OGŁOSZENIA

UWAGA!
Blog istnieje jako mój śmietniczek. Wylewam na nim wszystkie pomysły które zagnieżdżą mi się w głowie.

NIE realizuje zamówień, chyba, że napiszę wcześniej.
PRZYPOMINAM, że jest to ŚMIETNICZEK.

[06.11.2014]
ślę wirtualnego HUGA do każdego fana, czytelnika, miłośnika, Narutomaniaka, Narutardsa, i SasuSaku shippera! Z podziękowaniami dla wszystkich osób, którzy dzielnie i z zapartym tchem śledzili i trzymali kciuki za swoich ulubionych bohaterów i Naszego Najgłośniejszego ninja numer 1!
Wiele osób się zastanawia czy blog po zakończenia mangi będzie dalej funkcjonował. Ja bez wahania odpowiadam TAK! Tak długo jak mam wenę, tak długo jak mi pozwolicie i tak długo jak istnieją fani Naruto, SasuSaku, Shikatema etc, tak długo ja będę pisać. Będę dalej pisać, i pisać, aż zostanę ostatnim fanem SasuSaku w Polsce, a później na świecie.


[18/04/2020]
Jak się macie moi drodzy czytelnicy ? Czy wam też życie ucieka przez palce, ale wciąż czujecie się dziećmi ?


cr: all credis to the owner, DevinArt, tumblr, Masashi Kishimoto.

Szablon w całości stworzony prze ze mnie.



29 kwi 2014

31 - Nieoczekiwane uczucie (GrayLu) - ZAMÓWIENIE


          Paring: GrayLu
          A&M: Fairy Knight
          Dozwolone: 12 lat
          Kategoria: Zamówienie. Romans, Komedia, świat  magiczny
          Zamówienie:
          Uwagi: W OPOWIADANIU WYSTĘPUJĄ WYDARZENIA Z MANGI, KTÓRE JESZCZE NIE POJAWIŁY SIĘ W ANIME. Łoooo, w końcu napisałam to zamówienie. Nie wyszło, aż tak dobrze jak myślałam, ze wyjdzie i chciałabym żeby wyszło. Mam inny pomysł na GrayLu. Mam nadzieje, że ten wypali. PS. SPOILER: mam wrażenie, że w następnym Chapterze Naruto, Sasuke zamiast uratować Sakure to ją zabije...mały fucker.


          Poważne bale i imprezy nigdy nie były dla niego stworzone. Kultura nakazywała by przychodzić w garniturach, lub innym elegancko - podobnym stroju,  a to sprzeczało się z jego dziką i wolną naturą. Krążąc po sali musiał, aż za nadto się pilnować, by nie zrzucić siebie ubrań. Kolejną rzeczą jaką nie lubił w tych eventach to, pewnego rodzaju powaga i dostojność, którą też wypadało by pokazać. W takich momentach po prostu brał pełen talerz jedzenia i znikał gdzieś, gdzie Juvia by go nie znalazła i gdzieś gdzie mógłby znów być sobą.
          Tym razem ze względu na wyjątkową sytuacje i uroczyste zakończenie Igrzysk Magicznych bawił się wraz z innymi gildiami z szczególną radością i przyjemnością. Magowie, którzy wcześniej byli jego wrogami teraz stali się przyjaciółmi całej gildii. Cieszył się, mogąc spędzić z nimi czas na wspólnej zabawie, pogawędce, a nawet na wspólnym wypiciu alkoholu.
          - Skoro ty nadal unikasz Juvii, to ja zaproszę ją do tańca! - oznajmił dumnie Lyon, zarzucając swoją grzywą. Ukradkiem spojrzał na dziewczynę swojego życia, która niczym profesjonalistka chowała się za filarem.
          - Jak na mężczyznę przystało! Też powinniśmy zaprosić nasze dzielnie kobiety do tańca! - zawołał głośno Elfam, i w jednej chwili odszedł w poszukiwaniu Evergreen.
          - Ja idę poszukać Natsu! Muszę się z nim napić na znak przyjaźni! - zaświergotał Sting.
          Gdy tak na niego patrzył nie mógł uwierzyć, że za ledwie dwa dni temu był upartym, pewnym, siebie dupkiem, który nie szanował nikogo prócz swojego kota.
          - No dalej Gray! Śmiał, możesz mnie zaprosić - powiedziała dobitnie Erza, wyciągając ku niemu dłoń. Ubrana w najpiękniejszą sukienkę jaką miała, z włosami spiętymi wysoko, i w szpilkach nie wyglądała w cale na legendarną Tytanie, a raczej na zwykłą uroczą dziewczynę.
          - N..nie dzięki - powiedział Gray, odsuwając się o kilka kroków. Dobrze wiedział, że z nią nie powinno się zadzierać. Choćby nie wiadomo co. Mógł przecież przez przypadek nadepnąć na jej nowe buty, a to na pewno skończyło by się jego śmiercią.
          - Powinnaś zatańczyć z Jellalem....nie uważasz siostrzyczko? - spytała Milliana, nie wypuszczając z objęć  Happiego i Pantery.
          Erza spojrzała na Jellala, który stał pod wielkim oknem. Nawet nie zauważyła kiedy się tu znalazł. Nie zwracał na siebie uwagi, wyglądał jak żywy posąg. Zarumieniła się gdy ich spojrzenia spotkały się. Czując w sobie siłę podeszła do niego.
          - Nie! Juvia chce tańczyć z panem Grayem....GRAYEEEM! - wołała Juvia, chcąc wydostać się z uścisku Lyona.
          - Wybacz Juvia, ale Gray już chyba z kimś tańczy - wtrącił Yuka, i całkiem niezauważalnie pchnął Graya na Lucy, która nieświadoma niczego rozmawiała z Yukino.
          - Nie! Czemu z Lucy! Lucy musi zginąć - powiedziała morderczym głosem. Za nim zdążyła coś jeszcze dodać Lyon pociągnął ją głębiej na parkiet, gdzie koniec końców skończyła, tańcząc z nim.
       
          Czując lekkie uderzenie w plecy odwróciła się za siebie. Jej dwa pasma loków zawiały w powietrzu, a biżuteria obiła się o kości obojczykowe. Z niewinną miną spojrzała na Graya, który jakby zawstydzony jej widokiem, odwrócił twarz  w inną stronę.
          - C...cz..czy zatańczysz ze mną? - spytał, niepewnie wyciągając w jej stronę dłoń. Czuł się jak debil, który zaraz zapadnie się w podziemie. Mimo iż wokoło ludzie rozmawiali, a muzyka wypełniała salę, to jedyne co słyszał to jej oddech.
          - Jasne! - powiedziała z radością w głosie, podając mu swoją dłoń.
          Wtopili się w tłum wtuleni w siebie. Jako mężczyzna który nigdy nie tańczył z kobietą nie wiedział jak powinno się tańczyć elegancko. Pierwsza rzecz jaka mu wpadła do głowy to po prostu przyciągnięcie jej do siebie i objęcie w pasie. Nie zwrócił również uwagi na inne tańczące pary, które, krocząc w takt walca wiedeńskiego trzymali się poprawnie.
          - Chyba nie tak to powinno wyglądać - mruknął, spoglądając na Gajeela, który uśmiechał się do niego kpiąco.
          - W porządku tak jest dobrze - pocieszyła go, i prawie stojąc na palcach, zacisnęła ramiona na jego szyj - Po za tym zawsze musi być ta oryginalna para tańczącą - dodała, spoglądając na niego.
          Jej twarz pełna blasku i oczy błyskotliwie nie spuszczały z niego wzroku. Czuł jej ciężar na sobie, jej piersi, które przylegały do niego i jej zapach perfum, którymi zazwyczaj się psikała. Te kilka drobnych rzeczy nagle sprawiły, że rumienił się bez powodu.
          - Dziękuję za taniec - powiedziała, wyrywając go z myśli.
          Orkiestra zaczęła grać inny utwór, a reszta osób znów się wymieszała w inne pary. Część wróciło do niedokończonych rozmów, a inni trwali, starając się utrzymać na nogach.
       

          Im później się robiło tym bardziej martwił się o Natsu. Ten szalony chłop, który zawsze jako pierwszy opróżniał talerz i zawsze jako pierwszy zaczynał awanturę spóźniał się z niewyjaśnionych przyczyn co denerwowało go jeszcze bardziej. Dopiero małe zamieszanie wokół Yukino rozbudziło go. W jednej chwili stał obok przyjaciół i bronił jej wstąpienia do Fairy Tail, a w drugiej turlał się po podłodze, bijąc kogo popadnie. To był właśnie kulminacyjny punkt każdej imprezy, który lubił najbardziej.

          Wieść o przyjściu Króla zwróciła uwagę każdego. Wszyscy porzucili bójki i stanęli zwróceni w stronę balkonu. Za odsłoniętych kotar wyłaniała się jakiś postać. Arcadios ponownie zapowiedział osobistość tego pałacu, wzbudzając jeszcze większe napięcie.
          Wszyscy padli na ziemie, widząc kto pojawił się przed nimi. Ucieszona gęba Natsu w królewskiej koronie z królewskimi atrybutami dobijała każdego, a jednocześnie sprawiała, że chciało się wejść tam na górę i przyłożyć mu po przyjacielsku.
          - Co za debil...  - skomentował Gray.
          - W sumie żadna nowość. A już się martwiłam, że jest  z nim coś nie tak! - zaśmiała się Cana, czkając cicho pod nosem.
          - Można się było tego spodziewać... - dorzuciła lekko zawstydzona Lucy, chowając się plecami lodowego przyjaciela.
          - Czyś ty oszalał! - warknęła Erza, zrzucając go na dół.
          Natsu, który wylądował na Grayu, zamruczał cicho wciąż, czując żelazną pięść przyjaciółki na głowie.
          - Zaraz zginiesz - zagroził mu Gray.
          I tak przyjacielska sprzeczka znów przeobraziła się w morderczą walkę, do której przyłączyła się reszta gildii.




          Zaskoczona nagłą reakcją Graya Lucy wyjrzała przez okno. Za nimi stała babcia z laską w dłoni, która  z uśmiechem na twarzy wpatrywała się w oświetlające ją snopy światła. Miała wrażenie, że skądś zna tą starszą panią. Siadając na miejsce, spojrzała na przyjaciela. Jego nagłe łzy sprawiły, że serce wypełniło się bólem. Bez słowa usiadła przy nim i przytuliła delikatnie, dając do zrozumienia, że jest przy nim i może na nią liczyć. Im bardziej patrzyła na smutną twarz chłopaka tym bardziej utwierdzała się w przekonaniu, że owa babcia to była Ul, która uratowała mu życie.

          W Manoglii czekała na nich huczna niespodzianka. Całę miasto wyszło ich przywitać. Wiwatowano i krzyczano na ich widok, przekrzykując się nawzajem z słowami gratulacji. Kolorowe serpentyny i balony zdobiły okolicę, tak jak szczęśliwe twarze mieszkańców.
          - Hej. Nie zamartwiaj się. Na pewno jest teraz szczęśliwa - szepnęła Lucy, dotykając jego ramienia.
          Spojrzał na jej pełne troski brązowe oczy. Był jej wdzięczny za wsparcie. Nawet jeśli się uśmiechał dla dobra innych ona wiedziała o czym myśli i co czuje, a to napawało go prawdziwym szczęściem.
          Patrząc na Natsu, który biegał w około z koroną na głowię i pucharem w dłoni uśmiechał się pod nosem. Nie ważne jak na to spojrzeć nie potrafił się smucić zbyt długo. Nawet jeśli w grę w chodziła ukochana córka Ul.
          - Dzięki - powiedział weselej, mierzwiąc jej włosy.
          - W końcu jesteśmy przyjaciółmi. Więc nie rób już takiej skruszonej mimy - poprosiła, i sama pogłaskała go po głowie.


          Na pierwszą misje jako mistrzowie Natsu i Happy wybyli sami, udając się na dalekie polowanie groźnego potwora. Lucy, która do końca nie odpoczęła po igrzyskach zdecydowała się na coś lżejszego. Jedno dzienna pomoc przy dwóch małych dzieciach brzmiała idealnie, a do tego dobrze płacono. Nie potrafiła przejść obojętnie obok takiego ogłoszenia.
          - No proszę Gray! Natsu i Erza poszli na swoje własne misje, a mi nie pozostał nikt prócz ciebie - błaga.
          - Weź Juvie, Levi kogokolwiek. Nie lubię dzieci - mruknął, odwracając się do niej tyłem.
          - Proszę, proszę. Levi pracuje teraz nad jakimś ważnym projektem, a Wendy jest za mała, żeby opiekować się kilkumiesięcznym i trzyletnim dzieckiem. To tylko jeden dzień. No błagam - ciągnęła dalej prawie, klękając przed nim.
          - Gray! Co z ciebie za mężczyzna, że każesz kobiecie tak błagać! - powiedział groźnie Elfman, napinając mięśnie ramion.
          - Powinieneś się zgodzić Gray. Dzieci nie są takie złe. W sumie są całkiem kochane - wtrąciła Mira. Z uśmiechem na twarzy wycierała szklanki i podawała każdemu zamówienia.
          - Ale jak powiesz Natsu o tej głupie misji to cię zabije! - zagroził jej.
          - Jasne! - pisnęła szczęśliwa. Jej uśmiech nagle zabłysnął niewidzialnym blaskiem. Im dłużej na nią patrzył tym dziwniej się czuł.



          Nigdy nie przypuszczał, że opieka nad dziećmi może być taka męcząca. Od przewijania, karmienia i bawienia chciało mu się już rzygać. Im częściej zmieniał pieluszki małego chłopca tym bardziej zniechęcał się do dzieci. Nie rozumiał jak Lucy tak swobodnie i bez najmniejszego wysiłku bawiła trzyletnią dziewczynkę. Od razu odnalazły swój język. We dwie przebierały się w różnego rodzaju sukienki, czesały się i opowiadały różne wymyślone historie o księżniczkach.
          - Gdy dorosnę to zostaniesz moim księciem? - spytała dziewczynka, obejmując jego prawą nogę. Niebieskie, wielkie, i lśniące oczy patrzyły na niego z podziwem. Brązowa grzywka równo przycięta nad brwiami i gęste, długie loki otulały jej twarz, sprawiając, że wyglądała na jeszcze słodszą.
          - Co? - spytał zdezorientowany. Po godzinnej walce z usypianiem małego, chciał tylko iść do łazienki. Nie przypuszczał, że dopadnie go ta mała.
          - Jak dorosnę to chce poślubić takiego pięknego księcia jak ty! - zawołała głośniej, wyrzucając rączki w górę.
          - Będę musiał długo poczekać, aż dorośniesz - westchnął uprzejmie, biorąc ją na ręce.
          Zbliżała się godzina dziewiętnasta. Według rozkazu jej rodziców miała zjeść o tej godzinie kolacje, po czym iść spać.
          - O, znalazłaś sobie na prawdę fajnego księcia - powiedziała Lucy, wyłaniając się z pokoju.
          - Co powiedzieli jej rodzicie?
          - Powiedzieli, że nie dadzą dziś wrócić na noc i proszą żebyśmy przenocowali tu do rana. Podwoją nam stawkę - oznajmiła spokojnie, z nutką radości w głosie.
          - Na noc?!  - wrzasnął z przerażeniem. Sora, którą trzymał na rękach pisnęła ze strachu, wtulając główkę w jego nagą klatkę piersiową.
          - Straszysz dzieci! - mruknęła, zabierając małą. - Zjemy coś, a później poczytam ci książkę dobrze - powiedziała miłym głosem, idąc do kuchni.
       
           Mała Sora siedziała w swoim krzesełku przy stole, malując różne rzeczy w zeszycie. Uśmiechając się radośnie sama do siebie piszczała czasami pod nosem, i wymachując w powietrzu swoimi różowymi lakierkami, które idealnie pasowały do jej stroju księżniczki.
          - Co tam rysujesz? - spytał Gray, stając się by jego głos brzmiał jak najbardziej naturalnie.
          - Mamę i tatę! - powiedziała zajęta, nie przestając kolorować dwie postacie, które narysowała na środku białej kartki.
          - A to? - wyciągnął na wierzch spod stosu kredek.
          - A to ty i ja! - zawołała uśmiechnięta, pochylając się do niego. - Ja jestem księżniczką - wskazała palcem na postać w różowej sukience z koroną na głowię. - A to ty - przesunęła dłoń w stronę pół nagiego księcia z koślawym znakiem Fairy Tail na piersi. Jego wyraz twarzy był troszeczkę krzywy, ale można się było łatwo domyśleć, że uśmiecha się.
          - Powinnaś narysować garnitur - powiedziała Lucy, zaglądając Grayowi przez ramie. W dłoni trzymała rondelek z zupą, którą mieszała zwinnie drewnianą łyżką. - Przez ciebie i twoje obnażanie będzie teraz rysować nagich książąt - mruknęła, szturchając go lekko łokciem.
          - Ciebie Lucy też powinnam narysować! Narysuje cię i Graya jako królewska para! - pisnęła uradowana, wyciągając czystą kartkę. Od razu zabrała się za rysowanie, zapominając o rysunku swoich rodziców, który porzuciła.
          - Nie mogę być twoim księciem i królem kogoś innego - zauważył, podpierając się o blat łokciem. Lekko znudzony oparł twarz na dłoni co jakiś czas, spoglądając na rysunek.
          - W bajkach wszystko można.
          - Przynajmniej narysuj mi garnitur...i dodaj jakieś fajne buty...O właśnie...Wiesz..w sumie jakby popatrzeć na Lucy to czegoś jej tu brakuje - powiedział po chwili namysłu, wpatrując się w obrazek. Porównał płaską królową Lucy z tą przy kuchence, i zarumienił się momentalnie.
          - Co? - spytała zaciekawiona Sora, wyrywając mu rysunek.
          - A w sumie już nic.
          - Skończone! - zawołała Lucy, kładąc potrawy na stolik.

          Potrawy, które zrobiła wyglądały lepiej niż się spodziewał. Pierwszy raz widział by kiedykolwiek gotowała, i musiał stwierdzić, że smażony omlet, ryba i inne pyszności cieszyły nie tylko oczy ale i nos.
          - Łaaaa! - pisnęła mała.



          Po kolacji Lucy umyła Sorę, a Gray położył ją do snu. Leżąc z nią w małym łóżeczku przy zgaszonym świetle czytał jej książeczkę o niesamowitych magach, którzy wyruszali w podróż w poszukiwaniu księżniczek.
          - Jak będę kiedyś w niebezpieczeństwie to uratujesz mnie? - spytała senna, ziewając szeroko.
          - Tak robią książęta - powiedział z uśmiechem, zamykając książkę.
          - A Lucy też uratujesz?
          - Każdego uratuję  - zapewnił, odgarniając jej włosy z twarzy.
          Dziewczynka zasnęła kilka minut później, wypełniając pokój przyjemnym odgłosem oddychania. Jej spokojna i beztroska twarz sprawiała, że chciał bronić wszystkie dzieci na tym świecie, by żadne już nie płakało z powodu straty rodzica. Przez chwilę marzył o tym by znów stać się dzieckiem i móc tak leżeć obok swojej mamy która przeczytała by mu książkę.
          - Zasnęła? - szepnęła Lucy, wychylając się delikatnie za uchylonych drzwi.
          - Tak.
          - To chodź szybko, żeby się nie zbudziła - popędziła go ruchem dłoni.

          - Haku się przebudził się na chwilę, ale przewinęłam go i nakarmiłam więc powinien spać jakiś czas - oznajmiła mu, wchodząc do pokoju gościnnego, w którym mieli spędzić noc.
          Na ziemi pod ścianą leżały równiutko ułożone maty i koce. Na małym stoliku można było znaleźć wcześniej przygotowane czyste ubrania, białe ręczniki oraz niezbędne kosmetyki i przybory higieniczne.
          - Oni chyba to zaplanowali... - mruknął Gray, wzdychając ciężko.
          - Tak na prawdę to od początku mieliśmy zostać na noc, ale nie chciałam ci mówić od razu, bo wiedziałam, że się nie zgodzisz więc wymyśliłam tą bajeczkę - przyznała się w końcu. W obawie o swoje życie oraz resztę nocy porwała szybko niezbędne jej rzeczy i zniknęła z pokoju, zamykając się w łazience.




          Podczas gdy Lucy brała kąpiel Gray rozłożył im miejsce na spanie. Nie zbyt widziało mu się spanie sam na sam z nią w jednym pokoju. W prawdzie na misjach często spali pod gołym niebem, a na igrzyskach dzielili jeden wspólny pokój, ale zawsze ktoś z nimi był. Jak nie Erza to Natsu, jak nie Natsu to Wendy. Nigdy nie zdarzyło się tak by ta dwójka wylądowała sama na choćby więcej niż godzinę.
          W momencie gdy padł zmęczony na posłanie usłyszał ciche płakanie z pokoju obok. Przeklinając cicho na niebiosa zebrał się ciężko i wyszedł do malucha, który coraz głośniej wołał o uwagę.
          - Co jest? Nie możesz spać? - spytał cicho, biorąc go na ręce. Delikatnie i ostrożnie ułożył go sobie na piersi, obejmując lewym ramieniem pupę i nogi, a prawą dłonią podtrzymując główkę.

          Wychodząc z łazienki zauważyła, że drzwi do pokoju dziecięcego są otwarte. Po cichu, skradając się na palcach stanęła w progu. Widok jej przyjaciela z małym dzieckiem na rękach sprawił, że coś szarpnęło ją za serce. Mrucząc coś pod nosem kołysał się w około, tuląc i, usypiając małego. Nie chcąc go rozpraszać wycofała się z powrotem do łazienki gdzie wysuszyła włosy.

          Chłodny wiatr przywitał ją u wejścia.
          Gray siedział na parapecie przy otwartym oknie, paląc papierosa. Zdawał się nie zauważyć jej obecności. Tępo wpatrzony w niebo rozmyślał nad czymś głęboko. Dopiero zaświecenie światła w pokoju przywróciło go do życia.
          - Mógłbyś wyjść przed mieszkanie - mruknęła, machając ręcznikiem w powietrzu.
          - Ileż można siedzieć w łazience - opowiedział tym samym, gasząc pęta o zewnętrzną ścianę kamienicy. Artystycznie wyrzucił niedopałek za okno po czym zeskoczył na ziemie.


          Gdy wrócił Lucy już leżała na swojej połowie brzuchem do podłogi. Ramionami mocno obejmowała poduszkę, chowając jednocześnie twarz za włosami, które zsunęły jej się na czoło, tworząc kurtynę.
          Przez chwilę gdy na nią patrzył zastanawiał się czy nie przesunąć swojej maty. Czuł dziwne mrowienie w brzuchu na myśl, że będzie spał tuż obok niej. Koniec końców postanowił, że po prostu położy się i nie będzie o tym myśleć. Byli przecież przyjaciółmi to, że spędzają jedną noc razem nic nie oznacza.
       

          Głośny płacz wybudził ich z snu. W pokoju cały czas panował pół mrok, który tylko zniechęcał ich do wstania. Lucy, która przebudziła się jako pierwsza, naciągnęła kołderkę na głowę, mając nadzieje, że to tylko sen. Gray odwrócił się tylko na drugi bok głośno, pochrapując.
          - Gray - mruknęła dziewczyna, wysuwając dłoń. Po długim szukaniu w końcu odnalazła jego ramie. Szturchając go lekko nadal,wołając - Gray...wstań...mały płaczę - mówiła głośniej.
          - Ty wstań... - odpowiedział senny, strzepując jej dłoń.
          W tym samym momencie drugi damski ryk rozbrzmiał w mieszkaniu. Niczym alarm pożarowy sygnalizował, że jak zaraz nie wstaną to może to się źle dla nich skończyć.
          Ciężko i powoli wygramolili się z posłania. Ziewając szeroko Lucy poszła do Sory, a Gray znów do maluszka z którym zdążył się oswoić.
          - Czemu musisz się tak często budzić? Głodny czy znów narobiłeś w pieluchę? - spytał cicho, biorąc go na ręce. Nie wyczuwając nic z jego śpioszków poczłapał do kuchni. Jedną ręką wyjął butelkę z lodówkę i wstawił do mikrofalówki.
          - Aisz...za gorąca - mruknął zły. Zbierając magie w dłoni delikatnie ochłodził mleko. - Proszę, pij - przyłożył smoczek do jego małych ust. Gdy tylko posmakował mleka przyssał się do butelki, trzymając ją mocno obiema rączkami.


          Do pokoju wrócił przed Lucy. Z tego co udało mu się usłyszeć to kończyła Sorze książkę, którą zaczął wieczorem. Znużony upadł na maty, nie przejmując się niczym. Marzył jedynie o tym by pospać jeszcze chwilę, aż dzień nie nadejdzie. W tym samym momencie gdy zasypiał powoli drzwi uchyliły się lekko. Ktoś zaszurał pantoflami po drewnianej podłodze, a później padł na niego, uderzając w klatkę piersiową.
          - Aua..... - pisnęła Lucy. Nie miała sił by się ruszyć. Była zbyt męczona. Była dopiero pierwsza w nocy. Myśl, że będzie musiała to przeżywać, aż do dziesiątej dobijała ją.
          - Lucy...zejdź ze mnie proszę - mruknął.
          - Pięć minut...za pięć minut - poprosiła sena, a później zasnęła.
          Gray wzdrygnął się lekko. Z na wpół śpiącym umysłem udało mu się zarejestrować, że w tym momencie jego przyjaciółka śpi sobie na nim wygodnie rozłożona, nie przejmując się faktem, że jemu jest nie wygodnie. Oddychając cicho przywierała do jego nagiej klatki jeszcze mocniej. Czuł przez jej koszulę nocną piersi, które gniotły się na jego mięśniach. Sama ta myśl sprawiała, że oblewał się wypiekami. Gdy chciał ją z siebie zrzucić odwróciła leniwie głowę w drugą stronę, lewe ramie wyciągnęła do góry, dotykając jego czubka głowy.
          Kolejny alarm zawył  półtorej godziny później, wybudzając wszystkich z głębokiego snu. Gray po raz kolejny nie przejął się tą sytuacją i jakby nigdy nic przewrócił się na brzuch, ciągnąć Lucy ze sobą.
          - Gray...weź złaź... - mruknęła.
          Płacz stopniowo malał, aż w końcu w pokoju słychać było chrapanie chłopaka.
          - Co ty w ogóle robisz... - spytała sama siebie, wtulając twarz jeszcze mocniej w poduszkę. Jego twarz tak blisko jej oraz pół nagie ciało w końcu zaczęło działać i na nią. Minęło sporo czasu zanim znów zasnęła.



          Z samego rana Sora wbiegła do pokoju gościnnego, rzucając się z krzykiem na Graya, który zaskoczony otworzył z przerażeniem oczy.
          - Sora... - powiedział zły.
          - Czemu leżysz na Lucy? - spytała, mocno obejmując go za szyje. Wygodnie ułożyła się na jego plecach, pozwalając by nóżki zwisały po obu stronach Graya.
          - Co? - zawstydzony próbował wstać. Jego lewa ręką, która dziwnym trafem znalazła się pod Lucy, utknęła pod ich ciężarem. Im bardziej Sora wierciła się na nim tym mocniej przyciskał Lucy do ziemi. Czuj jak dłoń raz za razem uderzenia o coś miękko. Dopiero po kilku chwilach zorientował się, że to jej pierś, i jeszcze bardziej czerwony, próbował wydostać się z tej pułapki.
          - Wstawaj, wstawaj! - zawołała wesoła, schodząc z chłopaka. Nie świadoma niczego złapała go za prawą rękę i z całych sił próbowała wyciągnąć do drugiego pokoju gdzie przygotowała już masę zabawek.
          Obudziły ją krzyki i dziecięce piski. Z na wpół otwartymi oczami przewróciła się na bok. Gray, który w tym samym momencie był ciągnięty przez Sore przywarł do niej ciałem.
          - Co jest? - pisnęła Lucy, otwierając oczy.
          Jej twarz znalazła się na przeciwko jego. Z szeroko otwartymi oczami patrzyła w jego czarne oczy, które błagały o pomoc.
          - Hej Sora...skąd ty masz tyle siły? - spytała.
          - Pobawmy się! - krzyknęła, nie zwracając na nich uwagi. Zapierając się mocno nóżkami wykrzesała z siebie ostatnią siłę. W końcu wyciągnęła chłopaka na korytarzach gdzie radośnie puściła.
          - Czemu ja też zostałam w to wciągnięta? - pisnęła Lucy. Jej lewy bok wył z bólu. Na łokciu oraz kolanie miała lekko rozdartą skórę, która pulsowała delikatnie.
          - Ostatni raz idę z tobą na misje - oświadczył Gray, kładąc się plackiem na ziemi.


          Państwo Kim wróciło równo o dziesiątej. W podziękowaniu za ciężko prace wypłacili każdemu po dwadzieścia pięć tysięcy klejnotów, zapewniając, że w przyszłości na pewno skorzystają z usług ich gildii.
          - Pa, pa! - zawołała wesoło Sora, machając im na do widzenia.
          - Do zobaczenia!!! - odkrzyknęła im Lucy.
          - Jakby nie patrzeć to fajne z nich dzieci - uśmiechnął się Gray.
          - Tyle frajdy z nim miałam! A do tego patrz ile zarobiliśmy! - zawołało wesoło. - W podziękowaniu za pomoc postawie ci obiad! Szybko wracajmy do domu! - dodała pośpiesznie, łapiąc go za rękę.
       

          W gildii jak od samego rana panował harmider. Cana siedziała przy barze z butelką piwa, Levy czytała coś w kącie, Mira z uśmiechem obsługiwała wszystkich, zabawiając krótką rozmową, a Laxus i jego świta jak zawsze siedziało dumnie.
          - O! Gray, Lucy! Jak tam opieka nad dziećmi? - czknęła Cana, której czerwone rumieńce wyjaśniały wszystko.
          - Nie uwierzysz, ale Gray jest dużo lepszy niż myślałam! - szepnęła jej na ucho.
          - Gray i dzieci? - zaśmiała się Mira.
          - Siedzę tuż obok was...jak chcecie mnie obgadywać róbcie to ciszej! - mruknął chłopak, popijając wodę.
          - Ubierz się jak chcesz ze mną zjeść obiad! - fuknęła na niego Lucy.
          - Osz cholera?! Kiedy ja? - przejęty rozglądał się za ubraniami, które leżały po całej gildii.



          Usiedli pod ścianą prawie przy wejściu gdzie było jedyne wolne miejsce. Mira z szerokim uśmiechem przyniosła im obiad, życząc smacznego i miłego czas. Później zniknęła za ladą, gdzie otoczona przez coraz więcej klientów, słychać już było tylko jej dźwięczny głos i śmiech.
          - Czy mi się zdaje czy ten golas coś próbuje to Lucy? - spytał Gajeel, który dopiero wróciwszy z misji, pierwszą rzeczą jaką zobaczył to tą dwójkę, siedzącą wspólnie i śmiejącą się z niczego.
          - Panienka Juvia nie będzie z tego zadowolona - oznajmił spokojnie Pantera, siadając na blacie.
          - Co wy wygadujecie? Lucy i Gray? Przecież każdy wie, że Lucy ciągnie do Natsu! - powiedziała pewnie Levi, podnosząc oczy z nad książki. Na widok żelaznego smoka, uśmiechnęła się lekko.
          - No nie wiem. Lucy nigdy się dokładnie nie określiła kogo lubi - zaczęła Mira - Ale co do Graya...to wbrew pozorom bardzo delikatny mężczyzna, coś musi być na rzeczy skoro zawsze się o nią martwi.
          - Ona to ma dobrze! Jest ładna, ma duże piersi, jest z rodziny królewskiej, a do tego uganiają się za nią faceci...chciałabym być ją! - czknęła Cana, podnosząc wysoko do góry butelkę piwa.
          - Cicho, cicho! Nic nie słyszę co mówią! - skarciła ich Levi, wyciągając głowę daleka przed siebie.


          - Ty na prawdę lubisz wszystko...jak Natsu - powiedziała, dając mu do skosztowania swojego dania.
          - Jedzenie to jedzenie. Póki jest dobre jest okej - wyjaśnił, biorąc do ust kawałek smażonej ryby.
          - No tak. Cali faceci - westchnęła z uśmiechem.      
          - Czekaj. Masz tu sos - zauważył, wyciągając w jej stronę dłoń. W pełnym skupieniu, kciukiem wytarł brud z kącika jej ust po czym naturalnym ruchem zlizał sos z palca.

          Wzdrygnęła się, widząc jak nachyla się na nią. Miała wrażenie, że bicie serca wypełnia gildie i słychać tylko ją. Gdy ją dotknął zamarła na sekundę. Nie spodziewała się, że ktoś taki jak Gray jest zdolny to takich zachowań.
          - D..dzięki - zarumieniła się lekko.
          - Nie ma sprawy. Masz spróbuj tego - wyciągnął w jej stronę widelec z nabitą sałatką.
          - Mmm...to na prawdę dobre! - pisnęła zadowolona.
          - Ja i Natsu znamy tu wszystkie dania na pamięć! - pochwalił się radośnie, mierzwiąc jej włosy.
       

          Część siedziała, a część stała bezruchu z szeroko otwartymi ustami, jakby nie mogli uwierzyć w to co właśnie zobaczyli. Widok tej dwójki był dla nich niespodziewany, a myśl o Juvii, która pałała złymi uczuciami do każdego kto był blisko Graya, sprawiała, że włosy stawały im dębem.
          - Okej...oni są zakochani! Na sto procent! - oświadczył czarny kot, krzyżując ramiona na piersi.
          - Biedna Lucy...Juvia ją zmiecie z powierzchni ziemi - powiedziała smutnym głosem Cana.
          - Gdzie oni wczoraj byli? Kogo pilnowali? - spytał Gajeel, nie odrywając od nich wzroku.
          - Pilnowali dzieci pewnego sławnego małżeństwa - odpowiedziała mu Levi.
          - To co tam musiało się między nimi wydarzyć. Nie mówcie mi, że oni...khii....- zaśmiał się Gajeel pod nosem na samo ich wyobrażenie. Nie mogąc ukryć podekscytowania uśmiechał się co jakiś czas sam do siebie, układając w głowie coraz to nowsze scenariusze.
          - Przestań wyobrażać sobie nie wiadomo co! - fuknęła Levi, uderzając go swoją grubą księgą zaklęć.



          - Powinniśmy się napić piwa? - spytała, opierając się wygodnie o siedzenie. Czuła, że brzuch jej rośnie, a pasek zaciska się na biodrach. Z głośnym westchnięciem wchłonęła w siebie kawałek ciasta truskawkowego, który zamówili chwilę temu.
          - Co się dzieje. Nigdy nie pijesz alkoholu - zauważył.
          - Jakoś tak. Mamy taki piękny dzień! Najadłam się, mam ochotę się napić i iść spać!
          - Skoro ty stawiasz obiad to ja stawiam piwo! Mira, poprosimy dwa piwa! - zawołał, odwracając się przodem do baru. - Co z nimi? - zwrócił się do Lucy, nie odrywając wzoru od przyjaciół, którzy uśmiechali się do niego dziwnie sztucznie i wymieniali się nawzajem spojrzeniami.
          - Proszę bardzo wasze piwa - zaśpiewała Mira, podając im dwa pełne kufle.
       



          Na chwiejących się nogach weszli ciężko po schodach na górę. Potykając się o co drugi stopień, łapali się ściany, albo barierki, żeby nie stracić równowagi. Świat kręcił im się przed oczami zupełnie jakby byli na niewidzialnej karuzeli.
          W końcu upadli na ziemie gdzie szczęśliwi rozłożyli się wygodnie. W pokoju panował mrok, a z otwartego okna wiał przyjemny, chłodny wiatr, który muskał ich czerwone twarze. Lucy, czkając cicho pod nosem, ściągnęła z siebie niepotrzebne warstwy. Dopiero w koszuli i samych majtkach, położyła się na podłodze, gdzie Gray już powoli zasypiał, mrucząc coś pod nosem.
          - Śpisz?
          - Yhyhy
          - Lucy
          - Hmmm
          - Dobranoc - szepnął, głaskając ją po głowie.
          - Tobie też Gray - ziewnęła.


          Głośne krzyki wierciły jej się w czaszkę niczym milion igieł. Słowa niczym broń uderzały w jej podświadomość niechętnie, budząc, i zmuszając do wstania. W powietrzu wyczuwalna była dziwna ciężka aura, i ciśnienie, które rozsadzało jej piersi.
          - Lucy! Lepiej szybko wyłaź! - krzyknął ktoś po raz kolejny.
          - Co za debil tak krzyczy? - mruknął Gray.
          Otworzyli oczy w tym samym momencie. Widząc swoje twarze oddalone od siebie o o kilka centymetrów nie odezwali się ani słowem. Czas jakby na sekundę się zatrzymał tylko dla nich.
          - Wiem, że tam jesteście! Idę do was! - usłyszeli za oknem. - Lucy...zaraz zginiesz - przerażający głos, zabrzmiał nad ich głowami.
          Juvia wydawała się dwa razy większa i dwa razy groźniejsza. W jej oczach palił się ogień, a mocno zaciśnięte pięści nie wróżyły niczego dobrego. Szczęka mocno zaciśnięta i usta w idealnej prostej linii dodawały jej surowości.
          - Paniczu Gray...z panem rozprawię się później - rzekła spokojnie, robiąc krok to przodu. Echo, uderzającego buta o podłogę rozniosło się w całym pokoju i odbijał się w ich głowach niczym bumerang.
       


          Biegli we dwójkę po całym mieście, mając nadzieje, że w końcu uda im się uciec. Potworny ból głowy towarzyszył im przy każdym kroku, a widok Juvii, która była tuż za nimi potęgowała strach.
          - Cholera! - krzyknął Gray. Jeszcze nigdy nie widział jej w takim stanie. Nie zbyt mógł sobie wyobrazić co z nim z robi jak go dopadnie. Czy zamknie w lochach, przywiążę do łóżka, czy kajdankami przypnie go do siebie. Obawiał się też o Lucy, która znana z dobrego serca na pewno by się poddała.  - Okej. Ja biegnę w stronę gildii, a ty tu skręć! - rozkazał.
          Lucy przytaknęła, i na trzy cztery, puścili swoje dłonie.


          Skręciła w uliczkę, później w następną przebiegła przez czyiś ogródek, po czym znów wylądowała u siebie pod domem. Zdyszana biegła ile sił w nogach, mając nadzieje, że to ją uratuje.
          - Au - pisnęła, czując, że na kogoś wpadła. Upadła na ziemie, łapiąc się za głowę, w której nadal panowało tornado.
          - Siemia Lucy! - zawołał wesoło Happy, pomagając jej wstać.
          - Natsu, Happy! - krzyknęła radośnie na ich widok.
          - Jak tam? Wracamy właśnie z gildii, podobno dużo popiliście wczoraj z Grayem - zaśmiał się na samo jej wspomnienie, gdy była pijana.
          - Troszeczkę - zawstydzona starała się ukryć rumieńce.
          - Lucy, Lucy! Cana na powiedziała, że Gray się w tobie kocha! - powiedział nagle kot, a z jego tonu można było wywnioskować, że nie wierzy w te plotki.
          - Czyżbym miał rywala? - spytał podejrzliwie, marszcząc teatralnie brwi.
          - O czym wy mówicie chłopaki - zaśmiała się w geście strachu.
          - Czy to prawda czy nie. Kogokolwiek wybierzesz zawsze będziemy przyjaciółmi - oznajmił spokojnie, zapewniając, że nikt ich nigdy nie rozdziali i, że są jedną wielką rodziną po nad wszystko.
          - Dziękuje ci  Natsu - uśmiechnęła się delikatnie w podziękowaniach.



          Wracając późnym wieczorem do domu zastanawiała się nad tym co powiedział jej rano Natsu. Czy to prawda, że Gray się w niej kochał, i co miał na myśli, że ma rywala. Nie wiedziała też między kim ma wybierać i czemu. Uwielbiała ich obydwóch. Całą ich piątka razem z Erzą i Wendy była niczym mała pod rodzina Fairy Tail. Uwielbiała spędzać czas i z nim i z nim. Wracając wspomnieniami do ostatnich kilku dni serce jej lekko zadrżało. Jej taniec z Grayem przeszedł w piękny takt do pokoju gdzie Gray tulił małego chłopczyka do siebie, później delikatny zatoczyli  piruet wokół wczorajszego obiadu i wspólnych tańców i śpiewów w gildii, gdzie noszona na rękach nie odrywała się od chłopaka, ani na chwilę. Z drugiej strony stał Natsu, który ją odnalazł i tu przyprowadził, który uratował ją z szponów królestwa, i zawsze przy niej był gdy tego potrzebowała. Nawet jeśli nie prosiła o pomoc on zawsze przy niej był.
          Doszła pod swoje mieszkanie. Na niewielkim murku, gdzie zawsze spacerowała stał znajomy jej chłopak. Z rękami w kieszeni, z łańcuchem przewieszonym przez spodnie z głupim zwyczajem rozbierania się, stał wpatrzony w pełnie księżyca.
          - Stało się coś? - spytała, stając obok niego.
          Gray odwrócił się do niej spokojnie. Ciemnie, prawie czarne oczy zlały się z pięknem nieba. Te same oczy ujrzała dziś rano, i to same uczucie tykającego zegara rozległo się wokół nich.
          - Nie czemu? - uśmiechnął się delikatnie.        
          Wiatr popchnął go w jej stronę. Widząc jej zmieszaną twarz przytulił mocno do siebie.
          - Gadałeś z Juvią?
          - A ty z Natsu?
          - Tak, właśnie z nimi byłam.
          - Ja też z Juvią.
          - I co teraz?
          - A co ma być?
          - No nie wiem - mruknęła zawstydzona.
          - Nic nie będzie. Będziemy ja i ty - szepnął, zaciskając uścisk - I Natsu i Juvia i Erza i Wendy i każdy w naszej gildii - dodał, głaskając ją po głowie.
          - Choćby nie wiem co zawsze będziemy razem - zacisnęła mocno palce na jego plecach, wchłaniając jego zapach. - Wszyscy cała nasza rodzina - dodała, wtulając twarz  w jego ramię.
       
       
       
KONIEC
Za błędy przepraszam.

8 komentarzy:

  1. Kiedy jakaś nowa jednopartówka? Już nie moge się doczekać. Uwielbiam twoje historie

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam twoje historia :* już nie mogę się doczekać kiedy napiszesz następną,Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy nowa historia? :c Tak bardzo są wsaniale,ale nic nowego się nie pojawia.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekamy,czekamy na jednopartówki....;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej ;) Co z tymi nowymi partówkami? Kiedy możemy się ich spodziewać? :) Już nie mogę się doczekać :D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. No właśnie? Miały być w zeszłym tygodniu ; (

    OdpowiedzUsuń
  7. Ludziska nie naciskajcie Autorki bo, zrobi to co napisała jednej z patrówek, że usunie bloga.

    OdpowiedzUsuń
  8. W żadnym wypadku nie chodziło mi o to, żeby naciskać na autorkę :) Uwielbiam jej opowiadania i wiem, że warto na nie czekać, jednak ciekawość mnie zżera i chciałabym tylko wiedzieć kiedy mogą się pojawić ;) Zaczekam ile będzie to konieczne :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń