu.
Ubrana w swobodną sukienkę, przypomniało mu, że wiosna już za rogiem.
- Cześć
Hinata! - radośnie przytulił ją.
-
Naruto... - zarumieniona odwzajemniła uścisk.
- To co
chciałabyś dziś robić? Możemy iść do kina, albo wesołego miasteczka, możemy też
iść gdzieś za miasto! - Naruto bez wytchnienia wyliczał na palcach wszystkie
możliwości, które wpadły mu do głowy.
-
Przepraszam Naruto. Ale właśnie była u mnie Sakura - krótka pauza niechętnie
wdała się pomiędzy jej zdanie - Szósty Hokage cię szuka - powiedziała
spokojnie, ukrywając smutek w głosie.
-
R...rozumiem - smutny głos Naruto uderzył w nią jak piorun. Byli ze sobą już
ponad rok. Od tamtego wydarzenia z porwaniem, Naruto nie odstępował jej na
krok jednak gdy Hokage wzywał mogło to oznaczać tylko jedno.
- Jak
wrócisz z misji to pójdziemy do wszystkich tych miejsc! - wesoły głos Hinaty od
razu go rozchmurzył.
-
Obiecuję, że następnym razem będziesz mnie miała całą dla siebie - zaśmiał jej
się do ucha.
- Chodź
odprowadzę cię do Hokage - oznajmiła, łagodnie łapiąc go za dłoń.
Do
gabinetu Hokage doszli szybciej niż się spodziewali. Rozmawiając, śmiejąc się i
żartując nie liczyli czasu. Gdy byli razem świat wydawał się nie istnieć.
Wszystko to ich otaczało było tylko zbędnym tłem. Liczyli się tylko oni.
- W takim
razie powodzenia! - Hinata ucałowała Naruto usta. Kiedyś każdego jego
najmniejsze spojrzenie wprawiało ją w osłupienie.
Tak jak
się spodziewał wszyscy czekali na niego. Nie ważne go sprawował władze gabinet
zawsze wyglądał tak samo. Średniej wielkości biurko, które stało pod wielkimi
oknami. Jakieś książki, zwoje i milion innych rzeczy, z którymi zmagał się
Hokage i jego pomocnicy.
Kakashi
zazwyczaj siedział w tym fotelu i z znudzonym wyrazem twarz wypełniał swoje
obowiązki. Zawsze, gdy kończył jedną stertę dokumentów, a Shizune przynosiła
drugą narzekał, że wolałby być zwykłym shinobii niż Hokage. Teraz gdy wszystkie
pary oczów zwróciły się na Naruto i jego wzrok wydawał się pełen energii i
życia.
-
Myślałem, że mam kilka dni wolnego - mruknął pod nosem, zamykając za sobą drzwi
- Miałem w planach odwiedzić z Hinatą wszystkie super - hiper fajne miejsca dla
par - burknął głośniej, mając nadzieje, że Kakashi zrozumie aluzje. Zamiast
tego w odpowiedzi dostał głośnie westchnięcie, które nigdy nie zwiastowało nic
dobrego.
-
Myślałem, że się ucieszysz na nową misję, którą wam przygotowałem, ale chyba
będę musiał zmienić plany - Kakashi aktorsko pomachał w powietrzy dłonią.
- Mistrzu
Kakashi....znamy cię na tyle dobrze, że nie oszukasz nas - wtrąciła
Sakura, która również jak Naruto nie pałała entuzjazmem na to nagłe wezwanie.
Sama niedawno wróciła z wioski Chmury, gdzie odbywał się tego roczny egzamin na
Chuunina.
- I co ja
mam zrobić Shizune? Moi mali uczniowie chyba już mnie nie lubią - zasmucony
odwrócił się do asystentki.
- Przestań
grać nam na nerwach, jeśli to nic ważnego to...to.... - Naruto zacisnął
pięść.
- Chciałem
was wysłać na wspólną misję z Sasuke... ale nie pomyślałem o tym, że
ostatnio dużo pracowaliście - Kakashi triumfalnie spojrzał na swoich
uczniów, którzy słysząc imię Sasuke, wzdrygnęli się, a później niczym za
dotknięciem różdżki, zmienili swoje nastawienie - Powinienem bardziej o was
myśleć. Możecie dalej iść odpoczywać wyślę na tą misję inną drużynę. Z tego co
mi wiadomo drużyna Shikamaru powinna być wolna - przeciągając swoje przedstawienie,
Kakashi spojrzał do dokumentów w poszukiwaniu jakiś informacji.
- ZARAZ
BĘDZIEMY GOTOWI! - Sakura i Naruto krzyknęli razem, wpychając swoje twarze
przed twarz Kakashiego.
- A więc
Sasuke w końcu się odezwał...ten mały palant! - zawołał zadziornie Naruto.
- Hej, hej
spokojnie ... - nagłe podekscytowanie Kakashiego zniknęło.
- Co to za
misja? Myślałam, że Sasuke jest teraz na północny na dzikich pustyniach -
wtrąciła Sakura.
-
Dostaliśmy informacje, że dawni więźniowie Orochimaru, którzy zostali
zainfekowani przeklętą pieczęcią, wpadli w ręce jakiegoś kolejnego szalonego
naukowca. Podobno udoskonalił pieczęć, a teraz testuje ją na setkach ludzi.
Sasuke jest już nie daleko tego miejsca wraz z Karin oraz Suigetsu. Wasza
dwójka ma do nich dołączyć pomóc w schwytaniu wszystkich więźniów i zaprowadzić
ich do Kabuto. On będzie wstanie im pomóc.
- Huh?
Karin i Suigetsu? Myślałem, że Sasuke podróżuje sam - burknął Naruto zły, że
ktoś inny, a nie on z nim wykonuje misje.
-
Orochimaru ich wysłał. Karin jest w stanie bardzo łatwo ich znaleźć. No i ta
dwójka już kiedyś pracowała z Sasuke, to jest najlepsza opcją na ten moment -
wyjaśnił Kakashi.
- Dla
kogoś takiego jak Sasuke, kilka set osób, czy tam kilka tysięcy nie powinna być
problemem - burknął ponownie.
- Naruto
przestań narzekać. Ile to już minęło od naszego ostatniego spotkania - łagodny
głos Sakury sprowadził go na ziemie. Z jej wyrazu twarzy łatwo było odczytać,
jak cieszy się na to spotkanie. Oczy momentalnie rozbłysły, policzki nabrały
delikatnego rumieńca, a uśmiech wyrażał więcej niż milion słów.
Już
godzinę później szli w stronę północny, gdzie za dwa dni mieli dołączyć do
Sasuke. Oboje czuli niesamowite podekscytowanie na to spotkanie jakby na nowo
rozpalała się w nich dziwna energia. Mieli się spotkać z Sasuke nie jako
wrogowie, nie jako zdesperowane dzieciaki, które w przeszłości biegali za nim by
zabrać go do domu. Tym razem szli zobaczyć swojego przyjaciela, który wyczekuje
ich przybycia i pomocy.
- Wiesz
Naruto...ciekawe czy Sasuke o nas myśli czasem - powiedziała nagle Sakure.
Był już
środek nocy. Oboje leżeli pod rozgwieżdżonym niebem i wspominali stare czasy.
Obok nich paliło się małe ognisko, które rzucało światło na ich twarze.
Podekscytowanie nie pozwalało im spać.
- Na pewno
nie! Wiesz jaki z niego dupek - mruknął złośliwie.
-
Hm...może masz rację. Ja o nim myślę codziennie... dziwne prawda? - zaśmiała
się cicho.
- Ani
trochę. Ja też myślę o nim codziennie - przyznał się Naruto. Już jutro miał
spotkać swojego najlepszego przyjaciela i nie mógł się doczekać, aż zobaczy tą
głupkowatą twarz.
Tym czasem
Sasuke siedział na najwyższej gałęzi drzewa, który mógł znaleźć. Z stoickim
spokojem wpatrywał się przed siebie i co jakiś czas wzdychał cicho. Takie noce
jak te przywracały dużo wspomnień. Czyste niebo, pełnia księżyca, delikatny
wiatr i wszechotaczająca cisza. Gdy Itachi i Obito napadli na jego
klan panowała ta sama aura, później pod gdy Itachi umierał księżyc był jednym z
światków tej sytuacji. Takich momentów mógłby wymieniać i wymieniać. Nie były
to na pewno miłe wspomnienia.
- Co jest?
Nie możesz spać? - postać kobiety pojawiła się obok niego.
-
Potrzebowałem świeżego powietrza - oznajmił spokojnie.
- Świeżego
powietrza? Cały czas podróżujesz po świecie - wytknęła mu.
- Masz
racje. Wracajmy - oznajmił, zeskakując na ziemie.
- Jutro
ten cały Naruto i Sakura mają do nas dołączyć.
- Tak
wiem.
- Nie wyglądasz
na wyjątkowo zadowolonego - Karin nie pewnie zrównała z nim kroku. Sama nie
widziała go od zakończenia wojny. Fakt, że Orochimaru ich tu wysłał był dla
niej więcej niż wygraną na loterii. Wciąż czuła do niego wielką słabość i gdyby
mogła uciekłaby z nim na koniec świata choćby w tej chwili.
Sasuke nie
odpowiedział jej na to pytanie. Czuł, że dzisiejsza noc zwiastuje coś
dobrego.
Naruto
wszedł do gęstego i ciemnego lasu. Był jeszcze wczesny poranek natura dopiero
co budziła się do życia, a co za tym idzie krople rosy co nie gdzie kapały na
młodą trawę. W powietrzu unosił się chłodny zapach halnego wiatru. Wraz z tym
wiatrem czuć było wiosnę pachnącą i młodą. W takich chwilach najmniejsze
szczegóły sprawiały radość. Każdy młody liść, który pączkował, każde zwierzę,
które się budziło. Nawet najmniejszy podmuch wiatrów przynosił mu niesamowitą
satysfakcję.
-
Znalazłem cię - szepnął sam do siebie, uśmiechając się do siebie. Kunai które
trzymał w dłoni jednym zwinnym ruchem poleciało prosto do celu. Sekundę później
narzędzie wróciło do niego wbijając się przed jego prawą stopę.
-
Jesteście wcześnie - powiedział spokojnie Sasuke. Spojrzał na przyjaciela,
który stał obok niego. Jak zawsze ubrany w swój pomarańczowy kombinezon i
przyodziany szerokim uśmiechem.
- Ostrożny
jak zawsze - zaśmiał się Naruto, uderzając go w ramię.
- Gotowi?
-
Ahh....daj nam żyć. Szliśmy tu pół nocy i cały poranek - mruknął Naruto - Poza
tym wszyscy zaraz powinni tu być - uśmiechnął się.
Zaraz po
tym jak Naruto zakończył zdanie damski głos dobiegł ich z dołu. Gdy byli młodsi
ten głos nieustanie ich wołał. Podczas każdej misji, wolnego dnia czy innych
ważnych wydarzeń. Wtedy spędzali z sobą dużo czasu i nie sposób było zapomnieć
tego wołania. Później, gdy Sasuke opuścił wioskę doznawał różnych dziwnych
koszmarów, a wtedy, gdy czuł, że sięga dna i pożera go ciemność ten głos znów
go wołał i niczym światło w tunelu nadawał mu kierunek.
- Cześć -
przywitał się Sasuke.
- Ile wy
macie lat, żeby wspinać się po drzewach - wtrącił Suigetsu. Był widocznie
poirytowany faktem, że musiał wstać tak wcześnie.
- Sasuke!
Dawno się nie widzieliśmy! - Sakura stanęła naprzeciwko niego w odległości pół
metra. Jej wzrok był skierowany i skupiony na nim. Zielone tęczówki mrugały
radośnie, a uśmiech w takich chwilach wyrażał cały ten okres, gdy się nie
widzieli.
- Masz
rację - przytaknął spokojnie, mierząc swój wzrok z jej. Czuł, że powinien
powiedzieć coś jeszcze, zadać jakieś pytania, ale nic nie przychodziło mu do
głowy. Fakt, że wszyscy tu byli nie ułatwiał mu sprawy, dlatego też po kilku
sekundach odwrócił się od niej i bez słowa skierował w głąb lasu.
- Chłodny
jak zawszę - mruknął ponownie Suigetsu, idąc za nim.
Sakura
spojrzała na Naruto, który mroził Sasuke wzrokiem. Za nim zdążyła mu coś
powiedzieć ten już pędził w jego stronę. Naruto wskoczył na Sasuke, a później
nakrzyczał na niego za oschłe zachowanie. I choć minęło tyle lat to dla tej dwójki był to dopiero początek przekomarzania się.
Karin
uśmiechnęła się pod nosem. Po zakończeniu czwartej wojny światowej chwile czasu
spędziła w wiosce Liścia. Nie był to najprzyjemniejszy okres w jej życiu, dlatego nie
wracała do niego za często, ale dzięki temu udało jej się poznać tamtejszych
mieszkańców, a zwłaszcza starych przyjaciół Sasuke. Nie od dziś wiedziała, że
Sakura kochała Sasuke, była to jej rywalka w miłości i tak chciała ją
traktować. Widząc jak olewczo Sasuke podszedł do tej dwójki ziarno nadziei dało
jej do myślenia, że nie jest jeszcze na straconej pozycji. Serce podpowiadało
jej, że gdyby się teraz postarała mogłaby zdobyć jego serce. Za wszelką cenę
chciała słuchać głosu serca i nie poddawać się, ale dawno temu coś jednak pękało w głębi
jej serca, a rozum podpowiadał, żeby dała sobie siana. Sasuke nieświadomie co jakiś czas delikatnie odwracał głowę to
prawo to w lewo i choć był zajęty sprzeczką z Naruto jego wzrok mimowolnie
kierował się na Sakure, która szła kilka kroków przed nią, a pół metra za nim. Gdy ich spojrzenia
spotykały się gdzieś po drodze każdy z nich odwracał się, po czym chwilę
później znów na siebie spoglądali. Były to momenty, które Karin chciała
ignorować, ale sygnały były tak mocne, że nie była wstanie oderwać wzorku od
Sasuke. Dla niej jego zachowanie było czymś kompletnie nowymi, obserwowała tą stronę, której ten nigdy nie ujawniał. Sam pewnie nie wiedział o jej istnieniu, i fakt, że Karin mogła ujrzeć jego łagodną twarz sprawiał, że zakochiwała się w nim jeszcze bardziej.
Odnaleźć
cel nie było trudno. Zaledwie godzinę później cała ich piątka stanęła przed
setkami więźniów, na których eksperymentowano. Przeklęta pięć w fazie drugiej
wyglądała jak oryginalna jej forma, która stworzył Orochimaru. Różnica była
taka, że użytkownik posiadł dziesięć razy więcej mocy, a i żądza mordu nie była
tak wielka przez co kontrolowanie własnych sił i umysłu było dużo
łatwiejsze.
- Wiecie
jaka jest zasada? - Sasuke wyciągnął swój miecz w powietrze. Srebrne ostrze
zabłysnęło w promieniach słonecznych.
- Ja już
cię znam...mamy nikogo nie zabijać? - to samo zrobił Suigetsu, celując swoim
mieczem w przeciwników.
- Do
roboty Sasuke! - zawołał Naruto, a chwilę później rzucił się w tłum.
Dla Sakury
walka wręcz nie była problemem z łatwością pokonywała przeciwników, którzy
bezpośrednio rzucali się w jej stronę. Problem powstawał, gdy któryś nich
korzystał z skrzydeł. Sasuke i reszta byli wystarczająco zajęci swoją walką,
więc nie mogła polegać na tym, że ktoś nagle rzuci się w jej stronę. Na domiar
tego była w parze z Karin, która pomimo swoich umiejętności szybciej męczyła
się w dług walkach.
- Karin! -
zawołała Sakura. Nie zwracając uwagi na krzyki Naruto rzuciła się w gonitwę za
dziewczyną, którą porwał w locie jeden z więźniów. Ostatnią rzecz, która
zdążyła powiedzieć to to, żeby zostawić Karin w jej rękach, a później zniknęła
za wielką górą.
-
Cholera... - krzyknęła Sakura.
Karin
wisiała wysoko w powietrzu, a łzy nieustanie kapały po jej policzkach. Wróg był
na tyle brutalny, że nie zważał na to, że trzyma w kobietę. Bez skrupułów
trzymał ją za włosy i wymachiwał w agonii, krzycząc jakieś głupoty.
- Nie,
nie, nie! - wołała Sakura. Jej głuchy krzyk wydarł się z piersi w momencie, gdy
puścił Karin odlatując w drugą stronę z szaleńczym uśmiechem na twarzy. Jej
wrzaski wymieszały się z krzykami Karin, która leciała w dół wzdłuż wielkiego
klifu. Sakura bez zastanowienia skoczyła za nią, i choć w locie ledwo co ją
widziała to jedyne o czym teraz mogła myśleć to to, żeby przywołać Katsuyu i
zamortyzować upadek.
- Sakura
idiotka co robisz! - krzyknęła Karin.
- Zamknij
się, nie pozwolę Ci tak umrzeć! - wołała Sakura.
Im dłużej
leciały tym ciężej jej się oddychało. Ciśnienie było na tyle niskie, że nawet
dla nich medyków ciężko było zapanować nad oddechem.
I właśnie wtedy,
gdy Sakura miała kończyć pieczęć Susanoo minęło ją. Filetowa zmaterializowana
chakra leciała w stronę Karin. Sasuke z łatwością złapał dziewczynę, za nim ta
zdążyła uderzyć w ziemie. W stronę Sakury wymierzył zaś strzałę z łuku.
- Auć! - Sakura
jęknęła pod wpływem uderzenia. Strzała przestrzeliła jej płaszcz i uderzyła w
ścianę z skały, ratując ją tym samym przed dalszym lotem w dół.
-
Sakura! - donośny głos Sasuke chwilę później znalazł się przy
niej. - Przepraszam - delikatnie pomógł jej wejść do Susanoo.
- Karin
jak się czujesz? - spytała słabym głosem, spoglądając na koleżankę.
- W takiej
chwili martwisz się o mnie. Głupia jesteś! - skarciła ją.
- To chyba
oznacza, że dobrze. Jak misja? - zwróciła się do Sasuke.
- Naruto
prawie skończył - Sasuke spojrzał na Sakure, która słysząc jego słowa z
ulgą usiadła na kolanach. - Nie potrzebuje, żebyś mnie leczyła. Zacznij od
siebie - dodał pośpiesznie.
Dla Karin,
która siedziała za nimi przegryzała mocno wargę. Serce waliło jej jak oszalałe
na wspomnienie, że z ich dwójki to jej ruszył na pomoc. Nie spodziewała się, że
pierwszą osobą, którą uratuje będzie ona, a nie Sakura. Jak wyczuła jego chakrę
była pewna, że rzuci się Sakurze na pomoc. Tym czasem gdy Sasuke leciał w ich
stronę, jego wzrok utkwiony był w nią. Nic nie mówił, ale z jego wyrazu
twarzy wyczytać mogła, że krzyczy do niego, żeby się nie bała i zaraz będzie bezpieczna. Jego spojrzenie było na tyle silne, że
gdyby wtedy umarła nie żałowałaby niczego w swoim życiu. Była szczęśliwa samym
faktem, że Sasuke o niej myśli i martwi się. Jednak coś było nie tak.
To ją uratował najpierw, a dopiero później Sakure. To Karin zostało wytargana z
pola bitwy i wyrzucona na pastwę losu jak śmieć, a mimo to nie rozumiała czemu
teraz skupiał cała swoją uwagę na niej. Oboje nie byli świadomi tego jak
wyglądają. Sasuke stał wyprostowany i co jakiś czas spoglądał na Sakure. Ona
zaś siedziała na ziemi plecami oparta o jego nogi. Musiała mocno uderzyć w
skałę, bo od jakiegoś czasu używała medycznego ninjutsu. Tą samą dłonią, którą
wcześniej uratował Karin teraz trzymał na ramieniu Sakury. Wszystko robili
tak nieświadomie, że aż sama Karin nie potrafiła wyjaśnić tego co czuje. Czy
była to nienawiść, czy złość, a może zazdrość przeplataną zrozumieniem.
Droga do
Kabuto nie była w cale taka łatwa. Mając na uwadze setki więźniów łatwiej było
sprowadzić samego Kabuto. Dzięki Sasuke kontrolowanie tak dużej ilości osób nie
było tak trudne jak mogłoby się zdawać. Złapanie szalonego naukowca również
potrwało kilka godzin. Jedyną opcją jaką mieli to zaczekać półtora dnia. Czas
ten w dużej mierze Sakura i Karin poświęciły na leczeniu. Oczywiście w tak
bezpośredniej walce nie dało uniknąć się obrażeń. Jako medyk Sakura czuła się w
obowiązku, żeby pomóc tym ludziom. W końcu do nie ich wina, że zostali porwani
i poddani eksperymentom.
Po
kilkunastu ciężkich godzinach Sakura wróciła do miejsca, w którym rozbili obóz.
Wszyscy spali spokojnie zupełnie jakby Bóg snu chciał zrekompensować ciężki
dzień. Sakura usiadła przy ognisku, gdzie łatwiej i szybciej mogła wysuszyć
mokre włosy. Minęło sporo czasu, odkąd ostatni raz kąpała się w jeziorze. Tej
nocy woda była wyjątkowo ciepła i przyjemna zupełnie jakby natura oczekiwała
jej przybycia.
- Chyba
pójdę poszukać Sasuke - szepnęła sama do siebie - I chyba nawet wiem, gdzie -
uśmiechnęła się.
Usiadła
obok Sasuke, który pochłonięty był oglądaniem księżyca. Nawet jak siedzieli z
łatwością mogła stwierdzić, że od ostatniego spotkania Sasuke urósł kilka
centymetrów. Jego czarne kruczoczarne włosy były dłuższe i jeszcze bardziej opadały na twarz. Zazwyczaj
stylizował je tak, że zakrywały lewe oko. Teraz jego włosy niesfornie powiewały
na wietrze, ukazując jego spokojną twarz. Minęły trzy lata od ich ostatniego
spotkania i teraz gdy byli sami serce waliło jej jak szalone. Sasuke nie
zmienił się z wyglądu ani trochę. Śmiało mogła powiedzieć, że nawet
wyprzystojniał.
-
Przepraszam, że nie zdążyłem cię uratować prze ze mnie się zraniłaś - powiedział nagle, nie odwracając
wzroku.
- Nie masz
przecież za co. Dobrze zrobiłeś, gdybyś uratował najpierw mnie mógłbyś nie
zdążyć uratować Karin - powiedziała łagodnym głosem.
Sam dźwięk
jej głosu wystarczył, żeby całe jego zmęczenie zniknęło w magiczny sposób. Wcześniej tego
nie odczuwał, ale mając kogoś bliskiego przy sobie wpływało na niego kojąco.
Czy to był Naruto czy Sakura, a nawet Suigetsu i Karin.
- Jak
twoje ramię? - Sasuke w końcu spojrzał na Sakure. Jej błyszczące zielone oczy
były zwrócone prosto na niego. Nieprzerwanie od ponad dziesięciu lat Sakura
obserwowała go i nawet na chwilę nie myślała, żeby odwrócić się od niego. Wcześniej irytowało go jej zachowanie, teraz był wdzięczny i szczęśliwy za każde jej uczycie, którym go darzyła.
- Już w
porządku. Nastawiłam kości w przedramieniu. Za kilka dni nie powinno być też
śladu po złamaniach - uśmiechnęła się.
- Rozumiem
- smutny głos Sasuke wypełnił ciszę między nimi - Przepraszam - powiedział
ponownie. Sasuke wyciągnął dłoń w stronę Sakury. Położył sobie na kolanach jej
rękę i mocno zacisnął. Chwilę trzymali się za ręce za nim przejechał opuszkami
palców po jej świeżej ranie. Był to na tyle delikatny dotyk że każde muśniecie wymagała wstrzymania oddechu.
- Jestem w
końcu medykiem - zaśmiała się.
Sakura
oparła podbródek o ramie Sasuke. Siedząc na drzewie, pod osłoną nocy, w blasku
księżyca cieszyli się swoją obecnością w najbardziej intymny sposób, na który
mogli sobie teraz pozwolić. Z dala od ludzi, od hałasu od problemów. Tylko ich
dwójka.
- Jeśli
nie jesteś śpiący co powiesz na spacer? - spytała łagodnie.
- Jasne -
zgodził się Sasuke.
- Jeśli
nie brałeś jeszcze kąpieli to znam super miejsce - Sakura pociągnęła go za rękę
w stronę jeziora. Było to miejsce głęboko schowana wśród drzew i gór.
- Dopiero
co się kąpałaś. Przeziębisz się - mruknął.
- W takim
razie możemy tam posiedzieć i popatrzeć w niebo - zaproponowała pośpiesznie.
Dopiero teraz zrozumiała co zasugerowała i jaki to miało brzmienie. Kiedyś jak byli młodsi nie raz przy okazji różnych misji i czynnych spędzonych wspólnie momentów, pływali razem w jeziorach, czy ćwiczyli wśród rzek. Wtedy byli tylko niewinnymi dziećmi.
- Sakura
przestań chować twarz - spokojny głos Sasuke sprawił, że rumieniec jeszcze
mocniej oblał jej policzki. Minęło tyle czasu, odkąd ostatni raz trzymali się
za ręce czuła, że w każdej chwili mogła zemdleć.
Oprócz jeziora znajdował się tu również mały wodospad. Szum wody
wypełniał całe to magiczne miejsce, w którym teraz się znajdowali. Tysiące
małych świetlików latało wokół nich. Ich jasny zielonkawy blask mieszał się z światłem
księżyca. Było to na tyle piękne z strony matki natury, jakby sam Bóg ich tu ugaszczał.
-
Chciałabym, żeby poranek nastał później - Sakura westchnęła cicho.
Słońce
powoli wstawało, a ptaki budziły się do życia. To był znak, że musieli już
wracać.
- Możemy
jeszcze chwile zostać - Sasuke zacisnął mocniej uścisk.
Sasuke
siedział na ziemi oparty plecami o drzewo. Sakura siedziała między jego nogami
oparta o klatkę piersiową. Kolana miała podciągnięte pod brodę na których opierała się.
Prócz tego, że Sasuke obejmował ją mocno, to również schowana była pod jego
płaszczem, który otulał ich ciała. Gdyby raj na ziemi istniał to miejsce byłoby
ich utopią.
Naruto
rozejrzał się jeszcze raz po obozowisku. Nie było ani śladu Sasuke ani śladu
Sakury. W nocy, gdy się przebudził również ich nie zastał teraz gdy słońce było
wysoko na niebie, a Kabuto dotarł na miejsce lekka nutka strachu zaczęła go
otaczać.
- Są razem
nie martw się - z myśli wyrwała do Karin.
- Myślę,
że powinniśmy iść po nich. Jesteśmy wszyscy na misji co to ma znaczyć, że ta
dwójka wymsknęła się w nocy, że by spędzić razem trochę czasu - mruknął
Suigetsu wyraźnie podekscytowany pomysłem, że mógłby by ich nakryć na czymś. I
nim pozostała dwójka zdołała zareagować cała ich trójka stała na górze, gdzie
woda spływała z wodospadu.
- Chyba
będzie lepiej ich zostawić - powiedziała obojętnie Karin, zawracając.
- Aż mam
ochotę ich zbudzić - Suigetsu przygotowywał się do skoku - Ale z drugiej
strony... niech im będzie - zrezygnował w ostatnim momencie.
- Wrócę po
nich później...
Naruto za
nim dołączył do pozostałej dwójki jeszcze raz spojrzał na swoich przyjaciół.
Oboje spali tak spokojnie i niewinnie. Gdyby zamknąć oczy zamiast
dwudziestoparoletniej pary zobaczyłby dwunastoletnie dzieci, które nie mogą się
od siebie oderwać.
Naruto
wyciągnął dłoń w stronę Sasuke. To był ten moment, gdy ich drogi po raz kolejny
się rozdzielały. Karin i Suigetsu wrócili do Orochimaru, Kabuto obiecał, zająć się więźniami, więc i na nich przyszła pora by się pożegnać. Sasuke miał wrócić
na północ, gdzie kontynuować miał swoją podróż. Naruto i Sakura oczywiście
wracali do Konohy.
- Ja nie
wrócisz na mój ślub to skopie ci tyłek - ostrzegł go Naruto, ukazując
zadziornie ząbki.
- Jakbym
się ciebie bał - prychnął mu w twarz - Trzymajcie się - Sasuke uścisnął Naruto
dłoń.
- Do
zobaczenia - Sakura uśmiechnęła się do niego radośnie.
- Będę
pisać - obiecał.
- Będę
czekać - zapewniła go. Do samego końca patrzyła jak jego sylwetka znika za horyzontem, aż nie była w stanie go więcej dostrzec. Przysięgła sobie, że
następnym razem choćby świat miał się zawalić dołączy do niego i już nigdy nie
zostawi.
***
Czekałam na powrót❤️
OdpowiedzUsuńO mój boże, nie spodziewałam się, że dożyję tej chwili! Witaj z powrotem kochana, długo musieliśmy na ciebie czekać :D
OdpowiedzUsuńTak się cieszę że wróciłaś! Opowiadanie bardzo mi się podobało, lubię to w jaki sposób przedstawiasz relacje Sasuke i Sakury ❤️ uwielbiam takie niespodzianki!
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że wróciłaś! Uwielbiam Twoje opowiadania i pomagają mi w ciężkich chwilach. Czekam na więcej!
OdpowiedzUsuńTo najlepsze co mogłam dziś zobaczyć, co jakiś czas wchodziłam tu poczytać starsze opowiadania, dużo weny kochana ❤️
OdpowiedzUsuńWeszłam z przyzwyczajenia, a tu taki szok!!! Świetnie się czytało :) Lekkie i przyjemne :)Pozdrawiam cieplutko i życzę weny :D
OdpowiedzUsuńO jaj, ale cudownie <3 Kocham cięęęęęęęę
OdpowiedzUsuńWitaj. Cieszę się że wróciłaś
OdpowiedzUsuń