Paring: SasuSaku
A&M: Naruto
Dozwolone: 16 lat
Kategoria: Szkoła, sport, życie codziennie, świat realny.
Uwagi: Uwaaa...nie planowałam tego, aż tak długiego...sama jestem zdziwiona, że tyle mi to zajęło. Życzę powodzenia tegorocznym maturzystom i gimnazjalistom!
Początek roku szkolnego zwiastował dziesięć miesięcy ciężkiej nauki,
nieprzespane noce, dużo kłopotów, zmęczenie, a nawet chwilami depresje.
Jednak dla wielu uczniów, rozpoczęcie roku równało się z rozpoczęciem
sezonu rozgrywek sportowych. Wśród kujonów, dresów, lalek, kopciuszków,
artystów, znajdowali się utalentowani sportowcy, którzy rok w rok
zdobywali podium w różnorakich zawodach, zaczynając od koszykówki,
poprzez piłkę nożną, siatkówkę i na szermierce kończąc.
Pomimo świetnych zawodników jedna drużyna szkolna zawsze była o krok w
tył za innymi. Od kilkunastu lat, rok w rok patrzyli się jak ich rywale
stawali kolejno na trzecim, drugim, i pierwszym miejscu, podczas gdy oni
nieprzerwanie grzali czwarte. Siatkówka nigdy nie była popularną grą
jak piłką nożną czy koszykówka. Większość uczniów w szkole przychodziło
na mecze dopingować drużynę jedynie z rozkazu dyrektora oraz żeby nie
musieć odrabiać zadań domowych. Nie ważne jak świetny mecz by rozegrali
zawsze ziewano i wychodzona przed czasem.
Tego lata do szkoły Konoha zagościło dwóch nowych uczniów, którzy mieli
chodzić do klasy profesora Kakashiego - ekscentrycznego, trochę
dziwnego, i wiecznie znudzonego życiem nauczyciela, który cieszył się
gdy jego uczniowie nie spali po nocach i przychodzili do szkoły tak
zmęczeni, że na lekcji panowała idealna cisza.
Młody, wysoki, brunet wszedł do klasy z plecakiem przewieszonym na
jednym ramieniu. Biała koszula od mundurka niedbale wystawała z czarnych
spodni, marynarkę szkolną przerzucił przez drugie ramie, a nieobecny,
przenikliwy, i trochę arogancki wzrok dodawał mu uroku niegrzecznego
chłopca. Krucze czarne włosy odstawały z tyłu postawione na żelu.
Dziewczyny w klasie szeptały między sobą, nie odrywając wzroku od nowego
ucznia. Drugą osobą była dziewczyna. Niższa od niego o dwie głowy.
Smukła, uśmiechnięta, prezentowała się jak idealna, i grzeczna uczennica
z najlepszymi stopniami. W jej zielonych oczach było widać inteligencje
i ciepło. Długie, różowe włosy, opadały na ramiona i twarz co dodawało
jej uroku i słodyczy.
-
Przedstawcie się - poprosił profesor, siadając przy swoim biurku. Biała
maska, którą miał w zwyczaju nosić zasłaniała mu pół twarz, przez co
wyglądał na jeszcze bardziej znudzonego i niewyspanego.
- Uchiha Sasuke - powiedział niskim tonem.
- Haruno Sakura! - uśmiechnęła się radośnie, podnosząc lewą dłoń.
- Hej Sasuke mógłbyś się choćby uśmiechnąć, a nie od razu zgrywasz
twardziela - zwrócił mu uwagę chłopak z pierwszej ławki. Blondyn
siedział wygodnie, bujając się na krześle. Niebieskie oczy lśniły
niesamowitą energią i motywacją.
- Ty za to zgrywasz komika jak zawsze - skwitował, mijając go.
- Co?! - fuknął, zaciskając dłoń w pięść. Zdenerwowany jego
obojętnością, stracił równowagę. Całe jego krzesło poleciało do tyłu,
ciągnąc go ze sobą.
- A nie mówiłem - dodał złośliwie, siadając w ostatniej ławce.
- Naruto przestań go denerwować... - mruknęła groźnie Sakura, siadając, tuż przed Sasuke.
- Hej wy się znacie? - spytało kilko osób w klasie.
- Tak, chodziliśmy razem do podstawówki i gimnazjum...jesteśmy tak
jakby...przyjaciółmi - powiedział po chwili zamysłu, podnosząc się z
ziemi.
- Nie, nie jesteśmy -
poprawił od razu Sasuke, a jego chłodny i obojętny ton głosu sprawił, że
nikt nie miał ochoty pytać o szczegóły. Nawet sam Naruto odwrócił się
potulnie, przełykając ciężko ślinę.
***
Pierwszy dzień minął mu nadzwyczaj szybko i bez większych nie
przyjemności. Od razu po pierwszej lekcji znikł gdzieś, zostawiając
swoją nową klasę. Schowany na tyłach szkoły siedział na schodach tępo,
wpatrując się w otoczenie. Im dłużej przebywał w tej szkole tym większa
gorycz go wypełniała. Za każdym razem, słysząc dzwonek na lekcje
zaciskał mocno pieść i szedł do klasy.
- Hej Sasuke poczekaj! - zawołał Naruto, łapiąc go przed bramą.
- Stało się coś Naruto? - spytała Sakura.
- Idziemy wszyscy w tą samą stronę, chodźmy razem! - zaproponował
wesoło, pokazując palcem na kilkoro uczniów, którzy stali za jego
plecami, uśmiechając się do nich przyjaźnie.
- Rób co chcesz ja idę - wyminął go chłodno.
- Ten dupek... - szepnął pod nosem - Dobra chodzie wszyscy! - zawołał.
***
- Tak w ogóle to skąd przyszliście? - spytała blond włosa dziewczyna.
Szkolny mundurek wyglądał na niej wyjątkowo ładnie w przeciwieństwie do
niej. Prawą cześć twarzy przysłaniał wielki, lśniący kosmyk, który
sprawiał, że wyglądała na kobietę inteligentną i silną. Co samo w sobie
mówiły jej niebieskie oczy. Usta często malowała błyszczykiem tak jak
paznokcie lakierem. - W sensie do jakiej szkoły chodziliście przedtem -
dodała Ino.
- Aaaa...Do
policyjnej - uśmiechnęła się nieśmiale. Sasuke, który szedł kilka kroków
przed nimi, nie odwrócił się do nich nawet na sekundę. Z nikim nie
rozmawiał, wydawał się nawet nie słuchać.
- Stało się coś, że was przenieśli? - wtrącił Kiba - Dziki i wyzwolony
chłopak, który najbardziej na świecie kochał siatkówkę, siebie, swojego
psa i dobrą zabawę. Z niewyjaśnionych przyczyn każdego dnia malował na
policzkach dwa czerwone paski, które miały symbolizować jego wolność,
unikalność i męskość.
- Po
prostu tak jakoś wyszło - powiedziała niechętnie, mając nadzieje, że nie
będą więcej zadawać jej pytań na ten temat.
Naruto spojrzał na Sasuke, który niezauważalnie drgnął. Znał ich bardzo
dobrze. Od dziecka wiedział, że Sasuke marzył o tej szkole. Pamiętał
jak bardzo się cieszył gdy trzy lata temu go tam przyjęli. Do dziś nie
miał pojęcia czemu go przenieśli.
- Widzę Sakura, że mimo wszystko ty z nim jesteś - uśmiechnął się, głaskając ją po głowię.
- Oczywiście. W końcu jestem tak jakby jego dziewczynę - prychnęła urażona, strzepując jego dłoń.
- Jesteście parą? - wytrzeszczył oczy Kiba.
- Tak jakby...w sumie to nie, ale tak...trudno to ująć - wyjaśniła, nie ukrywając jakie to skomplikowane.
***
Niedbale ściągnął buty w przedpokoju i wszedł do rodzinnego domu, w którym
rozchodził się zapach domowego obiadu. Jego mama Pani Uchiha stała przy
kuchence starannie, doprawiając ostrą zupę rybną. Z nad wielkiego garnka
unosił się dym, który znikał przy delikatnym podmuchu wiatru.
- O Sasuke! Przyszedłeś w końcu! - zawołała kobieta, wołając go do
siebie gestem dłoni. - Gdzie Sakura? - spytała, wyciągając szyje w
stronę przedpokoju.
- Czemu miałaby tu ze mną przyjść? - spytał oschle, siadając przy stole.
- Aish! Jak zawsze jesteś gruboskórny i zimny! - zmarszczyła nos.
- O Sasuke! Widzę, że dziś jakieś rodzinne spotkanie - do kuchni wszedł
Itachi. Starszy o cztery lata brat, który kończył studia prawnicze oraz
pracował w policji z ojcem.
- Tak rzadko jesteście w domu! Musiałam was jakoś zaciągnąć na obiad rodziny - mruknęła, stawiając na stole wazę.
- Mamo no nie przesadzaj już - Itachi ucałował matkę w policzek.
- A mylę się. Ty studiujesz, pracujesz. w domu bywasz raz na jakiś
czas, a Sasuke odkąd się wyprowadził do własnego mieszkania, przychodzi
tu od święta. Tylko tyle dla was znaczę?
- Gdzie jest tata - mruknął Sasuke, wywracając oczami.
- Sasuke bądź milszy dla mamy - zdzielił go drewnianą łyżką,
- Po prostu powiedź, że nudzi ci się samej w domu i bardzo za nami tęsknisz - rzekł Sasuke, wstając od stołu.
- Bardzo za wami tęsknicie. W końcu rośniecie tak szybko - powiedziała
łagodniej, podając najmłodszemu talerze do rozstawienia.
- Wasza matka znów zaczyna bredzić o dorastaniu? - do kuchni wszedł
mężczyzna w wieku około pięćdziesięciu paru lat. Na zamęczonej twarzy
widać było kilka głębokich zmarszczek. Oczy pełne uwagi i surowości
rejestrowały każdy najmniejszy ruch.
- No w końcu! Skoro jesteśmy wszyscy zacznijmy jeść! - zawołała pani Uchiha.
- To jak Sasuke, jak twój pierwszy dzień w nowej szkole? Chodzisz do tej samej klasy co Naruto prawda? - spytał Itachi.
- Wolałbym nie rozmawiać o tej szkole...- odpowiedział chłodno.
- Jeszcze mi kiedyś za to podziękujesz - stanowczy, głęboki, głos ojca
sprawił, że ciarki przeszły mu po plecach. Palce dłoni powoli zaciskały
się na srebrnych pałeczkach. Siłą woli powstrzymał w sobie komentarz,
który krążył mu w głowie.
***
Jak każdego dnia przed jego drzwiami czekała dziewczyna. Nieustanie od
dziesięciu lat, przychodziła po niego. Nie ważne czy tego chciał czy
nie. Czy wychodził później czy wcześniej, czy na nią krzyczał czy też
nie Ona zawsze tam była. Witała go radośnie i z uśmiechem po czym w
ciszy szła za nim do szkoły. Czasami rozmawiali, wymieniali się zdaniem
na temat dnia, pogody czy też innych rzeczy. Przyzwyczajony był do tego i
z biegiem czasu nie miał nic przeciwko temu.
- Moja mama cię pozdrawia - powiedział na dzień dobry.
- Byłeś wczoraj u rodziców.
- Taaa.
- Dawno u nich nie byłeś. Od wakacji prawię. To dobrze ciesze się. Też ją pozdrów następnym razem - uśmiechnęła się.
***
Pierwsza lekcja WF standardowo zaczęła się od podzielenia na grupy.
Sasuke, który siłą został zaciągnięty do drużyny siatkarskiej nie miał
innego wyboru jak grać z nimi. Reszta podzieliła się na piłkę nożną i
koszykówkę, za to grupa dziewczyn postanowiła dopingować mecze.
- Sasuke liczę na ciebie - powiedział Naruto, klepiąc go po plecach.
- Nie mów mi, że Sasuke gra w siatkówkę - wtrącił Kiba, uśmiechając się zadziornie.
- W gimnazjum byliśmy całkiem nieźli. Wystawiający i atakujący. Taka kombinacja.
- Kto na jakiej pozycji? - spytał Shikamaru.
- Każdy na każdej - powiedział pewny siebie, a oczy zabłysły niebezpiecznie.
- No to zobaczmy jak gracie. Akurat jest nas na tyle by rozegrać meczę dwa na dwa - zaproponował Kiba.
***
Dwie godziny WFu minęły w zastraszającym tempie. Dziewczyny pierwszy
raz od dłuższego czasu zainteresowały się siatkówką, a to głównie ze
względu na Sasuke, który w połączeniu z Naruto wygrał każdy mecz. Po
mimo iż był to ich pierwszy mecz od trzech lat nadal uzupełniali się
idealnie. Każde dogranie było tam gdzie miało być, krótkie piłki
wyliczone co do centymetra, a obrona nie do przebicia. Wystarczył jeden
krzyk i jedno spojrzenie by wyczytać jaki będzie kolejny ruch.
- Dobra robota. Trzymaj wodę - powiedziała Sakura, podając im butelki z wodą.
- Hej. Nie chciałbyś dołączyć do naszej drużyny? Jesteś całkiem dobry - wydyszał Kiba, ocierając pot z czoła.
- Całkiem niezły? Jest lepszy od ciebie milion razy! - poprawiła go
Ino, nie mogąc oderwać wzroku od półnagiego chłopaka.
- Nie dzięki. Nie interesują mnie wasze zawody.
- Przemyśl to. Z tobą moglibyśmy wygrać - wtrącił Shikamaru, poklepując go po ramieniu.
***
Na przerwie obiadowej towarzyszyła mu Sakura. Mimo iż wyszedł z klasy
jako pierwszy i prawie biegiem przyszedł na swoje nowe stałe miejsca to i
tak go znalazła. Nie zajęło jej to nawet pięciu minut. Zjawiła się tuż minutę później z dwoma pudełkami śniadaniowymi.
- Czy ty masz GPS? - spytał z nutką pogardy w głowie.
- Nie. Po prostu wiem gdzie jesteś - odpowiedziała tym samym, podając mu sztuczce.
- Nadal je robisz? - rozbawiony spojrzał na zawijane jajeczka, ośmiorniczki zrobione z parówek i wyciętych marchewek.
- Tak jakoś z przyzwyczajenia.
- Będę się śmiał jak twój chłopak nie będzie lubił takie rzeczy.
- Ty nim będziesz - powiedziała poważnie, nie spuszczając z niego wzroku.
- Sakura - prychnął pod nosem - Przerabialiśmy to już. Wiesz dobrze, że...
- Powinieneś dołączyć do tej drużyny! - przerwała mu szybko. Nie
chciała by dokończył to zdanie. Dobrze wiedziała, co chce powiedzieć.
Słyszała te słowa prawie codziennie, a mimo to wciąż nie dopuszczała go
do siebie. - Przecież wiem, że lubisz siatkówkę. Nawet bardzo. Do tego
jesteś całkiem dobry. Nic się nie stanie jak dołączysz do nich. Może to
być nawet niezła zabawa - ciągnęła.
- Niby po co miałbym tam dołączyć? Mam inne zajęcia.
- Proszę cię przestań myśleć o tym jak stąd uciec. I tak nie przyjmą
cię znów do naszej starej szkoły. Twój tata sam wniósł wniosek o
przeniesienie cię. Nie zapominaj, że on tam ma dużo do powiedzenia.
- Jeśli przyszłaś robić mi kazania to możesz już iść. Nie potrzebuje, żebyś mi mówiła co mam robić - fuknął agresywnie.
- Po prostu się martwię. Nie musisz od razu krzyczeć - odpowiedziała
tym samym. Zdenerwowana wstała, zostawiając drugie śniadanie i Sasuke
samego.
***
Letni wiatr zawiał, rozwiewając jej włosy. Stojąc oparta o budynek
szkolny czekała, aż jej wymarzony książę z bajki w końcu wyjdzie. Nie
lubiła się na niego denerwować, mimo iż często zdarzały im się nie
związkowe sprzeczki, które zawsze kończyły się bez rozwiązania.
- Masz nawet je umyłem - chłodny ton Sasuke, wywołał dreszcze na jej skórze.
- Zawsze je myjesz - mruknęła, zabierając pudełka śniadaniowe.
- Sasuke, Sakura! Idziecie czy nie! - zawołał Naruto.
- Idziemy, poczekaj chwile! Chodź wszyscy czekają - rozkazała, schodząc na dół po schodach.
***
Donośne pukanie rozległo się w jego mieszkaniu. Zbliżała się godzina
dwudziesta. Z otwartego okna dochodził coraz do zimniejszy podmuch
wiatru. Leżąc w cieplutkim łóżku plackiem do góry wpatrywał się tępo w
sufit, rozmyślając nad ważnymi sprawami, które wydarzyły się w ostatnim
czasie. Spokojny, prostolinijny tok myślenia zakłócany był przez fale
zwanym natręctwem. Nie mogąc dłużej znieś tego hałasu drastycznie zerwał
się z łóżka.
- Oszalałeś?! - warknął, przeszywając swojego gościa morderczym wzrokiem.
- O jednak jesteś - rzekł niewzruszony Naruto, wchodząc bez pytania do pokoju.
- Po co przyszedłeś? - zirytowany usiadł w salonie na kanapie.
- Tak pogadać. Dawno się nie widzieliśmy.
- Kilka godzin temu w szkole...
- Od zakończenia drugiej klasy. Dużo musiało się wydarzyć skoro
wyjechałeś na całe wakacje do innego kraju, na dodatek nic nie mówiąc
Sakurze.
- A co ona jest moją
matką, żebym miał jej mówić gdzie, kiedy i na ile jadę? - prychnął pod
nosem. Chcąc nie chcąc poszedł do kuchni po zgrzewkę piwa. Metalowe
puszki z złocistym napojem postawił na stole, podając Naruto jedną z
nich.
- Nie opowiesz mi co się
stało? - ciągnął dalej, otwierając piwo. Cisze syknięcie wypełniło
pokój, a biała piana wydostała się na zewnątrz.
- Nic szczególnego. Mój ojciec postanowił mnie przenieść to wszystko.
- Od tak?
- A skąd ja mam to wiedzieć?! Przecież nie siedzę mu w głowię. Postanowił mnie przenieś i tyle - warknął rozdrażniony.
- Nie musisz się tak denerwować. Pewnie miał ku temu jakieś powody. Zawsze ma.
- Taa...powiedział coś tylko, że to dla mojego dobra i, że mam zacząć w
końcu żyć jak normalny nastolatek - prychnął pod nosem.
- Dobrze ci powiedział. Ileż można siedzieć w domu i studiować książki?
Po za tym ty tak na prawdę nigdy nie chciałeś zostać policjantem. Nawet
ja to wiem. Robisz to tylko dla ojca, dlatego, że twoja rodzina jest
odpowiedzialna za jednostki milicyjne. Tyle.
- Tylko po to przyszedłeś żeby prawić mi kazania - westchnął zirytowany, opierając się wygodnie.
- Nie. Tak na prawdę to chciałem cię prosić byś dołączył do nas. To
ostatni rok za nim wszyscy pójdziemy na studia. Było by miło choć raz
stanąć na podium - powiedział weselej, podając mu nową puszkę.
- Sakura mnie już o to prosiła - zmęczony sięgnął po piwo.
- To świetnie. W takim razie liczę, że jutro zjawisz się na treningu.
- Nie mówiłem przecież, że dołączę.
- Skoro cię Sakura prosiła to na pewno dołączysz - powiedział zadowolony, ukazując mu swój uśmiech.
- Przestań mówić tak jakbyśmy byli parą, czy jakby moje decyzje zależały od niej - poprosił.
- Tak, tak. No nic to jak już to sobie wyjaśniliśmy to wracam. Jestem
zmęczony. Przemyśl sobie to co ci powiedziałem. Całe życie przed nami.
Nie musisz być tak idealny jaki Itachi - dodał przed wyjściem.
Zanurzony we własnych myślał wzdychał głośno, upijając się powoli.
Otulony mrokiem zasnął z karuzelą w głowie. Z tysiącami myślami, które
kręciły się wokół niego i znikały jedna po drugiej niczym za dotknięciem
magicznej różdżki.
***
Uśmiechnęła się szeroko, widząc go na treningu. Stojąc cicho za
drzwiami od sali gimnastycznej, obserwowała jak pod maską chłodu i
zirytowania maluje się radość i uśmiech. Nie potrzebowała nic więcej jak
jego szczęścia. Zamknęła cicho po sobie drzwi i ruszyła przed siebie,
mając jego obraz w głowie.
Zamyślona cały czas patrzyła się za siebie, gdy nagle coś ciężkiego
uderzyło w nią. Tracąc równowagę upadła na ziemie. Cichy pisk wydobył
się z jej ust, czując jak drętwieje jej noga i pupa.
- Wybacz, przepraszam. Nie zauważyłem cię - powiedział męski głos.
Ostrożnie podniosła głowę. Czarno włosy chłopak z równoległej klasy
stał pochylony nad nią z wyciągniętą dłonią i szerokim, przepraszającym
uśmiechem. Czarne oczy, patrzyły na nią, absorbując zachłannie, jakby
zaraz miała przenieść się do innego świata.
- Nie to ja przepraszam - powiedziała cicho, korzystając z jego pomocy.
Stojąc na przeciwko niego, wydawał się wyższy o dwie głowy. Ubrany w
szkolny strój sportowy, trzymał w prawej dłoni dwulitrową wodę
mineralną.
- To ja już idę. Uważaj następnym razem - pożegnał się z uśmiechem, idąc w stronę sali gimnastycznej.
Sakura stałą chwilę na korytarzu. Nie zbyt rozumiała co się właśnie
stało. Miała wrażenie, że jakaś dziwna magiczna aura unosiła się wokół
niego i przeszłą na nią.
***
- O jesteś w końcu! Spóźniłeś się! - warknął Kiba, rzucając piłkę w stronę przyjaciela.
- Wybaczcie, miałem mały wypadek- przeprosił, drapiąc się po głowie.
- Jasne, jasne. Pewnie znów podrywałeś dziewczyny. Nie ważne. To jest Sasuke nasz nowy atakujący - przedstawił Naruto.
- Miło mi. Sai. Poznałeś już rozgrywającego Kibę. Libero Shikamaru. Ja
jestem atakującym zaczynam zazwyczaj z lewej strony, Naruto z prawej.
Neji jest naszym kapitanem i odpowiedzialny jest za odbiór i obronę. Lee
ten w zielonym kombinezonie - wskazał palcem na wyrazistego chłopaka, z
szerokimi i gęstymi brwiami - również jest rozgrywającym, stoi na
środku w obronie, oraz Chouji rezerwowy rozgrywający, rezerwowy Shino
obrona, no i ty.
- Czy to nie ja powinien to powiedzieć - mruknął Neji.
- Czy to ważne kto. Z nim mamy szansę w tym roku zdobyć podium! - zawołał Kiba, uwieszając się na Sasuke.
- Dużo o tobie słyszałem. Zobaczymy jak ci idzie - prychnął Lee,
wyciągając z zaplecza czerwone pachołki. Pięć z nich rozstawił na jednej
połowie. Trzy na trzecim metrze, dwa na jednym i szóstym metrze oraz
dwa na dziewiątym dokładnie na białej linii. - Łap, i pokaż jak u ciebie
z celnością - zażądał pewny siebie, podając mu piłkę.
Sasuke spojrzał na niego spod byka. Dotykając twardą piłkę, odbił ją
kilka razy o ziemie i bez słowa nonszalancko stanął metr za linią
serwisową.
- Który pachołek
mam zbić najpierw? - spytał zadziornie, prostując ramię na wysoki oczów.
Zielono - biała - czerwona piłka leżała wygodnie na jego dłoni, wymierzona dokładnie na przeciwko
pachołka z szóstego metra.
- Niech będzie ten na szóstym metrze - powiedział Neji, siadając wygodnie na ławce.
Sasuke okręcił piłkę kilka razy w dłoni. Wziął głęboki oddech, doliczył
do trzech i wyrzucił ją wysoko w górę. Sam cofnął się do tyłu o
półtorej kroku. Gdy piła zaczęła upadać, zrobił mały rozbieg, później
naskok, a na koniec rozłożył prawe ramię. Wyprostowana ręką idealnie
uderzyła w piłkę, która prowadzona jak na niewidzialnej nitce uderzyła w
czerwony pachołek, odrzucając go daleka po za boisko. Dumny z siebie
wylądował na ziemi, kilka centymetrów przed białą linią.
- Nie macie jakiś lepszych wyzwań? - prychnął, biorąc do rąk kolejną piłkę.
- Faktycznie całkiem niezły - szepnął Sai, z zaskoczeniem obserwując
jak jego serwy z wyskoku raz, za razem trafiały w pachołki.
- Czuje, że możemy zrobić z niego naszego asa - uśmiechnął się Neji.
- Mając jego umiejętności mogę stworzyć całkiem nowe strategie - dodał Shikamaru.
- A nie mówiłem - wyszczerzył ząbki Naruto - W tym roku nie
przegramy...zdobędziemy podium! - zawołał Naruto, wrzucając zaciśnięta
pięść w górę.
***
Trzy godziny treningu minęły szybciej niż myślał. Stojąc pod prysznicem
czuł jak ciepłe krople koją jego rozgrzane mięśnie. Już dawno się tak
nie zmęczył. Nie czuł tego bólu. Nawet po dwudziestu kilometrowym biegu,
nie był tak wykończony.
- Dobra robota Sasuke. Mam nadzieje, że zobaczymy się jutro - uśmiechnął się Lee, wychodząc z szatni.
- W weekendy też ćwiczycie?!
- Codziennie ćwiczymy. Co ty myślisz, że mistrzem można zostać,
wylegując się w łóżku? - zaśmiał się lider, poklepując go po plecach.
- Wypij przed snem z litr wody inaczej jutro nie będziesz w stanie chodzić - poradził mu Shikamaru.
- A po za tym. To witaj w drużynie - przywitał go Neji, podając mu dłoń, która z radością została uściśnięta.
***
Wychodząc ze szkoły został uderzony przez orzeźwiający wiatr.
Zachodzące słońce skąpało cały ogród w pomarańczowe barwy. Czuć w
powietrzu było jesień i nadchodzący chłód. Widząc zarys postaci,
stojącej przy bramie uśmiechnął się kpiąco. Spojrzał na zegarek, który
wskazywał godzinę dziewiętnastą.
- Co ty planujesz tu zamieszkać? - spytał, mijając ją.
- Byłam przecież w domu. Pomyślałam, że i tak przyjdę po ciebie - powiedziała, idąc za nim.
- Sakura. Kiedy dasz sobie w końcu spokój? Przecież wiesz, że nie interesują mnie związki.
- Jak tam trening? - zmieniła temat, udając, że nie słyszała pytania.
- Całkiem niezły. Ta drużyna nie jest, aż tak słaba jak myślałem - zaśmiał się pod nosem.
- Wiesz...chyba zaczynam lubić tą szkołę - orzekła, zaciągając się głęboko powietrzem.
- Ja chyba też.
Reszta drogi minęła im w ciszy, na wymianie kilku zdań. Zatrzymali się
dopiero przy mieszkaniu Sakury, które było pierwsze, oddalone od
mieszkania Sasuke o pięć minut drogi.
- Jutro rano też mam trening. Zdaje się, że będę je miał codziennie - oznajmił naglę, nie obracając się do niej tyłem.
- O której?
- O dziewiątej.
- Chcesz żebym przyszła? - spytała rozbawiona, nie mogąc powstrzymać się od uśmiechu.
- Rób co chcesz. Przecież nie jesteśmy parą - powtórzył dobitnie. - Na razie - rzekł i ruszył przed siebie.
Sakura stała chwilę w drzwiach, odprowadzając go wzrokiem.
- Mamo! Mamy więcej pudełek śniadaniowych!? - spytała, wpadając do kuchni.
- A czemu pytasz?
- Potrzebuje zrobić drugie śniadanie dla całej drużyny siatkarskiej - wyjaśniła radośnie, otwierając lodówkę.
***
Tak jak przypuszczał nawet po dziesięciu litrach wody i tak miał
zakwasy. Ciężko i z bólem wstał rano z łóżka. Wszystkie jego mięśnie
buntowały się, krzyczały i piszczały przy najmniejszy ruchu. Dopiero
chłodny prysznic pomógł mu odzyskać równowagę nad ciałem. Szybkie
śniadanie, i kubek dobrej, mocnej kawy dodał mu zastrzyku energii.
Wychodząc z domu zastanawiał się czy zastanie Sakure. Przed jego klatką
nie było nikogo prócz sąsiadki z psem. Wielki wilczur szczeknął na
niego, jakby się z niego śmiał.
***
- Kurczę nadal za wysoko skaczę przy krótkich podaniach...nie potrafię,
tego zrobić tak szybko i tak zwinnie, by nie odbić tej piłki od bloku,
tylko od razu przygwoździć w podłogę! - warknął Naruto, uderzając
pięścią o podłogę.
- Zróbmy sobie przerwę. Już dwie godziny ćwiczymy - zażądał Neji, rzucając każdemu butelkę wody.
- Co przynieśliście dziś do jedzenia? - spytał Chouji, przynosząc swoje drugie śniadanie.
- Ja nic nie zdążyłem zrobić.... - mruknął Kiba, łapiąc się za burczący brzuch.
- Ja mam jakieś kanapki, które zrobiła mi mama, ale nie wyglądają
najlepiej... - zmieszany Naruto, wyciągnął z torby rozgniecione kanapki,
z których wypływał sos.
-
Mówił ktoś coś o obiedzie? - zawołał kobiecy głos. Dziewczyna, która
weszła na sale trzymała w rękach dwie wielkie siatki, z których parowały
gorące dania, roznosząc zapach po całym pomieszczeniu.
- Sakura! - zawołał dźwięcznie Kiba.
- Ty... - szepnął Sai.
- Kto to jest? - spytał Neji.
- Cześć. Jestem Sakura Haruno...bliska przyjaciółka Naruto i Sasuke. Jestem tez ich największą fanką...zwłaszcza Sasuke - zaśmiała się, siadając na ziemi. -
Głodni? - spytała, wyciągając dziewięć pudełek.
- Łoooo....jesteś wielka Sakura! - zawołał Naruto.
- Największa fanka Sasuke powiadasz? - powtórzył Neji. - Jesteście parą?
- W sumie to oficjalnie nie, ale jakby nie patrzeć to...
- Nie, nie jesteśmy. Nie interesują mnie związki - przerwał jej
jasno i twardo, oznajmiając, że żadna bliższa więź ich nie łączy.
- Ej Sasuke...nie bądź taki zimny. Przecież widać, że między wami coś jest - ciągnął Kiba, zajadając się swoim obiadem.
- Nic nas nie łączy. Jesteśmy znajomymi. A to, że Sakura zawsze jest
tam gdzie ja to nie mój wybór tylko jej. Związki są zbyt skomplikowane, i
denerwujące. Wole być sam - oznajmił.
- W takim razie cieszę się, że to słyszę - wtrącił Sai, uśmiechając się
- Miło mi cię poznać Sakura. Jestem Sai. Nie przedstawiłem się ostatnio
- zwrócił się do dziewczyny, podając jej dłoń.
- M..miło mi - speszona odwróciła, wzrok.
- Znacie się? - pełne usta Naruto sprawiły, że dziewczyna odsunęła się od niego o kilka centymetrów.
- Tak jakby. Wczoraj wpadliśmy na siebie przez przypadek - wyjaśniła zawstydzona.
- Bardzo miła wpadka, a pro po - sprostował.
- Zostajesz z nami czy idziesz? - spytał Kiba, prostując nogi. Po jego radosnej minie było widać
jak ten mały posiłek dodał im sił i energii.
- Jeśli to nie problem to chętnie zostanę i was po oglądam. Uwielbiam oglądać mecze siatkówki!
- W porządku, w takim razie siadaj tu wygodnie i nas podziwiaj - Sai
puścił jej oczko, i posadził na ławce dla rezerwowych.
- Okey. Skoro skończyliście to zabierać się do treningu! - rozkazał Neji, odkładając pudełko na bok.
Siedząc z boku, miała idealny widok na każdego zawodnika. Jej oczy
uważnie obserwowały każdy ruch, nawyk, skok, i przejście. Była w stanie
przewidzieć następny ruch, gdzie padnie piłka, i jakie będą jej
trajektoria. Już po pierwszym ataku Naruto wiedziała jakie robi błędy, i
czemu blok Kiby nie jest tak dobry jak powinien być.
- Naruto! - zawołała. - Czy przy następnej krótkiej mógłbyś cofnąć się
do tyły o pół kroku więcej, a ty Kiba czy mógłbyś piłką wyrzucić
odrobinę wyżej. Tak mniej więcej osiem centymetrów nad siatką?
- Jasne, żaden problem - odkrzyknął brunet.
- Tylko pamiętaj Naruto, jak będziesz biegł do wyskoku to cofnij się o jeden krok do tyłu. Chce coś zobaczyć.
Naruto przytaknął posłusznie. Stojąc krok przed trzecim metrem dograł
Kibie piłkę. Zaraz po tym od razu wycofał się do rozbiegu, robiąc jeden
krok więcej w tył. Rozgrywający w głowie przeliczył sobie gdzie jest
osiem centymetrów nad siatką. W momencie gdy piłka wzlatywała, i miała
już upaść, otwarta dłoń Naruto uderzyła w nią z hukiem. Piłka trafiła w
ziemie, odbijając się kilka metrów w prawo.
-
ŁAŁ! - zawołał Naruto, przybijając przyjacielowi piątkę. - To było
idealne! Trafiłem całą powierzchnią dłoni! - dodał, skacząc wokoło.
- Tak jak myślałam. Naruto po prostu za wysoko skaczesz. I to nie
dlatego, że chcesz tylko po prostu nie potrafisz nie możesz niżej, przez
co piłka, która normalnie powinna zamknąć ci się na całej dłoni, zamyka
się tylko na jej części - wyjaśniła, podchodząc do nich bliżej.
- Nie wierzę, że udało ci się to zauważyć - pochwalił ją Lee.
- Trochę się na oglądałam meczów. Po za tym to widać na pierwszy rzut
oka, że piłka była za nisko - dodała dumnie. - Grajcie dalej. Jak
wyłapie jeszcze jakieś błędy lub coś innego to wam powiem - uśmiechnęła
się szeroko, siadając na swoim miejscu.
***
- Wiesz Sakura...możesz być dla nas całkiem pomocna - rzekł Shikamaru,
który zawsze jako pierwszy wychodził z szatni. Mył się w mgnieniu oka i
jeszcze szybciej ubierał. Zawsze siadał na schodach przed szkołą i
czekał, aż reszta drużyny wyjdzie.
- Tak myślisz? - zaśmiała się, jakby nie mogła uwierzyć w jego słowa.
- Z twoimi zdolnościami obserwacji i moją inteligencją moglibyśmy
stworzyć kilka ciekawych strategi na najbliższe mecze - zapewnił ją,
wyciągając z kieszeni paczkę papierosów.
- Kiedy macie pierwszy mecz?
- Za dwa tygodnie u nas w szkole - wyrzucił z siebie szary dym, który powędrował przed siebie.
- Czy za dwa tygodnie nie ma się też obyć mecz piłki nożnej?
- Ma. Dlatego nie liczmy na jakieś tłumy. Ale nie szkodzi. Ważne jest by wygrać - oznajmił, zaciągając się głęboko.
- Ja na pewno przyjdę was wspierać - uśmiechnęła się szeroko.
- Specjalnie wyszedłeś tak szybko by poderwać Sakure co nie? - oskarżycielski ton Naruto rozbrzmiał za ich plecami.
- W samą porę. Właśnie kończyłem papierosa. Skoro jesteśmy po treningu i
mamy weekend może skoczymy gdzieś? - zaproponował, prostując nogi.
-
Świetny pomysły! Trzeba wykorzystać wolny czas jaki nam został. Później
będziemy musieli zakuwać do egzaminów - poparł go Kiba, wdychając
świeże popołudniowe powietrze.
- To co. Jest pierwsza. O piętnastej w Ichiraku ramen? - rzucił Naruto - Sasuke, Sakura idziecie z nami?
- Ja chyba sobie odpuszczę to męski wypad co nie.
- Męski tak. Ale nie bez dziewczyn - szepnął uwodzicielsko Kiba, szczerząc ząbki.
- Będzie nam bardzo miło jak z nami pójdziesz. W końcu tak jakby stałaś
się dziś częścią drużyny - odezwał się Lee przyjaznym tonem, któremu aż
trudno było się oprzeć.
- Na
pewno przyjdzie ja już o to zadbam! - oświadczył Naruto, obejmując ją ramieniem.
***
Ichiraku ramen było zwykłą knajpą dla biednych uczniów, którzy wydawali
tu swoje ostatnie grosze na przekąski i piwo. Siedząc w jednej z
oddzielnych sal na tarasie zajadali się zupą Ramen, rybnymi kulkami, i innymi
specjalnościami tego miejsca. Alkoholu też nie żałowano. Każdy miał przy
sobie przynajmniej jedną butelką piwa.
- Czy można się przysiąść? - spytała nieznajoma kobieta. Z pięknym
uśmiechem pokazywała każdemu szereg idealnie bielutkich ząbków, które
świeciły jasno. Ubrana w obcisłą, ale zwiewną sukienkę, kusiła widokami
oraz zapach delikatnych perfum. Włosy zakręcone na lokówce opadały na
nagą szyję.
- Ależ oczywiście -
oznajmił Kiba, robiąc jej miejsca oraz jej trzem koleżankom, które
ubrane w podobnym stylu usadowiły się wygodnie obok siatkarzy.
- Co takie dziewczyny jak wy robią same w takim miejscu? - zaczął Kiba, obejmując ramieniem jedną z nich.
- Przyszłyśmy się napić piwa, po ciężkim dniu wykładów. A wy z jakiej uczelni jesteście?
- My..my... - jąkał się Naruto, próbując przypomnieć sobie jakąkolwiek uczelnie w mieście.
- My jesteśmy z Uniwersytetu Senjiu. Ja jestem Kiba i ten chłopak tam, oraz ta
dziewczyna - wskazał kolejno na Sasuke i Sakure - Jesteśmy na drugim
roku medycyny. Ten chłopak z głupkowatym wyrazem twarzy to Naruto on
jest na ekonomii, Shikamaru jest na zarządzaniu, Neji również, a Shino i
Chouji są na prawie - przedstawił każdego po kolei.
- Medycyna powiadasz - zachwyciła się jedna z nich, zbliżając się do Sasuke, który łapczywie pił piwo.
- Teraz to już przesadziłeś - szepnęła Sakura, kopiąc go w nogę.
- Aaaaa - krzyknął - Aaaa....ten tutaj - powiedział szybko, tłumiąc
ból - To Sai. Sai jest artystą. Maluje i to całkiem nieźle.
- Miło mi - przywitał się grzecznie.
- Słyszałam, że bardzo trudno się tam dostać! Musicie być na prawdę inteligentni!
- I to bardzo - szepnął Inuzuka, sprawiając, że mały dreszcz przebiegł po śnieżnobiałej, skórze dziewczyny.
-
Robi się późno nie powinniśmy wracać? - spytał Sai, spoglądając na
zegarek. Duża wskazówka pokazywała godzinę dwudziestą pierwszą.
- Dopiero co przyszły. Posiedźmy jeszcze chwilę! - sprzeciwił mu się Naruto.
- Jutro znów macie trening nie jesteście zmęczeni? - spytała Sakura,
spoglądając na Sasuke. Blond włosa dziewczyna, o ustach pełnych i
piersiach jędrnych, przyglądała mu się słodko. Szepcząc mu coś do ucha
nie zawahała złapać się go po ramie, co jakiś czas, ciągnąc w swoją
stronę.
- Jesteście sportowcami?
- Tak, wszyscy trenujemy siatkówkę! - pochwalił się Lee, mając nadzieje, że zwróci uwagę którejś z dziewczyn.
- Jeśli jesteś zmęczona to mogę cię odprowadzić, Sakura - zwrócił się do niej chłopak.
- Jak chcecie to idźcie. My tu jeszcze zostaniemy. Spotkamy się jutro -
nie przejęty sytuacją Kiba, machnął na nich ręką.
- W sumie przydało by się wrócić wcześniej - rzekł Sasuke.
-
Nie idź jeszcze - poprosiła blondynka, zaciskając mocniej uścisk -
Wypijemy jeszcze jedno piwo i wtedy cię puszczę. Nie proszę. Było by mi
przykro gdybyś mi nie opowiedział do końca o swojej wycieczce do Kraju
Piasku - słodki głos, wwiercił mu się w czaszkę, sprawiając, że nie był w
stanie jej odpowiedzieć.
- Po za tym pada deszcz. Poczekajcie, aż przestanie - zaproponował Neji.
- Jestem już troszeczkę zmęczona. Po za tym czuje, że jak wypije
jeszcze jedno piwo to nie będę w najlepszym stanie. Przepraszam, ale
wracam pierwsza. Zobaczymy się jutro - pożegnała się Sakura.
- To ja pójdę cię oprowadzić. Jest już dość późno, a to niebezpiecznie -
rzekł Sai. Kurtkę, którą wziął z krzesła zawiesił na ramionach dziewczyny, szczelnie ją otulając.
Później wyciągnął z torby mały rozkładany parasol, który rozłożył na
zewnątrz.
- Uważaj Sasuke jak
tak dalej pójdzie to Sai zajmie twoje miejsce - zaśmiał się Shikamaru,
wskazując palcem na tą dwójką.
Sasuke spojrzał jak Sai obejmują ją ciasno w pasie, żeby się zmieścić pod
parasolem. Idąc blisko obok siebie, w deszczową pogodę wyglądali niczym
para, która wraca z swojej randki. Rozbawiony tym widokiem łyknął piwa,
które dziś idealnie mu wchodziło.
- Tylko nie mów, że nie rusza cię ten widok! - droczył się Kiba.
- Mam nadzieje, że jutro znów przyniesie nam obiad - odpowiedział żartem, wznosząc toast.
***
W niedziele sala gimnastyczna była otwarta dużo krócej niż w sobotę.
Trening zaczynał się o dziewiątej i już o wpół do dwunastej się kończył.
Był to idealny czas by poćwiczyć wytrzymałość i ciało. W niedziele
zazwyczaj skupiano się na biegach, brzuszkach i innych ćwiczeniach ,
które miały wzmocnić ciało.
-
Dziś nie ma Sakury? Co jej zrobiłeś wczoraj? - podejrzany Naruto,
spojrzał na Saia, który od rana uśmiechał się od ucha do ucha.
- Nic. Odprowadziłem ją do domu i powiedziałem, że nie musi dziś przychodzić, bo trening jest krótszy. Tyle - wyjaśnił.
- Ale wydajesz się jakoś weselszy - zauważył Lee.
- Umówiłem się z nią dziś w Ichiraku. Ma mi oddać kurtkę - dodał z nonszalanckim uśmiechem.
- To świetnie! My też się umówiliśmy z tymi samymi dziewczynami co
wczoraj więc spotkamy się dziś znów wszyscy! - zgasił go Naruto, który z
łobuzerskim uśmiechem, poklepał go po plecach i wyszedł z szatni.
***
Nie spodziewała się, że w Ichiraku będą wszyscy. Myślała, że przyjdzie
odda mu kurtkę i wróci do domu. Tym czasem znów wylądowała między
Sasuke, a Naruto, nasłuchując jak oboje pogrążeni rozmową z swoimi
nowymi partnerkami, nie zwracali uwagi prawie na nic i nikogo.
- Chcesz się stąd zmyć? - spytał Sai.
- Tak. Proszę!
- Chodź - szepnął, wyciągając z tego kółka wzajemnej adoracji.
- Idziemy się przejść wrócimy do was za godzinę - oznajmił.
- Okey, okey - nie zainteresowany Kiba wrócił do całowania swojej nowej koleżanki.
- W sumie jak nie chcecie to nie musicie wracać - wtrąciła jedna z dziewczyn, mając nadzieje, że zrozumieli aluzję.
Na drugi dzień, czekając pod mieszkaniem Sasuke wzdychała głośno,
zastanawiając się nad tym co robił wczoraj. Całą noc przeleżała w łóżku,
mając przed sobą widok ich dwójki, śmiejąc się, i rozmawiając głośno.
Wspomnieniami wracała do tego czy z nią się kiedyś tak uśmiechał i z
przykrością zamykała oczy, nie mogąc znaleźć żadnego z tych wspomnień.
- O cześć - przywitała się, przybierając sztuczny uśmiech.
-
Stało się coś? - spytał, widząc jej wyraz twarzy. Było w jej oczach coś
innego, coś jakby zamglonego, co przysłaniało blask jej oczów.
- Nie jestem trochę zmęczona. Uczyłam się wczoraj - wyjaśniła. - Idziesz dziś na trening?
- Zawsze jestem na treningu.
- Nie będę mogła dziś przyjść. Muszę posiedzieć w bibliotece nad tym referatem.
- I tak nie musisz tam siedzieć. Poprawiliśmy wszystkie swoje złe nawyki
oraz błędy które znalazłaś. Myślę, że jesteśmy gotowi do meczu za
tydzień.
- W porządku. Skoro
tak mówisz - westchnęła i pierwszy raz od dziesięciu lat wyprzedziła go,
idąc przodem z rękami schowanymi w płaszczu.
- Nie musisz się obrażać - zaśmiał się. Zanim ją wyminął dotknął jej
głowy dłonią, uśmiechając się pod nosem. Ten gest tak niepodobny do
niego wydawał się całkiem naturalny.
***
Dni do meczu miały dość szybko. Pomiędzy szkołą, a treningu nie
zabrakło czas na relaks i zabawę. Sasuke, który w ciągu kilku tygodni
otworzył się na innych ludzi, nie szczędził sobie zabaw. Często
wychodził z chłopakami na miasto, rozmawiał z dziewczynami i zawierał
nowe znajomości. Z dnia na dzień stawał się śmielszy, weselszy. Jego
arogancja mieszała się z pewnością siebie. Często kpił z innych,
wywyższając, i gasząc rozmówców. Mimo to zawsze rano szli razem do szkoły
i zawsze po szkole wracali razem do domów, prowadząc całkiem normalny
tryb życia.
- Jutro mecz jak się czujesz?
Siedzieli na tylnym wejściu do szkoły. Jesień czuć było każdego dnia.
Prócz kolorowych liści, które zdobiły okolice to robiło się coraz chłodniej
i chłodniej.
- Normalnie. Myślę, że spokojnie wygramy - odetchnął głęboko. Puste pudełko po drugim śniadaniu leżało, obok niego.
- Lepiej odpocznijcie dziś. Będzie wstyd jak jutro wyjdziecie na boisko
z kacem - wyśmiała go, podając mu butelkę z wodą mineralną.
- Spokojnie. Dziś wszyscy śpimy - odpowiedział tym samym, biorąc wodę.
- Nie o to się martwię...po prostu...ostatnio umawiasz się z wieloma dziewczynami.
- Sakura nie przerabiajmy tego od nowa dobra? Nie musisz wcale
codziennie po mnie przychodzi i czekać na mnie po treningu i szkole. Nie
musisz też przygotowywać mi drugich śniadań. Nie ważne jak na to
spojrzeć nie mam zamiaru się z nikim związywać nawet z tobą więc odpuść to
sobie.
Jego nazbyt poważny ton
głosu był jak ostry sztylet, który wbijał się jej serce. Czuła, że
każde jego słowo było jak mocne pchnięcie, które wbijało się coraz
głębiej, i zadawało olbrzymi ból, który ledwo potrafiła przyjąć na
klatkę.
- Idę na lekcję. Ty
siedź tu z tym kacem - warknęła obrażona, wstając z ziemi - A to jest
moje - dodała przed wyjściem, wyrywając mu butelkę wody.
***
Ubrani w szkolne stroje sportowe. Każdy z własnym numerem na plecach, i
z jakąś szczęśliwą rzeczą, stanęli dumnie w drzwiach sali
gimnastycznej. Widownia nie była wypełniona po brzegi. Dokładnie w tym
samym momencie na boisku szkolnym toczył się pierwszy mecz do
kwalifikacji. Słychać było nawet szkolną orkiestrę, która dopingowała
Lisów z całych sił w raz z całą szkołą.
- Jest więcej niż myślałem - uśmiechnął się Kiba, drapiąc się po głowie.
- Najgorzej nie jest - zaśmiał się Shikamaru.
Na sali było dokładnie sto osób, skąd prawie 3/4 to byli uczniowie przeciwnej drużyny.
- Ale za to patrz kto jest w czirliderkach - Neji machnął nosem na
rozgrzewające się dziewczyny, które poznali kilka dni temu w klubie.
- O! Sasuke! Kiba, Neji! Cześć - zawołały zgodnym chórem, machając do nich.
- Cześć - odmachał im Kiba, puszczając zabójcze oczko.
Sakura również tu była. Siedziała na ławce z tablicą w ręką, na której
wyrysowała kilka akcji oraz rozegrań. Za nim rozpoczęła się oficjalna
rozgrzewka obie strony rozmawiały ze sobą, wymieniając kilka zdań
uprzejmości.
- Proszę wziąć
piłki i zacząć rozgrzewkę! - rozkazał sędzia, który nie wiadomo kiedy
znalazł się na swoim krześle, skąd miał obserwować przebieg meczu.
- Kurcze zapomniałem bandaży na palce - syknął Naruto, uderzając się w czoło.
- Spokojnie ja wzięła - westchnęła Sakura, podchodząc do chłopaka.
- Dziękuję. Chyba byśmy bez ciebie zginęli - uśmiechnął się Naruto, głaskając ją po głowie.
- Po prostu wygrajcie.
- Na pewno! - zapewnił radośnie.
Naruto pobiegł na rozgrzewkę podczas gdy Sakura stała w miejscu
zapatrzona na Kibę i Sasuke, którzy wciąż stali z boku, rozmawiając z
tamtymi dziewczynami. Dobrze je pamiętała. Były raz pod szkołą skąd
wzięły chłopaków na miasto. To był pierwszy raz gdy Sakura sama wracała
do domu bez Sasuke.
- Hej dziewczyno uważaj! - zawołał ktoś z drugiego końca boiska.
Wszyscy obrócili się zainteresowani zamieszaniem. Piłka, która leciała przez całe boisko z
niesamowitą prędkością, zbliżała się z każdym ułamkiem sekundy.
- Sakura! - zawołał Sasuke. Nim zdążył się ruszyć dziewczyna leżała już na
ziemi. Piłka odbiła się w drugą stronę, odbijając się echem po podłodze.
- Hej nic ci nie jest! - zawołał męski głosy.
Coś ciężkiego przewaliło ją na ziemie. Bolała ją głowa, oraz rozdarte
kolano, które krwawiło delikatnie. Ostrożnie otworzyła oczy,
przewracając się na plecy. Jasne światło oślepiło ją na kilka sekund.
Później zobaczyła znajomą twarz Saia.
- Co ty nie masz oczów? Nic ci nie jest?! - krzyknął zdenerwowany Neji.
- Dobra robota Sai. Choć nie wiem czy przez ten wasz upadek nie jest nawet gorzej - westchnął Naruto.
- Chodź wstawaj - Sai wyciągnął do niej dłoń, pomagając wstać.
- Głupiaś? Nie wiesz, że jak jest rozgrzewka to nie powinno się krążyć
po sali, a zwłaszcza stać na środku jak słup soli?! - fuknął Sasuke,
który w przeciągu kilku sekund znalazł się przy niej.
- Tak w porządku - powiedziała zamglona. Próbowała utrzymać równowagę,
stojąc na prostych nogach, jednak po chwili zachwiała się w prawo.
- Chyba nie bardzo - powiedział Sai, łapiąc ją przed upadkiem.
- Nie na serio jest okey - zapewniła ich. Ostrożnie wydostała się z
jego uścisku. Zaczerpnęła powietrza i po kilku sekundach zrobiła
pierwszy krok do przodu. Nogi trzęsły jej się jak z waty, a w głowie
szumiało. Po kolejnych dwóch krokach znów zachwiała się,
przewracając się prosto w ramiona Sasuke.
- Koniec zabieram cię do pielęgniarki - powiedział hardo Sai. Jednym
zwinnym ruchem, wziął Sakure na ręce, nie zważając na to, że Sasuke miał
dokładnie ten sam plan. Szybkim krokiem wyminął wszystkim, kierując się
do wyjścia.
- Dobra nic jej nie będzie my musimy się rozgrzać - powiedział Lee, przywołując wszystkich do porządku.
- Sasuke ty też - zwrócił mu uwagę Neji.
- Tak już idę - szepnął. Jego wzrok zwrócony był na dziewczynę, która
wtulona w ramię innego mężczyzny krzywiła się z bólu. Im dłużej
odtwarzał wypadek z przed kilku minut tym większa złość w nim kipiała.
Widział tą piłkę jak leci w jej stronę. Chciał się ruszyć, prawię biegł w
jej stronę, gdy nagle znikąd pojawił się on. Rzucił się na nią, jak na
zwierzynę. Teraz zrobił to samo. Nie
zawahał się zabrać ją z jego ramion i zaprowadzić do pielęgniarki. Po prostu
zrobił to jakby na szali wisiało jego życie.
***
Leżąc w cichym i osamotnionym pokoju szpitalnym zastanawiała się ile
jeszcze będzie musiała tu być, czy rodzice po nią przyjadą, czy sama
będzie mogła wyjść. Jej myśli co jakiś czas zagłuszane przez okrzyki
widowni piłki nożnej tylko wzmagały zmartwienia o mecz siatkówki.
Martwiła się o nich. O wynik, o strategie o wszystko. Przewracając się z
boku na bok, odliczała minuty, które dłużyły się w nieskończoność.
W końcu po niespełna dwóch godzinach do pokoju wszedł Naruto. Zmęczony, ale uśmiechnięty, krzyczał okrzyki zwycięstwa.
- Udało wam się! - pisnęła, wyskakując z łóżka.
- Hej nie powinna leżeć - zauważył zły.
- Nic mi przecież nie jest. Zawroty głowy minęły, kolano
opatrzone...nie wiem po co kazała mi tu leżeć - mruknęła niezadowolona.
-
W każdym razie twoja strategia powiodła się. Nie wiem jak to zrobiłaś,
ale miałaś racje. Ich główny rozgrywający miał problemy przy krótkich, a
ten duży wkurzał się łatwo przez co łatwo tracił piłki - pochwalił
ją Shikamaru.
- Po prostu ich
szkoła ma otwarte treningi więc poszłam tam z Saiem i wszystko
przeanalizowałam! - powiedziała dumnie, odrzucając przesadnie włosy za
plecy.
- Kiedy byliście? Że nic nam nie powiedzieliście! - prychnął rozzłoszczony Kiba, łapiąc Saia w żelazny uścisk.
-
Jak wy bawiliście się z dziewczynami w sobotni ranek to my poszliśmy na
ich trening, a później wróciliśmy na nas! - wyrwał się z uścisku, by
chwilę później mocować się Inuzuką na siłę.
- Wychodzisz czy czekasz na rodziców? - spytał Lee.
- Chyba mogę już wyjść. Nie ma sensu na nich czekać. Mogę sama trafić do domu.
- Odprowadzę cię więc spokojnie - powiedział szybko Sai.
- Nie macie jakiejś imprezy z okazji wygrania?
- Nie chce mi się na nią iść.
-
W porządku. Idź. To wasza pierwsza wygrana. Świętujcie. Jak wrócę sama
to nic mi się nie stanie. Dopiero osiemnasta. Napiszę wam później SMS -
trwała przy swoim.
- Ja wracam do domu się przebrać więc możemy iść razem - wtrącił Sasuke.
- Stary. Te dziewczyny na nas czekają. Po co się przebierać - fuknął na niego Kiba.
-
Po gówno. Dołączę do was może później. Chodź - zwrócił się do Sakury, zabierając z krzesła jej plecak, i płaszcz.
- Widzimy się jutro. Gratulacje wygranej! - krzyknęła w pośpiechu, wybiegając za brunetem.
-
Czy mi się zdaję, czy on właśnie zrezygnował z imprezy by odprowadzić
Sakurę? - spytał Naruto, z nutką rozbawienia w głosie.
- Czyli jednak nie jest mu, aż tak obojętna - zaśmiał się Shikamaru. - Ja też idę. Umówiłem się z Temari na razie.
-
Znów? Człowieku jest tyle fajnych lasek w mieście, a ty akurat wybrałeś
dziewczynę z innego miasta, a na dodatek taką, którą najbardziej daje w kość
- westchnął Kiba.
-
Przynajmniej nie muszę wymyślać za każdym razem nowszych to bajeczek o tym
gdzie studiuje i co robię - powiedział zgryźliwie, wychodząc.
***
Szli w ciszy owiani szumem wiatru. Blask słoneczny oświecał im drogę,
rzucając jasne barwy na ich twarze. To dziwne skrępowanie wyczuwalne
było w powietrzu jak jeszcze nigdy przedtem. Pogrążeni we własnych
myślach, bali się rozpocząć rozmowę.
- Jak mogłaś dać się tak przewrócić. Jeszcze gorzej na tym wyszłaś.
Powinnaś się odsunąć lub kucnąć... - powiedział w końcu, spoglądając na
nią.
- Łatwo ci mówić. Ledwo
zamknęłam oczy, a już leżałam na ziemi. Myślałam, że na serio dostanę
tą piłką. Ale jestem wdzięczna Saiowi. Gdyby nie on możliwe, że bym
leżała teraz w szpitalu na prześwietleniu głowy, a tak to mam małego
guza na głowie i zadrapanie.
-
Od tego upadku też mogłabyś dostać wstrząsu mózgu. Następnym razem po
prostu uważaj - powiedział surowo, zatrzymując się przed jej domem.
- Następnym razem po prostu mnie uratuj, a nie złość się sam na
siebie - powiedziała zezłoszczona, biorąc od niego torbę. Zmarszczyła
delikatnie brwi, widząc jak próbuje zachować powagę i obojętny wyraz
twarzy. - Do jutra - pożegnała się i szybko weszła do domu, zamykając za
sobą drzwi.
***
Kolejny nowy dzień równał się z kolejnym treningiem. Nikogo nie
obchodziło, że wczoraj wygrali. Drużyna piłkarska była ważniejsza.
Podczas gdy tamci odpoczywali po całonocnej imprezie Oni zbierali się z
samego na rana ćwiczenia w sali gimnastycznej.
Jak zawsze w sobotę i w niedziele szedł na trening sam. Sakura
przychodziła dopiero na przerwę obiadową, przynosząc każdemu
własnoręczne zrobione pudełko bento. Później zostawała z nimi do końca i
pomagała w analizie. Obserwowała ich, czuwała nad ćwiczeniami, wymyślała
nowe zadania, a co najważniejsze, pilnowała by nikt nie wyszedł suchy.
- Wiesz...wolałem jak realizowaliśmy własny plan treningowy - mruknął
Kiba, dysząc głośno. Biegali już od ponad czterdziestu minut, bez
przerwy. Słone krople potu padały na ziemie tworząc szlak brudnych
odcisków butów.
- Nie marudź
tylko biegaj. W porównaniu do innych drużyn jesteście bardzo wolni.
Musicie poprawić czas, żeby szybciej reagować i dobiegać do piłek -
powiedziała surowo, nie spuszczając wzroku z stopera. - Jeszcze dziesięć
minut i koniec! - ogłosiła.
Po dziesięciu minutach każdy jak jeden mąż padł na ziemie. Z radością chłonęli, chłód podłogi, który dawał małe ukojenie ich
rozgrzanym mięśniom.
- Zrobiliście ponad dziesięć okrążeni więcej niż tydzień temu -
pochwaliła ich radośnie, kucając, przy Sasuke, który z zamkniętymi
oczami, łapczywie wciągał powietrze.
- Mam nadzieje, że ten twój trening faktycznie sprawi, że będziemy
szybsi - powiedział wątpliwie Naruto, siadając prosto.
- Pięć minut przerwy i zrobimy rzucanie piłkami. Zobaczymy jak bardzo
się poprawiliście - zaśmiała się pewnie, podchodząc do kosza na piłki.
***
Kiba stał pod siatką na pozycji rozgrywającego po prawej stronie na
szóstym metrze stał Neji, po lewej Naruto. Na serwisach stał Sasuke. Po
drugiej stronie na rozegraniu stał Shikamaru, po lewej Lee, po prawej
Sai. Na zagrywkach Shino i Chouji. W przeciągu jeden minuty z pięciu
sekundową przerwą mieli zagrywać te osoby, które zostały do tego wybrane. Przeciwnicy
mieli odebrać każdą piłkę, dograć do rozgrywających i zaatakować bez
uderzenia w piłkę. Opuszczenie jakieś piłki, lub złe dogranie miało
równać się karze dwudziestu pompek. Po minucie następowała zmiana, a po
trzech był czas na krótką przerwę.
Zadanie, które powierzyła im Sakura zostało łatwo wyśmiane przez Naruto i
Kibę, którzy byli pewni swoich umiejętności. Wraz z dźwiękiem gwizdka i
pierwszym serwem, sprawy skomplikowały się. Pięć sekund na rozegranie
akcji było prawie nie możliwe. Od razu po odebraniu piłki, musieli
szykować się na kolejny serw, co przeczyło logice rozegrania, a
jednocześnie zaatakowania. Naruto, który biegał po boisku, odbierając
piłki nie dogrywał dokładnie, przez co i Kiba biegał wokoło, próbując
dobrze rozegrać. Jedynie Sai w miarę szybko odnalazł się. Od razu po
odbiorze biegł do ataku, a zaraz po tym wracał do obrony. W porównaniu
do drugiej drużyny, im szło dużo lepiej i zwinniej.
- Okey! Koniec czasu! - zabrzmiał kolejny gwizdek.
- To jest nie możliwe! - jęknął Naruto, upadając na kolana.
- Hej jak wy dogrywacie?! Co wy jesteście w podstawówce! Róbcie to dokładnie! - fuknął na nich Inuzuka.
- Zmiana, nie ma czasu na odpoczynek! - krzyknęła Sakura, marszcząc brwi.
- Neji zagrywa, Naruto rozgrywa, Kiba i Sasuke odbierają i atakują. To
samo tutaj. Shino Siada, Sai zagrywa, Shikamaru i Chouji atakują i
odbierają, a Lee rozgrywa! Macie minutę. Gotowi....Start!
Po trzech minutach znów padli na ziemie, oddychając głośno. Czuli się
jak laleczki, które nie były w stanie dobrze wykonać zadania. Biegali w
około, nie mogąc dobrze dograć. Frustrowali się i złościli się na
samych siebie, nie mogąc zrozumieć co robią źle.
- Teraz rozumiecie, że nie jesteście w cali tacy szybcy. Musicie się
poprawić, żeby na meczu nie tracić cennych sekundy, oraz nie męczyć się.
Musicie być pierwsi, nie pozwólcie, by przeciwnik przygotował się do
kontrataku - wyjaśniła w końcu.
- Teraz to brzmi logicznie - zaśmiał się kpiąco Sasuke.
- Zrobimy to jeszcze raz. Póki się nie poprawicie grajcie tak. Jeśli
Naruto będzie odbierał, do Kiba rozegra krótką, bądź długą do Nejiego, w
tym czasie Naruto znów odbierze, Neji wróci się do obrony, a Kiba
rozegra piłkę Naruto i tak w koło. Jeśli taki system wam się utrwali, to
później już automatycznie będzie tak działać, a i to zwiększy waszą pracę
zespołową.
- Może się udać.
Wtedy nie będę musiał się martwić, że nie zdążę, ani komu poda Kiba.
Okej! Zróbmy tak! - krzyknął zachęcająco Naruto, wstając z ziemi.
***
Do kolejnego meczu został niecały miesiąc. W przeciągu tych kilku
tygodni całą swój trening skierowali na poprawie szybkości oraz
celności. Cała drużyna każdego dnia przed treningiem biegali godzinę
wokół szkoły. Póki bylo ciepło mogli to robić w dresach bez obawy, że
się przeziębią. Później prowadzili standardową rozgrzewkę, ćwiczyli
ataki, serwy i podania, a na sam koniec sprawdzali swoje umiejętności w
zadaniu, które wymyśliła dla nich Sakura. Z każdym treningiem
przyzwyczajali się do szalonego tempa. Coraz mniej było to dla nich męczące,
machinalnie biegli od piłki do piłki, nie czując przy tym
wyczerpania. Ich umiejętności rosły z dnia na dzień co było widać na
meczu, który wygrali z ogromną różnicą punktową.
- Gratuluję! - pisnęła Sakura, rzucając się na Sasuke.
- Heeejj, my też jesteśmy w tej drużynie! - burknął obrażony Kiba, rozkładając szeroko ramiona.
- Zapomnij o tym - wystawiła mu język.
- No nie żartuj tak nawet. Chodź tu - rozbawiony, przytulił ją do siebie.
- No weź przestań, śmierdzisz potem! - pisnęła, śmiejąc się.
- Grupowe tulenie?! - zawołał Lee, dołączając do zabawy. Tuż za nim dołączył Naruto i Sai.
- Oszaleliście! - krzyknęła na wpół zła, wydostając się z uścisku.
Tłum dziewczyn, które siedziały na widowni krzyczały coś
niezrozumiałego. Część z nich z zazdrości część dopingowała i
gratulowała. Niektórzy śpiewali przyśpiewki, a inni wyszli w pośpiechu.
- Kim jest ta dziewczynka? - spytały dziewczyny, które weszły na boisku.
Sakura spojrzała na nie zdezorientowana. Było ich trzy. Trzy piękne studentki. Jedna z
nich brunetka z długimi do pasa, włosami, w obcisłych jeansach, białej
bluzce i czarnych trampkach. Ubrana w tak prosty strój wyglądała niczym
super modelka, na której wszystko idealnie leży. Druga z nich blondynka z
włosami spiętymi wysoko na górze w sukience, i sandałkach, ostania
rudowłosa, której loki opadały na pięknie umalowaną twarz.
- To twoja dziewczyna? Widziałam jak się na ciebie rzuciła tuż po
meczu - powiedziała brunetka, nie ukrywając zazdrości. Podkreślając swoją wyższość nad innymi wzięła Sasuke pod ramie, całując w policzek na dzień dobry.
- A jeśli tak to co zrobisz? - spytała, mierząc ją wzrokiem. Między
nimi wytworzyła się niewidzialna linia napięcia, która mogła wybuchnąć w
każdym momencie.
- Nie żartuj
sobie. To bardziej jest... moja fanka - zaśmiał się Sasuke po krótkiej
chwili namysłu. - Podobał wam się mecz?
- Lepszy nić myślałam. Nie sądziłam, że to powiem, ale jak na
licealistów nie jesteście tacy najgorsi - przyznała się blondynka.
- Zapamiętaj sobie, że my jesteśmy najlepsi w całym mieście -
powiedział szarmancko Kiba, całując ją w policzek - Dobra lecimy się
przebrać i idziemy na imprezę. Poczekajcie na nas chwilę - poprosił.
***
Siedziała na ławce przed ich szatnią, rozmyślając o tym co właśnie
powiedział. Czuła się w pewnym stopniu zraniona i upokorzona tym co
powiedział. Pamiętała jak na samym początku powiedziała o sobie jako o
jego największej fance, ale nigdy nie przypuszczała, że w ten sposób
opiszę ją przed innymi dziewczynami. Miała ochotę rozładować na czymś
swoją złość. Chciała wybiec i powiedzieć im, że Sasuke tak naprawdę jest
jej i żeby go zostawić, ale nie mogła tego zrobić. On nie był jej i dobrze
to wiedziała.
- Heej, wszyscy już wyszli będziesz tu siedzieć? - znajomy głos wyrwał ją z myśli.
- Czekałam na ciebie.
- Chyba nie wracam do domu. Idziemy przecież wszyscy do Ichiraku - przypomniał jej.
- W porządku. Poczekam na ciebie w bibliotece obok i jak skończycie to wrócimy razem.
- Sakura. Nie musisz na mnie czekać. Jak chcesz iść z nami to chodź. Po co masz siedzieć w bibliotece.
- Musze poczytać kilka książek na jutro do szkoły.
- Wracaj do domu. Nie wiem jak długo tam będziemy. No i przecież
widzisz, że przyszły po nas znajomi. Możliwe, że później sami pójdziemy
na karaoke lub do...
- Czekam
w bibliotece! - przerwała mu chłodno. Nie czekając na jego reakcje
wstała z ławki i udała się przed siebie. Nie miała zamiaru słuchać o
jego planach z tymi dziewczynami.
- Nie czekaj. Mówię serio - poradził jej pół żartem, dotykając dłonią w głowę.
***
Bibliotekę zamknięto dokładnie godzinę temu o osiemnastej. Przez cały
dzień padał deszcz, uparcie nie przerwanie jakby obraziło się na świat i
tak dawała upust swoim emocjom. Sakura siedziała zmoczona na schodach,
trzymając w dłoni komórkę. Z minutę na minutę padało coraz mocniej i
robiło się chłodniej. Dzień powoli się kończył, nad jej głową paliła się
jedyna mała lampa, która oświecała korytarz. Ichiraku ramen znajdowało
się po drugiej stronie ulicy. Żeby zobaczyć go z tego miejsca trzeba
była zejść z drugiego piętra na dół, wejść po schodach do drugiego
budynku gdzie znajdowała się kwiaciarnia i dopiero stamtąd można było
zobaczyć bar.
Stojąc na
balkonie wypatrywała duża grupę osób, która siedziała na tarasie pod
zadaszeniem, śmiejąc się głośno. Z daleka mogła śmiał po policzyć ile
butelek po piwie stało na stole. Wyraźnie widziała brązowowłosą
dziewczynę, którą wtulona w ramię Sasuke, śmiała się głośno, popijając
swojego drinka.
- Sakura to ty? - usłyszała za plecami.
- O, Ino. Co ty tutaj robisz? - spytała zdziwiona.
- To kwiaciarnia moich rodziców. Pomagam im czasami - wyjaśniła. - Czemu jesteś taka mokra? Czekasz na kogoś?
- Ja? Niee.. - powiedziała speszona, śmiejąc się.
- Patrzysz na kogoś. Na co? - Ino podeszła do niej. Jej wzrok zatrzymał
się na kolegach z klasy, którzy siedzieli w Ichiraku dobrze się, bawiąc
w towarzystwie nieznajomych jej dziewczyn. - Aaa...Sasuke - powiedziała
w końcu.
- Co...
- Przecież widzę w szkolę jak na niego patrzysz. Jakie was łączą relacje? Jesteście razem czy nie? Lubisz go czy nie?
- Ino zadajesz mi bardzo intymne pytania.
- No co? W końcu chodzimy do jednej klasy. Powinnaś czasami wyjść
gdzieś ze mną i Hinatą. Nie możesz cały czas siedzieć z nimi sali
gimnastycznej. Nawet jeśli jest tam Sasuke.
- Właśnie czuje, że jeśli nie jestem z nim na tej sali to nic nas
nie łączy. Sasuke nie jest kobieciarzem, ani podrywaczem...
- Powiadasz? - prychnęła pod nosem, spoglądając jak szepce tej dziewczynie coś do ucha.
- Na prawdę. Może i na początku wydawał się chłodny i oziębły, ale
dzięki nim w końcu się otworzył. Myślę, że to jego forma na
zaadaptowanie się. W końcu całe gimnazjum uczył się by zdać testy do
szkoły policyjnej. Później przez dwa lata uczył się pilnie by nie
przynieść ojcu wstydu. Nie miał czasu na znajomych nawet z Naruto
widywał się dość rzadko. Dopiero tutaj zaczął używać życia. On po prostu
próbuje nadrobić swoje dzieciństwo.
- Ehhh...tak myślisz? - spytała z niedowierzaniem - Myślę, że bardzo
musisz go lubić skoro potrafisz stać tutaj z tak spokojną miną i
obserwować go.
- Wręcz
przeciwnie nie potrafię. Nie potrafię go nie obserwować. Jestem przy nim
zawsze i wszędzie. Nawet jeśli tego nie chce to jestem, bo wiem, że
jest bardzo samotny.
- Jest
samotnikiem, który nie lubi związków dlatego spotyka się z dziewczynami,
ale nie zawiera głębszych znajomości. Brzmi w sumie logicznie -
zamyślona, odwróciła się do niej przodem.
- Kiedyś w końcu zrozumie. Zrozumie moje uczucia - uśmiechnęła się.
Ino spojrzała na nią. Widziała w jej oczach błysk i miłość gdy mówiła o
Sasuke. Nie rozmawiała z nią za często, ale czuła, że chce się z nią
zaprzyjaźnić, że jest to typ człowieka, który potrafi poświęcić się dla innych, który słucha i po prostu jest.
- Zobaczymy się jutro w szkole. Idź już do domu, bo na prawdę się
przeziębisz. Mam nadzieje, że wyjdziesz z nami za nie długo
gdzieś - pożegnała ją ciepło, zostawiając parasolkę opartą o
ścianę.
Wbrew jej słów Sakura wróciła pod schody od biblioteki.
Powiedziała mu, że będzie tu na niego czekać nie miała zamiaru się nigdzie ruszać. Nie przejmowała się tym, że jest już po dwudziestej, a
jej ubrania były przemoczone.
***
Sai spojrzał na kwiaciarnie Ino. Miał wrażenie, że ktoś tam stoi i
przygląda im się. Co jakiś czas spoglądał tam. Raz widział tą osobę, a
raz nie. Pojawiała się co jakieś piętnaście minut, a później znikała.
Zaniepokojony wyjął telefon z kieszeni i wybrał numer do Sakury.
- Halo? Sakura, gdzie jesteś? - spytał, wychodząc do łazienki, gdzie było cicho.
Szybko wrócił na taras po portfel, poszedł zapłacić za siebie rachunek,
i wyszedł pośpiesznie, żegnając się z znajomymi. Przed wyjściem jeszcze
ostatni raz spojrzał w stronę biblioteki po czym bez zastanowienia
wybiegł.
- A jemu co? - zdziwił się Naruto.
- Nie wiem. Chyba do kogoś dzwonił. Może jego rodzice - Kiba wzruszył ramionami.
Sasuke spojrzał na swój telefon. Była prawie dziewiąta. Spojrzał przez
ogrodzenie w stronę budynku, w którym znajdowała się biblioteka. Nagle
przypomniał sobie, że Sakura miała tam niego padać. Deszcz dudnił o
kostki brukowe, zrzucając na niego dziwne poczucie winy.
- Zaraz wracam idę do sklepu po papierosy - powiedział, wstając.
***
Wbiegł po schodach na drugie piętro. Nikogo tam nie zastał. Biblioteka
była dawno zamknięta, światła po gaszone, a inne sklepy również zbierały
swoje rzeczy. Z głośnym westchnieniem zszedł powoli na dół. Po drodze
minął wielką, kałuże, która ciągnęła się od schodów w dół.
***
Na drugi dzień wyszedł z domu trochę spóźniony. W ustach kurczowo
trzymał kromkę chleba, marynarkę szkolną ubierał, zbiegając po schodach,
a plecak otwarty niczym wrota, chwalił się zawartością książek i stroju
na trening. Przeskakując po dwa, trzy schody w końcu wylądował na
ziemi. Pospiesznie pchnął drzwi, wychodząc na zewnątrz.
- Sorry - powiedział zdyszany, podpierając się rękami o ugięte kolana.
Cichy wiatr zawiał mu w odpowiedzi.
Zdezorientowany rozejrzał się dookoła. Miejsce pod ścianą, które o tej
porze zawsze było okupowane przez Sakure, nagle stało się puste. Ławka,
na której czasami siedziała też wydawała się smutna. Nigdzie jej nie
było. Mimo iż nasłuchiwał piskliwego głosu, nie mógł niczego dosłyszeć.
Lekko oszołomiony spojrzał na zegarek. Było za piętnaście ósma. Sakura
zjawiała się zawsze piętnaście po siódmej. Na przystanek autobusowi
mieli nie całe pięć minut drogi stąd. Później jechali do szkoły
dziesięć, i szli kolejne pięć. Cała droga zajmowała im niecałe
półgodziny.
Przeczekał
piętnaście minut w spokoju, dokańczając kanapkę. Gdy wskazówka wybiła
ósmą w końcu postanowił ruszyć się do szkoły.
Na lekcje spóźnił się równe dwadzieścia minut. Pierwszą rzeczą jaką
zrobił po wpadnięciu do klasy było spojrzenie na ostatnią ławkę. Dwie
ostatnie były puste. Jedna należała do niego, druga do Sakury. Sama
droga to szkoły bez niej wydawała się dziwna. Za nim usiadł na swoim
miejscu spojrzał na komórkę, by sprawdzić czy aby na pewno nie dzwoniła
lub nie napisała. Niestety nic nie przyszło. Mimo iż zdarzało mu się
dość często wracać do domu samemu, to pierwszy raz od dziesięciu lat
szedł sam do szkoły nie licząc weekendowych treningów. Był to też drugi raz kiedy Sakura nie zjawiła się w
szkolę.
***
Po trzech lekcjach przyszła w końcu pora na obiad. Sasuke udał się na
stołówkę gdzie zaopatrzył się w marną kanapkę. Nie miał apetytu, ale
musiał coś zjeść, by mieć energię na trening. Z nadgryzioną bułką usiadł
przy stole z znajomymi.
- Widzę, że jak nie ma Sakury to nie masz już co jeść - zakpił Naruto, kradnąc mu podstępnie gryza.
- Wara od mojej kanapki głupku!
- A tak właściwie to gdzie jest Sakura? Pokłóciliście się? - spytała
Ino, kierując przenikliwe, wręcz mordercze spojrzenie w stronę chłopaka.
Po wczorajszym domyślała się, czemu jej nie ma i przez kogo
teraz leży w łóżku.
- A skąd mam wiedzieć. Nie jestem jej ojcem - burknął.
- Ale chyba się przyjaźnicie czy coś. Nie napisała ci? - wtrącił Kiba.
- Z Sakurą wszystko w porządku. Przeziębiła się wczoraj i dzisiaj leży w
łóżku. Dzwoniła do mnie teraz i mówiła, że czuje się dużo lepiej, ale nie
przyjdzie na trening. Prosiła żebym was przeprosił - powiedział Sai,
który znikąd pojawił się z tacą obiadową. Zajmując miejsce na przeciwko
Sasuke. Z wzorkiem wbitym w niego spokojnie zaczął jeść, zaczynając od sałatki.
- Dzwoniła do ciebie zamiast do Sasuke? Niesamowite - powiedział z
niedowierzaniem Naruto, wytrzeszczając oczy.- To co ona wczoraj robiła,
że się przeziębiła - zamyślił się na chwilę.
- Nie mam pojęcia - rzekł Sai, nie spuszczając spojrzenia z Sasuke - Musiała z
kimś być skoro tak późno wczoraj wróciła - dodał po chwili, a jego ton
głosu i jak i wzrok stał się chłodniejszy.
***
Nerwowo wiercił się na krześle, czekając na obiad. Komórka, która
leżała na stole przed nim lśniła w blasku słońcu. Co jakieś kilka minut
sięgał po nią, otwierał po czym znów zamykał i odkładał. Nie mogąc
zdecydować się na to co zrobić wpatrywał się tempo w wyświetlacz,
marszcząc brwi co jakiś czas.
- Znów grasz w jakieś głupi gry? - zdzieliła go mama, wyrywając mu komórkę z dłoni. Z złowrogą miną spojrzała na ekran, próbując odblokować najnowszej generacji telefon.
- Czemu jesteś na kontakcie Sakury? Czekasz na jej telefon czy sam
zastanawiasz się czy zadzwonić? - spytał Itachi, nie mogąc ukryć lekkiego
rozbawienia. Widząc speszoną twarz swojego młodszego brata, usiadł na
przeciwko niego, zakładając nogę na nogę.
- Mamo mogłabyś nie dotykać moich rzeczy - fuknął, zabierając swoją rzecz.
- Co się stało? Pokłóciliście się? - spytała podejrzliwie.
- Czemu zawsze zadajesz mi takie głupie pytania. Po prostu jest chora i tyle - powiedział głośno.
- Chora? Co ty tu jeszcze robisz? Ubieraj się, a ja spakuje jej obiad!
- nakazała pośpiesznie, wypychając go w stronę drzwi.
- Co? Oszalałaś? Po co mam do niej iść z twoim obiadem. Jej mama na
pewno się już nią zajęła. Po za tym to dwadzieścia minut drogi stąd,
nie mam siły zaraz mam trening - burknął.
- Nie dyskutuj mi tu ze mną i idź do niej! Ona do ciebie przyszła jak
byłeś chory więc ty też do niej idź. Itachi cię podwiezie - rozkazała
groźnie, wpychając mu ramiona zapakowany obiad.
- Jasne, że tak. Do twojej dziewczyny zawsze - zaśmiał się, machając mu kluczkami przed nosem.
Sasuke rzucił mu morderczy wzrok. Nie chcąc wywoływać kłótni w ruszył ciężko po bluzę.
***
Pani Haruno jak zawsze z radością przywitała go, narzekając, że tak
rzadko ją odwiedza. Po dość krótkiej, ale wyczerpującej pogawędce w
której wypytała go najdrobniejsze szczegóły wycieczki do Kraju Suny, po
aktualne zajęcia szkolne, aż do przyszłych planów życiowych, w końcu
pozwoliła mu iść na górę gdzie znajdowała się sypialnia jej córki.
- Jakbyście czegoś potrzebowali to wołaj - powiedziała z uczuciem.
- Dziękuję.
Niepewnie zapukał w dębowe, mocne drzwi, na których wisiała tabliczka z
jej imieniem. Słysząc słabe i ciche "proszę" wszedł do środka. Pokój
Sakury od kilku lat nie zmiennie wyglądała tak samo. Jasne, ściany, na
których wisiały zdjęcia jej i jej znajomych w tym kilka jego, biurko,
które stało pod oknem jak zawsze porozwalane i w chaosie. Łóżko pod ścianą
dokładnie na środku pokoju. Szafa znajdowała się tuż obok w rogu, a
toaletka tuż na przeciwko łóżka.
- O, co tutaj robisz? - spytała zdziwiona. Jej głos był jeszcze słabszy
niż słyszał przed chwilą. Twarz miała bladą, a oczy zmęczone i
podkrążone wyglądały jakby nie spała przynajmniej od kilku dni.
- Moja mama kazała mi ci to przynieść - pokazał na zapakowane w materiał pudełka.
- O podziękuj jej ode mnie.
- Spoko leż. Postawie to tutaj - rzekła, kładąc obiad na nocnej szafce. - Jak się czujesz?
- Jestem trochę zmęczona. Naruto i Kiba byli tu przed chwilą. Mam
wrażenie, że wycisnęli ze mnie ostatnią energie życiową - zaśmiała się.
Sasuke oparł się plecami o parapet. Chowając dłonie w kieszeni,
przybrał maskę obojętności i chłodu jak to robił za czasów
gimnazjalnych.
- Mówiłem ci głupia żebyś nie czekała. Po co siedziałaś pod tą biblioteką? - westchnął zmęczony.
- Czyli jednak przyszedłeś pod tą bibliotekę.
- Bo wiedziałem, że jak debil będziesz tam siedzieć i marznąć.
- Było trzeba przyjść wcześniej. Sai znów cię wyprzedził. Czasami nie
wiem jak to jest możliwe, ale mam wrażenie, że zna mnie lepiej niż ty.
Od samego początku pisał do mnie czy jest w porządku i czy ma po mnie
przyjść. Dopiero jak odpisałam mu to przybiegł od razu. -
przerwała na chwilę by spojrzeć na chłopaka. - Zastanawiałam się czy nie
zadzwonić do ciebie, ale byłeś tak zajęty, że odpuściłam sobie - jej
łagodny ton głosu przypominał letni wiatr, który przynosił dobre wieści i
orzeźwiał zmęczony umysł. - Przepraszam. Musiałeś pewnie rano na mnie czekać.
Przepraszam też, że napisałam do Saia rano zamiast do ciebie. Chciałam
żebyś się trochę po martwił - dodała po chwili, uśmiechając się lekko.
- Na prawdę jesteś głupia - westchnął ciężko, podchodząc bliżej łóżka. -
Następnym razem idź od razu do domu. A jak już tak bardzo chcesz ze mną
wracać to po prostu zadzwoń. - rozkazał jej.
- W takim razie jak czujesz się winny to spełnij jedno moje życzenie - poprosiła.
- Życzenie? Chyba oszalałaś. Sama sobie jesteś winna - prychnął.
- Siedź cicho i schyl się na chwilę - zażądała, podpierając się o łokcie.
Sasuke schylił się do niej, nadstawiając ucha. Czuł jak ciepły oddech
otula jego twarz gdy nagle, wilgotne usta pocałowały go w policzek.
Zdezorientowany, odsunął się szybko.
- Dziękuję, że się i mnie troszczysz na swój sposób.
- Jestem tu, bo mi mama rozkazała - przypomniał jej.
- Chodźmy na górę Myoboku - poprosiła, wyciągając do niego rękę.
- Gdzie? Po co?
- To jest moje życzenie. Święta górą Myoboku. Jest tam świątynia chroniona
przez żaby szczęścia. Chciałabym pomodlić się za ten rok i wasz sezon.
- Zdajesz sobie sprawę jak wysoko jest ta góra - westchnął,
przypominając sobie z książek ile drogi trzeba przejść by dostać się na
sam szczyt.
- Pojedziemy
kolejką. Jak już się pomodlimy to możemy od razu wrócić nie będę cię
zatrzymywać - oznajmiła, mając nadzieje, że to go przekona.
- Skoro tak bardzo chcesz to pójdziemy - zgodził się w końcu, siadając
na skraju łóżka - Chcesz żebym został tu z tobą?
- Oszalałeś? Musisz iść na trening - zaprzeczyła, chcąc wstać.
- Leż w spokoju - rozkazał groźnie - Jak raz nie pójdę to nic się nie
stanie. Jak ja byłem chory to zostałaś ze mną. Pamiętasz - zaśmiał się -
Twój pierwszy dzień wagarów.
-
Ale to nie to samo. Ty musisz trenować by być najlepszym. Idź na
trening. Ja jestem zmęczona więc zaraz pewnie pójdę spać.
- W porządku. To posiedzę z tobą, aż nie zaśniesz, a później pójdę na
trening - trwał przy swoim. Usiadł obok niej, wyciągając nogi przed
siebie. - Masz zjedź to póki jest ciepłe - podał jej jedno pudełko, a
drugie postawił sobie na kolanach.
- Nie będą źli, jak się spóźnisz? - spytała, siadając prosto.
- Nie wiem. Zaraz zadzwonię do Naruto.
***
Wszyscy stali przy siatce, wyczekując na Sasuke. Zegar, który wisiał na
ścianie mówił, że spóźniał się już prawie piętnaście minut. Zirytowani,
kopali w podłogę i wyklinali na niego.
- Okej Sasuke się nie zjawi - powiedział w końcu Naruto, wracając z szatni.
- Jak to nie?! - wrzasnął Neji.
- To znaczy spóźni się. Powiedział, że wypadła mu ważna sprawa, i że
jak się z nią upora to przyjdzie - wyjaśnił szybko.
- Czyżby tą ważną sprawą była Sakura? - spytał Kiba, uśmiechając się złowieszczo.
- Sprawdźmy - rzekł Naruto, wciągając z kieszeni komórkę. - Halo Sakura?
- O, Naruto co jest? - spytała, odkładając puste pudełko obiadowe na bok.
- Chcieliśmy się spytać czy lepiej żebyśmy poćwiczyli rozegrania, czy ataki.
- Z tego co słyszałam to gracze z szkoły Kiri są dość wysocy i silni.
Proponuje, żebyście nadal ćwiczyli blok i odbiór.
- Okej. A spytaj się jeszcze Sasuke, czy mamy ćwiczyć pięć sekund z nim
czy bez niego - powiedział, powstrzymując się od śmiechu.
- Naruto się pyta czy mają na ciebie czekać z rozegraniem pięć minut - odwróciła twarz w jego stronę.
Sasuke odwrócił wzrok od telewizora. Gdy zorientował się co właśnie
powiedziała do niego Sakura, wyrwał jej komórkę. Rzucił krótko, że mają
czekać i rozłączył się.
- Co za debil - stwierdził Naruto, nie mogąc powstrzymać się od
śmiechu. Za nim wrócił do treningu, wysłał mu SMS o treści " Nie śpiesz
się z tą PILNĄ SPRAWĄ"
***
Sakura zasnęła piętnaście minut później. Z głową opartą o jego ramie,
oddychała głośno przez nos. Jej klatka piersiowa rosła przy każdy
wdechu, sprawiając, że przyjemne dźwięki wypełniały pokój. Sasuke
siedział tak jeszcze przez kilka minut, po czym delikatnie ułożył Sakure
w łóżku. Za nim wyszedł wrócił się, słysząc wibracje telefonu. Na
wyświetlaczu pokazał się kontakt Saia. Nie pewnie wyciągnął dłoń, a gdy
Sakura odwróciła się na bok, wcisnął czerwoną słuchawkę. Wyciszając
komórkę do końca, odłożył ją na swoje miejsce.
***
Biegł przez miasto ile sił w nogach. Nie miał czasu czekać na autobus,
a tak to miał rozgrzewkę z głowy. Na sale wbiegł zdyszany i zmęczony.
Jego koledzy zatrzymali grę, widząc jak podchodzi bliżej. Naruto już z
samego początku uśmiechał się do niego zadziornie. Zignorował go jednak,
łapiąc szybko za piłkę.
- Na co czekacie. Trenujemy - rozkazał, stając na dziewiątym metrze.
- Nie dość, że spóźniony to jeszcze rozkazuje - prychnął Kiba, puszczając mu oczko.
- Jak tam twoje sprawy? - spytał Neji.
- Mają się w porządku - odpowiedział spokojnie, zaczynając serwy.
***
Sakura wróciła do szkoły na drugi dzień. Otulona w gruby szalik czekała
na Sasuke przed klatką, podśpiewując cicho pod nosem. Nie mogła
doczekać się jutro. W końcu miała iść na pierwszą randkę z Sasuke.
- Jak się czujesz? - spytał, wychodząc z klatki.
- Dobrze - uśmiechnęła się przez szalik.
Sasuke uśmiechnął się pod nosem. Dotknąwszy ją we włosy, wyminął ją i skierował się w stronę przystanku autobusowego.
- Sakura?! Jak się czujesz? - wołał Naruto, widząc jak jego przyjaciółka wchodzi do klasy.
- Dużo lepiej!
- To dobrze - pogłaskał ją Kiba po głowię.
- Trenowaliście wczoraj? - spytała, siadając w ławce.
- Jak zawsze. Pomijając fakt, że Sasuke się spóźnił, to było całkiem nieźle - zapewnił ją Inuzuka.
- Cieszę się. Mam nadzieje, że na następny mecz ogarniecie to pięć
sekund. Już wymyśliłam kolejne zadania - szepnęła uradowana z błyskiem w
oku.
- Nie dzięki. Już wole zostać przy tym jednym! - powiedział stanowczo Uzumaki.
- O Sai co tu robisz? - spytała Ino. Na jego widok zarumieniła się lekko.
- Przyszedłem sprawdzić jak czuje się Sakura - wyjaśnił, pochodząc
bliżej. Otwartą dłonią dotknął jej czoła, sprawdzając czy nie ma
przypadkiem gorączki. - Dzwoniłem wczoraj do ciebie, ale chyba spałaś.
- Wybacz zasnęłam dość wcześnie - przeprosiła go.
- Ważne, że czujesz się lepiej. To ja już wracam na swoje lekcje.
Widzimy się treningu - oznajmił, mierzwiąc jej włosy/
- Ty to masz farta - szepnęła jej Ino, nie mogąc oderwać wzroku od kolegi z równoległej klasy.
- Możesz go sobie śmiało wziąć. Jest na prawdę miły! - odszepnęła jej.
***
Od razu po treningu poszli do rodzinnego domu Sasuke gdzie w trójkę z
jego mamą zjedli obiad. Po posiłku pomogła jej pozmywać naczynia,
porozmawiały chwilę, a później wspólnie wypiły herbatkę. Takie momenty
sprawiały, że kochała tą rodzinę jeszcze bardziej. Nie tylko Sasuke, ale
i jego prze kochaną mamę, jego zabawnego starszego brata i surowego
ojca, który krył prawdziwe uczucia głęboko w sercu, tak samo jak jego
młodszy syn. Na rodzinnych spotkaniach takie jak te czuła się niczym
członek rodziny.
- Dobra jak skończyłyście rozmawiać to chodź już. Chce mnie to z głowy - powiedział Sasuke, przerywając im rozmowę.
- Ale ty jesteś samolubny - powiedziała jego mama, marszcząc delikatnie brwi.
- No już, już. Idziemy - rozkazał, ciągnąc dziewczynę w stronę drzwi.
- Dziękuję za obiad. Do widzenia - pożegnała się pośpiesznie.
- Do widzenia Sakura, przychodź tu częściej! - zawołała za nimi.
***
Jak na koniec października pogoda dopisywała im. Słońce świeciło mocno,
a na niebie nie widać było, ani jednej chmurki. Błękitne niebo
zachęciło ich do przejścia połowy drogi na nogach. Idąc w górę po
stromych schodach podziwiali rozciągające się łąki, zieleń i widok na
miasto. Rozmawiając o najprostszych rzeczach nie czuli zmęczenia. Była
to również kolejna forma treningu wzmocnienia organizmu oraz nóg.
Po dwóch godzina, przeszli połowę drogi. Zatrzymując się na krótką
przerwę postanowili usiąść w cieniu pod gołym drzewem wiśni. Promienie
słoneczne nadal grzały, po mimo iż zbliżała się siedemnasta. Sakura
wyciągnęła z plecaka dwa pudełka bento, które przygotowała z panią Uchiha.
Wdychając świeże powietrze cieszyła się tym dniem jak jeszcze nigdy.
- Czyż nie jest przyjemnie? - spytała, uśmiechając się.
- Może być.
- Reszta drogi minie nam szybciej. Pojedziemy kolejną - powiedziała w końcu.
Sasuke odetchnął z ulgą. Z czystym sumieniem zjadł ostatnią kanapkę,
nie martwiąc się o to, że przed nim kolejne cztery kilometry w górę na
nogach.
- No już wstawaj - popędziła go, wyciągając do niego ręce.
Podróż kolejką zajęła im niecałe pięć minut. Mijając zmęczonych ludzi,
którzy ostatkami sił wchodzili na szczyt cieszyli się, że to nie oni.
Drzwi od kolejki otworzyły się szeroko, ukazując długi i szeroki
korytarz w którym tłoczyło się dużo ludzi. Wychodząc na zewnątrz ujrzeli
tradycyjne świątynie z czerwonymi i brązowymi dachami. Bogato zdobione
wnętrza, kolumny z najpiękniejszymi fryzami, i wielka fontanna, która
stała na samym środku. Starsi ludzie, pili świętą wodę, mając nadzieje
na szczęście i powodzenie w życiu. Dzieci biegały wokoło z wymalowanymi
twarzami, przypominające żaby, a inni turyści siedzieli na ławkach pod
drzewami cieszą się popołudniową ziołową, herbatą, która można było tu
dostać.
- Chodźmy najpierw do świątyni! - zawołała, radośnie, ciągnąć go w stronę wielkiego budynku.
Za nim weszli do środka ukłonili się pomnikowi żaby, który był mędrcem.
Następnie odpalili kadzidełka i każdy odprawił własną modlitwę. W
środku podchodziło się do mnicha w pomarańczowej szacie, który
namaszczał i cicho błogosławił. Kolejnym przystankiem było zjedzenie
specjalnie przygotowanych robaków, które miały wygonić z ciała wszelkie
zło i choroby. Na sam koniec kobiety szły do oddzielnej izby, a
mężczyźni do oddzielnej. Tam dostawało się białą kartkę, tusz i pędzel.
Każdy mógł zapisać własne życie. Później kto chciał mógł odmówić
modlitwę za bliskich i rodzinę. Życzenie składało się na pół, a później
palona w specjalnym tradycyjnym piecu.
Sasuke i Sakura spotkali się przed owym piecem. Oboje w ciszy wrzucili
papier do ognia, a później obserwowali jak kartka paliła się, aż w końcu
zamieniała w popiół, który wyrzucony w postaci dymu, miał dolecieć do
Bogów.
- Ahh...czuję się taka wyciszona - oznajmiła radośnie, rozkładając
ręce. Cały ten proces trwał godzinę i oczyszczał, nie tylko duszę, ale i
umysł.
- Jesteś zadowolona? -
spytał, zapinając kurtkę. Zmianę pogody można było odczuć na własnej
skórze. Za nim weszli do świątyni panował upadł, teraz gdy słońce
chowało się za górami otulał ich nocny chłód.
- Bardzo! Pójdziemy jeszcze tam popatrzeć na miasto z góry? - spytała, wskazując na balkon świątyni.
- Skoro już tu jesteśmy to nic nas nie zbawi jak tam wejdziemy - zgodził się.
Oboje stanęli przy barierce. Zbliżała się godzina dziewiętnasta. Słońce
chowało się za wielkim wodospadem, który zwany był też Doliną Końca.
Jasne promienie odbijały się od błękitnej wody, powodując, że ta
błyszczała niczym milion gwiazd.
- Pięknie prawda? - spytała zachwycona, nie mogąc oderwać wzroku od
przyrody, która ją otaczała. Z jednej strony był piękny widok na naturę,
a gdy przechodziło się na drugą widać było miasto i rozprzestrzeniającą
się technologie.
- Nie wzięłaś bluzy? - spytał niewzruszony.
- Co? A zapomniałam. Tu nie jest tak zimno - oświadczyła.
- Kilka dni temu leżałaś w łóżku, z wysoką temperatura, a teraz
paradujesz jakby było lato. Ty na prawdę czasami jesteś niemożliwa -
westchnął zrezygnowanie - Nie ruszaj się - rozkazał. Rozpiął swoją
bluzę, po czym łapiąc za oba końce objął ją o tyłu, zakrywając jej
ramiona, i zamykając ją w lekkim uścisku.
Zarumieniona wstrzymała oddech. Czuła jego ciepło, które biło z głębi
jego klatki piersiowej. Miała wrażenie, że cały świat wraz z jej sercem
zatrzymało się na kilko sekund. Stojąc tak w blasku słońcu, przy
migoczących wodnych gwiazda oddychała cicho by nie zbudzić się z tego
snu. Chciała tu zostać, nie odchodzić nigdzie. Trwać w jego ramionach do
końca życia.
- Musimy to uwiecznić - szepnęła, wyciągając z kieszeni telefon - Ty też swój wyciągnij - poprosiła, wyciągając rękę.
- Na prawdę chcesz zrobić zdjęcie - mruknął.
- Tylko jedno, jak ci się nie spodoba możesz usunąć. Uśmiechnij się - powiedziała radośnie.
Sasuke pochylił się lekko to przodu, opierając podbródek o jej ramie.
Nie uśmiechnął się, ale z lekkiego załamania w kąciku ust można było
wywnioskować, że jest szczęśliwy.
- Do końca dnia. Przynajmniej do końca dnia nie zmieniaj tapety - poprosiła, oddając mu komórkę.
Sasuke spojrzał na wyświetlacz. Ich wspólne zdjęcie, owiane blaskiem
słońca, uśmiechało się do niego z tapety. Bardziej od widoku w tle,
przyciągał szeroki, i radosny uśmiech Sakury, który sprawiał, że chciało
mu się śmiać.
- Lepiej dobrze
się przypatrz, bo nie mam zamiaru wchodzić tu drugi raz - oznajmił,
przyciągając ją do siebie mocniej. Jesienny wiatr zawiał, rozwiewając
jej zapach ciała, wraz z włosami, które tańczyły w powietrzu.
***
Do miasta wrócili na dwudziestą. Podczas podróży powrotnej autobusem
spali z głowami opartymi o siebie. Dopiero na dworcu w Konoha obudził
ich kierowca, oznajmiając, że już dojechali i, że trzeba wysiadać.
- Awww...- ziewnęła, wyciągając ręce.
- Co kupiłaś w tym sklepie z pamiątkami? - spytał nagle.
- A tam...
Sakura wyciągnęła z torby dwie zawieszki. Jedna była w kształcie
białego ślimaka z niebieskimi paskami na grzbiecie, a druga przedstawiała niebieskiego, wręcz granatowego węża.
- Co to - zaśmiał się głośno.
- Ten pan sprzedawca powiedział mi, że istnieje legenda w której
ślimak, wąż i żaby tworzyły zamknięty krąg życia. Jedna rasa nie mogła
przeżyć bez drugiej. Żaba boi się Węża, Wąż boi się Ślimaka, a Ślimak
boi się Żaby.
- Czyli co? Ty się boisz mnie, a ja jakieś żaby? - prychnął jeszcze bardziej.
- Bardziej. Ja nie mogę żyć bez ciebie. A skoro żaby tutaj nie ma to ty
beze mnie. To taki talizman - wyjaśniła, wyciągając do niego rękę z
zawieszką węża. - Ale skoro nie chcesz to mogę to dać komuś innemu -
powiedziała po chwili.
- Rób jak chcesz - odwrócił się do niej tyłem, nie chcąc pokazać jak waha się przez wzięciem talizmanu.
- W porządku. Schowam go dla ciebie w twoim plecaku. Jak poczujesz
kiedyś, że nie możesz beze mnie żyć, to go zawiesisz - oznajmiła,
wrzucając mu zawieszkę ślimaka, do jednej z przegródek.
- Czemu zostawiłaś sobie węża?
- Żeby pamiętać, że tą osobą od której nie mogę się uwolnić to ty - powiedziała po chwili zamysłu.
- Lepiej wracajmy już do domu - poprosił, dotykając jej głowy.
***
- To do jutro! - pożegnała się.
- Ta, na razie - opowiedział jej obojętnie i ruszył przed siebie do swojego mieszkania.
Sakura jak zawsze stała w drzwiach, odprowadzając go wzrokiem.
***
Niedzielny trening dobiegł końca. Wszyscy siedzieli na ziemi,
oddychając głęboko. Byli zmęczeni po dwu godzinnej grze w pięć sekund.
Do następnego meczu zostały dwa tygodnie. Musieli dać z siebie wszystko
by przejść eliminacje.
- O. Byłaś na świętej górze Myoboku? - spytał Sai, dotykając palcami, zwisający breloczek węża.
- Tak skąd wiedziałeś?
- Bo też tam byłem w wakacje z rodzicami. Też mam taki breloczek tylko,
że z ślimakiem - uśmiechnął się radośnie - Chyba jesteśmy sobie
przeznaczeni - dodał, głaszcząc ją po głowię.
- Czasami jak słyszę twoje teksty na podryw to rzygać mi się chce - skomentował Kiba, wstając z ziemi.
- O czym wy w ogóle mówicie. Wąż, ślimak...może jeszcze dodacie żabę,
żeby zamknąć krąg - zaśmiał się Naruto, myśląc, że jego żart faktycznie
jest tak wspaniały na jaki myślał.
- Nie, lepiej mu nie mówić - zgodził się Neji, wymieniając wzrok z resztą drużyny.
- Idziemy do Ichiraku? - spytał Lee.
- No jasne. Dziś niedziela męski wypad! - krzyknął Naruto. - Ale ty
Sakura jak chcesz to możesz iść z nami - dodał, odwracając się do niej
przodem.
- Nie dzięki. Ja już mam plany na dziś - puściła im oczko, i wybiegła z sali.
***
Nie ważne gdzie weszli zawsze bił od nich blask. Ubrani w najprostsze
jeansy i T shirty, podbijali serca wszystkich dziewczyn na ulicy. Jak
zawsze dziarskim krokiem weszli do Ichiraku. Kiba stał na początku,
przewodząc nimi niczym samiec alfa przewodzi watadze. Jego radosna mina
zmieniła się na ponurą gdy z oddali zobaczył, że ich miejsce jest
zajmowane przez inną grupą.
- Hej, co to za dziewczyny - Naruto wytężył wzrok, widząc dość dużą grupę.
- Ej czy to nie twoja Temari? - spytał Chouji, pokazując palcem na
blond-włosa dziewczynę, która sączyła drinka z palemką.
- A obok niej nie siedzi Ino, i Hinata? Ejj i tam dalej widzę Sakurę i TenTen! - zawołał Naruto.
- Co wy tu robicie? - spytał niemiło Kiba, stając nad ich stołem.
- Mamy babski wieczór nie widać? - odpowiedziała tym samym Ino,
przekładając nogę na nogę. Jej zgrabne nogi, wydawały się jeszcze
dłuższe w czarnych kabaretkach i płaskich srebrnych balerinach.
- Nie wiem czy wiecie, ale my tu zazwyczaj siedzimy - powiedział Lee.
- Przykro mi. Dziś my tu siedzimy. Jeśli macie jakiś problem, to
możecie iść do innego lokaju - wtrąciła Temari, odkładając drinka na
bok. Jej biała bokserka odsłaniała nie tylko ramiona, ale i uwydatniała
piersi. Krótkie, morowe spodenki, podkreślały jej nogi, które ciągnęły
się do nieba.
- Jak ty
wyglądasz pół ubrana - fuknął na nią Shikamaru, ściągając z siebie
bluzę. Jednym ruchem, rzucił na nią, nakazując włożyć to na siebie.
- No co. Jak wy możecie tu codziennie przychodzić podrywać dziewczyny
to czemu my nie możemy - wzruszyła ramionami, przykrywając bluzą nogi.
- Załóż to na gorę, a nie na nogi - burknął.
- Sakura ty też? - jęknął Naruto, nie mogąc oderwać wzroku od jej
czarnego T shirtu w białe gwiazdki, oraz czerwoną zwiewną spódniczkę, z
szeroką gumką w pasie. No nogach miała czarne, pełne, wiązane, buty na
grubym obcasie.
- Wybacz. Nie mogę cały czas siedzieć tylko z wami - powiedziała przepraszająco.
- W takim razie może przysiądziemy się - zaproponował Sai.
- Nie dzięki. Już mówiłam. To damskie spotkanie. Po za tym czekamy na
kogoś - powiedziała dumnie Ino - O już są! Deidara! Sasori tutaj! -
zawołała, machając do grupki mężczyzn, którzy właśnie weszli do środka.
- O, mały Sasuke co tutaj robisz? - spytał jeden z nich, mierzwiąc mu włosy.
- Znacie się? - spytała Temari.
- Tak, to młodszy brat mojego przyjaciela - wyjaśnił blondyn imieniem Deidara.
- Nie wstyd wam umawiać się tak młodymi dziewczynami - warknął na niego, strzepując dłoń.
- Jak to dziewczynami? To piękne, młode kobiety - szepnął Sasori, siadając obok Sakury.
- Jesteśmy tylko cztery lata starsi. 19 lat to nie jest przestępstwo - rzekł Yahiko.
- Także spływajcie gówniarze i dajcie nam porozmawiać z pięknymi paniami - rozkazał Hidan, machając na nich dłonią.
- Ależ oni mnie denerwują - skomentował zirytowany Kiba, siadając na krześle, dwa stoliki dalej.
- Nie dość, że zajęły nam miejsce to jeszcze udają, że nas nie znają - burknął Naruto.
- Dajcie spokój. Przecież rozmawiają. My też rozmawiamy z dziewczynami - przypomniał Neji.
- Albo mi się zdaję, albo ten chłopak w czerwonych włosach z grzywką na
bok, podrywa TenTen - powiedział Sai, wskazując palcem, na ramię,
którym ją obejmował.
- Zaraz mu połamię tą rękę - warknął.
- One robią to specjalnie...chcą żebyśmy byli o nie zazdrośni.
Pfff...myślą, że im się uda... - powiedział oburzony Lee. W spokoju
oparł się plecami o oparcie, popijając swoje zamówione piwo.
- Czemu ten blondyn rozmawia z Hinatą...przecież ona nie lubi gadać z facetami - burknął Naruto.
- Czy Sakura nie za dobrze się bez ciebie bawi? - spytał Shino.
Sasuke spojrzał przez ramie Yahika na Sasoriego i Sakurę, którzy
siedząc schowani w kącie, rozmawiali o czymś wesoło, popijając alkohol.
Chłopak co jakiś czas pochylał się do jej ucha, szepcząc coś, a czasami
wyjmował swoją komórkę by zrobić sobie wspólne zdjęcie.
- Niech robi co chce. Ma do tego prawo - powiedział obojętnie.
- Jak jeszcze raz każe jej ściągnąć tą bluzę to osobiście ją stąd wyprowadzę - zagroził Shikamaru, zaciskając palce na szklance.
- Od kiedy ty się tak nią przejmujesz? Czy nie jesteś typem luzaka, który niczym się nie przejmuje? - spytał Kiba.
- Byciem luzakiem, a patrzenie jak podrywają twoją dziewczynę to dwie różne rzeczy!
- O idą chyba gdzieś! - krzyknął Naruto - Okey. Udajemy, że nas to nie
interesuje! - zakomunikował, prostując się. Wszyscy jak na komendę
odwrócili się i przybrali swobodne pozycje.
- My idziemy na karaoke, więc jak chcecie to możecie wrócić na swoje
miejsce - powiedziała złośliwie Ino, pstrykając Kibe w czoło.
- Na jakie karaoke?! - krzyknął Neji.
- Na takie gdzie się śpiewa. Napiszę do ciebie jak wrócę. Ty też baw
się dobrze - pożegnała się Tenten, całując przyjaciela w policzek.
- Zaraz ich zabije! - powiedział sfrustrowany Nara, oddychając ciężko.
- Powinniśmy iść za nimi? - spytał Chouji.
- Zwariowaliście? Gdzie wasza męska duma? Mamy męski wieczór i nigdzie
się stąd nie ruszamy! Zaraz znajdę nam jakieś fajne towarzystwo! -
oznajmił Kiba, rozglądając się po lokaju.
***
Mijając dom Sakury, zatrzymał się na chwilę. Popatrzył na jej okno
balkonowe, z którego biła ciemność. Zastanawiał się czy śpi, czy jej po
prostu nie ma w mieszkaniu. Korciło go by iść dalej przed siebie, jednak
jakiś głosik w głowie mówił żeby zadzwonić do niej i się upewnić, czy
aby na pewno jest w pokoju. Nim się zorientował, trzymał komórkę przy uchu, z
wybranym numerem.
- Halo? Gdzie ty jesteś? - spytała, starając się utrzymać obojętny ton głosu.
- Na karaoke nadal.
- Tak myślałem. Przyjechać po ciebie, czy wrócisz sama?
- Co? A która jest godzina? - krzyczała do słuchawki, przekrzykując muzykę.
- Prawie dwunasta w nocy!
- Sasori powiedział, że mnie odwiezie, ale jak chcesz to możesz przyjechać po mnie.
- Czy Sasori przypadkiem nie pił?
- Pił.
- Zaraz tam będę - rzekł i rozłączył się.
***
Sakura zeszła na dół po niespełna dziesięciu minutach. W
przeciwieństwie do tego co zakładał, szła prosto i zwinnie.Nie chwiała
się na boki, nie śmiała się sama z siebie, i nie zachowywała się nie
trzeźwo.
- Ale zimno - stwierdziła, podbiegając do niego.
- Jak głupim trzeba być, by nie wziąć żadnego płaszcza? - spytał niemiło, zakładając na jej ramiona własną kurtkę.
- Zapomniałam. Byłam zbyt podekscytowana tym spotkaniem.
- Licealistki na randce z studentami - skwitował.
- Po pierwsze nie randka tylko spotkanie, a po drugie wy robicie to
samo - wytknęła mu, idąc w stronę przystanku autobusowego.
- Nie mogliście przynajmniej iść do jakiegoś bliższego karaoke, a nie tego na drugim końcu miasta?
- Nie ja wybierałam. Oni tu chcieli, bo można wnosić alkohol.
- Nie wyglądasz na pijaną.
- Bo je nie pije.
- To masz szczęście. Nie miałbym ochotę cię odprowadzać do domu pijaną i jeszcze się tłumaczyć twoim rodzicom.
***
w Autobusie zajęli miejsce na samym tyle. Sakura, która usiadła pod
oknem, od razu gdy ruszyli oparła się głową o ramie Sasuke i zasnęła w
przeciągu kilku sekund.
Sasuke
westchnął głośno. Przez całą drogę zastanawiał się co mu strzeliło do
głowy, by jechać po nią na drugi koniec miasta. Mógł przecież zamówić
jej taksówkę.
Obudził ją zimny podmuch wiatru. Ostatnią rzeczą jaką pamiętała to było
wejście do autobusu. Nie przypominała sobie, by z niego wysiadała.
Widząc ziemię, oraz czyjeś buty, czknęła cicho pod nosem.
- W końcu się obudziłaś! - fuknął cicho, podrzucając ją lekko do góry.
- Zasnęłam? - jęknęła - Mogłeś mnie obudzić, nie musisz mnie nieść na barana - powiedziała przepraszająco.
- Budziłem, ale nie wstawałaś. Jednak chyba troszeczkę byłaś pijana - stwierdził.
- Wybacz - szepnęła, mocniej zaciskając uścisk.
- Nie przepraszaj. To nie twoja wina, że masz słabą głowę.
- Ale moja, że pozwoliłam sobie tyle wypić - westchnęła.
- Następnym razem po prostu pilnuj się - poradził jej, stawiając na
ziemi. Stali już pod jej domem. Na ulicy nie było widać, ani jednej
żywej duszy. Był środek nocy, pomarańczowe światło latarni oświetlało,
ciemność.
- Dziękuję - szepnęła, całując go w policzek. - Do zobaczenia jutro - pożegnała się i zniknęła za drzwiami.
***
Piątkowy mecz wygrali dzięki równowadze. Tak jak powiedziała Sakura ich
przeciwnicy byli wysocy i bardzo silni. Ich ataki potrafiły wybić zęby,
a wysokie wystawy, tylko ułatwiały sprawę. Na szczęście dzięki pięciu
sekundowym ćwiczeniom udało im się wybronić i zdobyć punkty. Im więcej
sukcesów odnosili tym większą publiczność przyciągali na szkolne
trybuny. Udało im się wyjść z grupy. Następnym krokiem była wygrana
dwóch z trzech meczy by wyjść z grupy i trafić do ćwierć finałów.
***
Między nauką, a treningami, zaczęło brakować czasu na zabawę. Im bliżej
egzaminów końcowych tym więcej zadań, i więcej informacji od nich
wymagano. Zamiast wieczornych spotkań przy puszcze piwa, to wszyscy
trzecioklasiści siedzieli w domach, ucząc się do sprawdzianów.
Sakura, która wytrwale wstawała każdego dnia by zrobić śniadanie sobie i
Sasuke odczuwała pewnego rodzaju zmęczenie. Nie przeszkadzało jej do
jednak. Cieszyła się, że teraz gdy nie wychodził z chłopakami i nie
flirtował z dziewczynami miał dla niej te kilka minut więcej dziennie.
- Nie mogę uwierzyć, że za tydzień mamy wyjazd meczowy! - powiedziała
radośnie, okręcając się wokół własnej osi. Panował środek zimy. Ulice
Konohy pokryły śnieżno - białe, puchowe kołdry, które w dotyku z ludzką
skórą topniały.
Sasuke zaśmiał
się pod nosem. Przechodząc obok niej, naciągnął jej czapkę na głowę, po
czym ruszył bez słowa przed siebie.
***
Na mecz wyjazdowy szkoła postanowiła wysłać drużynę czirliderek, które
miały zagrzewać ich do boju. W sobotę rano, pod szkołą czekał na ich
autokar, a w nim osiem dziewczyn, ubrane w szkolny strój, z kolorowymi
pomponami, i pełnym makijażem.
- Jestem chyba w raju! - powiedział rozmarzony Kiba, siadając obok jednej z nich.
- O! Sasuke! Siadaj tutaj! - zawołała liderka zespołu. Czerwono włosa
kobieta, w okularach imieniem Karin. - Mam nadzieje, że wygracie! -
powiedziała radośnie, ciągnąć go na wolne miejsce.
- Dzięki - powiedział niepewnie.
Sakura, starając ukryć się zirytowanie usiadła w rzędzie obok pod
oknem. Tuż obok niej usiadł Sai, którzy uśmiechając się szeroko,
wyciągnął z plecaka jej ulubioną przekąskę pocky.
- Przygotuj się przed nami trzy godziny jazdy! - oznajmił jej, poprawiając czapkę, która za bardzo nachodziła na oczy.
- Czuję, że prześpię ten czas - oznajmiła, ziewając.
- Nie krępuj się. Jestem tuż obok - powiedział, łagodnym głosem, klepiąc się po ramieniu.
Sakura odpowiedziała mu uśmiechem. Żałowała, że nie może usiąść koło
Sasuke. Gdy na niego patrzyła starała się nie pokazywać, jak bardzo ją
boli, że rozmawia tak swobodnie z nowo poznanymi osobami.
- Chcesz posłuchać muzyki? - spytała, wyciągając z torebki komórkę oraz słuchawki.
- Chętnie - włożył do ucha, jedną słuchawkę.
- Wiesz. Mam nadzieje, że kiedyś pokażesz mi jak malujesz - ziewnęła.
- Ja też. Mam nadzieje, że kiedyś pójdziesz ze mną do muzeum obejrzeć ulubioną wystawę.
Ciche chrapanie obiło mu się uszy. Sakura zasnęła równo z odjazdem
autokaru. Nie przeszkadzał jej hałas i rozgrzewające okrzyki. Spała
smacznie, nie przejmując się niczym.
Sai wyciągnął z plecaka blok rysunkowy oraz ołówek.
***
- Oni są parą? - spytała jedna z dziewczyn, odwracając się do nich przodem.
Sasuke spojrzał przez ramię na tą dwójkę. Oboje spali oparci o siebie, z
słuchawkami w uszach. Sakura przykryta była jego kurtką. Oddychała
spokojnie i równomiernie, tworząc parę na szybie.
- Nawet ją narysował - zaśmiał się Kiba, podając dalej szkicownik.
Na białej kartce narysowana była Sakura. Oparta była o jego ramię. Spod
białej czapki wystawały kosmyki włosów, które otulały jej okrągłą
twarz. Z lekko rozchylonych ust wydobywała się para. Jej lewa dłoń
spoczywała na kolanie, zaś prawa była spleciona z inna dłonią, które
ramie ucinało się w połowie wraz zakończeniem kartki. Sasuke wiedział,
że ta ręka należała do Saia, oraz, że było to jego wyobrażenie.
***
Na piętnastu minutowym postoju z autokaru wyszli wszyscy prócz Sakury,
która nadal spała. Sai, który przebudził się dziesięć minut wcześniej
wyszedł kupić dla niej i dla siebie kawę. Sasuke, który nadal był w
autokarze, usiadł obok niej. Pierwszy raz z bliska przyjrzał się jej
śpiącej twarzy. Jego oddech otulał jej twarz, a jej jego. Czuł coś
dziwnego co wylewało się w jego ciele.
- Sasuke? - szepnęła, otwierając oczy.
Soczyste zielone oczy, które napotkał błysnęły niebezpiecznie. Mimo iż
była zaspana wciąż cieszyła się na jego widok. Leniwie, wyciągnęła ręce,
dotykając prawą dłonią, jego ramienia.
- Znów zasnęłam? - spytała, marszcząc nos.
- Tak. Zawsze zasypiasz jak jedziesz dłużej niż pół godziny -
westchnął, wstając. Wyciągnął do niej ręce, oznajmiając, że czas wstać.
- Napiłabym się kawy - jęknęła, ściskając jego ręce. Siłą wyciągnięta z
autokaru, zaczerpnęła świeżego powietrza, które od razu przebudziło ją.
- O. Nasza śpiąca królewna wstała? - zaśmiał się Naruto, machając do niej ręką.
- Co jecie? - spytała zaciekawiona, siadając obok blondyna.
- Hot dogi - podstawił jej pod usta, parówkę z bułką.
- Nie jest taka zła - stwierdziła, przegryzając kęs.
- Zamawiała pani kawę? - spytał przesadnie Sai, podając jej kawę.
- Ależ tak proszę pana - zaśmiała się - Tego mi było trzeba! - oznajmiła radośnie.
- Patrz jak czytam ci w myślach.
- Sasuke siadaj! - zawołała Karin, pokazując mu wolne miejsce.
- Ej, stary! Musze ci pokazać siadaj! - zawołał w tym samym momencie Naruto, robiąc mu miejsce obok Sakury.
- Co? - spytał, siadając obok niego.
- Tego gadającego psa imieniem Pakkun o którym ci mówiłem - powiedział, wyciągając telefon.
- To zaraz, pójdę sobie coś kupić do jedzenia. Chcesz coś? - zwrócił się do Sakury.
- Kanapkę tą co zwykle i kup mi jakieś słodycze - poprosiła, dopijając kawę.
- Masz nie było kanapki z kurczakiem to wziąłem ci z fetą, i tu masz
truskawkowe pocky i czekoladę. Kupiłem ci jeszcze jedną kawę - położył jej rzeczy na ławce, a swoje przed sobą.
- Ile dałeś cukru?
- Dwie saszetki jak zawsze. Pokaż ten filmik - zwrócił się do Naruto, który patrzył na niego z lekko zdziwioną miną.
- O, poprosiłeś jeszcze o spienione mleczko. Mmm, kawa i pocky truskawkowe - zamruczała pod nosem, oblizując usta.
- Czy wy jesteście para? - spytała jedna z czirliderek, spoglądając na nic lekko spod byka.
- Można tak powiedzieć - odpowiedziała jej szybko.
- Nie mam dziewczyny. Nie lubię związków. Ona mówi tak każdemu -
sprostował Sasuke, nie odwracając wzorku od gadającego psa.
- Dziwne....wydaje się, że znają się bardzo dobrze. Nawet wie ile
słodzi kawę i co kupić gdy skończy się jej ulubiona kanapka - szepnęła
jedna do drugiej.
- Na pewno coś kręcą tylko się nie chcą przyznać - odszepnęła jej.
Po piętnastu minutach wszyscy wrócili do autokaru na swoje miejsce.
Sakura po wypiciu dwóch kaw nie czuła się już tak senna. Resztę drogi
rozmawiała Saiem, opowiadając mu o różnych zainteresowaniach i
historiach z życia.
***
Naruto wszedł na salę gimnastyczną. Widząc jakiej jest wielkości
otworzył szeroko buzię. Pamiętał ją jeszcze z przed dwóch lat gdy farba odpadła
ze ścian, a z sufitu kapał deszcz. Teraz było tu nowocześnie, czysto, i
ładnie. Nowa podłoga, nowe ławki i nowe piłki. Wszystko wyglądało jakby
przez dwa lata przygotowywali się na wygraną.
Mecz zaczął się o trzynastej. Mieli więc półgodziny na przebranie się
i rozgrzanie. Piętnaście minut przed trzynastą na salę zaczęli zbierać
się uczniowie oraz przeciwna drużyna. Tak jak głosiły plotki ich drużyna
była zbieraniną kwiecistych chłopców o pięknych twarzach i
uwodzicielskich ciałach.
- Czy oni są Bogami? - spytała Karin.
- Nie wiem, ale mam ochotę im dopingować zamiast naszym....
- Ja też.
- Znów zbierają same pochwały... - skwitował Kiba.
Ich lider Shii, blond włosy chłopak z lekko odstającymi włosami, i
grzywką na lewy bok zatrzymał się, widząc Sakurę. Podszedł do niej,
spoglądając głęboko w oczy. Jasno brązowe tęczówki błyszczały pewnością
siebie.
- Miło mi cie poznać. Jestem Shii lider drużyny - przedstawił się, wyciągając do niej dłoń.
- Sakura Haruno. Jestem...strategiem? Trenerem? Maskotką?
- Zabawna jesteś. I do tego bardzo ładna - zaśmiał się, całując ją w dłoń.
Sakura zarumieniła się. Niepewnie wyciągnęła dłoń z jego uścisku, po czym splotła palce ze sobą.
- Mam nadzieje, że po meczu uda mi się wyciągnąć od ciebie numer - powiedział z nutką nadziej.
- Wybacz kolega, ale jest nasza - powiedział kpiąco Naruto, obejmując ją ramieniem.
- Znajdź sobie inną dziewczyną - dorzucił Kiba, obejmując ją z drugiej strony.
- Dawno się nie widzieliśmy. Mam nadzieje, że dużo trenowaliście. W tym
roku mamy zamiar wygrać ten turniej - oświadczył Shii.
- Nie uda się to wam. W tym roku mu zwyciężymy - wtrącił Neji.
- Zobaczymy. No cóż zaraz się wszystko wyjaśni.
Sędzia zagwizdał, ogłaszając oficjalną rozgrzewkę. Wszyscy oprócz
graczy mieli zejść na bok. Sakura usiadła na ławce, obok opiekunka Anko,
która teoretycznie była ich trenerem i brała za nich odpowiedzialność.
- Przez pierwsze piętnaście minut grajcie agresywnie. Chce zobaczyć
jakie są ich umiejętności i słabości - nakazała im Sakura.
- Okej - przytaknął Naruto.
Pierwszą przerwę zażądała drużyna przeciwna. Przegrywali pięcioma
punktami i wyglądali na zrelaksowanych jakby też oceniali umiejętności
Konohy.
- Mam! - powiedziała
Sakura, pokazując im tablicę na której rozpisała kilka ustawień,
podpisała wszystkie słabości i zalety przeciwników oraz kontratak.
- Uważajcie tylko na tych dwóch i powinniście wygrać.
***
Kiba oraz Naruto rzucili się na Sakure, biorąc ją na ręce. Wyrzucając
wysoko w górę, krzyczeli jak cudowna jest i mądra. Dzięki jej strategi
udało im się wygrać i zdobyć uznanie w oczach tutejszych dziewczyn,
które wykrzykiwały ich imiona.
- Jesteś najlepsza! - zawołał Lee.
***
Przed szkolnym wyjściem złapał ją Shii, mając nadzieje, że uda mu się
zdobyć jej numer telefonu. Ubrany w czarne, wąskie spodnie, i szarą
bluzę z kapturem, wydawał się na typowego złego chłopczyka, który lubi
bawić się dziewczynami.
- Przykro mi Shii, ale mam kogoś - powiedziała w końcu.
- Masz kogoś? - powtórzył zdziwiony.
- Tak. To jeszcze nie mój chłopak, ale jest to ktoś dla mnie bardzo
ważny. Także przepraszam, ale nie dam ci swojego numeru - odmówiła.
- No cóż. Zdziwiłbym się gdybyś nie miała kogoś - pochylił się nad nią delikatnie, prawie dotykając ustami jej warg.
- Okej. Odsuń się - zażądała, lekko speszona.
Shii uśmiechnął się zadziornie. Wsparł się ręką, która oparł o ścianę, i
zbliżył się do niej całym ciałem, przyciskając ją lekko.
- Hej...serio jesteś za blisko - pisnęła.
- Nie wiem co właściwie robicie, ale zaraz wyjeżdżamy więc lepiej
zakończcie do szybko - powiedział Sasuke, zimnym tonem.
- Jak nie chcesz się patrzeć to nie patrz - rzucił mu Shii.
- Nie to, że nie chce, ale ona chyba sobie tego nie życie. Także,
wybacz, ale zabieram ją - złapał ją za nadgarstek i pociągnął w
stronę autokaru.
- Dzięki - szepnęła, podpierając się drzwi.
- Co ty nie nauczyłaś się na samoobronie jak radzić sobie z takimi typami - burknął na nią.
- Nie chciałam mu zrobić krzywdy - broniła się.
- Tak. Lepiej, żeby on ci zrobił - mruknął.
- Byłeś tam więc nic mi się nie stało. To się liczy - uśmiechnęła się do niego, siadając pod oknem.
Sasuke stał chwile w przejściu, zastanawiając się gdzie usiąść. W końcu zdecydował, że usiądzie z Sakurą.
- Wiesz, że zaraz zasnę.
- Wiem. Śpij.
Reszta osób załadowała się chwilę później. Radosne okrzyki, i piosenki
cziliderek, towarzyszyły im przez całą drogą. Nikt nie zwrócił
szczególną uwagę, na tę dwójkę, która krótko po odpaleniu silnika
wybrała się do krainy snów.
Jak
za pierwszym razem, po dwóch godzinach zatrzymali się na tej samej
stacji paliw co rano. Tym razem postanowiono zrobić dłuższą przerwę, by
zaspokoić żołądki w pobliskiej pizzeri.
- Hej wstawaj - obudził ją dobrze znany głos.
- Gdzie jesteśmy? - leniwie przetarła oczy, spoglądając za zaparowaną szybę.
- Na stacji. Idziemy na obiad do pizzeri.
- O jak super! - zawołała rozbudzona.
- O śpiąca królewna i książę w końcu przyszli! - zawołał Naruto,
machając do nich ręką. Grupa podzieliła się na dwa stoliki. Przy jednym
siedzieli sportowcy przy drugim dziewczyny. Sakura, która nie należała
oficjalnie do drużyny zmuszona była usiąść z czirliderkami.
- Tak z ręką na sercu, przyznaj się co cię łączy z Sasuke? - spytała
blond włosa dziewczyna, nachylając się do niej przez cały stół.
- Jesteśmy bliskimi przyjaciółmi.
- Ale łączy was coś więcej prawda? - wtrąciła druga, nie mogąc uwierzyć w jej słowa.
- Niestety nie. Ale w przyszłości będą jego dziewczyną. Na pewno -
oznajmiło stanowczym tonem, który mówił, że żadna inna dziewczyna nie ma
przy niej szans. Jej poważny wzrok przeszedł po twarzach koleżanek z
szkoły i jasno oświadczał, żeby nawet nie próbować o nim myśleć jak o
partnerze.
- W takim razie jak
masz zamiar być dziewczyną Sasuke, to innych zostaw. Nie baw się męskimi
uczuciami - ostrzegła ją Karin, poprawiając okulary.
- Proszę się o to nie martwić. Nie mam zamiaru. Jeśli jest ktoś w
drużynie kto wam się podoba śmiało możecie działać. Jednak pamiętajcie,
że ten jeden jest już zajęty.
-
Hej dziewczyny koniec, koniec. Jedzmy! - załagodziła sytuacje jedna z
koleżanek Karin, podając każdemu talerz i sztuce. Pizza, która
przyjechała na wielkich tacach, pachniała, i wyglądała cudownie. Nikt
nie myślała o sprzeczkach, ani problemach miłosnych. Teraz
najważniejszym priorytetem było zaspokojenie głodu.
***
Kolejne dwa mecze przebiegły według planu rozpracowanego przez
Shikamaru i Sakurę. Jako jedna z z trzech drużyn wyszli z grupy
bez żadnej porażki. O ich osiągnięciach mówiono nie tylko w rodzinnym
mieście, ale i po za murami miasta, gdzie najwięksi sponsorzy polowali
na perełki, by zrobić z nich gwiazdy przyszłego formatu sportowego. W
szkolę uczniowie coraz chętniej przychodzili na mecze, a nawet
rozmawiali o rozgrywkach prawie tak często jak o finałach piłki nożnej,
czy eliminacjach do koszyków.
W
lutym zaczęła się druga faza walki o puchar. Tym razem z grupy mogły
wyjść po dwie drużyny, które będą mieć przynajmniej dwie
wygrane, albo największą ilość punktów, którą można było dostać za
pracę zespołową, technikę, oraz grę. Nikt nie wiedział kto ile zdobył
punktów. Na każdym meczu prócz sędziego były dwie osoby z komisji, które
oceniały. Łączną liczbę uzyskanych punktów ogłaszano dzień po ostatnim
grupowym meczu.
- Eh...czyli możemy przegrać tylko raz....akurat musieliśmy trafić do
grupy, gdzie są trzy zespoły, a nie cztery - westchnął Kiba.
- Co boisz się? - spytała Sakura, patrząc na niego znacząco.
- Nie, ale zawsze są większe szanse na wyjście z grupy, jak się ma dwa
przegrane i dwie wygrane...jak przegramy dwa mecze po nas - dodał
zasmuconym głosem.
- I tak z naszej grupy wyjdą dwie drużyny. A jedną z nich będziemy my! - zapewnił go Neji.
- Będzie w porządku. Z Shikamaru obmyśliliśmy trening na następne kilka
tygodni także rozgrzewać się! - rozkazała, dmuchając mocno w gwizdek.
***
Czas zabaw i hulanek skończył się na dobre. Po ciężkich i męczących
treningach Sasuke wracał do domu, gdzie resztę wieczoru spędzał nad
książkami. Nocami rozmyślał, gdzie złożyć papiery i co robić dalej. Jako
dziecko zawsze pragnął pracować z ojcem. Miał mu za złe, że go
przeniósł z szkoły policyjnej z drugiej strony im więcej myślał o
obecnej sytuacji cieszył się. Dawniej przesiadywał w pokoju co jakiś
czas, spotykając się z Naruto. W poprzedniej szkolę nie poznał zbyt
wielu osób. Wszyscy wiedzieli, że jest synem głównego szefa posterunku.
Jedni się go bali, inni próbowali zaprzyjaźnić, mając nadzieje, że ta
znajomość wpłynie dobrze na przyszłe wyniki egzaminów oraz testy
końcowe. Jedyną osobą, która zawsze przy nim była to Sakura. Odkąd pamiętał
zawsze była obok. Każdego dnia w podstawówce, każdego w gimnazjum i
każdego w liceum. Mimo iż nic jej o sobie nie mówił, ona wiedziała
wszystko. Co lubi, a czego nie. Kiedy jest zły i zdenerwowany, a kiedy
ma wszystko w nosie. Jego ojciec wyjątkowo lubił ją i chętnie z nią
rozmawiał przy popołudniowej herbatce. Itachi również traktował ją jak
młodszą siostrę, a matka wręcz uwielbiała jej towarzystwo, często
nazywając ją synową.
Wszystkie
te myśli i wspomnienia kumulowały się. Jeszcze nie wiedział co z tego
wyniknie. Był szczęśliwy. Odnalazł swoją pasję w siatkówce, poznała
prawdziwych przyjaciół, skosztował kobiecego ciała, oraz grzechu
cielesnego, który był mu wcześniej obcy. Pił alkohol jak każdy
nastolatek i jak każdy nastolatek zarywał noce, ucząc się do egzaminu.
Jedną rzecz jaką mógł stwierdzić to ta, że jest szczęśliwy, będąc
wolnym.
***
Na tydzień przed meczem, każdemu zaczął udzielać się syndrom Choujiego,
który przewidywał przegraną na każdym meczu. Przestraszony, z brakiem
wiary w siebie panikował przed pierwszym meczem z faworytem tego
turnieju. Zeszłoroczni wicemistrzowie mieli zjawić się w ich szkole.
Pozostałe drużyny cieszyły się, że święta trójca została wylosowana tak,
a nie inaczej. Mistrzowie, oraz zdobywcy trzeciego miejsca trafili do
jednej grupy trzy drużynowej, z czego już wiadomo było, że tylko jedna
przejdzie dalej. Srebrni byli w jeden grupie z liceum Konoha oraz liceum
informatycznym. Wszyscy z góry obstawiali, że obecni wicemistrzowie na
pewno wyjdą z góry, a drugą drużyną będzie Informatyk, który podobno w
tym roku obfitował w świeżą krew pierwszoklasistów i doświadczenie
starszych uczniów.
***
Sakura jęknęła niczym małe dziecko, patrząc się błagalnym wzrokiem na
swoich rodziców. Nie rozumiała jak mogli wybrać dla niej taką ścieżkę
życia, a nie inną. Na nic zdawały się błagania i szlochy. Teraz gdy
klamka zapadła nie było odwrotu.
- Przykro mi kochanie - szepnęła jej mama, głaszcząc z czułością po głowię.
- M..muszę wyjść - oznajmiła, wstając drastycznie od stołu. Niedbale
założyła zimowe buty, szalik, i kurtkę, którą włożyła już w drodze na
dół. Nie przejmowała się tym, że jest minus osiem stopni i sypię śnieg.
Chciała żeby ktoś ją pocieszył i powiedział, że wszystko będzie dobrze.
Za nim weszła do dobrze znanej jej klatki schodowej, postała chwilę na
mrozie. Nie chciała by zastał ją obsmarowaną, z czerwonymi oczami i
jąkającą się przy każdym słowie. Chłodne powietrze szybko oczyściło jej
twarz od opuchlizny.
Zapukała
delikatnie do drzwi. Po minucie znów zapukała. Gdy nikt jej nie otworzył
spojrzała na komórkę. Była godzina dwudziesta pierwsza. Sasuke powinien
być w domu. W najlepszym wypadku wracać z Ichiraku ramen. Zirytowana
czekaniem, ostatni raz walnęła w drzwi. Po pięciu minutach w końcu jej
otworzył drzwi.
Sasuke stał
przed nią w męskich bokserach, z włosami w nieładzie i czerwonymi
śladami na poszczególnych częściach ciała. Wyglądał na zmęczonego, jakby
dopiero co wstał.
- Sakura co tutaj robisz? - spytał zdziwiony jej widokiem. - Stało się coś?
- Nie, nie...tylko...
- Sasuke? Kto przyszedł? Zamówiłeś coś? - z głębi mieszkania wynurzyła
się właścicielka damskiego głosu. Czarne, długie, falowane, włosy
sięgały jej za pupę. Biała skóra, prawie zlewała się z prześcieradłem,
którym była okryta. Na ustach wciąż miała ślad rozmazanej czerwonej
szminki, którą najprawdopodobniej się pomalowała przed przyjściem tutaj.
- Twoja koleżanka? Dziewczyna? - spytała, zaciekawiona, opierając brodę o nagie ramie chłopaka.
Z bliska była jeszcze piękniejsza. Wyraziste rysy twarzy, delikatne
kości policzkowe, pełne usta, i magiczne, czarne oczy, ozdobione
wachlarzem rzęs, które podkręcone były tuszem do rzęs.
- Koleżanka.
- Przepraszam. Nie wiedziałam, że masz gości. Chciałam po prostu pożycz
od kogoś książkę do historii. Swoją zostawiłam w szkolę, a
przypomniałam sobie, że jutro jest sprawdzian - wymyśliła szybko na
poczekaniu, wycofując się o krok.
- Jak chcesz mogę ci pożyczyć swoją.
- Nie dzięki. Widzę, że jesteś zajęty. Skocze szybko do Naruto. Więc na
razie - pożegnała się pośpiesznie, schodząc tyłem po pierwszych
schodkach.
- Jak chcesz, na serio mogę ci pożyczyć swoją.
- Nie trzeba. Powinnam zadzwonić za nim przyjdę. Po za tym chyba wam przeszkodziłam. Wybacz jeszcze raz.
- Uważaj, bo mogą być korki. Podobna śnieżyca zasypała drogi - ostrzegła ją kobieta, ziewając głośno.
- Dzięki. Na razie! - zawołała, po czym zbiegła na dół ile sił w
nogach. Wybiegła z klatki, odpychając drzwi niczym siłaczka. Chłodne
powietrze uderzyło ją w twarz zupełnie jakby prawdziwa ludzka dłoń wyłoniła się znikąd. Czuła jak
łzy zamarzają jej na policzkach, a katar cieknie po brodzie. Światło w
pokoju Sasuke zaświeciło się, powodując, że coś pękło w jej sercu.
Szybkim krokiem udała się gdzieś, gdzie nie będzie na widoku. Siadając
na pobliskiej huśtawce, wyciągnęła komórkę z kieszeni. Przez łzy nie
widziała do kogo wybiera numer. Całe wieki zajęło jej wpisanie Naruto.
- Gdzie jesteś? Czemu nie odbierasz? - jęknęła, wykonując kolejne
połączenie. - Niech cię! - warknęła, słysząc jak damski głos mówi, że
numer jest nieosiągalny. Wycierając nos rękawem od kurtki, wpisywała
kolejny numer, który przyszedł jej do głowy tuż po Naruto.
- Halo Sai? - pisnęła, słysząc znajomi głos w słuchawce - C...czy
moglibyśmy się spotkać? - spytała, łkając głośno. - Dobrze. Za
dwadzieścia minut pod biblioteką.
***
Sai wbiegł po schodach na drugie piętro. Nie wiedział co się dzieje,
ale miał złe przeczucia. Sam jej zapłakany głos, nie wróżył nic dobrego.
Domyślał się kogo to wina. Zawsze smuciła się tylko z jednego powodu.
Pokonując po dwa, trzy schodki na raz w końcu ujrzał ją. Siedziała tam
gdzie ją kiedyś znalazł, z głową między kolanami.
- Sakura... - szepnął, klękając przed nią.
- Cz....czy mógłbyś przy mnie chwile posiedzieć? - poprosiła, opierając głowę o jego klatkę piersiową.
- Jasne. Nie bój się...jestem tu - zapewnił ją, przytulając mocno do
siebie. Słone łzy kapały mu na czarny płaszcz, tak jak śnieg spadał im
na głowy. Ciche szlochanie, mieszało się z wiatrem, który malował
śnieżne anioły wokół nich. Głaszcząc ją po plecach, zaciskał mocno
uścisk, nie pozwalając by coś jej się stało.
***
Spotkali się półgodziny wcześniej na sali gimnastycznej. Ich dwójka, i jedna piłka do koszykówki.
- Jesteśmy siatkarzami, a nie koszykarzami - powiedział Sasuke, rzucając wodę na bok.
- Raz na jakiś czas możemy rozegrać męski pojedynek w koszykówkę -
powiedział, chłodno Sai, rzucając do kosza za trzy. Piłka idealnie
wleciała w obręcz, turlając się w stronę stóp Sasuke.
- Gdzie reszta? Po co kazałeś mi tu przyjść wcześniej?
- Ja na ciebie. Gramy do trzech trafionych rzutów - oznajmił.
- Co? Oszalałeś?!
- Start. Przegrany dostaję w mordę - dodał ozięble. Dwoma susłami
znalazł się przy nim, zabrał mu piłkę i pobiegł do koszta, rzucając z
dwu taktu. - Jeden zero - powiedział chamsko, rzucając mu piłkę.
Sasuke prychnął pod nosem. W jego oczach wyczytał żądze mordu i pewnego rodzaju żal. Okręcił piłkę kilka razy w dłoniach po czym
biegiem rzucił się na przeciwny kosz. Sai, który automatycznie ruszył za
nim, pchnął go z bara. Nie przejmując się, że ten upadł na ziemie,
przechwycił piłkę i wrócił do swojego kosza, gdzie trafił z drugiej
linii.
- Lepiej się postaraj. Przegrywasz - syknął, rzucając mu piłkę pod nogi.
- Zwariowałeś?! Co ty robisz? - fuknął, podnosząc się z ziemi.
- Poddajesz się?
- Co?
- Pytam się czy grasz dalej, czy będziesz krzywił się jak dziewczynka, bo lekko cie pchnąłem!
- Nawdychałeś się jakiś substancji trujących w tej swojej klasie? Sam
sobie graj... - skrzywił, się rzucając piłkę na ziemie.
- Czyli poddajesz się?
- Tak debilu.
- W porządku. Więc nie płacz, że cię teraz uderzę - uśmiechnął się kpiąco, robiąc zamach.
Sasuke znów upadł na ziemie. Z kącika ust leciała krew, która w przeciągu kilku sekund pobrudziła mu ubranie i podłogę.
- Sakure też sobie odpuść...Ja mam zamiar o nią walczyć. Więc jak chcesz się poddać to zrób to teraz. Ja z niej nie zrezygnuje -
oświadczył mu cicho, przechodząc obok niego. Wolnym krokiem skierował
się do wyjścia. Nawet nie obrócił się by sprawdzić czy z nim wszystko w
porządku. Widok płaczącej dziewczyny w tej chwili był ważniejszy niż
krwawiąca warga.
***
Tego dnia Sai nie zjawił się na treningu. Nie powiedział nikomu gdzie
idzie, i czemu go nie ma. Naruto, który zobaczył go przed wyjściem
fuknął na niego, wygłaszając jakiś monolog o odpowiedzialności i pracy
zespołowej.
- Przepraszam. Musiałem coś zrobić. Wybaczcie - przeprosił.
- Stary...co się z wami dzieje...najpierw znajdujemy, krwawiącego
Sasuke na środku sali, a później ty się nie zjawiasz...chcecie przegrać
jutrzejszy mecz?! - warknął Neji.
- I tak go przegramy... - szepnął Chouji.
- Zamknij się, bo już nie mogę cię słychać! - krzyknął Kiba.
- Gdzie Sakura? - spytał Sai, rozglądając się.
- Zaraz przyjdzie. Oparza Sasuke jeszcze wargę.
- O jesteś. Chodź muszę ci coś pokaz - zwrócił się do Sakury, łapiąc ją za nadgarstek.
- Co gdzie? Hej, czekaj!
- Czy nie mówiłaś, że chcesz zobaczyć moje rysunki? Właśnie skończyłem
pewien projekt. Chce żebyś go zobaczyła - powiedział, ciągnąć ją w
stronę bramy.
- Hej!!! Tak bez pożegnania! - zawołał za nimi Lee.
- Sai czekaj, nie możesz mnie tak ciągnąć! Heej! - wołała, próbując nadążyć za jego krokiem.
***
Cała drużyna stała chwilę, odprowadzając ich wzrokiem do pierwszego zakrętu, gdzie zniknęli.
- Czy to nie pierwszy raz gdy Sai pokazuje dziewczynie swoje studio w domu? - spytał Shikamaru, wyciągając papierosa.
- Nie mówcie mi tylko, że nie poszedł na trening, bo musiał posprzątać
swój pokój. Czy on planuje coś zrobić Sakurze? - spytał Naruto,
marszcząc brwi, w geście zamyślenia.
- Powinniśmy za nim iść? - wtrącił Kiba.
- Ty nigdzie się nie wybierasz. I gaś tego papierosa! - zabrzmiał
surowy, kobiecy głos. Temari, która nagle przekroczyła szkolną bramę
szła w ich stronę, mordując Shikamaru wzrokiem.
- T..Temari... - jęknął Nara.
- Nie wiem czy pamiętasz ale dziś uczysz się ze mną do egzaminu na
prawo jazdy - przypomniała mu, wyciągając papieros spomiędzy ust.
Niedopałek rzuciła na ziemie, gdzie zgasiła go butem.
- A i TenTen prosiła mnie bym ci przekazał, że jak w przeciągu godziny
nie zjawisz się u niej to pójdzie do kina z Yahiko - powiedziała do
Nejiego.
- Kiedy ci to powiedziała?
- Jakieś półtorej godziny temu - stwierdziła, patrząc na zegarek.
- Co? Nie mogłaś wcześniej powiedzieć...ależ z ciebie jest... - nie
dokończył. Jej zielone oczy, zwróciły się w jego stronę. Był pewny, że
gdyby wzrok mógł zabijać, on by nie żył już z dziesięć razy - Lece na
razie! - zawołał, biegnąć przed siebie.
***
Pierwszy raz od zawsze wracali razem ze szkoły. Przemierzając ośnieżone
uliczki wspominali dawne lata z dzieciństwa, oraz przygody, które
przeżyli. Dochodząc do skrzyżowania przy którym Naruto skręcał w prawo, a
Sasuke i Sakura szli przed siebie pożegnał się uściskiem dłoni.
- Właśnie. Dzwoniła do ciebie Sakura wczoraj? - spytał, przypominając sobie nagle.
- Nie, ale była u mnie. Po książkę.
- Tak? Do mnie dzwoniła chyba z dziesięć razy. Nie mogłem odebrać bo
byłem z Hinatą w kuchni. Ale wiesz co - powiedział nagle - Jak do niej
oddzwoniłem to miała bardzo zachrypnięty głos, i taki jakby napompowany.
Jakby płakała. Jak się spytałem o co chodzi to powiedziała, że już nie ważne.
Faktycznie wspominała coś o książce, ale to co zapamiętałem to to, że
była z Saiem, bo słyszałem jego głos w tle. Dziwne prawda. Myślisz, że
się umawiają?
- Nie mam
pojęcia...jeśli tak to fajnie. Może w końcu przestanie uważać się za
moją dziewczynę - powiedział obojętnie, odchodząc.
- Skoro tak mówisz. Ale wiesz... mi by było dziwnie patrzeć na
dziewczynę, która przez ponad dziesięć lata jest przy tobie, a później nagle
znika z innym. No nic na razie - pożegnał się.
***
Za nim wszedł do mieszkania wytarł buty o wycieraczkę. W przedpokoju
rozpiął bluzę, którą rzucił na sofę. Z kuchni wyciągnął sobie wczorajszy
obiad i puszkę piwa. Z takim posiłkiem usiadł na ziemi, przed
telewizorem, który od kilku miesięcy stał nie włączy. Na szklanym
stoliku położył komórkę, która również miała przerwę od ciągłych
dziewczyn. Popijając piwo, nagle ekran zaświecił się. Sasuke spojrzał na
wiadomość od Sakury, w którym przepraszała, że nie mogła z nim wrócić.
- Głupia - szepnął, odkładając komórkę na miejsce. Za nim komórka
zablokowała się automatycznie, świeciła jasnym światłem. Nie było to
sztuczne światło komórki, a blask wodnych gwiazd, który świecił w tle za
ich zdjęciem.
***
Studio Saia znajdowało się w piwnicy pod domem. Po mimo iż było tu
kilka małych okien, to pomieszczenie było bardzo dobrze przewietrzone.
Nie czuć było zapachu farb, ani spraju. Przytulne cztery ściany, które
ozdobione były przeróżnymi malowidłami. Od piaskowego szopa z jednym
ogonem, po konia, ślimaka, aż do pomarańczowego lisa o dziewięciu
ogonach. Na ścianie znalazło się również miejsce dla magicznych elfów,
kilka podpisów chłopaków, głupie napisy, i różne numery telefonów.
- Chciałem ci pokazać kilka obrazów - zabrał ją do mniejszego
pomieszczenia, do którego się wchodziło przez otwarte drzwi w jednej z
ścian. Na środku małego pokoju stały cztery sztalugi, a nich obrazy
namalowane farbą olejną. Cztery różne portrety jeden osoby. Na pierwszej
śpiąca królowa, oświetlona przez promienie słoneczne, na drugiej,
dziewczyna szczęśliwie zajadająca pocky, na trzeciej sama szeroko
uśmiechnięta twarz owiana, kosmykami włosów, które fruwały w okół niej, a
na ostatnim płótnie dziewczyna stała tyłem, trzymając kogoś za rękę.
Między ich dłońmi wystawała biała komórka, której słuchawki, ciągnęły
się w górę. Prawa ręką należała do jej, a lewa do Saia.
- Tak właśnie cię widzie. Szczęśliwą, uśmiechniętą i pełną życia - powiedział łagodnie, podchodząc do niej bliżej.
- Sai...są piękne...ale...nie powinieneś - powiedziała z żalem w głosie.
- Wiem, że bardzo kochasz Sasuke. Rozumiem to, ale...pozwól mi być przy
tobie - szepnął, przytulając ją do siebie - Pozwól mi cię chronić.
Pozwól mi chronić ten uśmiech - dodał.
Sakura nie odepchnęła go od siebie.Była mu wdzięczna za wszystko co
robił, a ten jeden niewinny uścisk, miał być podziękowaniem za wczoraj.
***
Tak jak się spodziewali. Pierwszy mecz z wicemistrzami przegrali
kilkoma punktami. Ludzie mówili, że ten mecz byłby do wygrania, gdyby
zawodnicy się bardziej skupili i nie kłócili. Pani z komisji
powiedziała, że widać między niby małe napięcie i gdyby nie to na pewno
by wygrali.
***
Kiba wszedł do szatni, uderzając pięścią w szafkę. Czując, że nie
przynosi mu to ulgi uderzył w nią jeszcze dwa razy, aż kostki
zaczerwieniły się.
- Co wy do cholery wyprawiacie?! - warknął Neji, rzucając złowrogie spojrzenie.
- Po co ćwiczyliśmy rozegranie pięć sekund, skoro ty Sai i Ty Sasuke w
ogóle nie współpracujecie?! Co się z wami dzieje?! - krzyknął Naruto,
kopiąc pobliskie krzesło.
- Jak za dwa tygodnie i tak zagracie jak dziś, to bez namysłu ściągnę was z boiska na cały mecz! - zagroził im lider.
- Neji proszę, nie denerwuj się tak - do szatni weszła Tenten. Na jej
twarzy również malował się smutek przegranej walki.
- Czy wy mi powiecie co się między wami dzieje? - spytała zdenerwowana Sakura, wchodząc tuż za Temari.
- Nic się nie dzieje co ma dziać. Po prostu nie zgraliśmy się i tyle - warknął Sasuke, wychodząc z szatni.
- Też stąd idę, bo zaraz coś rozwalę - mruknął Kiba.
- Sakura my idziemy pierwsi - oznajmiła Temari, wychodząc z szatni. Tuż
za nimi Neji wyszedł z Tenten, a Hinata wybiegła za Naruto, tak samo
jak Sakura poszła poszukać Sasuke.
Nie musiała go długo szukać. Domyślała się, że siedzi na schodach za szkołą.
Rzuciła mu bluzę na twarz, kucając tuż obok zmarszczonymi brwiami.
- Zachorujesz!
- Chciałbym choć raz pobyć chwile sam - powiedział oschle, zakładając bluzę na szkolny podkoszulek.
- W porządku. Siedź tu ile chcesz. Ja poczekam na ciebie przed szkołą -
oznajmiła spokojnie. Szalik, który ściągnęła owinęła szczelnie na szyj
Sasuke, upewniając się, że nie przeoczyła żadnego kawałka ciała.
Następnie bez słowa weszła do szkoły.
***
Wyszedł ze szkoły pół godziny później. Ubrany i mniej nerwowy, stanął
obok Sakury, która siedziała na schodach, malując na śniegu różne wzroki
i obrazki. Z głośnym westchnięciem, rzucił jej na ramie szalik, którym
wcześniej go owinęła.
- Załóż szalik, bo się przeziębisz - rozkazał, schodząc na dół.
***
Na drugi dzień w szkolę Sasuke i Sai unikali się. Na treningu mało co
rozmawiali. Ćwiczyli sumiennie i w ciszy, starając się nie wpadać na
siebie. Gdy w szkole widział, że rozmawia z Sakurą omijał ich szerokim
łukiem. Nie zwracał na nich uwagi gdy rozmawiali między przerwami na
ćwiczenia, nie mówił nic co było nie potrzebne. Trzymał się na uboczu,
czując, że znów zamyka się na ludzi.
Piątkowy wieczór spędził z Naruto w swoim mieszkaniu. Siedzieli na
ziemi, pijąc piwo, i rozmawiając o życiu. Oboje starali się nie schodzić
na temat Sakury. Wszyscy zauważyli, że od pewnego czasu nie jest między
niby tak samo. Mniej rozmawiali. Idąc do szkoły nie padało między nimi
żadne słowo prócz "cześć" i "pa". Sasuke już nie spędzał czasu na
schodach. Zmienił miejsce na basen, który znajdował się w drugim
skrzydle szkoły.
- Hinata? - spytał, dopijając piwo.
Komórka Naruto nie przerwanie od dwóch godzin pikała, jak szalona. SMS za SMS i tak w kółko.
- Wybacz. Już kończę.
- Spoko. Idź do niej. Jest piątek wieczór. Pewnie macie jakieś plany.
- Przecież mamy męski wieczór - odmówił, wyjmując kolejną puszkę. -
Zostanę tu dziś z tobą. Jak przyjaciel - dodał, upijając alkohol.
- Rób jak chcesz - opowiedział obojętnie.
***
W Pierwszym tygodniu marca miał rozpocząć się drugi mecz. Od niego
zależało czy przejdą dalej czy pożegnają się z zawodami już do końca
życia.
Na piątkowy mecz
przyszła połowy szkoły. Dużo osób z kuponami w rękach, które miały
przynieść zysk lub stratę. Tak ja głosiły plotki ich nowy skład
zaopatrzony był w trzech pierwszoklasistów z wzrostem ponad metr
dziewięćdziesiąt. Przy rozgrzewce widać było jak dobrze ze sobą
współpracują.
- Okej,
drużyno. Żyć albo umrzeć. To nasza ostatnia szansa. Dajmy z siebie
wszystko i dobrze się bawmy - powiedział Neji, składając dłoń na środku
ich okręgu.
- Bawmy się dobrze.
Jeśli to ma być nasz ostatni mecz to nie mamy nic do stracenia - dodał
Naruto, kładąc swoją rękę na dłoni lidera.
- Do boju! - zawołali chórem.
- Za nim wyjdziecie...proszę - Sakura postawiła przed nimi pudełko z
ciastkami - Szczęśliwa ciastka z szczęśliwego przepisu. Szczęścia nigdy
za mało - dodała wesoło.
- Dzięki Sakura - szepnął Sai, schylając się do niej.
***
Piłka błyszczała w sztucznym świetle lamp. W momencie gdy opadała już
na ziemie pojawił się przed nim obraz Saia, który całuję Sakure w
policzek. Wspomnienie to mignęło mu jeszcze kilka razy, aż piłka upadła
na ziemie, zwiastując wygraną przeciwnej drużyny.
- Sasuke co tu robisz! - warknął Sai, łapiąc go za koszulkę - Grasz czy stoisz jak ten debil?!
- Puść mnie! - wyszarpał się.
- CZAS! - zawołał Neji, zabierając ich na bok.
- Czyście oszaleli?! - krzyknęła Sakura, podbiegając do nich.
- Nie taki był plan. Sasuke skup się! Przegrywacie! - rozkazał Shikamaru.
- Twój plan jest do chrzanu! Nie potrafisz wymyślić nowego?!
- Hej nie krzycz na nią - wtrącił Naruto głosem pełnym żądzy mordu.
- Obrońca się znalazł. Kolejny. Jej ostatni trening w ogóle nam nic nie
przyniósł. Strategia ma w sobie mnóstwo luk, a sama jej obecność jest
irytująca.
- Hej kolego.
Przestań zwalać wszystko na swoją dziewczynę i weź się do roboty.
Zostało wam dwadzieścia sekund przerwy i dziesięć punktów różnicy -
krzyknął z drugiej strony przeciwnik.
- Po pierwsze to nie jest moja dziewczyna. Nie wiem czemu wszyscy się
tego uczepiliście. Jak ją chcesz to sobie ją weź! - krzyknął w nerwach,
łapiąc ją za rękę i ciągnąc w ich stronę.
- Sasuke! - warknął na niego Naruto.
- Zapomnijcie....lepiej unikać takich fanek jak ona... - prychnął po chwili, puszczając jej rękę.
- Co powiedziałeś?! - syknął Sai, rzucając się na niego.
- Hej! Dość! - do akcji wkroczył Lee, który w ostatniej chwili złapał przyjaciela w żelazny uścisk.
- Wy dwaj... - powiedziała groźnie Sakura, odwracając się do nich
napięcie - Zamknijcie ich w szatni natychmiast...mam inny plan -
powiedziała, spoglądając na chłopaków. Mięśnie twarzy drgały niebezpiecznie. Nikt nie wiedział jak teraz może się czuć, ale wiedzieli, że gdy w oczach błyskał triumf to musiał oznaczać nowy pomysł na wygraną.
***
- Otwórz te drzwi! - wołał Sasuke, waląc pięścią we wszystko co się dało.
- Zamknij się! Zamknęli nas!
- Widzę!
- Lepiej siedź na tyłku i nasłuchuj tłumu - rozkazał.
Sasuke przyłożył ucho do drzwi. Z sali gimnastycznej dochodziły głośne
wiwaty, i okrzyki bojowe, który zagrzewały ich graczy do zwycięstwa.
***
Po godzinie zostali wypuszczeni z szatni. Naruto, który wbiegł pół
nagi, krzyczał jak oszalały. Wszystko wskazywało na to, że wygrali, a to
dzięki Sakurze, która w ostatniej chwili wpadła na genialny pomysł.
***
Sakura szła korytarzem w stronę damskiej szatni gdzie miała zostawione
swoje rzeczy. W drodze powrotnej napotkała trzech mężczyzn, którzy
wychodząc z sali zwrócili na nią uwagę.
Zaciągnęli ją do bocznego przejścia, przyciągając do ściany. Haruno
rozpoznała w nich zawodników z Liceum Informatycznego z którymi dopiero
co się zmierzyli.
- Ty...to ty
im powiedziałaś o naszym słabym punkcie - powiedział ich lider
delikatnie, unosząc jej podbródek do góry - Twój chłopak powiedział, że
mogę sobie ciebie wziąć. Potraktuje to jako zapłatę za wyeliminowanie
nas z turnieju - syknął jej do ucha, rozrywając białą koszulę w guziki.
Sakura pisnęła głośno, czując jego ręce na ciele. Chciała bronić się i
krzyczeć, ale jej nogi i ręce były trzymane przez tamtą dwójkę, a usta zakneblowane.
- Kto by
pomyślał, że pod tym mundurkiem znajduje się takie ładnie ciało -
szepnął jej, zsuwając spodnie na dół. - Mam nadzieje, że jesteś
wytrzymała, bo nasza trójka ma w sobie dużo energii. Nie koniecznej
dobrej.
***
Wyszedł przez szkołę gdzie rzekomo miała czekać, na niego Sakura. Czuł
się trochę, źle po tym co jej powiedział. W głowie obmyślał mały plan
przeprosin, który miał nie zniszczyć jego imagu. Zdziwiony rozejrzał się
dookoła. Miejsce na schodach, na którym zazwyczaj siedziała znów
było puste. Miał dziwne przeczucie, które rosło w nim z każdą sekundą.
Choćby nie ważnie jak bardzo na nią nakrzyczał, ona nigdy nie łamała
danego mu słowa. Skoro obiecała, że będzie tu na niego czekać, to
powinna czekać choćby miała tu stać całą noc. Jeśli jej nie było to
musiało oznaczać,że coś się stało.
W męskiej szatni już dawno
nikogo nie było. Przechodząc przez sale gimnastyczną, do tylnego wyjścia
usłyszał trzy męskie głosy, które nie brzmiały my na miłe.
Po cichu minął kosz z piłkami i wyszedł na korytarz. Odgłosy były wyraźniejsze z każdym krokiem.
- Wolisz się zabezpieczyć czy też nie? - usłyszał.
Bardzo dobrze znajome mu piśniecie nagle dobiegło do jego uszów.
- Radzę wam ją zostawić - powiedział, wychodząc z ukrycia. Z
morderczym, przeszywającym wzrokiem spojrzał na chłopaka, któremu dwie
godziny temu ofiarowywał Sakurę. Teraz gdy na niego patrzył miał ochotę
kopnąć się sam w głowę.
- A to ty...postanowiłem skorzystać z twojej oferty - powiedział zadowolony.
- Niestety oferta jest nieważna, więc spływaj! - rozkazał mu, rzucając w
niego piłką siatkową. Trafiony prosto w twarz upadł na ziemie. - Nie
każ mi się powtarzać. Ja jestem dość miły, ale jak przyjdzie reszta tych
debili to możesz nie przeżyć - ostrzegł go, zatrzymując piłkę nogą. -
Wy, jak ją zaraz nie puścicie to pożałujecie - powiedział spokojnym tonem
głosu, odwracając się do nich przodem. - Liczę do
trzech...raz...dwa...trzy...
Obaj padli na ziemie pod wpływem prawego sierpowego. Sasuke poprawił niedbale rękawy, gotowy do następnego ruchu.
- Wolicie mieć złamaną lewą czy prawą rękę? A może nogę? - spytał dobitnie, podchodząc do nich o krok.
- J...już idziemy... - wyjąkał lider, zbierając się ziemi.
Sasuke westchnął cicho pod nosem. Słysząc ciche łkanie kucnął przy
Sakurze, która zsunęła się plecami po ścianie na ziemie, chowają twarz w
dłoniach.
- Hej, nic ci nie jest? - spytał cicho.
Sakura podniosła zapłakaną twarz. Z zielonych, wielkich oczów ciurkiem
spływały łzy. Kosmyki włosów, niedbale poprzyklejały się do jej
policzków, a usta wygięte smutnie sprawiały, że jej radosna twarz, teraz
przypominała buzie pięcioletniej dziewczynki, na której widok łamało
się serce.
Automatycznie bez
żadnego namysły przytulił ją do siebie, chowając jej drobne, drżące
ciało. Wtulona w jego ramie, wybuchnęła głośnym płaczem, uwalniając
wszystkie zebrane emocje. Gdy tak siedział z nią na zimnej podłodze,
czuł jak łzy moczą jego skórę, a dłonie kurczowo trzymają się jego
koszuli na plecach, wiedział, że niczego tak w tej chwili nie pragnie
jak chronić jej, i schować przed światem i wszelkim, złem, które jej
grozie na każdym kroku.
***
Było jej duszno i gorąco. Powietrze wokół niej robiło się rzadsze i
jakby cięższe. Z małymi trudnościami łapała oddech, wyginając ciało. Na
jej rozgrzanej skórze mokre ślady znikały w przeciągu kilku sekund.
Ciepłe ręce, które ją pieściły parzyły, tworząc niewidzialne rany. Czuła
jak coś w środku niej kumulowało się i przygotowywało się do wybuchu.
Coś ciężkiego w podbrzuszu co rosło z każdą sekundą.
- Sasuke...mógłbyś przestać? - spytała na krótkim oddechu, łapiąc wdech.
Czarne oczy spojrzały na nią. Jej oszklone oczy, drżały delikatnie w
obawie przed czymś zły. Za subtelnym uśmiechem starała się ukryć strach.
Zaśmiał się cicho pod nosem. Nie pomyślałam o tym jak może się czuć w
obecnej sytuacje, zwłaszcza po tym co przeżyła kilka godzin temu w szkolę.
Zrównał twarz z jej, podpierając się rękami po bokach jej głowy. Oparł
czoło o jej, po czym musnął usta, chcąc dać jej odrobiny bezpieczeństwa.
- Jasne - powiedział cicho, kładąc się obok.
Sakura zaczerpnęła powietrza. Ostrożnie, ale pośpiesznie włożyła na
siebie T shiert, który jej dał. Następnie położyła się obok tyłem do
niego, nie chcąc pokazać zarumienionej twarzy.
- Przepraszam. Nie powinienem - szepnął, przytulając ją do siebie. - Za
to wtedy - miał na myśli sytuacje na boisku - Oraz za to teraz -
ucałował ją w czubek głowy.
-
Nie powinieneś się umyć? Śmierdzisz trochę - mruknęła zawstydzona.
Przełknęła głośno ślinę za nim odwróciła się do niego przodem. W
ciemnościach jego oczy wydawały się jeszcze ciemniejsze i głębsze.
- Później. Na razie poleżmy tak chwilę - poprosił, zamykając oczy.
- Dziękuję - wyszeptała najdelikatniej i najcichszej jak potrafiła, całując go delikatnie w usta.
***
Rankiem obudził go zapach parzonej kawy oraz śniadania. Za nim zagościł
do kuchni skorzystał z łazienki, biorąc długi orzeźwiający prysznic.
Przygotowanie do szkoły łącznie z wysuszeniem głowy zajmowało mu nie
całe piętnaście minut. Później siadał przy lodówce, zastanawiając się co
zrobić sobie do jedzenia, co nie zajmuję mu dużo sił i czasu.
- Kiedy wstałaś? - spytał, stając za nią. Delikatnie oparł ręce o blat
stolika, na którym smarowała kanapki jednocześnie, naciskając na nią
klatką piersiową.
- Godzinę
temu. Zaparzyłam ci kawę - wskazała nosem na, parujący kubek. - Sasuke?
- spytała, przerywając na chwilę pakowanie śniadanie.
- Hm?
- Czy mogłabym... - odwróciła się do niego przodem. W świetle dnia ta
sytuacja o której marzyła każdej nocy wydawała się jeszcze bardziej
nierealna. Jego twarz tak blisko jej o spokojnym, lekko znudzonym i
oziębłym wyrazie twarzy sprawiała, że miała dreszcze - A już nic - przez
jej twarz przemknął sekundowy smutek, i żal, który szybko zmienił się w uśmiech.
- Czy możesz co? - spytał, nie pozwalając jej się odwrócić.
- Czy mogłabym cie pocałować - spuściła wzrok, bojąc się jego reakcji.
Sasuke zaśmiał się kpiąco. Jedną ręką przyciągnął ją do siebie,
a drugą położył na policzku, unosząc jednocześnie do góry jej twarz -
Możesz....tylko nie rób takiej miny jak przed chwilą - ucałował ją,
po czym odwrócił przodem do blatu.
- To jest mój naturalny wyraz twarzy - fuknęła.
- To lepiej go zmień - zażądał, opierając brodę o jej głowę.
- Nadal nie akceptujesz związków?
- Nadal.
- Więc kim jesteśmy?
- Ja jestem Sasuke, a ty Sakura. Jesteśmy przyjaciółmi.
- Czyli w szkolę i po za nią nie będą mogła cię dotknąć, przytulić
pocałować.... - stwierdziła, zawstydzając się bardziej.
- Kto wie - westchnął ciężko - Po prostu nie chce w prowadzać ludzi w
błąd mówiąc, że jesteśmy razem skoro nie jesteś - dodał po chwili.
- Mimo wszystko jestem szczęśliwa...jestem szczęśliwa, bo jestem dla ciebie - ważna uśmiechnęła się szeroko.
***
Tym razem to Sasuke kazał mu przyjść pół godziny wcześniej. Czekał na
niego z piłką do koszykówki, rzucając do kosza. Gdy przyszedł nie
spojrzał na niego. Dalej ćwiczył rzuty, nie przejmując się jego
obecnością.
- Chcesz zagrać? - spytał w końcu, rzucając w jego stronę piłkę.
- Tym razem nie będziesz jęczeć? - zakpił, celując do kosza za trzy punkty.
- Gramy do trzech punktów. Przegrany dostaje w mordę - powiedział.
- Raz...dwa..start! - krzyknął Sai.
W przeciwieństwie do poprzedniego razu Sasuke nie dał się tak łatwo.
Skupiony na grze wbił pierwszy rzut, unikając faula wrzucił drugi punkt, a
przy trzecim, pchnął Saia na ziemie i tym sposobem, wygrał trzy do
dwóch.
- Ja... - zaczął, odrzucając piłkę na bok - Nie potrafię z niej zrezygnować - powiedział naglę, robiąc zamach.
Sai upadł na ziemie, łapiąc się za boląca wargę, z której leciała krew.
- Nie mówię, że nagle chcą ją wziąć. Po prostu nie pozwolę by odeszła
ode mnie dla ciebie lub kogoś innego. Może to i samolubne, bo póki co
nie mam zamiaru weryfikować naszego związku, ale taki jestem. Więc od
tej pory grajmy fair play... - powiedział zadziornie, wyciągając do
niego dłoń.
- Głupi
jesteś...Sakura nie jest jakąś grą, czy nagrodą o którą będziemy się bić
- prychnął, ciągnąc go na ziemie - Ja też nie mam zamiaru się poddać.
Wierzę, że jest między nami jakaś telepatia, która pozwoli jej zapomnieć
o tobie. Więc tym razem pilnuj się - ostrzegł go, uderzając go w bark.
Oboje parsknęli śmiechem. Sai, który wykrzywił się z bólu wstał ciężko, ocierając krew.
- Chciałeś mi złamać szczękę? - warknął.
- Ja myślałem, że będę musiał iść na szycie - przyznał mu się.
***
Jak zawsze odprowadził ją po treningu do domu. Za nim odszedł w swoją
stronę został pocałowany przez Sakurę, która chwile później schowała się
za drzwiami. Ich relacje na nowo ociepliły się. Każdy kto ich widywał
na korytarzu mógł stwierdzić, że Sasuke częściej uśmiechał się pod
nosem. Chodził jakoś bardziej rozluźniony i szczęśliwszy. Coraz rzadsze
wypady na miasto tylko plusowały. Częściej zjawiali się na obiedzie u
mamy Sasuke, czasami chodzili do biblioteki, a na treningach wydawał się
mniej obojętny niż zwykle. Sai, który cały czas nie dawał za wygraną
wpychał się między nich, znajdując dla ich dwójki trochę czasu. Na
przerwach znikali czasami gdzieś i nie wracali, aż do rozpoczęcia
lekcji. Po szkole zdarzało się, że widywali się na szybką koleżeńską
kawę, lub ciastko.
***
Informacja o
tym, że Konoha przeszła dalej dotarła do nich w połowie marca. Zdobyli
minimalnie więcej punktów niż Informatyk, który zapunktował grą
zespołową i techniką. Niestety dwie przegrane, sprawiły że musieli
pożegnać się z zawodami. W ćwierćfinałach musieli pokonać jedną drużynę z
dwóch, by dojść do półfinałów. Tam już wszystko zależało od
liczby punktów, którą się zdobyło. Później walczyło się, albo o pierwsze
miejsce, albo trzecie. Kolejny mecz Konohy przewidywany był na koniec
marca w sąsiednim mieście, gdzie mieli znów jechać autobusem.
***
Wiosna przyniosła ze sobą świeże powietrze, słońce oraz przyrodę, która
rozkwitała na każdym kroku. Sakura korzystając z tego, że robiło się
cieplej wyszła ze szkoły na tylne schody gdzie kiedyś przebywał jej
ukochany.
- Wiedziałam, że tu będziesz - zaśmiała się, wychodząc na pół piętro.
Sasuke siedział na ziemi oparty o ścianę, z książką na twarzy.
- Odkąd wyszło słońce przestałeś ukrywać się na basenie - powiedziała,
kucając przy nim. - Chyba ci przeszkodziłam w nauce. Mam iść? spytała,
wstając.
Spojrzał na nią sennym
wzrokiem. Ilustrując ją od stóp po głowę, zatrzymał się na ramieniu.
Złapał ją za rękę, przyciągając do siebie o krok.
- Co to? Brudna jesteś - stwierdził - oglądając czerwoną plamę.
- A to...to farba. Sai ostatnio uczy mi różnych technik malarskich -
wyjaśniła, wycierając rękę mokra chusteczką. - Chcesz żebym poszła, czy
mam zostać? - spytała ponownie, spoglądając na niego prowokującym
wzrokiem.
Sasuke, pociągnął ją
do siebie, każąc by usiadła mu na kolanach. Z przedniej kieszeni
koszuli, wyciągnął paczkę truskawkowy pocky, którymi pomachał jej przed twarzą.
- O daj mi - poprosiła,
wyciągając rękę. Sasuke odsunął paluszki od niej, unosząc jedną brew. -
Nie lubisz słodyczy - wypomniało mu.
- Chcesz to weź sobie to - rozkazał, wkładając końcówkę paluszka do ust.
Sakura spojrzała na niego złowrogo. Ostatnimi czasami nie lubiła z nim
przegrywać. Często musiało walczyć z nim psychicznie i często
przegrywała.
- No chyba, że nie chcesz - szepnął.
- Jesteś wredny - skomentowała.
Delikatnie wzięła do ust drugi koniec pocky. Ze spuszczonym wzrokiem
ostrożnie odgryzała kolejny kawałek, pilnując by nie zbliżyć się za
szybko. Czuła jak policzki rumienią się, a było to coś co ją jeszcze
bardziej onieśmielało. Gdy dotknęła jego ust, Sasuke uśmiechnął się.
Objął ją w pasie, i nie pozwolił by uciekła tak łatwo. Była to forma
walki, która lubił najbardziej.
- Czemu mi to zawsze robisz - mruknęła, spuszczając głowę na jego
przedramię. Zawsze gdy całowali się tak namiętnie kręciło jej się w
głowie i brakowało tchu.
- Posiedźmy tak jeszcze chwilę - poprosił, gdy dzwonek rozbrzmiał na korytarzu.
- Spóźnimy się na japoński...
- I tak umiesz wszystko z japońskiego. Jak raz nie pójdziemy to nic się
nie stanie - stwierdził, przytulając ją do siebie mocniej.
- Robisz się ostatnio zbyt władczy - stwierdziła niemiło. Odwróciła się
do niego tyłem, siadając między jego nogami. Oparła się wygodnie o jego
tors, mocniej wtulając się w jego uścisk.
- Wiesz, że nie lubię dziewczyn, które malują - powiedział nagle.
- Od kiedy? - spytała zdziwiona.
- Od teraz.
- Czy ty nie jesteś zazdrosny o Saia?
- Czemu miałbym być? Jesteś wolna, ja też. Możesz robić co chcesz z kim chcesz.
- W takim razie może wrócę do niego - zasugerowała, wstając.
- Siedź tu - rozkazał jej z powrotem, przytulając.
***
Pierwszy z dwóch meczy wygrali z trudnością. Po mimo iż walka była
wyrównana, a przeciwnicy silni, udało im się pod koniec wykrzesać z
siebie siłę, która pozwoliła im na wygraną. Świętując wygraną w
autobusie, cała drużyna postanowiła przenieść imprezę do Kiby, który
miał wolne mieszkanie i chętny był na zabawę.
Po długim wieczorze picia alkoholu Sasuke i Sakura postanowili w końcu
opuścić mieszkanie przyjaciela, by móc przygotować się jutro do szkoły.
Tej nocy miała nocować u Sasuke, pod pretekstem nauki do egzaminów. Jej
rodzice nie mieli nic przeciwko. Znali go i bardzo szanowali. Uważali, go za miłego młodzieńca, który w przyszłości może poślubić ich córkę.
- Ładna była blondynka co nie? - powiedziała nagle Sakura, siadając na łóżku z paczką pocky.
- Która? - spytał, nie odwracając się od zadania domowego.
- Ta która cię podrywała.
- Nie zauważyłem, ale widziałem jak Sai nie odstępował cię na krok - spojrzał na nią zwycięskim wzrokiem.
- Tak jak ciebie reszta koleżanek Kiby - odpowiedziała tym samym, wystawiając mu język.
- Czy ty coś sugerujesz? - spytał chłodno, odchylając się na krześle.
Widząc jej niewinną minę usiadł przed nią na łóżku, uśmiechając się
szarmancko.
- Chcesz pocky? - spytała, podstawiając mu pod nos paluszka, który trzymała między ustami.
- Nie, zjedź go szybko - rozkazał.
- Nie - sprzeciwiła mu się - Zjedź paluszka, a pozwolę ci się pocałować - dała mu warunek, marszcząc nos.
- W porządku nie zależy mi - powiedział obojętnie, wracając do biurka.
- Jak chcesz. Jak zjem ostatniego to nie będziesz miał więcej szans -
oznajmiła, potrząsając pudełkiem, z którego wystało kilka paluszków.
Jej ostentacyjne chrupanie roznosiło echo po całym pokoju. W głowie starał się liczyć ile mniej więcej zjadła i ile jej zostało, ale
trzask czekolady był tak częsty, że nie był w stanie stwierdzić ile
potrzebuje kęsów na jednego paluszka.
- Ostatni - zaśpiewała pod nosem, przegryzając pocky.
Czuł, że przegrywa tą wojnę. Miał wrażenie, że jego męska duma zaraz
zostanie zdeptana i wyrzucona do kosza. Nie dość, że został posądzony o
zabawianie się z dziewczynami to jeszcze dała mu ultimatum, którego nie
chciał przestrzegać, ale nie chciał też wyjść na gbura, który nie
potrafi zjeść głupich przekąsek w czekoladzie.
Nie mogąc wytrzymać napięcia oraz dźwięku przegryzanego paluszka wstał
drastycznie od biurka, podszedł do Sakury, nachylił się nad nią i zanim
zdążyła zjeść ostatni kęs, pocałował ją. Jej słodkie usta złapały go w
pułapkę. Wciągnięty na łóżko zanurzył palce w jej włosach, które
rozłożyły się na poduszce. Z przerwą na oddech, zjechał niżej do tej
szyj, gdy nagle z korytarza doszedł ich damski głos.
- Twoja mama? - spytała, łapiąc oddech.
- Cholera - przeklął pod nosem, wstając niechętnie.
- O Sasuke tutaj jesteś - powiedziała kobieta, uśmiechając się szeroko.
- Co tutaj robisz?
- Tak witasz swoją mamę?! - fuknęła na niego - Byłam w sklepie i
pomyślałam, że zrobię ci zakupy - powiedziała, pokazując na siatki,
które stały na blacie.
- Dzień dobry - do kuchni weszła Sakura.
- O Sakuraaa! - zachwyciła się, podchodząc bliżej - Co ty tutaj robisz?
- Uczymy się do egzaminów.
- W piżamie? - spytała z niedowierzaniem, patrząc na nią roześmianym wzrokiem.
- Czy tata na ciebie nie czeka w aucie? - spytał Sasuke, kładąc dłonie
na jej ramionach. Delikatnie ruszył do przodu, pchając ją w stronę
drzwi.
- Już, już. Czemu mnie
tak wyganiasz. Chciałabym chwile pobyć z swoim ukochanym synem -
powiedziała przesadnie słodkim głosem, szczypiąc go po policzku.
- Mamo - jęknął.
- No już idę, idę. Nie róbcie niczego głupiego. I umyj twarz jesteś
cały w czekoladzie - wytarła jego usta palcem. - Dobranoc kochani -
ucałowała syna w policzek.
- Do widzenia. Proszę wracać bezpiecznie.
- Tak, tak. Ty też Sakura nie krępuj się tylko zostań na noc - zaśmiała się, zamykając za sobą drzwi.
Sasuke westchnął ciężko, wracając do pokoju. Zmęczony padł na łóżko, zrzucając wszystkie książki na bok.
- Łazienka wolna. Idź się umyć - szepnęła Sakura, całując go w policzek.
- Wygrałem.
- Co?
- Znów wygrałem walkę o pocky.
- Ostatnim razem to ja wygrałem - przypomniała mu.
- Ja uważam to raczej za swoją wygraną - droczył się.
- idź już do tej łazienki - rozkazała mu, przewracając oczami.
***
Na początku kwietnia Kakashi poprosił Sakure, żeby została po lekcjach
na chwilę w celu wypełnienia kilku dokumentów. Było piękne wiosenne
popołudnie. Kwiaty wiśni powoli rozkwitały, roznosząc słodki zapach
owoców. Uczniowie w mundurkach, wychodzili ze szkoły śmiejąc się, i
rozmawiając głośno, jakby nie było jutra. Widok tych
szczęśliwych twarzy sprawiał, że zazdrościła im z całego serca.
Sasuke wszedł do sali. Echo kroków zatrzymało się tuż za nią. Czuła na
karku jego oddech, i wzrok, który świdrował ją od tyłu.
- Co to za papiery? - spytał.
- Ja...ja przeprowadzam się - powiedziała nagle.
Jakaś zapora w jej duszy przełamała się. Tak długo trzymała ta
informacje w sobie. Chowała ją przed całym światem, mając nadzieje, że
dzięki temu okaże się nie prawdziwa i zniknie gdzieś, zostawi ją.
- Przenoszą mojego tatę do innego Kraju. Ja muszę jechać z nimi -
mówiła dalej, przechodząc przez całe salę. Zatrzymała się przy biurku
nauczyciela skąd miała widok na całą salę. Puste ławki, w których
widziała twarze swoich przyjaciół sprawiły, że uśmiechnęła się pod nosem.
- Dokąd...gdzie? - spytałam spokojnie, podchodząc bliżej.
- Kraj Chmury...
- Przecież do dzień pociągiem! Jak długo ukrywasz tą informacje?
- Od zimy. Odkąd...odkąd wtedy zastałam cię z tą dziewczyną -
powiedziała załamanym głosem, wspomnieniami, wracając do tamtego
wieczoru.
- Nie przyszłaś po książkę tylko się wypłakać prawda? I wtedy gdy Naruto nie odbierał zadzwoniłaś po Saia?
- Tak - przytaknęła.
- Teraz się zgadza czemu wtedy mnie uderzył - prychnął pod nosem.
- Sasuke.. - jęknęła, powstrzymując łzy - Nie chce stąd wyjeżdżać...
- Nie..nie rób tego... nie płacz - przytulił ją mocno - Ile zostało czasu?
- Nie wiem...miesiąc? Mniej może więcej...
- To kupa czasu. Pójdziemy w te wszystkie miejsca o których mówiłaś. Do
ZOO, do muzeum, na piknik...nawet możemy jechać nad morze, tylko nie
patrz na mnie tym wzrokiem.
- Czy możemy to zrobić? - spytała naglę. W jego ramionach czuła się najbezpieczniej na świecie. dy stali przytulenie do siebie, pragnęła go całym ciałem i całą duszą.
- Co zrobić?
- Czy możemy się kochać? - spytała, odsuwając się od niego. Spojrzała
na niego poważnym wzrokiem, nie puszczając go, ani na sekundę.
- Jesteś pewna. Tym razem nie będę w stanie się zatrzymać. Nie przeszkodzi nam ani moja mama, ani nikt inny - szepnął.
- Nie będziesz musiał. Jestem gotowa. Od dawna jestem gotowa.
Sasuke pocałował ją delikatnie. Nie świadomie zszedł niżej, odsuwając ustami kołnierz od jej szyj. Cichy jęk jaki z siebie wydała, był równoznaczny z zielonym światłem. Czując przypływ emocji, położył ją na biurku,
całując dekolt zachłannie, ale delikatnie.
- Tutaj? - spytała, odchylając głowę.
- Gdziekolwiek!
- D...dzwoni ci komórka.
Nie chętnie wyjął urządzenie z kieszeni. Dzwonił Naruto, i pomimo iż
bardzo nie chciał odbierać, wcisnął zieloną słuchawkę.
- Gdzie jesteś?! Trening się zaczął!
- Już idę czekajcie! - rozłączył się.
- Trening... - przypomniała mu Sakura, łapiąc oddech. Pierwszy raz w życiu chciała mu powiedzieć, żeby nie szedł, żeby dopuścił sobie ćwiczenia.
- Dzisiaj nie uciekniesz przede mną - zapewnił ją, wyciągając na korytarz.
***
Weszli na sale gimnastyczną, trzymając się za ręce. Dumnie kroczył
przed siebie, biorąc na klatę każde spojrzenie, które kierowali w jego
stronę.
- Co się dzieje... - spytał Naruto, piskliwym głosem.
- Czy mi się zdaje czy wy się trzymacie za ręce? - spytał Kiba, uśmiechając się złowieszczo.
- Chyba normalne, że trzymam swoją dziewczynę za rękę - oznajmił pewnym
tonem, z nutką dumy. Widząc ich zdezorientowane miny ucałował Sakure w
policzek, po czym odprowadził na ławkę gdzie zazwyczaj siedziała,
oglądając ich trening. - Co się tak gapicie? Nie zamierzacie trenować? -
zwrócił się do przyjaciół, rzucając w ich stronę piłkę.
Naruto, który złapał piłkę z kpiącym uśmiechem rzucił się na niego, przewalając jednocześnie na ziemie.
- Aissssh...ty mały draniu! - krzyknął rozbawiony.
- Ileż można było czekać?! - dorzucił Kiba.
- Dobra, dobra. Wystarczy tego! Przed nami mecz z obecnymi mistrzami.
Nawet jeśli nie mamy zbyt wielkich szans trenujmy ciężko! - zagrzał do
walki Neji, pomagając wstać Sasuke, któremu rzucił przelotny wzrok
gratulacyjny.
***
Delikatnie położył ją na łóżku, nie przestając całować jej nagiej
skóry. Krok po kroku kosztował jej ciała, pozbywając się coraz to
zbędniejszych ubrań. Malował szlak zwycięski od podbrzusza po usta,
łapczywie, kosztując jej warg. Sam delektował się jej dłońmi, które
niepewnie, ale zgrabnie rozbierały go. Napinał mięśnie brzucha pod jej
palcami, przytulał mocno do siebie gdy skrępowana zastygała w miejscu,
starając się nie patrzeć na jego nagość.
- Jest ciemno nie wstydź się - poradził jej, naciągając kołdrę na
plecy. Z nocnej szuflady, wyciągnął małe opakowanie, które w świetle
księżyca zabłyszczało. Trzask rozrywanej foli wypełnił jej głowę.
Jej piękne ciało tuż pod nim drżało z niecierpliwości. Pożądanie,
strach, miłości, radość i ból wypełniało powietrze. Ciche jęki, oraz
westchnienia, napędzały go do dalszych działań. Kochał ją łapczywie, ale
delikatnie, kochał ją całym sobą i wypełniał całym swym uczuciem, które
nagle wylało się z jego wnętrza. Widział jej zmęczenie, ale po mimo to
nie potrafił się zatrzymać.
-
Jeszcze chwilę - poprosił. Ich dłonie splecione wysoko nad głową Sakury zacisnęły się mocno. Czuł pod sobą jej mokre plecy, spięte nogi
oraz pupę, którą wypinała w jego stronę niebezpiecznie kusząco.
Dochodząc po raz drugi, straciła całą energie życiową. Jej ciało i
dusza tak zrelaksowane, nagle opustoszało. Chciała odwrócić się do niego
przodem, ale nie potrafiła. Była zbyt zmęczona. Oczy same zamykały się,
a uczy przyzwyczajały się o ciszy, która stopniowa wracała do
normalności. Nie minęło pięć minut jak zaczęła tęsknić za ich
połączeniem cielesnym. Tuż przed snem, zacisnęła mocnej palce, ciesząc
się, że jego ciało tak przyjemnie, przygniata ją do materaca. Jego już
równomierny oddech łaskotał jej skórę, sprawiając, że łatwiej jej się
zasypiało.
- Kocham cię - szepnął, całując ją w czubek głowy.
Ciche chrapanie wyrwało się z jej piersi.
- Po tym wszystkim co właśnie przeżyłaś tak po prostu zasnęłaś...kim ty
do cholery jesteś? - spytał, wtulając się mocniej w jej ciało.
***
Obudziła się kilka minut przed budzikiem. Przez te osiem minut mogła robić co chce. Bezczelnie i zachłannie oglądała śpiącą twarz ukochanego,
starając się by jej oddech go nie obudził. Silne ramie, które tuliło ją
do siebie, uniemożliwiało jej jakikolwiek ruch. Wracając wspomnieniami
do zeszłej nocy rumieniła się. Widząc jego nagą klatkę piersiową,
odwracała wzrok. Sama była naga. Ich ciało mocno przyklejone do siebie
nie odczuwały skrępowania, ale jej umysł tak. Przykryła się własnym
ramieniem, mając nadzieje, że to ukryje jej nagość.
Alarm zadzwonił równo o wpół do ósmej. Po kilku sekundach Sasuke
otworzył zaspane oczny. Pierwszą rzecz jaką ujrzał to oczy pełne miłości
i światła, następnie uśmiech, który przywitał go.
- Dzień dobry mój chłopaku - szepnęła.
- Dzień dobry...moja dziewczyno - odpowiedział spokojnym głosem. Dłonią
odgarnął, opadające kosmyki włosów z jej twarzy. Miał wrażenie, że
promienie słoneczne, które padały za jej pleców oświecały ją niczym
jakiegoś anioła.
- Boli cie coś? - spytał, odchylając kołdrę z jej ciała.
- Nie... - zawstydzona z powrotem, otuliła się pierzyną.
- Przestań się chować. Przecież cię widziałem naga. Z każdej możliwej
strony - przypomniał jej, przytulając do siebie. Z powrotem położył się
na niej, wsuwając swoje ręce pod poduszkę.
- Wstawajmy. Musisz iść na trening.
- To czego bym teraz chciał, to zamknąć się w tym pokoju na miesiąc i nie wychodzić nigdzie.
- Obiecałeś mi, że pójdziemy do ZOO, do muzeum i innych głupich miejsc - wypomniała mu, zarzucając ręce na szyje.
- W każdym z tych miejsc możemy to zrobić - szepnął.
- Sasuke. Jesteś zboczony! Wstawaj natychmiast! - fuknęła, zrzucając go
z siebie. Korzystając z okazji, wyskoczyła z łóżka i w drodze do
łazienki porwała swoją torbę z ubraniami.
***
- Przyjdziesz później pod szkołę czy widzimy się od razu u mojej mamy? - spytał w przedpokoju, zapinając kurtkę.
- Przyjdę - zapewniła go.
- W takim razie... - pochylił się by ją pocałować - Do zobaczenia.
- Na razie - uśmiechnęła się.
***
Usiadła na ławce z aparatem w rękach. Cicho bez żadnego szelestu,
starając się nie zwracać na siebie uwagę robiła im potajemnie zdjęcia.
Chciała mieć jak najwięcej pamiątek. To mało urządzenie stało się jej
przenośnym dyskiem pamięci, na którym zapisywała wszystko.
- Hej co jest? - spytał Sasuke, kucając przy jej nogach. Mina, której
nie cierpiał najbardziej na świecie pojawiła się na jej pięknie na
twarzy na dokładnie ułamek sekundy.
- Nic. Pomyślałam, że miło będzie jak uwiecznię was trening. Tak żebym miała później co oglądać.
- Głupia jesteś wiesz? - spytał, przytulając ją.
- Wiem - szepnęła, wtulając się w jego ramie. - Dobra idź już, bo wręcz
czuje na sobie morderczy wzrok Nejiego - poradziła mu, odsuwając się.
- Zrób jeszcze raz tak smutną minę, a nie pójdę z tobą tego głupiego ZOO! - zagrozi jej, całując w czoło.
***
Tak jak obiecał po obiedzie z rodzicami Sasuke poszli do pierwszego
miejsca na magicznej liście randek. Spacerując po ZOO, trzymając się za
ręce, i całując publicznie czuli się jakby czas się dla nich zatrzymał.
Nawet po przegranym meczu nie widzieli świata po za sobą. Każdy
pocieszał się, że został im jeszcze jeden mecz. Jako para zapominali o
wszystkim co ich otaczało. Wspierając się nawzajem uczyli się, chodzili
na treningi, kochali się i spędzali cenny czas, który płynął
nieubłaganie.
- Sasuke... - powiedział po drugim meczu. Jej głos był ciszy, ukrywał strach w sobie.
- Hm?
- Znam już datę wyjazdu - powiedziała nie pewnie.
Sasuke zamarł na kilka sekund. Minęły dopiero dwa tygodnie odkąd
dowiedział się o jej wyjeździe. Przez dwa tygodnie miał nadzieje, że
nigdy nie usłyszy od niej tego zdania.
- Kiedy? - spytał obojętnie, chowając strój do torby.
- W dniu finałowego meczu - westchnęła cicho.
Trzask zamykanych drzwi od szafek odzwierciedlał ich emocje. Dziwne
uczucie, że na ich nieskazitelnej miłości pokazała się pierwsza rysa
doprowadzała ich do szału. Radość z wygranego meczu, który pozwolił im
wejść do pół finału i walczyć o trzecie miejsce, zmieszała się z
smutkiem tej wiadomości.
- W porządku. To mnóstwo czasu. Ostatni nasz mecz jest dopiero pod koniec kwietnia - przytulił ją do siebie mocno.
Ciche szlochanie wypełniło szatnię, tak samo jak ich serca.
***
Tak jak sobie obiecali przez resztę miesiąca nie rozmawiali o
wyjeździe. Żyli tak jakby ten dzień miał nigdy nie nadejść. Cieszyli się
ostatnimi chwilami, chodzili na randki, na wspólne spotkania w
Ichiraku, i za nic w świecie nie opuszczali się. Przeprowadzka do domu
Sasuke była jasna już w dniu kiedy pierwszy raz kochali się. Od tamtej
nocy nie wyobrażali sobie by spać samemu. Nie potrafili myśleć o tym, że
któreś z ich miało by nie czuć drugiego przy sobie.
Pożegnalna impreza nie należała w cale do najszczęśliwszych chwil. Mimo
iż wszyscy przyszli radośni, i każdy dobrze się bawił to pożegnanie
odcisnęło piętno w jej duszy. Płacząc cicho po raz ostatni przytuliła
każdego chłopaka, który w ciągu tych dziesięciu miesięcy został jej
przyjacielem. Dziękowała Naruto jakby już nigdy miała go nie zobaczyć.
Nawet widok Sakury z Saiem nie był tak bolesny jak myśl, że jutro miała
wyjechać, zostawiając go samego.
- Przecież wrócisz tu do nas - pocieszał ją Kiba, jeszcze raz przytulając.
- A spróbowałabyś nie! -zagroził jej Naruto.
- Zobaczymy się jutro. Więc nie płacz tylko baw się dobrze - Ino puściła jej oczko.
- Wracajcie bezpiecznie - wyjąkała zapłakana, zamykając za nimi drzwi.
***
Weszła do sypialni, gdzie Sasuke siedział na łóżku. Już w drzwiach
mogła śmiało stwierdzić, że cierpi. Nie okazywał tego, ale w środku, tuż
pod skórą płakał. Niczym małe dziecko, które zgubiło się w centrum
handlowym, płakał głośno i długo.
- Przytul mnie - poprosiła, obejmując go mocno.
Objął ją mocno w pasie, wtulając twarz w jej przedramię. Chciał
zatrzymać czas. Sprawić żeby słońce nie wzeszło, a dzień nie nadszedł.
- Kochaj mnie. Kochaj mnie jak mocno potrafisz- szepnęła, przewracając go na łóżko.
***
Leżał na łóżku, patrzą się na jej piękną twarz i piękne ciało. Mógłby
tak leżeć wieczność i nic nie robić tylko obserwować jak śpi. Upijał się
jej zapachem ciała, dusił się bez jej wydychanego tlenu, którym otulała
go każdej nocy. Długie różowe włosy opadały na całą długość pleców. Nie
wyglądała jakby dopiero co zasnęła po godzinnych stosunkach. Wyglądała
jak anioł zesłany mu z nieba, jak coś co nigdy nie powinien posiąść.
Z nocnej szafy wyciągnął breloczek z ślimakiem. Porównał tą rzecz do
Sakury. Tak samo jak to zwierzę była niezniszczalna, uparcie parła przed
siebie, nie zważając na to, jak długą drogę miała przed sobą. Jej
osoba, uśmiech, dusza, oczy były esencją leczniczą, która potrafiła
uleczyć nie jedne zagubione dusze.
Po pół roku przywiesił swoje przeznaczenie do komórki, przyznając się w końcu do tego, że miała racje.
- Jak ja teraz bez ciebie przeżyje? - spytał sam siebie, kładąc twarz przy jej.
***
Zostali sami w szatni. Z sali gimnastycznej słychać było jak trybuny
zagrzewają zawodników do walki. Nawet komentator był o dziwo radosny i
nie znudzony. Wszyscy mieli nadzieje, że dzisiejszego dnia uda im się
wstąpić na podium.
- Gotowy? - spytała.
- Jak nigdy.
- Wygraj to dla mnie - poprosiła, całując go delikatnie.
Zatrzymał ją tuż przed wyjściem. Przyciągnął mocno do siebie,
przypierając jednocześnie do drzwi, które zaskrzypiały pod ich
ciężarem.
- Sasuke mecz zaraz
się zacznie - westchnęła cicho, czując jego ręce pod mundurkiem. Napięła
mocno uda gdy jego kolano znalazło się miedzy jej nogami. Zanurzyła
jedną dłoń w jego włosach, a drugą mocno zacisnęła na plecach. Nie
potrafiła się powstrzymać się od niego.
- Tutaj?
- Gdziekolwiek. Tylko pozwól mi... pozwól mi cie kochać po raz ostatni - zsunął jej bieliznę.
Sakura jęknęła, czując jak wsuwa się w nią. Okrzyki na sali wzrosły tak
samo jak jej podniecenie. Jej krzyki zmieszały się z dźwiękami szkolnej
orkiestry, która grała na cześć wybiegających zawodników. Chciała mu
kazać iść na boisku, ale nie potrafiła. Nie potrafiła go sobie odpuścić.
Nie potrafiła mu zabronić dostępu do siebie do duszy i ciała. To wszystko
co należało do niej należało również do niego.
***
- Co on robi w tej szatni... - mruknął Kiba, ustawiając się na boisku.
Cała sala była wypełniona po brzegi. Na trybunach widział znajome twarze
dziewczyn, które poznał w tym roku, oraz twarze przeciwników z którymi
zaprzyjaźnił się po wygranych meczach. Cała ta atmosfera napawała ich
pozytywnymi emocjami, a jednocześnie sprawiała że serce mu pękało z
żalu.
- Jest Sakurą później dołączy - oznajmił Neji, składając dłoń na środku.
- Debil... pomyśleć, że kocha ją bardziej niż swoją pieprzoną wolność... - zaśmiał się gorzko Naruto.
- No cóż. Z Sasuke czy bez niego dajmy z siebie wszystko!!! W końcu to
nasz ostatni mecz w tej szkole i w tych barwach! - zawołał głośno Lee,
kipiąc pozytywną energią.
-
Jestem waszym kapitanem od pierwszej klasy. Dziękuję, że przez te trzy
lata byliście przy mnie. Dziękuję za wasz ciężki trening. Za te
wszystkie pieprzone godziny spędzone na tej sali - zaczął Neji,
wdychając głęboko powietrze.
- Hej, hej. Liderze, a ja to co? Nie należę do drużyny? - spytał, kpiący głos.
- Szybko - pochwalił go z zbereźnym uśmiechem Kiba, robiąc miejsce przy kółku.
- Tak jak mówiłem - kontynuował lider - Dziękuję wam...bawmy się dobrze i
wygrajmy to! Wygrajmy dla szkoły, dla nas samych! Dla tych wszystkich
grubych szych, co siedzą na sali! Wygrajmy puchar i stypendium naszych
marzeń! - zawołał, wyrzucając dłoń w górę.
- Do boju! - wołał Naruto!
Neji podszedł do sędziego. Na jego szczęście udało mu się wylosować
piłkę. Dając znak głową, patrzył z dumą na swój zespół z którym trenował
trzy lata. Jeden po drugim biegł w jego strono, krzycząc głośno, i
przybijając mu piątkę. Stawali jeden po drugim obok niego w równiutkiej
linii niczym jeden mąż. Okrzyki na sali wzrosły. Ostrożnie i powoli
odwrócił się w ich stronę. Klaszcząc w dłonie doszli do połowy boisku.
Następnie zawrócili i, nie przestając klaskać w rytm bębenków stanęli
przed widownią.
- Dalej lisy! - zawołał dumnie.
Skacząc radośnie znów przybili Nejiemu piątkę. Następnie, biegnąc w
stronę Sakury, jej również przybili znak szczęścia, szerząc się jak
głupi do sera. W końcu dumnie ustawili na boisku, oczkując upragnionego
gwizdka.
***
Taksówka z rodzicami Sakury przyjechała już pod szkołę. Jasne światło
przebijało się przez szyby w drzwiach. Na korytarzu planowała ciemność.
Słuchać było jedynie huczną imprezę, którą zorganizowano na sali z
okazji wygrania. Sasuke stał ukryty za filarem, trzymając Sakurę mocno w
swoich objęciach. Nie potrafił ją tak po prostu puścić. Nie chciał.
Zacisnął mocniej uścisk, czując jak telefon na przemian wibruje w jego
kieszeni i w kieszeni Sakury. Wdychał łapczywie zapach jej ciała, włosów
i ubrań. W głowie jeszcze raz odtwarzał wspomnienia z ostatnich
dwunastu lat. Kochał ją nieprzerwanie odkąd pamiętał. Kochał ją prawie
tak mocno jak swoją wolność.
- Kocham cię, kocham cię, kocham cię - szeptał.
- Ja ciebie też, ja ciebie też kocham - szeptała.
Komórka znów za wibrowała wściekle, robiąc nie widzialną dziurę w jej sercu.
- Chodźmy - powiedział w końcu. Złapał ją mocno za rękę i wyprowadził
przed szkołę. Późny wiosenny wiatr zawiał po raz ostatni, rozwiewając
jej włosy.
- Bądź tam grzeczna
- powiedział, otwierając drzwi od taksówki. Jej mama przywitała go
grzecznie. W jej oczach mógł przeczytać przeprosiny i prośbę o
wybaczenie. Przepraszała, że ich rozdziela, a prosiła o wybaczenie, bo
jako rodzic, również nie potrafiła zostawić ukochanej córki.
- To ja powinnam powiedzieć. Nie podrywaj za dużo dziewczyn na tej imprezie. Gratuluje wam jeszcze raz.
- Do zobaczenia - szepnął.
Wiatr prawie wyszarpał ich dłonie, które opadły bezwładnie.
- Zadzwonię później...do zobaczenia...
- Kiedyś... - dokończył, zamykając drzwi.
Odjeżdżając odwróciła głowę. Nie była wstanie patrzeć na niego. Na jego
twarz na której pierwszy raz od dwudziestu lat malował się ból.
Wyraźny, namacalny ból, smutek i niemoc.
Żółta taksówka odjechała wraz z częścią jego duszy. Zniknęła daleko za bramą wśród drzew Sakury, które żegnały go.
***
Wrócił do domu po dwunastej. Zmęczony upadł na łóżko. Z otwartego okna
wiał chłodny oddech Boga smutku. Rozkładając ręce na pustym łóżku
oddychał głośno. Egipską ciemność przecięło światło telefoniczne. Bijące brutalnie i nieprzerwanie od kilku godzin.
Zmęczonym ruchem odrzucił połączenie. Szczęśliwa twarz dziewczyny
zgasła. Telefon padł. On westchnął głośno, napawając się w końcu ciszą i
spokojem swojej ukochanej wolności.
Za błędy przepraszam.
Nie spodziewałam się, że teraz ukaże się opowiadanie SasuSaku ale jestem ci za to bardzo wdzięczna :D Uwielbiam ten paring! Poza tym Historia jest niesamowita! Zawarłaś w niej bardzo dużo uczuć ;) Kolejnym plusem jest długość notki :) Byłam ogromnie szczęśliwa gdy tylko ją zobaczyłam :) Co do tematyki to jest oryginalna i niezwykle ciekawa :D Nie mam pojęcia skąd ty bierzesz te wszystkie pomysły ale są wspaniałe ;) Masz wielki talent i mam nadzieję, że będę miała możliwość jak najdłużej czytać twoje opowiadania :D Nie pozostało mi nic innego jak życzyć Ci dużo weny i czekać na kolejną historię :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Aaaaaa !!! To nie moze sie tak skończyć nie nie nie nie !!!!
OdpowiedzUsuńjedno wielkie DZIĘKUJĘ.
OdpowiedzUsuńmateńko, było treści, ale za to jakiej jakości \(^~^)/
pomimo błędów, które się zdarzały dobrze mi jest z tym, że przeczytałam tą, swoją drogą, świetną miniaturkę! ♡
miałam to jakoś super skomentować czy coś, ale wena na dobre komentarze chyba nigdy mnie do końca nie oświeciła ;.; albo taka leniwa pogoda idk ;;;
pomimo wszystko dobra robota i oby więcej od czasu do czasu w tekście KibaSaku! ❤ [doszukałam się na swój sposób (/ω\)]
pstt! dzięki za takiego Inuzukę (͡° ͜ʖ ͡°) chociaż jak dotykał którejś tam ze studentek to było to takie ugh, że drasnąć bym go mogła:-) XD no ale to Kiba, co poradzić B)
ściski i uściski + weny,
m.