OGŁOSZENIA

UWAGA!
Blog istnieje jako mój śmietniczek. Wylewam na nim wszystkie pomysły które zagnieżdżą mi się w głowie.

NIE realizuje zamówień, chyba, że napiszę wcześniej.
PRZYPOMINAM, że jest to ŚMIETNICZEK.

[06.11.2014]
ślę wirtualnego HUGA do każdego fana, czytelnika, miłośnika, Narutomaniaka, Narutardsa, i SasuSaku shippera! Z podziękowaniami dla wszystkich osób, którzy dzielnie i z zapartym tchem śledzili i trzymali kciuki za swoich ulubionych bohaterów i Naszego Najgłośniejszego ninja numer 1!
Wiele osób się zastanawia czy blog po zakończenia mangi będzie dalej funkcjonował. Ja bez wahania odpowiadam TAK! Tak długo jak mam wenę, tak długo jak mi pozwolicie i tak długo jak istnieją fani Naruto, SasuSaku, Shikatema etc, tak długo ja będę pisać. Będę dalej pisać, i pisać, aż zostanę ostatnim fanem SasuSaku w Polsce, a później na świecie.


[18/04/2020]
Jak się macie moi drodzy czytelnicy ? Czy wam też życie ucieka przez palce, ale wciąż czujecie się dziećmi ?


cr: all credis to the owner, DevinArt, tumblr, Masashi Kishimoto.

Szablon w całości stworzony prze ze mnie.



28 maj 2013

07 - Utrata pamięci (SasuSaku)


          Paring: SasuSaku
          M&A: Naruto
          Dozwolone: od lat 16


          Stał na brzegu kanionu tępo, wpatrując się w bezkres nicości. Szara mgła ciągnęła się w głąb ziemni, nie chcąc odsłonić nawet rąbka dna. Ciężki, tępy krzyk odbijał się od ścian skał, wiercając się w czaszkę niczym śruba.
          - Nie znalazłeś jej jeszcze? - spytał jakiś chłopak z wioski chmury.
          Naruto spojrzał na niego martwym wzorkiem. Chwile później zwrócił spojrzenie w stronę kanionu. Zimne krople deszczu dodawały mu siły i odwagi.
          - Naruto nie myślisz chyba, że ona... - nie dokończył, widząc jak blond włosy chłopak skacze, krzyknął głośno, starając się go złapać. - NARUTO! WRACAJ! - krzyczał. Chwile później zawrócił po posiłki, próbując wymazać z pamięci widok, płaczącego bohatera, który popełnia samobójstwo.

          - Naruto uspokój się! - wołał Kakashi, rzucając go na krzesło.
          - Nie, nie, nie! Ona musi gdzieś być! Nie mogła tam zginąć! Nie mogła! - warknął gorzko, próbując przedrzeć się przez przyjaciół. Nie dopuszczał do siebie myśli, że Sakura zginęła, że umarła, że spadła z skały, że jej nie ma. Nie wierzył w to. - Dopóki nie zobaczę jej ciała nie uwierzę!
          - Wszyscy mamy nadzieje, że Sakura żyje, i wszyscy jej szukamy, ale każdy musi odpoczywać. Naruto... - rzekł poważnym tonem - Wojna się skończyła, mamy mnóstwo rannych, mnóstwo osób czeka by ich odszukano, każdy robi co w jego mocy by pomóc, nie możesz do jasnej cholery od tak sobie skakać z nie wiadomo jak wysokiego kanionu! - Kakashi krzyczał na niego jak na małe dziecko, które dopiero uczy się zasad. Czuł wielką ulgę, że nic mu się nie stało, ale jednocześnie ból, bo jedna z jego podopiecznych, jeden z jego przyjaciół zaginęło i nie jest pewny czy żyje. Tak na prawdę był równie sfrustrowany i niecierpliwy co Naruto, ale co mógł zrobić? Musiał zachować zimną krew by nie zwariować, i tak dużo miał na głowie. Spotkanie z Obito nie ubarwiło mu życia.  Jedynie o czym teraz marzył to o tym by wszyscy razem wrócili do domu bezpiecznie. Żywi, albo martwi, ale wszyscy.

           Usiadł na łóżku, przyciągając kolana pod brodę. Czuł jak świata wiruje wokół niego, a on nie może z niego uciec. Stał na środku tego huraganu i próbował uciec, lecz nie wiedział jak. Pochłaniała go ciemność bólu i smutku, zatracał w się w krwi swoich przyjaciół. Długo płakał za nim zasnął, jeszcze dłużej obwiniał się o śmierć każdego shinobii w tej wojnie.




          Dwa lata później

           Zakapturzony chłopak przeszedł obok plakatu na którym widniała twarz Sakury, z podpisem "Zaginęła". Podczas swojej rocznej podróży minął milion takich plakatów, i za każdym razem przechodził obojętnie. Tym razem też tak zrobił. Wszedł do małego miasteczka z zamiarem krótkiego odpoczynku. Samuai było najmniejszym miastem w całym kraju. Mieściło się na nizinach, obrzeżach lasu, na szarym końcu tego świata. Mieszkańców było tu stosunkowo dużo. Mimo iż miasto było nie wielkie, to wszędzie roiło się od ludzi. Nie byli oni Shinobii, ani Samurajami, byli to zwykli ludzie którzy żyli z pracy u podstaw. Większość z nich nie miała pojęcia o zewnętrznym świecie. Z powodu swojej lokalizacji.  Nie przychodziło tu wielu turystów. Shinobii również rzadko tu zaglądali, a rabusiom szkoda była zachodu przechodzenia przez gęste lasy, dżungle i puszcze. Według wielu ludzi było to ukryte miejsce. Perła lasów - Miejsce ukryte i tajemnicze. Dlatego też zdziwił go ten plakat.

          Usiadł w pobliskim barze, z zamiarem zjedzenia obiadu.
          - Przepraszam za spóźnienie! - zawołał kobiecy głos, wpadając przez frontowe drzwi. Dziewczyna zrzuciła z siebie płaszcz i pobiegła do pomieszczenia dla personelu. Sasuke zaciekawiony odwrócił głowę. Miał wrażenie, że znał skądś ten głos. Przez chwile myślał, że to Sakura, ale gdy z pokoju wyszła blondwłosa dziewczyna. Pokręcił przecząco głowo, wmawiając sobie, że tylko mu się przesłyszało.
          - Przyszyła już Mizuki? - spytał niski, trochę przy kości mężczyzna, który stał za ladą i liczył pieniądze. Był to starszy człowiek, który całe dnie spędzał w swoim barze i liczył pieniądze. Niesamowicie zabawny, jak równie dziwny. - Kurczę ta dziewczyna zawsze się spóźnia! - zawołał lekko zirytowany, machając banknotami.
          - Przepraszam nie chciałam! - zawołał ten sam głos.
          Sasuke po raz długo odwrócił głowę, niestety dziewczyna zniknęła w kuchni.
          - Mizuki, co ja mam z tobą?!- powiedział zrezygnowanie, chowając pieniądze do metalowej skrzynki. Upewniwszy się, że wieczko jest zamknięte, a kluczyk bezpiecznie leży w jego kieszeni zeskoczył z stołka i wyszedł na zewnątrz, gdzie przysiadł się do znajomych.
          - Mizuki? - pomyślał Sasuke, upijając łyk wody.
          - Proszę twoje zamówię - myślenie przerwała kelnerka.
          - Dziękuje - powiedział znudzony, podnosząc wzrok.
          Kryształowa szklanka wypadła mu z dłoni na kolana, na szczęście tylko, rozlewając wodę.
          - O nie! - zawołała dziewczyna, wycierając jego spodnie. - Jest pan mokry proszę wstać - rozkazała grzecznie.
          - Ty...jak masz na imię? - spytał oszołomiony. Przed nim stała różowo włosa kobieta, o wielkich zielonych, radosnych oczach, które błyszczały w świetle słońca. Zdrowa i piękna stała tuż przed nim, wycierając podłogę i krzesło.
          - Słucham? - spytała zdezorientowana.
          - Mizuki co się stało?! Znów coś rozbiłaś?! - do baru wszedł szef, cały czerwony na twarzy wyglądał jakby miał zaraz wybuchnąć.
          - Nie, ty razem nie ja. Panu wypadła szklanka. Nic się nie stało, proszę usiąść, bo cieśninie zaraz panu skoczy - poradziła, wypychając go za drzwi.
          - To dziecko! Jak śmiesz mnie wyrzucać z mojego baru! - zawołał zirytowany.
          - Tak, tak. Proszę już usiąść!
          - Mizuki tak? - spytał  podejrzliwie.
          - Tak, a co?
          - Urodziłaś się tu?
          - Co?
          - Pytam czy się tu urodziłaś - nie spuszczał z tonu. Jego głos brzmiał chłodniej i groźniej niż zazwyczaj.
          - Czemu o to pytasz? - Mizuki cofnęła się do tyłu, jakby obawiała się, że ten człowiek zaraz skoczy jej do gardła byle wyciągnąć jakieś informacje.
          Sasuke wyczuł zakłopotanie i zdenerwowanie dziewczyny. Szybko wyciągnął z torby kawałek papieru i rozłożył.
          - Dlatego! - rzekł hardo.
          Był to plakat z zdjęciem Sakury, który zabrał rok tomu z pobliskiego drzewa. W tym czasie takie plakaty wisiały w całym kraju.
          Dziewczyna jak poparzona wyrwała mu plakat z dłoni, zgniotła i wyrzuciła do kosza. Upewniła się, że nikt jej nie obserwuje, bez pytania wyszła z pracy, ciągnąc za sobą chłopaka.
          Weszli do jakiegoś obcego mu domu. Usiedli w jednym z pokoi, gdzie okna były zasłonięte, a na ścianach wisiały tabliczki z alfabetem, cyframi i różnymi zwrotami. Miał wrażenie, że był to pokój jakiegoś ucznia z pierwszej klasy.
          - Kim jesteś? - warknęła, siadając na przeciwko niego.
          - Kim ty jesteś?
          - Nie baw się ze mną w kotka i myszkę. Skąd to masz? Przyszedłeś mnie zabić i zabrać do twojego szefa? - spytała, nie spuszczając z niego wzrok.
          - Co?
          - To po co tu jesteś skąd to masz? - pytała dalej.
          - Sakura uspokój się! - poprosił. Widział jak coś się w niej gotuje: złość i żądza mordu.
          - Jestem Mizuki! Rozumiesz MI ZU KI!
          - Czy ty widzisz co tu jest napisane? Sakura Haruno, poszukiwana, zaginęła dwa lata temu. ZA GI NIO NA - powiedział tym samym, wyciągając z torby kolejny plakat.
          Sakura wzięła do ręki świstek papieru. Przypatrzyła się kobiecie która do bólu przypominała ją.
          Sasuke patrzył jak dziewczyna co sekundę spogląda na tablice, poszukując odpowiednich liter. Bacznie obserwował jak po cichu składa sylaby.
          - Sakura co ci się stało? - spytał zdezorientowany. Dziewczyna nie odpowiedziała, zwinęła papier w kulkę i rzuciła nią o ścianę. W tym momencie do pokoju weszła dwójka ludzi. Starsza kobieta i mężczyzna, przybrani rodzice Sakury.


           Zbliżał się wieczór. Sakura siedziała w swoim pokoju, skulona pod kołderką, chciała zostać tam na zawsze i nigdy nie wychodzić. Sasuke siedział w pokoju gościnnym bacznie, słuchając opowieści małżonków.
          - Mój mąż ją znalazł. Leżała na południu od naszego miasta. Była cała pokiereszowana, nie przytomna, a do tego straciła dużo krwi. Nasze miasto nie ma wielu lekarzy, ale udało nam się ją uratować. Przez pierwsze dni od jej pobudki, nic nie mówiła, nic nie jadła. Po prostu leżała w łóżku i płakała. Pytaliśmy o jej imię, o jej rodziców, o jej dom, ale Ona nie pamiętała. Okazało się, że ma zanik pamięć. Ma uszkodzoną część mózgu. Nie pamięta niczego, włącznie z czytaniem, pisaniem i chwilami z wysławianiem się - wyjaśniła kobieta.
          - Trochę czasu nam zajęła za nim nam zaufała, ale  w końcu przyzwyczaiła się. Wybraliśmy jej nowe imię, wprowadziła się do nas i została naszą córką. Pewnego dnia do naszej wioski zawitał pewien Shinobii, byliśmy bardzo zdziwieni, od lat nie odwiedził nasz żaden Shinobii. Porozwieszał kilka plakatów i prosił o kontakt jeśli zobaczymy tą dziewczynę. Była to nasza Mizuki. Od razu powiedzieliśmy jej o wszystkim, ale ona nie chciała słuchać. Znów zamknęła się w sobie, i przez kolejne miesiące nie wychodziła z pokoju. Po mieście zaczęły krążyć plotki, że wyznaczono za jej głowę pieniądze, a jak to bywa w małych miastach każdy zna każdego, więc zaczęli przychodzić do nas ludzie i prosić o to by wydać im Mizuki. Oczywiście odmawialiśmy, ale zaczęło się zastraszanie, zaczęły się podchody, aż po pół roku wszystko ucichło Wszyscy zapomnieli, że nijaka Sakura Haruno jest poszukiwana, a nasza Mizuki, znów zaczęła żyć. Znalazła pracę, zaczęła się uczyć od nowa, poznawać świat, poznawać ludzi, aż do dziś - tu mężczyzna spojrzał na Sasuke groźnym wzrokiem, jakby mówił, że nie odda mu córki.
          Sasuke westchnął głośno. Niezbyt pojmował tej sytuacji. Sakura żyła, straciła pamięć, nie była już tak mądra jak kiedyś, i nie chciała wrócić do domu.
          - Powiedzieliście jej, że tak na prawdę nazywa się Sakura Haruno, a nie Mizuki?
          - Oczywiście, ale ona twierdziła, że to nie prawda. Mówiła, że chce zostać z nami, ze chce być Mizuki.
          - Nie ujawniały się u niej żadne umiejętności? Nie leczyła nikogo przy pomocy chakry?
          - Nie, nigdy. Mizu...Sakura - poprawił się szybko - Jest bardzo delikatną dziewczyną. Nie lubi przemocy, boi się bólu - wyjaśniła kobieta, ściskając mocniej dłoń męża.
          - Ale ty kim jesteś, i co tu robisz?
          - Jestem Sasuke Uchiha, pochodzę z wioski Liścia i jestem dawnym przyjacielem Sakury.
          - Chcesz ją zabrać? - spytał ostrożnie mężczyzna, podnosząc się z fotela.
          - Jeszcze nie wiem - odpowiedział jasno.
          - Nigdzie nie idę! - wrzasnęła Sakura, otwierając gwałtownie drzwi. - Ty wynoś się stąd! Powiedź w tej swojej wiosce, że nie żyje, że znalazłeś i zakopałeś moje ciało. Powiedź im, żeby przestali mnie szukać!
          - Sakura skarbie... - szepnęła jej przybrana matka.
          - Mamo...prosiłam cię...nie mów do mnie tak...jestem Mizuki... - poprosiła Sakura, ocierając łzy. Znów czuła, że od świata dzieli ją wysoki i gruby most. Znów czuła, że oddala się od rzeczywistości, akurat wtedy gdy była tak blisko, tak blisko wyjścia.
          - Sakura! - zawoła kobieta, wybiegając za córką.
          - Sam widzisz jak to jest. Ona nie chce do was wracać, więc zostawcie ją nam - poprosił starszy człowiek, otwierając drzwi wyjściowe, jako mała sugestia. Sasuke od razu zrozumiał o co chodzi. Pożegnał się przed wyjściem i udał się do hotelu, w którym zamierzał pomieszkać jakiś czas.



          Minął tydzień odkąd Sasuke rozpoczął swoją mini misje z potrzeby serca. Był ciekawy jak wygląda obecne życie Sakury, jakim człowiekiem jest i jak bardzo różni się o starej Sakury. Codziennie przychodził do jej domu, najpierw ucinał krótką rozmowę z jej przybranymi rodzicami. Głównie o wiosce, o tym jak żyła jakich ma przyjaciół, rodziców i jakim była człowiekiem. Później zazwyczaj zaglądał do dziewczyny i od czasu do czasu pomagał jej w nauce. Chwilami bawił go ten paradoks. Kiedyś była najmądrzejszą i najbystrzejszą dziewczyną jaką znał. Wiedziała wszystko, a teraz siedziała w pokoju, ucząc się pisać i czytać.
          - Ten Naruto musi być wspaniałym człowiekiem - przyznała starsza kobieta coraz bardziej, zachwycając się opowieściami o lisim bohaterze.
          - Shio ma racje, tyle trudu sobie zadaje by znaleźć naszą Mizu...to znaczy Sakure...aż żal mi ludzi z waszej wioski, muszą ją bardzo kochać, a tym czasem nie mają nawet pewności czy Sakura żyje - westchnął Ruka, upijając łyk zielonej herbaty.
          - No cóż, może wkrótce ją zobaczą. Wejdę do niej na chwile - oznajmił spokojnie.

          Sakura siedziała przy biurku, bazgrząc coś w swoim pamiętniku. Pisała tam najróżniejsze rzeczy od ubrań które nosiła, do potraw które jadła, aż po pogodę którą często się zachwycała.
          - Zrobiłaś tu błąd, nie ta sylaba - obojętny głos zabrzmiał, przyprawiając ją o gęsią skórkę.
          - Nie wiesz, że się nie czyta cudzych pamiętników? - fuknęła, zamykając pośpiesznie zeszyt. Schowała swoją własność głęboko w szufladzie, po czym odwróciła się na obrotowym krześle, wbijając wzrok w chłopaka.
          - Jak długo zamierzasz tu jeszcze być? Nie mówiłeś przypadkiem, że jesteś pustelnikiem? Nie powinieneś iść dalej? - spytała nie miło.
          - Już ci mówiłem, mam pewien dług u mojej wioski, i zamierzam cię tam sprowadzić. Może nie siłą, ale chce ci przypomnieć wszystko krok po kroku.
          - A ja już ci mówiłam, że nie chce tam wracać, dobrze mi tu.
          Sasuke westchnął głośno.
          - Chodź pomogę ci przy gramatyce - szepnął lekko poirytowany. Stanął za krzesłem i obrócił dziewczynę w stronę biurka. Opierając się na rękach stał nad Sakurą, jakby nigdy nic wertował kartki zeszytu.
          - Tu źle dałaś partykułę.
          Sakura przegryzła wargę. Nie lubiła się z nim uczuć, czuła dziwną presje którą narastała z każdą sekundą spędzoną z nim. Miała wrażenie, że jej serce go pamięta podczas gdy mózg nie.



          Siedział w barze pod oknem, obserwując szarą rzeczywistość. Ludzie biegali z pracy do domu, dzieci biegały po całym placu, sprawiając kłopoty sprzedawcom, starsze panie rozmawiały na głos, myśląc, że nikt ich nie słyszy, a ich mężowie siedzieli w pobliskich barach, grając w różnorakie gry planszowe. W każdej wiosce tak było i na swój sposób było to bardzo urokliwe.
          - Mogę się przysiąść? - spytała blond włosa kobieta, w wyjątkowo wyzywającym stroju. Ignorując swoje pytanie, i nie czekając na odpowiedź usiadła na pobliskim krześle, artystycznie założyła nogę na nogę.
          - Nie - odpowiedział chłodno nawet, nie odwracając głowy. Jego wzrok przykuł dość pijany koleś, który siłą próbował zmusić kelnerki do dotrzymania mu towarzystwa. Napiął mięśnie, widząc jak Sakura podchodzi bliżej, by zrobić porządek z tym bałaganem. Niestety mężczyzna rzucił obelgę, tucząc przy tym szklankę.
          - Jesteś zajęty czy może gej? - spytała nie, spuszczając z tonu. Już na pierwszy rzut oka widać było, że jest modliszką, a jej kolejna ofiara siedziała tuż przed nią.
          - Coś w tym stylu. Zajęty gej - rzucił chłodno, zrywając się z krzesła. Szybkim krokiem podszedł do mężczyzny który zdążył złapać Sakure za nadgarstek i ładnie wyszarpać.
          - Puść ją, a nic ci się nie stanie - warknął grzecznie, rzucając mu spojrzenie które potrafiło zabić. Mężczyzna jak za sprawą różki puścił dziewczynę, i cofnął się do tyłu, depcząc po stłuczonym szkle.
          - Spokojnie - szepnęła Sakura, ciągnąć go za rękaw. Sasuke niechętnie wycofał się.
          - K...kim jesteś? - wyjąkał.
          - Nie twój interes. Dotknij którąkolwiek z nich, a pożałujesz - warknął jadowicie.
          - T..tak... - mężczyzna jak na zawołanie przeprosił wszystkich i wybiegł z baru, potykając się o własne nogi.
          - Kto to jest? Jest taki silny i odważny - zachwyciła się jedna z pań.
          - A jaki przystojny - dodała druga.
          - Jak On ma na imię? Ciekawe czy ma dziewczynę.
          - Mizuki znasz go? - spytała jedna z kelnerek.
          - Tak jakby... - odpowiedziała zakłopotana.
          - Usiądź sobie gdzieś i nie rzucaj się w oczy, albo idź do domu - szepnęła.
          Sasuke spojrzał na nią pełen pogardy. Koniec końców postanowił przenieś się do baru na przeciwko, gdzie mógł obserwować wszystko co się działo w Lagunie.

  
          - Do zobaczenia jutro! - zawołała wesoła Sakura, żegnając się z koleżankami. Zbliżała się godzina dziewiętnasta robiło się coraz ciemniej i chłodniej, takie wieczory lubiła najbardziej. Idąc ulicami do domu czuła chłodne powietrze które rozdzierało jej pierś.
          -  Chowaj się! - zawołał Sasuke, przyciągając dziewczynę do siebie. Przyparł ją do muru i zasłonił własnym ciałem. Przechodni myśleli, że się całowali i głośno to komentowali.
          - Co ty...
          - Ciii - przerwał jej. Spojrzał ostrożnie w prawo. Obok niego przeszli dwaj Shinobii. Doszli aż do końca uliczki i zawrócili jeszcze raz, przeszukując dokładnie każdy bar i sklep.
          - Kto to? - szepnęła przerażona. Mężczyźni byli coraz bliżej nich.
          Sasuke od razu zareagował. Objął dziewczynę jednym ramieniem, a drugą rękę położył jej na policzku. Pochylił się najbliżej mógł i stał tak dopóki dwaj mężczyźni nie przeszli obojętnie.
          Sakura przełknęła cicho ślinę. W ciągu dwóch miesięcy które spędziła z nim nigdy nie czuła się tak dziwnie. Jego twarz była niebezpiecznie blisko, czuła jego oddech na ustach i szyj, widziała jego ciemne oczy, które skrywały tysiąc tajemnic i tyle samo sekretów. Trwała w jego silnym objęciu, czując się wyjątkowo bezpiecznie.
          - Poszli możesz mnie puścić - wyszeptała na krótkim oddechu.
          - Wracajmy do domu.


          Sasuke wyjaśnił wszystkim kim byli ci ludzie, i że mogło być ich więcej.
          - Jak to ciebie też poszukują?!
          - Sakura mówiłem ci, że moja przeszłość jest bardzo barwna. Mówiłem ci, że brałem udział w czwartej wojnie światowej. Widocznie za moją i za twoją głowę wyznaczoną dość dużo gotówkę, dlatego tu są.
          - Myślisz, że mogą wrócić? - spytał pan Ruka..
          - Nie sądzę, Każdy wie, że to miasto to ukryta perła. Jak raz tu byli i nikogo nie znaleźli to drugi raz tu nie przyjdą.
          - Mam nadzieje - spanikowana pani Shio nalewała pośpiesznie zieloną herbatę.
          - Sasuke nie wracaj dziś do hotelu, co jeśli tam są?! - spytała Sakura, przekonana, że ci ludzie mogą wrócić w każdej chwili.
          - Tak, tak. Zostań tu z nami, mamy dużo pokoi, a myśl, że  jesteś Shinobii sprawi, że będę się czuł bezpieczniej - poparł mężczyzna.


          Siedzieli na ganku, wpatrując się w sklepienie niebieskie. Niebo było gęsto zachmurzone, ale to im nie przeszkadzało, każde z nich wyobrażało sobie tysiąc gwiazd, które migoczą jak lampki świąteczne.
          - Sasuke?....jaka ja byłam wcześniej? - spytała cicho, podciągając nogi pod brodę.
          - Bo ja wiem. Odszedłem z wioski niespełna rok po tym jak uformowaliśmy drużynę. W tamtym czasie byłaś bardzo głośna, słaba pod względem umiejętności i zdatna na innych.
          - Oh... - rzekła poirytowana jakby nie takiej odpowiedzi się spodziewała.
          - Ale byłaś też bardzo bystra i inteligentna. Na swój sposób silna i troskliwa. Niesamowicie radosna i pełna życia - dodał po chwili namysłu, przypominając sobie stare czasy.
          - A czemu odszedłeś?
          - Dowiesz się jak wrócisz do wioski.
          Sakura mruknęła coś pod nosem.
          - Jesteś złym człowiekiem skoro cię poszukują?
          - No cóż....można tak powiedzieć...tak jestem złym człowiekiem - przyznał się, nie spuszczając wzroku z "gwiazd"
          - Ale znalazłeś mnie, i jesteś tu ze mną więc nie możesz być, aż tak zły - uśmiechnęła się. Pogłaskała chłopaka po głowie i weszła do domu - chodź już spać, jutro mam zmianę na rano - oświadczyła, jakby już z góry było wiadomo, że Sasuke idzie z nią.



          Miały kolejne tygodnie, a ta dwójka zbliżała się do siebie z każdym dniem. Oboje poznawali się na nowo, zapamiętywali swoje nawyki, swoje sekrety i swoje zwyczaje. Oboje spędzali z sobą każdą chwilę i czuli się swobodnie.
          - Jaaaa...jednak musiałam być super kucharką za nim straciłam pamięć! - zawołała wesoło, nakładając jedzenie na talerze.
          - Pewnie Naruto gotowałaś. Bardzo się na niego denerwowałaś gdy stale jadł ramen - wyjaśnił, przynosząc z kuchni talerze i sztuce.
          - Spróbuj tego - rzekła, karmiąc go ostrym kurczakiem - No szybko! - popędziła go, widząc jak chłopak waha się. Nie wiedziała tylko, czy boi się zjeść jej dań czy to dla tego, że karmi go własnymi pałeczkami.
          - Nie jest takie złe - przyznał.
          - Mówiłam! - zaśmiała się.




          Pół roku po przybyciu Sasuke udało mu się namówić dziewczynę do powrotu do domu. W ostatni wieczór czuł się dziwnie. Przyzwyczaił się do tego miasta. Do tłoku, do pijanych wujków przesiadujących w barach, do kobiet które podrywały go codziennie, do przybranych rodziców Sakury i do jej samej. Wiedział, że musi ją zaprowadził do ojczyzny, ale sam nie wiedział czy w niej zostanie.
          Sakura płakała pół nocy. Na następny dzień również, nie szczędziła łez. Była wdzięczna tym ludziom całe swoje życie. Kochała ich jak prawdziwych rodziców, ale po wielu historiach Sasuke zrozumiała, że jej prawdziwi rodzice muszą umierać z strachu i tęsknoty. Musiała pamiętać również o Naruto. W prawdzie jej mózg nie rejestrował takiej postaci, ale za każdym razem gdy słyszała to imię lub myślała o nim,  przez jej ciało przechodziło ciepło.

          - Kocham Was mamo i tato! Zawsze będę waszą córką! - zawołała, przez łzy, machając przybranym rodzicom.
          - Też cię kochamy! Pisz do nas! Odwiedź nas kiedyś!



          Droga do domu była bardzo męcząca i długa. Sakura która nie pamiętała, że jest Shinobii poruszała się dużo wolniej, i szybciej się męczyła. W końcu po tygodniu stanęli przed wielką czerwoną bramą. Sakura spojrzała na kamienne twarze które wyryto w skale i patrzyły na wioskę. Poczuła ciepło, które emituje z tego miejsca, poczuła, że jest w domu.
          Sasuke zaprowadził ją do jej do domu. Jej rodzice długo płakali za nim pojęli, że ich córka żyje. Matka Sakury wyściskała go, i dziękowała za odnalezienie jej dziecka.
          - Sakura słońce, witaj w domu. Tak się cieszę, że wróciłaś! - szeptała jej mama, całując jej włosy.
          - M..mamo jestem trochę zmęczona mogę iść do pokoju? - spytała. - Gdzie jest mój pokój? - spytała po chwili.
          Jej rodzice spojrzeli na nią z zdziwieniem.
          - Tutaj zaprowadzę cię - oznajmił Sasuke, ciągnąć dziewczynę za rękę na drugie piętro.
  
          - Co się stało? - spytał pan Haruno.
          Sasuke wyjaśnił rodzicom Sakury całe zajście. Wypadek sprzed prawie trzech lat, opowiedział o przybranych rodzicach Sakury, o tym jak ją odnaleźli, adoptowali i uczyli wszystkiego od podstaw. Później opowiedział o tym jak ją spotkał i, że minęło pół roku za nim zdążył przekonać ją do powrotu.
          - Na pierwszego Hokage. Całe szczęście, że trafiła na tak cudownych ludzi. Jeszcze raz dziękuję ci Sasuke. Prześpij się u nas, jutro pójdziesz do Hokage.


          Sakura obrzuciła swój pokój wzrokiem. Na parapecie stały zdjęcia. Na jednym z nim była Ona, jakiś blond włosy chłopak, czarno włosy nastolatek, i mężczyzna z maską na twarzy.
          - To musi być Naruto i Kakashi - szepnęła wesoła, dotykając zdjęcie opuszkami palców. Spojrzała na Sasuke. Uśmiechnęła się szeroko pod nosem.
          Godzinę później zmęczona padła na łóżku. Była tu dopiero kilka godzin, a na prawdę czuła się jak domu. Całe jej ciało, cała dusza i serce pamiętali to miejsce, tylko nie mózg.

          Na następny dzień Sasuke zaprowadził Sakure do Hokage. Dzień wcześniej wieczorem za nim położył się spać, odwiedził swojego starego mistrza i Naruto, po czym opowiedział tą samą historie co rodzicom Sakury. Długo przekonywał Naruto, że Sakura śpi i nie może jej przeszkadzać, bo droga była bardzo męcząca. Obiecał mu jednak, że na drugi dzień z pewnością ją przyprowadzi.
          Weszli po schodach do owalnego budynku.
          - Jesteśmy - oznajmił Sasuke, wchodząc do gabinetu Hokage. Sakura nawet na sekundę nie puściła jego dłoni,  gdy weszli do pomieszczenia schowała się za plecami chłopaka, bojąc się, że ktoś zaraz na nią wyskoczy.
          - Sakura... - zawołał Naruto, wychodząc do przodu. Dziewczynę spojrzała na niego. Był taki sam jak opisywał go Sasuke. Wesoły, tryskała od niego radość i dobroć.
          - C...cześć - powiedziała nie pewnie.
          - Nie bój się. Jesteś w domu. Piąta pomoże ci odzyskać pamięć - powiedział troskliwie, wyciągając ku niej dłoń. Sakura nie pewnie wyciągnęła swoją. Obok Naruto stał Kakashi, a w fotelu siedziała blond włosa kobieta.
          - P...przeprasza, ale nie pamiętam was - powiedziała zasmucona.
          - Wiem. Sasuke nam wszystko wyjaśnił, ale dzięki Czcigodnej Tsunade już za kilka godzin będziesz pamiętać wszystko - zapewnił ja Kakashi, uśmiechając się przez maskę.
          - Czy...Sasuke będzie tam ze mną? - spytała, odwracając się do chłopaka. Stał pod ścianą, z kamienną twarzą, którą widywała dość często gdy  byli gdzieś między ludźmi.
          - Obawiam się, że nie. Zabieramy go
          Do gabinetu weszło czterech członków ANBU. Trzech z nich oszołomiło chłopaka, a jeden - przywódca stał dwa kroki dalej, mierząc wzrokiem przez maskę dziewczynę.
          - Hejj, puść go! - rozkazała, chcąc rzucić się na Shinobii. Kakashi, wyprzedził jej ruch. Przyciągnął ją do siebie i złapał za nadgarstki za plecami, uniemożliwiając ruch.
          - Co ty robisz! Puść mnie! Sasuke! -- krzyczała przez łzy, widząc jak starają się go wyprowadzić.
          - Nie możecie mnie zabrać po tym jak odzyska pamięć? - spytał niewzruszony.
          - Nie. Nie mamy pewności czy nie uciekniesz.
          - Gdybym chciał to bym uciekł chwile temu, gdy wyczułem wasza obecność - warknął niczym dzikie zwierzę.
          - Zostaw go! - do akcji wkroczył Naruto. Złapał jednego z ANBU za ramię i przygniótł do ziemi.
          - Naruto nie walcz z ANBU! - ostrzegł go Kakashi. Puścił Sakure, która rozhisteryzowana pobiegła do chłopaka. Czuła dziwne napięcie w lewej dłoni, czuła jak zbiera się w niej złość. Nim zdążyła pomyśleć uderzyła trzeciego członka, który pod wpływem jej siły przebił się przed ścianę i wylądował na korytarzu. Sakura pisnęła z przerażenia. Wybuchła jeszcze głośniejszym płaczem. Szybko rzuciła się Sasuke na szyje, chowając twarz w jego obojczyku.
          - Ty! Ty!.....Ty mnie odnalazłeś, ty mnie tu przyprowadziłeś więc weź teraz za mnie odpowiedzialność! Nie waż się mnie zostawiać. Nawet o tym nie myśl rozumiesz?! - krzyczała przez łzy, nie rozluźniając uścisku nawet na sekundę.
          - Sakura... - szepnął Naruto wyciągając ku niej dłoń.
          - Nie dotykaj mnie! - fuknęła. Otarła nos rękawem. - Nie chce mieszkasz w wiosce, w której karacie niewinnych ludzi. Nie chce mieć nic wspólnego z wioską, która chce mnie rozdzielić z Sasuke! - warknęła. Przed wyjściem rzuciła ostrzegawcze spojrzenie, które mówiło, "nie podchodź ja nie żartuje".
          Kakashi złapał się głowę. Zmierzył wzrokiem przywódcę ANBU, który stał z boku i drżał z strachu. Hokage wstała ciężko z krzesła i równie ciężkim krokiem podeszła do owego człowieka.
          - Czy ja ci nie mówiłam, żebyś nie tykał go palcem?! - warknęła przez zaciśnięte zęby, łapiąc go za kołnierz. Trzymała go w żelaznym uścisku kilka sekund po czym rzuciła drastycznie na ścianę.



          Sakura szła przez ulice w ciszy, szlochając pod nosem. Te ostatnie minuty które przeżyła w tamtym gabinecie były najgorszym wspomnieniem od trzech lat. Czuła narastającą złość w sobie, a myśl o tym jak mocno uderzyła tamtego człowieka sprawiała, że nie czuła się sobą.
          - Uciekajmy stąd! Wracajmy do moich drugich rodziców! - zatrzymała się nagle, błagając chłopaka z w łzami w oczach.
          Sasuke westchnął cicho. Przez całe dwadzieścia dwa lata nie czuł żalu, ani skruchy na widok damskich łez, ale od czasu wojny i wielu innych wydarzeń jego ludzka natura zaczęła reagować na różne bodźce. Lekko poirytowany podszedł do dziewczyny, przytulił ją do siebie delikatnie, dodając otuchy. Nie mówił nic po prosu patrzył się przed siebie.


          Do domu Sakury wrócili na kolacje, zmęczeni od razu rozeszli się do swoich pokoi, by nabrać siły na jutrzejszy dzień. W końcu musieli dość do porozumienia, a Sasuke był odpowiedzialny za przyprowadzenie jej do Hokage. Musiał również dotrzymać obietnicy, jaką jej złożył. Bez względu na wszystko pomoże jej odzyskać pamięć.
          Sakura zwlekła się z łóżka. Po cichutku zakradła się do gościnnego pokoju. Podeszła do łóżka, w którym spał Sasuke. Spał na plecach, oddychając równo. Delikatnie dotknęła jego włosów. Niezbyt rozumiała swoje uczucia. Po prostu wiedziała, że go darzy szczególnym uczuciem. Przed wyjściem delikatnie ucałowała go i równie cicho udała się do wyjścia.  Nie pewnie odwróciła się, słysząc jak chłopak przewraca się na bok.
          Sasuke leżał na lewym boku, plecami do ściany. Podnosił lekko kołdrę w geście zaproszenia. Sakura jak strzała wślizgnęła w jego objęcia, czując niesamowite ciepło.
          - Ucieknijmy - poprosiła cicho. - Gdzie tylko chcesz, do innego kraju, miasta, możemy zbudować sobie domek w lesie. Ale ucieknijmy. Nie chce by cię zabrano ode mnie - szepnęła, wtulając nos w jego tors.
          - Najpierw odzyskasz wspomnienia. Dowiesz się wtedy wielu rzeczy.
          - Na przykład?
          - Na przykład to, że chciałem cię zabić - odpowiedział spokojnie. Sakura podniosła głowę w poszukiwaniu jego wzorku. Zadrżała lekko, widząc jego piękne czarne oczy. - Tak to prawda. Uciekłem z wioski, zabiłem wielu ludzi, zdradziłem was, wioskę, moich nowych towarzyszy. Zabiłem nawet swojego brata, próbowałem zabić ciebie i to nie raz, próbowałem zniszczyć wioskę. Całą. Twoich rodziców, Naruto, Kakashiego, Ino...każdego - mówił bez cienia emocji, nie spuszczając wzroku z dziewczyny. Chciał widzieć strach w jej oczach, chciał widzieć panikę i obrzydzenie, chciał by go odrzuciła, uciekła i nie wracała do niego.
          Sakura pokręciła przecząco głową.
          - Nie ważne. Wiem, że jesteś dobry. Moje serce cię pamięta, i mówi mi, że jesteś dobry. Że dbałeś kiedyś o mnie, że dbałeś o wioskę i o Naruto. Moje serce pamięta cię z sprzed pół roku i wierzy, że jesteś dobrym człowiek - wyszeptała z uśmiechem, głaszcząc go po policzku.
          Sasuke nie odpowiedział. Czuł się złapany w pułapkę. Chciał uciec z niej, ale ta osoba trzymała go. Tak cholernie mocno, się do niej przywiązał, tak cholernie mocno, chciał przy niej być, a jednocześnie chciał odejść. Uwielbiał ciepło jej dłoni. Były takie delikatne i troskliwie. W myślach próbował sobie przypomnieć kiedy pozwolił sobie na te uczucia.
          - Chodźmy spać - poprosił, przytulając ją mocniej. To drobne ciało które teraz trzymał niczym największy skarb. Pluł sobie w brodę na wspomnienie, gdy chciał ją zabić. Gdy był o krok od zadania jej bólu.
          - Dobranoc - szepnęła całując go delikatnie. Ciepły prąd przeszedł jej ciało. Spojrzała na Sasuke który czuł to samo. Dziwna elektryczna moc przyciągała ich do siebie. Napięcie które wytworzyło się wokół nich było niemal namacalne. Pocałowała go znów, a później jeszcze raz i jeszcze raz. Łatwo poddała się ukochanemu, który przyparł ją swoim ciałem i wodził dłońmi po jej ciele, jakby w ogóle nie miała na sobie piżamy.
          - Nie, czekaj - zatrzymał się, przerywając pocałunek.
          Sakura spojrzała na niego błagalnym wzrokiem tak bardzo go pragnęła, że mogła by umrzeć.
          - Nie teraz. Gdy odzyskasz pamięć. Gdy wtedy będziesz mnie jeszcze chciała w porządku, ale przed tym nie. Po za tym twoi rodzice są za ścianą. Co oni sobie pomyślą?
          Sakura nie chętnie przyznała mu racje z lekkim grymasem pozwoliła mu zejść z siebie. Sasuke objął ją od tyłu, głaskając delikatnie po włosach. Marzyła o tym by zasypiać i budzić się codziennie w jego objęciach.



         

         Siedziała na ziemi, w jakimś dziwnym magicznym kręgu. Wokół niej świeciły litery, które formowały pieczęć. Czterech ludzi w białych kombinezonach stali i pilnowali by krąg nie zgasł. Do głowy miała przyklejone kable, od jakieś dziwnej maszyny, która połączona była z Tsunade. Emitowała zieloną chakrą co oznaczało, że pobiera siłę od swojego właściciela. Bolało ją całe ciało, krzyczała głośno, widząc w głowie każde wydarzenie z minionych dwudziestu dwóch lat. Zimne krople potu kapały jej na kolana. Wszystko powracało do niej niczym bumerang. Pamiętała Sasuke i Naruto, pamiętała ich pierwszy egzamin, pamiętała, kiedy pękło coś w ich przyjaźni, przypomniała sobie jak Sasuke próbował ją zabić, jak leczyć ludzi i kim jest.
          - Czy to aby na pewno bezpieczne? - spytał przerażony Naruto. Nigdy wcześniej nie widział by tak się męczyła. Jej wzrok błądził gdzieś po ścianie, była taka nie obecna, a do tego cierpiała bardzo.
          - Już kończymy jeszcze godzina - opowiedziała Shizune.
          Sasuke wyszedł potajemnie z szpitala. Czuł dziwną ulgę. W końcu zrobił to co do niego należało. Chodź trochę odpokutował. Odnalazł swoją przyjaciółką, przyprowadził do domu, a teraz odzyskuje pamięć. Zrobił to i wcale nie żałował.
          Stanął przed pomnikiem poległych bohaterów. Opuszkami palców dotknął imię swojego brata. Nie spodziewał się, wyryją tu imię Itachiego.
          - Co robisz? - spytał kobiecy głos. Dziewczyna złożyła głęboki pokłon, oddając tym samym cześć bohaterom.
          - Już skończyli? - spytał chłodno, nie spoglądając na nią. Bał się. Bał się, że zobaczy wzrok pełen nienawiści.
          - Na szczęście. Mam wrażenie, że mózg mi zaraz pęknie - zaśmiała się.
          - I co sobie przypomniałaś?
          Odwrócił się do niej przodem. Jej zielone oczy nie były przepełnione złością.
          - Wszystko. Ciebie, siebie, Naruto, wioskę - szepnęła, zbliżając się. Nie pewnie objęła go w pasie. Podniosła wysoko głowę, chcąc dobrze widzieć jego twarz.
          - Czyli moja rola skończona - oświadczył.
          - Nie do końca. Powiedziałeś, że jak sobie wszystko przypomnę i nadal będę cię chciała, to zostaniesz - przypomniała mu.
          - Tak mówiłem?
          - Owszem. I nadal cię chcę - wyszeptała z uśmiechem. - A tym czasem wracajmy do domu na obiad - zaświergotała, puszczając go.





          - Na pewno chcesz to zrobić? - spytał Naruto.
          - Skoro mam tu zostać, to chce zostać na swoich warunkach.
          - Jak zawsze myślisz o sobie - prychnął pod nosem. Dobra Kapitanie Yamato! Tu będzie dobrze - zawołał Naruto.
          - Jak duży ma być?
          - Sam zdecyduj.
          - Faktycznie chłodny jak słyszałem - skwitował.
          Kilka minut później stali, przed wejściem do odosobnionej części wioski. Na chwilę obecną w środku znajdowało się kilka domków, i mały staw.
          - Trochę duże... - zauważył Naruto.
          - Mnie się podoba - wtrącił Sasuke, przechodząc przez bramę.
          - Skoro masz zamiar odbudować swój klan, stworzyłem już kilka domków na zapas - uśmiechnął się.
          - Jeszcze tylko miały drobiazg - usłyszeli za pleców. Kakashi zawiesił przed wejściem oficjalny znak klanu Uchiha. Ten sam znak zdobił później prawie każdy dom i każdy mur, w tym miejscu.
          - Dzięki Kakashi.
          - Nie ciesz się zbytnio! Jeszcze my tu jesteśmy! - zawołali chórem. Sasuke spojrzał na dawnych przyjaciół którzy trzymali pudła z farbami, pędzlami, i innymi rzeczami, które były potrzebne do dekoracji domu.
          - Nie myśl sobie, że od razu ci wybaczyliśmy. Jednak jesteśmy ci wdzięczni, że odnalazłeś Sakurę - rzekł Shikamaru.
          - Spróbuj ją jeszcze kiedykolwiek zranić, a rozszarpię cię jak szmatkę - zagroził Kiba.
          - Głośni jak zawsze... - zakpił.
          - Nadal uważam, że zamieszkanie razem w tak młodym wieku nie jest dobrym pomysłem - wtrącił Naruto, wnosząc do pokoju wielkie łóżko.
          - Pogadamy jak znajdziesz sobie dziewczynę  - syknął złośliwie.
          - Akurat kiedyś sobie znajdę! - fuknął zdenerwowany.
          - Naruto uważaj! - krzyknęła Ino.
          Naruto wpadł na Hinate, która szła z drugiej strony, trzymając granatowe zasłony. Oboje upadli na ziemie, rozlewając białą farbę.
          - Auć.... - szepnął Naruto.
          - Naruto zejdź już z Hinaty...  - zasugerował mu Kiba, powstrzymując się od wybuchnięcia śmiechem.
          - W..wybacz Hinata! - zawołał pośpiesznie, podnosząc się z niej. Cały ubabrany farbą pomógł jej wstać. Dopiero wtedy zorientował się, że jego dłoń została odciśnięta na lewej piersi dziewczyny.
          - Lepkie rączki - zaświergotała Sakura. Przechodząc obok Sasuke ucałowała go dyskretnie w policzek, po czym udała się do sąsiedniego pokoju, gdzie wraz z dziewczynami zajmowali się dekoracją salonu.
         


          Po długim i ciężkim dniu udało im się w końcu zostać sam na sam. Długo męczyli się z wyrzuceniem Naruto, który jak na złość przedłużał swoją wizytę.
          - Jestem padnięty! - rzekł Sasuke, upadając na łóżko. Zachłysnął się głęboko, zapachem nowego materaca. Wszystko w tym domu pachniało nowością.
          - To źle, bo teraz gdy minęły dwa tygodnie od mojego powrotu mam zamiar, zacząć do co przerwałeś tamtej nocy - szepnęła mu do ucha, kładąc się na nich.
          Sasuke zaśmiał się pod nosem. Objął dziewczynę w pasie i pocałował delikatnie.
          - Niczego sobie takiego nie przypominam - droczył się z nią.
          - Chcesz żebym ci przypomniała? - spytała dobitnie, siadając na nim. Podniosła do góry kawałek swojej piżamy nocnej, ukazując tym samym cały brzuch. Sasuke zarumienił pod nosem.
          - Ha, ha, ha. Żartuje, mamy czas możemy poczekać - zaśmiała się, kładąc się na nim ponownie. Wygodnie ułożyła się na jego klatce piersiowej, wyciągając brodę przed siebie. Uwielbiała obserwować Sasuke, nie ważne co robił.
          - Co robisz? - spytał.
          - Oglądam twoją perfekcyjną twarz - oznajmiła, całując go. Każdy jego pocałunek było niczym dotkniecie nieba. Podciągnęła się wyżej na rękach, równając się z nim wzrokiem.
          Znów pożądanie wzięło górę. Czuli, że całe zmęczenie zniknęło gdzieś.
          - Teraz nie ma odwrotu - uprzedził, przewracając ją na plecy.
          - Nie mam zamiaru z ciebie rezygnować - wyszeptała, przyciągając go do siebie.
         


          Obudziła się w objęciach swojego mężczyzny. Zeszłej nocy chłonęła jego zapach, i jego dusze. Dotykała jego nagie ciało, przypominając sobie, w których miejscach składała namiętnie pocałunki. Głaskała go po policzku, niczym największy skarb jaki miała na świcie. Jej marzenie by budzić i zasypiać się przy nim spełniło się.
          - Dzień doby - szepnął senny, otwierając oczy. Na swojej drodze napotkał, piękne, szmaragdowe oczy, które wpatrywały się w niego od niepamiętnych lat. Zawsze unikał tego wzroku, nie chcąc poddać się jego urokowi. Teraz bez problemu obserwował jej radosne, pełna szczęścia oczy, które patrzyły tylko na niego.
          - Dzień dobry - odszeptała.

          Od tej chwili mówi sobie dzień dobry i dobranoc każdego dnia.


 ***

Za błędy przepraszam.
         

3 komentarze:

  1. ohhhh *_* kolejny genialny one-shot ~!
    Tak sobię myślę ile jeszcze tu takich rzeczy przeczytam i ile razy będę pisała to samo ;-;
    Naprawdę przepraszam no co ja mam pisać jak nie to, że to jest genialne ! ? :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Hymm, pomysł doskonały a wykonanie jeszcze lepsze. Nie mogę się już doczekać by przeczytać więcej Twoich opowiadań :) Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  3. Mogłabym się rozryczeć ze szczęścia - tak super napisałaś tego one shota, kurdebele! :( ♡

    OdpowiedzUsuń