OGŁOSZENIA

UWAGA!
Blog istnieje jako mój śmietniczek. Wylewam na nim wszystkie pomysły które zagnieżdżą mi się w głowie.

NIE realizuje zamówień, chyba, że napiszę wcześniej.
PRZYPOMINAM, że jest to ŚMIETNICZEK.

[06.11.2014]
ślę wirtualnego HUGA do każdego fana, czytelnika, miłośnika, Narutomaniaka, Narutardsa, i SasuSaku shippera! Z podziękowaniami dla wszystkich osób, którzy dzielnie i z zapartym tchem śledzili i trzymali kciuki za swoich ulubionych bohaterów i Naszego Najgłośniejszego ninja numer 1!
Wiele osób się zastanawia czy blog po zakończenia mangi będzie dalej funkcjonował. Ja bez wahania odpowiadam TAK! Tak długo jak mam wenę, tak długo jak mi pozwolicie i tak długo jak istnieją fani Naruto, SasuSaku, Shikatema etc, tak długo ja będę pisać. Będę dalej pisać, i pisać, aż zostanę ostatnim fanem SasuSaku w Polsce, a później na świecie.


[18/04/2020]
Jak się macie moi drodzy czytelnicy ? Czy wam też życie ucieka przez palce, ale wciąż czujecie się dziećmi ?


cr: all credis to the owner, DevinArt, tumblr, Masashi Kishimoto.

Szablon w całości stworzony prze ze mnie.



25 cze 2013

13 - ShikaTema


           Paring: Shikamaru i Temari (ShikaTema)
           A&M: Naruto
           Uwagi: I znów zaczęło się oglądnie się Naruto od początku. To dziwne uczucie gdy po raz piąty czy szósty oglądasz wszystkie odcinki po raz kolejny zauważasz rzeczy których wcześniej nie widziałeś. Zmianę Sasuke, to jak Sakura chwilami była upierdliwa, poczucie winy, i wiele innych rzeczy.

          Usiadł ciężko na ziemi, nie mogąc uwierzyć w to co się właśnie wydarzyło. Złapał się za głowę, oglądając z rozszerzonymi źrenicami jak Shinobii, wiwatują z radości, przytulając kogo się tylko da i płaczą z radości. Właśnie wygrali wojnę. Wygrali wojnę dzięki jego strategii. Nadal nie mógł uwierzyć, że plan który zrodził się w jego umyśle, całkowicie przypadkiem udał się. Jeszcze raz westchnął głośno, dodając sobie tym otuchy.
          - Dobrze się spisałeś - usłyszał nad głową. To był ten kpiący z nutką ironii głos, który sprawiał, że jego męska duma odzywała się.
          Shikamaru spojrzał na blond włosa dziewczynę, jej szczery i pełen podziwu uśmiech, krył w sobie nutkę kpiny. Z zadziornym uśmiechem, skorzystał z jej pomocy, i wstał na równe nogi. Spojrzał na nią, pewnym wzorkiem takim jakim mężczyzna obrzuca kobietę, gdy chce jej coś powiedzieć. Ona spoglądała na niego jak ma faceta, który stał się bohaterem, mimo to wciąż widziała w nim tego chłopca z czasów egzaminu, któremu nic się nie chciało i narzekał na wszystko i wszystkich.
          - Gratulacje wygraliśmy - dodała po chwili, uśmiechając się szeroko. Pierwszy raz widział, by uśmiechała się tak szczerze i radośnie. W takiej chwili miał ochotę przytulić ją, kogokolwiek, w końcu zaczynał mu się udzielać entuzjazm innych.
          - Gdyby nie wszyscy, nie udało by mi się niczego wymyślić.
          - Twój Ojciec byłby z ciebie dumny. Na prawdę świetnie ci poszło - pochwaliła go. Jedną rękę trzymała na tali, sprawiając wrażenie kobiety silnej i twardej, którą zresztą była.
          Przytaknął delikatnie, robiąc kilka kroków do przodu. Chciał powiedzieć jej równie coś miłego. W końcu sama dawała z siebie sto procent w tej wojnie, na swój sposób wspierała i dodawała mu sił, ale coś rzuciło mu się na szyje, przez co prawie stracił równowagę.
          - Shikamaru! Wygraliśmy! - zawołała wesoło Ino. Zacisnęła uścisk na jego szyj, piszcząc cicho gdy okręcili się wokół własnej osi. Gdyby ktoś ich nie znał pomyślałby, że są zakochaną parą, która właśnie wspólnie świętuje wygraną.
          - Oi Ino - zawołał, gdy już złapał równowagę. Spojrzał na Temari, która stała tam gdzie wcześniej. Na ich widok uśmiechnęła się kpiąco się pod nosem. Podniosła lewą ręką na znak, że idzie dalej.
          - Na razie - rzuciła, odchodząc dziarskim krokiem.
          - Niesamowity! Twój plan był niesamowity! - krzyknęła Ino, puszczając go. Jak każda kunoichi tryskała radością, i niewytłumaczalnym blaskiem, który potrafił poruszyć męskie serce. Patrząc za jej plecy obserwował jak inna blond kobieta rzuca się bratu na szyje, roniąc łzy szczęścia.
          - Gdzie Sasuke i Naruto? - spytał, rozglądając się po polu bitwy. Ta dwójka była niczym siła napędowa, perełka w morzu, as w rękawie. Musiał sprawdzić czy są cali i zdrowi, a jednocześnie podziękować.
          - Wszystko w porządku. Sakura ich leczy - uśmiechnęła się.
          Shikamaru odetchnął z ulgą. Teraz gdy wszyscy byli bezpieczni, mógł zrzucić z siebie ciężar wojny.


           Wszedł do pokoju numer dwanaście. Na dwóch szpitalnych łóżkach leżeli Naruto i Sasuke. Oboje spali w głębokim śnie. Patrząc na Sasuke miał dziwne uczucie. Chciał mu ufać, ale rozsądek nie pozwalał mu na to. Musiał go mieć na oku, zwłaszcza teraz gdy Naruto i Sakura stracili głowę dla niego. Wyszedł z ich pokoju i udał się na drugie piętro gdzie leżał Kazakage oraz Raikage. Ta dwójka była najbardziej pokiereszowana za wszystkich kage. Na szczęście dzięki szybkiej interwencji medyków, ich życiu nic nie zagrażało.
           - I jak z nimi? - spytał, wchodząc do środka.
           - Tryskamy energią, nie mam pojęcia po co nas jeszcze tu trzymają! - mruknął nie zadowolony Raikage, wymachując pięścią.
           - Proszę się tak nie denerwować - wtrącił Gaara.
           - Jeśli czcigodna Tsunade by pana zobaczyła, na pewno by dała nam popalić, także proszę na razie odpoczywać i czekać, aż pana wypuszczą z szpitala - poprosił Shikamaru.
           - Ty też powinnaś trochę odpocząć, nic nam tu nie grozi - zwrócił się do siostry, która trzy dni spędziła w szpitalu na zmianę, przesiadując tu u niego tu u Kankuro.
           - Kazakage ma racje - dodał Nara.
           - Dzięki, ale jednak wole być tutaj.
           - Po słuchaj ich. Kobieta nie powinna sama tyle siedzieć w szpitalu. Nawet jeśli chodzi o braci. Wróć do domu, odpoczywaj za kilka dni wszyscy wrócimy do swoich krajów - rzekł Raikage.
           - Odprowadzę ją.
           - Dziękuję Shikamaru.
           - Jakby to nie było upierdliwe, jesteście naszymi gośćmi, nie pozwolę, żeby kobieta, nawet taka jak ta włóczyła się wieczorami po ulicach - wyjaśnił.


           Hotel w którym zatrzymali się większość shinobii Piasku, znajdował się dwadzieścia minut drogi od szpitala. Wystarczająco czasu, by powspominać pierwsze spotkanie, egzamin na Chunnina, oraz misje ratunkową, czyli pierwsza zawalona misja Shikamaru jako dowódca.
           - Wszyscy bardzo dorośliśmy. Zwłaszcza po tej wojnie - stwierdziła smutna. Na własnej skórze doświadczyła co to oddech śmierci, oraz odpowiedzialności za życie tysiąca ludzi. Czuła, że jakaś tam jej cząstka nie jest już tą samą Temari.
           - Oby to była ostatnia wojna w której uczestniczyliśmy.
           - Oby to była w ogóle ostania wojna - poprawiła. Doszli do hotelu. W około było cicho, jedynie  w poszczególnych pokojach świeciło się jeszcze światło. - Zostań szybko Jouninem. Nie możesz do końca życia być gorszym ode mnie - uśmiechnęła się zadziornie.
           - Tyle pracy ile mam do teraz wystarcza mi!
           - Skoro tak mówisz.
           - Na razie.
           - Cześć.
           Odprowadził przyjaciółkę wzrokiem, aż do schodów. Żeby być pewnym, że trafiła bezpiecznie do pokoju, patrzył, aż lewe okno, na trzecim piętrze zaświeci się. Gdy tak się stało zawrócił do miasta.



            Minął rok od zakończenia Czwartej Wojny Światowej. Podczas tych dwunastu miesięcy wszystko powoli wróciło do normalności. Pięć wielkich nacji zawarło pokój, na świecie zapanowała harmonia. Wioski przestały obmyślać strategie i plany ataków. Wszystko szło własnym torem. Sasuke po wielu rozmowach, po wielu, naradach i po wielu bólach postanowił zostać w wiosce. Drużyna siódma wróciła do życia, a legenda o nowych Sanninach przeszła do historii. Naruto po czterech ciężkich latach cieszył się każdym dniem, nie martwiąc się o nic. Nie porzucił on oczywiście marzeń dotyczących zostania Hokagę. Sasuke w prawdzie też. Ciężko pracował by zdobyć zaufanie mieszkańców. Wszyscy z zapartym tchem czekali na zakończenie tej historii
           Po tych dwunastu miesiącach zbliżał się egzamin na Chunnina. Jak zawsze przydzielono do niego Shikamaru. W tym roku egzamin miał się odbyć w wiosce Piasku. Czuł pewną radość, że w końcu będzie mógł odwiedzić tą wioskę, ale tak na prawdę cieszył się na myśl, że spotka starą przyjaciółkę. Dziwna radość ogarniała go gdy o niej myślał. Tak na prawdę w cale ją nie znał, widział się z nią raz na ruski rok, ale lubił ją. Lubił ich kłótnie i to, że tak bardzo przypominała mu jego mamę.
           Dnia trzeciego miesiąca szóstego udał się do Hokage. Następnie wyruszył do wioski Piasku, jako egzaminator i przedstawiciel wioski Liścia. Po trzech dniach ujrzał trójkę przyjaciół. Na środku stał Kazekage. Z szerokim uśmiechał oczekiwał jego przybycia. Po jego lewej stronie stał Kankuro, a po prawej Temari. Już z daleko widział tą silną postawę. Biła od niej charyzma i siła.
           - Witaj Shikamaru! - powiedział uroczyście Kazekage, ściskając mu dłoń.
           - Cześć.
           - Nadal Chuunin? - spytała zgryźliwie Temari.
           - Na szczęście tak.
           - Czyżby nie doceniali twojego umysły? - spytał Kankuro. Cała czwórka udała się w stronę w wioski. Nie mógł uwierzyć jak bardzo rozwinęła się w ciągu tego roku.
           - Założę się, że odmówił, jest na to za leniwy - wtrąciła Temari.
           - Coś w tym stylu - zawstydził się.
           - Czcigodny Kazekage! Za nie długo przybędzie Raikage - oznajmił jeden z shinobii.
           - Rozumiem, wyjdę mu na przywitanie.
           - Pójdę z tobą.
           - Dobrze Kankuro. Temari proszę cię, odprowadź naszego gościa do jego pokoju - poprosił Gaara.


           Jak zawsze nie obeszło się bez zbędnych sprzeczek i rozmów. Mieli dużo sobie do powiedzenia. Temari była ciekawa wszystkiego. Co u Naruto, co z Sasuke, jak trzymała się piątka Hokage i jak żył on sam.
           - Wszystko jak w najlepszym porządku. Cieszę się, że wtedy zaufałem Sasuke. Teraz jest nam bardzo pomocny, i darzę go równie wielkim zaufaniem co resztę - przyznał się. Nie było w tym ani grama kłamstwa. Na własnej skórze przekonał się o zmianie tego chłopaka, gdy patrzył na Sakure oraz Naruto widział w ich oczach prawdziwą radość i szczęście. Nawet męskie wypady z nim wydawały się zabawniejsze. Nikt tak jak on nie potrafił zgasić Naruto. No prócz Saia, ale on odkąd trafił do ANBU nie miał tyle czasu.
           - Ciesze się, słysząc to. Widzę, że tobie też się nieźle wiedzie.
           - Całkiem - przyznał się.
           - Za rok skończymy dwadzieścia lat. Po woli chyba trzeba zacząć myśleć o naszej przyszłości.
           - O przyszłości?
           - Nie masz żadnych większych planów?
           - Bo ja wiem. Zawsze chciałem być ninją, który znajdzie sobie przeciętną kobietę, która urodzi mi dzieci.
           - O tym mówię.
           - Ale na to mam czas - zaśmiał się.
           - Ja niby też. Ale im bardziej o tym myślę tym bardziej stwierdzam, że nie ma dla mnie nikogo dobrego w tej wiosce. Kocham mój dom i braci. Pragnę poświęcić życie dla nich, ale nie widzę nikogo kto mógłby mnie przez to życie poprowadzić - westchnęło cicho, przypominając sobie nieudane randki na których była. Miękkich facetów którzy bali się powiedzieć słowa, chłopców którzy chcieli ja zaliczyć już na pierwszej randce, frajerów z którymi nie miała o czym gadać. Spojrzała na Shikamaru. Z nim zawsze miała o czym rozmawiać, zawsze miał coś do powiedzenia i nigdy nie ukrywał własnego zdania. Gdyby tylko był z wioski Piasku...gdyby tylko.
           - Ależ się z ciebie zrobiła maruda - mruknął - Nie ważne jakby to było upierdliwe, takie rzeczy przychodzą w najmniej oczekiwanym momencie.
           - Chyba masz racje - uśmiechnęła się. Właśnie doszli do hotelu w którym miał się zatrzymać Shikamaru. Pokój w którym miał mieszkać był bardzo przyjemny. Osobna sypialnia i osobny salon  otwarty na kuchnie i mały balkon z widokiem na centrum.
           - Tu chyba kończy się moja rola. Jakbyś czegoś potrzebował to wiesz gdzie mnie znaleźć - oznajmiła.
           - Tak właściwie to poszedłbym coś zjeść.
           - Proszę bardzo. W mieście znajdziesz mnóstwo barów i restauracji.
           - Miałem nadzieje, że polecisz mi coś i będę mógł cię ty zatrzymać na trochę.


            Udali się do małego barku gdzie serwowali najlepsze domowe obiady. Shikamaru był zachwycony tym miejscem. Miła atmosfera, przyjazna obsługa i dobre jedzenie. Towarzystwo Temari dopełniało wszystko i tak na prawdę dzięki niej czuł się tu tak  cudownie. Aż smutno mu było gdy jej brat wezwał ją do siebie w celu omówieniu kilku kwestii technicznych.


           Tydzień później dziesięć genninów przystąpiło do drugiego etapu. Shikamaru czul pewną dumą, wiedząc, że dwie osoby z Konohy przeszły dalej. Dopingował ich z całych sił.
        
         
           Ostatni dzień w Wiosce Piasku przyszedł szybciej niż się spodziewał. Musiał przyznać, że spędził tu bardzo miło czas. Liznął trochę innego życia, spojrzał na świat Sunekańczyków z własnej perspektywy i z ręką na sercu mógł by się przyzwyczaić do tego miejsca. Niestety tęsknota za domem dawała sobie we znaki. Za każdym razem gdy wracał do pustego pokoju miał nadzieje, że usłyszy donośny głos matki. Chciał zobaczyć opychającego się Choujiego, oraz Naruto który gada od czapli. Tęsknił za głośnymi uliczkami i ciężką pracą od Hokagę. Jednak z każdym dniem serce mu się krajało na myśl, że następnym razem spotka swoich przyjaciół za rok, a może i później.
            Ten wieczór spędził wraz z innymi egzaminatorami i kolegami na uczcie w pobliskim barze. Sam Gaara dołączył do nich, ciesząc się ukończonymi egzaminami i świeżo upieczonymi Chuuninami. Wszyscy pili do upadłego i wspominali minione walki.
           Jak zawsze Temari odprowadziła go do pokoju. Głupio mu było, że kobieta musi go odprowadzać, więc gdy doszli do hotelu, oznajmił, że tym razem on ją odprowadził.
           - Cholera...nie mogłeś do powiedzieć gdy byliśmy jeszcze w mieście? - skwitowała.
           Szli w cichy. Nadal czuli jak Sake krąży w ich ciele. Od czasu do czasu śmiali się  bez powodu. Wówczas Temari lekko uderzała go łokciem, na co oboje wybuchali śmiechem. Tak dobrze spędzali razem czas. Temari bardzo przyzwyczaiła się do jego obecności. Uwielbiała jego docinki, kochała uczucie gdy gasiła go swoimi tekstami. Podobało jej się również gdy ten powstrzymywał swe uwagi by nie denerwować jej. Marzyła o tym by spędzić z nim więcej czasu, chciała o nim wiedzieć wszystko.
           - To chyba nasz ostatni spacer - powiedziała z fałszywą radością. Odwróciła twarz by nie patrzeć mu w oczy.
           - Chyba tak. Mam nadzieje, że za rok przydzielą cię jako egzaminatora.
           - Też mam taką nadzieje.
           - Powinnyśmy się też pożegnać dziś. Jutro pewnie będzie duże zamieszanie i nie uda nam się zbyt długo pogadać.
           - Jak zawsze masz racje - mruknęła pod nosem. Oboje stanęli na przeciwko siebie. Księżyc oświecał im drogę, jakby za wszelką cenę chciało być świadkiem tych wydarzeń.
           - Cholera...kompletnie nie wiem co powinien powiedzieć...chyba muszę ci życzyć mężczyzny który zdoła podołać twojemu charakteru. Kogoś kto będzie na tyle mądry i głupi, że będzie w stanie przeciwstawić ci się i sprawić, że będziesz szczęśliwa - powiedział z uśmiechem.
           Temari zadrżała. Tak bardzo chciała mu powiedzieć, że te wszystkie cechy posiada właśnie on.
           - Myślę, że to będzie trudniejsze niż ci się wydaje.
           - Zawsze warto próbować.
           - Dziękuję. Mam nadzieje, że ty poznasz kobietę równie silną jak ty. Upierdliwą i zrzędliwą jak ty. Chciałabym żeby ta kobieta dbała o ciebie i rozumiała. Mam nadzieje, że następnym razem będziesz Jouninem i w końcu mi dorównasz.
           Oboje uśmiechnęli się od siebie. Nie chcieli się rozstawać zwłaszcza po takich słowach.
           - W takim razie. Do zobaczenia - powiedział, wystawiając dłoń.
           - Do zobaczenia - odpowiedziała, ściskając mu dłoń.
           Weszła do domu, czując na plecach jego wzrok. Miała ochotę odwrócić się u rzucić mu się do szyj. Błagać by został i nie opuszczał jej, niestety duma na to jej nie pozwoliła. Gdy weszła do swojego pokoju od razu rzuciła się na łóżku, przytulając do siebie poduszkę.


           Tak jak przewidywali następnego dnia było wielkie zamieszanie. Kazekage, Raikage i Hokage wymieniali swoje relacje dotyczące egzaminu. Nie obeszło się bez przechwałek i małych docinków. Część pożegnalna była krótsza niż się wydawało. Wszyscy pośpiesznie uściskali sobie dłonie i znikali jeden po drugim za bramą.
           - Dziękuję za wasze przybycie - oznajmił Kazekage.
           - To dla nas zaszczyt - powiedziała tym samym Tsunade. Była dumna jej dwójka podopiecznych zostało Chunninami.
           - Mam nadzieje na jak najszybsze spotkanie - dodał, ściskając dłoń piątej.
           - I nawzajem.
           - Pozdrówcie proszę Naruto i resztę! - wtrącił Kankuro.
           - Na pewno! - zapewnił Shikamaru. - Do zobaczenia - powiedział ostatni raz, kierując słowa do Temari, która opowiedziała jej uśmiechem.



           Niestety na kolejnych egzaminach nie dane było im się spotkać. Temari była zbyt przejęta żoną Kankuro która spodziewała się dziecka. Nie mogła ich zostawić, nie mogła opuścić takiego cudu świata, dla tego też postanowiła zrezygnować z bycia egzaminatorem. Nie żałowała tego. Czuła radość i szczęście gdy urodziła mu się bratanica.
           Dwa lata później egzamin na Chuunina odbywał się w Konoha. Tym razem nie miała zamiaru tego przegapić. Po długich miesiącach rozmów z Shikamaru nie mogła doczekać się spotkania z nim. Każdego dnia oczekiwała jego listów.

           Gdy go ujrzała u bramy poczuła niewytłumaczalną radość. Jej serce zaczęło mocniej być. Teraz biegła w jego stronę. Rzuciła mu się na szyje. Nie sądziła, że odwzajemni jejradość. Jego uścisk był taki mocny i męski. Czuła się w jego ramionach jak prawdziwa kobieta. Tak bezpiecznie jak nigdy.
           - Spóźniłaś się - mruknął z wymuszoną złością.
           - Głupek - opowiedziała tym samym. Dwa lata rozmów, tyle musieli przetrwać by móc się znów spotkać. Każdej nocy marzył by zobaczyć jej zawstydzoną twarz gdy wypisywał jej najskrytsze pragnienia. Kładł się spać z myślą, że we śnie zobaczy jej zadziorny uśmiech, jej piękne oczy i cudowny uśmiech.
           - Sabaku no Temari... - rzekł poważnym tonem - Nie ważne w jak beznadziejnej sytuacji się teraz znalazłaś, nie pozwolę ci odejść - rzekł, stawiając ją na nogi. Cały czas obejmował ją w pasie jakby się bał, że zaraz ucieknie, zapadnie się po ziemię lub zniknie  w niewyjaśniony sposób.
           - Głupek - szepnęła ponownie. Łzy cisnęły jej się do oczów. Sama nie wiedziała kiedy to się stało. Czy to była miłość od pierwszego wejrzenia, pierwszej bitwy, czy pierwszej wymiany zdań. Był najinteligentniejszym człowiekiem którego kiedykolwiek poznała.
           - Nie każ mi już więcej na ciebie czekać! - ostrzegła go przez łzy.
           - To ty kazałaś mi na siebie czekać - zauważył.
           - Cicho już bądź.


          


          


          

1 komentarz:

  1. Całkiem przyjemnie się czytało szczególnie, że przeczytałam ostatnie wiele paringów z tą parą i prawie nic mi się nie podobało. Gratulacje! zostałaś osobą, która powróciła mi nadzieję w nastolatki.

    OdpowiedzUsuń