OGŁOSZENIA

UWAGA!
Blog istnieje jako mój śmietniczek. Wylewam na nim wszystkie pomysły które zagnieżdżą mi się w głowie.

NIE realizuje zamówień, chyba, że napiszę wcześniej.
PRZYPOMINAM, że jest to ŚMIETNICZEK.

[06.11.2014]
ślę wirtualnego HUGA do każdego fana, czytelnika, miłośnika, Narutomaniaka, Narutardsa, i SasuSaku shippera! Z podziękowaniami dla wszystkich osób, którzy dzielnie i z zapartym tchem śledzili i trzymali kciuki za swoich ulubionych bohaterów i Naszego Najgłośniejszego ninja numer 1!
Wiele osób się zastanawia czy blog po zakończenia mangi będzie dalej funkcjonował. Ja bez wahania odpowiadam TAK! Tak długo jak mam wenę, tak długo jak mi pozwolicie i tak długo jak istnieją fani Naruto, SasuSaku, Shikatema etc, tak długo ja będę pisać. Będę dalej pisać, i pisać, aż zostanę ostatnim fanem SasuSaku w Polsce, a później na świecie.


[18/04/2020]
Jak się macie moi drodzy czytelnicy ? Czy wam też życie ucieka przez palce, ale wciąż czujecie się dziećmi ?


cr: all credis to the owner, DevinArt, tumblr, Masashi Kishimoto.

Szablon w całości stworzony prze ze mnie.



30 cze 2013

15 - Naruto (SasuSaku)

          A&M: Naruto
          Paring: SasuSaku
          Dozwolone: 13 lat.


          - Nie Sasuke zaczekaj, nie rób tego! - krzyczeli wszyscy w około. Błagali go by nie robił niczego na własną rękę, prosili by ochłonął, ale ten jak na złość udawał, że ich nie słyszy. Mając własny plan w głowie,  udał się na Obito z zamiarem zabicia go. Nie przewidział jednak, jak silny jest jego przeciwnik, i że jego prawdziwa postać czaiła się tuż pod nim.
          - Naruto! - wrzasnęła przez łzy Sakura, widząc jak jej przyjaciel biegnie za Uchiha.
          - Zawsze mówisz działać sam, co? - warknął Naruto.
          - Zejdź mi z drogi przeszkadzasz! - odpowiedział tym samym. Czarne płomienie zaatakowały, podróbkę, pod czas gdy prawdziwy Obito wyłonił się spod ziemi. Naruto którym nie targały emocje, aż tak bardzo jak Sasuke, zdążył  zauważyć go. Bez wahania osłonił przyjaciela własnym ciałem, obrywając chidori.
          - NARUTO! - wrzasnęła ponownie Sakura. Blond uśmiechnął się, czując przeraźliwy ból w sercu, którego już nie miał. Stróżka krwi poleciała mu ust. Po mimo swojej ciężkiej rany nie zaprzestał ataku. Wolną ręką złapał Obito za szyje mocno, zaciskając palce. Mężczyzna wbił w niego wzrok przegryzał mocno wargi, jakby powstrzymywał się od krzyku.
          - Teraz wszyscy! - krzyknął Naruto.
          - Czekaj! - zawołał Sasuke. - Idioto!
          Tysiące kunai, i broni poleciało w stronę Obito i Naruto. Część z nich przebiło się przez przeciwnika, wbijając się w Naruto, część została zatrzymana przez Sasuke, a inne zraniły zamaskowanego człowieka.
          - Jeszcze nie skończyłem! - warknął. Resztą sił stworzył klona. W prawej dłoni zabłysnął Rasengan.
         
    
          Biegła w ich stronę, wykrzykując imię przyjaciela. Przez łzy widziała zamazany obraz, potykała się o własne nogi, upadała na ziemię, by po chwili wstać. W końcu dobiegła do martwego ciała Naruto. Na jego widok ryknęła jeszcze głośniejszym płaczem. W miejscu gdzie powinno być serce, była dziura, jego ciało było poprzebijane bronią, już nawet nie krwawił.
          - Naruto - wołała wciąż. Jego ciało stopniowo chłodniało i zmieniało odcień skóry. Miał zamknięte oczy, a na twarzy malował się delikatny uśmiech, jakby się do nich uśmiechał  za światów. Ta myśl sprawiała, że czuła się jeszcze gorzej. Od razu przystąpiła do akcji ratunkowej. W panice i agonii groziła mu i błagała, żeby wstał. Po mimo iż, uleczyła kilka ran, ta dziura w sercu była nie do naprawienia.
          - Sakura... - szeptał Shikamaru - Sakura...proszę cię...przestań - prosił chłopak, widząc jak przyjaciółka cały czas próbuje przywrócić go do życia.
          - Sakura! - warknął Kiba.
          Dziewczyna spojrzała na przyjaciół. Wszyscy jak jeden mąż, wpatrywali się w zmarłego Naruto, z miną jakiej jeszcze nigdy nie widziała.
          - Sakura, proszę cię...to nic nie da - powiedział Sai. Uklęknął przy niej, i spojrzał na nią. Wzrok miał przepełniony smutkiem i bólem. Jego twarz wyrażała tyle przykrych emocji, nawet łzy zabłysły.
          - Nie...nie...to jest przecież Naruto on nie może umrzeć - mówiła, kręcąc przecząco głową. Czuła jak się dusi, dostała drgawek. Nie potrafiła dopuścić do siebie tej myśli. Nie chciała. Cały czas wierzyła, że to tylko jeden z jego głupich żartów i zaraz się obudzi.
          - To tylko jego klon...Naruto gdzieś tu jest. Widzicie - powiedziała, pociągając nosem. Uderzyła Naruto z otwartej dłoni w klatkę piersiową. Widząc, że nie przynosi to skutku uderzyła go kolejny raz i kolejny. - Wyłaź Naruto! Wstawaj! - krzyczała na niego. Czuła, że wariuje, że traci zdrowy rozsądek.
          - Sakura przestań! - wrzasnął Shikamaru. Ogarnął go jeszcze większy żal. Sam upadł na kolana, schował twarz w dłoniach i płakał. Poczuł ten okropny ból w sercu, który czuł po śmierci Asumy. Tym razem był dwa razy bardziej odczuwalny.
          - Czemu w niego wątpicie! Przecież znacie go! Wszyscy znamy Naruto on nie dałby się tak łatwo zabić! To nie jest jego prawdziwe ciało! - krzyczała, jakby to właśnie ich obwiniała o śmierć przyjaciela. Uderzyła go po raz kolejny. Gdy się zamachnęła ktoś złapał ją za nadgarstek.
          - Przestań - powiedział poważny, chłodny ton.
          Sakura zmierzyła go morderczym wzrokiem.
          - Naruto nie żyje. To nie żadna sztuczka - powiedział to z taką łatwością, jakby w ogóle się tym nie przejmował. Jakby w ogóle go to nie ruszało. Wkurzyło ją to jeszcze bardziej.
          - Nie zbliżaj się do niego! - warknęła przez zaciśnięte zęby. Wyrwała rękę z jego uścisku. Znów spojrzała na Naruto. Powoli docierało do niej to co się stało. Poczuła jak zbiera się w niej fala łez. Upadła na jego ciało, łkając głośno.
          - Gdzie jest Kakashi...Kakashi sensei na pewno coś wymyśli...albo Tsunade...MISTRZU - zawołała, podnosząc twarz.
          - Sakura...Kakashi sensei...Kakashi sensei...on... - zaczął Kiba. Znów poczuł jak jego serce pustoszeje, nie mógł jej tego powiedzieć, nie po tym jak na własne oczy zobaczyła śmierć Naruto.
          - Nie mówcie tego...nie kłamcie ... - pisnęła.
          Ich twarze wyrażały wszystko. Shikamaru jeszcze głębiej schował twarz. Hinata również siedziała na ziemi i płakała. Ino stała gdzieś z tyłu z Choujim, i starała się ukryć swoje łzy.
          - Przykro mi - powiedział Kiba, i upadł na kolna, jakby oddawał cześć Naruto i wszystkim zmarłym.
          - AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA - ten krzyk bólu rozdzierał jej dusze i serce.



          Rzęsisty deszcz lał od kilku dobrych godzin. Czarne chmury, był tak grube jakby malowane pędzlem Saia. Sakura od kilku godzin stała przy grobie Naruto tępo, wpatrując się w wyryty na nagrobku napis. Dziś był uroczysty dzień w którym pochowali wszystkich poległych Shinobii. Większość osób poszło już do domu, chowając się przed deszczem. Ona stała tu uparcie z nadzieją, że może to tylko sen.
          - Sakura...wracaj do domu zachorujesz - powiedział Shikamaru. Sam nie mógł zasnąć, był środek nocny, wyszedł na spacer, by przejść się po cmentarzu.
          Sakura nie odpowiedziała. Stała w miejscu, z martwym wzrokiem.
     
          Następnego dnia nie było lepiej. Deszcz w prawdzie był lżejszy, ale chmury nadal utrzymywał się nad wioską. Jakby niebo przechodziło żałobę.  Sakura nie ruszyła się nawet o centymetr. Od wczoraj stała tam w czarnym płaszczu, płacząc niczym dziecko.
    
           Sasuke stał na wzgórzu, obserwując swoją dawną przyjaciółką. Był ciekawy czy nadal tu stoi. Prychnął pod nosem, gdy zastał ją w tej samej pozycji co wczoraj. Z pogardliwym wzrokiem odwrócił się i odszedł.

          Dwa dni później udał się do wioski, gdzie miał się spotkać z Taką. Nie spodziewał się, że na miejscu będą też inni jego dawni znajomi z akademii.
          - Co to ma być? - spytał, wchodząc do środka. Kiba zmarszczył brwi na jego widok.
          - Sami się do nas dołączyli, mówiłem im, że to zamknięte spotkanie - wyjaśnił Suigestu, nie ukrywając niechęci, do Konohańczyków.
          - Nie zabawimy tu długo - zapewnił Lee.
          - O co chodzi? - spytał chłodno, zajmując wolne miejsce.
          - O Sakure - powiedział krótko Nara. Wzrok Uchihy zmienił się.
          - Minęły trzy dni. Sakura nie rusza się z jego nagrobka. Nie śpi, nie je, nie pije...
          - Nie wypróżnia się - wtrącił Shino, zwracając na siebie uwagę wszystkich. Karin, która siedziała obok niego, odsunęła się odruchowo.
          - Mniejsza z tym - kontynuował Shikamaru - Nie słucha nas. Jak raz próbowaliśmy ją zabrać siłą, to nieźle nas pobiła - uśmiechnął się kpiąca, cały czas czując na sobie tą przerażającą siłę. Wtedy właśnie zrozumiał jak czuł się Naruto.
          - Jej rodzice bardzo się o nią martwią, zresztą jak my wszyscy - oznajmiła Ino. Nigdy nie widziała jej w takim stanie, nawet wtedy gdy Sasuke odszedł z wioski. W tamtych czasach to była motywacja do ciężkiej pracy, teraz wyglądała i zachowywała się jakby życie nie znaczyło dla niej nic. Jakby wszystko zniknęło wraz z śmiercią jej bliskich.
          - I co ja mam z tym wspólnego? - spytał.
          Kiba mruknął coś pod nosem, uderzając pięścią w stół. Już miał rzucić obelgę w jego stronę jednak został powstrzymany przez Hinatę. Ona też sama przeżywała śmierć ukochanego, do tego swojego kuzyna. Gdyby nie Kiba, Shino oraz Kurenai, możliwe, że byłaby na miejscu Sakury.
          - Byliście kiedyś przyjaciółmi co nie?! Może ciebie posłucha bardziej - mruknął Inuzuka.
          - W końcu kocha cię...a przynajmniej kochała - wyznał Sai. Po tym strasznym wydarzeniu nie był pewny jakie uczucia chowa w sobie przyjaciółka.
          - I co chcecie bym zrobił? Przecież dobrze wiecie, że mnie obwinia o jego śmierć. Skoro was nie posłuchała to mnie tym bardziej.
          - Nawet nie spróbowałeś?! - warknął Kiba, czuł jak złość się w nim zbiera.
          - Kończę tą głupią naradę. Sakura nie jest dzieckiem, prędzej czy później pogodzi się z jego śmiercią, a tym czasem zostawcie ją. Ludzkie pragnienia w końcu wezmą górę i wróci do siebie. - rzekł pewny siebie, wstając.
          - Jak mnie denerwuje ten gość?! Po co go zaprosiłeś Shikamaru? - mruknął Kiba.
          - Nie wincie go - poprosił Jugo. Spojrzał na Odchodzącego przyjaciela. Mieszkał z nim już jakiś czas i powoli rozumiał jego niektóre czyny - On po prostu na swój sposób przechodzi przez tą sytuacje - wyjaśnił.
          - Coś nie widać, czy on w ogóle coś czuje, czy coś? - spytał Chouji.
          - Nie jestem pewna... - przyznała się Karin.


           Dzień później Sasuke leżał, rozmyślając nad wczorajszą rozmową. Czuł dziwny przymus, który kazał mu sprawdzić czy z Sakurą wszystko w porządku. Nie mógł nazwać tego uczucia, ale niechętnie zwlekł się z łóżka. Jakby jakieś poczucie winy w nim się odezwało. Wolnym krokiem udał na cmentarz. Z daleko nie widział jej postaci.
          - Może już wróciła do domu, ale oni się nią zajęli... - szepnął. Żeby móc spokojnie zasnąć, postanowił sprawdzić to na własne oczy. Tak jak mówił mu instynkt. Sakura nie poszła nigdzie. Teraz leżała na nagrobku, płacząc cicho. Jej oczy były nieprzytomnie, zamglone i jakby martwe. Wiatr, zawiał od północy, pchając go do przodu.
          Położył ostrożnie białe kwiaty obok zniczy.
          - Wstawaj - zażądał chłodnym tonem.
          Sakura spojrzała na niego. Prychnęło cicho pod nosem. Jak na złość odwróciła się na drugi bok.
          - Nie każ mi się powtarzać.
          - Odejdź - zażądała, drżącym głosem. - Idź sobie, zostaw nas - rozkazała.
          - Daj Naruto odejść! - warknął. Złapał ją za nadgarstek i zmusił do wstania. Dziewczyna zmierzyła go wzrokiem. Ledwo co utrzymywała się na nogach. Brakowało jej sił, i energii. Mimo to wyrwała dłoń z jego uścisku.
          - Co ty możesz wiedzieć to przez ciebie umarł! - krzyknęła, marszcząc brwi.
          - Możliwe, nikt go o to nie prosił.  Nie musiał mnie osłaniać.
          - A ty nie musiałeś działaś na własną rękę! Gdybyś nas posłuchał. Gdybyś trzymał się planu, Naruto by żył! Ty i ta twoja głupia duma!
          - Przestań krzyczeć jesteś na cmentarzu.
          - Będę. To ty powinieneś stąd odejść - w złości złapała za bukiet kwiatów, który przyniósł. Zamachnęła się i rzuciła nim prosto w Sasuke.
          - Dość tego, wracasz do domu! - warknął Sasuke. Zazwyczaj nie tracił nad sobą panowanie, teraz coś w nim wrzało. Pękła blokada, którą miał w sobie. Załapał dziewczynę za rękę i siłą pociągnął.
          - Przestań! - krzyknęła.
          Poczuł na sobie jej uderzenie. Pierwszy raz w życiu uderzyła go. Z głośnym hukiem uderzył o beton. Poczuł jak asfalt wbija mu się w ciało.
          - To twoja wina... - ciągnęła dalej.
          - Co jest moją winą? Pokonaliśmy Obito! Wojna się skończyła!
          - Ale kosztem życia Naruto i Kakashiego, Nejiego....pana Shikaku i wielu, wielu innych ludzi! Gdybyś tylko...gdybyś tylko z nim współpracował, gdybyś nie był takim hipokrytą.
          - Jak hipokrytą? - teraz, to na prawdę zezłościł się. Stanął na przeciwko niej, mordując wzrokiem. Nie lubił gdy się go krytykowało. Nie zamierzał tego wysłuchiwać.
          - Tak...od początku nas nie doceniałeś. Uważałeś nas za zbędny balast. Gdy już w końcu staliśmy się drużyną, gdy zacząłeś nas akceptować, zmieniłeś się. Zacząłeś wierzyć w słowa Orochimaru. Zamykałeś się na nas i w końcu uciekłeś do niego! Szukałeś głupiej siły by zabić swojego brata. Zabiłeś go, nie znając prawdy, a gdy się dowiedziałeś jej, to znów oszalałeś. Postanowiłeś bronić pamięć Itachiego, mszcząc się na wiosce. Brat którego nienawidziłeś, przez większość swojego życia, stał ci się znów bliski, a Naruto traktowałeś jak śmiecia, przeszkodę która musisz pokonać! I stało się. Owładnęła cię żądza mordu, chorej sprawiedliwości i zemsty. Chciałeś pokazać nam wszystkim jaki wielki jest klan Uchiha! Jak bardzo potężny jesteś. Chciałeś żebyśmy żałowali. Żałowali, że wasz klan skończył jak skończył. Wymyślałeś sobie  w głowie głupie wymówki, by tylko zniszczyć wszystko co dobre na świecie! Dołączyłeś do Akatsuki, które wcześniej nienawidziłeś, dołączyłeś do Madary, Obito który pomógł wybić twój klan, wskrzesiłeś Orochimaru którego wcześniej zabiłeś...nie widzisz tego? Nie widzisz w tym żądnej hipokryzji i dziecinnego zachowania?!
          - Zamknij się! - krzyknął. Zdawał sobie sprawę z swoich czynów jednak nie myślał, że tak to wygląda.
          - Jesteś tylko gówniarzem, którym kierują emocje, tak łatwo można cię zwabić słowami. To przez ciebie Naruto zmarł...Kakashi sensei...Neji...i wielu innych Shinobii. Przez chorą żądze zemsty klanu Uchiha! Zabiłeś ich!
          To było dla niego za dużo, złapał Sakure za kołnierz, wbijając w nią swój wzrok. Nie chciał tego dłużej słuchać. Jego duma ucierpiała. Nie mógł pogodzić się z prawdą jaka płynęła z jej wypowiedzi. Wszystko to co powiedziała było prawdą.
          - Gdybyś tylko zwalczył w sobie tą chęć zemsty. Gdybyś tylko posłuchał nas, gdybyś nam ufał, gdyby ci na nas zależało...gdybyś na prawdę kochał Itachiego i swój klan, wróciłbyś do nas zaraz po tym jak Obito wyjawił ci prawdę. Gdybyś tylko poprosił nas o pomoc inaczej by się to skończyło - przez łzy, biła go w klatkę piersiową. Wpadła w histerie, i teraz chciała dać upust złości - Gdybyś tylko...gdybyś tylko nie był takim dumnym, upartym idiotą! Gdybym cię tylko tak nie kochała i wtedy zabiła - wrzasnęła. Upadła na kolna, ciągnąć za sobą chłopaka. Płakała głośno. W końcu wyrzuciła z siebie wszystkie żale i myśli które głębiły się w niej od trzech lat. Odsunęła się od Sasuke i wróciła na nagrobek. Skuliła się w kulkę, chcąc poczuć ciepłe ciało Naruto, chciała żeby jego dźwięczny głos napełnił jej duszę, żeby jego śmiech poruszył jej serce. Płakała, modląc się o to, żeby Naruto wrócił do życia.
          Sasuke siedział na ziemi, opierając się plecami o nagrobek. Również płakał. Wspomnieniami wrócił do wszystkich wydarzeń które wymieniła Sakura. Ta prawda bolała go jeszcze bardziej niż prawda o Itachim. W jednym momencie zdał sobie jakim niedojrzałym dzieckiem był. Chłopcem który posiadł wielką moc, i dlatego był zarozumiały. Robił co chciał, i zmieniał zdanie niczym kobieta. Nie liczył się z uczuciami nikogo, liczyło się tylko jego widzimisię.
           Nad ranem obudził go podmuch wiatru. Pierwszy raz od czterech dni wyszło słońce. Niebo było nieskazitelnie piękne. Błękitem przypominał źrenice Uzumakiego. Poczuł jak zdrętwiałe i obolałe ma ciało, z trudem wstał i rozprostował kości. Spojrzał na Sakure, która spała. Wyglądała jak trup. Była wychudzona, blada, do tego podkrążone oczy od wiecznego płakania. Chcąc, nie chcąc wziął ją na ręce i zaprowadził do mieszkania. Delikatnie ułożył na swoim łóżku.
           - Oho...to chyba pierwszy raz kiedy nasz Sasuke przyprowadza kobietę do domu - powiedział zgryźliwie Suigestu, popijając wodę. - Co nie Karin - zwrócił się do koleżanki, która drgnęła niebezpiecznie.
          - Nie zapominaj, że mnie Sasuke sam zwerbował do tej grupy! - warknęła na niego.
          - Jasne, jasne...a czy kiedyś pozwolił ci spać w swoim łóżku? - ciągnął dalej, czując radość z tej zabawy.
          - Uspokójcie się! -warknął Uchiha - Karin weź te ubrania i przebierz Sakure - rozkazał, kładąc rzeczy na stole.
          - W życiu! - zaprotestowała.
          - Ja to zrobię! - zawołał wesoło Suigestu, wyciągając ręce.
          - Suigestu - powiedział ostrzegawczo. Chłopak cofnął rękę.
          - Czemu sam tego nie zrobisz? - spytał chytrze. Znał już trochę chłopaka, i czasami lubił robić z sobie z niego jaja - A już wiem nie musisz odpowiadać, nie jesteś zboczeńcem, a kobiety cię nie interesują...albo...się wstydzisz.
          Sasuke zmierzył go tylko wzrokiem.
          - Jak chcesz. Poproszę Ino - odpowiedział chłodno, sięgając po ubranie. Karin uprzedziła go. Nie podobała jej się wizja kolejnej dziewczyny pod tym dachem. Jedynie co mogła zrobić to przebrać tamtą, obudzić ją i liczyć na to, że sobie pójdzie.
          Usiadła na łóżku Sasuke bacznie, przyglądając się dziewczynie. Wyglądała jak siódme nie szczęście. Miała mokre, posklejane włosy, ubranie brudne i poszarpane, wydzielała również nieprzyjemny zapach. Faktycznie wyglądała jakby spędziła na tym cmentarzu cztery dni i cztery noce. Oczy miała czerwone i podkrążone. Poczuła żal gdy na nią patrzyła. Faktycznie była jej rywalką w miłości, z tego względu nie darzyła ją uczuciem, ale potrafiła zrozumieć jak czuje się kobieta gdy utraci coś ważnego. Z westchnięciem spojrzała na ubranie, które dał jej Sasuke. To był jego T shirt i spodenki. Zabolało ją trochę, że dał jej własne ubranie. Odłożyła je na bok i wyszła z pokoju.
          - Skończyłaś? - spytał Juugo.
          - Nie - mruknęła niezadowolona. Wzięła z kuchni miskę i napełniła letnią wodą.
          - Po co ci to chcesz ja utopić? - spytał Suigestu. Sasuke, słysząc to pytanie podniósł wzrok z nad zwoju.
          - Idą ją umyć - wyjaśniła dumnie i zniknęła za drzwiami.
          - Oho, chce to zobaczyć! - zawołał Suigestu, wstając z parapetu. Klęknął pod drzwiami, i przyłożył oko do dziurki od klucza.
          - Suigestu! - zawołał Juugo.
          - No co? Sprawdzam tylko, czy Karin jej czegoś nie robi - wyjaśnił, piszcząc pod nosem.
          - Suigestu! - skarcił go Sasuke.
          - Już wracam! - zawołał pośpiesznie, bojąc się o własne życie.
    
          Karin ostrożnie rozpinała jej bluzkę, gdy nagle obudziła się. Była słaba i blada, ale na tyle kontaktowała by zorientować się, że jest w pokoju, a kobieta która ją dotyka do koleżanka Sasuke.
          - Co robisz? - spytała, podnosząc się. Szybko jednak upadła na poduszkę.
          - Myję cię...jak kobieta może się tak zaniedbać? - mruknęła.
          - Wole się sama umyć w łazience.
          - Nie wiem czy dasz rade. Ledwo co oddychasz - zauważyła. - Jesteś medycznym ninja ulecz się i po sprawie.
          Dziewczyna pokręciła przecząco głową. Próbowała wstać, ale bez skutku, znów upadła na ziemie.
          - Jak chcesz...zawołał chłopaków, to cię przeniosą do łazienki.


          - I co? - spytał Suigestu.
          - Nico! - warknęła - Musisz ją przenieś do łazienki, upiera się że sama się umyje, ale jest tak słaba, że ledwo co oddycha.
          - Wstała? - wtrącił Juugo.
          - Tak.
          - No to jak tak chce - westchnął, odkładając bidon na bok. - Co to było? - spytał, słysząc huk dobiegający z pokoju Sasuke.
          Sasuke w mgnieniu oka znalazł się przy dziewczynie. Westchnął głośno, widząc, że tylko upadła na ziemi. Siedziała z opuszczoną głową, trzymając coś w ramionach.
          - Skąd to masz? - spytała, podnosząc głowę. Trzymała ich zdjęcie grupowe, które było zrobione dawno temu i należało do Naruto.
          Sasuke nie odpowiedział. Głupio mu było się przyznać, że wziął to z mieszkania Naruto, a jeszcze głupiej, że trzymał to zdjęcie u siebie na półce. Wręcz było to dla niektórych niewiarygodne.
          - Jego na prawdę nie ma? Jego mieszkanie jest puste prawda? - spytała, łkając.
          - Tak.
          Sakura znów wybuchła płaczem.
          - Przestań płakać - rozkazał.
          - Sasuke...bądź milszy - poprosił Juugo.
          - Mam dość. Cały czas tylko płacze!
          - Zrozum jak się czuje - wtrącił Suigestu.
          - Przygotowałam ci tą łazienkę...czemu płacze? - spytała Karin, wchodząc do pokoju.
          - Czemu ja muszę z wami żyć. Idziemy - powiedział chłodno. Wziął dziewczynę na ręce i zaniósł do łazienki. Odłożył zdjęcie na umywalkę, po czym wyszedł, zostawiając Sakure Karin.
    


          Weszła do pustego mieszkania Naruto. Przez chwile miała wrażenie, że widzi Naruto który siedzi w kuchni z swoją śmieszną czapką i zajada ramen, niestety złudzenie to szybko minęło. W jego pokoju panował bałagan. Wszędzie walały się zwoje, puste opakowania po jedzeniu i ubrania. Rzuciła się na jego łóżko, chłonąc jego zapach. Teraz na prawdę poczuła, że go nie ma. Łzy znów cisnęły jej się do oczów.
          - Nie płacz - rozkazał jej Sasuke.
          Sakura ciężko wstała. Otworzyła szafę, po czym wyciągnęła z niej pomarańczową kurtkę. Ubrała ją na siebie, jakby otulała się jego zapachem. Długo siedziała w jego mieszkaniu. Cisza dudniła jej w uszach i napawała strachem. Bała się, że wszyscy za niedługo zapomną o nim.
          - Wracajmy.
          - Chce tu nocować.
          - Po co? On tu nie wróci.
          - Po prostu chce tu nocować. Możesz iść jak chcesz.
          Sasuke był zaskoczony jej chłodem. Jakby rozmawiał z kompletnie inną osobą. Nie zbyt rozumiał zachowania Sakury, ale wiedział, że nie mógł jej zostawić tutaj samej. To miejsce dziwnie na nią działało, jeszcze coś głupiego przyszło by jej do głowy. Usiadł więc obok niej, odkładając katane na bok.
           Minęło pół godziny odkąd Sakura poszła się umyć. Wszystkie odgłosy ucichły, nie słychać było pluskotu wody. Lekko przestraszony zapukał do drzwi. Po czwartym razie wszedł do środka.
          - Oszalałaś czemu nie odpowiadasz?! - nakrzyczał na nią.
          Sakura siedziała w wannie. Cały czas miała na sobie kurtkę Naruto.
          - Nie wychodź - poprosiła, łapiąc go za bluzke. Schował twarz w kolanach, jakby się czegoś bała - Czuje jego obecność, jest na mnie zły - wyjąkała.
          - Co ty wygadujesz? Idę po Tsunade.
          - Nie wychodź - po prosiła, łamiącym się głosem, jakby zaraz miała się popłakać.
          Usiadł na ziemi tyłem do niej. Nie mógł uwierzyć, że to robi.
          - Co ci mówi? - spytał.
          - Nakrzyczał na mnie.
          - Za co?
          - Za to, że marnuje życie. Za to, że chciałam odebrać sobie życie, za które on poświęcił się - powiedziała ciszej. Sasuke rozejrzał się po łazience. W kącie leżało kunai. A jednak miał racje.
          - I coś jeszcze?
          - Jest zły, bo się na ciebie wkurzam. Powiedział jeszcze, że on nigdzie nie odszedł i, że cały czas będzie koło nas dla tego mam się uśmiechać, bo lubi mój uśmiech.
          - To prawda. Zawsze uwielbiał cię oglądać.
          - Nie odwracaj się - rozkazała. Wstała z już chłodnej wanny, stając na zimnych płytach. Woda kapała z niej na Sasuke, który dzielnie siedział, nie tracąc kontroli nad sobą. Gdy już się owinęła w ręcznik wyszła z łazienki do pokoju Naruto gdzie ubrała jego T shirt i swoją spódniczkę.
          - Mówię serio chce tu nocować - oznajmiła gdy chłopak wszedł do pokoju. Wgramoliła się pod kołderkę, gdzie skuliła się niczym kot.
          - Nie powinnaś iść najpierw do rodziców?
          - Byłam rano.
          - Nie wolisz czegoś czystego? - spytał, podchodząc do szafy w której Naruto trzymał kilka czystych koców.
          - Nie, ta nadal pachnie Naruto - wyjaśniła.
          - Jak chcesz.
          Sasuke położył się na macie. Długo nie mógł zasnąć, miał dziwne przeczucie, że jak zamknie oczy, to ona gdzieś ucieknie. Panował w tym domu dziwny spokój. Czuł Naruto, miał wrażenie, że faktycznie jest tu z nimi i czuwa nad nimi. W końcu nad ranem zasnął.
          Obudził się kilka godzin później. Od razu zerwał się na proste nogi, widząc, że Sakury nie ma. Przeklął na siebie w duchu. Wziął katane i wybiegł z mieszkania, udając się cmentarz.


          Znalazł ją po godzinie. Klękała przed pomnikiem Bohaterów. Wyglądała jakby się modliła. Na posagu leżała złożona kurtka Naruto, a tuż obok białe kwiaty.
          - Zgłupiałaś? - spytał Sasuke głośno, dysząc.
          Sakura uśmiechnęła się do niego przepraszająco.
          - Skończyłam! - krzyknęła. Była jakoś bardziej radosna i weselsza.
          - Sakura
          - Hmm?
          - Przepraszam - powiedział, spoglądając na nią. Musiał w końcu schować dumę do kieszeni. - Przepraszam. Wszystko co wtedy powiedziałaś było prawdą. Gdyby nie moja dumna oraz egoizm wszyscy może by teraz żyli. Na prawdę przepraszam.
          - To już bez znaczenia - uśmiechnęła. Dotknęła jego policzka, chcąc dodać mu tym samym otuchy. On również dużo wycierpiał przez te wszystkie lata. Sam w samotności przeżywał śmierć Naruto i Kakashiego. Sam zupełnie sam. - Sasuke - kun...wracajmy do domu - poprosiła.
          Sasuke przytaknął. Pierwszy raz od zakończenia wojny Sakura zwróciła się do niego Sasuke - kun. Nie wiedział czemu, ale rozbawił go ten fakt. Nigdy nie zwracał na to uwagi, ale w tym przypadku znaczyło to coś dla niego.
          - Tak wracajmy.
          - Do domu. Do naszego domu - powtórzyła Sakura. Szli w stronę kamiennej góry, nie spuszczając wzroku z poprzednich Kage. Nawet nie zauważyli jak ich dłonie splotły się. Owładnięci marzeniem Naruto, spoglądali na niebo, gdzie widzieli twarze swoich zmarłych towarzyszy.
          - I tak ma być daddebayo! - zaśpiewał wiatr.



           Za błędy przepraszam.

4 komentarze:

  1. Bardzo wzruszająca historia :D Cieszę się że znalazłam twojego bloga :D Dawno tyle uczuć nie towarzyszyło mi podczas czytania innych opowiadań :) Jesteś genialna! Masz niesamowity talent do pisania :D Przeczytałam wszystkie twoje opowiadania i mogę stwierdzić że są wspaniałe :D Czekam na więcej :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Głupia!!!! Boże poryczałam się jak bóbr... T.T
    To takie wzruszające :*
    Z Twoich opowiadań czytam tylko Naruto i jestem pod wrażeniem. Naprawdę masz talent do pisania...

    OdpowiedzUsuń
  3. Rany...dawno tak nie płakałam czytając opowiadanie
    jest świetne, pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń