OGŁOSZENIA

UWAGA!
Blog istnieje jako mój śmietniczek. Wylewam na nim wszystkie pomysły które zagnieżdżą mi się w głowie.

NIE realizuje zamówień, chyba, że napiszę wcześniej.
PRZYPOMINAM, że jest to ŚMIETNICZEK.

[06.11.2014]
ślę wirtualnego HUGA do każdego fana, czytelnika, miłośnika, Narutomaniaka, Narutardsa, i SasuSaku shippera! Z podziękowaniami dla wszystkich osób, którzy dzielnie i z zapartym tchem śledzili i trzymali kciuki za swoich ulubionych bohaterów i Naszego Najgłośniejszego ninja numer 1!
Wiele osób się zastanawia czy blog po zakończenia mangi będzie dalej funkcjonował. Ja bez wahania odpowiadam TAK! Tak długo jak mam wenę, tak długo jak mi pozwolicie i tak długo jak istnieją fani Naruto, SasuSaku, Shikatema etc, tak długo ja będę pisać. Będę dalej pisać, i pisać, aż zostanę ostatnim fanem SasuSaku w Polsce, a później na świecie.


[18/04/2020]
Jak się macie moi drodzy czytelnicy ? Czy wam też życie ucieka przez palce, ale wciąż czujecie się dziećmi ?


cr: all credis to the owner, DevinArt, tumblr, Masashi Kishimoto.

Szablon w całości stworzony prze ze mnie.



2 gru 2013

23 - Wybór między śmiercią, a życiem ( 1/ 2 SasuSaku)



         Paring:SasuSaku
         M&A: Naruto
         Dozwolone: od 18 lat
         Kategoria: Świat realny, szkolne, dramat, henati, życie.
         Uwagi: Ostatni raz oglądałam EMA.....Mimo tego, że EXO nie wygrało cieszę się, że z wszystkich fanów, którzy się zjednoczyli i gratuluje Chris Lee. Gdybyście widzieli i mam kopi roboczych to byście mogli zrobić spis treści na co najmniej trzy książki. Mam jeden dość fajny i, że tak powiem sensualny pomysł, ale strasznie trudno mi go ubrać w słowa. Nie wiem czy ta partówka Wam przypadnie do gustu, bo Ona nie jest dość łatwa, a też nie jest też jakoś super wyrafinowana i trafiająca w gusty, ale jak pisałam w ogłoszeniach, to mój śmietniczek i moje pomysły. Peace!

          Z specjalną dedykacją dla mojej stałej i wiernej czytelniczki Yuruki


         Siedzieli na brzegu rzeki, wtuleni w siebie, ciesząc się słonecznym popołudniem. Silnymi ramionami obejmował ją całą, ukrywając tym samym przed światem, i chroniąc przed promieniami słonecznymi. Z zamkniętymi oczami chłonęli delikatny zapach wody, pocałunki chłodnego wiatru, i spokój otoczenia.

         - Sakura znów cały dzień siedzieliście i się obijaliście? - groźny głos kobiety w średnim wieku zatrzymał ich w przedpokoju. Z chochelką w dłoni, wyłoniły się z kuchni, marszcząc lekko brwi i nos.
         - Oczywiście, że nie. Uczyliśmy się - odpowiedziała z uśmiechem, wyciągając z torby pierwszy lepszy zeszyt.
         - Tak? A czego? Jaki kolor w tym roku jest modny? Czy jak dobierać jeansy do odpowiedniej figury? - spytała sarkastycznie.
         Sakura spojrzała na magazyn modowy. Uderzyła się nią w głowę. Z wszystkich rzeczy jakie akurat musiała wyciągnąć była to ta gazeta.
         - Proszę pani. Ja ją zaraz przypilnuje! Do wieczora nie wyjdzie z pokoju tylko będzie się uczyć! - wtrącił Sasuke, całując swoją przyszłą teściową w policzek - Pięknie pachnie - dodał szybko, porywając Sakure na górę po schodach do pokoju.
         - Sasuke jak ja cię kiedyś! ..... Tylko mi się nie obiad nie spóźnić! - krzyknęła surowo, machając na nich chochelką.


         Zdyszani wpadli na drugie piętro do pokoju Sakury. Od razu rzucili swoje torby w kąt i padli się na łóżko.
         - Na serio musimy się uczyć, egzamin z historii już jutro - westchnęła Sakura, siadając. Wyciągnęła z szafy kilka podręczników i rzuciła je  tuż obok głowy Sasuke, który nie drgnął nawet o milimetr.
         - Jutro mam mecz nie mam siły się uczyć - mruknął, podnosząc na nią wzrok.
         - Ucz się! - rozkazała groźnie, otwierając książki tuż przed jego nosem na trzydziestej stronie, wielkimi, pogrubionymi literami krzyczał do niego napis "III WOJNA ŚWIATOWA GENEZA WYBUCHU POWSTANIA W KRAJU OGNIA". Jęknął cicho, przewracając kartki. Sekundę później opuścił głowę, uderzając czołem o owy podręcznik.
         - Jak chcesz to leż, ja się uczę.


         - To jak dzieciaki, co planujecie po egzaminach? Jakieś studia, praca? - spytał ojciec Sakury. Mężczyzna z sterczącymi włosami od kilku tygodni, gdy tylko mógł zadawał im to pytanie, jakby ten wielki dzień dorosłości miał być już jutro, a nie za dziewięć miesięcy.
         - Tato...mówiłam ci już. Ja pójdę na medycynę tak jak chciałeś, a Sasuke na zarządzanie - mruknęła, siorbiąc swoją zupę. Już teraz miała dość duże zmartwienia z szkołą, nie musieli jej codziennie przypominać o tym jak ważne są wysokie wyniki, by dostać się na dobrą uczelnie.
         - Po prostu tak się pytam. Może wam się coś odwidziało. Młodzież w tym wieku zmienia zdanie częściej niż kobiety ubierania! - zaśmiał się głośno z swojego żartu. Jego żona z groźną miną szturchnęła go łokciem.
         - Przestań ich tak dręczyć, bo chłopak się przestraszy i przestanie nas odwiedzać! - skarciła go. - A właśnie...Sasuke pozdrów swoją mamę i podziękuj jej serdecznie za ten przepis na rybę. Dawno nie miałam czasu by do niej zadzwonić i podziękować. Tyle ostatnio się dzieje.
         - Nie ma sprawy, na pewno przekaże! - uśmiechnął się.


         Latem, gdy ulice Konohy okryte były ciemnością, i duchotą, przyjemnie było wyjść na spacer. Komary zbyt leniwe by poruszać się w tej ciężkiej atmosferze chowały się gdzieś w ciemnościach i chłodnych miejscach, mając nadzieje, że tam znajdą potencjalną ofiarę. Wtedy właśnie całe nocne życie wychodziło na ulice by cieszyć się wolnością.
         - Okej, wracaj już do domu odprowadziłaś mnie to Ichiru - zauważył Sasuke, zatrzymując się przy ulubionym miejscu Naruto.
         - Nie chce się jeszcze z tobą żegnać - posmutniała.
         - Przecież jutro się zobaczymy - wyśmiał ją, przytulając ją do siebie.
         - Ja wiem - wygięła usta.
         - Od prawie dwóch lat się codziennie widzimy, ja nie wiem jak my to wytrzymujemy - zaśmiał się ponownie. Instynkt podpowiadał mu, że powiedział o kilka słów za dużo, więc pośpiesznie ucałował dziewczynę. Gniew który malował jej się na twarzy, momentalnie stopniał.
         - Idź już idź za nim się zdenerwuje! - wystawiła mu język. Ostatni raz ucałowało go namiętnie i wypchnęła z ramion.



         Szkolne przerwy zawsze były głośne i tłoczne. Trudno było znaleźć jakieś mniej odludnione miejsce, a do tego w miarę ciche. Gdy chciało się pogadać w ciszy trzeba było iść na drugi koniec szkoły, na sale gimnastyczną jeśli się tylko miało tam wstęp, lub na szkolny parking, gdzie zazwyczaj lokowali się bardziej aktywne pary. Mimo wszechpanującego hałasu w ciepłe dni najprzyjemniej było usiąść sobie przed szkołą na trawie lub na ławce, gdzie można było korzystać z ostatnich promieni słonecznych i jednych z ostatnich luźnych momentów w ostatniej klasie.
         - Nie wiem jak wy, ale ja bym poszedł na jakąś imprezę po dzisiejszym meczu! - rozmarzył się Kiba, rozkładając się wygodnie na miękkiej trawie.
         - Ty byś tylko imprezował i dziewczyny podrywał! - fuknął Naruto.
         - Bo ja ma do tego warunki, to że ciebie nikt nie chce to już nie moja wina - zakpił, wybuchając głośnym śmiechem. Ino, która siedziała obok złapała się za czoło. Hinata spojrzała na niego z wyrzutem, a Sakura zaśmiała się tylko pod nosem. Opierając się plecami o klatkę piersiową Sasuke, uwielbiała obserwować jak faceci przekomarzali się w ten sposób.
         - A wy co na wakacjach jesteście? Przestańcie się tulić i miziać w każdym miejscu! To nie smaczne! - fuknął Naruto, rzucając w ich stronę siatkę z kanapką. Jedzenie uderzyło w twarz Sasuke. Morderczy wzrok zmroził chłopaka, który w przypływie strachu, rzucił się biegiem do ucieczki.
         - Wracaj tu! - krzyczał za nim. W końcu dopadł go, powalił na ziemie i tak właśnie zaczynały się codziennie zapasy. Nie minęła minuta jak dołączyłKiba, Shikamaru i reszta tej chorej paczki.
         
         
         
         Siedziała wyprostowana jak struna, nie odzywając się do kilku minut. Nawet na niego nie spojrzała. W ciszy z obojętną miną, opatrywała jego rany. Z rozwalonej wargi sączyła się krew, podbite oko siniało z minutę na minutę, deformując twarz. Z głośnym westchnięciem przykleiła plaster w kąciku ust.
         - Powinnaś się przyzwyczaić - mruknął, zakładając koszulkę. Jęknął cichutko przy podnoszeniu lewej ręki.
         - I co, a jak jest złamana! - spanikowana sprawdziła jego ramię oraz bark.
         - Nie jest. Poczułbym gdyby mi coś złamali.
         - Wy nigdy nie dorośniecie.
         - Po prostu jeszcze nie musimy - zauważył.
         - Wy mnie kiedyś wykończycie - zmęczona położyła się na materacu. Jedyna pożyteczna rzecz jaką mieli na tej sali gimnastycznej to materace, które były wyjątkowo wygodnie.
         - Za to mnie właśnie kochasz - szepnął jej, kładąc się na niej. Zrównał wzrok z jej, podpierając się na ramionach, głaskał delikatnie jej włosy.
         - Dziwnie się na mnie patrzysz - zawstydzona odwróciła wzrok.
         - Po prostu chciałbym już się znaleźć w domu zmęczony jestem.
        


         Zimne krople spływały na jej nagie, rozgrzane, ciało. Była pewna, że gdyby tylko wytężyła wzrok zobaczyła by parę. Ciężkie oddechy mieszały się w jedno. Wyginała ciało pod jego pocałunkami i dotykiem. Wzrokiem błądziła po ciemnych ścianach w poszukiwaniu jakieś odpowiedzi.
         - Mieliśmy zaczekać, aż oboje będziemy gotowi - przypomniała, czując zawstydzenie.  - Na pewno jesteś zmęczony po meczu - dodała po chwili, chcąc odwrócić jego uwagę. Jej ciało zesztywniało w jednej sekundzie. Czuła jakby go odtrącała, a przecież chciała tylko poczekać jeszcze chwilę.
         - Wręcz przeciwnie. Ten prysznic mnie odświeżył - wyjaśnił. Chciała zobaczyć jego wyraz twarz i oczy, które niestety w tej ciemności zlewały się z otoczeniem. - Pragnę cię Sakura tak bardzo. Nie mogę...nie potrafię dłużej czekać....przepraszam - wyszeptał, całując jej dekolt. Sam smak i zapach jej skóry doprowadzał go do szaleństwa. Delikatność ciała, pieściła jego pół nagie ciało. Jędrne, okrągłe piersi, idealnie leżały w jego dłoni, to sprawiało, że nie potrafił przestać ich pieścić. - Za bardzo cię pragnę i kocham. Więc pozwól mi to zrobić - podciągnął się na wysokość jej twarzy. Nie widziała go, ale czuła jego czoło na swoim, jego oddech otulał jej buzie. Cichy nierównomierny oddech odbijał się echem w jej głowie. Dziwne napięcie przeszło po jej ciele. Nogi mimowolnie zacisnęły się na jego biodrach, ramionami objęła jego szyje, i nie wiedzieć kiedy, całowała go namiętnie.
         - Jestem twoja - wyszeptała.
         Nie wiedziała co powinna czuć. Ból w przyjemny sposób rozdzierał jej ciało. Napinała bezradnie ciało, chcąc się dopasować do swojego partnera.Wzrokiem błądziła po ciemnym pokoju. Słyszała ciężki oddech Sasuke, który nasilał się przy każdym pchnięciu. Nie czuła tego uniesienia, które powinna czuć mimo to, fałszywe dźwięki wydobywały się z jej piersi. 
         - Przepraszam nie mogę przestać - powiedział, przyśpieszając. W momencie gdy wszedł w nią, coś go pochłonęło. Jej ciało przyjęło go od razu. Nie potrafił z niej wyjść. Nie potrafił przestać się ruszać, nie chciał tego kończyć. Czuł zbyt dużą ekstazę. Nie widział wyrazu twarzy Sakury, bał się, że zadaje jej za dużo bólu. Nie wiedział czy pierwszy krzyki to z powodu rozkoszy czy czegoś innego, mimo to brnął dalej tak jak nakazywał mu dziki instynkt.


         Minęła dłuższa chwila za nim sama zasnęła. Sasuke już dawno spał obok niej. Jej ciało jakby zrelaksowane, jakby zdrętwiałe starało się jakoś odnaleźć. Nadal czuła go w sobie. Próbowała jakoś zidentyfikować to uczucie. Nie zbyt wiedziała czy było to coś przyjemnego czy wręcz przeciwnie. Nie dosięgła nieba tak jak Sasuke. Miała wrażenie, że ciepło nadal wylewa się z niej.



         O poranku oboje zostali obudzeni przez mamę Sasuke. Cudowne zapachy domowego śniadania unosiły się w całym mieszkaniu.  Nie było trzeba ich wołać. Każdy czując słodkie bułeczki, świeże ciepłe mleko i inne pyszności zeszedł by na dół nie ważne jak zmęczony by był.
         - Jak się czujesz? - spytał Sasuke, dotykając jej policzka.
         - Bardzo dobrze - wyszeptała cicho, chowając się w pościeli.
         - Cieszę się - ucałował ją w policzek i przytulił do siebie. Sakura schowała się w jego ramieniu, chłonąc zapach jego ciała. Nie ważne ile wątpliwości miał wczoraj w nocy jednego była pewna. Kochała go nad życie.
         - Kocham cię - wyszeptała, całując go w przed ramie.


        
         Jedynym plusem głośnych przerw było to, że nie wiadomo jak głośno by ktoś wołał pomoc, nie wiadomo czy nauczyciel by biegł krzycząc coś o pożarze czy jeszcze coś innego nic nie było by wstanie przebić się przez ten harmider, zwłaszcza krzyki uniesień i wzlotów.
         - Tutaj - spytała Sakura, przyciśnięta to ściany. Bała się. Bała się, że ktoś może ich przyłapać. Zaplecze trenera nie było jakieś wielkie,  a już na pewno nie dźwiękoszczelne.
         - Gdziekolwiek - wyszeptał, zsuwając białe wełniane majtki.
         Delikatnie, aczkolwiek zdecydowanie wszedł w nią. Cichy oddech wydobył się z jego gardła. Poruszał się, przyciskając Sakure do ściany. Od tyłu, pieścił jej piersi dłońmi, całował szyje, i przegryzał płatek ucha. Teraz gdy był ich to drugi raz, już trochę bardziej wiedziała jak się zachować. Czuła większy głód, i większą potrzebę czucia go. Odwróciła się do niego przodem. Zwinnie wskoczyła na niego, obejmując go mocno nogami w pasie. Jeszcze wczoraj w nocy nie sądziła, że współżycie może dodawać jej skrzydeł i sprawiać jej tyle przyjemności. Teraz sama, błagała go o więcej, całowała go namiętnie, wydawała z siebie dźwięki, o których w życiu nie miała pojęcia.



         Siedząc na matematyce czuła, że informacje chłonęła dwa razy szybciej. Bardziej zrelaksowana i szczęśliwa uśmiechała się od ucha do ucha. Podczas gdy reszta klasy w skupieniu, ciszy i grymasem na twarzy rozwiązywali zadania matematyczne, ona myślami błądziła po męskiej mapie zwanej ciało.


         Będąc w ostatniej klasie czas przelatywał im przez palce niczym piasek. Z dnia na dzień nauczyciele podkręcali tempo, coraz bardziej czuć było presje, a do egzaminów pozostało przecież pełnych osiem miesięcy. Wydawać by się mogło, że te dzieciaki, które przez ostatnie lata bawiły się w najlepsze, nie myśląc o przyszłości w końcu dojrzewali i zbliżali się do mety ich nastoletności. Wyrywając dni z kalendarza, zawitała ich w końcu jesień. Trochę chłodniejsza, aczkolwiek kolorowa i przyjemna.
        
         W tym okresie świętością była wolna sobota. Od książek, od meczów, od imprez i litrów kawy. Wygodnie było wylegiwać się w łóżku do późnego popołudnia, by później wypoczętym zejść na królewski obiad. Widząc stół zastawiony najróżniejszymi daniami, Sakura usiadła wygodnie. Sam widok lśniącego sosu, soczystego mięsa czy pożywnej sałatki, sprawiał, że rósł jej apetyt. Bez zastanowienia usiadła obok Sasuke, który tak samo jak ona siedział w spokoju i niecierpliwie czekał na resztę domowników.
         - Chyba częściej powinnam tu nocować, pani kuchnia jest nieprzyzwoicie pyszna - pochwaliła, nakładając na talerz kolejną miskę zupy, do której wrzuciła kilka kawałków surowego ogórka.
         - Musieliście ostro zakuwać w tym tygodniu! Jedzcie, jedzcie kochani. Specjalnie tyle ugotowałam, bo wiedziałam, że będzie głodni. W końcu macie czas na zjedzenie porządnego posiłku, a nie ciągłe kanapki, kawa, i dania na wynos - westchnęła pani Uchiha. Z miłą aprobatą patrzyła jak jej przyszła synowa z apetytem zabiera się za kawałek tarty. Przez chwilę zastanawiała się gdzie to zgrabne ciało mieści tyle jedzenia, po chwili przypomniała sobie jak od dwóch dni, we dwójkę przesiadywali w pokoju Sasuke, kując do egzaminu z historii, i żyjąc o krakersach.


         - Sasuke, Sakura z ojcem jedziemy do biura! - usłyszeli z dołu ciepły, kobiecy głos.
         - Dobrze mamo! - odkrzyknął Sasuke, przewracając się na plecy. W takich momentach czuł, że łóżko kocha prawie tak samo co dziewczynę czy rodziców. Z zamkniętymi oczami, oddychał głęboko, pozwalając by zjedzony obiad przetrawił się w spokoju.
         - Chyba zjadłam za dużo - mruknęła Sakura, trzymając się za brzuch. Z kwaśną miną, położyła się obok ukochanego, wtulając nos w jego przedramię.
         - Wymiotowałaś? - spytał zaniepokojony, spoglądając na nią.
         - Tylko troszeczkę. To chyba przez to ciasto - uśmiechnęła się, całując go w policzek - umyłam zęby nie martw się - dodała pośpiesznie, wyprzedzając jego zgryźliwą uwagę.
         - Przecież nic nie powiedziałem! - burknął, przytulając ją do siebie. - Chcesz się kochać? - spytał, całując jej szyje.
         - Jakbyś czytał mi w myślach - odszepnęła, wyciągając z szuflady prezerwatywę.



         Wraz z początkiem grudnia do Konohy zawitał pierwszy śnieg. Mimo zimna, i ogólnej ciemności na polu, żadna ze stron nie zamierzała odwoływać ostatniego meczu w sezonie. Zjednoczeni na jednym boisku, wszyscy z zapartym tchem oglądali ostatnią w tym roku walkę o puchar międzyszkolny w piłce nożnej. Niska temperatura nikomu nie doskwierała. Kierowani przez cudownego gniazdowego i wspaniały team cheerleaderek obie strony dopingowały swoją drużynę z całych sił, dodając graczom sił i skrzydeł.
         Sasuke w przypływie emocji ściągnął z siebie drużynową koszulkę. Napinając ciało z całych sił, rzucił się na swoich przyjaciół, wykrzykując razem z nimi i innymi przyśpiewki zwycięstwa. Śnieżne płatki, schładzały jego ciało, które paliła się od namiaru emocji. Z uśmiechem na twarzy zszedł z boisku, udając się do szatni. Widząc jego wyrzeźbioną i oblaną potem klatkę, Sakura poczuła w sobie instynkt zwierzęcy. Niezauważalnie pociągnęła chłopaka za ręką, zamykając po sobie drzwi od damskiej szatni.
         - Co jest do cholery?! - krzyknął zdezorientowany, wpadając na szafkę.
         - Gratulacje wygranej - szepnął kobiecy głos. Napił się jeszcze bardziej, czując na skórze delikatny dotyk dłoni.
         - Sakura - szepnął, wciągając do płuc powietrze - Wiesz w tym momencie jestem bardzo...podekscytowany wygraną - wydusił z siebie. Delikatnie zacisnął place na włosach Sakury.
         - Ma nadzieje, że jakoś uda nam się wyładować tą energię - uśmiechnęła się zadziorę, wstając z ziemi. Z tylnej  kieszeni wyciągnęła prezerwatywę. - Chyba polubiłam twój zapach spoconego ciała - zaśmiała się po chwili, całując jego tors.
         Sasuke nie odpowiedział. Trzymając w ustach srebrną folię, złapał Sakure za biodra, jednym zwinnym ruchem, obrócił się stopach, i przycisnął ją plecami do szafki, która zgrzytała pod naciskiem ich ciał.
         - Nie wiem jak z twoją energią, ale ja swojej mam aż za nad to - prychnął jej żartobliwie do ucha, rozpinając guzik od jeansów.



         Leżąc na zimnej ziemi, wsłuchiwała się w ciszę, która ją otaczała. Jeszcze godzinę temu, było tu jak na jarmarku. Słyszała szkolną orkiestrę, wrzeszczące dziewczyny, Naruto który latał po całym korytarzu, wykrzykując ile to goli nie zdobył. Słyszała każde skrzypnięcie szafek, każdą ławkę, która z łoskotem upadała na ziemie i każdy komentarz, który dotyczył ich głośnych doznań. Miała wrażenie, że cała ta ciemność wypełniona głuchotą, ma w sobie coś strasznego.  Im dłużej leżała i wsłuchiwała się w nicość, tym większy ucisk czuła w podbrzuszu.
         Wybiegła z szatni do łazienki, która mieściła się obok. Sasuke, który wychodził przebrany, przestraszony wybiegł za nią.
         - Sakura co jest? - spytał, klepiąc ją po plecach.
         - Nie wiem, nagle coś mnie przytłoczyło - mruknęła, kładąc głowę na muszli klozetowej. Czuła, że następna fala wymiocin może pojawić się równie nie spodziewanie co ta. Głęboko, oddychając skupiała się na ciepłym dotyku ukochanego.


         Skuleni pod kołderką Sakury przysypiali powoli, wsłuchując się własne równomierne oddechy. Sasuke delikatnie głaskał dziewczynę po głowie co jakiś czas, całując ją.
         - Chyba za często to robimy - powiedział, przypominając sobie ostatnie kilka wypadów do tajemniczych szkolnych pomieszczeń.
         - Od seksu się chyba nie wymiotuje - zauważyła.
         - No to może przez miesiączkę masz te bóle i ochotę na ciągły seks - ciągnął dalej.
         Sakura w która w jednym momencie zesztywaniała, analizowała w głowie słowa bruneta. Po kilku minutach jak oparzona wyskoczyła z łóżka. Wywaliła zawartość torby na ziemie. Zdenerwowana przeszukiwała rzeczy, aż w końcu z niebieskim kalendarzem w dłoniach usiadła na skraju łóżku.
         - Co jest? - spytał, podnosząc głos, nie rozumiejąc zachowania dziewczyny. - Hej Sakura - zawołał ponownie. Z irytacją obserwował jak Sakura wertuje kartki. Od stycznie do grudnia i tak kilka razy. Za trzecim razem przeglądała strony dużo wolniej.  - Hej czego szukasz? -spytał wytężając wzrok. Jedynie co udało mu się zanotować to czerwone kółeczka, które pojawiały się w każdym miesiącu, prócz ostatnich dwóch. Dopiero wtedy zrozumiał czego tak rozpaczliwie poszukiwała. Spojrzał na przestraszoną twarz ukochanej. W jednej sekundzie pobladła, oczy rozszerzyły się z przerażenia, a drżąca dolna warga współgrała z trzęsiącymi się dłońmi.
          - Niech to szlag! - warknęła, rzucając kalendarzem w ścianę. Kilka pojedynczych kartek rozpadły się po ziemi, niczym jej życie w tym momencie. Z głośnym płaczem upadła na poduszkę.
          - Cholera - skwitował Sasuke.



          Stukot paznokci o blat stolika, echo korków, które dudniły w całej kuchni, dźwięk tykającego zegara, który odliczał czas do wewnętrznej autodestrukcji. Wszystkie dźwięki tego świata kumulowały się w tym jednym pomieszczeniu, przyprawiając o ból głowy, mdłości i agresje. Westchnienia i łkanie wypełniały wolną przestrzeń życiową.
          - Usuniemy to dziecko! - powiedział nie spodziewanie, stając w miejscu. Nieobecny wzrok błądził gdzieś po ścianie. Delikatnie potakiwał, jakby sam ze sobą rozmawiał w głowie - To jest najlepszy pomysł! - usiadł ciężko na krześle, biorąc z odrazą test ciążowy.
          - Aborcja? - podniosła spuchnięte oczy. W jej głowie szalał huragan, który niszczył wszystko co napotykało na drodze. Prawdzie przeszła jej przez myśl, ta opcja, ale równie szybko ją wyrzuciła. Spojrzała na Sasuke wzrokiem pełnym żalu i zwodu, jakby nie tego po nim oczekiwała, jakby nie tego pragnęła od niego usłyszeć. - Zwariowałeś?! - uderzyła roztrzęsioną dłonią w stół.
          - A co masz zamiar zrobić? Sakura na litość boską za ponad pół roku piszemy maturę! Ty chcesz być lekarzem, ja biznesmenem, nie możemy sobie pozwolić na to by jedna wpadka zniszczyła nam życie! - warknął, tracąc zdrowy rozsądek. Mętlik jaki w nim rósł brał nad nim kontrole. To było jedyne rozwiązanie, które wydawało mu się rozsądne.
          - Nie...ja...nie - jęknęła.
          - Sakura kochanie - uklęk przed nią, spoglądając oczami pełnymi żalu i miłości - Musimy, na prawdę nie ma innego wyboru - przytulił ją do siebie, głaskając po głowie - Jedyne rozwiązanie, jedyne. Nie damy rade go wychować - szepnął.
          - Nie chce... - pisnęła, obejmując go - nie chce....  - szeptała, wylewając morze łez.
          - Kocham cię...kocham cię Sakura - odpowiadał jej za każdym razem mocno, zaciskając powieki.




          - Mamo - jęknęła Sakura, schodząc na kolację. Widząc swoją rodzicielkę serce zadrżało jej. Ufała swojej matce najbardziej na świecie. Wiedziała, że może na nią liczyć i zawsze będzie ją wspierać.
          - Co się stało kochanie? - spytała z miłością, chowając szklanki do szafki.
          Sakura usiadła nie pewnie na krześle. Kurczowo, trzymając się swojego brzucha, zacisnęła mięśnie nóg, bojąc się, że zaraz da w długą.
          - Ja...ja chce żeby moje dziecko żyło - powiedziała łamiącym się głosem, spuszczając głowę. Dźwięk tłuczonego szkła wwiercił jej się w mózg, jakby kawałki szkła powbijały się w jej czaszkę, a nie rozbiły na milion kawałków.
          - Co powiedziałaś? - z niedowierzeniem usiadła na krześle obok.
          - Sasuke chce żebym podała się aborcji - widok roztrzęsionej córki, zalanej łzami, złamał by serce nie jednej kochającej matce. Przytuliła do siebie jedynie dziecko, powtarzając cicho pod nosem " o Boże". Długo leżeli na kanapie w salonie. Wtulone w siebie nawzajem niczym dwie najlepsze przyjaciółki łkały cicho, dodając sobie otuchy i miłości.


          Spełnił się jej najgorszy możliwy koszmar. Siłą ciągnięta przez straszny, szary, zimny, owiany złą aurą korytarz, płakała głośno, wyrywając się z całych sił. Nie zwracała uwagi na otaczających ją ludzi. Dziewczynki młodsze od niej zaciskały zęby i chowały twarz między kolana, dojrzałe i starsze kobiety, odwracały wzrok, jakby się bały, że zaraz i one zmienią zdanie. Niektórzy mężczyźni błagali swoje ukochane o powrót do domu, inni zajmowali je rozmowami, byle nie zwracały uwagę na ten napad histerii.

          Oszołomiona i blada jak ściana wstała z ginekologicznego krzesła. W idealnej ciszy ubrała się i chwiejnym krokiem podeszła do drzwi. Zimna dłoń spoczęła na klamce. Spojrzenie wbiła w szpetne, brązowe drzwi, których zdawała się nie widzieć, nie słyszała nawet jak doktor kazał jej wyjść, mówiąc coś o innych pacjentkach. Przełykając głośno ślinę w końcu wyszła. Z tępym wzrokiem, i beż życia przeszła obojętnie obok Sasuke, który na widok dziewczyny zerwał się z krzesła.
           - Sakura! - zawołał za nią, stając na przeciwko niej.
          Obojętnie ominęła go. Torebka którą ciężko ciągnęła po ziemi, wydawała się taka ciężka. Słyszała płacz dziewczyn i rozdzierające serce krzyki, nienarodzonych dzieci, które lądowały w jakiś workach, na tacach czy w innych pojemnikach w których nie powinny się były znaleźć. Natłok emocji znów wziął górę. Łzy płynęły jej po policzkach, niczym niekończący się wodospad.
          - Hej, mała - szepnął Sasuke, przytulając ją do siebie. Szczelnie objął ją ramionami, ukrywając tym samym przed całym światem. - Już idziemy stąd, wynosimy się - szepnął. - Kocham cię...kocham cię...kocham cię... - mówił, całując jej włosy.



          Mijały dłuuugie dnie, które we dwójkę spędzali w pokoju, leżąc na łóżku. Nie chodziła do szkoły, nie czuła się na siłach.Śnieg na zmianę z deszczem walił do jej okien, wtedy naciągała kołdrę na głowę i płakała w ciszy, chcąc zakłócić tępy krzyk. Nie rozmawiała z nikim i prawie w ogóle nie jadła. Czuła się pusta.
          - Kochanie musisz coś zjeść, po prostu musisz - taca z ciepłym obiadem wylądowała na jej łóżku. Matczyny dotyk dodał jej otuchy. Spojrzała kobiecie w oczy. Widziała w nich miłość i bezgraniczne wsparcie. Delikatnie wyszła z kokonu. - No dalej, jedź - ciepły i troskliwy głos matki uspokajał ją.

          Zupełnie inaczej czuła się w towarzystwie Sasuke. Za każdym razem gdy do niej przychodził odwracała się do niego tyłem. Nie rozmawiała z nim, nie czuła się już tak bezpiecznie jak kiedyś. Chowała się głęboko pod poduszką i udawała, że śpi. Po dwóch tygodniach wróciła do szkoły. Starając się udawać, że wszystko jest w porządku uśmiechała się szeroko. Śmiała się na każdych przerwach i czynnie brała udział w konwersacjach. Coraz więcej czasu zaczęła spędzać z Naruto. Wspólne rozmowy sprawiały, że z każdym dniem wracała do poprzedniego stanu. Zimą gdy wracała do domu, zaciągała się chłodnym powietrzem, czuła zupełną nową energie w sobie. Zimne płatki śniegu chłodziły jej rumiane, rozpalone policzki. Ta wewnętrzną energia, którą kumulowała w sobie przez kilka dni, w końcu uwolniła się w ramionach Sasuke.
          - Bardzo ci zimno? - spytał, naciągając na jej ciało kołdrę.
          - Troszeczkę - odpowiedziała, naciągając niżej gruby, luźny sweter.
          - Jednak wolę się z tobą kochać, gdy jesteś cała naga - zaśmiał się, obejmując ją.
          - Nie narzekaj - mruknęła. Przesunęła jego lewą rękę, trochę niżej na udo.
          - Kocham cię - szepnął, śpiący.
          - Mam nadzieje, że dalej będziesz - odpowiedziała.
          - Zawszę będę.


         
          Kolejny miesiąc był miesiącem szalonym, a zarazem niezrozumiałymi. Podczas tygodni ciężkiej nauki, ciężkich treningów, i nie przespanych nocy, nie zabrakło czasu na dziki seks, który potrafili uprawiać w każdym miejscu w którym odczuwali pokusę. Rozkosz cielesna nie jednokrotnie przeplatała się z złością i nagłymi wybuchami agresji. Zima powoli znikała, a do egzaminów pozostały cztery miesiące. Prawdziwy wyścig szczurów dopiero się rozpoczynał, co tylko potęgowało niepotrzebny stres. Dni miały, a między nimi znów powstała niezrozumiała dziura. Wymówki związane z szkołą stawały się coraz częstsze, a spotkania coraz rzadsze. Wiosna przyszła szybciej niż wszyscy się spodziewali, a zamiast słońca i miłości, a powietrzu zawisła burza. 
          - Znów się o byle co czepiasz ! - krzyknęła Sakura, rzucając książką o ziemie. Jej złowieszczy wzrok, zapłonął, słysząc kolejny atak od strony chłopaka.
          - Kiedy ostatnio się widzieliśmy? - spytał naburmuszony, podnosząc ton głosu. Chłodnym wzrokiem, zmierzył dziewczynę nawet, nie kiwając głową o milimetr.
          - Dziś w szkolę? - spytała sarkastycznie, wywracając oczami.
          - Ależ ty śmieszna. Mówię po za szkołą. Na spacer, kino, cokolwiek.
          - Sam mówiłeś, że musimy się uczyć. Egzaminy już za niedługo.
          - Na litość boską. Mamy marzec. Wiosna się zaczęła, słońce wyszło, ściągnij w końcu te głupie swetry i chodźmy gdzieś. Weekend nad morzem. Odpocznijmy sobie.
          - Mówiąc "odpocznijmy sobie" masz na myśli "nie wychodźmy z łóżka" ? - prychnęła pod nosem, siadając na krześle.
          - Kilka miesięcy temu ci to nie przeszkadzało - podniósł lewą brew.
          - Ale teraz przeszkadza! - krzyknęła, tracąc cierpliwość. Czuła, że jakaś zła siła w niej rośnie. Napięcie brało górę, miała ochotę krzyczeć i coś rozwalić. - Idę po prysznic - powiedziała przez zaciśnięte zęby, wyjmując z szafki t shirt.
          - Hej, czy to koszulka Naruto? - spytał zdziwiony, a jednocześnie rozdrażniony. Niczym błyskawica zerwał się  z łóżka i    pobiegł  za dziewczyną. - Otwórz te drzwi! - warknął, szarpiąc klamkę. Tracąc powoli nerwy, wyciągnął     z    szuflady     narzędzia.    Chwilę    pomajstrował    przy zamku,    aż    w  końcu   usłyszał   charakterystyczny,    dźwięk   blokady.   Z triumfalnym   uśmiechem   wszedł do   łazienki,   gdzie   stanął w rytu,    widząc   swoją   nagą  dziewczynę   pod    prysznicem.



          Niczym tykająca bomba wybuchł niespodziewanie, rozwalając wszystko co wpadło mu ręce. Książki, krzesło, zdjęcia, które stały na półce.  Miśki,   i   inne   pamiątki,   które   porozstawiane  były   w   całym   pokoju.   Oszukany   i   wściekły   nie   szczędził   słów   obelgi    w   stronę   Sakury,   która    z   przerażeniem   obserwowała   go.
          - Oszalałaś?!  - warknął. - Jak długo miałaś zamiar to ukrywać?
          - Wystarczająco długo! - odpowiedziała.   Mimo   strachu   jaki   w niej   wywoływał   musiał  być twarda   i  stanowcza.
          - Przecież.... przecież...sam cię tam zaprowadziłem.
          - Po prostu powiedziałam, że tego nie chce...nie zrobiłam skrobanki. Wyszłam stamtąd i wcale nie żałuje!
          - Jak mogłaś mi nie powiedzieć? Chcesz wszystko zrujnować? Sakura...cholera cztery miesiące, zostały cztery miesięce, nie mamy czasu by się bawić w rodziców! - warknął, wskazując na brzuszek, który starannie chowała pod za dużymi ubraniami. Gdyby nie to, że widywali się tak rzadko, już dawno by zauważył. Gdyby tylko uważniej jej się przyglądał, i odczytywał ruchy ciała za każdym razem, gdy próbował ją dotknąć powyżej pasa.
          - Nikt ci nie każe być ojcem. Jak nie chcesz nim być to nie bądź! Sama dobrze sobie dam rade! Po za tym w przeciwieństwie do ciebie, Naruto mnie wspiera!
          - Pięknie...więc cały ten czas który niby spędzałaś z Naruto na nauce, tak na prawdę zwierzałaś mu się? Ale z ciebie hipokrytka
          - On przynajmniej nie kazał mi usuwać dziecka! Powiedział, że dobrze wybrałam i nie ważne jak zareagujesz on i inni będą mnie wspierać. Chce tego dziecka! Chce to dziecko na najbardziej na świecie, więc jak ty go nie chcesz to lepiej odejdź teraz. Nie mam czasu, ani sił by się użerać z tobą.
          - Ani ja z tobą. Albo usuniesz to dziecko natychmiast, albo z nami koniec - powiedział chłodno, równając się z nią wzrokiem.
          - Chciałabym żeby ojcem tym dziecka był nie kto inny jak Naruto lub ktoś... - mocne uderzenie w policzek przerwało jej zdanie. Czerwony piekący ślad, zdawał się płonąc. Oszołomiona stała chwilę w bezruchu, starając przeanalizować to co się właśnie stało. Pełna goryczy i żalu spojrzała na Sasuke, który w osłupieniu stał, zakrywając usta rękami.
          - Sakura ja... - szepnął, podchodząc do niej z rozłożonymi rękami.
          - Nie dotykaj mnie! - krzyknęła, odsuwając się. - Ty...ty właśnie. Koniec...zniszczyłeś wszystko. Nie jesteś już nawet dla mnie facetem. Ja...ja żałuje, że cię kiedykolwiek kochałam.
          - Przepraszam, Sakura ja... - mówił, chcąc ją zatrzymać.
          - Przesadziłeś...nie zobaczysz tego dziecka nigdy....W ogóle wyrzuć z głowy myśli, że masz dziecko, i miałeś kiedyś mnie...to koniec Sasuke. Nie wybaczę ci tego... - z łamiącym się głosem, i załamanym sercem wybiegła z własnego domu. Przez rozmazany obraz widziała tylko blond czuprynę przyjaciela, który stał pod klatką, krążąc wokoło.




          Plotki o zerwaniu Sasuke i Sakury rozeszły się po szkolę z prędkością światła. Spekulacje na ich temat były nieustanie na ustach wszystkich uczniów. Czując presje otoczenia, nie miała zamiaru się dłużej ukrywać. Będąc w połowie drugiego trymestru zaprzestała chodzenia w za dużych ubraniach. Szkolny mundurek poprawiała praktycznie co tydzień. Z radością chodziła nago po domu, obserwując jak rośnie jej brzuszek, prawie tak samo dumnie pokazywała go swoim rówieśnikom. Nie obchodziły ją plotki, i krzywe spojrzenia. Mając rodzinę u boku i najbliższych przyjaciół czuła się w końcu kochana i akceptowana. Jej relacja z Sasuke całkowicie znikła. Od ich ostatniej kłótni nie odezwali się do siebie nawet słowem. W szkole udawali, że się nie widzą. Siedząc wspólnie na przerwach traktowali się jak powietrze. Każdej nocy płakała, wracając wspomnieniami do dni przed ciążą. Biła się w pierś za każdym razem, gdy chciała do niego zadzwonić. Starała się nie słuchać plotek o jego nowych dziewczynach  i nowym trybie życia. Z początkiem trzeciego trymestry, gdy brzuszek był już pokaźnych rozmiarów, zaprzestała chodzenia do szkoły. Całą swoją energie i myśli przelewała na dziecko i jego bezpieczne przyjście na świat.

          - Hej może wpadniecie dziś do mnie, kiedy ostatnio mieliśmy męski wypad? - spytał Sasuke.
          - Jasne w końcu jakiś męski wypad! - krzyknął podekscytowany Kiba.
          - Dawno nie byliśmy nigdzie, przyda nam się krótki odpoczynek od tego zapierniczu - podsumował Shikamaru.
          - Weźcie piwo i o dwudziestej u mnie! - zawołał Sasuke, wybiegając przed szkołę gdzie czekała na niego, nowa dziewczyna.




          Wpatrzony w ekran komórki nie słyszał niczego o czym rozmawiali jego przyjaciele. Przeklinając cicho pod nosem, stukał w klawiaturę jakby zaraz miał być koniec świata.
          - Przestaniesz w końcu! - warknął Sasuke.
          - Wybacz...ale na serio pilne - przeprosił.
          - Kto to? - spytał Lee, sięgając po kolejną puszkę piwa.
          - Sakura...pisze mi, że wyszła z domu do miasta po jakieś lody i sałatkę. Nienormalna o dwudziestej po lody i sałatkę, jakby nie mogła do mnie napisać - prychnął pod nosem.
          - Co? Sama wyszła? Gdzie ona jest? Powiedź jej, że zaraz tam będę - wtrącił Kiba, wciskając twarz przed ekran.
          - Weź odsuń się. Po co ty niby masz tam być - wypchnął go Naruto.
          Sasuke uderzył z całej siły pięścią w stół. Tępy huk rozniósł się po pokoju. Wszyscy spojrzeli na niego pełni smutku. Temat Sakury był tabu w jego towarzystwie. Przyjaźnili się od dziecko i choćby nie wiadomo co jego też musieli wspierać.
          - Dobra, dobra! To co mecz? - spytał pośpiesznie Naruto, włączając telewizje.
          - O tak! Dawaj to piwo! Ej Lee nie wypij wszystko, pijaku! - warknął Kiba.
          - Tylko do niej zadzwonię okey? U pewnie się, że jej i Haku nic nie grozi i zaraz wracam - powiedział Naruto.
          - Uspokójcie się już. Sakura mi napisała, że właśnie wróciła do domu. Ino i Hinata z nią są, naucz się czytać! - fuknął Shikamaru - A teraz jak już wszystko wyjaśnione, cieszmy się męskim spotkaniem!
          - Haku? - wtrącił Sasuke - Nowy chłopak? - spytał kpiąco.
          - Nie...e...tak...mówimy na wasze...jej dziecko - poprawił się szybko Kiba. - Nie ważne, wiem, że nie chcesz o tym gadać, obejrzyjmy ten mecz! - dodał szybko, pogłaśniając





          Do egzaminów pozostał ponad miesiąc. Słońce grzało niemiłosiernie, i dawało we znaki, zwłaszcza wtedy, gdy wszyscy siedzieli zamknięci w pokojach z głowami między książkami. Zmęczony i seny szedł do szkoły, którą za niedługo miał opuścić. Lekko spóźniony wszedł do klasy. Rozejrzał się po pustych siedzeniach. Widząc groźną minę nauczyciela, usiadł na swoim miejscu z lekko zmarszczonymi brwiami. Co jakiś czas, obracając się za siebie spoglądał na każde puste krzesło.
          - Oi...Kakashi, gdzie są wszyscy? - spytał chłodno, podchodząc do nauczyciela.
          - Z tego co słyszałem, to od wczoraj wieczorem Sakura rodzi. Pewnie są z nią w szpitalu - oznajmił znudzony, chowając książki do szafy. - Nie wiem czy to twój interes, ale chyba też tam powinieneś być...bądź co bądź rodzi się twoje dziecko - dodał przed wyjściem, zamykając za sobą drzwi.

          Biegł przed siebie ile sił w nogach. Nie wiedział czemu. Jego wewnętrzna siła po prostu go tam ciągnęła. Miał ochotę tam być i tyle. Spocony i zmęczony wbiegł do szpitala. Od razu skierował się na porodówkę. Krążył między korytarzami, aż w końcu zobaczył znajome twarze. Nie zwrócił na nich uwagę. Szybko złapał za klamkę brązowych drzwi, przed którymi stali. W momencie gdy naciskał na nią, głośny krzyk, wdarł mu się do umysłu. To był przeszywający i przerażający krzyk Sakury, która krzyczała coś w przypływie bólu. Stanął jak zamrożony, słysząc kolejny krzyk i kolejny. Za którymś razem, jej krzyk zmieszał się krzykiem życia. Dziecięcy pierwszy oddech wypełnił salę. Jego chłodna ręką zsunęła się z klamki i zawisła bezwładnie. Drzwi niespodziewanie otworzyły się. Przed nim stanął zapłakany Naruto, który wyminąwszy go upadł w objęcia przyjaciół. On patrzył nieprzytomnie na lekarzy i pielęgniarki, które biegały w około. Obraz wokół niego spowolniał. Jakąś kobieta, zawinęła dziecko w koc i podała je Sakurze, która pomimo zmęczenia tryskała energią. Płakała ze szczęścia, całując czarną czuprynę dzidziusia.
          - Idź do niego - szepnęła Ino, wskazując nosem na Sasuke.
          - Sasuke... - powiedział Naruto, dotykając jego ramienia.
          Odwrócił się do blondyna. Miał mętlik w głowię, dziecko płakało głośno, a ten płacz sprawiał, że krwawił wewnętrznie. Nie mogąc znieść tego napięcia wybiegł z szpitala.




Za błędy przepraszam.
Druga część niedługo.
        



         


         







        

10 komentarzy:

  1. Śliczne po prostu! Ty masz wieeelki talent do pisania. Łzy miałam w oczach czytając to. Sasuke mnie zdenerwował! Tak wiem, że dziecko w młodym wieku itd. ale bez przesady. Wybacz za bardzo podchodzę do tego na serio, ale to odzwierciedla prawdę moim zdaniem... Mam nadzieję, że spełnią swoje marzenia i wrócą o siebie. Wcześniejsza jednopartówka była super, ale smutna bardzo.
    Cóż, na telefonie jestem więc, pozdrawiam i dużo weny życzę ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo wzruszająca jednopartówka :) Jednak zauważyłam, ze ty chyba najlepiej czujesz się w takich klimatach ;) Chciałam Ci bardzo podziękować za dedykację :) Uwielbiam Cię! <3
    Również zawiodłam się na Sasuke. Okropnie potraktował Sakurę a następnie szybko o niej zapomniał i znalazł sobie nowe dziewczyny :/
    Cieszę się, że Sakura jednak nie usunęła dziecka :) Jestem pewna, że nigdy by sobie tego nie wybaczyła i możliwe, że nie chciała by już dłużej żyć... Każde twoje opowiadanie przeżywam osobiście :) Czuję to samo co bohaterowie a to jest cudowne ;) Masz ogromny talent!

    Czy druga partówka to kolejna część tego opowiadania czy zupełnie inna historia? Już nie mogę się doczekać kontynuacji :)

    Pozdrawiam cieplutko i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolejna część : )

      Dziękuję i pozdrawiam!

      Usuń
  3. Kiedy dokładnie można się spodziewać 2 części? ;* Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Też jakoś do tygodnia : P

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy nowa notka?

    OdpowiedzUsuń
  6. cos długo nie ma

    OdpowiedzUsuń
  7. "Niedługo" ? ._. Nie cały miesiąc już minął -.-'

    OdpowiedzUsuń
  8. Ludzie bez przesady... minęły dopiero dwa tygodnie, poza tym me2day zaznaczała, że notki tutaj nie pojawiają się regularnie. Rozumiem, że się niecierpliwicie bo mam to samo, ale z doświadczenia wiem, że takie popędzanie kogoś wcale nie pomaga. Dlatego uzbrójcie się w cierpliwość a jestem pewna, że się nie zawiedziecie ;) Poza tym na te opowiadania warto czekać :D

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  9. Sądząc po komentarzach to pewnie mnie wszyscy zlinczują :D, ale ja pomimo,że jestem kobietą to poczęści rozumiem zachowanie Sasuke. Nie przeczę,nie zachał się w porządku zostawiając ją samą z brzuszkiem, ale sądząc po jego słowach i czynach z przed ciąży to on naprawdę kochał Sakurę. Po prostu wyobrażał sobie,że kolejność bedzie inna, Najpierw szkola,studia,praca a potem dziecko,lecz chyba nikt nie zaprzeczy,ze to z nią chciał spędzić życie. Po za tym,kiedy Sakura powiedziała,że wolałaby by ojecem jego dziecka był Naruto,to też było przegięcie. Przyznaje ze to,że dal jej z liscia było lekko przesadzone,ale jego te słowa na peno bardzo zabolały, no przeciez on ją kochał. A ona od tak powiedziała,że wolałaby zeby to wlasnie jego przyjaciel byl ojcem jej dziecka,nie sadzicie ze to lekkie przegiecie? Po za tym zalowal tego bardzo i przeprosil od razu. Na dodatek fakt,że znalazl sobie nową dziewczynę wcale nie oznaczal ze zapomnial o Sakurze, o czym moglismy się przekonac sami, bo o dziwo nie bylo potem juz slowa o jego nowej "dziewczynie:, co ja mowie, ona była nawet "bezimienna", bo nie odegrala tu zadnej roli i podejrzewam ze nic nie znaczyla dla Sasuke.
    Ok, haha a teraz na powaznie, sorki ze sie tak wczuwam,ale tak juz mam za kazdym razem gdy cos czytam badz ogladam, tak jakby wchodze w ten swiat i utorzsamiam sie z bohaterami. Swoją droga świetna jednopartówka. Fajmnie było poczytać o tym jak wyglada ich codzienne zycie
    pozdrawiam i za bledy przepraszam :*

    OdpowiedzUsuń