OGŁOSZENIA

UWAGA!
Blog istnieje jako mój śmietniczek. Wylewam na nim wszystkie pomysły które zagnieżdżą mi się w głowie.

NIE realizuje zamówień, chyba, że napiszę wcześniej.
PRZYPOMINAM, że jest to ŚMIETNICZEK.

[06.11.2014]
ślę wirtualnego HUGA do każdego fana, czytelnika, miłośnika, Narutomaniaka, Narutardsa, i SasuSaku shippera! Z podziękowaniami dla wszystkich osób, którzy dzielnie i z zapartym tchem śledzili i trzymali kciuki za swoich ulubionych bohaterów i Naszego Najgłośniejszego ninja numer 1!
Wiele osób się zastanawia czy blog po zakończenia mangi będzie dalej funkcjonował. Ja bez wahania odpowiadam TAK! Tak długo jak mam wenę, tak długo jak mi pozwolicie i tak długo jak istnieją fani Naruto, SasuSaku, Shikatema etc, tak długo ja będę pisać. Będę dalej pisać, i pisać, aż zostanę ostatnim fanem SasuSaku w Polsce, a później na świecie.


[18/04/2020]
Jak się macie moi drodzy czytelnicy ? Czy wam też życie ucieka przez palce, ale wciąż czujecie się dziećmi ?


cr: all credis to the owner, DevinArt, tumblr, Masashi Kishimoto.

Szablon w całości stworzony prze ze mnie.



22 maj 2013

06 - Przemiana (Naruto 2/2)


           
            A&M: Naruto
            Dozwolone: 15 lat.
            Uwagi: Zastanawiam się nad jakimś dłuższym opowiadaniem. Może sześć, max dziesięć rozdziałów? Mam pewien pomysł muszę go tylko dopracować.A tak w ogóle to słyszałam, że cały dzień dziś ryczę. 631 chapter wrąbał mnie w ziemie, normalnie szczęka mi opadała! Płaczę z szczęścia. Pięć czy nawet sześć lat, tak dokładnie tyle lat czytam i oglądam anime, a to wszystko po to by znów zobaczyć Team 7 w komplecie!<3 Cieszę się i smucę się jednocześnie...manga dobiega końca...całe moje dzieciństwo dobiega końca.



             Czuła się jak w siódmym niebie. Wszędzie biało, jasno i przytulnie. Było jej ciepło i przyjemnie, miała wrażenie, że lata, szybuje po świecie niczym anioł. Nie interesowało ją nic, wszędzie było pięknie, miłość była prawie namacalna, a pojęcie "Wojna" nie istniało. Zatapiając się w morzu marzeń, pozwala się nieść falom rzeczywistości.
             Przetarła leniwie oczy. Jasne promienie słoneczne przebiły się przez żaluzje, podrażniając jej piękne zielone tęczówki. Odruchowo odwróciła głowę, wtulając twarz w ramię mężczyzny. Zadrżała, czując jak jego ręka przesuwa się po jej ciele. Nadal spał mocnym snem, nie chcąc go obudzić, leżała w bezruchu. Korzystając z tej okazji przyglądała mu się dokładnie. Delikatnie, wręcz z lekkim strachem dotknęła jego policzka, zjeżdżając w dół wzdłuż jego kości policzkowej. Jego wyraz twarzy był taki spokojny - jak zawsze mało wyrażała. Chciała odgadnąć o czym śni, czy to miły sen czy odwrotnie, jednak wszystkie wysiłki szły na marne. Dekoncentrował ją jego równy, ciepły oddech, który otulał jej twarz.
            - Musiałeś źle spać w przeszłości, bo teraz śpisz jak zabity - wyszeptała z lekkim uśmiechem. Ucałowała go w przedramię i zamknęła oczy.

            Biegł przed wioskę jak szalony. Był wyraźnie zdenerwowany, zaciskał mocno pięść, a jego wesołe, i pełne radości oczy, teraz przepełnione były strachem, żalem i smutkiem. Nie zatrzymał się nawet gdy wołał go Sai. Po prostu przebiegł obok, przepraszając w pośpiechu. Nie miał czasu na nic. Musiał jak najszybciej odszukać swoich przyjaciół.
            Jak zawsze wbiegał do mieszkania, nie pukając wcześniej. Drzwi uderzyły z hukiem o ścianę, pozostawiając mały ślad po klamce. Sasuke zerwał się z łóżka, odruchowo złapał za miecz, który stał w koncie i wybiegł na korytarz.
            - Oszalałeś! - wrzasnął wściekły, wymierzając ostrzem w serce przyjaciela.
            - Nie ma czasu, gdzie Sakura?!
            - Co się dzieje? - do pokoju weszła Sakura, była lekko przestraszona. Jej włosy sterczały we wszystkie strony świata, jakby dopiero co wyciągnęła je spod odkurzacza. Widząc swoje odbicie w oknie szybko poprawiła się.
            - Nie mamy czasu idziemy szybko do Hokage! - rozkazał Naruto.
            - Zwariowałeś? Co się stało? Dopiero co wróciliśmy z naszej ostatniej misji, powinniśmy mieć chwile wolnego - zaprotestował Uchiha, odkładając miecz na bok. Nadal był zły, jego oczy mówiły, żeby zszedł mu z drogi.
            - Mówiłem wam, że nie ma czasu...Gaara i Kankuro umierają - powiedział poważnie.
            Sakura spojrzała na niego z przerażeniem. W głowie huczały jej dwa słowa Oni umierają. Nie minęły dwie minuty jak cała trójka wybiegał z mieszkania, udając się w stronę gabinetu Hokage.


            Stali w równiutkiej linii, wyprostowani jak struna. Dla każdego z nich była to poważna sprawa, dlatego słuchali Tsunade z pełną uwagą i skupieniem. Po kilku minutach byli gotowi wyruszać. Każda sekunda była na wagę złota, nie chcieli go marnować.
            - Sakura, tym razem to coś poważniejszego niż trucizna Sasoriego. Pamiętaj, że byli oni w śpiące cały ten czas.  Nie mamy zielona pojęcia co to za trucizna, nie wiemy czy to w ogóle jakąś trucizna, możliwe, że to jakieś zatrute komórki mojego dziadka, w końcu ten Madara był do wszystkiego zdolny. Musisz być skupiona, spostrzegawcza i sprytna. Nie rób nic pochopnie, ale nie bój się zaryzykować. Głównie od ciebie zależy ich życie!
            - Tak jest! Zrobię co w mojej mocy by ich uratować! - zakomunikowała pewnie.
            - Pięć wielkich nacji zawarło pokój, niestety nie wiemy co z innymi wioskami, dlatego proszę wasz pomóżcie Piaskowi jak tylko możecie. Póki co ich wioska funkcjonuje bez Kazekage, dlatego jest duża możliwość, że mniejsze wioski będą chciały to wykorzystać. Zadbajcie o to, by nie doszło do żadnych walk - zwróciła się trójki mężczyzn, którzy przytaknęli niczym najlepsi wyszkoleni żołnierze.
            - Jeśli skończyłaś babuniu, to musimy iść. Gaara na nas czeka... - rzekł Naruto, zakładając plecak. Pełen powagi i determinacji wyszedł z gabinetu. Jego przyjaciele zrobili to samo. Biegli przed siebie w stronę kraju Wiatru, z jedną myślą: Uratować przyjaciół!



            Do wioski Piasku dotarli dwa dni późnej. Zrezygnowali z zbędnych przerw, tylko po to by jak najszybciej znaleźć się  u boku przyjaciół. U wejścia czekała na nich przyjaciel z wojny. Od razu przedstawił im zaistniałą sytuacje i zaprowadził do szpitala. Wbiegli do pokoju numer 34 C. Na szpitalnych stołach leżał Gaara i Kankuro. Byli nieprzytomni, bladzi, i pokryci potem. Można była zaobserwować lekkie drgawki, spowodowane obniżeniem temperatury ciała. Temari na ich widokach zerwała się z ławki. Jej wzrok był pełen nadziej i smutku. Starała się zapanować nad swoim ciałem i iść zdecydowanym krokiem, niestety nadal można było wyczuć jak trzęsie z strachu.
            - Sakura... - powiedziała błagalnym głosem. Pierwszy raz w życiu jej głos załamał się. Shikamaru wytrzeszczył oczy. Nigdy wcześniej jej takiej nie widział.
            - Zostaw mi to Temari. Proszę o kartę z badaniami! - zażądała, wiążąc włosy.
            - Dziękuje... - szepnęła z ulgą, upadając na krzesło.
            Twarz Naruto momentalnie zamieniła odcień. Był przerażony tym widokiem. Z niedowierzeniem patrzył na dziwne plamy które pokrywał ich ciało. Przez chwile miał wrażenie, że to tylko atrament i ktoś postanowił zrobić kawał, i rozpryskał go po całym ciele tej dwójki. Niestety owe "kleksy" mnożyły się w oczach, zajmując coraz większą powierzchnie ciała.
            - Nie dobrze! Dajcie mi szybko analizę tej tkanki! Jak tak dalej pójdzie, będzie trzeba amputować ramie Kazekage oraz nogę Kankuro! - zakomunikowała.
            - CO?! - wrzasnęła Temari, ponownie zrywając się na nogi. Czuła jak powietrze robi się cięższe, świat zaczynał kręcić się wokół niej. Lekarze biegali tuż przed jej twarzą, spanikowani, krzyczeli między sobą.
            - Proszę się uspokoić! Proszę mi przynieść wszystkie te zioła, które tu wypisałam, uda mi się zatrzymać tą truciznę, dopóki nie zdiagnozuje co to dokładnie jest - rozkazała, podając białą kartkę jednemu z lekarzy.


            - Niestety ten liść rośnie tylko w najwyższych górach tej wioski. Ma dość specyficzne warunki, dlatego mamy tylko niewielką ilość - powiedział przepraszająco lekarz podając dwa listki Sakurze.
            - Nie dobrze...starczy nam tylko na dwie, trzy butelki, a takowe musimy podawać co trzy godziny...
            - Ja po nie pójdę powiedź mi tylko gdzie są te góry! - zakomunikował Naruto, podchodząc bliżej. Miał dość bezczynnego siedzenia. Mdliło go to już. Nie mógł patrzeć na tą bezsilność, nie mógł znieść własnej bezsilności.
            - To mogło by się udać w końcu to Naruto...na pewno mu się uda! - rzekł jeden z pracowników.
            - Ja ci wskaże drogę. To jest naprawdę wysoko, nie łatwo się tam dostać. Jest tam ekstremalnie ciepło i sucho, do tego roślina ta wyrasta między skałami, gdzie jest cień.
            - Nie ważne. Zdobędę tę roślinę! - rzekł hardo.
            - W porządku Naruto. Idź i wróć jak najszybciej! - krzyknęła szybko Sakura.
            - Idę z tobą, na moim ptaku szybciej się tam dostaniemy - wtrącił Sasuke.
            Naruto przytaknął.
            Temari podziękowała szybko. Cały czas czuła jak uginają jej się nogi. Starając się wyglądać jak najsilniej i najpoważniej, stanowczym krokiem udała się na korytarz gdzie wyszła na balkon zaczerpnąć świeżego powietrza. Tak bardzo bała się o swoich braci.
            - Dajcie nam pięć minut! - poprosił medic ninja, znikając za drzwiami.

            Shikamaru westchnął głośno. Wszyscy pracowali, tylko on stał pod ścianą. Nie mógł patrzeć na to wszystko. Nie mógł patrzeć jak jego koleżanka z sąsiedniej wioski się tak męczy. Nie taką ją znał, i pamiętał. Nie wiedzieć kiedy poszedł za nią. Jego nogi same go tam poprowadziły. Zawsze uważał, że kobiety są z innej planety i nigdy ich specjalnie nie rozumiał. Bał się tych głośnych i ostrych dziewczyn, które zawsze starały się pokazać, kto tu rządzi. Serce mu się krajało gdy patrzył na płaczącą przyjaciółkę. Zawsze miał słabość do płaczących dziewczyn. Wtedy uważał, że są bardzo delikatne i bezbronne, nawet te najgroźniejsze. Wtedy tak na prawdę widział ich prawdziwe ja, a nie twardą skorupę.
            - Nie wiem czemu wszystkie dziewczyny myślą, że wyglądają pięknie gdy płaczą - rzekł sarkastycznie, siadając na ziemi obok dziewczyny. - Nie znam się na pocieszaniu kobiet, ale Sakura ich wyleczy. Zobaczysz, wyjdą z tego - zapewnił ją, z szerokim uśmiechem. Temari spojrzała na niego z za dłoni. Tak bardzo chciała wierzyć jego słowa.
            - Dlatego musisz być silna. Wypłacz się teraz za nas wszystkich, a gdy wszyscy już wyzdrowieją znów bądź twardą i bezczelną babką - poprosił, przytulając ją do siebie. Dziewczyna wybuchła niczym wulkan. Emocje wzięły górę. Jej skorupa stopniała, i przelała się na łzy, które tak bardzo chciała w sobie zatrzymać i zamrozić. Nie lubiła okazywać swoich słabości, zwłaszcza komuś. Teraz siedziała i ryczała przed Shinobii z innej wioski.

            - Bądźcie ostrożni  - poprosiła.
            - O mnie się nie bój. Bój się lepiej o Naruto, pewnie spadnie z jakieś skały lub zerwie jakąś trującą roślinę - skwitował Sasuke.
            - Dlatego pilnuj by wziął tą dobrą.
            - Nie martw się. Ty tu pracuj, a my się tym zajmiemy - zapewnił ją. Z lekkim uśmiechem cwaniaka, przegryzł sobie kciuk. Chwile później na niebie zawitał piękny jastrząb gotowy do podróży.



            Głośne krzyki radośni zabrzmiały w całej wiosce. Wieść, że Kazekage oraz jego brat są cali i zdrowi rozprzestrzeniła się po całym kraju szybciej niż wiatr niesie piasek. Mieszkańcy płakali z szczęścia, starsze babcie odprawiały modlitwy za ich zdrowie, a młodzi Shinobii wygłaszali mowy, że są oni najsilniejszy w wiosce i jasną sprawą było, że wyzdrowieją.
            Sakura podała ostatnią dawkę antidotum, które przygotowała dzień wcześniej. Nie łatwo było jej zweryfikować czym było owa trucizna, ale jeszcze trudniej jej było odnowić kod genetyczny, oraz tkanki mięśni. Na szczęście przy pomocy kilku uzdolnionych medyków udało jej się dokonać cudu. Szczęśliwa oraz zmęczona upadła na krzesła. Od trzech dni nie zmrużyła oka, ale myśl, że uratowała swoich przyjaciół rekompensowała wszystko. Uśmiechnęła się radośnie to swojej przyjaciółki, która z czułością i miłością poprawiała kołdrę swoim braciom. Nie potrafiła wyrazić swojej wdzięczności do przyjaciół z Wioski Liścia. Tyle im zawdzięczała.
            - Dziękuję - szepnęła z ulgą i radością - Na prawdę dziękuje - dodała ponownie, dotykając lewą dłonią serca.
            - Mówiłem, że Sakura da rade, jak zawsze zbytnio panikujecie - rzekł Shikamaru, przyklepując dziewczynie włosy
            - Dobrze się spisałaś Sakura...dziękuję - powiedział ciepło Naruto. Od kilku dni chodził niczym żywy Zombie. Mało jadł i prawie w ogóle nie spał. Pomagał w wiosce, razem z Shikamaru i Sasuke zastępowali Temari, gdy ta godzinami siedziała w szpitalu. Wiadomość, że Gaara wyzdrowieje, oraz że wynaleźli lekarstwo na to coś, była niczym zimny orzeźwiający deszcz. Od razu rozweselił się, jego oczy zabłysły, czuć było emitującą miłość.
            - Teraz trzeba czekać, aż w pełni obudzą się i odzyskają przytomność! - oznajmiła wesoło.

            Dzień później Gaara oraz Kankuro obudzili się. Pierwsze chwile po otworzeniu oczów były bardzo bolesne. Czuli się sparaliżowani, i wycieńczeni jakby dopiero wrócili z wojny. Po kilku minutach czucie w kończynach powróciło, i spokojnie choć z bólem udało im się usiąść.
            - Co się dzieje? - spytałam Gaara, łapiąc się za głowę. W pomieszczeniu było wiele osób. Chciał coś powiedzieć, ale poczuł mocne ukłucie w głowie co zmusiło go do położenia się.
            - Później ci wyjaśnimy, teraz ty i Kankuro musicie odpoczywać! - powiedziała hardo Temari, która z powrotem odziała niewidzialną maskę suki.
            - Wasza siostra ma racje. Macie teraz dużo odpoczywać i spać! Na pytania jeszcze przyjdzie czas - zapewniła ich Sakura.
            - Gaara...Kankuro...tak się ciesze, że nic wam już nie grozi - wtrącił Naruto. Jego osoba była bardzo zrelaksowana i ciepła. Wyglądał jakby zrzucił z siebie ciężki ciężar, jakim jest utrata przyjaciela.
            - Uzumaki Naruto...co wy tutaj robicie? - spytał Kazekage.
            - Jutro pogadamy teraz odpoczywajcie - dodał Shikamaru.
            - Trochę to upierdliwe, ale ten mądry ma racje. Padam z nóg! - oznajmił Kankuro wygodnie, rozciągając się w łóżku. Shikamaru uśmiechnął się pod nosem.



            Piąty dzień w Wiosce Piasku dobiegł końca. Drużyna z Konohy zebrała się przed bramą, by móc pożegnać swoich przyjaciół. Z wielkim bólem serca opuszczali ich, jednocześnie cieszyli się, że mogą wrócić do domu.
            - Wioska Piasku ma u was kolejny dług. Dziękujemy - oznajmił Gaara, podając dłoń każdemu z osobna.
            - Nawet tak nie mów. Ciesze się, że jesteście zdrowi. Nie zniósłbym kolejnej śmierci przyjaciela - powiedział Naruto, przypominając sobie każdą bliską osobę, którą stracił w tej feralnej wojnie.
            - Dzięki...na prawdę...dziękuję za twoje wsparcie - powiedziała Temari, uśmiechając się delikatnie. Czuła się lekko speszona i zawstydzona. Ostatnie dnie które spędziła z Narą były bardzo pomocne.
            - W końcu jesteśmy przyjaciółmi, nie mogłem pozwolić, byś siedziała i płakała w kącie. Ale mam jedną prośbę - powiedział poważnie. Czuł na sobie wzrok przyjaciół. Mimo to podszedł bliżej, przytulił do siebie dziewczynę. Westchnął głośno zanim kontynuował - Bądź twarda i groźna jak dawniej. I nie płacz kiedy mnie nie ma przy tobie - poprosił.
            Temari zarumieniła się. W tej chwili wszystkie jej słabości zostały obnażone. Nienawidziła tego uczucia, ale jednocześnie, nie mogła mu się oprzeć. Przegryzając mocno wargę, powstrzymywała łzy. Przytaknęła cicho, niczym potulne zwierze, które właśnie zostało oswojone.
            - Wracajcie bezpiecznie! - zawołali wspólnie z oddali, machając energicznie.
            - Widzę, że nie tylko straciliśmy kilka miesięcy życia, ale nawet przeoczyliśmy twój romans z chłopakiem z Liścia - powiedział zgryźliwie Kankuro, uśmiechając się znacząco.
            - Czyżbym miał Konohańczyka  w rodzinie? - spytał Gaara, nie ukrywając, że ta myśl bardzo mu się podobała.
            - Może kiedyś. Na obecną chwilę Shikamaru kocha wioskę ponad wszystko i nie sądzę by chciał się tu przeprowadzić tylko dla mnie. - oznajmiła Temari, uśmiechając się sama do siebie.
            - I na odwrót? - upewnił się Gaara.
            - Chodźcie wracamy, masz Gaara duuuużo pracy - zmieniła szybko temat. Z szerokim uśmiechem, wzięła braci pod rękę i prowadziła w stronę centrum.



            - Ano...czy ty i Temari...ten teges? - spytał podejrzliwie Naruto, z lekkim uśmiechem.
            - Czy co?
            - Czy wy ten...jesteście parą?
            - Czemu ci to przyszło do głowy? - prychnął pół żartem.
            - Nie żartuj sobie! Przecież widać, że się lubicie! - krzyknął, obrażony.
            - Naruto tak wiele musisz się nauczyć - zaśmiała się Sakura.
            - Kto wie, może by się przeprowadziła do wioski... dla ciebie?
            - Dobrze wiesz jak Temari kocha swoją wioskę i swoich braci. Wątpię, żeby zostawiła ich dla kogoś takiego jak ja. Może to trochę upierdliwie, ale takie są kobiety. - powiedział dobitnie. Dobrze wiedział jak skończy. Już od ich pierwszej walki, wiedział, że nie jest to byle jaka kobieta.
      


            Od razu po powrocie do wioski, Naruto pobiegł na obiad do Ichiraku ramen, Shikamaru udał się zdać raport, a Sakura i Sasuke rozdzielili się pod domem dziewczyny. Każdy z nich dostał kilka dni wolnego, i teraz postanowili jak najlepiej z nich skorzystać.

            - Gdzie idziemy? - spytała Sakura. Wcześnie rano została wyciągnięta z domu, a teraz jej chłopak prowadził ją przed las, którego końca nie było widać.
            - Nie marudź tylko chodź - popędził.
            Zatrzymali się na małej łące, nie daleko rzeki. Był piękny wiosenny dzień, idealny na piknik.
            - Koc? - spytała zdziwiona, siadając na ziemi.
            - Pomyślałem, że skoro już mamy kilka dni wolnego, to przydałoby się iść na jakąś pierwszą randkę - oznajmił niewzruszony, kładąc się na podusze, którą wcześniej przygotował. Oczywiście tylko jedną dla siebie.
            - I co będziemy leżeć? - dopytywała się, nie ukrywając, jak bardzo jest szczęśliwa.
            - Możemy się zdrzemnąć, nie masz pojęcia jak wcześnie musiałem wstać.
            Sakura mruknęła coś pod nosem. Koniec końców położyła się obok chłopaka. Przez chwilę nie mogła odróżnić snu od rzeczywistości. Po tylu latach, po tylu trudnych chwilach i rozłąkach, teraz leżała na kocu obok ukochanego mężczyzny. Mogła go dotknąć, mogła go przytulić i pocałować. Czuła jak wypełnia ją nieskończona radość. Jej ukochana wioska stanęła na nogi, jej ukochana drużyna wróciła do życia, jej ukochany był jej. W takich chwilach, czuła że szaleje.
            - Co robisz? - spytał senny, spoglądając na pięknie zgrabne dłonie, które od kilku minut dotykały jego lewej piersi, tam gdzie znajdowało się serce.
            - Co czujesz?
            - Senność?
            - Nie żartuj sobie. Wiesz o czym mówię - zmarszczyła artystycznie nos, podnosząc się siadu.
            - Wiem, że nie o tym mówisz - odpowiedział swoim zwykłym, trochę chłodnym tonem.
            - Więc? - spytała ponownie.
            - A co chcesz usłyszeć?
            - Wszystko. Chce wiedzieć co cię wypełnia.
            - Ty mnie wypełniasz - powiedział prosto z mostu. Te słowa były wypowiedziane tak szybko, bez najmniejszego namysłu. Samo wspomnienie sprawiało, że czuła ciarki na ciele - Naruto mnie wypełnia, Kakashi mnie wypełnia, wszyscy nasi przyjaciele mnie wypełniają, całka wioska mnie wypełnia. - dodał po chwili. Odwrócił się na plecy by spojrzeć na nieskazitelnie błękitne niebo. Kiedyś wpatrywał się w nie z myślą, że przewyższy brata, później obserwował sklepienie niebieskie, z myślą by dopaść swojego brata, później z myślą, by zniszczyć swoją wioskę, a teraz myślał o tym jak szczęśliwy jest.
            - Jestem szczęśliwa słysząc to. Dziękuję, że pozwoliłeś mi cie kochać - szepnęła mu prosto w twarz. Obdarzyła go swoim delikatnym uśmiechem i ucałowała lekko. - Dziękuję, że mnie kochasz - ucałowała go po raz kolejny - Dziękuję, że wróciłeś do domu, dziękuję, że jesteś przyjacielem Naruto, dziękuję ci - całowała go za każde swoje podziękowanie.
            -Dziękuję, że mnie pokochałaś - odpowiedział tym samym.




10 Lat później.

            Dwudziestoośmioletnia kobieta stała w pokoju dziecięcym z synkiem na rękach. Był wczesny poranek, a ona opowiadała sześciomiesięcznemu niemowlęciu jedną z swoich historii. W ten sposób chciała go jakoś udobruchać i nakarmić. 
            - Kaprysi nam? - usłyszała za plecami. Do pokoju wszedł zabójczo przystojny mężczyzna. W kamizelce wioski, ochraniaczem na czole, w lewej dłoni trzymał maskę ANBU. Odłożył przedmiot na półkę i podszedł bliżej. 
            - Troszeczkę - odpowiedziała przepraszająco. 
            Sasuke wziął synka na ręce. Dopiero wrócił z kilkutygodniowej misji, bał się, że jego syn może go nie rozpoznać. 
            - Nie chce jeść? 
            - Taa, dopiero co wstał - rzekła, podając mu butelkę.
            Sakura stała podparta o ścianę i jak w obrazek wpatrywała się w Sasuke, który bujał się po pokoju z ich dzieckiem w ramionach. Po kilku minutach zatrzymał się, i ostrożnie przyłożył dzióbek butelki to ust dziecka, ten jak na zawołanie otworzył buzie i przyssał się do mleka.
            - Chyba bardzo za tobą tęsknił - szepnęła Sakura, obejmując swojego męża od tyłu. Leciutko oparła brodę o jego ramię, odwzajemniając uśmiech synka.
            - Ja za wami też - odpowiedział, odkładając butelkę na bok. Delikatnie odłożył Itachiego do łóżeczka i przykrył, granatowym kocem, upewniając się, że dziecko będzie długo spać, nakręcił kołysankę, która wisiała nad kołyską, i po cichutku wyszedł z pokoju, ciągnąć za sobą żonę.
            Przyparł Sakure do ściany, obejmując ją w pasie. Zachłysnął się głęboko jej zapachem i oprał czoło o jej.
            - Czy jest pan głody panie Uchiha? - spytała dobitnie, zarzucając ręce na jego szyje.
            - Nie bardzo.
            - To bardzo źle, bo ja bardzo. Idź się umyć, a ja przygotuje nam śniadanie - ciągnęła dalej, balansując na granicy flirtu.
            - Wolałbym cię porwać pod prysznic, a później zabrać do łóżka - powiedział, zniżając ton.
            Sakura zaśmiała się pod nosem. Szybko ucałowała męża i uciekła z jego objęć, kierując się do kuchni.
            - Masz piętnaście minut! - zawołała, otwierając lodówkę. Jej długie różowe włosy, to ostania rzecz, jaka mu mignęła przed oczami. Z kpiącym śmiechem, zmierzwił sobie włosy, i udał się leniwie do łazienki.


            - To jakie mamy plany na dziś - spytał pachnący i orzeźwiony.
            - Obiecałam, że zaniosę rodzicom Itachiego, bardzo się za nim stęsknili. Muszę iść jeszcze do szpitala, Hinata za niedługo ma termin drugiego porodu, wiesz jaki jest Naruto, przeżywa to bardziej niż pierwszą ciążę. No  i jeszcze pewnie zajrzę do Temari. Przeprowadziła się tutaj w zeszłym tygodniu. Jest w czwartym miesiącu ciąży, więc będę prowadzić jej ciążę, później jestem cała twoja - dodała uwodzicielsko.
            - Widzę, że ma pani bardzo napięty grafik pani Uchiha. Chyba będę musiał cię trochę odciążyć. Ja wstąpię do rodziców, w końcu nie widziałem się z nimi ponad miesiąc, później zabiorę Naruto na jakieś piwo czy coś - dodał zamyślony. Widząc, zmarszczone czoło żony, sprostował swoją wypowiedź - Zabiorę go na ramen, pasuje?
            - Bardzo - ucałowała go radośnie. - To ja będę się zbierać. Nie zapomnij spakować pieluszek i przygotować mleka - przypomniała mu. Przed wyjściem, złożyła delikatny pocałunek na czole swojego synka, później namiętnie pocałowała męża.
             - Widzimy się wieczorem maluszku - powiedziała ciepło. Sasuke złapał za dłoń Itachiego i pomachał nią w kierunku Sakury.
             - Za nim pójdziemy do babci, to co powiesz na spacer? - spytał, układając sobie dziecko na ramieniu. ten tylko zrobił kapryśną minę, po czym zapiszczał coś pod nosem.



             Prowadził wózek przez główną ulice wioski, był taki dumny z siebie i z syna. Był dumny z bycia ojcem, i pragnął mu dać wszystko co najlepsze. Już dawno sobie obiecał, że gdy będzie mieć więcej dzieci przenigdy nie będzie porównywał ich do siebie. Z biegiem czasu na nowo pokochał swoją wioskę, takie wartości jak: wioska, przyjaźń, rodzina z powrotem wyznaczały mu drogę. Uśmiechał się do przechodnich, którzy komplementowali go. Pomimo iż miał prawie trzydzieści lat, i żonę od trzech jego zainteresowanie wśród kobiet nadal było ogromne.
            - Naruto jesteś tam? Wychodź idziemy na spacer! - zawołał głośno, stojąc pod niewielkim domem. W okonie pojawił się Naruto. Na rękach trzymał swoją dwuletnią córeczkę. Dziewczynka uśmiechnęła się szeroko, na widok swojego wujka pisnęła z radości i zeskoczyła na ziemie, kierując się w stronę schodów.
            - Oi! Kushina! Poczekaj na tatusia, i załóż buty! - zawołał w biegu. Ciemnowłosa dziewczynka zbiegła na dół, jej uśmiech nie schodził jej z twarzy. Oczy i włosy miała po matce, uśmiech i charakter po ojcu.
            - Cześć, wujku Sasuke - zaświergotała, rzucając mu się do nogi. Małymi rączkami objęła jego, lewą nogę, obserwując go wielkimi oczami.
            - Cześć, chcesz się przywitać z Itachim? - spytał Sasuke, biorąc chrześnice na ręce. Dziewczynka przytaknęła. Wielkimi gałami spojrzała na czarnowłosego chłopczyka, który wpatrywał się w nią, równie wielkimi czarnymi oczami. Oboje zaśmiali się do siebie. - Jaki on malutki i kochany. Zupełnie jak wujek - uśmiechnęła się.
            - Za niedługo też będziesz miała rodzeństwo - wtrącił Naruto. Wolnym krokiem podszedł do wózka, przywitał się z chrześniakiem, po czym wziął swoją córkę na ręce i posadził sobie na barkach, tak, że siedziała sobie wygodnie, machając nóżkami, i wyrywając mu włosy z głowy.
            - Sakura cię przysłała? - spytał ironicznie.
            - Mniej więcej, mówi, że srasz w gacie gorzej niż przy Kushinie - zakpił, kierując się w stronę parku.
            - Sam nieźle srałeś w gacie, gdy Sakura rodziła - wypomniał mu.
            Sasuke nie odpowiedział, uśmiechnął się tylko kpiąco.
            - Co się dzieje? Klub tatusiów? - wtrącił znajomy głos. Z naprzeciwka szli dwaj ojcowie. Sai z swoją  pięciomiesięczną córką i Kiba z dwoma synami. Dwuletnim Shio i trzymiesięcznym Akazu.
            - Widzę, że nie tylko z nas zrobiono pantoflarzy - zaśmiał się Naruto. Mała Kushina wolnym korkiem podbiegła do Shio, krzycząc dzień dobry.
            - A gdzie nasz trzeci członek Ino-Shika-Cho? - spytał Sasuke.
            - Trzeci? Chouji, i jego żona mają dziś jakieś spotkanie rodzinne - wyjaśnił Kiba.
            - Ano trzeci. Kolejny potomek Nara, ma się urodzić za kilka miesięcy - wyszczerzył ząbki Naruto.
            - Nie mówcie mi, że Temari...Nie możliwe! - zawołał głośno Sai, biorąc córeczkę na ręce. Inotsu spojrzała swoimi wielkimi oczami, na Itachiego, który również bawił się w ramionach ojca.
            - No pięknie. Widzę, że kolejne nieprzewidywalne pokolenie jest przed nami! - zaśmiał się Kiba, wyobrażając sobie ich dzieci. - Uważajcie! - krzyknął, pomagając dzieciom, wsiąść na Akamaru.
            - To co panowie, idziemy do parku? - zaproponował Naruto, kierując się w stronę kamiennych twarzy Hokage. Pomimo dziecięciu lat, on nadal marzył o posadzie Hokage. Wiedział, że to marzenie spełni się prędzej czy później. Był tego bardziej niż pewny. Musiał tylko poczekać, aż babunia Tsunade przejdzie na emeryturę.



            - Nie chcecie znać płci? - spytała z uśmiechem, przeglądając zdjęcia z USG.
            - Nie ja wole mieć niespodziankę. Jestem ciekawa czy Ino-Shika-Cho będą formować dwie dziewczynki czy dwóch facetów.
            - Osobiście wolałabym wiedzieć, ale czuje, że to będzie chłopak. Dziewczynki są upierdliwe już od najmłodszych lat, a ten tutaj jest bardzo spokojny. To znaczy, że się wdał we mnie - powiedział sarkastycznie, dotykając brzucha.
            - Proszę cię. To na pewno córeczka, która faktycznie wdała się w ciebie - odpowiedziała tym samym.
            - No cóż, w takim razie ja wam nic nie powiem, rozwiązanie tej zagadki przypadnie prawdopodobnie na koniec listopada.
            - Dziękuję ci Sakura.
            - Nie masz za co Temari, jestem szczęśliwa, mogąc prowadzić twoją ciążę. Nie stresuj się zbytnio, i postarajcie się ograniczyć swoje seksistowskie docinki do minimum - poprosiła, kierując to zalecenie głównie do Shikamaru, który przewrócił oczami.


             Do parku doszli po trzydziestu minutach. Takie dni jak te były spełnieniem ojcowskich marzeń. Wszyscy cieszyli się, że udało im się założyć rodziny, przy okazji zyskując wysoką pozycje Shinobii. Uwielbiali chwile, w których spełniali się jako ojcowie i przyjaciele. Kiedy mogli wyjść na piwo w męskim gronie, oraz na spacer z dziećmi. Czuli, że całe życie jest jeszcze przed nimi.
            - Oho...to chyba na prawdę jakiś dzień ojcowski - stwierdził Naruto, widząc z oddali swojego mistrza, i jego synów. Towarzyszył im Gai, który również spędzał ten piękny dzień z własnymi dziećmi.
            - Cześć! - zawołali, podchodząc bliżej.
            - Co ja widzę, nasi mali uczniowie przyszli na ojcowski spacer - powiedział z przesadzoną dobrocią Kakashi.
            - To samo tyczy się was. Czyżby młodość wam opuszczała? - zakpił Kiba, stawiając syna i Kushine na ziemi.
            - Taaatooo!  Bawiłem się z Pakkunem, a Asuma go odesłał! - zawołał pięcioletni chłopczyk na zabój podobny do Kakashiego, oczka świeciły mu od łez, a buzia otwierała się niebezpiecznie z zamiarem artystycznego ryknięcia.
            - Nie prawda. Pakkun powiedział, że jest już trochę zmęczony, od rana się z nim bawisz - usprawiedliwiał się syn Asumi i Kurenai. Ona i Kakashi, zakochali się w sobie, i od ośmiu lat byli szczęśliwym małżeństwem z dwójką dzieci.
            - Nie płacz Obito, Pakkun też musi odpoczywać. Przywitaj się z swoimi mistrzami i pobaw się z Mizuki.
            - Dzień dobry, sensei. Czy mistrz Shikamaru wrócił już z Wioski Piasku? - spytał Asuma, z nutką nadziej.
            - Tak, aż tak bardzo stęskniłeś się za swoim mistrzem - zażartował Naruto.
            - Niezbyt, jestem bardziej ciekawy czy dziecko którego się spodziewa z Panią Temari to chłopczyk czy dziewczynka - oznajmił radośnie, uwielbiał małe dzieci. Już teraz marzył o tym by być wielkim Shinobii, który będzie dawał przykład nowym pokoleniom.
            - Ano, skąd wiesz, że spodziewają się dziecko? - spytał Kiba.
            - Jestem jego ulubionym uczniem, oczywiście, że mówi mi o wszystkim - prychnął pod nosem, jakby nie rozumiał tego pytania.
            - Moim mistrzem zostanie Naruto- sensei, albo Sasuke! Nie chce się bawić z Mizuki zawsze dziwnie się zachowuje gdy jesteśmy razem, dziewczyny są jakieś dziwne. Pobawię się z Shio i Kushiną! - oznajmił radośnie, biorąc dwójkę młodszych przyjaciół za rączkę. Ostrożnie zaprowadził ich na kocyk, na którym były wszystkie jego i Asumy zabawki.
            - Ah te dzieci...Mizuki ma dopiero pięć lat, a już darzy uczuciem twojego syna...jak tak dalej pójdzie to w przyszłości możemy być spokrewnieni! - zawołał entuzjastycznie Gai.
            - Ja bym się tak bardzo nie cieszył. Umarłbym gdyby Shio i Kushina mieli by kiedyś zostać parą - powiedział przestraszony Kiba, spoglądając na piątkę dzieci, która wspólnie bawiła się w dom.
            - A to niby czemu? - spytał Naruto.
            - No proszę cię, mieć takiego głupka w rodzinie? Nie dziękuję, choć Hinate jeszcze bym zrozumiał - zaśmiał się.
            - Co powiedziałeś kupo gnoju?!
            - Chcesz się bić?! - powiedział tym samym tonem Uzumaki, podwijając rękawy. W tym samym momencie trójka dzieci wybuchła płaczem, jakby czuli, że coś złego święci się powietrzu.
            - I co zrobiłeś młotku, przez te twoje krzyki przestraszyłeś Itachiego! - warknął Sasuke, piorunując go wzrokiem. - Nie płacz, już nie płacz - powiedział troskliwie, poklepując synka po plecach.
            - No Inotsu, nie bój się go. On już tak ma, jak dorośniesz to zrozumiesz czemu z niego taka fajtłapa - uśmiechnął się Sai, podchodząc pod wielkie drzewo wiśni. Zerwał jeden kwiat, i wpiął córce we włosy. Dziewczynka od razu przestała płakać, a na ładniej buzi zagościł szeroki uśmiech.


            Kakashi stał trochę z boku i obserwował swoich uczniów. Był taki dumny widząc, swoich dorosłych podopiecznych, którzy chwilami zachowywali się jak dzieci z akademii. Uśmiechał się sam do siebie, widząc nowe pokolenie i już teraz wiedział, że ta wioska będzie obfitować w cudownych Shinobii, którzy będą nieść wiarę i wole ognia po wsze czasy.
        


            - Już wróciłaś? - spytał zaskoczony, wchodząc głębiej do domu. Już przy drzwiach czuł cudowny zapach obiadu, wymieszany z domowym ciepłem, który witał go każdego dnia.
            - Tak, witaj w domu! - krzyknęła z kuchni, przekładając kurczaka na półmisek.
            - Szybko ci poszło - zauważył. Ucałował żonę w policzek jak to miał w zwyczaju.
            - Też się zdziwiłam, a ty gdzie tak długo byłeś.
            - Z Naruto w parku. Spotkaliśmy też Kibe i Shino, a później Kakashiego i Gaia - wyjaśnił, pomagając rozkładać talerze - Mama mówiła, że wieczorem przyjdzie z Itachim - dodał, dobitnie insynuując tym samym, że mają całe popołudnie przed sobą.
            - W takim razie, musisz zjeść obfity obiad, by podołać mi dziś - szepnęła uwodzicielsko.
            - I vice versa, mam zamiar cię dziś wykorzystać do granic możliwości.
            - Jak przy Itachim? Chcesz kolejnego synka?
            - Córką też nie wzgardzę. Możemy sobie zrobić zakład jak Temari i Shikamaru.
            - A jak się okaże, że oboje wygramy, tak jak oni?
            - Oboje? Bliźniaki? - spytał zaskoczony.
            - Bliźniaczki, dziewczynka i chłopczyk!
            - No to się zdziwią. Bliźniaczkami też nie wzgardzę. Ale będziemy musieli duuużo trenować - szepnął jej na ucho.
            - Moje ciało jest gotowe panie Uchiha.
           
            Sasuke uśmiechnął pod nosem. Ich życie było niczym niekończąca się randka. Dzień w dzień uwodzili się nawzajem niczym nowo zakochana para.

            Po obiedzie zaciągnął żonę do sypialni, gdzie długo i namiętnie całowali się na różnych powierzchniach pokoju, zanim trafili na łóżko.
            - Sakura - powiedział poważnym tonem. To był ton który ostatni raz słyszała kilka lat temu. Ton pełen powagi, stanowczości, który zazwyczaj nie zwiastował nic dobrego.
            Niepewnie przegryzła dolną wargę. Teraz gdy była rozpalona i umierała z pożądania, nie chciała przechodzić przez żadną poważną rozmowę, zwłaszcza, że nie widziała męża przez miesiąc.
            - Co jest? Na tym kończymy nasz trening? - spytała pół żartem, chcąc rozładować dziwne napięcie, które się miedzy nimi wytworzyło.
            Sasuke pokręcił przecząco głową. Delikatnie ucałował żonę i wbił w nią wzrok.
            - Dziękuje - szepnął, oddychając głęboko.
            - Czy coś się wydarzyło w tym parku? Znów się biłeś z Naruto? - spytała przejęta, dotykając dłonią, jego czoło. Stwierdziwszy, że nie ma gorączki, zarzuciła mu ręce na szyje, i ułożyła się wygodnie, na łóżku, mając na sobie miły ciężar.
            - Coś w tym stylu. Po prostu mam wrażenie, że nigdy nie będę wstanie ci wystarczająco podziękować. Za miłość, za syna, za uśmiech, za szczęście, za radość, za dom, za wszystko.
            - Głupek. Wystarczy mi, że mnie pokochałeś i pozwoliłeś mi urodzić ci dziecko - wyszeptała. Pocałowała go czule, zachęcając do kontynuowania, przerwanej czynności.
            - Chcesz kolejne? - spytał żartobliwie, między pocałunkami.
            - Z tobą zawsze.



            Usiedli przy parującej misce ciepłej zupy. Zawsze przynajmniej raz w miesiącu spotykali się wieczorem w ulubionym barze, by powspominać stare dobre czasy. Takie momenty przypominały im dawne lata, gdy po skończonych misjach, udawali się na odpoczynek i wspólny posiłek. To już  była ich tradycja, jedyna w swoim rodzaju, zarezerwowana tylko dla nich.
            - Kakashi znów spóźniłeś - wytknął Naruto z buzią pełną makaronu.
            - Wiem, wiem...po prostu zabłądziłem...
            - Na drodze życia...wiemy, wiemy - dokończyli chórem, zupełnie nie przejęci.
            - Po proszę to samo! - poprosił uprzejmie, siadając na wolnym krześle.
            - Już się robi! - opowiedział entuzjastycznie starszy pan.
            - Pewne rzeczy się już nigdy nie zmienią - prychnął pod nosem Sasuke.
            - I to jest piękne! - stwierdził Kakashi.
            Cała trójka spojrzała na Naruto, który wciągał makaron prosto z miski. Złocisty bulion kapał mu z brody, a kawałki cebuli walały się po jego kombinezonie. Skończywszy pierwszą porcje Ramenu, po prosił o drugi talerz, nie zdając sobie z sprawy, że jest obserwowany przez przyjaciół.




Za błędy przepraszam.

1 komentarz:

  1. Żadko kiedy cos komentuje i jak już komentarz daje to musiał mi sie blog lub rozdzal naprawdę spodobać i w tym przypadku ak jest ta jednopartowka strasznie mi sie spodobala nawet trochę ubolewam ze ni ma więcej i klasyfikuje ja w najlepszych jednopartach jakie czytalam


    Ps:przepraszam za bledy ale pisze na telefonie


    Pozdro Selena19974

    OdpowiedzUsuń