OGŁOSZENIA

UWAGA!
Blog istnieje jako mój śmietniczek. Wylewam na nim wszystkie pomysły które zagnieżdżą mi się w głowie.

NIE realizuje zamówień, chyba, że napiszę wcześniej.
PRZYPOMINAM, że jest to ŚMIETNICZEK.

[06.11.2014]
ślę wirtualnego HUGA do każdego fana, czytelnika, miłośnika, Narutomaniaka, Narutardsa, i SasuSaku shippera! Z podziękowaniami dla wszystkich osób, którzy dzielnie i z zapartym tchem śledzili i trzymali kciuki za swoich ulubionych bohaterów i Naszego Najgłośniejszego ninja numer 1!
Wiele osób się zastanawia czy blog po zakończenia mangi będzie dalej funkcjonował. Ja bez wahania odpowiadam TAK! Tak długo jak mam wenę, tak długo jak mi pozwolicie i tak długo jak istnieją fani Naruto, SasuSaku, Shikatema etc, tak długo ja będę pisać. Będę dalej pisać, i pisać, aż zostanę ostatnim fanem SasuSaku w Polsce, a później na świecie.


[18/04/2020]
Jak się macie moi drodzy czytelnicy ? Czy wam też życie ucieka przez palce, ale wciąż czujecie się dziećmi ?


cr: all credis to the owner, DevinArt, tumblr, Masashi Kishimoto.

Szablon w całości stworzony prze ze mnie.



28 gru 2013

25 - P.S Kocham Cię (SasuSaku)

         Paring:SasuSaku
         M&A: Naruto
         Dozwolone: od 18 lat
         Kategoria: Świat Shinobii, wojna, hentai.
          Uwagi: Tęsknie za Onetowskimi szablonami. Nie wiem czemu podoba mi się partówka. W prawdzie miała być trochę inna, bo bardziej uwodzicielska, ale jakoś tak inaczej wyszło. Napiszcie koniecznie co o niej uważacie. Mam jeszcze jeden podobny pomysł, i kilka zwariowanych.


          Biegł przez lasy, zatracony w półmroku. Nie był pewien czy w tych ciemnościach ktoś na niego czeka, czy to tylko czarne ramiona drzew, które wyłaniają się z każdą sekundą. Gdzieś nad nim huczała sowa, bardzo głośno i bardzo wyraźnie. Przyśpieszone tętno i walące serce, mieszało się z odgłosami wybuchu. Co jakiś zacz oglądał się za siebie w poszukiwaniu czegoś dziwnego. Wytężał wzrok, mając nadzieje, że spotka jakiegoś towarzysza.

          Do wioski dobiegł nad ranem, gdy wschodzące słońce oddzielało, cienką warstwą zeszłą noc. Gdy jasne, przezroczyste, promienie, słoneczne, rzuciły swój cień na kamienne twarze Hokage odetchnął z ulgą, upadając na kolana. Złapał się mocno za poranione ramię, i resztkami  sił wstał. Kulejąc przeszedł przez bramę w iście żółwim tempie. Poranne patrole od razu zauważyli swojego przyjaciela, biegnąc mu na pomoc.
          - Dobrze się spisałeś - powiedział jego starszy kolega. Tracąc grunt pod nogami, osunął się na ziemie. Przez wpół przytomne oczy, widział coraz słabszy zarys postaci, i coraz głębszą ciemność.


          Obudził się dopiero późnym południem. Słońce z godzinę na godzinę znikało coraz niżej, pozostawiając po sobie pomarańczową, zamgloną poświatę. Całego jego ciało jakby zdrętwiałe, odmawiało posłuszeństwo. Nie miał czucia w nogach i dłoniach. Jedynie głowę mógł przekręcić na prawo lub lewo.
          Obok niego leżał Naruto. Przyjaciel, a jednocześnie rywal od piaskownicy. Spał spokojnie, z otwartą buzią, mamrotając coś przez sen. Spokojny, beztroski, nie przejmował się, że leży bokiem na zabandażowanym ramieniu, który musi niesamowicie go boleć. On też został wysłały na zwiady i również musiał nieźle oberwać.
          - Ej, głupku! Wstawaj! - szepnął. Zmarszczył niebezpiecznie brwi, widząc jak chłopak przewraca się na drugi bok, wypinając się do niego tyłkiem - Naruto głupku wstawaj! - powiedział głośniej.
          - Czego chcesz? - mruknął niedbale, machając na niego niedbale ręką.
          - Czego się dowiedziałeś na swojej misji?
          - Nic nowego. Akatsuki wtargnęło już do Kraju Ognia. Próbują się przebić przez północą granice, zdaje się, że główna wioska Kraju Wiatru, atakuje ich równocześnie od tyłu, przez co muszą walczyć na dwa fronty - wyjaśnił smutnym tonem. Napełnił płuca tlenem, po czym głośno wydychając powietrze przez nos, położył się na plecach. Niebieskie tęczówki wbił w biały sufi, a ręce skrzyżował na głowie. - A co z tobą Sasuke? Dawno nie widziałem cię tak połamanego.
          - Mnie dopadli po za granicami lasu. Są silniejszy niż to sobie wyobrażałem - syknął - Rozdzieliłem się z swoim oddziałem. Nie mam pojęcia ci reszta wróciła czy jeszcze żyje...
          - Z tego co słyszałem kilka godzin to temu to twój oddział również wrócił. Także nie martw się. Mieliście zebrać ważne informacje, i to zrobiliście. Wykonaliście misje.
          - Chrzanić to. Byłem sam przeciwko dwóm z nich. Blond włosy Deidara i niejaki Tobi. Gdyby nie ten rozkaz o powrocie skopałbym im tyłki, a tak to musiałem uciekać, jak ostatni szczur! Już, nie mówiąc o tym, że na prawdę musiałem zostawić swój zespół. Nie tego nas Kakashi uczył - warknął sam na siebie. Nagle czucie wróciło mu do kończyn. Wstał to pozycji leżącej, i uderzył z całej siły w pobliski drewniany stoliczek.
          - Jeszcze ich dopadniemy. W końcu ja jestem Uzumaki, a Ty Uchiha. Nam nikt nie dorówna. A Kiba, Neji i Lee to nie są jacyś tam nowicjusze, więc nie masz co sobie robić wyrzutów. Prędzej świat by się skończył niż ta trójka by poległa - wyszczerzył ząbki, wystawiając zaciśnięta pięść.
          Sasuke spojrzał na niego z pogardą. Po chwili sam uśmiechnął się pod nosem i przybił mu piątke.
          - Rozwalimy ich wszystkich i zakończymy tą wojnę! - powiedział hardo.
         
          W tym samym czasie do pokoju wbiegła dziewczyna. Była ich rówieśniczką, wspólnie dorastali, wspólnie przechodzili przez ciężki okres i wspólnie wspierali się w tych ciężkich czasach. Zielone, napełnione strachem oczy, zwróciły się na Sasuke. Szybko usiadła na wolnym krześle, powstrzymując się od łez.
          - Nic ci nie jest? - spytała z przerażeniem.
          - Halo też tu jestem - wtrącił Naruto.
          - Przecież wiem, widziałam cię wczoraj - warknęła złośliwie.
          - No dobra przepraszam, że też chciałem byś zwróciła na mnie uwagę - prychnął obrażony.
          - W porządku Sakura, nie musiałaś rzucać całej swojej pracy by tu przybiec - powiedział surowo Sasuke, patrząc na nią zimnym wzrokiem.
          - Jak mogłabym? Słyszałam od Kotetsu, że rano wróciłeś i byłeś w ciężkim stanie, musiałam sprawdzić jak się masz.
          - Mówię przecież, że w porządku - przypomniał jej  - Przestań z tą miną. Wyglądasz jakbyś się miała zaraz rozpłakać. - Jak  w wiosce? Ludzie panikują?
          - Nie, na razie nie mówi się dużo o tym, że Akatsuki wkroczyło do Kraju Ognia. Jedynie w szkole zaczęto coraz częściej powtarzać plan ewakuacyjny i kładą mocniejszy nacisk, na naukę planu awaryjnego.
          - Dobrze - pogłaskał ją po głowie.
          - Kiedy cię wypuszczą?
          - Nie mam pojęcia. Jeszcze się nie widziałem z Kakashim, ani lekarzem. Zgaduje, że za kilka dni. Ja i Naruto znów wyruszamy na zwiady - wyjaśnił.
          - Co znów? Ledwo wróciliście?! Dwa tygodnie was nie było, Naruto ma przewlekłe obrażenia! - zaprotestowała głośno.
          - O, a teraz sobie o mnie przypomniałaś - prychnął.
          - Cicho bądź na chwile - ostrzegła go.
          - Zrozum Sakura wojna się zbliża wielkimi krokami. Musimy zebrać jak najwięcej informacji. Musimy poznać naszego wroga i nie dopuścić do tego, by wkroczył do wioski. Musimy walczyć o nasz dom.
          - Przecież wy macie dopiero osiemnaście lat. Jest mnóstwo zdolnych, starszych i bardziej doświadczonych shinobii, którzy by mogli robić to was - szepnęła łamiącym się głosem.
          - Ale to my jesteśmy najsilniejszy w tej wiosce! - dodał Naruto.
          - Sakura mówiłem ci już. Nie jesteś shinobii więc nie wiesz jaka odpowiedzialność na nas ciąży. Nie wiesz co to walka z przeciwnikiem i nie wiesz jak to jest gdy masz w sobie moc, masz w sobie coś co sprawia, że ludzie z wioski ci ufają i powierzają własne życie - powiedział cierpliwie, nie zmieniając ton głosu ani na chwilę.
          - No i co z tego, że nie zostałam kobietą shinobii. Martwię się o was jak każdy - mruknęła.
          - Po prostu nam ufaj i wież w nas - dodał Naruto, głaszcząc ją po głowie.
         


          Wieści o nadchodzącej wojnie rozprzestrzeniła się nie tylko w Kraju Ognia, ale i innych sąsiednich wioskach. Kraj Wiatru od kilku dni walczył z większą częścią sił zbrojnych wroga. Kraj Chmury postanowiła dołączyć i stanąć w obranie zaprzyjaźnionej wioski Śniegu, która stanęła na przeszkodzie kilku członków Akatstuki. Nawet małe nikomu nie przeszkadzające i niczym nie wyróżniające się wioski Mgły z Kraju Wody zostały miejscem walk. Konohańskie  jednostki zostały wysłane do zaprzyjaźnionego Kraju Trawy, gdzie mieli zatrzymać wroga, reszta miała zwabić wojska do Kraju Lasu gdzie mieli zastawione pułapki  swoich przeciwników. Z dnia na dzień dochodziło więcej wiadomości. Jedne były dobre drugie smutne. Kobiety i matki, modliły się całymi dniami, błagając niebiosa o zdrowie i szczęście synów, ojców czy mężów.


          Sakura czekała przed wejściem do budynku Hokage. Stała tak już ponad godzinę. Z wzrokiem wbitym w granatowe niebo, kopała stopą pobliskie kamienie. Wzdychała głośną, wraz z pojawieniem się na niebie coraz to większej ilości gwiazd. Ciemność otuliła jej ciało, a jedyne światło jakie mogła dostrzec to te z gabinetu Piątego Hokage.
          - W końcu wyszliście - powiedziała lekko uśmiechnięta, widząc dwójkę przyjaciół.
          - Sakura - powiedział Naruto. Chciał się uśmiechnąć powiedzieć coś miłego, lub głupiego by rozładować napięcie, ale gdy tylko spojrzał w jej zielone, jakby oszklone oczy, przełknął głośno ślinę.
          - Czyli jednak idziecie? - głos prawie niezauważalnie załamał się. Nie chciała robić z tego wielkiego problemu. Wiedziała, że kiedyś będą musieli ich wysłać. W wojnie brali udział wiele młodszych shinobii. Rozumiała, że sytuacja tego wymaga. Wojna się zbliżała, ludzie się bali. Naruto był zagrożony, tak jak cały świat. Musiała im zaufać i wspierać.
          - Chodź późno się robi - zawołał Sasuke, kierując się w stronę miasta.

          Naruto odłączył się od nich wcześniej. Nie mógł znieść tej smutnej atmosfery. Sam musiał to sobie wszystko poukładać. Pożegnał się tylko z przyjaciółko, mocno zaciskając wargi by nie rozpłakać się. Obiecał jej, że będzie uważać na siebie, a później szybkim krokiem odszedł, pozostawiając ją zapłakaną w towarzystwie przyjaciela.


          - Sasuke - szepnęła, stojąc pod drzwiami do swojego mieszkania. Pobliska latarnia oświetlała ich twarze. Było jeszcze wcześnie. Część wioski wracała z pracy do domu, a część dopiero rozpoczynała nocne życie. Słychać było odgłosy centrum.
          - Chyba nie będziesz mi tu płakać - zakpił, kładąc dłoń na jej głowie.
          - Chciałabym dziś u ciebie nocować.
          - Zwariowałaś? - fuknął.
          - No proszę. Nie chce później żałować - jęknęła błagalnie.
          Sasuke spojrzał na nią poważnym wzrokiem. Westchnął głośno pod nosem. W takiej chwili nie był wstanie jej odmówić. On również się bał tego, że może nie wrócić.
          - Nie powiesz rodzicom?
          - Nie muszę. Mówiłam im, że będą z tobą. Chodźmy - popędziła go.



          Po drodze wstąpili do sklepu. W tą ostatnią noc chciała mu przygotować domowy posiłek. Nie była w tym najlepsza, dlatego więc specjalnie przez ostatnie kilka dni, ćwiczyła gotowanie w domu wraz z mamą. Stojąc w kuchni w Sasuke, precyzyjnie odmierzała przyprawy, kosztowała wszystko po kilka raz by być pewnym, że mu zasmakuje. W końcu oboje zasiedli przy stole. Nie rozmawiali zbyt dużo. Towarzyszyła im ciszą.
          - Wykąp się pierwszy ja w tym czasie pozmywam - oznajmiła szczęśliwa. Była dumna, że wszystko znikło z talerzy. Z wielką satysfakcją myła puste naczynia, a następnie chowała je to szafek.

          Gdy wyszła z łazienki Sasuke wciąż nie spał. Siedział na łóżku, analizując różne zwoje. Na stoliku miał rozłożone narzędzia, i mapy. Był dość skupiony i zamyślony. Po cichu, usiadła za nim. Oparła brodę o jego ramię, i zaglądając mu do torby, zapamiętywała rzeczy, które miał zabrać ze sobą: Dużą ilość papierowych notek, spore opakowanie shurikenów i prawie tyle samo kunai.
          - Boisz się? - spytała cicho, bojąc się, że może naruszyć jego skupienie.
          - Zawsze się boję. Na każdej misji - odpowiedział jej spokojnie, odsuwając się trochę. - W końcu mamy wojnę. Muszę się bać - dodał, chowając mapę Kraju Ognia do kabury.
          - Hej, popatrz na mnie przez chwile - poprosiła, siadając wygodniej.
          Sasuke odwrócił się w jej stronę. Przełknął cicho ślinę, widząc jej koszulę nocną. Gołe ramiona, niedbałe kosmyki włosów, które prawie opadały jej na ramiona. Odsłonięte uda, i anielska twarz. Nawet jemu zaparło dech w piersiach.
          - Kocham cię - szepnęła z uśmiechem, dotykając jego twarz. Widziała w jego oczach strach przed czymś o czym nie miała pojęcia. Smutek z powodu niepewności i tęsknotę za spokojnymi dniami. W tej chwili chciała rozwiać te wszystkie złe emocje. Zbliżyła się do niego delikatnie, chcąc ucałować jego smutne usta.
          - Sakura - powiedział groźnie, przewalając ją na plecy - W tym momencie nie wiem czy mam być szczęśliwy czy zły na ciebie - jego surowy ton, pozostawił ciężki posmak w powietrzu  -  Po prostu chodźmy spać dobrze? - zszedł niej, i wsunął się pod kołderkę, pozostawiając jej wolne miejsce.
          - Mógłbyś mnie przytulić? - spytała, leżąc obok niego. Nie chciała przez noc, wpatrywać się w jego plecy. Chciała poczuć jego bliskość.
          - A nie możesz po prostu spać? - jęknął, odwracając się do niej. Jej ciemne w ciemnościach oczy, zalśniły. Przeklął na siebie w duchu, że pozwolił jej tu nocować. Nie chciał przez cały okres misji, mieć w głowie widok jej zapłakanej twarzy. - Odwróci się do mnie tyłem - rozkazał.

          Objął ją od tyłu, zahaczając brodą o czubek jej głowy. Jej drobne ciało idealnie wpasowało się w jego, i schowana w jego objęciach przegryzała wargi.
          - Teraz śpij i nie płacz już.
          - O której musisz wstać? - chlipnęła.
          - Rano....wcześnie rano - szepnął senny.
          - W takim razie dobranoc.
          - Dobranoc.




          W głębokiej sferze swojego snu, dosłyszeć mogła cichutkie hałasy z zewnątrz. Prawie niesłyszalne, dobijały się do jej świata, wołając do życia. Leniwie i niechętnie otworzyła oczy. Tu jak  i tam nadal panowała ciemność. Przez szare okno mogła dostrzec delikatną pelerynę szarości, która powolutku, żółwim tempem, naciągała się na całą Konohę.
          - Sasuke - szepnęła, wyciągając rękę. Miejsce obok niej było jeszcze ciepłe. Plecak, który stał koło komody znikł. - Sasuke - jęknęła, w drzwiach, widząc jak ubiera buty.
          - Wstałaś już? - spytał chłodno, nie spoglądając nawet na nią. Z pułki w przedpokoju, wziął opaskę, którą zwinnie zawiązał na czole. To była ostatnia czynność w tym domu teraz był gotowy by ruszyć.
          - Jak możesz iść bez pożegnania! - krzyknęła zdenerwowana.
          - Sakura - powiedział ostro - Dbaj o siebie i innych w wiosce dobrze?
          -  Tylko tyle - prychnęła.
          - Na razie - dodał.
          Objęła go mocno w pasie, chowając twarz we włosach. Oparła czoło o jego plecy, chcąc ostatni raz, zapamiętać zapach jego ciała.
          - Sakura, proszę - jęknął błagalnie.
          - Powiedź po prostu, że wrócisz! - zażądała.
          - Wiesz, że nie mogę.
          - Po prostu to zrób! - powtórzyła histerycznie.
          - Nie mogę powiedzieć, że wrócę, skoro nie mam takiej pewności - rzekł zmęczony całą tą sytuacją. Jego ciało niebezpiecznie napięte, zdawało się zaraz wybuchnąć.
          - Przecież jesteś Sasuke Uchiha. Najsilniejszy w wiosce. Jesteś zimny i arogancki. Pokonasz każdego. Dlatego cię właśnie kocham i chce żebyś mi obiecał, że wrócić. Choćbyś miał, leżeć na zimnej ziemi, konając z głodu, masz tu wrócić! - rozkazała.
          - Wrócę okey? Obiecuje - powiedział w końcu. Uścisk na jego pasie rozluźnił się. Sakura puściła go, stając kilka kroków przed nim. - Na razie - powiedział, zarzucając plecak przez ramie.
          - Kocham cię - powiedziała przed jego wyjściem.





          Minął rok ciężkich walk i  jeszcze cięższego czekania. Wśród wszechpanującej śmierci i walki, zawitał promień szczęścia. Osłabione wojska Akatsuki, wycofały się, ogłaszając jednocześnie przerwę w walce. Zawieszenie broni, nie miało potrwać dłużej niż kilka miesięcy. Kilka miesięcy na zebranie nowej amunicji, na zmianę strategii i na odzyskanie siły. Zaprzyjaźniona Wioska Piasku, przywitała z radością swojego Kazekage, Kraj Herbaty, mógł odwołać ewakuacje, i teraz ludzie mogli wracać do zrujnowanych mieszkań. Kraj Chmury oraz Żelaza mieli popracować nad dodatkową siłą, zaś Konoha miała opracować nowe plany awaryjne.


          Zmęczony i wycieńczony wrócił do domu. Wszystko widział jak przez mgłę. Krew skapywała mu z ramienia, ale nie przejmował się nią zbytnio. Chciał się tylko położyć spać i wstać po całe tej wojnie. Wszedł do pokoju, gdzie panował pół mrok. Przez otwarte okno wpadało światło księżycowe. Oświetlało jego łóżko, na którym leżała kobieta. Skulona na kołderce, spała delikatnie. Jej różowe włosy, rozwiane były po całej poduszce. Ubrana była w jego granatową koszulę, która zakrywała niewielką część jej ciała. Patrząc na nią nie wiedział czy to sen czy jawa. Zmęczenie brało górę, rzucił plecak na ziemie, który z hukiem upadł, wybudzając Sakure.
          - Co jest - szepnęła zaspanym głosem, przecierając oczy. Nagle poczuła na sobie coś ciężkiego. Odór krwi uderzył jej nozdrza, paraliżując tym samym całe ciało.
          - Sakura -wyszeptał, kładąc się na niej. Chciał jakiegoś potwierdzenia, namacalnego dowodu, że żyje, że jest w domu i ona nim była.
          - Sasuke! - krzyknęła. Usiadła na łóżku. Jej oczy przyzwyczaiły się do ciemności. Teraz dokładnie widziała tą twarz, te oczy, te włosy. W przypływie radości, rzuciła się na niego, przewalając go na plecy. Cichy jęk wydobył się z jego gardła.
          - Jesteś rany! - krzyknęła, wstając.
          - Trochę.
          - Pokaż gdzie - rozkazała, zaświecając światło.
          Sztuczne światło oświetliło pomieszczenie. Stanęła jak wryta, widząc krople krwi na ziemi, ciągnące się, aż na łóżko gdzie siedział Sasuke. W obdartych brudnych ubraniach, z zmęczoną twarzą, krwawiącą wargą i raną na nodze wyglądał na spokojnego, zrelaksowanego, a przede wszystkim wyglądał na szczęśliwego i zdrowego.
          - Nie myśl sobie, że ja się obijał i czekałam tylko na ciebie, gdy wy walczyliście - mruknęła, siadając obok. Wyciągnęła ręce przed siebie, złożyła dłonie nad raną, i w skupieniu zbierała chakrę. Z głębokiej rany zaczęła wychodzić para. Czerwone, poszarpane kawałki skóry, odnawiały się, łatając dziurę. Ten sam zabieg wykonała na całym jego ciele, a wargę musnęła delikatnie kciukiem.
          - Zostałaś medycznym ninja? - spytał zdziwiony, uśmiechając się pod nosem.
          - Można tak powiedzieć. Nie jestem wcielona do żadnej jednostki, ani nic w tym stylu. Po prostu pomagam ludziom w wiosce. Tsunade nie ma nic przeciwko sama mnie uczyła - wyjaśniła. - Nie jesteś głodny ? - spytała troskliwie.
          - Bardziej senny i zmęczony - oznajmił.
          - Idź się umyj, a ja przygotuje ci jakąś kanapkę lub coś - rozkazała, wykopując go z łóżka. - Sasuke - zawołała przed wyjściem. Odwróciła się do niego delikatnie, z uśmiechem na twarzy - Dziękuję że wróciłeś. Witaj w domu - szepnęła, i zniknęła za drzwiami.


          Całą noc leżała na boku, obserwując spokojną twarz chłopaka. Spał w bezruchu, chrapiąc głośną. Przez te kilka godzin nie zmienił pozycji nawet o milimetr, nie przebudził się i nie wydał z siebie żadnego dźwięku prócz głośnego oddychania. Była pewna, że śpi głęboko, i nie wstanie, aż do późnego południa.

          Wybudziła go chrząkanina po kuchni. Wypoczęty i wsypany, wyciągnął się w łóżku. Leniwie wstał, skorzystał z łazienki i odświeżony wszedł do kuchni. Przy kuchence gazowej stała do niego tyłem Sakura. Jej różowe włosy sięgały trochę za łopatki. Zwinnie mieszała coś w garnku. Po cudownym zapachu domyślał się, że to zupa rybna. W ciągu roku w końcu dostrzegł jak zmieniła się. Teraz inaczej patrzył na jej kobiecie kształty, długie nogi, czy nawet zgrabne odsłonięte ramiona. Jedynie czego pragnął podczas tej całej wojny, to wrócić do domu i ujrzeć ją uśmiechniętą.
          Przytulił się do niej mocno, chowając twarz we włosach. Zachłysnął się ich zapachem, jakby szukał kolejnego potwierdzenia swojego życia.
          - Wstałeś? - spytała spięta, odkładając drewnianą łyżkę na bok. Odwróciła się do niego przodem, opierając się o blat szafki kuchennej. W jego ciemnych oczach widziała cały ból jaki przeżył na wojnie. Usiadła wygodnie na szafce, przyciągając go siebie.
          - Wiesz co sobie uświadomiłem? - spytał, odsuwając się od niej. Objął ją w pasie, i głęboko spoglądając w oczy, upewniał się, że nadal widzi w nich miłość. - Uświadomiłem sobie jak bardzo cię potrzebuje i kocham. To jak bardzo pragnę wrócić do ciebie i cię zobaczyć - wyszeptał, opierając swoje czoło o jej.
          - Kocham cię Sasuke, mówiłam, że będę czekać - uśmiechnęła się.
          - I jedyne co chciałem zobaczyć po powrocie to twój uśmiech  - dodał.
          Trwali tak kilka chwil, aż nie połączył ich pocałunek. Zatraceni w tej krótkiej chwili, zapomnieli o całym świecie.
          - Kocham cię Sakura - powiedział pewniej mocniej, przytulając ją do siebie. Pomógł jej zeskoczyć na ziemie, gdzie od razu przywarł do niej. Nie chciał czekać, nie chciał tracić najmniejszej sekundy.
          - A obiad? - spytała, ciągnięta do sypialni.
          - Poczeka - szepnął, zamykając za sobą drzwi.
          Ściągnął z niej koszulkę, delikatnie położył ją na łóżku, podkładając pod głowę poduszkę. Pozbył się własnych spodni, a później między pocałunkami już sami nawzajem się rozebrali. Ich nagie ciała owiał wiosenny, ciepły wiatr. Nie czuli się zawstydzeni. Cieszyli się własną cielesnością. Dotykali swoich ciał rękami i ustami. Połykali się wzrokiem, próbując zapamiętać, każde zadrapanie, każdy pieprzyk, czy inny defekt na  ciele.
          Całował namiętnie jej płaski brzuch, sunął językiem wzdłuż jej  mostka, spijał z jej ust słodkość języka. Szukał wyjścia z jej włosów,  w które wplątał palce. Gotowy i pewny swoich czynów wszedł w nią delikatnie. Stłumił krzyk bólu swoim pocałunkiem. Wchodził głęboko, mając pewność, że przebił błonę dziewiczą. Niewielka ilość krwi, wydostała się na zewnątrz co tylko w dziwny sposób potęgowało jego podniecenie.
          - Spokojnie podłożę ręcznik - powiedział, delikatnie podnosząc jej uda. Położył pod jej pupę biały, puchaty, ręcznik. Następnie położył się na niej z powrotem. Wsunął swoje dłonie pod jej poduszke mocno, ściskając palcami  pościel.
          - O mój Boże - jęknęła, zaciskając lewą dłoń na kołderce. Palce prawej ręki, mocno wbijała w jego nagie plecy, na których już było widać ślad jej paznokci. Czuła go w sobie. Był twardy i wydawał jej się za duży jak na jej wnętrze. Wyginała się pod jego naciskiem. Zapierało jej dech w piersiach, gdy poruszał się w niej szybko. Wręcz brakowało jej powietrza, gdy z zawrotną prędkością, wyciągał go i wkładał w jej ciało. Krzyczała mu do ucha, nie mogąc znieść ekstazy, która się w niej budziła. Jak oszalała, wołała jego imię, podczas gdy on ustami pieścił jej kark. Łóżko przyjemnie skrzypiało pod ich ciałami, świat wirował jej w dół i w górę, rzeczy na komodzie brutalnie zrzucone na ziemie idealnie wpasowywały się w ten chaotyczny obrazek.
          - Sasuke ja zaraz... - nie dokończyła myśli. Wielki wybuch, dosięgł jej ciała. Fala rozluźnienia przeszła przez nią. Wszystkie mięśnie odetchnęły z ulgą. Ona upadła na poduszkę, dysząc jak po przebiegnięciu maratonu. Wyciągnęła swoje nogi daleko przed siebie. Coś ciepłego czuła w podbrzuszu. Dopiero po chwili poczuła się pusta. Sasuke położył się obok. Jego płytki oddech mówił o wszystkim.
          - Kocham cię - szepnęła, wtulając się w jego ramie.
          Sasuke objął ją mocno. Czuł na udach ich soki, które wytworzyły w powietrzu specyficzny zapach ich ciał. Ucałował jej drobne ciało.
          - Nie odchodź nigdzie - poprosił.



          Zamknięci w mieszkaniu Sasuke zapominali o całym świecie. Kalendarz ścienny, który wisiał w kuchni, wylądował w koszu. Nie mieli ochoty, ani czasu by się nim martwić. Chcieli się cieszyć sobą ile się dało. Po porannych treningach, wracał prosto do domu gdzie czekała na niego Sakura z obiadem. Później szedł na spotkanie z innymi shinobii i z powrotem wracał do domu gdzie całą noc kochał się z ukochaną. Nad ranem znów wstawał. Jedli wspólne śniadanie i wracał na trening. Tak minęło im sześć miesięcy. Oddech wroga czuć było na kilometr. Ostatni tydzień zimy mieli wolny. Bez treningów, bez rozmów na temat strategii i bez stresu.
          Tydzień tylko dla niej. Wspólne spacery, wspólne gotowanie posiłków i marnowanie czasu przed telewizorem. Spędzali ten czas jak zwykła para. Rozmawiali o przyszłości, śmiali się i starali się nie myśleć o nadchodzącej wojnie. Cieszyli się sobą ile się dało. Uprawiali swoją miłość, w każdym możliwym miejscu. Poznawali swoje ciała i swoje preferencje, kochając się w kuchni, pod prysznicem, a czasami nawet na łonie natury. Nie żałowali sobie uniesień. Chcieli przeżyć razem wszystko co się da. Nie chcieli niczego żałować.

          - To co jutro znów idziecie - powiedziała Sakura z udawanym uśmiechem.
          Cała ich trójka siedziała w Ichiraku ramen nad miską parującej zupy.
          - Niestety, ale wrócimy  równie szybko co ostatnio! - zawołał wesoło Naruto, prosząc o dokładkę.
          - I co ja będę bez was robić - westchnęła.
          - Módl się by Naruto sobie nic nie zrobił. Nie mam zamiaru mu znów ratować tyłka - prychnął Sasuke.
          - Chyba żartujesz! To ja musiałem ciebie ratować! - odpowiedział mu z podniesionym tonem.
          - Chyba ty zapomniałeś ile razy dziękowałeś mi za pomoc!
          - Akurat nigdy ci nie dziękowałem!
          - Zobaczymy tym razem, debilu.
          - A żebyś widział! Będę prowadzić specjalny dziennik "Ile razy uratowałem Sasuke tyłek" ot co!
          - Ty lepiej jedź to - rozkazał mu.



          Tak jak ostatnim razem Sasuke siedział na łóżku dokładnie, dobierając narzędzia. W skupieniu analizował co będzie mu najbardziej potrzebne. Gdy skończył odłożył plecak w dokładnie to samo miejsce. Z głośnym westchnięciem położył się spać, obok Sakury, która zdawała się spać.
          - Wrócisz tym razem? - spytała, wtulając się w jego ramie.
          - Bardzo bym chciał.
          - A jakbym zamknęła cię w domu i wyrzuciła klucz co byś zrobił?
          - Wyszedł bym przez okno - zaśmiał się.
          - Nie zostałbyś ze mną?
          - Wiesz, że bym chciałam, ale mam obowiązki. Muszę chronić swój dom i jej mieszkańców. Miedzy innymi ciebie. Co ze mnie byłby za facet, jeśli bym tu z tobą był podczas gdy inni by walczyli.
          - Wiem, wiem - jęknęła - Po prostu będę tęsknić.
          - Ja też - wyszeptał, całując ją. Całował ją namiętnie i czule, przelewając w to całe swoje uczucie.
          - Jak zaczniemy to nie wstaniesz rano - powstrzymała go.
          - Możemy w ogóle nie spać - szepnął, kładąc się na niej.
          Sakura zsunęła z niego spodnie. Przez bokserki czuła jego członek. Sama wprowadziła go w siebie, rozkazując chłopakowi by się nie ruszał.
          - Po prostu chciałabym tak przez chwilę poleżeć. Lubię cię czuć w sobie - oznajmiła, zarzucając mu ręce na szyje.
          - Też lubię to uczucie, ale jak się tak zaciskasz, to mnie to bardziej podnieca.
          Sakura wybuchła śmiechem. Nie chciała się smucić. Musiała wierzyć, że wróci do niej cały i zdrowy. Kochała go i ufa całym sercem. Wskazującym palcem prawej ręki dotknęła jego warg. Delikatnie jakby wodziła po mapie, kierowała się w dół wzdłuż jego podbródka, do szyj, poprzez mostek, i tors. Obserwowała jego ciało, w poszukiwaniu najmniejszego włoska, który chciała zapamiętać. Gdy już skończyła, uniosła uda do góry. Uderzenie ud o biodra, i mlask ich ciał tworzył magie w powietrzu.
          - Zaczynam - szepnął przez  śmiech.





          Upadłą na kolana. Nie wiedziała gdzie jest i z kim jest. Ten wielki gabinet nagle zaczął wirować wokół niej. Nie słyszała głosu Hokage, ani Shizune. Nic nie słyszała. Czuła tylko ból. Wielką dziurę w sercu, która wyżerała ją od środka. Tylko to teraz czuła.
          Wieść o zaginięciu jednostki krótkodystansowej pod dowództwem Kakashiego trafiła do wioski po trzech miesiącach od wznowieniu wojny. Nikt nie był w stanie uwierzyć, że jednostka uzbrojona w kilkudziesięciu najlepszych wojowników w tym Sasuke i Naruto mogła tak łatwo polec, zwłaszcza, że była prowadzona przez legendarnego Kakashiego. Miesiące mijały, a słuch o nich jakby przepadł. Wojna miała ważniejsze sprawy niż garstka ludzi. Śmierć była wszechobecna, mogła dotknąć każdego. Bezwzględni przeciwnicy, nie cofali się przed niczym.
          Leżąc w zimnym łóżku Sasuke, wylewała łzy w jego ubrania. Okryta jego bluzkami łkała głośno, wołając swojego ukochanego. Cały czas czuła na sobie jego dotyk i pocałunki. Gdzie się nie ruszała to go widziała. Słyszała jego zimny, chłodny, arogancki głos. Nawet we śnie widziała jego czarne oczy. Nie wierzyła w te plotki. Była pewna, że jej ukochany żyje. Czuła to w głębi serca. Była pewna, że jednostka Kakashiego gdzieś jest i za niedługo świat o nich usłyszy.




          4 lata później.


          Sakura stała w kuchni, przyrządzając obiad. Nie zmieniła mieszkania. Cały czas mieszkała u Sasuke, czekając na niego. Nie wyrzuciła jego ubrań. Niczego nie ruszała. Wszystko było tak jak przed jego wyjściem. Buty nie dbale rzucone u drzwi, porozwalane kosmetyki w łazience. Szczoteczka do zębów nadal stała w szklanej szklance i te same bokserki wisiały na suszarce. Wojna zakończyła się dwa lata temu. Wszyscy co przeżyli wrócili do domu. Czasami tylko słychać było jak zaginieni shinobii odnajdują się tam gdzie czy ówdzie. Ona nadal miała nadzieje. Nie straciła ją.
          Słysząc jak ktoś majstruje przy zamku ostrożnie podeszła do drzwi.
          Wyszczerzyła oczy, widząc męską postać, która wynurza się za ciemności.
          Czarne oczy, czarne włosy. Dobrze zbudowana postura. Opaska Shinobii na czole z symbolem wioski. Zielona kamizelka, i kabura na prawej nodze. Wszystko to było prawdziwe. Męskie ryski twarzy, tylko trochę wyostrzone, przybyło mu jakby kilka centymetrów, i kilo.
          Opuściła drewnianą łyżkę na ziemie, która odbiła się echem.
          Z jękiem i łzami w oczach rzuciła się mężczyźnie w ramiona. Ten sam odór krwi uderzył jej do nozdrzy. Westchnęła głośno, czując jego objęcia.
          - Ja cię zaraz zabiję! - krzyknęła, dotykając jego twarzy. Jak zawsze poobijany, nie poszedł do medyków, tylko od razu do domu.
          Sasuke spojrzał na nią. Włosy sięgające do pasa, większe piersi, większa pupa, zgrabniejsza talia, i dojrzalszy wyraz twarz. Piękna jak zawsze, oczy zielone niczym świeża trwa, błyszczały i to wcale nie od łez.
          W tym samym czasie z drugiego pokoju wybiegła kolejna postać. Zaciekawiona całym tym hałasem przybiegła co sił w nogach. Widząc obcą postać rozchylił usta i z powrotem uciekł do pokoju. Wrócił dopiero po kilku minutach z plikiem zdjęć w dłoniach. Porównał postać mężczyzny do tego przed sobą.
          Spojrzał na małego chłopczyka. Czarne sterczące włosy, ciemne oczy, i uśmiechnięta twarz. Spojrzał ponownie na Sakure, która odsunęła się. Widząc jak maluch biegnie w jego stronę, kucnął i wyciągnął do niego ramiona. Drobne ciało rzuciło się na niego. Łzy zmieszały się z świeżymi łzami Sakury.
          - Syn? - szepnął do Sakury, której łzy ciekły ciurkiem. - Chodź tu rozkazał - wyciągając dłoń. Przytulił te dwie osoby do siebie, jak najmocniej potrafił. Fala radości przeszłą przez jego serce. Nie mógł się czuć szczęśliwszy.



          Siedział na łóżku małego z synem na rękach. Potomek siedział mu na kolanach z twarzą opartą o jego pierś. Głaskał go delikatnie po plecach, upewniając się co jakiś czas, że to nie sen.
          - Mama mi o tobie opowiadała. Mówiła, że wyruszyłeś gdzieś, ale wrócisz - powiedział nagle, podnosząc twarz. - Mówiła też, że muszę być cierpliwy i czekać.
          - Przepraszam, że tak długo czekałeś.
          - Teraz już nigdzie nie pójdziesz prawda? - spytał , patrząc na niego wielkimi oczami. W tych ciemnych tęczówkach widział błysk i radość. Te same cechy które widział, patrząc w oczy Sakury.
          - Nie zamierzam.
          - To dobrze, bo mama była bardzo samotna.
          - Ile ty w ogóle masz lat? - spytał, sadząc go sobie na kolanach prościej.
          - Cztery, a na imię mi Haku. Uchiha Haku - uśmiechnął się szeroko. - A ty jesteś moim tatom Sasuke Uchiha, a moja mama to Sakura Uchiha - dodał po chwili.
          Sasuke uśmiechnął się pod nosem. Siedział tak dłuższą chwilę, rozmawiając z synem, aż mały nie zasnął.



          Wsunął się pod kołderkę, szukając pod nią drobnego ciała ukochanej.
          - Witaj Sakura Uchiha - powiedział na wpół kpiąco, przytulając ją do siebie.
          - Zmęczony?
          - Bardzo - szepnął, całując ją w ramie.
          - Nawet nie wiesz jak się martwiłam - jęknęła.
          - Wiem.
          - I jak tęskniłam.
          - Wiem.
          - Ale cieszę się, że jesteś. W końcu. Modliłam się o to codziennie.
          - Dziękuję. Dziękuję, że wierzyłaś we mnie, że czekałaś, że urodziłaś naszego syna, że jesteś tu nadal.
          - Przecież ci obiecałam.         
          - Dziękuję - ucałował ją. - Teraz możemy wziąć ślub, żebyś legalnie mogła się nazywać Uchiha - zaśmiał się.
          - To są twoje oświadczyny ? - zakpiła.
          - Jeśli nie chcesz to nie.
          - Poczekam, aż normalnie mi się oświadczysz - prychnęła  - A jak reszta? Naruto? Kakashi? - spytała pełna strachu.
          - Wszyscy jesteśmy. Cała dwunastka. Ale nie rozmawiajmy o tym. Było minęło.
          - Dobrze.
          - Kocham cię Sakura - szepnął senny.
          - Kocham cię Sasuke - odpowiedziała, całując jego obojczyk.




          Szedł dumny przez miasto z synem na rękach. Po czterech latach nic się tu nie zmieniło. Te same domy, te same twarze, te same stoiska, prowadzone przez tych samych ludzi. Wszyscy tu byli i nikt się nie zmienił. Wdychając jesiennie powietrze, rozmawiał z Haku.
          - Na ręce - zażądał, podnosząc ramiona.
          - Proszę się mówi - powiedział z udawaną złością, biorąc syna na ręce. Stali właśnie przed publicznym przedszkolem, gdzie roiło się od małych dzieci, które odprowadzane były przez rodziców.
          - Proszę - dodał słodko - Jestem szczęśliwy, bo teraz jak inny jestem odprowadzany do przedszkola przez tatusia - uśmiechnął się.
          - Też się cieszę, że mogę cię odprowadzić - ucałował syna w policzek.
          - A teraz jak wróciłeś to mogę mieć brata? - spytał nagle.
          - Słucham?
          - Mama powiedziała, że nie dostanę brata, aż nie wrócisz. Ale już wróciłeś więc możecie mi dać brata - powiedział wesoło, wyrzucając rączki w górę.
          - A co będzie jak dostaniesz siostrę. To nie od nas zależy - powiedział, zdzwiony.
          - Siostra też może być. Ale nie będą mógł się z nią bić, czy nie będę mógł jej uderzyć - powiedział smutniej.
          - Brata też nie będziesz mógł  - zmarszczył brwi.
          - Ale jak dorośnie i będziemy oboje tak silni jak ty to będziemy mogli się trenować nawzajem! Ale siostra też może być fajna. Będą ją pilnować i będę odstraszać innych.
          - Pomyślimy o tym. A tym czasem biegnij - rozkazał, kładąc syna na ziemi. Poklepał go troskliwie po pupie i pomachał, gdy ten wchodził do środka.



          Uwielbiał widok gotującej Sakury. Stała w kuchni w skupieniu, gotując najwspanialsze dania na świecie. Czasami nuciła coś pod nosem, czasami mówiła coś do siebie, a jeszcze indziej, potakiwała w rytm muzyki, którą puszczała z radia.
          - Dzień dobry - szepnął, przytulając ją od tyłu.
          - Jesteś głodny? Robię śniadanie.
          - Nie bardzo - powiedział leniwie, odciągając ją od garnków. Wyłączył palnik, odstawił nóż na bok, i podgryzając jej płatek ucha mruczał cicho.
          - O której Haku wraca?
          - O drugiej.
          Sasuke spojrzał na zegarek zwinnie, obliczając czas, który im pozostał.
          - Mamy całe szczęść godzin, żeby popracować na siostrą lub bratem dla Haku - zaśmiał się.
          - Już cię o to poprosił? - wybuchła śmiechem, pozwalając by fartuch swobodnie opadł na ziemie.
          - O tak - powiedział dobitnie, zsuwając sukienkę.
          - Nie wiem czy nam sześć godzin wystarczy - wyćwierkała radośnie, opadając na poduszkę.
          - Spokojnie ja się nigdzie nie wybieram. Mamy dużo czasu przed sobą - zaakcentował, zębami ściągając majtki.
          -  Kocham cię - powiedziała, całując go.
          - A ja ciebie - odpowiedział, oddając pocałunek.







za błędy przepraszam.

8 komentarzy:

  1. Wow, bardzo mile zaskoczyłaś mnie tym rozdziałem, jest świetny :) I bardzo fajny pomysł ze zmianą wyglądu bloga. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super notka, mam pytanie, możemy liczyć na kontynuacje opowiadania "Czas" :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja również uważam, że to był genialny pomysł ze zmianą wyglądu bloga :D Bardzo podoba mi się w takiej wersji ;) Partówka również bardzo mi się podoba :D Dzięki tobie coraz bardziej podobają mi się opowiadania w świecie shinobi :)
    Nie spodziewałam się tak szybko nowego rozdziału ale mile mnie zaskoczyłaś :D Z niecierpliwością czekam na podobne opowiadania jak również na te zwariowane pomysły :D

    Pozdrawiam i życzę dużo weny!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ależ było napięcie! Cały czas się bałam o Sasuke i chyba nadal się boję. Gorzej niż Sakura normalnie xP lubię opowiadania w świecie shinobi, a szczególnie jeszcze jak uchiha jest taki wredny(? Oschly arogancki...) i piszesz z jego perspektywy. Teraz pokazałas go nieco inaczej ale równie ciekawie. Gorąco ściskam.
    Agaa

    OdpowiedzUsuń
  5. Ależ było napięcie! Cały czas się bałam o Sasuke i chyba nadal się boję. Gorzej niż Sakura normalnie xP lubię opowiadania w świecie shinobi, a szczególnie jeszcze jak uchiha jest taki wredny(? Oschly arogancki...) i piszesz z jego perspektywy. Teraz pokazałas go nieco inaczej ale równie ciekawie. Gorąco ściskam.
    Agaa

    OdpowiedzUsuń
  6. Powiem (napiszę) szczerze że na jak ty to określiłaś "śmietniczek" to kobieto twój blog to normalnie COŚ!!!! Odkryłam go dopiero wczoraj i mimo że była gdzieś 3 nad ranem musiałam przeczytać wszystko :D Kobieto twój styl jest po prostu super:> Świetne masz pomysły :) Uwielbiam parę SasuSaku i fajnie że to o nich są praktycznie wszystkie jednopartówki ,a do tego masz świetne pomysły na czad w którym to się dzieje, i charakterystyki postaci :> Podobają mi się też u cb te przeskoki czasu np.o kilka miesięcy i później dalej opisujesz akcje ;) U niektórych nie sprawdzają się te przeskoki , ale u cb to wręcz świetne :) No cóż teraz to tylko czekam aż znowu przelejesz coś do swojego śmietniczka(co mam nadzieję szybko nastąpi :D) i życzę Ci Szczęśliwego Nowego Roku :*
    PS. Będę tu częstym gościem więc pod każdą jednopartówką na pewno znajdziesz mój komentarz :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetna notka!
    Wspaniały blog, kocham sasusaku <3
    Też prowadzę bloga, może zerkniesz?
    http://forever-in-akatsuki.blogspot.com/
    Zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń